Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty:
Złota myśl Racjonalisty:
Nauka jest wielką republiką z wieczystem liberum veto, wedle którego głos jednego uczonego, gdy słuszny, zmusza do posłuchu wszystkich, naturalnie nie zaraz, ale ostatecznie zawsze. Więc w imię tych praw owej wielkiej republiki naukowej, stojącej ponad narodami, państwami, autorytetami, trzeba być cierpliwym. To nie oświata, to nauka. To nie popularyzacja lecz badanie. Jeśli ktoś mniema, że nie ma..
Dodaj swój komentarz… Bumi Bardzo dobry artykuł
Autor:
Bumi Dodano:
13-06-2020 Reklama
Małgorzata Re Oba artykuły o kotach dały mi nowe spojrzenie. Podzielę się tą wiedzą ze znajomymi posiadaczkami kotów.
homonid - Arminius Jeśli mój wywód był niejasny już tłumaczę: Nigdzie nie użyłem wartościowania ekosystemów (bo generalnie wszystkie są najlepsze -tzn optymalnie przystosowane do warunków w jakich działają) - za to wskazałem na błędne wnioskowanie o jednym na podstawie innego wskazanego jako wzorcowy. Uprawnione byłoby ewentualnie ocenianie jednego ekosystemu miejskiego (z dużą populacją bezpańskich kotów) w zestawieniu do innego (z małą populacją takich kotów). Jeśli ktoś zna takie badania to chętnie poznam wyniki. Ciekawy za to jest podany argument o częstych migracjach rożnych gatunków do miast. Czy to przypadkiem nie oznacza że jest to ekosystem atrakcyjny dla tych zwierząt pomimo obecności tam sporej populacji drapieżników (kotów)? To chyba dobry argument dla obrońców kotów.
homonid - do autora Postaram się krótko: - antropopresja - kot domowy nią jest, ale bezdomny już nie, bo nie jest "podległy" człowiekowi. Poza tym "dachowce" nie mają żadnego handicapu w porównaniu z innymi drapieżnikami (opisywanego w pierwszym art.), więc zostaje zwykła ewolucyjna konkurencja gatunków. Natomiast dbanie i pilnowanie swoich kotów jest obowiązkiem właścicieli. Nie ma o czym dyskutować. I w tym miejscu kończy się też dyskusja o przepisach. Można za to zastanawiać się czy potrzebne jest np odławianie zdziczałych kotów (nie mówię nie). - mniejsza o to jakie ja widzę zagrożenia dla ptaków - ja podjąłem polemikę z pańskimi opiniami odnośnie zagrożenia jakim są koty. W tym kontekście wolałbym zamiast tłumaczenia się z błędnych statystyk (z którego wynika że nie zweryfikowanych, nawet przez własne krytyczne podejście), przeczytać odniesienie się do moich argumentów, jak ten o żbikach, z którymi koty się mieszają lub je zastępują w środowisku, czy o bezsensowności przekładania warunków panujących w ekosystemach dzikich do miejskich. - z hasłami o "kociarzach-ekomądralach" nie zamierzam dyskutować.
A. Gregosiewicz - Arminius 1 na 1 M.Stępień - antropopresja 1 na 1 Wszelkie uregulowania prawne dotyczące ochrony przyrody mają na celu głównie jej ochronę przed działaniami człowieka. Czyli inaczej mówiąc, mają one powstrzymywać i ograniczać daleko posuniętą już antropopresję. W swych obu artykułach zdecydowanie występuję właśnie przeciwko antropopresji, wspierając się m.in. wskazanymi w nich paragrafami. Zdaje się, że co niektórzy kociarze – ekomądrale nie wiedzą, że nieodpowiedzialne rozprzestrzenianie kota domowego oraz często zupełna swoboda dana im przez opiekunów jest właśnie jednym z przejawów antropopresji. Tym bardziej dziwnie brzmią w ich ustach próby obrony kota poprzez wykazywanie, że największym zagrożeniem dla przyrody jest … antropopresja a nie koty. Nie wiem, jak to traktować, czy to kpina, dowcip czy może ignorancja? A może demagogia?
Arminius - A. Gregosiewicz - ????? 0 na 2 "A ja uważam, że prawdziwym problemem nie są kociaki, ale zdziczałe biedronki. Zagrożone są mszyce. Larum !!!!!!!! " Jest pan profesorem medycyny, nauki bądź co bądź spokrewnionej z biologią, winien więc Pan mieć większe zrozumienie dla praw rządzących przyrodą i problemów jakie się pojawiają na styku cywilizacji ludzkiej i świata przyrody. Sposób w jaki Pan trywializuje debatowany problem jest żenujący. Przypominają się profesorowie uprawiający tzw. "fizykę smoleńską". Apeluję o prezentowanie poziomu adekwatnego do pańskiego stopnia naukowego - jeżeli zabiera Pan głos w publicznej debacie.
Arminius - o czym jest dyskusja? ..."Pamiętam, wiele lat temu zmuszono społeczność cygańską do osiadłego trybu życia. Okazało się, że jednak da się w ten sposób żyć! Nie ma powodów, aby sądzić, że koty przez to będą w jakiś szczególny sposób cierpieć." Lepiej było przemilczeć Panie Macieju. Nie tylko wykazał się Pan brakiem szacunku dla kultury cyganów to jeszcze z uporem broni Pan straconej pozycji.Czyżby uważał się Pan za "brata większego" dla cyganów ? Chyba się pan pogubił" Bez względu na to jak bardzo autor się pogubił jeżeli chodzi o Romów - artykuł nie jest o nich tylko o zagrożeniu ze strony kotów dla dzikiej przyrody (ptaki). W tym zakresie autor bardzo trafnie ujął problem. Napisał oczywiste fakty. Oczywiste dla fachowców. Ornitologów, zoologów, ekologów. Kto nie wierzy - niech sięgnie po fachowe, naukowe opracowania w najbardziej renomowanych czasopismach naukowych na świecie. Sięganie kolejny raz po argument "z Cyganów" świadczy chyba tylko o braku argumentów merytorycznych odnoszących się do meritum sprawy.
A. Gregosiewicz 1 na 1 A ja uważam, że prawdziwym problemem nie są kociaki, ale zdziczałe biedronki. Zagrożone są mszyce. Larum !!!!!!!!
M.Stępień - od autora 1 na 1 Homonid - jeśli masz „na oku” jakiś, w twoim przekonaniu, najważniejszy powód mający wpływ na śmiertelność ptaków (np. bez wątpienia takim bardzo istotnym powodem są zderzenia z budynkami), to się nim zajmij. Nic nie stoi na przeszkodzie. Ja zająłem się w tej chwili „kocim problemem” i nie zamierzam bić piany aby ustalić jakie miejsce w skali ważności on teraz okupuje. Z niecierpliwością oczekuję, aż mi ktoś wreszcie przedstawi czarno na białym pożyteczność kota domowego dla chronionej prawem dzikiej przyrody. Można nawet o tym napisać artykuł.
M.Stępień - od autora 2 na 2 Przy okazji – chciałbym zauważyć, że tak niewiele było potrzeba aby nie zdemaskować własnej ignorancji poprzez wypisywanie komentarzy oznajmiających - jak wypisz wymaluj niedawno zrobił to tatko Rydzyk – „mnie jako kociarza/ekomondralę prawo w Polsce nie obowiązuje”. Z tą tylko różnicą, że słynny zakonnik przedstawił się jako katolik. Zanim ktokolwiek z kociarzy - ekomądrali zaczął na siłę uszczęśliwiać świat swoimi kotami, powinien zweryfikować i skonfrontować swoje infantylne wyobrażenie o opiece nad nimi z regułami obowiązującego prawa. Cieszy mnie bardzo wnikliwe analizowanie mojego artykułu przez homonid . Gorąco zachęcam teraz do takiego samego zaangażowania przy analizowaniu paragrafów (choćby tylko tych zacytowanych przeze mnie). Gdybyście choć trochę się nimi przejęli, zapewne nie byłoby powodu do pisania takich artykułów jak moje. A proporcje ptaków np. zabitych od zderzenia z budynkami w stosunku do tych zabitych przez koty byłyby jeszcze wówczas korzystniejsze na rzecz kotów.
M.Stępień - od autora 2 na 2 Niestety, zgadza się. Jeśli chodzi o dane statystyczne, te ze Szwajcarii, jest to ewidentne dziennikarskie przekłamanie na którym m.in. też się oparłem bez należytego jego sprawdzenia. Ten link został dodany przez Redakcję, ja zaś opierałem się na zupełnie innym materiale dziennikarskim. Bez wątpienia takie przekłamania nie służą dobrze dyskusji na ten temat. W każdym razie nie było ono z mojej strony zamierzone. Nie przypuszczam jednak, aby ktokolwiek rozsądny przypisywał temu błędowi jakąś moc sprawczą. Mam tutaj na myśli skutki rzekomej manipulacji lub straszenia. Mój błąd nie powoduje przecież, że walą się całe systemy prawne. Oczywiście prawo obowiązujące obecnie w Polsce i dotyczące tematu ochrony przyrody powstało całe lata świetlne przed opublikowaniem moich tekstów. To samo dotyczy listy gatunków najbardziej inwazyjnych na świecie. Jednakże, moim zdaniem, w wyniku ujawnienia tego przekłamania zmieniło się coś. I to na gorsze. Skoro okazało się, że kotów jest jednak w Szwajcarii o wiele mniej, a szkody pozostały takie same, to wynika z tego, że być może są większymi szkodnikami niż przypuszczano.
Lipiński - raz jeszcze do autora Bardzo dziękuję Homonid za rzeczowy i racjonalny wywód. Podpisuję się wszystkimi kończynami pod takim podejściem do każdego problemu z jakim stykamy się naszym życiu. Domyślam się, że ostatni akapit w tym artykule odnosi się od mojej wypowiedzi dotyczącej tekstu; ..."Pamiętam, wiele lat temu zmuszono społeczność cygańską do osiadłego trybu życia. Okazało się, że jednak da się w ten sposób żyć! Nie ma powodów, aby sądzić, że koty przez to będą w jakiś szczególny sposób cierpieć." Lepiej było przemilczeć Panie Macieju. Nie tylko wykazał się Pan brakiem szacunku dla kultury cyganów to jeszcze z uporem broni Pan straconej pozycji.Czyżby uważał się Pan za "brata większego" dla cyganów ? Chyba się pan pogubił.
Arminius - dzika przyroda versus miejska "Ekosystem miast obejmuje też dzikie zwierzęta ale nie można zestawiać go z "dzikimi" ekosystemami. Cechuje go też inny skład gatunkowy gryzoni i ptaków (z nadreperezentacją szczurów, myszy, gołębi itd.) - ocenianie tych ekosystemów (a to jednak tu żyje zdecydowana większość dyskutowanych kotów) przez pryzmat terenów "dzikich" (raczej dzikszych) jest niepoważne." Nie jest to przejrzysty wywód - jednakże jeżeli ma z niego wynikać, iż przyroda miejska jest "mniej wartościowa" od przyrody dzikiej - to jest to także teza nieprawdziwa. W przypadku środowiska miejskiego obserwuje się liczne przypadki migracji ptaków ( i innych zwierząt) do miast (np. sroki, lisy, bobry)) co skutkuje dużą obfitością gatunków (także ptaków) nawet w bardzo zurbanizowanym środowisku. Mały ogród w środku wielkiego miasta przy ruchliwym skrzyżowaniu może być refugium (obserwacje osobiste), w którym w skali roku (biorąc pod uwagę wszystkie sezony) można odnotować kilkadziesiąt gatunków ptaków, łącznie z takimi rarogami jak dzięcioł zielony, kowalik, czy pustułka polująca na drobniejsze towarzystwo z dachu sasiedniego wieżowca. W takiej sytuacji liczna populacja zdziaczałych kotów potrafi dokonać dużych spustoszeń w ich liczbie.
homonid - CD 2 3 na 3 Inaczej sprawa wygląda na wsiach gdzie antropopresja jest mniejsza i ekosystemy się zazębiają. Ale tu przychodzi nam z pomocą statystyka - w Pl w ciągu ostatnich lat wzrasta liczba dzikich zwierząt - a kotów nie jest mniej a nawet więcej. Paradoks? nie - znów okazuje się że zmiana presji wywieranej przez człowieka (gł ekstensyfikacja gospodarki rolnej - więcej nieużytków, mniej chemii etc.) ma większe znaczenie niż populacja kotów. Odnośnie kotów zapuszczających się do lasu mam pytanie - jak odróżnić je od żbików, czyli gatunku naturalnego (i chronionego) dla polskiej fauny, równocześnie tak blisko spokrewnionego z kotem domowym że bez problemu się z nim krzyżującym (tak, że panuje opinia iż nie ma już w Pl zwierząt o czysto żbiczym genotypie)? Kot od dawna miesza się ze żbikiem (i dobrze - wzbogaca jego pulę genową co jest ważne przy tak małej populacji) a tam gdzie go nie ma (czyli na większości obszarów Pl) zajmuje jego pozycję w łańcuchu pokarmowym. Ktoś już wcześniej parafrazował znanego Judejczyka - ja się pod tym podpisuję - oddajmy kotu co kocie a człowiekowi co człowiecze. Problem kotów istnieje - ale nie jest on tak wielki jak próbuje się tu przedstawić.
homonid - CD 2 na 2 Już na podstawie dokładniejszego przyjrzenia się podawaniu statystyk, tak by wywrzeć odpowiedni na czytającym rodzą się pewne wątpliwości. Autor przyznaje, że tekst jest subiektywną opinią. Ale subiektywizm nie zwalnia z racjonalności a przede wszystkim rzeczowości. A tej nie widzę - jest za to chęć za wszelką cenę dowiedzenia swojej tezy i w sumie sporą dawkę populizmu i tworzenia klimatu paranoi. Oczywiście koty, jako zwierzęta wprowadzone sztucznie do ekosystemu są problemem, ale jego skala jest zdecydowanie przeceniana. To ludzie a nie ich udomowione zwierzęta wywierają największą presję na dziką przyrodę (np. rocznie ginie ok 2 razy więcej ptaków w wyniku zderzenia z oknami niż zagryzionych przez koty http://www.sibleyguides.com/conservation/causes-of-bird-mortality/). Ekosystem miast obejmuje też dzikie zwierzęta (wbrew opiniom jakie się tu pojawiały) ale nie można zestawiać go z "dzikimi" ekosystemami. I jego specyfiką jest obecność takich gatunków jak bezpański kot czy pies, ale też i innych drapieżników. Cechuje go też inny skład gatunkowy gryzoni i ptaków (z nadreperezentacją szczurów, myszy, gołębi itd.) - ocenianie tych ekosystemów (a to jednak tu żyje zdecydowana większość dyskutowanych kotów) przez pryzmat terenów "dzikich" (raczej dzikszych) jest niepoważne. CDN
homonid - kot - niekot - oto jest pytanie 2 na 2 Ciężko prowadzić rzeczową dyskusję jeśli nie odwołuje się do prawidłowych danych. I tu jest problem. Autor przytacza statystykę ze Szwajcarii gdzie naukowcy oszacowali populację kotów na 1,5 mln -co oznacza na każdy km2 blisko 500 osobników. Na tej statystyce autor opiera swoje opinie i straszy wizją takiego "zakocenia" w Pl (dlatego też nie mogę przejść obok nich obojętnie). Nie jestem tytanem matematyki ale ale coś mi tu nie pasuje - Szwajcaria ma 41 285 km2 co pomnożone przez 500 daje nie 1,5 mln ale ponad 20 mln. Wniosek - naukowcy nie mieli na myśli całego obszaru - wiec jaki? Z pomoca przychodzi podlinkowany art, który autor sobie luźno zinterpretował. Stoi tam: że kotow w całej CH jest 1,4 mln (pierwsza nieścisłość) a populacja w samym Zurychu [!] wynosi średnio 430 os./km2 (kolejna nieścisłość). Dla porównania gęstość zaludnienia w tym mieście wynosi 4 167 os./km2. Czy w takim razie to na prawdę problem gdy 1 kot przypada średnio na 10 osób? I czy to właśnie koty wywierają tam największą przesję na środowisko? Śmiesznie wygląda w takim kontekście straszenie nas wizją 150 mln kotów w PL (jak w powyższym tekście). I tu dochodzę do mojego meritum - ale to z braku miejsca już w następnym poście. CDN
karmin - racja ale..... 1 na 1 Jest w tym wiele racji, i jakkolwiek zgadzam się z tezą, że w środowisku leśnym kot jest szkodnikiem, podobnie jak pies i byłby uzasadniony odstrzał tych zwierząt podobnie jak innych szkodliwych gatunków obcych np. jenota czy szopa, to postawienie tej samej tezy co do miast i osiedli ludzkich wymagało by bardziej szczegółowych badań. Należało by zbadać jaki wpływ na populacje ptaków w polskich miastach i wsiach ma obecność kota? W jakim stopniu zagraża on i jakim gatunkom? Czy jego negatywny wpływ na środowisko przeważa nad korzyściami i wsiąść pod uwagę również aspekt socjologiczno-kulturowy, bowiem kot i pies to gatunki nierozerwalnie związane z ludźmi od kilku tysięcy lat. Tak to już jest że człowiek pewne zwierzęta faworyzuje nawet jeśli jest to irracjonalne. Trzeba w tym wszystkim zachować zdrowy rozsądek. Nie sądze że dzikie zwierzęta w rodzaju kuny czy węże będą trzebić populacje gryzoni w miastach i wsiach. Po pierwsze są to często gatunki z punktu widzenia człowieka szkodliwe w mieście i na wsi, po drugie słabo aklimatyzujące się w aglomeracji miejskiej
Autor:
karmin Dodano:
10-11-2014 jerzyjerzy - utopia 2 na 2 Jak dla mnie, „utopią" nie jest dążenie do zachowania dzikiej przyrody w miejscach zamieszkiwanych przez człowieka. Utopią natomiast jest przekonanie, że można to zrobić apelami o zmianę zachowania mas ludzkich (czy może milej, społeczeństwa). Jakoś nie zauważyłem, żeby takie apele w jakimkolwiek istotnym aspekcie (że pokrótce przypomnę - nie zabijaj, nie kradnij itp. itd.) działały kiedykolwiek w historii ludzkości bez marchewki i kija. Nie twierdzę, że kształcenie społeczeństwa jest bez sensu, ale więcej sensu miałoby przekonanie ustawodawcy do działań mających na celu ograniczenie populacji zwierząt domowych. Nie mówię tu oczywiście o masowym wyrzynaniu kotów, ale krokach do wprowadzenia przepisowej przymusowej sterylizacji. I mówię to jako właściciel trzech kotów i psa (wysterylizowanych oczywiście), posiadacz dzikiego ogrodu i kompostownika.
Arminius - co od nas zależy 1 na 1 "....z którego jasno wynika, że zapobieganie zabijaniu przez koty większości dzikich zwierząt (ściślej kręgowców) jest obowiązkiem właściciela kota, a nie jego dobrą wolą". Z kolei taki a nie inny model przydomowego podwórka zależy już w znacznie większym stopniu od woli właściciela. Stąd mój apel do nich - na marginesie "kociego" wątku ale ciągle w formule ekologicznej - aby nie przekształcali swoich małych posesji w trawniki typu bussiness lawn, strzyżonych co tydzień (huk kosiarek plus zużycie paliwa), nawadnianych ogromną ilością wody, faszerowanych ogromną ilością rożnorakiej chemi (środki chwasto i owadobójcze, nawoży sztuczne), posiadających w swoim składzie jeden gatunek rośliny. Niech Wasza posesja przypomina "Dziwny Ogród" Mehoffera. Jest to wariant tańszy, bardziej ekologiczny, sprzyjający zdecydowanie bardziej bioróżnorodności. A liści jesiennych nie palcie, nie ekspediujcie w plastikowych(sic!) workach poza posesję - tylko zostawcie je na ziemi tak jak leżą. W ich rozkładającej się biomasie rozwinie się wcale bogaty owadzi świat - który przyciągnie na podwórko niejednego ptaka.
Jacek Trzciński - wyprzedzając maruderów 2 na 2 Cieszę się, że autor przybliżył stan prawny odnośnie "kocich polowań", z którego jasno wynika, że zapobieganie zabijaniu przez koty większości dzikich zwierząt (ściślej kręgowców) jest obowiązkiem właściciela kota, a nie jego dobrą wolą. Może to podziała bardziej przekonywującą niż moje krótkie komentarze do poprzedniego artykułu. Pewnie znów znajdą się kontestatorzy, bo przecież "prawo w Polsce jest głupie", a ponieważ podobne przepisy można pewnie znaleźć w większości krajów Świata, to jest to "spisek ekologów". Na pewno uknuty wraz z Żydami i Masonami. Przypuszczam, że "większy brat" też się co poniektórym skojarzy tylko z jednym. ;P
Pokazuj komentarze od pierwszego Aby dodać komentarz, należy się zalogować Zaloguj przez OpenID.. Jeżeli nie jesteś zarejestrowany/a - załóż konto.. Reklama