|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Sztuka » Teatr » Jednoaktówki (L.B.)
Diamentowe serce [2] Autor tekstu: Lech Brywczyński
Pociej: — (uspokajającym
tonem) Dziękuję Waszmościom za
gorliwość! Powstrzymajcie się jednak od gwałtownych kroków i pojedynków, bo
to mogłoby tylko zaszkodzić naszej sprawie. Nie wiem zresztą, czy warto zaszczycać
tego delatora, donosiciela Brzoskę, skrzyżowaniem z nim szabli. Nie jest on
godny tego, by uczciwy człowiek powiedział do niego choć słowo… (odchrząkuje, a potem podnosi swój pucharek) Wypijmy
teraz, Waćpanowie, do dna, za zdrowie Łyszczyńskiego i jedźmy do Warszawy. Do
Sejmu! (wypija jednym haustem i odstawia puchar) Szlachcic I: — (wypija i odstawia puchar) Do Sejmu!
Nie pozwolimy pogrześć naszej swobody!
Szlachcic II: — (wypija i odstawia puchar) Do Sejmu!
Vivat Pociej, nasz poseł! Będziemy w Warszawie wspierać Waszmości!
Szlachcic III: — (wypija i odstawia puchar) Do Sejmu! Jestże
ten Łyszczyński ateuszem, czy nie jest, mniejsza o to. Jako szlachcic ma prawo
myśleć, co mu się żywnie podoba...
Wszyscy czterej wstają i wychodzą z izby.
SCENA TRZECIA
Bogato i gustownie umeblowana
rezydencja nuncjusza papieskiego. Nuncjusz i prymas siedzą naprzeciwko siebie,
przy małym stoliku, popijając wino.
Nuncjusz: — (odstawiając
kielich) Jak ksiądz prymas znajduje
ten trunek? Właśnie sprowadziłem sobie dziesięć beczek tego wina ze słonecznej
Italii, z moich rodzinnych stron...
Prymas: — (pociąga
łyk wina i delektuje się jego smakiem, a potem odstawia kielich)
Tak
dobrego wina od lat nie piłem! Co za smak i aromat! Przywodzi na myśl zbocza
Apeninów...
Nuncjusz: — Może
ksiądz być pewny, że jeszcze nie raz zaproszę cię na ten trunek… (poważniejszym tonem)
Jako nuncjusz
apostolski chciałbym, za waszym pośrednictwem, księże prymasie, oświadczyć polskim
biskupom moje ukontentowanie. Cieszy mnie to, że podczas sejmowego procesu wszyscy
oni jednym głosem domagali się kary śmierci dla Łyszczyńskiego… Jutro wyrok
zostanie wykonany, a ów nikczemny ateusz spłonie na stosie. To dobrze. Niepokoi
mnie tylko jedno: dlaczego nie udało się wam wydobyć od Łyszczyńskiego nazwisk
jego uczniów i współpracowników? Przecież mieliście go w swojej mocy, w więzieniu...
Prymas: — Nasi
teologowie przez długie godziny przekonywali Łyszczyńskiego, by porzucił ateizm i uwierzył w jedynego Boga. Wszystko na nic, okazało się bowiem, że Łyszczyński
ma diamentowe serce, którego rozbić ani skruszyć nie można… Usilnie próbowaliśmy
też wydobyć od niego nazwiska uczniów, ale i to bezskutecznie. (rozkłada bezradnie ręce)
Być
może rzeczywiście uczniów nie miał… Po prawdzie to nie słyszałem o tym, by
osobiście próbował odstręczać kogokolwiek od wiary. On dobrze wiedział, że u nas, w Polszcze, to się udać nie może...
Nuncjusz: — Niech i tak będzie. Rozumiem. Tak czy owak,
jestem wdzięczny polskim biskupom, że zachowali się odpowiednio i stanęli na
wysokości zadania. To bardzo budujące.
Prymas: — Rzeczywiście.
Wszyscy polscy biskupi żądali stosu dla tego ateusza. Wielu z nich uważa nawet,
że przed spaleniem na stosie, Łyszczyńskiemu należy wyrwać język, którym bluźnił,
i obciąć rękę, którą pisał bezbożne pisma...
Nuncjusz: — Najważniejsze,
że ten ateusz zginie. Nie wiem, czy warto rozdrażniać szlachtę nadmiernym
okrucieństwem kary… Wasz król, Sobieski, domaga się, żeby Łyszczyński nie
był spalony żywcem. Król żąda, żeby skazańca najpierw ściąć, a potem dopiero
spalić ciało… To w końcu szlachcic i niegdysiejszy poseł...(po
chwili zastanowienia) A co z tym obrońcą Łyszczyńskiego, który tak gardłował przeciwko Kościołowi w Sejmie?
Jak on się tam zowie...
Prymas: — Ludwik
Konstanty Pociej. On pełni godność pisarza brzeskolitewskiego.
Nuncjusz: — No
właśnie! Może warto byłoby jemu także wytoczyć proces o ateizm?
Prymas: — Myślę,
że nie należy wszczynać następnego procesu. To poważna persona, z którą liczy
się całe województwo. A poza tym, on nie napisał żadnego ateistycznego traktatu i jest wierzącym katolikiem… Pociej bronił Łyszczyńskiego, choć jego poglądów
nie podziela, bo tym samym bronił dawnych wolności szlacheckich...
Nuncjusz: — (z
rezygnacją kiwa głową) Ach, ta
wasza Złota Wolność… Jeszcze za nią zapłacicie… Zawsze powtarzam, że Polsce
przydałyby się rządy na modłę francuską, taka silna, dziedziczna monarchia...
Prymas: — Bóg
raczy wiedzieć, czy i francuscy królowie nie zapłacą kiedyś za swoją potęgę...
Nuncjusz: — Oby
nigdy to się nie stało... No, dobrze. Dla mnie ważne jest to, że wyrok
skazujący już zapadł i że jutro Łyszczyński zostanie stracony. Oby płomień tego
stosu rozpalił w sercach Polaków światło wiary… (wstaje z fotela, podchodzi do Prymasa i bierze go pod rękę) Drogi prymasie, pojedźmy teraz obaj do króla i poprawmy jego nastrój. Przekonajmy
go, że polska szlachta nie powinna traktować sprawy Łyszczyńskiego jako zamachu
na swoje swobody… (obaj ruszają w kierunku wyjścia) Wyjaśnijmy
Sobieskiemu, że teraz, kiedy Polska sprzymierzyła się z domem Habsburgów, by
bronić chrześcijaństwa przed Turkami, prawa polskiego Kościoła nie powinny być w żaden sposób ograniczane… (wychodzą)
SCENA CZWARTA
Podmiejska karczma. W izbie, przy wielkim, dębowym
stole, siedzą czterej szlachcice w XVII-wiecznych strojach, z szablami u boku.
Przed każdym z nich stoi na stole puchar, pełen miodu. Wszyscy piją w milczeniu,
ze zwieszonymi głowami.
Szlachcic I: — (sam
do siebie) Ponura to data -
trzydziestego marca tysiąc sześćset osiemdziesiątego dziewiątego roku… Dziś
zginął Łyszczyński...
Szlachcic II: — (sam
do siebie) Zmuszono go, żeby
tuż przed śmiercią spalił własnoręcznie swój rękopis… A potem… Tego się
nie da opowiedzieć… Tak chciałoby się wymieść z pamięci ten straszny widok...
(zrozpaczony, zasłania oczy dłońmi)
Szlachcic
III: -(sam
do siebie, ponurym tonem) Tak potraktować szlachcica, obywatela Rzeczypospolitej!
Pociej: — (ze smutkiem i goryczą)
Panowie bracia, zaprawdę smutna to godzina dla naszej
wolności… Dziś, wraz z Łyszczyńskim, spłonęła wolność obywateli Rzeczypospolitej...
Pomyślcie tylko, jak go pohańbiono: po spaleniu, jego prochy rozrzucono na rozstaju
dróg, jak śmieci… Tak, by nie został po nim nawet ślad… (chwytając
się oburącz za głowę) Zrobiłem tyle, ile można było zrobić,
ale i to było za mało, by go ocalić… Prawie cały Sejm był przeciwko mnie...
Szlachcic
I: -A ta haniebna ceremonia, która odbyła się wcześniej, w kościele?
Biskup Witwicki publicznie wychłostał Łyszczyńskiego, a potem jakiś ksiądz -
rzekomo w imieniu więźnia! — głośno odczytał odwołanie przez skazańca
ateizmu…
Przez dłuższą chwilę wszyscy
siedzą w milczeniu.
Szlachcic
I: — (spoglądając po twarzach obecnych)
Dalsze
deliberowanie nic nie da. Jak powiadają, na frasunek najlepszy jest trunek.
Waszmościowie! Niedaleko stąd do dóbr mojego zięcia...
(wstając) Zapraszam tam was wszystkich, zapraszam
was na ucztę! I tak się tam wybierałem, bo dawno nie odwiedzałem mojej córki...
Szlachcic
II: — (wstaje) Przednia to myśl i hojny gest Waszmości! Chętnie tam pojedziemy!
Zgoda?
Szlachcic
III: — (wstając)
Zgoda! (spogląda pytająco na
Pocieja)
Pociej: — (wstaje z ociąganiem)
Zgoda! I tak przecież nie odmienimy losu… Idziemy!
Wszyscy po koleiwychodzą.
SCENA PIĄTA
Gabinet biskupa Witwickiego.
Biskup siedzi przy stoliku, rozparty
wygodnie na fotelu. Przed sobą ma plik papierów, pióro i kałamarz.
Biskup
Witwicki: — (sam do siebie, ziewając ze zmęczenia)
Znużyło mnie to pisanie… Tyle listów już dziś wysłałem… Ale warto było,
warto! Wielki to dzień dla sprawy Bożej, dzień kaźni niegodnego bluźniercy,
ateusza Łyszczyńskiego! Trzydziesty dzień marca Roku Pańskiego tysiąc sześćset
osiemdziesiątegodziewiątego! Ten wspaniały stos, który dziś zapłonął
na rynku Starego Miasta w Warszawie, będzie przestrogą, by nikt nie ważył się
podążać drogą Łyszczyńskiego! (ziewa) Muszę ze szczegółami opisać tę egzekucję,
by dowiedziano się o niej w całej Europie. Zostały mi jeszcze do napisania listy
do kilku kardynałów… (kładzie przed sobą nową kartkę, sięga po pióro,
zanurza je w kałamarzu. pisze starannie, w milczeniu)
W górze niespodziewanie rozlega
się grzmot. Biskup Witwicki rozgląda się, zaniepokojony. Patrzy z lękiem ku
górze. Ze strachem odkłada pióro, gdy z góry dobiega go potężny, tubalny głos.
Łyszczyński: — (mówi głośno i stanowczo, a jego słowom
towarzyszy brzęk łańcuchów)Uczcie się prawdy od kamieni, bo
ludzie, nawet jeśli wiedzą, co jestprawdą, to i tak powiedzą, że to właśnie
jest kłamstwem! Zaprawdę, powiadam wam, Polacy! To tylko uczynić możecie! Uczcie
się prawdy od kamieni! Od kamieni!!!
Biskup
Witwicki: — (spogląda ku górze, jakby widział
tam jakieś zjawy) A cóż to za zjawa? Skąd to się tam wzięło!
Przecież to Łyszczyński!!! A miałem już nadzieję, że go nigdy więcej nie zobaczę!
Zgiń, przepadnij, maro nieczysta! Przecież jesteś już tylko prochem! (żegna
się zamaszyście, a potem oddycha głęboko) A może to mi się tylko zdawało… Może to tylko złudzenie? Jestem ostatnio przemęczony...
(uspokaja się i powraca do pisania. Po napisaniu kilku słów ponownie
zamiera w bezruchu, bo z góry raz jeszcze rozlega się głos)
Giordano Bruno: — (mówi wyraźnie, ale z włoskim akcentem)
Kto chce w prawidłowy sposób rozumować,powinien odzwyczaić się od przyjmowania
czegokolwiek na wiarę…
Biskup
Witwicki: — (odkłada pióro i z obawą patrzy ku
górze)
To
niemożliwe! Przecież to ten bezbożnik, Giordano Bruno! Widziałem go kiedyś na
włoskiej rycinie! Jak to jest możliwe, żeby ateiści pojawiali się jako zjawy...
Kto im na to pozwolił… (po chwili milczenia, sam do siebie, uspokajającym
tonem) Trzeba
się uspokoić, przecież Bóg jest wszechmocny i nie zostawi w potrzebie mnie,
swego pokornego sługi… Powróćmy lepiej do pisania listów… Podzielmy się z braćmi w Chrystusie radosną nowiną o śmierci bezbożnika Łyszczyńskiego...
(drżącą ręką sięga po pióro. zanurza je w atramencie i zaczyna pisać.
dyktuje sobie na głos) ...Chciałbym poinformować księdza kardynała, że wyrok został
wreszcie wykonany i ogień stosu pochłonął ciało ateusza Łyszczyńskiego…
1 2 3 Dalej..
« Jednoaktówki (L.B.) (Publikacja: 02-08-2002 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Lech BrywczyńskiUr. 1959. Studiował chemię i historię; pracował w wielu zawodach, m.in. jako tłumacz, wydawca, dziennikarz lokalnej prasy, animator życia kulturalnego; dramatopisarz (dramaty publikowane m.in. w: czasopiśmie Res Humana, szczecińskich Pograniczach, w gdańskim Autografie, w elbląskim Tyglu, w magazynie Lewą Nogą, i in.); w 2002 r. ukazała się jego książka Dramaty Jednoaktowe (sponsorowana przez Urząd Miejski w Elblągu). Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 13 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Lewica a wiara rodzima, czyli... POGANIE DO AFRYKI! | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1666 |
|