Kultura » Historia
Wineta, Wolin, Polska - morskie kulisy historyczne [2] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Jesteśmy społeczeństwem z niezwykle silnie tępionymi naukami humanistycznymi, więc pojęcia legendy i mitu zlały się znaczeniowo w jednej karykaturalnej
foremce wymysłu. W istocie jednak są to specyficzne środki językowe, których nie da się jednoznacznie waloryzować. Mit to generalnie opowieść utkana z
fikcyjnych faktów, której celem jest krzewienie określonych wartości. Z kolei legendy to nawiązania do realnych faktów, które są przekształcane w formę
wyolbrzymioną i magiczną — są dzięki temu metodą obejścia danej polityki historycznej, jeśli skazuje ona na zapomnienie ważne lokalnie wydarzenia. Legenda
ma taką formę, że staje się skutecznym memem, który przez swą niezwykłość jest powielany przez lud. Dlatego można powiedzieć, że mit od legendy różni się
tym, że w tym ostatnim jest ziarno prawdy, a w tym pierwszym — ziarno dobra.
Zapisy kronikarskie o Winecie nie są ani mitem, ani legendą — co będę argumentował poniżej.
Relacja Adama z Bremy o Winecie
Tymczasem relacja Adama z Bremy o Winecie ma wszelkie znamiona prawdziwości.
Przede wszystkim nie sposób wyobrazić sobie, by niemiecki kronikarz był w stanie wymyślić państwo słowiańske tak niepodobne do łacińskich narracji o
poganach i zarazem tak znamienicie wpisujące się w rekonstrowaną pośrednio przemilczaną wczesną historię naszego kraju.
Adam z Bremy w Biskupiej Historii Kościoła w Hamburgu z ok. 1080 pisze:
"Za Lucicami… biegnie rzeka Odra, najobfitsza z rzek Słowiańszczyzny. W jej ujściu leży przesławne miasto Jumne (Wineta), nader uczęszczane przez
barbarzyńców i Greków. Ponieważ na chwałę tego miasta wypowiada się rzeczy wielkie i zaledwie godne wiary, chętnie dorzucę kilka słów godnych
opowiedzenia. Jest to rzeczywiście największe z miast, jakie są w Europie. Zamieszkują je Słowianie łącznie z innymi narodami, Grekami i barbarzyńcami;
także i sascy przybysze otrzymują prawo zamieszkania, byleby tylko przybywając tam nie występowali z oznakami swego chrześcijaństwa. Mieszkańcy bowiem
podlegają jeszcze błędom pogaństwa. Poza tym pod względem obyczajów i gościnności nie znajdzie się lud bardziej uczciwy i obcym przychylny. Owe miasto,
które stało się bogate dzięki towarom wszystkich północnych narodów, posiada wszelakie wygody i niezwykłości. Tu znajduje się garniec Wulkana, przez
mieszkańców nazywany ogniem greckim, o którym pisał Solinus." (XXII, 19)
Opis ten w sposób niezwykle harmonijny pasuje do ujęcia wczesnej historii naszego kraju w oparciu o analizę artefaktów kultury materialnej, które nie
pasują do narracji łacińskiej. opierając się na takim ujęciu przedstawiłem w swojej Zapomnianej historii Polski
obszerny zarys bizantyjsko-słowiańskich dziejów Polski, które pokazują też genezę słynnej polskiej tolerancji, która w ujęciu łacińskim wyłania się niczym
królik z kapelusza. Tolerancja wyznaniowa rozwijała się przynajmniej od Mieszka II jako świadoma strategia geopolityczna. Dzięki temu odrzucono w Polsce
przymusowe nawracanie, co zaowocowało zgodnym współżyciem w kraju bizantyjskich chrześcijan (Grecy), pogan oraz ich mieszanki: chrześcijan słowiańskich.
Wcześnie otworzyło to Polskę na wpływy wielokulturowe i szeroką wymianę handlową. Ten kształt kultury politycznej był efektem syntezy kultury lokalnej z
wysokorozwiniętą kulturą grecką. Dlatego Polska stała wówczas wyżej pod wieloma względami niż kraje obozu rzymskokatolickiego zwłaszcza ze strefy
germańskiej.
Okazuje się tymczasem, że ten obraz jest praktycznie identyczny z opisem potężnego ośrodka politycznego Słowian u ujścia Odry autorstwa niemieckiego
kronikarza. Tolerancja i gościnność to częste cechy przypisywane mieszkańcom naszych ziem.
Czyż niemiecki kronikarz mógłby wymyślić w XI w. latarnię morską w słowiańskiej Polsce, choć na Zachodzie wyszły z użycia po upadku cesarstwa rzymskiego i
pojawiają się dopiero w XIII w. Irlandii?
Przy tej latarni warto się zatrzymać, gdyż jest to najbardziej frapująca część tego niezwykłego opisu. Większość historyków przyjmuje, że garnek Wulkana,
który mieszkańcy nazywali ogniem greckim (Ibi est Olla Vulcani, quod incolae Graecum ignem vocant) — to latarnia. Ja sądzę, że co najmniej równie
prawdopodobna jest interpretacja upatrująca w tym machiny obronnej ciskającej wobec ewentualnych najeźdźców tzw. ogniem greckim (które zwano właśnie garnkami). Była to nieznana do dziś
co do składu substancja używana przez Bizantyjczyków do walk morskich (ulegała ona zapaleniu w kontakcie z wodą). Zdumiewające jest to, że Bizantyjczycy
tak skrupulatnie potrafili strzec swoich tajemnic, że pomimo upadku ich cesarstwa do dziś nie wiadomo, co tworzyło ich superbroń — ogień grecki. Obecność
tej technologii na Winecie dobrze korespondowałoby z wyjątkowym statusem najbardziej na północ wysuniętego centrum handlowego bizantyjskiej strefy wpływu.
Użycie ognia greckiego (bizantyńskiego) według manuskryptu bizantyńskiego z XIV wieku
Ujście Odry — epicentrum gospodarcze Bałtyku
Uderzające zbieżności kulturowe wobec ówczesnej Polski sugerują, że Wineta może być wcześniejszym etapem zatartych dziejów Słowiańszczyzny, który jawi się
nader sensowny geopolitycznie. Przede wszystkim ujście Odry do Bałtyku nieopodal jego wyjścia na Morze Północne to idealne miejsce do powstania
największego bałtyckiego ośrodka handlu. Jest to optymalny punkt wielkiego handlu morskiego połączonego szlakiem wodnym ze Śląskiem czyli najbogatszym i
najróżnorodniejszym europejskim zagłębiem surowcowym. Naturalne atuty czynią Zalew Szczeciński najlepszym kandydatem do handlowego epicentrum. A imię jego 44 — tyle bowiem znajduje się tam wysp.
Dziwne byłoby, gdyby nie wyłonił się w tym miejscu dominujący ośrodek. Generalnie dynamika przemian geopolitycznych jest najmocniej determinowana warunkami
naturalnymi. Takie dzieje Europy Północnej sugerują też analogie z południa.
Bałtyk jest tym dla Północy co Morze Śródziemne dla Południa kontynentu. Apogeum potęgi śródziemnomorskiej kojarzy nam się z Rzymem. Rzym był natomiast
jedynie najobszerniejszą terytorialnie potęgą. Najbardziej kulturotwórczą potęgą była wyspiarska Grecja. Najdłuższą potęgą był natomiast fenicki Tyr,
położony na niewielkiej wysepce przybrzeżnej. Przez wieki była to największa potęga handlowa świata, którą największe ówczesne potęgi kontynentalne
oblegały latami. Tyr pokonany został dopiero przez Aleksandra słusznie nazwanego Wielkim. Choć jego motywy były całkiem niewielkie — zniszczyć największą
grecką konkurencję handlową.
Wydaje się nader prawdopodobne, że morze śródziemne Północy powinno wyłonić analogiczną potęgę handlową. Tym bardziej, jeśli pojawiła się tutaj strefa
wpływu kultury greckiej.
Co ciekawe wedle legend kaszubskich, osadę Hel mieli założyć Fenicjanie. W 1219 Hel pojawia się jako wyspa.
Nie wiemy dziś, gdzie podziała się wspaniała Wineta Adama z Bremy. Zatopienie przybrzeżnej wysepki bałtyckiej jest całkowicie realistycze. Linia brzegowa
Bałtyku stale się zmienia. Jakiś czas temu odnaleziono w okolicach Pucka zatopiony port i stocznię z VI w. Profesor Leszek Starkel z Polskiej Akademii Nauk
prognozuje, że jeszcze za życia obecnego pokolenia Półwysep Helski stanie się archipelagiem wysp. Jak onegdaj.
Wineta a Polska
Obecna przyspieszona degradacja linii brzegowej jest opisywana zazwyczaj jako wydarzenie zupełnie wyjątkowe związane z globalnym ociepleniem. W ostocie są
to zjawiska cykliczne, w ramach których pojawiają się także fale przyspieszonej erozji wybrzeża. Jest prawdopodobne, że to właśnie taka fala doprowadziła
do „narodzin państwa polskiego", które mogło być po prostu zagładą nadmorskiego ośrodka politycznego oraz przesunięciem punktu ciężkości ku ośrodkowi
centralnej części kraju.
Badania archeologiczne na terenie Wolina w latach 1999-2003 (Pracownia Archeologiczna IA E PAN w Wolinie, Władysław Filipowiak) wykazały, że w pierwszej połowie X w. nastąpiło tam szybkie podniesienie poziomu wód
zasolonych — o ok. 0,5 m. Podtopiło to znaczne obszary i wyhamowało ekspansję Wolina. Po tysiącu lat dokładnie takim samym podniesieniem poziomu Bałtyku
straszy się jako zagrożeniem wynikającym z globalnego ocieplenia. Woda wedrze się głębiej w nadbrzeże, niszcząc sporą jego część. Hel jak przed wiekami
znów zamieni się w archipelag.
To mogłoby tłumaczyć jeśli nie zatopienie szeregu ważnych ośrodków polityczno gospodarczych ulokowanych nad samym morzem, to przynajmniej ich przeoranie i
wyniszczenie, w szybkim tempie mogło to sparaliżować ważne ośrodki portowe i konieczność wielkiej przebudowy nadmorskiej infrastruktury. Osłabienie
ośrodków nadmorskich, dało przewagę tym położonym w głębi lądu.
Zagadkowe pozostaje podobieństwo kulturowe Winety i dawnej Polski. Najbardziej sensownym wyjaśnieniem tej zagadki wydaje się wniknięcie jej mieszkańców w
sąsiednie ziemie słowiańskie. Zanik wyspy musiał być procesem, w czasie którgo coraz więcej jej mieszkańców osiedlało się na twardym lądzie. Jest całkiem
prawdopodobne, że w tym najbardziej schyłkowym jej okresie, ginącą wyspę zasiedlili Wikingowie (Jomsborg — tajemnicza osada Wikingów u ujścia Odry, która
pojawia się w sagach XII i XIII w.). Było to co najwyżej zajęcie podupadłej już osady, która w końcu całkowicie znalazła się pod wodą. Nieprawdopodobny
jest upadek Winety na skutek złupienia przez Wikingów. Gdyby Wikingowie podbili największe miasto europejskie na Bałtyku to byłoby to głośne w całej
Europie. Historia Tyru pokazała, że podbój wyspiarskiej potęgi handlowej, która tkwi na małej wyspie jak superforteca wymagało nie tyle waleczności, lecz
potęgi wyżej rozwiniętej. Praktycznie wszystkie mocarstwa, które siłowały się z Tyrem były awngardą cywilizacyjną. W basenie Morza Bałtyckiego Wineta miała
technikę znacznie wyżej rozwiniętą niż państwa nadbrzeżne. Militarnie więc był to biznes zabezpieczony.
Dlaczego Wineta została „zapomniana"
Wymazanie Winety z pamięci jest zupełnie zrozumiałe. To samo dotyczyło sporej części naszej wczesnej historii słowiańskiej. O ile jednak zniknęła ona z
kronik, o tyle rozliczne zabytki greckiego chrześcijaństwa pozostały jako niemy świadek historii. Jeśli jednak wyspę pochłonął Bałtyk to Winecie pozostały
już tylko legendy.
1 2 3 4 5 6 Dalej..
« Historia (Publikacja: 15-06-2015 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9860 |