"Mieszko objąwszy księstwo zaczął dawać dowody zdolności umysłu i sił cielesnych i coraz częściej napastować ludy (sąsiednie) dookoła. Dotychczas jednak w takich pogrążony był błędach pogaństwa, że wedle swego zwyczaju siedmiu żon zażywał. W końcu zażądał w małżeństwo jednej bardzo dobrej chrześcijanki z Czech, imieniem Dobrawa. Lecz ona odmówiła poślubienia go, jeśli nie zarzuci owego zdrożnego obyczaju i nie przyrzeknie zostać chrześcijaninem. Gdy zaś on (na to) przystał, że porzuci ów zwyczaj pogański i przyjmie sakramenta wiary chrześcijańskiej, pani owa przybyła do Polski z wielkim orszakiem (dostojników) świeckich i duchownych, ale nie pierwej podzieliła z nim łoże małżeńskie, aż powoli, a pilnie zaznajamiając się z obyczajem chrześcijańskim i prawami kościelnymi, wyrzekł się błędów pogaństwa i przeszedł na łono matki-Kościoła." * Chrzest Chlodwiga w roku ok. 508 był bezsprzecznie aktem politycznym, który
wzmocnił rangę Franków na nowo zdobytych terenach, twierdzi autor pracy „Wczesne chrześcijaństwo"
Jan Wierusz Kowalski. Wojowniczy władca Franków podporządkował już sobie wiele sąsiednich plemion, a po chrzcie zyskał poparcie Kościoła w wojnie przeciw Wizygotom, a że ich wódz Alaryk był
arianinem nadano jej hasło krucjaty. Typowe. (Alaryka pokonano pod Poitiers.)< Na Zachodzie Europy politykę osiągania celów politycznych pod płaszczykiem
religii kontynuował Karol zwany wiadomo czemu Wielkim. "Aby zmusić Sasów, których ziemie
pragnął zagarnąć, do przyjęcia chrześcijaństwa, użył mocnych argumentów: masakry i zniszczenia,
chrzty dokonywane na siłę (...), prawodawstwo karzące śmiercią wszelki wrogi akt wymierzony w kościoły, duchowieństwo czy chrześcijaństwo. Nawrócenie traktowano zatem jako duchową
konsekwencje fizycznego podboju. Uznanie przez pogan siły chrześcijańskiej armii szło w parze z ich przystąpieniem do religii chrześcijańskiej" Jak wcześniej mariaż z cesarstwem Rzymskim, tak teraz pojawia się mariaż z wysuwającą się na pierwszy plan siłą Franków. Wydaje się to tak ważne także dla polskich
dziejów, że zacytujemy list Karola Wielkiego do papieża Leona III: Oto kwintesencja celów ideologii chrześcijańsko-cesarskiej ! Taki styl widzenia świata, rządzenia nim i takie też sposoby realizacji tego stylu i tych celów zobaczą również ziemie polskie. A jak już widzieliśmy wyżej nasi „pisarze" jak Skarga niemal słowo w słowo powtórzą te tezy. Oto tradycja. Historiografia polska, szczególnie ta pozostająca w zgodzie z taką wizją
dziejów Polski, jaką promuje Kościół, chętnie przedstawia początki naszych dziejów tak, jakby
przed Mieszkiem, a szczególnie przed aktem, jakiego dokonał, tj. przyjęciem chrztu, na ziemiach
tych była po prostu pustynia. [ 1 ]
"Było to również w pełnej zgodzie z podręcznikową zbitką pojęciową, iż historia Polski
zaczęła się w roku 966 od chrztu Mieszka. A co było wcześniej ? Jakaś nieokreśloność,
którą wprawił w polskie dzieje już pierwszy historyk, Gall Anonim, pisząc te jakże ważkie
słowa: „Lecz dajmy pokój rozpamiętywaniu dziejów ludzi, których wspomnienie zaginęło w niepamięci wieków i których skaziły błędy bałwochwalstwa (...)". Oczywiste jest,
że Kościołowi bardzo pomocna była wizja Polski "stworzonej przez Kościół" -
takiej, która od początku jest chrześcijańska, która nie zaznała wcześniejszych, rdzennych a więc „pogańskich" alternatyw kulturowych, i dosłownie wszystko zawdzięcza
ideom przybyłym z Rzymu albo za jego pośrednictwem"
Cóż, pewnie to niewygodne, ale archeologia dostarcza coraz to nowych świadectw, że na obszarze Polski nie tylko rozkwitały ośrodki kulturowe, ale i powstawały organizmy, które może nie do końca można by nazwać „państwowymi", to jednak potężne i jednoczące wiele plemion. Nie miejsce tu na omówienie roli Celtów, Hunów, Gotów, i oczywiście naszych słowiańskich przodów, podobnie też nie możemy poświęcić uwagi kulturze łużyckiej, która jest niewątpliwie niezmiernie istotnym czynnikiem dziejów, ale o protopaństwie Wiślan, kilka słów powiedzieć musimy, gdyż łączy się ta sprawa z głównym tokiem naszych rozważań. O państwie i księciu Wiślan, który był „siln wielmi" mówi się zarówno w pismach tzw. Geografa bawarskiego, i "Żywocie św. Metodego" ale nawet w notach króla angielskiego Alfreda, co oznacza, że państwo to cieszyło się jako takim rozgłosem. Ale skupmy się teraz na przekazie zawartym w "Żywocie...". Jest tam takie mianowicie zdanie: "posławszy do niego (księcia Wiślicy) Metody kazał mu powiedzieć: Dobrze by było synu, abyś się dał ochrzcić dobrowolnie na swojej ziemi, bo inaczej w niewolę wzięty i zmuszony przyjąć chrzest na ziemi cudzej". To się nazywa zachęta, nieprawdaż...? Podobna trochę do tej, kierowanej do Saksonów (czyli Sasów). Tradycja Karola Wielkiego. Książę "urągał chrześcijaństwu", tu: pewnie chodziło o władcę państwa wielkomorawskiego Świętopełka, który wreszcie pokonał go, i książę zmuszony został jednak przyjąć chrzest w niewoli. W Wiślicy odnaleziono resztki chrzcielnicy, która może świadczyć, że przyjęto wtedy religię w obrządku słowiańskim (ok. 880 r.). Jeśli byłby to wynik akcji misyjnej Metodego (a raczej jego uczniów) to trzeba wiedzieć, że obrządek słowiański nie łączył się w tym czasie wcale z problemem „schizmatyckim"; działalność Cyryla i Metodego cieszyła się przecież błogosławieństwem papieża (do czasu). Po prostu — znowu polityka ! Kler niemiecki krzywo patrzył na działalność Metodego i Cyryla, nie ustawał w oskarżeniach ich o herezję, a pech chciał, że Kościół Wschodni w tym właśnie czasie pragnął pod wodzą Focjusza zerwać związki z Zachodnim, co jeszcze bardziej zagęściło atmosferę. Obaj „apostołowie" obrządku słowiańskiego musieli tłumaczyć się w Rzymie, papież jednak zezwolił na kontynuowanie działalności. Dopiero klęska Rościsława, przywódcy państwa wielkomorawskiego, na terenie którego działał Metody, w wojnie z Ludwikiem Niemieckim (869), przekreśliła szansę na równouprawnienie obu form obrządków. Pokonany władca został po chrześcijańsku uwięziony i oślepiony, podobnie brutalnie zresztą traktowano Metodego, którego dopiero osobista interwencja papieża uwolniła od tortur, jakim poddawali go katoliccy zwycięzcy. Ale cóż, Niemcy dopięli swego, osiągnęli monopol, bo choć papież Jan VIII specjalną bullą zezwolił na odprawianie liturgii w obrządku słowiańskim, to jego następca Stefan VI potępił ją, a jej zwolenników uznał za heretyków. Jeśli faktycznie Polska ma przeszłość chrześcijańską daleko głębszą niż od roku 966, to nie zmienia faktu, że chrzest szedł od strony tak czy owak — jeszcze — prawomyślnej. Gall wspomina coś o dwóch metropoliach (czyżby jedna była w obrządku słowiańskim ?). On też w taki sposób wyrażał się w pieśni żałobnej na okoliczność śmierci Chrobrego: "Wszyscy ze mną czcijcie pogrzeb męża tej zacności: (...) Czy kto rodem jest z słowiańskiej, czy łacińskiej włości". Śmierć Chrobrego to rok 1025 — czyżby jeszcze wtedy utrzymywały się w Polsce oba obrządki? Niewykluczone, że sam Kraków ma przeszłość cerkiewno-słowiańską. Z rejestru imion biskupich wynika bowiem, że biskupa Pappona mianowanego po zjeździe gnieźnieńskim na biskupstwo krakowskie poprzedzają dwaj zupełnie nie znani biskupi: Prochor i Prokulf. Część uczonych uważa, że oni właśnie byli wcześniejszymi od łacińskich biskupami obrządku słowiańskiego! Z kolei badania archeologiczne prowadzone na Ostrowie Lednickim dostarczają interesującego materiału (patrz: Janusza Roszko „Kolebka Siemowita"), który świadczy o obecności obrzędowości w wydaniu słowiańskim (znaleziono np. krzyże „greckie"). A przecież Ostrów był swoistą „wyspą Piastów", jedną ze stolic ! Jeśli Dąbrówka i sam Mieszko sympatyzowali z obrządkiem słowiańskim, to mielibyśmy odpowiedź na pytanie dlaczego to nasz pierwszy chrześcijański władca nie został ogłoszony świętym, tak jak było w zwyczaju i jak zostali ogłoszeni pierwsi chrześcijańscy władcy Węgier czy Czech. I dlaczego syn Mieszka Bolesław Chrobry nie starał się wcale o przyozdobienie skroni ojca aureolą ? A może zmieniła się koniunktura, obrządek słowiański zwalczany przez duchowieństwo niemieckie tracił łaski Rzymu, zaś Chrobry wychowany na cesarskim dworze Ottonów był wiernym zausznikiem rzymskiego katolicyzmu w wersji „niemieckiej". Świętym został Wojciech, a nie Mieszko, zaś Kościół w Polsce przeorganizowano, po schizmie wschodniej (1054 r.) zacierając wszelkie ślady obecności nieprawomyślnego już obrządku. Polscy władcy nie chcieli też zapewne nieuniknionych tarć między duchownymi obu obrządków. Wybrali podporządkowanie Rzymowi i cesarzowi Zachodu. A niejasna sprawa buntu Masława ? Powiada się w kronikach, że stanął on na czele pogańskiego buntu, przeciw powracającemu do kraju Kazimierzowi Odnowicielowi, zwanego też nie bez kozery Mnichem. Kazimierz zatrzymał się w Krakowie w roku 1039, po najeździe Brzetysława, który jak wiadomo wywiózł szczątki św. Wojciecha i zrujnował kraj, i nie od razu zdecydował się na zduszenie buntu mającego swe centrum w Płocku. Pogański bunt ? Gall wspomina coś o tym, że Kazimierz wyprawił się przeciw "falsi christicolae", a nie poganom. Są uczeni, którzy w Masławie widzą... Piastowicza, nikt inny w tamtych czasach nie poważyłby się bowiem na taki przewrót i nie zgromadził tylu zwolenników (prof. Adamus). Może nawet Masław był synem tajemniczej dziewczyny, z którą związał się Mieszko II ? Kroniki wymazywały imiona kłopotliwych książąt (por. Bolesław zwany Zapomnianym), ale dziś nauka przywraca im życie. Kroniki także zniekształcały prawdę, z różnych zresztą przyczyn. Przypisy: [ 1 ] Jakąś namiastkę Polski przedchrześcijańskiej, dał Łysiak
swą quasi-mitologią "Poczet Królów Bałwochwalców" | |
Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,57) (Ostatnia zmiana: 08-11-2003) |