W Indiach urzędowym jest kalendarz gregoriański, wprowadzony przez papieża Grzegorza XIII. Akceptują go elity dużych miast - New Delhi, Bombaj, Kalkuta, itd. Prowincjonalna jednak ludność obchodzi kiedy indziej swój Nowy Rok, zazwyczaj z początkiem prac polowych i początkiem wegetacji roślin. W regionie starożytnego miasta Mathura nazywa się Holi. Patronuje mu bóg Kriszna - bardzo jurny mężczyzna (miał podobno 16108 żon, z których każda urodziła mu 10 synów i córek... jakby tego mu było mało, dodatkowo "zaspokajał" 10000 kochanek). W trakcie związanych z tym świętem uroczystości, kultywowany jest zwyczaj wzajemnego polewania się wodą i obsypywania czerwonym proszkiem... a więc w gorszym wydaniu nasz śmigus-dyngus, na który raczej nie należy przychodzić w wyszukanym jasnym stroju. Na zakończenie na wsiach rozpalane są ogniska, przy których uczestnicy pieką placki z poli (konglomeratu mąki z różnych zbóż) i śpiewają rozpustne (wulgarne) piosenki. Te ostatnie mają sprowadzić dobre plony i chronić je przed zarazą... gdyby tak było, to u nas w Polsce ciągle spadałyby z nieba wyszukane dobra i nie byłoby koronawirusa.
Do tekstu.. |