Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty:
Dodaj swój komentarz… Jan Iwanik - O jednego boga dalej Jedna z nieuswiadomionych konsekwencji chrzescijanskiej indoktrynacji, o ktorych Jacku wspominasz, jest anty-intelektualny 'system etyczny' altruizmu. Wynika on bezposrednio z polecenia 'jestes strozem swego brata' i poza tym biblijnym nakazem nie widze dla niego innego uzasadnienia. Przykro jest widziec racjonalistow nieracjonalnie przekazujacych tego wirusa swoim dzieciom. Chce mi sie prosic ich: zainteresujcie sie tematem! Nie gnebcie swoich dzieci!
Wiele osob poklada nadzieje na rozwiazanie takich problemow w panstwie. Jednak historycznie to panstwo wlasnie problemy stworzylo umacniajac spoleczne zabobony. OK, moze i w jakichs tam sprawach mozna przemoc panstwowa wykorzystac mniej zle, ale mam wrazenie, ze wiele osobob nie widzi szerszego obrazu. Czyli indoktrynacji nie tylko religijnej, ale takze spolecznej, uczacej, ze dobre jest to, co sluzy spoleczenstwu lub panstwu.
Tu jest fajna przestroga, jak nie zabic rozumu swojego dziecka:
media.freedomai(*)ow_to_control_a_human_soul.mp3 Reklama
Anna Salman - @mieczysławski 1 na 1 Tak, pewnie można ciekawie opowiadać prawdziwe historie. Nie każdy jednak taką umiejętność posiada, stąd korzysta się ze sprawdzonych wzorów. Bajki, legendy itd. miały zawsze bardzo istotny udział w wychowaniu - promowały pozytywne zachowania. Św. Mikołaj nie pasuje do tego schematu, jako rozdawca prezentów raz w roku, ale też nie szkodzi tak bardzo, jak twierdzenie, że gdy bocian zakłada gniazdo na dachu domu, to przynosi szczęście - lepiej, jakby je założył na stodole albo pobliskim drzewie, bo one wybierają miejsca nad ciekami wodnymi, ponoć szkodliwymi dla ludzi. Ale po stuleciach oddziaływania przesądu okazało się, że ma on wymiar ekologiczny - bocian jest w Polsce nieomalże świętym ptakiem, nikt go nie skrzywdzi, a przy okazji jest jedną z naszych głównych atrakcji turystycznych. Św. Mikołaj nie koliduje z edukacją seksualną (już bardziej wyżej wspomniany bocian) - można mówić i o niej, ale też w sposób dostosowany do wieku. Prawda bywa nie tylko bolesna, ale czasem niemożliwa do przekazania. Inaczej nie obowiązywałyby tzw. konwenanse. Są rzeczy, o których się nie mówi, żeby komuś nie zrobić przykrości. Ludzie różnią się między sobą m.in. wrażliwością, stąd "szczerość za wszelką cenę"? Zależy kto ją płaci.
Jacek Tabisz - @Oskar Trzmiel 1 na 1 Dziękuję serdecznie za linka i komentarz! Choć nie wszyscy mnie tu skrytykowali za tak radykalny (przynajmniej z pozoru) temat, to jednak czułem się dziwnie pisząc takie rzeczy, które jednak szczerze uważam - nie, żeby istniało jakieś łatwe rozwiązanie, ale z pewnością nad zagadnieniem prawa jednostki czy rodu warto się poważnie zadumać. No i - jak raz jeszcze wspomnę - mamy na przykład powszechny obowiązek edukacji - w tym względzie państwo wkracza w rodziny, bowiem niedopuszczenie młodego członka przez ród do edukacji jest powszechnie uznane za szkodliwe.
Kaja Bryx - edukacja 3 na 3 Jacku, zgadzam się z Twoimi obserwacjami. Oczywiście coś takiego, jak odbieranie rodzicom dzieci itp. nie wchodzi w grę - abstrahując nawet od kwestii, które sam pod koniec zauważyłeś, jest to po prostu niewykonalne. Nie popieram jednak optymizmu Peruna - nic wg mnie nie wskazuje na to, by sytuacja rzeczywiście zmieniała się na lepsze, ponieważ nie było jak na razie żadnego realnego przełomu, szczególnie w kwestii dzieci. Pytanie, czy państwo mogłoby zrobić coś, by nawet bez ingerowania w obręb rodziny mieć mimo wszystko jakiś wpływ na to, czy rodzice indoktrynują swoje dzieci. Myślę, że kluczem tutaj byłaby przede wszystkim dobra laicka edukacja w szkołach podstawowych i średnich.
mieczysławski - Anna Salman 5 na 5 Dziecko też ma prawo do poznawania prawdy, nawet jeżeli są to rzeczy smutne i przerażające. Umysł dziecka posiada dużą ciekawość otaczającego świata i ślepo wierzy w to co powiedzą rodzice. Jest cecha marzycielstwo, fantazja, ale należy rozgraniczyć co jest prawdziwe, a co wymyślone. Dzieciństwo bez bajek? Tak, można ciekawie opowiadać o otaczającym świecie. Świety Mikołaj to oszustwo, wcześnie zauważyłem, że to przebrany sąsiad. Ogólnie mam żal do rodziców, że nie mieli odwagi mówić o problemach dojrzewania, a seksualność to zbiór bajek, miałem odczucie, że próbują sztucznie przedłużać moje dzieciństwo. Każde odkryte oszustwo powoduje gniew, smutek, czasem jest to trauma. Prawda bywa bolesna, ale wiekszość woli prawdę. Moralność chrześcijańska jest zakłamana, bo dopuszcza kłamstwo w imię "wyższego dobra". Każde kłamstwo powoduje destrukcję ludzkich więźi, utratę zaufania, wiary. Prawdziwą przyjaźń i szacunek można zbudować wyłącznie na prawdzie.
Oskar Trzmiel - Kto będzie naszą Margareth Knight? 4 na 4 Panie Jacku, jeśli Pan przeczyta ten odległy i nikogo już nie interesujący komentarz, proszę koniecznie kliknąć w link!
I dziękuję za ciekawą i cenną obserwację, że demokrację, która nie broni praw człowieka w ludzkich domach, można nazwać demokracją rodową. Porównanie Kowalskiego do Abdula jest wyraziste, ale mogłoby co po niektórym katolikom dać do myślenia.
Na stronach British Humanist Association znalazłem swego czasu dwa piękne i poruszające eseje angielskiej psycholożki, Margareth Knight, o bezreligijnym wychowaniu dzieci.
To ona, w 1955 roku, 10 lat po końcu piekła wojny,pierwsza odważnie i bardzo taktownie, publicznie poruszyła w Anglii temat szkodliwości wychowania religijnego. W dwóch audycjach w BBC wyraźnie, jak psycholog i pedagog, powiedziała to, o czym wielu z nas myśli. Tu jest link do zapisu jej audycji:
www.humanism.or(*)knight-morals-without-religion Minęło już 56 lat od tego czasu. Ile lat musi jeszcze minąć w Polsce, by w Polskim Radiu ktoś z nas mógł wygłosić taką audycję? Czy musimy dobić do 100?
Anna Salman - bask Dziękuję za informację. Tylu świętych wówczas wypadło z panteonu - byłam przekonana, że on też. Nie zmienia to jednak faktu, że jako dostarczyciel prezentów świątecznych ma staż dość krótki i tylko w niektórych krajach. W prawosławiu jest chyba patronem czegoś innego(poważniejszego).
Jacek Tabisz - @don vito 1 na 1 Już samo stwierdzenie, że indoktrynacja religijna nieletnich jest szkodliwa mogłoby pomóc. - to napisałem, do tego się odniosłeś.
don vito - wyjaśnienia autora tylko 3 na 3 utwierdzają mnie w przekonaniu, że państwo nie ma prawa ingerować w życie rodzinne w aspekcie religijnego prania mózgu dzieciom przez rodziców. Zbyt potwornie szerokie pole do nadużyć z jednej strony, a do nieograniczonych metod obrony z drugiej. Trzeba jeszcze mieć świadków, rozbudować więzienia i domy dziecka itp. A najgorsze: dawać powód do oporu, do konsolidacji wokół rzekomych świętości, produkowac męczenników. Przywołany argument przemocy seksualnej nietrafiony. Nie przesadzajmy, jednak jest różnica, zwłaszcza na etapie udowodnienia winy. Powtarzam, nie wyobrażam sobie penalizowania durnych, owszem, opowieści o jezusku. A co w takim razie z new age? Z kultami Gai, z tańcami w Stonehenge, puszczaniem wianków w Noc Kupały, seansami spirytystycznymi? Opowiadanie dziecku o mitologii Greków i Rzymian to już indoktrynacja czy jeszcze wykłady z religioznawstwa? Jaki biegły to rozsądzi? Płócienna, "słowiańska" suknia i wianek z mleczy na głowie to powód, żeby przejechac się "na dołek" czy nie? Nie chciałbym dożyć czasów, w których religie będą zwalczane w taki sposób.
bask - Św. Mikołaj - Anna Salman 2 na 2 Zgadzając się z Panią co do wątku merytorycznego, zwracam Pani uwagę, iż Św. Mikołaj, biskup Miry , a więc ów Św Mikołaj od prezentów grudniowych, jest nadal świętym kościoła katolickiego i - nota bene - prawosławnego. Na fali Vaticanum II zweryfikowano wielu świętych ale tego Św. Mikołaja akurat nie.
Autor:
bask Dodano:
10-10-2011 Anna Salman - neurosurgery 0 na 4 Wytrzymaj, proszę. Dziecko musi trochę "pomieszkać" w bajkowym świecie wyobraźni. Mnie siostra "uświadomiła" w kwestii Mikołaja w nieco późniejszym wieku. Ryczałam przez prawie godzinę, a rodzice zrobili jej awanturę i mieli rację - okaleczyła mi dzieciństwo. Przecież ten pan, to jak krasnoludki, elfy, dobre wróżki itp. - on też nigdy nie istniał, został dorobiony przez krk stosunkowo niedawno, a następnie "negatywnie zweryfikowany" w latach 60-tych ub.w., gdy oczyszczano mitologię katolicką z nieistniejących świętych. Zostawmy dzieciom bajki, w oderwaniu od głównego przedmiotu religii, a przede wszystkim kształtowania niewolniczej mentalności przez krk, nie są groźne.
Jacek Tabisz - @neosurgery 5 na 5 Jako starszy brat możesz i powinieneś bronić młodszego!! W wielu kulturach starszy brat jest jedną z najważniejszych figur w życiu człowieka!
Fizyk - oświata 3 na 5 Nie ma potrzeby ograniczania praw rodziców. Wystarczy zastąpić obecne lekcje religii, które de facto są katechizmem kościoła rzymsko-katolickiego, lekcjami religioznawstwa i zakazać ich prowadzenia przez kler.
Autor:
Fizyk Dodano:
10-10-2011 Jerzy Gralak - poczekać 1 na 1 W tym problem, że nie jesteśmy w stanie określić granicy naszej ingerencji w prawo rodowe. A może po prostu poczekać, aż czarna (inne kolory też) mafia odejdzie w niebyt? Wtedy indoktrynacja również się skończy. Można też jej w tym trochę pomóc na poziomie lokalnym - przez rozmowy z ludźmi, pisanie artykułów... I jeszcze jeden warunek: nie może pojawić się w to miejsce inna mafia!
i.o. 1 na 1 Indoktrynacja nie musi mieć postaci nachalnych nakazów, zakazów i kazań. A tylko czegoś takiego można by ewentualnie zakazać ustawowo. Większość wartości jakie człowiek wynosi z domu, nabywa się przy okazji, nieświadomie. Zawsze ktoś rzuci jakąś uwagę, skomentuje bieżące wydarzenie, wyrazi opinię na temat obejrzanego programu w TV albo przeczytanej książki, ustosunkuje się do tego co sąsiad powiedział albo zrobił, itp. Przed wyborami dzieci są świadkami rozmów i dowiadują się dlaczego rodzicom jedna partia się podoba a inna nie. Do tego jeszcze dochodzą zwyczaje rodziców, dziadków i dalszej rodziny. Trudno zmusic kogoś żeby w tajemnicy przed dzieckiem chodził do kościoła czy modlił się. Żeby ukrywał jakie książki czyta czy jakiego radia słucha. Nie zapalał zniczy na grobach. I jeszcze do tego święta dochodzą. Samo ubieranie choinki, śpiewanie kolęd czy łamanie się opłatkiem można nazwać indoktrynacją.
Autor:
i.o. Dodano:
10-10-2011 "obudzone demony" - Do "neurosurgery"... 2 na 2 Ratuj Brata, bo później może być za późno...! Starszy Brat też może być autorytetem dla siedmioletniego Malucha.
neurosurgery - Głową w mur 5 na 5 Mam małego brata (7 lat) i nawet nie zdajecie sobie sprawy jak trudno uświadomić mu, że rodzice mogą się mylić co do istnienia Boga. To straszne z jaką pasją chodzi na różaniec, kolekcjonuje naklejki i nie potrafi odpowiedzieć na żadne z moich pytań. Jednorożce dla niego nie istnieją, ale Bóg już tak, tylko go nie widać... Wierzy on w Mikołaja i zastanawiam się czy nie użyć tego przeciwko rodzicom? Skoro mu powiedzieli, że istnieje ktoś, kogo nie ma, to może zrozumie, że co do Boga też nie mają racji. Szkoda mi trochę burzyć jego bajkowy świat, ale jak nie teraz, to kiedy? :/ Jest jeszcze kwestia reakcji rodziców. Oby to się nie obróciło przeciwko niemu w tak młodym wieku...
Jacek Tabisz - @don vito 1 na 1 Już samo stwierdzenie, że indoktrynacja religijna nieletnich jest szkodliwa mogłoby pomóc. Przecież państwo zakazuje już teraz wielu skrajnych zachowań rodziców wobec dzieci (wykorzystywanie seksualne, niedopuszczanie do edukacji, znęcanie się fizyczne etc.). Nie ma wcale band urzędników, którzy krążą po domach i sprawdzają to wszystko (poza edukacją może), a jednak zakaz pomaga w pewnym stopniu.
don vito - Wiele razy myslałem 5 na 5 o kwestii poruszonej przez autora artykułu. I teraz też, jak poprzednio za każdym razem, nie wyobrażam sobie jakiejkolwiek urzędowej ingerencji państwa w te sprawy. Absurd! Czyli np. co, za ubranie choinki, zaprowadzenie na tzw. komunię św., albo wysłanie na tzw. pielgrzymkę rodzice do paki, a dzieci do domu dziecka? Bo jeśli tworzy się jakieś prawo, wtedy równocześnie trzeba stworzyć sankcje dla nieprzestrzegających tego prawa, to jasne. Nie tędy droga. Rola państwa ma się skończyć na zapewnieniu świeckiego charakteru instytucji przez to państwo zarządzanych. I to wszystko. Resztę trzeba zostawić głównie przypadkowi, bo myślę, iż on ma przemożny wpływ na postawy rodziców wobec zanieczyszczania lub nie umysłów swoich dzieci treściami religijnymi - tak naprawdę nie wiem, znając realia, co decyduje, ze jeden jest religiantem, a inny nie. Potrafię też sobie wyobrazić bandy oszalałych urzędników, które zawzięcie tropią każdy przejaw życia religijnego w rodzinach. Tropią m.in. dlatego, że mają etat i pensje co miesiąc, a wcale nie powodowani pobudkami ideowymi ("banalność zła"). Skończyło by się uruchomieniem czegoś na wzór karykatury irańskiej tzw. policji moralności, nie mam złudzeń. Tylko edukacja dorosłych, Palikot w sejmie itp.
Jan Res - @Koraszewski 4 na 4 Panie Andrzeju ! Niechaj rodzice wychowują swe dzieci jak im się podoba, lecz bez udziału państwa. Zatem NIE: 1. dla religii w szkołach i przedszkolach, 2. finansowania katolickich szkół wyższych, 3. opłacania katechetów z funduszy państwowych. Konstytucja gwarantuje ŚWIECKOŚĆ PAŃSTWA. Wystarczy to egzekwować. Należy wreszcie skończyć z opłacaniem Kościoła z naszych pieniędzy, a na to miejsce wprowadzić podatek wyznaniowy. Trzeba opodatkować dochody księży i ukrócić ich przywileje. Nie musimy zbierać dowodów na szkodliwość indoktrynacji religijnej. Zresztą udowodnienie tego nie będzie możliwe, bo natychmiast znajdą się tacy, którzy udowodnią jej zalety. W zupełności wystarczy brak poparcia rządu dla Krk i społeczeństwo samo się zlaicyzuje.
Jacek Tabisz - @Koraszewski 1 na 1 Zgadzam się z panem! Możemy powiedzieć "prawdopodobnie", nie zaś "na pewno". Badania byłyby bezcenne, mogłyby też obudzić wielu rodziców z trybów niepodważalnych, toczących się tradycji. Ale wiele by trzeba odwagi i samozaparcia, aby doprowadzić do tak kontrowersyjnych badań. Mam nadzieję, że komuś się uda i w ten sposób zdziała wiele dobrego.
Scarabaeus 2 na 2 Problemem dnia dzisiejszego jest to by osoby niewierzące mogły wychowywać swoje dzieci bez narażania ich na indoktrynacje religijną nie czyniąc z siebie męczennika za sprawę. Zakaz religijnego wychowania dzieci przez wierzących rodziców to na razie utopia.
Koraszewski - wnioski 5 na 5 Nie sądzę aby kiedykolwiek ktoś zdecydował się na ograniczenie prawa rodziców do kształtowania umysłów swoich dzieci. Realne jest wywieranie wpływu na rzecz uniemożliwienia religijnej indoktrynacji w państwowych przedszkolach oraz w szkołach państwowych. Jest rzeczą niebywale istotną, aby społeczeństwo otrzymywało informacje o rozmiarach szkód jakie tego rodzaju indoktrynacja czyni w młodych umysłach. Tu konieczne są właśnie tego rodzaju artykuły, opisy własnych doświadczeń, badania z dziedziny psychologii rozwojowej. W chwili obecnej ta indoktrynacja religijna jest jak powietrze, jest powszechna, nikt na nią nie zwraca uwagi, większość uważa, że nie może być szkodliwa. My uważamy, że jest inaczej. To za mało, aby czegokolwiek dowieść trzeba zebrać dowody. Chwilowo możemy powiedzieć, że prawdopodobnie mamy rację.
mieczysławski - obrona świeckości 3 na 3 Świeckie państwo może w ramach obowiązkowego szkolnictwa państwowego wprowadzić naukę religioznactwa na podobnej zasadzie jak funkcjonuje socjologia lub historia, biologia i teoria ewolucji. Kreacjoniści zaciekle atakują świeckość szkolnictwa tumacząc np. że teoria ewolucji obraża ich uczucia religijne i wprowadzają nauczanie o inteligentnym projekcie (krecjonizm). Podobnie było o nauczaniu do przysposobienia w życiu w rodzinie, gdzie zrezygnowano o nauczaniu o seksualności człowieka, bo obraża to moralność(wiedza jest grzechem). Brakuje tu podstawowej wiedzy prawniczej, że dzieciom przysługują prawa i co jest przestępstwem. Moralność religijna powoduje, że podszkodowani wstydzą się zgłaszać przestępstwo - bicie lub molestowanie. Bierność to ciche przyzwolenie na łamanie konstytucyjnego oddzielenia religii od państwa. W świeckim prawie nie powinno być zapisu o obrazie uczuć religinych, bo prowadzi to do np. problemów w szkolnictwie. W skrajnych przypadkach rodzice odmawiają posyłania dzieci do szkół, bo program nauczania jest niezgodny z ich wiarą i tradycją.
Jan Res - Swoboda wyboru? 14 na 14 Jaka swoboda wyboru? Gdzie? Chcesz posłać pociechę na lekcje indoktrynacji katolickiej - będzie jak po maśle, wybrawszy etykę - jak po grudzie (jeśli wogóle uda Ci się dopiąć swego). Kościól wie, co robi: 1. chrzest niemowląt (stąd aż te 95% katolików), 2. wszystkie święta państwowe (poza 11.11), to święta katolickie, 3. nakłanianie babć do wychowania w religii (wiem, jak to wygląda) i wychowanie katolickie od przedszkola, 4. straszenie piekłem i obiecanki nagród po śmierci, 5. spowiedź na ucho, pozwalająca na kontrolę społeczeństwa i 6. na utrzymywanie przeświadczenia, że bez niej czeka nas piekło, 7. zagarnianie majątków, aby mieć fundusze na wszystko, 8. pomawianie ateistów i innowierców o związki z szatanem. Ma Pani rację , Pani Anno. W Meksyku Krk próbował zabraniać wiernym poddawania się aborcji. Kiedy zaczęły one przechodzić do kościołów protestanckich, zrejterował. Jedynym rozwiązaniem jest państwo całkowicie świeckie: bez religii w szkołach, z podatkiem wyznaniowym, równymi prawami dla wszystkich i nieunikaniem karania świętych krów. Dzisiejsze wybory pozwalają mieć nadzieję, że się coś zmieni. Oby!
Anna Salman - JacekTabisz 2 na 2 Chrzest to jeszcze nie indoktrynacja, lecz niewiele znaczący rytuał, tak samo jak zależność finansowa od rodziców nie jest równoznaczna z prawem dziadków do wpajania wnukom swoich przekonań. Dopóki nie będzie możliwości usamodzielnienia się młodych ludzi (brak mieszkań, bezrobocie) trzeba się może pogodzić z taką sytuacją. Co do ochrony dzieci przed przemocą i deprawacją - to jest rola państwa, właśnie tworzenie praw i instytucji, chroniących najsłabszych: dzieci, osoby starsze i niepełnosprawne. Edukacja nie musi być prowadzona w szkole - rodzice mogą dziecko uczyć we własnym zakresie, tylko po co? Żebyśmy dorobili się takiej sytuacji, jak w USA, że ponad 60% społeczeństwa wierzy w kreacjonizm? Bo dlatego gorliwi chrześcijanie amerykańscy nie posyłają dzieci do szkół - żeby im ktoś nie opowiadał o ewolucjonizmie. Szkoda, że nie nauczyli ich podstaw ekonomii - nie musieli by teraz koczować na Wall Street.
Karski 6 na 6 Dziękuję za ciekawy tekst. Poruszył Pan trudny temat. Nie da się uniknąć przekazywania poglądów dzieciom przez rodziców. Dzieci uczą się głównie przez naśladownictwo i przejmują postawy rodziców, którzy w tym okresie są największymi autorytetami. Nawet próby ich zmiany w placówkach edukacyjnych nie przyniosą skutku. Człowiek może zmienić światopogląd dopiero wtedy gdy sam o tym zdecyduje, gdy sam zapragnie zmiany. Może to nastąpić na przykład pod wpływem zdobytej wiedzy i najwcześniej w okresie buntu. Do tego czasu poglądy dzieci są zgodne z poglądami rodziców. Jedyne co możemy zrobić, aby przyszłe pokolenia powstały z kolan i wyzwoliły się z tego umysłowego zniewolenia to uczyć dzieci logicznego myślenia i poddawania krytycznej ocenie przekazywanych im treści. W ten sposób może wzrastać w przyszłości ilość rodziców preferujących laickie wychowanie. Jest to trudne, żmudne jednak możliwe. Niestety obecnie w szkołach nie jest to realizowane, a wręcz odwrotny skutek przynoszą lekcje religii.
Autor:
Karski Dodano:
09-10-2011 Jacek Tabisz - @Anna Salman 2 na 2 Użyłem określenia "rodowe" bo moim zdaniem indoktrynacja sięga dalej tylko do jednego pokolenia. Nieraz spotkałem się z tym, że rodzice chrzcili dziecko na wyraźne rządanie swoich rodziców, którzy inaczej nie wsparliby ich w wychowaniu wnuków. Choć w Europie, inaczej niż w Indiach, nie ma powszechnego zwyczaju mieszkania w domu ojcowskim aż do śmierci ojca, to pod względem religijnych tradycji to w wielu wypadkach nadal działa. Stąd użyłem słowa ród. A oprócz tego - są działania, w których państwo wymusza zgodę na rodzicach - na przykład obowiązek powszechnej edukacji, jak i ochrona dziecka przed wyraźnym, fizycznym znęcaniem się nad nim rodziców, tudzież przed wykorzystywaniem go seksualnie, lub też zmuszaniem go do picia alkoholu, gdy jest nieletnie etc. Kurator nie jest postacią z baśni, lecz rzeczywistym zawodem.
Anna Salman 8 na 8 Wątpię, czy w dzisiejszych czasach, gdy mamy do czynienia z rodziną nuklearną, można jeszcze mówić o czymkolwiek rodowym , tym bardziej w kwestiach światopoglądowych. Rodzina jest "podstawową komórką społeczną" i nie da jej się zredukować do zbioru jednostek (tzn. tak, wskutek zdarzeń losowych: sierota / wdowa / wdowiec lub zmian obyczajowych - single). Zresztą po co? Cały system wychowawczy ssaków wykształcony w drodze ewolucji opiera się głównie na naśladownictwie. My żyjemy stadnie i żeby umieć dostosować się do reszty musimy nabyć minimum umiejętności społecznych. Już dziś narzekamy na problemy z komunikacją, bo społeczeństwo się "zatomizowało", głównie w wielkich miastach. Demokracja w rodzinie? - Na poziomie małżonków tak, ale nie dzieci. Już i tak młodzi ludzie cieszą się często nadmiarem swobody, przy jednoczesnym braku obowiązków. Dlatego nie opłaca im się dorastać. A państwo nie jest od wychowywania, stąd powinno wycofać się z finansowania religii (zwłaszcza jedynej słusznej) w szkole oraz promowania jej w mediach. Idę w zakład, że dla wielu rodziców konieczność płacenia z własnej kieszeni byłaby czynnikiem zniechęcającym do zapisywania dzieci na katechezę, co przy okazji obnażyłoby hipokryzję religijną naszego społeczeństwa.
Jacek Tabisz - @Rigoletto @bask @maniek1 2 na 2 @Rigoletto. Może dotknąłem jakiegoś tematu tabu, ale uczciwie przedstawiłem moje własne obawy związane z odrzuceniem laicyzmu rodowego na rzecz prawdziwego laicyzmu. @bask - bazując na tym, iż religie nie przekazują prawdy o rzeczywistości pozwoliłem sobie na negatywną oceną indoktrynacji religijnej samej w sobie. Oczywiście, przyczyny głupoty i złego wychowania mogą być rozmaite. Ale to, że nie da się ich wszystkich wyeliminować nie oznacza, że wogóle nie warto zastanawiać się nad osłabieniem/usunięciem niektórych z nich. @maniek1. A co z określeniami "laicyzm rodowy" i "demokracja rodowa"? Nie mają one sensu? Nie są w niczym pomocne? W sumie głównie o to pytałem...
maniek1 - Jacek T 3 na 3 Nie wiem na które pytanie odpowiedzieć, może reasumując - mnie również drażni indoktrynacja w domu (jakby mało było w szkole i katolickiej telewizji), ale mimo wszystko podtrzymuję stanowisko nie wtrącania się pństwa w wychowanie dzieci. Każdy musi mieć prawo postępować z własnymi dziećmi tak (w granicach świeckiego prawa) jak uważa i nikomu nic do tego. To ja chciałem je mieć, to ja muszę im zapewnić (nie tylko materialnie) wszystko czego potrzebują do normalnego rozwoju i tylko my jako rodzina będziemy decydować jak żyć. Muszę lecieć na wybory.... Pozdrawiam
mieduwalszczyk 3 na 3 Trzeba się zgodzić, że ludzki mózg, zwłaszcza w dzieciństwie jest bardzo plastyczny i w związku z tym podatny na wszelką indoktrynację. Wszelako ma pewną bardzo przydatną cechę - potrafi się uczyć i organizować w oparciu o rozróżnianie możliwych do sprawdzenia faktów od magicznych, życzeniowych rojeń. Potrafi wątpić, poddawać próbie wszelkie informacje płynące z otoczenia i zmieniać się - nie jest czymś constans. Być może cecha ta, niepożądana dla różnej maści indoktrynerów, nie w każdym środowisku doszłaby do głosu, być może nia każdy ma ją w równym stopniu genetycznie uwarunkowaną. Ja jednak zakładam, że nawet w najbardziej "bogobojnych" rodzinach znajdzie się niejeden malec, który gdy słyszy:"wieżo z kości słoniowej' to puka się po kryjomu w głowę i myśli "czy oni tak na poważnie?" Jak na razie w tym upatrywałbym hamulec postępu indoktrynacji, co potwierdzają statystyki. Nie marzę w każdym razie o systemie prawnym, który obligowałby do poszanowania praw dzieci nie narzucania im światopoglądu rodziców. W tym wypadku system prawny chyba będzie musiał podążać za ewolucją świadomości, nie wiem czy w jakimkolwiek kraju da mu się szansę na jej bezpośrednie kształtowanie wprowadzając takie prawo. Dzięki dla autora za poruszenie tego, jak na razie, bardzo drażliwego problemu.
bask - Jacek Tabisz - II "Kowalski ma prawo robić ze swego syna intelektualnego kalekę....",. "Większość z nas nie wejdzie w tę intymną relację i nie będzie próbowała powstrzymać tych, barbarzyńskich moim zdaniem, czynów." O ile dobrze zrozumiałem posyłanie dzieci na religię czy też wogóle, szerzej rozumiana edukacja religijna, jest Pana zdaniem barbarzyństwem, bo prowadzi do intelektulanego kalcectwa u dzieci? Nie mogę się w pełni z Panem zgodzić. Pana sąd tchnie skrajnym radykalizmem. Znam wielu wierzących, którzy - biorąc pod uwagę światopogląd ateistyczny mają ów defekt, iż wierzą w boga - tym niemniej jednak są inteligentni, oczytani, kulturalni. Podobnie ich dzieci. Nie zauważam u nich(tych dzieci) żadnego kalectwa intelektulanego. Można być katolickim rodzicem i wychowac intelektualistę, można być ateistą i wychować durnia. I vice versa rzecz jasna też.
Autor:
bask Dodano:
09-10-2011 Anna Salman - perun 6 na 6 My nie jesteśmy na drodze do raju, częściowo zostaliśmy wepchnięci przez takie, a nie inne sąsiedztwo. Mentalność zmienia się pokoleniowo i ja tego za bardzo u nas nie widzę. Wręcz przeciwnie - regres. Tylko jedna rzecz może wymusić szybsze zmiany (za chwilę zostanę wycięta albo zablokowana) - rozwój nowych ruchów ewangelicznych. Z praktyki wynika, że tam gdzie istnieje różnorodność kościołów chrześcijańskich, zanika stopniowo patriarchat i poprawia się jakość demokracji w ogóle (sakrokonkurencja). Krk dostosowuje sięgłównie w nieprzyjaznym otoczeniu. Poza tym różnorodność wyznań ułatwia laicyzację.
Rigoletto - Jacku lepiej się nie afiszuj z.. 2 na 2 Jacku lepiej się nie afiszuj z takimi pomysłami. Zaraz strona "kościółkowa" będzie wołać, że ateiści zamierzają wprowadzać totalitaryzm na wzór Korei Północnej. Nie można w takich sprawach stosować przymusu i przemocy, bo jedyną odpowiedzią będzie również przemoc. Nie wyobrażam sobie aby jakiś rodzic pozwolił na to aby ktoś próbował indoktrynować własne dziecko, wbrew jego woli. Wychowanie dzieci przez rodziców, wygląda tak jak wygląda nieprzypadkowo - jest to swoista cecha naszego gatunku, wynik ewolucji. Ale poza czymś takim jak wpływ "rodu", u ludzi występuje jednak pewna autonomia przekonań (niewielka bo niewielka) i na to powinieneś liczyć, jeśli chciałbyś aby świat był pozbawiony fanatyzmów różnej maści. W więc nie inżynieria społeczna tylko spokojna "ewangelizacja" może przynieść sukces. :-)
bask - Jacek Tabisz 2 na 2 "Całkiem możliwe, iż status quo jest, mimo wszystko, dużo lepsze… W końcu lepiej się godzić na stopniowe i ciche okaleczanie niemal każdego człowieka, wtedy gdy jest bezbronny z uwagi na wiek, niż na jakiś rząd totalitarny, który miałby siłę, aby stanąć w takich sprawach między rodzicem, a gwałconym przez niego bezprawnie dzieckiem. Rząd, który miałby taką siłę, nie ograniczyłby się zapewne niestety jedynie do działań szlachetnych, jak ochrona dzieci przed religijnym piętnowanie." Włos mi się jeżył na głowie gdy stopniowo zgłębiałem się w lekturę pańskiego tekstu. Odetchnąłem z ulgą gdy pod koniec natrafiłem na fragment, który pozwoliłem sobie przytoczyć. Majstrowanie przy relacjach dziecko - rodzice i wprowadznie tam jakiejś trzeciej siły, na przykład państwa, jest działaniem ze wszech miar niepożądanym, prowadzącym do wykształcenia się znacznie większej patologii niż ta, która ma być zwalczona. Komuniści sowieccy w okresie hurrakomunizmu - stalinizmu, przeprowadzili już podobny eksperyment (nota bene też chodziło - między innymi - o ograniczenie edukacji religijnej w ramach wykuwania nowego człowiecka sowieckiego), ze skutkami jak ten zilustrowany postacią i czynami Pawlika Morozowa(w oficjalnej, propagandowej wersji).
Autor:
bask Dodano:
09-10-2011 perun 7 na 7 Zgadzam się Pani Anno, że do raju jeszcze daleka droga, ale uważam, że jesteśmy na tej drodze. Katolicyzm sam nie ustępuje, islam atakuje, ale myśle, że raczej nie zejdziemy z tej drogi do ''raju''. Edukacja tak kobiet jak i dzieci jednak robi swoje. Pomału, ale zmienia się myślenie społeczeństwa w tych kwestiach i raczej mruczenie papieża czy innych ,,świetych ojców,, nie powstrzyma zmian mentalności społeczeństwa.
Autor:
perun Dodano:
09-10-2011 Anna Salman - perun 6 na 6 Pozycja kobiet w Polsce od czasów konrreformacji (pomijając ostatnie 100 lat) zmieniała się na gorsze. Dla niektórych dawniejszych kronikarzy zaskakująca była np. rzekoma swoboda seksualna kobiet (czyli zapewne taka, jak mężczyzn), fakt przyjmowania wyższego statusu społecznego po żonie, jeżeli małżeństwo było z różnych klas, czy dziedziczenie na równych prawach przez córki i synów. Zasadę majoratu wprowadzono dopiero w XVII w. Religie monoteistyczne zrodziły się w klanowej, patriarchalnej strukturze koczowników semickich i taki system społeczny, "wzbogacony" o feudalizm, nepotyzm i klientelizm rzymski oraz teokrację egipską, implementowano przez wieki w Europie. Reformacja pokazała, że idea równorzędnych, stosunkowo egalitarnych wspólnot chrześcijańskich jest bliższa narodom północnej Europy, pewnie przywołała pamięć zbiorową wspólnot plemiennych. Katolicyzm sam nie ustępuje - w byłych demoludach został częściowo zmuszony do ustępstw przez nową ideologię, w Portugalii, Włoszech, Hiszpanii, czy Irlandii, w kwestii dyskryminacji kobiet miewa się dobrze. W zasadzie w laickiej Francji też.
perun 9 na 9 Nasze myślenie jest budowane na poziomie rodów, nie zaś jednostek Racja, takie myślenie ma wielowiekową tradycje i ciężko ją wykorzenić w czasie jednego, czy dwóch pokoleń. Ale jest to możliwe i dzieje się to na naszych oczach. Za przykład podam stosunek i pozycje kobiet w naszym społeństwie 100 lat temu a obecnie. Pozycja kobiet była przez wieki uwarunkowana religijną ideologią, mimo to, dzięki racjonalizmowi i humanizmowi, dziś jest nieporównywalnie lepsza niż jeszcze 4 - 5 pokoleń temu. Jeśli mógł zmienić się stosunek do kobiet mimo religijnej presji społeczeństwa, nie ma powodów, aby sądzić, że stosunek do dzieci też nie przejdzie tej zmiany. I, że za jakiś czas, poważnie będziemy traktować również punkt 10 Deklaracji Praw Dziecka. A takich barbarzyńców jak Marej Jurek ,już za samo żądanie kar cielesnych względem dzieci, będzie się zamykało w wariatkowie.
Autor:
perun Dodano:
09-10-2011 Jacek Tabisz - @maniek1 2 na 2 Oczywiście, że nie musimy się zgadzać. Bardzo się cieszę, że masz inne zdanie. Ja w swoim tekście nie postawiłem kropki nad i. Zwróciłem również uwagę na złe strony uderzania w laicyzm rodowy. Przedstawiłem problem, nie zaś jego rozwiązanie. Tak więc spytam się ciebie o to, czy zgadzasz się z określeniem laicyzm rodowy? Czy też uważasz, iż dziecko dopiero po iluś tam latach staje się jednostką ludzką, której dotyczyć mogą postulaty laickości, czyli nie narzucania na siłę przekonań? A może rodzina zawsze może swoim członkom te przekonania narzucać, nawet gdy mają już ze 30 lat? Pytam, bo o problematyczności ukazanego przeze mnie zagadnienia wiem sam z siebie. Natomiast pytania, które ci teraz wypisałem, to jednak coś innego. Nie dotyczą żadnych rozstrzygnięć, ale ujęcia problemu.
maniek1 10 na 10 Ciekawe przemyślenia, które oczywiście szanuję, ale niestety z niektórymi się nie zgadzam. Otóż uważam, że każdy powinien sam decydować o wychowaniu własnych dzieci, bez jakiejkolwiek ingerencji państwa - z wyjątkiem robienia im kszywdy jak np. obrzezanie (ale np. polanie noworodka wodą z MPWiK, to jeszcze wg mnie nie zbrodnia). Wiem moje zdanie pozwala przypuszczać, iż bronię indoktrynacji domowej - dlaczego więc tak wlaśnie myślę? Ponieważ ja wraz z żoną wychowuję dzieci po świecku, bez żadnej religii, nie dopuszczając żadnych szamanów, ucząc je logicznego rozumowania, miłości, uczciwości, humanizmu, altruizmu i poszanowania dla wierzących i nie chciałbym, aby ktokolwiek rzadzący ze wględu na swój światopogląd cokolwiek mi narzucał, negował nie dając ani grosza, tylko nieustannie jeszcze dojąc. PS. Milo bylo poznac we Wrocławiu na spotkaniu PSR, ale lubiąc się i szanując wzajemnie nie musimy się we wszystkim zgadzać. Pozdrawiam serdecznie
Pokazuj komentarze od pierwszego Aby dodać komentarz, należy się zalogować Zaloguj przez OpenID.. Jeżeli nie jesteś zarejestrowany/a - załóż konto.. Reklama