Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty:
Dodaj swój komentarz… Krzysztof Mazur Jeżeli podstawą filozofii ma być neurofizjologia, to należy zauważyć, że mózg powstał na skutek działania zasad ewolucji, które to zasady zostały przez ludzi wykoncypowane. Nie można czysto empirycznie udowodnić czegokolwiek włącznie z działaniem ewolucji. Nie ma wiedzy ani języka bez założeń nieempirycznych. Ewolucja to walka o zasoby, a zasób nie jest obiektem empirycznym, tylko sposobem rozumienia określonych obiektów. Nie ma obiektywnie istniejących zasobów. Tylko przyjęcie pozaempirycznych założeń umożliwia zrozumienie tego procesu.
Autor: Krzysztof Mazur Dodano: 27-09-2010
Reklama
Krzysztof Mazur Ja rozumiem, że to stary artykuł, ale bardzo mnie autor rozśmieszył ze swoim scjentyzmem. Jeśli chodzi o doskonale wiarygodną i niezmienną metodologię nauk przyrodniczych polecam: I.Lakatos, P.Feyerabend. Ewentualnie streszczenie W.Sady "Spór o racjonalność naukową". Autor chyba jest biologiem, więc należy mu skromnie podpowiedzieć, że teoria ewolucji została przez biologię zapożyczona z nauk społecznych, a konkretnie od A.Smitha, którego Darwin akurat czytał, a ekonomia z kolei wzorowała się na teorii języka istniejącej wcześniej (czyli na lingwistyce). Jak widać nauki humanistyczne nie są tak nieprzydatnymi i podrzędnymi jak mogłoby się wydawać. księgowy K.Mazur
Autor: Krzysztof Mazur Dodano: 27-09-2010
R.Brzeziński robbo Kontynując dalej to wśród naukowców powszechny jest pogląd wyrazony przez M.Mazura w"Cybernertka a charakter",że filozofowie nie są dobrymi partnerami w dyskusji ,bowiem swoje wywody wywodzą z wcześniejszych załóżeń,w które domagają się wierzyć,a nauka niczego nie przyjmuje na wiarę.Niestety tak nie jes.Pprzyznał to bowiem w rozmowie z W.Osiatyńskim ameryk.uczony Wilis W.Harman.Według niego w nauce niektóre paradygmaty przyjmowane są na wiarę.Dokładnie stwierdził,że niektóre paradygmaty traktuje sie jako zbiór założeń przyjmpowanych na wiarę.Przy czym te poznawcze założenianie sa przez nikogo niekwestionowane.Co więcej wyznaczaja stosunek człowieka do posztrzeganych przez niego zjawisk.I tak z kolei W.Kunicki -Goldfinger pisał w "Szukanie możliwości" ,że zasady ewolucji traktuje sie jako takie i w zwiazku z tym interpretuje się je jek sie interpretuje,bowiem domagają sie tego przyjete założenia.Naisał,że zasady ewolucji "opierają się na pewnych założeniach,zwykle nie formułowanych;pociagają też za sobą konsekwencje,również zwykle nie rozpatrywane".I jeśli nawet głowne zastrzeżenia naukowców kierowane sa wobec metafizyki ,to prawdą jest,że bez tej nie obeszła sie także teoria ewolucji.E.Cassier w "Esej o człowieku" oświadczył,że jej siłą napędową było "metafizyczne zabarwienie"
R.Brzeziński robbo Chciałbym jeszcze zabrać głos w sprawie filozofii.Niepotrzebnego moim zdaniem jej poniżania.Wiem,że ta uchodzi w kręgach neopozytywistów za niepotrzebną.Według pozytywisty R.Carnapa należy wykorzenić z nauki wszystkie zagadnienia metafizyczne.F.Franck twerdził,że nauki nie da się pogodzić z filozofią.Niemniej faktem jest,że nauka -o czym przekonywał już H.Spencer -zawsze stanie wobec nieprzekraczalnej dla siebie granicy.Podobnie twierdził wybitny historyk nauki Pierre Duheme.Wydaje się,że program likwidacji filozofi,oraz próba rozwiązania wszystkich problemów poszedł za daleko ,bowiem sami naukowcy nie ustrzegli się pewnych rozstrzygnięć natury filozoficznej.Co prawda wydaje sie możliwe,iż można uczynić naukową ,każdą dziedzinę wiedzy,gdyż na mocy definicji osiągnie się to po zastosowaniu w niej metody naukowej.To z drugiej strony niemiecki historyk filozofii H.J.Storing twierdził,że filozofia w różnym czasie zajmuje się wszystkim,tak,że właściwie nie istnieje nic,co nie mogłoby być przedmiotem jej badań i faktycznie nim nie było.Tak więc według pozytywisty L.Wittgensteina filozofia nie niesie tyle co nauka,nie tworzy wiedzy i ogranicza sie do wyjasniania myśli to moim zdaniem ta jej aktywność,logiczne wyjaśnianie,czy interpretowanie to dużo,tak jak interpetowanie lab.wyników
R.Brzeziński robbo Jeśli jeszcze mogę coś dopowiedzieć to rozumiem wiarę naukowców,iż chcą ,żęby powszechnie wierzono iż "nauka"rozwija się systematyczne a naukowcy nie za często błądzili.Rozumiem,iż ujawnienie,że często błądzili uzasadnia wątpliwośći co do posiadania przez nich monopolu na prawdę.Jak pisał o nauce J.Burke w "Osiem stopni wtajemniczenia" "utrzymanie jej statusu absolutnej i nieodpowiedzialnej przed nikim wyroczni oznaczałoby wyrzadzenie szkody...samej nauce".Wiem,że z jednej strony słuszny jest podziw dla nauki,która jak pisał A.George chociaż jest wytworem ludzkiego umysłu to tak niezwykle zbliżonym do rzezczywistośći.Wystarczy czytać ks. typu "Pasja poznawania",by zachwycać się potęgą umysłu ludzkiego.Z drugiej strony,wystarczy przeczytać ks.typu "Błędy uczonych",czy "Niepewność wiedzy" ,by ten zachwyt ostudzić.Pewne jest bowiem,że dzisiejsze prawdy naukowe mogą się okazać błędnymi,a nawet niebezpiecznymi koncepcjami dnia wczorajszego.Jak słusznie przestrzegał T.Merton w "Zapiski współczesnego człówieka""wiedza wydyma człowieka,jak balon dając mu uczucie złudnej pełni,dzieki której zdaje mu się,iż ogarnął wszystkie wymiary prawdy w całości swojej niedostępnej dlka innych".Nie chodzi mi o poniżanie nauki,tylko o uczciwe na nią patrzenie.A ta jest niepewna ,zmienna.
robbo Dziwi mnie tak uparte obstawanie niektórych ludzi przy wierze w stopniowo kumulujący się gmach wiedzy.T.Kuhn ,czy K.Popper dość udanie wykazali,że nauka ma raczej rewolucyjny ,nie stoniowy rozwój.Ten pierwszy w "Dwa bieguny" napisał,że tak jak i K.Poper odrzuca pogląd,iż nauka rozwija się w drodze kumulacji.Obaj podkreslają rewolucyjny charakter rozwoju nauki.Jeśli idzie o I.Newtona to w istocie utorował on właściwą drogę nauki.i należy do gigantów ,czy olbrzymów nauki,żeby skorzystać z tytułów książęk P.Daviesa,czy R.P.Brennana .Wielki nie oznacza jednak nieomylny.Ksiądz Hans Kung wykazał,że omylni potrafią być nawet papieże.Okazuje się,że trzeba było też odrzucić wiele z wniosków I.ńewtona ,że trzeba było -jak pisał w "Wyznania filozofa" B.Meege- A.Ensteina,żeby wyswobodzić naukę " z paraliżującego przeświadczenia o niepodwazalnośći teorii I.Newtona".To jego poglądy zdaniem I.Kanta,genialnego Henri Poincare,P.S de Laplace uchodziły za pewne i ostateczne.Niemniej jak pisał N.Łubnicki w "Sztuka poprawnego myślenia" odzrucono pojęcie bezwzględnej przestrzeni,czasu i ruchu.założenie niezmienności czasu,koncepcje grawitacji i hipoteze eteru.F.Capra w "Punkt zwrotny"napisał ,iz żadne z pojęć mechaniki newtonowskiej nie znajduje zastosowania we współczesnej fizyce"Kumulacja nauki-nie
Autor:
robbo Dodano:
28-07-2010 T.Krupski - Uwagii sceptyka Przeczyałem ze wzruszeniem, ile to razy czytałem o potrzebie nowej bfilozofii, o filozofii nauk przyrodniczych jako "naprawdę sensownych", o braku ścisłości. Filozofia przetrwa to wszystko włącznie z neuro... , ponieważ zajmuje się tym co dalej niż ustalenia nauki. Nie jest ona podsumowaniem osiągnięc nauki lecz zobaczeniew form tych ustaleń. Ten pogląd to powtórzenie opini Leszka Kołakowskiego. Myśle, że autor zapomniał o cybernetyce ona wszystko miała wyjaśnic.
Autor: T.Krupski Dodano: 03-04-2010
Bernard Korzeniewski - odp. - tav 1. Zdrowego rozsądku rzeczywiście się nie da ściśle zdefiniować - trzeba go brać zdroworozsądkowo, a nie dzielić włosa na czworo, jak to czynią filozofowie. 2. Postęp w nauce polega na wzroście przystawalności naszej wiedzy do realnego świata. Nawet przy zmianie paradygmatów Kuhna czy programów badawczych Lakatosa zachowana jest ciągłośc i kumulatywność. Etyka praw nie odkrywa, ale je ustanawia - dlatego nie ma w niej żadnego postępu w sensie naukowym. 3. Faktycznie jedyna rozsądna filozofia to fragmenty filozofii analitycznej i filozofii języka. 4. Zawsze się zastanawiałem, czy uważanie filozofii za "królową nauk" jest wynikiem skrajnego zadufania, zakompleksienia, indolencji w sprawach nauki, czy wszystkich tych rzeczy naraz.
Autor: Bernard Korzeniewski Dodano: 26-07-2009
tav - do autora (3) Dalej - co do wartości poznawczej filozofii - są jej działy, w których udziela ona odpowiedzi definitywnych i coś 'wykazuje', jak filozofia umysłu czy języka. Oczywiście ogromna część filozofów uprawia tę dziedzinę dużo mniej analitycznie, skupiając się na humanistycznej, estetyczno-pojęciowej analizie świata i choć ta nie udowadnia (z braku nie tylko metody, ale i przede wszystkim możliwości falsyfikacji) niczego, to bardzo często niejako 'intuicyjnie' wyprzedza myśl naukową. Wielokrotnie bywało tak, że pomysł, idea czysto filozoficzna (jak podmiot-przedmiot Kanta - fizyka relatywistyczna, Hume - determinizm, falsyfikacja) wiele lat później znajdowała swoje zastosowanie w nauce, dając początek całym teoriom naukowym. Można posunąć się jeszcze dalej - filozofia, jako dziedzina badająca aksjomaty, systemy formalne różnych dziedzin wolna jest uprzedzeń, klatek metodologicznych i formalnych, jakich niepozbawione są nauki empiryczne, które w dodatku posługują się błędną indukcyjną metodologią, co udowodnił filozof i w to w języku logiki.
Autor:
tav Dodano:
26-07-2009 tav - do autora (2) Po drugie - postęp i poznanie empiryczne - jak wyżej. Nie ma czegoś takiego jak postęp. Nie wisi nad nami drzewko rozwoju technologicznego, nie stawiamy kolejnych kroków w przód, bo nie znamy kierunków. Można mówić o czymś w rodzaju postępu jedynie w kontekście etyki, realizując cele (w tym wypadku dobro człowieka), bazujące na określonych aksjomatach (definicja dobra i zła) i to dlatego, że mamy do czynienia ze zjawiskami mentalnymi i emocjonalnymi, nieredukowalnymi do poziomu materialnego. Jednak nawet w tym wypadku nie można mówić o tym, że nauka czyni dobro, ponieważ samo pojęcie nauki jest pod względem etyki neutralne. Dobre może być jedynie jej zastosowanie.
Autor:
tav Dodano:
25-07-2009 tav - do autora Po pierwsze - używa Pan pojęć, których użycie jest nieuprawnione, bo potrzebne do tego są definicje wynikające z praw ogólnych, których to praw nie da się sfalsyfikować - "racjonalność", "zdrowy rozsądek" można rozpatrywać inaczej w kontekście filozofii ewolucyjnej, inaczej w kontekście zakładu Pascala i w każdym tym przypadku można to zrobić na różne sposoby. Technika logicznego wnioskowania (system formalny) różni się w zależności od potrzeb/pragnień/aspiracji/widzimisię każdej jednostki, nie istnieje więc ogólna, sprecyzowana definicja "racjonalizmu" (i praktycznie istnieć nie może), pozostaje on więc tylko dogmatem.
Autor:
tav Dodano:
25-07-2009 Bernard Korzeniewski - odp. 2 - wetliński Aha, a jeśli Pan lub ktokolwiek inny kumulatywność nauki rozumie jako usypywanie kolejnych warstw ziemi, to powinien jak najszybciej zmienić sferę dzialalności intelektualnej (?). Kuhnowska zmiana paradygmatu nie przeczy kumulatywności nauki. Polecam "Czym jest to, co zwiamy nauką" Alana Chalmersa, ale przede wszystkim samodzielne myślenie. Jak Pan zdefiniuje kumulatywność, taką Pan otrzyma odpowiedź. Niestety, asertywność Pana wypowiedzi nieco nie nadąża za jakością ich zawartości merytorycznej. Aha, i proszę mi nie pisać, że jakiś filozof już coś kiedyś wykazał. ŻADEN FILOZOF NIGDY NICZEGO NIE WYKAZAŁ.
Autor: Bernard Korzeniewski Dodano: 15-07-2009
Bernard Korzeniewski - odp. - wetliński Jeśli sprowadza Pan filozofię do etyki, to w sumie się z Panem zgadzam - nauka bez etyki jest kaleka, a czasem potworna. Wydawało mi się jednak, że mówimy o wyższości POZNAWCZEJ. A tutaj filozofia nie ma po prostu żadnej racjonalnej metodologii. Zresztą, jeśli poczyta Pan moje inne teksty (a także uważniej tekst komentowany) zobaczy Pan, że daleko mi do idealizacji nauki. Nie zmienia to faktu, że naukowcy robią swoje kierując się zdrowym rozsądkiem, a dopiero filozofowie dobudowują im rozmaite założenia i interpretacje. Równie dobrze z faktu, że z Panem rozmawiam może Pan wysnuć wniosek, że nie jestem solipsystą, bo wierzę w realne Pana istnienie. Wybaczy Pan, ale taka filozofia to po prostu bezproduktywne semantyczne bicie piany. A budowanie komputerów świadczy o (w miarę przynajmniej) REALNYM poznaniu świata.
Autor: Bernard Korzeniewski Dodano: 15-07-2009
wetliński Passus o wyższości nauki nad filozofią z powodu korzystania </div> z komputera biorę za żart. </div> Ocena teorii naukowych i ich technologicznych zastosowań </div> jest czynnością bardzo ryzykowną. Drzewo to wydało </div> obok owoców smacznych, też takie, jakich nie chciałby </div> Pan kosztować. Ocena termodynamiki z perspektyw </div> krematoriów byłaby oczywiście równie demagogiczna, </div> jak przywołanie przez Pana w dyskusji komputera, </div> jednak pokazuje ułomność argumentacji. </div>
wetliński <span>Polemiki, cz. 4 <span> <span>...o naturze komet [...], lecz dzięki negacji tych pojęć." <?xml:namespace> <span> <span>Po lekturze tekstu pomyślałem z uznaniem, że w tworzeniu złudnych światów <span>ideolog nauki potrafi dorównać filozofowi czy wyznawcy religii. <span> <span>PS. Przepraszam za pocięcie tekstu, ale format odpowiedzi nie <span> pozwala zamieszczać większych całości. <SPAN style="FONT-SIZE: 8.5pt; COLOR: black; FONT-FAMILY: 'Tahoma','sans
wetliński Polemiki część 3. Największe moje zaskoczenie wzbudziło wykopanie przez Autora prehistorycznego mitu o kumulatywnym rozwoju nauki. Od czasów Kuhna wiadomo - jak to ujął 30 lat temu Życiński - że "gdyby sytuacja była tak prosta, nauka nie znałaby ślepych zaułków, terminy wprowadzone do niej w pewnym etapie ulegałyby później co najwyżej uściśleniu, lecz nie byłyby zarzucane definitywnie. Postęp nauki dokonał się nie dzięki udoskonaleniu teorii młodego Galileusza
Bernard Korzeniewski - odp. - wetliński Zawsze bawiło mnie przekonanie większości filozofów, że robią oni coś niesłychanie ważnego, czy chociażby sensownego. Panie Wetliński, o wyższości nauki nad filozofią świadczy chociażby fakt, że swój komentarz piszesz Pan na komputerze, a nie patykiem na piasku. Co do pozostałych kwestii, to alboś Pan mój artykuł nieuważnie przeczytał, albo go Pan nie zrozumiał, skoro nie wiesz Pan, dlaczego wyznaję wyższośc nauki nad ogromną więkoszością filozofii. Odnosi się to w równej mierze do innych poruszanych przez Pana kwestii. Co do zaś studiowania historii filozofii, to ma ono taki sam sens, jak studiowanie historii astrologii - wystarczy znać źródła ich "wiedzy", aby zanegować ich "osiągnięcia".
Autor: Bernard Korzeniewski Dodano: 14-07-2009
wetliński Polemiki część 2. <span>Sensacyjnie brzmi za to przeświadczenie Autora o pierwszeństwie nauki wobec filozofii. Uczony, który decyduje się przyjąć określony program badawczy implicite podziela już jakąś wiarę, której często nie stara się nawet uzasadniać. Jest to wiara w poznawalność przyrody, w możnośc jej matematycznego opisu, w podporządkowanie poszczególnych obserwacji ogólnym prawom. <span><?xml:namespace> <span><span>
wetliński W wypowiedziach Autora przewija się teza, że cała rzeczywistość ma charakter materialny i że nie może w niej istnieć umysł działający bez związku z ciałem. Jest to założenie dogmatyczno-aprioryczne, nie mieszczące się w ramach nauki. Jeżeli autor tego nie dostrzega, powinien - zgodnie z własną radą udzieloną filozofom, którym zarzuca brak wiedzy nt. stanu nauki - prześledzić dyskusje metodologów nauki z ostatnich 80 lat. cdn...
Wuk - Nawet z historii filozofii można się czegoś nauczy /1/Redukcja języka nauki do języków systemów aksjomatycznych jest niewykonalna. Reguł systemu aksjomatycznego (nie mylić z prawami) nie da się sformalizować. A to znaczy, że deprecjonowanie języka potocznego nie ma podstaw. /2/Utożsamienie kryterium znaczenia z przykładami płodnych zastosowań, znosi samą naukę. /3/Autor nie podał żadnych dowodów na nienaukowość filozofii, poza własnym dość mglistym światopoglądem scejentycznym. /4/Dowolna interpretacja historii filozofii, pod potrzeby tez artykułu np. antynomii czasu u Kanta. Kant rozpatruje problem empiryzmu Hume'a: jak możliwa jest fizyka Newtona, skoro doświadczenie nie daje jej podstaw a nie naturę czasu. Przy czym, jak większość współczesnych teorię Newtona ma za "ostateczną" postać nauki. Dlatego przejmuje "absolutny czas" Newtona i formułuje swoje paradoksy, czyli robi dokładnie to (wyłączność aksjomatyki naukowej), co proponuje nam p. Korzeniewski. Błąd Kanta leży oczywiście w jego ocenie fizyki klasycznej jako czegoś koniecznego i ostatecznego a nie w domniemanej naturze filozofii. Jest masa filozofów którzy mieli relatywistyczne poglądy na czas np. Arystoteles, św. Tomasz czy Heidegger. /5/Jak widać nawet z historii filozofii można sie czegoś nauczyć, zamiast uprawiać filozofię źle.
Autor: Wuk Dodano: 21-04-2009
patrycja827 - potrzebuje prace mam do napisania pracę zfilozofii Rozwoj nauki - ewolucja czy rewolacja? jak widzą to filozofowie nauki? czy ktos potrafi mi pomóc.
Autor: patrycja827 Dodano: 06-04-2009
Bernard Korzeniewski - odp. - Łukasz od ... Do pewnego stopnia ma Pan rację. Tekst ten jest wyjęty z kontekstu całej książki "Trzy ewolucje". Niedługo zamieszczę pdf całej książki na mojej stronie internetowej, więc będzie się Pan mógł zapoznać z tym kontekstem.
Autor: Bernard Korzeniewski Dodano: 26-11-2008
Łukasz od św. Epikura 1 na 1 Pański artykuł sam w sobie nie należy do nauki, lecz do filozofii, choć nie widać w nim tej samoświadomości, ani rzetelnej roboty filozoficznej. Nie doszedł Pan do swoich wniosków na drodze eksperymentalnej. Skoro nie jest nauką to, co Pan stwierdza, to czy nie wypadało by - w myśl własnych tez (jakoś nie przypominam sobie ich dowodu) - milczeć. Samo ocenianie filozofii należy do metafilozofii, a nauka zawiera założenia filozoficzne, a więc od filozofii zależy. Ocenianie? Nie należy do kompetencji nauk. Wartości to dziedzina filozofii, dokładniej mówiąc aksjologii.Nie znajdzie ich Pan pod mikroskopem. Jeśli chce się być wiernym nauce, wypada zamilknąć. Warto by poczytać Kuhna, Husserla, Putnama, Feyerabenda, Polanyi'ego i wielu innych. Myślenie nauki z ideologią scjentystyczną jest poważnym błędem.Wielu go popełnia. Nie rozumieją specyfiki filozofii i mylą historię filozofii z filozofią.
Bernard Korzeniewski - odp. - neo Chyba tylko w jakichś księgarniach internetowych.
Autor: Bernard Korzeniewski Dodano: 19-06-2008
neo - książka Czy orientuje się Pan gdzie można kupić książkę Pana autorstwa Powstanie i ewolucja życia.
Autor: neo Dodano: 15-06-2008
Bernard Korzeniewski - odp. Karol Polewski Jedno drugiego nie wyklucza: mrówcza praca tysięcy ludzi nie wyklucza wielkich przełomów dokonanych przez jedostki. Nie ma też ostrej granicy pomiędzy geniuszem i nie-geniuszem. Wielu twierdzi, że gdyby nie Einstein, do dzisiaj nie byłoby ogólnej teorii względności (inaczej jest ze szczególną - tu sporo wcześniej zrobił Lorenz). Oczywiście, o.t.w. była potem rozwijana i "szlifowana" przez serki uczonych. Ktoś zawsze by to zrobił - nie Ci to inni. Ale to Einstain musiał dać podwaliny.
Autor: Bernard Korzeniewski Dodano: 16-01-2008
Karol Polewski - cd Maxwell zapisał idee Faradaya w postaci matematycznej i dodał kilka nowych pomysłów tworząc podstawy teoretyczne elektromagnetyzmu pozwalające na zrozumienie ogromnej ilości przeprowadzanych w tym czasie badań. Byli pierwsi ale nie jedyni!!! Ampere doszedł do wielu równań tożsamych z równaniami Maxwella w sposób zupełnie niezależny. To samo dotyczy doświadczeń Faraday'a nie były wyjątkowe ani jedyne tylko pierwsze i rozpowszechnione. Wyciąganie wniosków z wyników to chyba najbardziej naturalna zdolność ludzkiego mózgu. Postęp elektroniki to wybitnie postęp cywilizacyjny oparty na pracy ogromnej ilości zwykłych ludzi, działających w sposób zorganizowany i przemyślany. Nie ma co się tu doszukiwać jej wielkich twórców ani wielkich przełomów. Wszystkie wielkie momenty rozwoju elektroniki (a tych nie brakowało) są konsekwencją działania struktur badawczych złożonych z ogromnej liczby ludzi i przypadku, z całą pewnością brak znanych ze szkoły postaci niemiałby żadnego wpływu na rozkwit tej gałęzi przemysłu - DO METY DOTARLIBY NASTĘPNI. Serdecznie pozdrawiam.
Autor: Karol Polewski Dodano: 12-01-2008
Karol Polewski - cd Szanowny Panie, historia elektryczności i elektroniki zaczęła się od dwóch zaobserwowanych zjawisk (prawdopodobnie) tzn. przyciągania kawałeczków słomy przez potarty bursztyn oraz przyciągania przez niektóre minerały żelaza. Związek między tymi dwoma zjawiskami znalazł Oersted (zupełnie przypadkowo zresztą). Od tego momentu nauka o elktromagnetyzmie rozwinęła się dzięki pracy uczonych z wielu krajów. Faraday jako utalentowany eksperymentator i człowiek obdarzony ogromną intuicją walnie się do tego rozwoju przyczynił ale geniuszu w jego pracach nie widać raczej zwykłą żmudną prace z opisem zaobserwowanych zjawisk (wspomnę tylko że jego notatki laboratoryjne nie zawierają ani jednego równania). Jego idea linii pola elektrycznego (siłowego) czy wypełnienie przestrzeni między okładkami kondensatora dielektrykiem i opis wyników badań to nie są przecież objawy geniuszu.
Autor: Karol Polewski Dodano: 12-01-2008
Bernard Korzeniewski - odp. Polewski Karol Pozwolę sobie nie zgodzić z Panem. Bez wielkich - np. Maxwella, Faradaya lub twórców mechaniki kwantowej nie byłoby nie tylko elektroniki, ale także elektryczności. Takich przykładów można by mnożyć setki. Nie chciałbym być patriarchalny, ale chyba nie do końca Pan swoją wypowiedź przemyślał.
Autor: Bernard Korzeniewski Dodano: 09-01-2008
Polewski Karol - pięć groszy Szanowny Panie, stanowczo przecenia Pan wpływ genialnych jednostek na rozwój nauki jako instrumentu poznania. Genialni ludzie rozwijają właśnie tylko i wyłącznie w sposób wyjątkowy światopogląd na pewne sprawy. Postęp naukowy jest wynikiem rozwoju cywilizacji a nie geniuszy. Bez teorii Einsteina czy Newtona i innych wielkich naukowców czy filozofów cywilizacja jako taka nie straciłaby nic ze swojego rozwoju. Rozwój nauk szczegółowych nie potrzebuje wielkich erudytów ani myślicieli tylko zwyczajnych ludzi i ich pracy. Wielcy ludzie to domena filozofii która jak to Pan raczył zauważyć jest jałowa i wiele do rozwoju ludzkości nie wnosząca ale dająca pewne złudzenie.
Autor: Polewski Karol Dodano: 05-01-2008
sisi - zapytanie Witam miałabym taką prośbę, ponieważ muszę napisac pracę na temat "Filozofia matka wszelkich nauk" i byłabym bardzo wdzięczna, gdybym uzyskała przeydatne do tego informacje i literature.
Autor: sisi Dodano: 19-11-2006
Bernard Korzeniewski Co do "Pana": dla mnie "kultura" Internetu często wcale nie odbiega w górę od "kultury" naszych polityków, więc wolę się do niej nie dostosowywać, i to wcale nie dlatego, że jestem "sztywniakiem". Zresztą, poza "Racjonalistą" w sieci nie dyskutuję. Co do meritum: 1. Granica pomiędzy "normalnością" i "nienormalnością" jest tak płynna i niejasna, że praktycznie nie istnieje. Dla wielu naukowiec to człowiek nie barzo normalny :-) 2. Zdrowie umysłu polega przede wszystkim nie na zdrowiu synaps, a na systemie ich połączeń. Np. zbrodniarz socjopata może mieć (wedle mojej wiedzy) zdrowe synapsy. 3. Jeśli do końca nie wiemy, co ktoś ma na myśli, to jak możemy wysnuwać z jego poglądów implikacje? 4. Zygota nie ma świadomości, człowiek dorosły ją ma. A więc w trakcie rozwoju osobniczego świadomość musi się powoli wyłaniać. Jest to prosta prawda, bez względu na to, jaki ktoś z niej robi etyczny użytek. Są koncepcje, że dzieci zaczynają być świadome, kiedy zaczynają mówić. 5. " sądzę, że nauki szczegółowe mają w porównaniu z filozofią na tyle ograniczony zakres zainteresowań, że niekiedy ważne inspiracje nie mogą wypływać z samej nauki. Inaczej mówiąc, generator nauk szczegółowych nie ma tego samego "zakresu płodności" co generator filozofii." Czyli, innymi słowy, jeśli nie pomaga oficjalna medycyna, idziemmy do znachorki? No cóż, być może filozofia, niewiele pomagając we w miarę "obiektywnym" poznaniu, przynosi chociaż efekt placebo ? :-) Z tym mogę się zgodzić. 6. "A co do filozofii pozytywnej: czy jej mianem nie moglibyśmy określić tego, co Rousseau lub Monteskiusz mówili o społeczeństwie i prawie (i z czego narodziła się potem politologia)? Inna sprawa, że ta gałąź filozofii to rzeczywiście nie to samo co na przykład Arystotelesowska ontologia." Jak już powiedziałem, filozofia humanistyczna może jedynie kreować kulturę i interpretować świat "obiektywny", ale go nie może być narzędziem jego poznania.
Autor: Bernard Korzeniewski Dodano: 07-09-2006
Scobin 1 na 1 Pan, pan... Choć jestem na tyle młody i tak przyzwyczajony do internetowej netykiety, że gdy mówi się do mnie "Pan", to -- przyznam -- czuję się dziwnie. Nie wiem, czy Belmonte uważa umysł za rodzaj ducha, czy za twór emergentny. Słowo "ponad" mogło być niefortunne -- niewykluczone, że Belmontemu jako neurologowi bliższa jest koncepcja emergencji. Tylko czy wtedy umysł wyłaniający się z uszkodzonych synaps byłby taki sam jak umysł wyłaniający się z synaps zdrowych? A jeśli nie, to czy wówczas nie groziłoby nam -- mimo wszystko -- potraktowanie ludzi chorych jako niepełnych, wybrakowanych? Spójrzmy bowiem z punktu widzenia tak zwanego "człowieka z ulicy": autysta czy schizofrenik to na pozór ktoś nienormalny, komu czegoś brakuje (albo ewentualnie -- kto czegoś ma za dużo). Jego zachowania wydają się dziwaczne i niemożliwe do racjonalnego wyjaśnienia. Tymczasem przywołana przeze mnie koncepcja umysłu pozwala znaleźć dla nich pewien wspólny mianownik. Na przykład zachowania powtarzalne będą logiczną próbą opanowania czy zrozumienia przynajmniej małego fragmentu świata, a nie dziwactwem bez sensu. (Bo jeśli to, co czynią ludzie chorzy psychicznie, ma podłoże głęboko irracjonalne, to dlaczego można zauważyć pewną systematyczność ich zachowań? Dlaczego nie są one całkiem losowe?). Wracając jeszcze do etyki. Na jakiejś podstawie musimy oprzeć wartość osoby ludzkiej. Niektórzy są skłonni odmówić tej wartości np. embrionom, wskazując na ich brak świadomości/ niewykształcony mózg. Zastanawiam się, czy przy takim założeniu nie byłoby logiczne uznanie także ludzi dorosłych o uszkodzonym mózgu za niepełnowartościowych. Bo na czymże miałaby tutaj polegać różnica? Koncepcja umysłu duchowego czy emergentnego wydaje się usuwać ten problem. Choć bardzo możliwe, że trudno ją uznać za naukową. (Acz być może Belmonte dokonuje istotnych doprecyzowań, o których jeszcze nie zdążyłem przeczytać). Jeśli chodzi o drugi (a właściwie pierwszy) z wątków: sądzę, że nauki szczegółowe mają w porównaniu z filozofią na tyle ograniczony zakres zainteresowań, że niekiedy ważne inspiracje nie mogą wypływać z samej nauki. Inaczej mówiąc, generator nauk szczegółowych nie ma tego samego "zakresu płodności" co generator filozofii. A co do filozofii pozytywnej: czy jej mianem nie moglibyśmy określić tego, co Rousseau lub Monteskiusz mówili o społeczeństwie i prawie (i z czego narodziła się potem politologia)? Inna sprawa, że ta gałąź filozofii to rzeczywiście nie to samo co na przykład Arystotelesowska ontologia.
Autor: Scobin Dodano: 06-09-2006
Bernard Korzeniewski - odp. 2 Wybaczy Pan(Pani?), ale właśnie ta koncepcja trąci mi jakąś mętną filozofią quasi-dualistyczną. Co to znaczy "koncepcję umysłu jako bytu umieszczonego ponad układem nerwowym i podejmującego racjonalne decyzje na podstawie dostarczanych mu przez mózg informacji"? Ponad układem nerwowym, czyli gdzie? Rozumiem, że chodzi tu o jakiś rodzaj 'ducha'. Dlaczego "pozwala znaleźć racjonalne uzasadnienie dla intuicji etycznej (prawa moralnego?) nakazującej traktowanie autystów (a także wszelkich innych chorych) jako "pełnowartościowych" ludzi pomimo ich zaburzeń w funkcjonowaniu." Oczywiście "nipełnosprawny" nie oznacza "niepełnowartościowy". Naprawdę, że by to tego dojść nie potrzeba żadnej wielkiej filozofii. "Jeśli bowiem istota człowieczeństwa będzie się mieścić w umyśle, a nie między zakończeniami synaptycznymi, to nieuszkodzony umysł osób chorych (tracący jednak kontakt z rzeczywistością wskutek uszkodzeń mózgu) nie będzie w niczym gorszy od umysłu ludzi zdrowych. Jądro tożsamości ludzkiej pozostanie to samo." Znowu - co dla Pana znaczy "w umyśle". Czy jest to jakaś forma ducha, czy twór emergentny nie będący "prostą sumą" połączeń synaptycznych. Z tym drugim jestem w stanie się zgodzić, ale nie dostrzegam tu implikacji etycznych. Wartości etyczne są wartościami etycznymi BEZ WZGLĘDU na to, czym jest umysł. Oczywiście 'hipoteza' ducha jest bardzo wygodna, bo można na nią zepchnąć cały problem i dalej się nim nie zajmować. Ale jest to forma lenistwa i wygodnictwa umysłowego, ponieważ 'hipoteza' ta nie wytrzymuje racjonalnej krytyki.
Autor: Bernard Korzeniewski Dodano: 06-09-2006
Bernard Korzeniewski - odpowiedź - Scobin Niewątpliwie, jest w tym nieco racji, ale z wieloma zastrzeżeniami. Po pierwsze, nie mówię w ogóle o filozofii 'humanistycznej', bo nie prowadzi ona do poznania, a jedynie do interpretacji świata. Jeśli np. etykę uznać za gałąź filozofii, to niewątpliwie odgrywa ona istotną rolę, ale nie poznawczą (nie istnieje, coś takiego, jak platońska etyka, którą dopiero trzeba odkryć). Po drugie, to że alchamia była punktem startu dla chemii samej alchemii specjalnie nie nobilituje. Po trzecie, wartość poznawczą ma jedynie filozofia sceptyczna, pokazująca ograniczenia naszego poznania, taka jak właśnie filozofia Kanta, Hume'a czy Wittgensteina. Filozofie 'pozytywne', mówiące czym świat jest, takie jak filozofia Hegla lub Leibniza to z reguły po prostu stek (najczęściej nieweryfikowalnych) bzdur. Po piąte wreszcie, o ile filozofia zawiera jedynie generator nowych idei, to nauka zawiera zarówno ten generator, jak i metodologię pozwalającą wyselekcjonować i rozwijać te idee, które jakoś korespondują ze światem zewnętrznym. Np. atomy Demokryta praktycznie nic nie mają wspólnego z obecnymi atomami czy cząstaki elementarnymi.
Autor: Bernard Korzeniewski Dodano: 06-09-2006
Scobin - Przyczynek do kallotomii Jeszcze o kallotomii (czy też komisurotomii, bo i z takim terminem się spotkałem) i ogólniej -- wpływie uszkodzeń mózgu na świadomość. Matthew Belmonte (
www.case.edu/af(*)0Representation%20Belmonte.htm -- można również wysłać e-mail do autora z prośba o hasło do poprawionej, pokonferencyjnej wersji referatu) zaproponował interesującą koncepcję umysłu jako bytu umieszczonego ponad układem nerwowym i podejmującego racjonalne decyzje na podstawie dostarczanych mu przez mózg informacji.
Myślę, że jest to bardzo ciekawa propozycja, jeśli chodzi o wyjaśnienie różnych "dziwnych" zachowań osób z zaburzeniami psychicznymi (dodajmy, że dla ścisłości słowo "psychicznymi" należałoby właściwie zastąpić wyrazem "mózgowymi", jeśli chcielibyśmy być konsekwentni w przedstawionej przez Belmontego idei). Nie jestem pewien, jak przetrwałaby starcie z brzytwą Ockhama, natomiast sądzę, że pozwala znaleźć racjonalne uzasadnienie dla intuicji etycznej (prawa moralnego?) nakazującej traktowanie autystów (a także wszelkich innych chorych) jako "pełnowartościowych" ludzi pomimo ich zaburzeń w funkcjonowaniu. I z tego względu jest warta rozpatrzenia. (Tu chyba troszkę podobnie jak z krytyką czystego rozumu u Kanta). Jeśli bowiem istota człowieczeństwa będzie się mieścić w umyśle, a nie między zakończeniami synaptycznymi, to nieuszkodzony umysł osób chorych (tracący jednak kontakt z rzeczywistością wskutek uszkodzeń mózgu) nie będzie w niczym gorszy od umysłu ludzi zdrowych. Jądro tożsamości ludzkiej pozostanie to samo.
Autor: Scobin Dodano: 05-09-2006
Scobin - Rodzicielka nauk Mam pewną uwagę niezwiązaną bezpośrednio z głównym wątkiem rozmowy. Otóż zastanawiam się, czy o przydatności filozofii nie świadczy liczba nauk, jakie z niej wyrosły, wraz z ich całkiem realnymi osiągnięciami. (Ta myśl pojawiła się już chyba wśród komentarzy, ale nie została rozwinięta). Na przykład rozważania filozoficzne dały podłoże oświeceniowym teoriom państwa i prawa, bez których nie byłoby dzisiejszej demokracji. Z kolei bez Kanta trudno byłoby o przełom w psychologii poznawczej (myślę tutaj o wspomnianej przez Pana niepoznawalności rzeczy samych w sobie; psychologowie kognitywni zapożyczyli od Kanta m.in. pojęcie schematu poznawczego, choć nadano mu inny sens). Natomiast Arystoteles walnie przyczynił się do rozwoju retoryki. Czy możemy mieć pewność, że na przykład z hermeneutyki Heideggera i Habermasa nie wyrośnie jakaś nowa nauka, która w znaczący sposób przyczyni się do kształtowania naszego życia?
Autor: Scobin Dodano: 05-09-2006
Bernard Korzeniewski - odpowiedź 2 Co do Kanta - chodziło mi głównie o niepoznawalność "rzeczy samych w sobie". Oczywiście we współczesnym wydaniu (kognitywistycznym) jest to niepoznawalność częściowa. Ale tak czy owak odbiera jakikolwiek sens zbyt "ambitnym" zamierzeniom filozoficznym". Co do filozofii - ma sens jedynie ta "skromna", głęboko oparta naa współczesnej wiedzy przyrodniczej, wiedzę tę interpretująca i scalająca. Niestety, w ogromnej większości wiedza przyrodnicza "zawodowych" filozofów jest żenująco niska. Dlatego, jeśli już, filozofowaniem powini się zajmować interdyscyplinarni przyrodnicy. Także pozdrawiam
Autor: Bernard Korzeniewski Dodano: 06-08-2006
Borys - nawias Kanta Myślę, że jest Pan wobec filozofii równie zbyt surowy, co pobłażliwy wobec jednego z jej synów. Przekonanie Kanta, że prawo przyczynowości nie należy do elementów poznania dających się potwierdzić, lub obalić doświadczalnie nie pasuje mi do Pana poglądu na "postęp poznawczy". Nie wyklucza Pan chyba możliwości formułowania praw przyrody niezgodnych z dotychczasowymi tylko dlatego, że nie zgadzałyby się z założoną a priori teorią. Metodologia ta zakłada także, że wiele odkryć pojawia się zupełnie przypadkowo, w czasie poszukiwania czegoś zupełnie innego. Zakłada także, że wiele z nich w taki sam sposób przepadło niezauważenie. Myślę tutaj głównie o chemii (np. flogiston - strukturalność wody) Intuicjami nazywam systemy całościowe, które roszczą sobie prawo do obejmowania całości naszej kondycji poznawczej i dają się konwertować na poziomie przenoszenia pomiędzy nimi sensów. Pana ocenę organoleptyczną filozofii całkowicie podzielam w stosunku do tego, co pojawiło się poza wspomnianą wczesniej >>"dwudziestką". Pozdrawiam i dziękuję za wakacyjną odpowiedź.
Autor: Borys Dodano: 01-08-2006
Bernard Korzeniewski - odpowiedź No cóż, moim zdaniem tych błędów nie popełniłem :-). 1. Namysł (filozoficzny czy inny) jest oczywiście immanentną częścią nauki. Nauka od filozofii różni się przede wszystkim metodologią, która pozwala odróżnić namysł "trafny" od tego, co komu w duszy gra. Mam wrażenie, że jednak Pan mojego tekstu uważnie nie przeczytał. 2. Oczywiście, z krzywej Gaussa wynika, że zarówno w filozofii, nauce, jak i literaturze ilość dzieł wybitnych to znaczna mniejszość (prawe ramię krzywej Gaussa). Natomiast nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że filozofia jest "depozytariuszem najważniwejszych intucji ludzkiego intelektu". Jest depozytariuszem wszystkiego, co komu ślina na język przyniesie (przepraszam za małą złośliwość), natomiast to metodologia nauki decyduje, co z tego jest "perłą" ludzkiego intelektu, a co jedynie "chciejstem" poznawczym. Poza tym, filozofia nie przynosi żadnego postępu poznawczego (jako jedyny wyjątek gotów byłbym uznać Kanta), więc też trudno dokonywać w niej "przełomów".
Autor: Bernard Korzeniewski Dodano: 01-08-2006
Borys - dwie wątpliwości 1 na 1 Moim zdaniem miałby Pan całkowitą rację, gdyby nie popełnił Pan dwóch błędów: 1.Projektuje Pan defincję nauki na filozofię w sposób dla czytelnika niejawny. Domyślam się, że nauka jest dla Pana wiedzą potwierdzoną metodami wypracowanymi w badaniach empirycznych przyrody. Jeżeli mam rację, to stosunek pomiędzy nauką i filozofią ma charakter krzyżowania w porządku logicznym, ale wynikania w porządku egzystencjalnym. Metodologia nauk empirycznych jest owocem nie tylko pomiaru i refleksji nad rzeczywistoąścią, ale także należy do namysłu filozoficznego. Natomiast nie należy zapominać, że wszystkie nauki szczegółowe wyrastają z tego namysłu. Oczywiście tam, gdzie ich rozwój jest bardzo dynamiczny, filozofia pozstaje już tylko obserwatorem i recenzentem, za co nie warto jej krytykować. 2.Myli Pan wiedzę filozoficzną z osobami, które aktualnie się nią zajmują. Nauki szczegółowe, jak sama nazwa wsakzuje, znajdują wiele szczegółów do zbadania, co może dla zewnętrznego ich obserwatora tworzyć obraz interpretowany przez niego jako rozwój, lub przyrost wiedzy. W filozofii nie znajdujemy tej dynamiki (poza krzątaniną wokół problemów społecznych), ponieważ jest ona przede wszystkim depozytariuszem najważniwejszych intucji ludzkiego intelektu. Takie intuicje pojawiały się w dziejach rzadko; liczba najwybitniejszych dzieł o przełomowym znaczeniu dla filozofii nie jest większa od 20. Wielość publikacji filzoficznych nie wynika z rozwoju tej dyscypliny wiedzy, lecz z wymagań życia akademickiego:). Warto jednak zauważyć, że fudamentalne i przełomowe dokonania w nauce są równie sporadyczne a to, co Pan nazywa jej rozwojem, filozof obserwuje jako konsumpcję. Feynman wydaje się zgadzać z tym poglądem twierdząc, że dane mu było żyć w czasach, kiedy odkryto wszystkie najważniejsze prawa fizyki.
Autor: Borys Dodano: 29-07-2006
Bernard Korzeniewski - odpowiedź - c.d. Aha, trochę o kallotomii (pytanie 1) znajdzie Pan w moim artykule na "Racjonaliście": "Podglądanie umysłu i co z tego wynika".
Autor: Bernard Korzeniewski Dodano: 23-02-2006
Bernard Korzeniewski - Odpowiedź Komentarz: chodzi mi o to, że "szkoda psychologiczna" to podejście kompletnie anty-racjonalistyczne. Pytanie 1: To temat bardzo ciekawy, ale obszerny. Ale wygląda na to, że obie świadomości nic, lub prawie nic, o sobie nie wiedzą. Napisano na ten temat sporo w książkach popularnonaukowych. Jest taż parę artykułów w "Świecie Nauki". Mogę w domu sprawdzić tytuły książek, jaśli Panu zależy. Pytanie 2: Mogę polecić moją książkę "Od neuronu do (samo)świadomości", Prószyński, 2005. :-)
Autor: Bernard Korzeniewski Dodano: 23-02-2006
P.R./ - komentarz i dwa pytania Artykuł ciekawy i dyskusja w komentarzach również. Co do Tych "szkód" to oczywiście chodzi o szkody psychiczne. Postrzeganie siebie jako kuli bilardowej, mechanicznej, zdeterminowanej, musiało wyrządzać pewne "szkody" na osobowości wyznawcy takiego światopoglądu. /To wypowiedź na szybko. Jeśli będzie ktoś prosił o wyrażenie się bardziej precyzyjne, postaram się sprostać oczekiwaniom:) / Miałbym też pałe pytanie do autora, czy jakichś czytelnikwów. "Poważne uszkodzenie mózgu może spowodować całkowitą zmianę osobowości poszkodowanego, a przecięcie spoidła wielkiego łączącego obie półkule mózgu (operacja kallotomii stosowana kiedyś w leczeniu epilepsji) prowadzi do powstania w jednej głowie dwu, prawie całkowicie izolowanych od siebie świadomości. " Jak taka sytuacja wygląda w rzeczywistości? Te świaodmości istnieją równolegle w umyśle chorego osobnika? Jak się odbywa komunikacja z takim kimś (osobami:) ? I drugie pytanie. "Z pewnym, niezbyt wielkim uproszczeniem można stwierdzić, że całość filozofii da się sprowadzić do neurofizjologii. " O neurofizjologii wiem mało. Czy na tym portalu znajdę coś na ten temat więcej?
Autor: P.R./ Dodano: 23-02-2006
Bernard Korzeniewski - odpowiedź Wybaczy Pan, a co to są "szkody"? To jakaś filozoficzna metodologia? Jeśli chodzi o szkodę psychiczną, to takową dla wielu ludzi w średniowieczu była teoria Kopernika (Giordano Bruno za rozpowszechnianie tej szkody spalono na stosie). Pochodzenie człowieka od małpy też dla wielu jest szkodą. A może chodzi o szkodę poznawczą? W takim razie pragnę zauważyć, że twierdzenie, iż indeterminizm mechaniki kwantowej (lub teorii chaosu) dopuszcza wolną wolę dowodzi indolencji nie tylko w naukach przyrodniczych, ale także w filozofii. Doskonale potwierdza to moją tezę - "filozofować" powinni jedynie ludzie bardzo dobrze orientujący się w naukac przyrodniczych i rozumiejący ich filozoficzne (nomen omen) implikacje. Natomiast przjmowanie jako pewnik istnienia wolnej woli jest przykładem filozoficznej niekompetencji. Żeby nie odebrał Pan wrażenia, że tak bardzo wynoszę naukę nad filozofię dodam, że ogromna większość naukowców ma wręcz zerowe kompetencje filozoficzne. Ale nawet mając bardzo wąskie spojrzenie naukowy wyrobnik jest w stanie pchnąć naszą wiedzę w jakimś tam kawałeczku do przodu, czego się już o "typowych" filozofach powiedzieć nie da.
Autor: Bernard Korzeniewski Dodano: 27-01-2006
Marek Mosiewicz - Filozofia Nie wiem czemu Pan tak deprecjonuje filozofię mówiąc,że to zawsze prowadzi do sprzeczania się o słowa. Filozofwie o tyle muszą zaglądać do innych nauk, o tyle że ich wywody nie mogą być sprzeczne z innymi naukami, o ile zakładają racjonalność rzeczywistości. Dlatego też z ich punktu widzenia np mechanika klasyczna wyrządziła pewne szkody ponieważ np. próbowano dowieść, że wolna wola nie może istnieć, bo fizyka (a więc i człwiek) miała być deterministyczna.
Autor: Marek Mosiewicz Dodano: 27-01-2006
Bernard Korzeniewski - odpowiedź Obawiam się, że jak każda dyskusja filozoficzna, tak i nasza zaczyna się sprowadzać do sporu o słowa. Wystarczy zmienić jeden z pięciu (a więc 20 %) z aksjomatów Euklidesa, a otrzymujemy pozornie zupełnie inną geometrię. Sprzeczanie się o to, czy to dużo, czy mało, czy to modyfikacja, czy przełom, stanowi naprawdę jałowy problem akademicki. Wystarczy, że ktoś wie o co chodzi. Mówi Pan, co powinien robić filozof mówiący o nauce. A co takie mówienie do tej nauki w ogóle wnosi?
Autor: Bernard Korzeniewski Dodano: 25-01-2006
Marek Mosiewicz - Filozof myślący o fizyce Z punktu widzenia zastosowań dotychczasowej nauki, oczywiście nic się nie zmieniło. Ale patrząc filozoficznie (tzn. chcieliśmy użyć fizyki Newtona do rozważań filozficznych) na cały wszechświat to można powiedzieć, że stanął do góry nogami. Dlatego właśnie filozofia musi patrzeć na naszą wiedzę naukową, wiedząc, że rewolucja może nie tylko może coś rozszerzyć ale i zmienić (bo filozof rozmyślający o fizyce newtonowskiej mógł sobie latać z prędkościami 100 mln km/s i coś na tej podstawie coś sobie wymyślić) Pdobnie gdby się kiedyś okazało, że np zasada zachowania energii jest tylko jakimś szczególnym przypadkiem i nie zawsze obowiązuje (my ją tylko obserwujemy ale nie mam żadnych uzasadnień dla niej, podobnie jak to było z f. newtonowską) to może to mieć np jakiś wpływ na spór materialistów z idealistami.
Autor: Marek Mosiewicz Dodano: 14-01-2006
Bernard Korzeniewski - odpowiedż :-) Cieszę się, że nie jest Pan jednym z tych niedouczonych, ale zadufanych w sobie młodych (?) osobników, jakich sporo w Internecie, i że ma Pan szacunek dla osiągnięć Newtona - styl Pana poprzedniej wypowiedzi sugerował coś innego :-). Co do szybkości obiektów we Wszechświecie, to Pana "wartościowanie" małych "Newtonowskich" prędkości jako mało ważnych, ponieważ "pokrywają" one tylko mały zakres pomiędzy zerem a prędkością światła wydaje mi się troszkę infantylne - większość znanych nam obiektów ma prędkości równe jedynie małemu ułamkowi prędkości światła (oczywiście poza fotonami :-)). Ogólnie rzecz biorąc, nie wolno nam z pobłażaniem spoglądać "wstecz" na fizykę Newtonowską, bo sami nie wiemy, jak bardzo nasza obecna fizyka jest niedoskonała (a właściwie wiemy, że jest ciągle bardzo niedoskonała). Tak jak nie byłoby geometrii nieeuklidesowej bez Euklidesa, tak nie byłoby współczesnej fizyki bez Newtona (lub kogoś mu podobnego). Wiedza naukowa, w przeciwieństwie do "wiedzy" filozoficznej, ma charakter kumulacyjny. Nowe teorie powstają poprzez złamanie starych paradygmatów, ale na tych paradygmatach bazują. Teoria Newtona poprawnie opisywała wiele zjawisk. Teoria względności tego nie zanegowała, lecz dodała nowe poprawne przewidywania. Z pewnością była więc zarówno przełamaniem, jak i kontynuacją oraz rozszerzeniem teorii Newtona. Polecam bardzą dobrą książkę Chalmersa "Czym jest to, co zwiemy nauką" na ten temat (mam nadzieję, że nie pomyliłem tytułu).
Autor: Bernard Korzeniewski Dodano: 12-01-2006
Marek Mosiewicz - Kto Przecież nikt tutaj kwestionuje przełomowości Newtona. Newton odkrył to co w tym czasie było można. Natomiast świat okazał się jednak zachowywać inaczej, poza naszymi "przyziemnymi" prędkościami. Słowo rozszerzenie kojarzy mi się z objęciem czegoś czego do tej pory poprzednia teoria nie obejmowała (bo np. miała waraunk i brzegowe,jakieś założenia). Tutaj jednak trzeba było coś poprawić, bo się okaząło, że dla dużych prędkości nie działa. Co oczywiście nie oznacza, że Newton nie zróbił dobrze swojej roboty.
Autor: Marek Mosiewicz Dodano: 12-01-2006
Bernard Korzeniewski - odpowiedź No cóż, każdemu życzę dokonania takiego postępu w naszej wiedzy o świecie, jaki był udziałem Newtona. Ale jeśli samemu nie jest się tytanem intelektu, to można przynajmniej podbudować swoje ego odnosząc się nonszalancko do geniuszy i ich osiągnięć. To jednak niczego nie zmienia - psy szczekają, karawana (naukowa) jedzie dalej.
Autor: Bernard Korzeniewski Dodano: 11-01-2006
Marek Mosiewicz - Zależy jak szacować błąd >Dokładniej to można ująć w ten sposób, że mechanika >klasyczna jest tym lepszym przybliżeniem mechaniki >relatywistycznej, im dotyczy mniejszych prędkości. Ale jeżeli chcemy mówić o dokładności odwzorowania świata, to musimy stwierdzić, że Newton bardzo się mylił. Jego teoria jest stosowalna się w bardzo niedużej dziedzinie (szczególnie jeżeli weźmiemy pod uwagę toeretyczne prędkości 10^100000 km/s :) ). Błąd który popełnił Newton wynika właśnie z faktu, że opierał on swoje obserwacje na przyziemnych prędkościach, dla których STW = w przybliż f. klasyczna i się wszystko świetnie zgadzało. Natomiast teoretyczny swiat newtonwoski też "ma duże" prędkości, ale zachowuje się zupełnie inaczej. I "wtopa" Newtona jest o tyle duża, że wcześniej nie było żadnych przesłanek aby tak sądzić. Inne teorie fizyczne mają często jakiś idealny model (np. gaz doskonały) i z definicji zakładają swoją niedoskonałośc. Natomiast teoria Newtona miała być poniekąd teorią uniwersalną. Zważywszy na to, że dalej nie ma o ile wiem spójnej teorii łączącej t. kwantową z STW mówienie, że coś wiemy o zasadach działania wszechświata jest zabawne. Wiemy to co zaobserwowaliśmy. Ale końcowa teoria wszystkiego o ile jest poznawalna może być zupełnie inna (chociaż oczywiście również wyjaśniać nasze obserwacje) łacznie z tym, że okaże się, że podstawowe wydawałoby się zasada zachowania energii to tylko bardzo szczególny przypadek i nauczymy się tworzyć coś z niczego. Niby byłoby to rzoszerzenie, ale jednak świat by się stał zupełnie inny i ludzkość jednak się zawsze myliła, że nie może mieć darmowego lunchu.
Autor: Marek Mosiewicz Dodano: 11-01-2006
Bernard Korzeniewski - odpowiedź - Nawroll Częściowo oczywiście zgadzam się z Panem. To znaczy, co prawda nie widzę żadnej przewagi "metodologii" filozofii nad np. "metodologią" teologii czy parapsychologii, ale każdy jest po troszę filozofem - zakładam np., że istnieje Pan realnie i nie jest wytworem mojej świadomości :-). Mówiąc poważniej, filozofia ma sens jedynie jako interpretator osiągnięć nauk ścisłych (przyrodniczych) i stymulator dalszego ich rozwoju. Filozofia może stawić problemy (sensowne lub bezsensowne), ale to jedynie nauka może w miarę rozsądnie niektóre z nich rozwiązywać. Można być (niestety!) dobrym naukowcem bez znajomości podstaw filozofii, natomiast odwrotna relacja nie zachodzi. Mówię to dlatego, że indolencja (powiem wprost: żenujące niedouczenie) większości filozofów w dziedzinie np. neurofizjologii, bez której rozprawianie o świadomości czy epistemologii traci jakikolwiek sens (tak jak nie ma sensu rozprawianie o fizycznej naturze świata na bazie czterech żywiołów), jest wprost niepojęta. Dlatego: skromna, racjonalna filozofia oparta na nauce - tak, rozdęte wizje w stylu "teatr swój widzę ogromny" - zdecydowanie nie. Wykłady z filozofii na studiach filozoficznych powinny się zaczynać na czwartym roku, a pierwsze trzy lata powinno się poświęcić zdobyciu gruntownej wiedzy przyrodniczej.
Autor: Bernard Korzeniewski Dodano: 27-12-2005
nawroll - nawroll-odpowiedź-Bernard Korzeniewski Filozofia posiada swój przedmiot badań jak i metody, co czyni z niej rodzaj nauki. Nawet w metafizyce (bądź ontologii) już na jednych z pierwszych zajęć przedstawiana jest metoda abstrakcji oraz separacji w celu dojścia do "bytu jako bytu". Czy nauki szczegółowe przewyższają o głowę filozofię? To chyba trochę nie tak; przecież każdy szanujący się naukowiec (tak myślę) jest również filozofem. Co stawia w pierwszym rzędzie? Wydaje mi się, że często niełatwo rozdzielić jest te dwie dyscypliny. Często bowiem samo zainteresowanie przedmiotem wypływa z filozofii, zaś gdy chcemy zbadać go dogłębnie stosujemy nauki szczegółowe wraz ze swoimi metodami (relacja pomiędzy poznaniem potocznym a naukowym wydaje mi się nieodpowiednia, choć sama się na myśl nasuwa)... a po zbadaniu? Czy nie powracamy znowu do filozofii? W gruncie rzeczy człowiek chce przede wszystkim poznać i uporządkować rzeczywistość i choćby wypierał się filozofii to i tak od niej nie ucieknie; zmierzy, zważy i zastanowi się z jakiego powodu i w jakim celu. Rozdział wydaje się być czymś nienaturalnym. Każdy bowiem naukowiec jest po części filozofem (co, zdaje mi się widać na Pana przykładzie) i świadczy to według mnie tylko o jego klasie.
Autor: nawroll Dodano: 23-12-2005
Bernard Korzeniewski - odpowiedź - nawroll Nie twierdzę, że nauka głosi Prawdę Absolutną, bo takowa prawda nie istnieje (polecam swoją książkę "Absolut - odniesienie urojone" zamieszczoną na Racjonaliście). Uważam jedynie, że nauka, ze względu na swoją metodologię, pozwala na stopniowe i mozolne zbliżanie się do prawdy najlepszej możliwej. Już Popper stwierdził, że w nauce nie można niczego dowieść. To prawda, ale faktu Pana istnienia także nie jestem w stanie dowieść w sposób absolutny, bo nie jestem w stanie obalić solipsyzmu. Jeśli by więc żądać absolutnej ścisłości wypowiedzi, to można stwierdzić, że teoria BB jest (na obecnym etapie) znacznie bardziej zgodna z wynikami eksperymentów, niż teoria SS, i jest znacznie bardziej spójna z innymi teoriami. Wiadomo dzisiaj, że najwiękasze teorie fizyczne, ogólna teoria względności i mechanika kwantowa nie mogą być do końca "prawdziwe", bo są ze sobą sprzeczne. W nauce jest sens mówić jedynie o "względnym stopniu prawdziwości". Mimo to i tak przewyższa ona o głowę filozofię, bo ta praktycznie w ogóle nie posiada racjonalnej metodologii.
Autor: Bernard Korzeniewski Dodano: 22-12-2005
nawroll - prawda "Twórcy teorii Stanu Stacjonarnego (Hoyle, Bondi, Gold), którym koncepcja Wielkiego Wybuchu nie odpowiadała ze względów światopoglądowych, zapewne do dzisiaj staliby twardo na swoim stanowisku, gdyby nie to, że ich teoria dawała przewidywania sprzeczne z poczynionymi później obserwacjami astronomicznymi.(...) Dopiero po odkryciu przez Hubble'a ucieczki galaktyk, implikującej rozszerzanie się Wszechświata, Einstein usunął stałą kosmologiczną jako niepotrzebną" Jaką metdę wybrał Pan, by dojść do takich wniosków? Czy będąc naukowcem za absolut uznaje Pan spójną teorię? Na podstawie jakiej metody okazało się, że model stacjonarny jest fałszywy (wynikiem jest tylko światopoglądu (!)), a model BB prawdziwy? Czy ucieczka galaktyk oraz inne odkrycia dobitnie stwierdzają o nieprawdziwości modelu stacjonarnego? Różnica między filozofem a człowiekiem zajmującym się naukami szczegółowymi wydaje się być często taka, że pierwszy wie, że nic nie wie, drugi zaś myśli, że to co wie jest prawdziwe, gdyż myśli jego są kolejnym elementem w teorii, a nie jej zaprzeczeniem, nic co przedtem nie może być więc sprzeczne z tym, co teraz. Intuicja mówi mi jednak coś innego...
Autor: nawroll Dodano: 22-12-2005
Bernard Korzeniewski - Odpowiedź - Marek Brudka Cóż, mogę tylko podziękować za doprecyzowanie mojej wypowiedzi. Zresztą, w większości książek wybitnych fizyków, które czytałem, teza, że STW jest rozszerzeniem teorii Newtona jest przyjmowana jako oczywista.
Autor: Bernard Korzeniewski Dodano: 13-05-2005
Bernard Korzeniewski - Odpowiedź - Tomczak 1 na 1 W zasadzie się z Panem zgadzam - nawet z ostatnim, prowokacyjnym stwierdzeniem. Ogromnej większości naukowców brak jest szerszego spojrzenia - także dlatego, że typowy współczesny naukowiec to wyrobnik, menadżer i "self-promotor", któremu w wyścigu szczurów (nie zawsze uczciwym) po pieniądze i publikacje brakuje czasu i energii psychicznej na rozwój światopoglądu. A jednak nauka poczyniła ogromny realny postęp, a filozofia wciąż drepcze w miejscu (lub, lepiej, goni swój własny ogon). Dlatego, chociaż nie lubię zadufania jako takiego, naukowcy na pewno mają ku niemu bardziej uzasadnione powody, niż filozofowie ...
Autor: Bernard Korzeniewski Dodano: 13-05-2005
Marek Brudka - Teoria Newtona a szczególna teoria względności Sformułowanie, że STW jest rozszerza mechanikę newtonowską oddaje istotę rzeczy, choć nie jest bardzo precyzyjne. Dokładniej to można ująć w ten sposób, że mechanika klasyczna jest tym lepszym przybliżeniem mechaniki relatywistycznej, im dotyczy mniejszych prędkości. Jeszcze precyzyjniej: w granicy v/c->0 równania relatywistyczne redukują się do równań klasycznych. Jeśli zatem "STW rozszerza mechanikę klasyczną" rozumiemy jako STW daje dużo lepsze przewidywania (lepiej opisuje zjawiska) poza obszarem stosowalności modelu newtonowskiego, to nie mijamy się z prawdą.
Autor: Marek Brudka Dodano: 09-05-2005
Tomczak - Komentarz Z naukowego punktu widzenia filozofię obecnie rzeczywiście niezbyt zręcznie jest nazywać nauką. Tym bardziej nie na miejscu jest nazywać ją królową nauk. Sądzę jednak, że zgodzi się Pan ze mną jeżeli nazwiemy ją nie królową, lecz matką wszelkich nauk. Nieprawadziwą wydaje mi się Pańska konkluzja na temat jakoby "zadufania filozofów w możliwości swojej dyscypliny". To nie nauka, ale filozofia jest tą dyscypliną, która najbardziej poddaje w wątpliwość swoje możliwości. Nie sądzę, aby zamiarem, któregokolwiek ze współczesnych filozofów było przekonywanie o prymacie filozofii nad nauką. Jak Pan jednak słusznie zauważył "nowoczesny" nurt filozofii swoje rozważania stara się prowadzić w oparciu o najnowsze osiągnięcia nauki. Nie ma on jednak ambicji z nauką polemizować, a tym bardziej starać się ją zastąpić. Z drugiej strony, nie widzę szansy (czego zapewne Pan by sobie życzył, jak i większość racjonalistów) aby nauka zastąpiła filozofię. Na koniec odważę się trochę prowokująco stwierdzić, że to chyba większość naukowców jest zadufana w możliwościach swojej dyscypliny (za sprawą metodologii), podobnie jak fanatycy religijni są bezkrtycznie zadufani w prawdiiwości swojej wiary.
Autor: Tomczak Dodano: 27-04-2005
Bernard Korzeniewski - ostatnia odpowiedź Obawiam się, że zaczynamy wchodzić w jałowe dyskusje filozoficzne. Gdyby rozszerzenie teorii dawało takie same przewidywania, jak oryginalna teoria, to nie byłoby rozszerzeniem, tylko oryginalną teorią. I na tej banalnej prawdzie proponuję zakończyć ten wątek dyskusji.
Autor: Bernard Korzeniewski Dodano: 20-02-2005
Marek Mosiewicz - No ale jednak sprzeczna Nie zmienia to jednak faktu, że teorie te są ze sobą sprzeczne. w pewnej dziedzinie obie dają podobne wyniki. Jest tak dlatego, że Newton posiadał określny zbiór informacji przedstawił teorię, która to opisywała. Tak więc w pewnym zakresie te teorie dają prawie ten sam wynik. Teoria względności musi dawać również podobne wyniki, gdyż nie może przeczyć doświadczeniom. Ale jednak ktoś kto by chciał budoać statek kosmiczny z zamiarem dolecenia do innej gwiazdy na podstawie fizyki Newtona ostro by się przejechał, gdyby chciał przyśpieszyć do 1 mln km/h
Autor: Marek Mosiewicz Dodano: 16-02-2005
Bernard Korzeniewski - odpowiedź 1 na 1 Stwierdzenie, że fizyka Einsteina jest rozszerzeniem lub przedłużeniem fizyki Newtona nie oznacza, że jest z nią tożsama. Rozszerzenie to polegało między innymi na wprowadzeniu skończonej szybkości światła. Nie byłoby jednak możliwe stworzenie fizyki Einsteina od zera, bez poprzedzającej go fizyki Newtona.
Autor: Bernard Korzeniewski Dodano: 11-02-2005
Marek Mosiewicz - Fizyka Newtona Niestety stwierdzenie, że Fizyka Eisteina jest rozszerzeniem fizyki Newtona jest nieprawdziwe. Można to udowodnić na bardzo prostym przykładzie. Wg fizyki Newtona jeżeli na ciało będziemy działać przez dostatecznie długi czas stałą siłą to osiągnie ono prędkość 1 mln km/sec Fizyka Eisteinowska mówi, że ciało to nigdy nie osiągnie prędkości większej od prędkości światła. Tak więc teorie te prowadzą do sprzecznych ze sobą wniosków i jedna nie jest tylko rozszerzeniem drugiej.
Autor: Marek Mosiewicz Dodano: 10-02-2005
Bernard Korzeniewski - P.S. 1 na 1 Oczywiście, świat realny jest spójny i niesprzeczny (a przynajmniej filozoficznie w to wierzymy :-) ), a więc i nauka powinna być jedna, spójna i niesprzeczna. Czy to się uda osiągnąć - to już inna sprawa - ewolucyjnie ukształtowany ludzki mózg nie jest uniwersalną maszyną poznawczą. Na pewno jednak postęp nie dokona się tu dzięki filozofii. Filozofia może co najwyżej (pokornie!) interpretować bieżący stan nauki, ale musi być ona głęboko oparta na bieżącej wiedzy naukowej. Z mojego subiektywnego doświadczenia wynika, że znajomość nauki przez większość filozofów jest, mówiąc delikatnie, niedostateczna. Jako chlubny wyjątek polecam książki (przynajmniej niektóre, np. "Kosmologia kwantowa", nie czytałem wszystkich) profesora księdza Hellera, z którym nie we wszystkim się zgadzam, ale który uprawia właśnie "skromną" filozofię opartą na dogłębnej wiedzy fizycznej (abstrahuję tu od spraw religii, które moim zdaniem z nauką nie mają i nie powinny mieć nic wspólnego).
Autor: Bernard Korzeniewski Dodano: 18-10-2004
Bernard Korzeniewski - Odpowiedź 2 1 na 1 Ogromną większość filozofii podsumowuje właśnie pretensja filozofów, że filozofia jest "królową nauk" - megalomańskie samozadowolenie osób, które przez dwa tysiące lat nie posunęły wiedzy o świecie ani o krok. Niech sobie maluczcy naukowcy nauk niższych odkrywają teorię względności, lecą na Księżyc, konstruują komputery i odkrywają maszynerię życia (na czele z DNA) - i tak to filozofowie będą posiadaczami wiedzy wyższej. Twierdzenie, że rozwój nauki polega na burzeniu już zastanego świadczy o całkowitym braku rozeznania w, nomen omen, tzw. filozofii nauki (akurat jednej z rozsądniejszych dziedzin działalności intelektualnej, w których nazwie występuje termin "filozofia") - np. teoria Einsteina stanowiła rozwinięcie teorii Newtona, a nie jej zaprzeczenie. Także teoria Darwina, chociaż rewolucyjna, nie burzyła lecz porządkowała i systematyzowała wielką ilość gromadzonych przez wieki faktów naukowych (owszem, burzyła ona, ale nie naukowe, lecz właśnie filozoficzno-religijne przekonanie o stworzeniu gatunków!). W nauce każdy może sobie fantazjować tak samo, jak w filozofii. Zasadnicza różnica polega na tym, że nauka posiada metodologię, która odróżnia fantazje "pasujące" (przynajmniej w przybliżeniu) do realnego świata od fantazji przystających li tylko do natchnionego umysłu myśliciela, który "teatr swój widzi ogromny" (vide np. Hegel). Część naukowców miała filozoficzne predylekcje do teorii Wielkiego Wybuchu, i te nauka zweryfikowała pozytywnie, a i nni z przyczyn filozoficznych woleli teorię Stanu Stacjonarnego, i została ona przez naukę sfalsyfikowana. Filozoficzny brak wiary Einsteina w indeterminizm mechaniki kwantowej nie znalazł (przynajmniej na dziś dzień) potwierdzenia w nauce (a jeśli znajdzie, to spowoduje to metodologia nauki, a nie filozofia). Oczywiście w filozofii, rozumianej jako wyrażanie tego co komu w duszy gra na temat otaczającej nas rzeczywistości, nie ma nic złego (tak jak w powieściach fantasy). Niektóre z fantazji filozoficznych okazują się nawet, "przez przypadek", prawdziwe. Ale to nauka decyduje o tym, które koncepcje, dlaczego i do jakiego stopnia przystają do otaczającego nas świata. Jeszcze raz polecam "Czym jest to co zwiemy nauką" Chalmersa.
Autor: Bernard Korzeniewski Dodano: 18-10-2004
Blekota - Razem... Kopernik, Newton, Darwin, Einstein w pierwszej chwili kojarzą się nam (nie filozofom i nie naukowcom:) z nauką. Ale oni burzyli fundamenty wiedzy człowieka o człowieku i o całym świecie - ryzukuję stwierdzenie, że oni byli filozofami (polemiki Newtona, dylematy Einsteina w kwestii deterministyczny/indeteministyczny, paradoksalny wkład Alberta w rozwój fizyki kwantowej, o Darwinie już nie wspomnę)... Współcześnie ilość informacji. Ryzykuję również stwierdzenie, że mało prawdopodobne jest, aby Kopernik, czy Newton sformułowali swoje teorie bazując tylko na uznanej wiedzy naukowej bez udziału śmiałej wyobraźni. Naukowcy z różnych dziedzin korzystają z zasobów innych dziedzin, wiedza z różnych dzidzin się zazębia i powstają nowe dziedziny (biochemia, biofizyka...) to jest jakby dowód na to, że wiedza człowieka o świecie może być spójna, że jest jedna nauka, i tylko ze względów praktycznych podzielona została na dziedziny, dlatego że mało prawdopodobne jest aby pojedynczy człowiek zdążył posiąść tak ogromną ilość informacji potrzebną do ogarnięcia wszystkich dziedzin nauki (może kiedyś uda się wiedzę zaimplementować, wszczepić, wgrać:)) Skoro nauki się rozwijają, dokonywane są odkrycia, biologia chyba nie jest sprzeczna z fizyką itd. to dlaczego filozofowie mieliby nie korzystać z innych dziedzin, być otwarci... Jeśli odpowiedź jest twierdząca, to prawdopodobnie filozofia umocni swoją pozycję i status królowej nauk. Zdaje mi się, że nauki i rozmaite konkretne dziedziny oraz kierunki filozoficzne nie są ze sobą sprzeczne, tak jak nie ma sprzeczności pomiędzy dynamiką Newtona i mechaniką relatywistyczną, że "fale" nie wyklucza "cząstki" itd. - to zależy od "punktu widzenia, który zależy od punktu siedzenia" - tak mi się zdaje. Trzeba wiedzieć, trzeba odkryć jeszcze więcej (nie wiadomo ile), żeby znaleźć wspólny mianownik. Ewolucja nauki przypomina mi opisaną w "Golemie IV" S. Lema ewolucję ustrojów. Im bardziej wyspecjalizowane, tym bardziej skomplikowane, tym.... gorsze. Szkoda że tyle pokoleń musiało i, być może, będzie musiało się trudzić, aby człowiek pojął Wszechświat czyli również samego siebie, błądząc, polemizując, specjalizując, komplikując, uszczegóławiając po drodze:)))
Autor: Blekota Dodano: 15-10-2004
Bernard Korzeniewski - ODPOWIEDŹ Neopozytywizm jest naiwną próbą stworzenia "idelanej" nauki (i filozofii) opartej jedynie na empiryźmie i logice. Całkowicie zapomina o fakcie, że u podłoża każdego eksperymentu leży jakaś teoria i interpretacja, oraz że ludzki mózg nie jest uniwersalną maszyną poznawczą. Jako taki stanowi całkowitą utopię. Możliwa jest jedynie nauka, w której do tak zwanej prawdy (nidgy do końca nie osiągalnej) przybliżamy się stopniowo, krok po kroku, a nasz obraz świata zawnętrznego to jedynie niedoskonałe (chociaż coraz lepsze) świata tego odwzorowanie. Polecam "Czym jest to, co zwiemy nauką" Chalmersa.
Autor: Bernard Korzeniewski Dodano: 04-10-2004
chaos123 - PYTANIE A jak odnosi sie Pan do Neopozytywizmu. Który wyraźnie oddziela nauke od metafizyki.
Autor: chaos123 Dodano: 28-09-2004
Pokazuj komentarze od pierwszego « Wróć do strony Reklama