Dodaj swój komentarz… Daniel Delimata - publiczne napiętnowanie? Niestety, ale doświadczenia krajów zachodnich z brukowcami i dziennikami telewizyjnymi epatującymi przemocą, że publiczne napiętnowanie polega co najwyżej na społecznych odczuciach, że takich rzeczy publikować nie należy. Bynajmniej jednak nie przekłada się to na napiętnowanie poprzez niekupowanie bądź w przypadku telewizji nieoglądanie. Na to niestety nie ma co liczyć. Jedyne więc co można zrobić aby zepchnąć brukowce na margines to dbać o to by pisma o wyższym poziomie były ciekawsze i chętniej czytanie. To nie jest łatwe ale kto powiedział, że wszystko musi być łatwe? A tak ogólnie to ze społecznym napiętnowaniem kojarzy mi się jak to księża z ambon przestrzegali przed kupowaniem urbanowego "Nie" (z intencją społecznego napiętnowania właśnie) robiąc temu piśmidłu reklamę za darmo.
Autor: Daniel Delimata Dodano: 13-03-2005
Reklama
Bogdan Miś - Jednak napiętnowanie Oczywiście - robić dobre pismo konkurencyjne, to jest wyjście. Tylko jakoś takie idealistyczne jakby; obawam się, że u prywatnego wydawcy "to się nie przyjmie". Więc jednak idiotę, bandytę czy cynicznego chama nazywać po imieniu po prostu gdzie się da; może to do kogoś jednak trafi. Fenomen NIE polega na czymś zupełnie innym (moim zdaniem). I długo by tu dyskutować; a że ataki kleru przyniosły mu popularność? Może tak, może nie - trzeba by to zbadać. Inna sprawa, że czego kler zakaże, to niemal automatycznie staje się popularne. A może w ogóle każdy zakaz jest propagandą? Więc: nie zakazywać ("zabrania się zabraniać" - to z Gałczyńskiego, jak kto nie wie). Nazywać po imieniu - i "wybór należy do Ciebie".
Autor: Bogdan Miś Dodano: 14-03-2005
Daniel Delimata - wydawcy i Wydawcy Wydawca który stwierdzi "to się nie przyjmie" (choć ja sobie wyobrażam tę wypowiedź raczej jako "to się nie sprzeda") jest człowiekiem przegranym. W biznesie bowiem wygrywają ludzi odważni którzy nie rezygnują z nowych pomysłów zanim nie przekonają się o ich rzeczywistej wartości. Rozsądny wydawca zdecyduje się na wydanie "na próbę" kilku sensownie wyglądających egzemplarzy dla zbadania rynku i dopiero wtedy podejmie decyzję. Oczywiście pod warunkiem, że nie będą to siermiężno-przaśne niestrawne dla przeciętnego czytelnika wypociny napisane nudnym językiem. Od oceny jakości różnych materiałów Wydawca ma jednak oczytany personej który z łatwością wyłowi perły wśród chłamu. Jedno jest pewne. Pisząc artykuł popularnonaukowy potrzeba dwakroć więcej talentu niż przy jakimkolwiek innym, toteż z pokorą chylę głowę przed autorami potrafiącymi pisać językiem prostym i ciekawym o rzeczach wielkich. Poza tym odnośnie kwestii wolności słowa przychodzą mi na myśl takie obrazki. Miejscami gdzie można mówić o najpełniejszej wolności słowa są fora internetowe. Bywa jednak tak, że pojawiają się na nich osoby które zalewają je swymi wypowiedziami (zwykle najniższych lotów). Przykładem może być "ksRobak" na pl.sci.matematyka. Cóż więc może zrobić dana społecznośc by bronić się przed takimi jednostkami? Narzędzia ma dwa: tzw. "ignor" oraz moderację (czyt. cenzurę). W przypadku rynku prasowego ignorowanie zdecydowanie nie zdaje egzaminu wskutek niedojrzałości społeczeństwa. Cóż więc pozostaje? Aż boję się kończyć... Co do kwestii "Nie" i jego darmowej reklamy z ambon to jest to oczywiście moje prywatne zdanie i nie śmiem go nikomu narzucać. Pozdrawiam D.D.
Autor: Daniel Delimata Dodano: 14-03-2005
D. D. - PS Zapomniałem dodać, że po długim czasie prób ignorowanie wspomnianej jednostki użytkownicy pl.sci.matematyka podjęli temat zmiany statusu grupy na moderowaną (choć z oporami).
Autor: D. D. Dodano: 14-03-2005
Bogdan Miś - I jeszcze raz Obawiam się, miły Panie Danielu, że jest Pan idealistą. "Konkurencyjne" pismo (książka także) - to dla komercyjnego wydawcy wyłącznie dobra sprzedaż ; wcale nie dobra jakość . A sprzedaje się towar dla chama i idioty, a nie dla konesera. Taki już jest ten nasz McŚwiat. Tyle, że - jako programowy pięknoduch - mam prawo mieć zbrzyda... Pozdrowienia.
Autor: Bogdan Miś Dodano: 15-03-2005
leo_z - ogłupiacze W kwestii, którą porusza autor chciałbym odnieść się do potencjalnej "szkodliwości" określonych pozycji wydawniczych. Dlaczego jest tak, że nasze oburzenie ukierunkowane jest na te wydawnictwa, które są w miarę jednostkowe, o dosyć "ukierunkowanych" treściach czy poglądach, a nie zwracamy uwagi na mnogość "sieczki" typu Tina, Bravo itp. które poprzez kreowany sobą "populizm stylowy" wyrządzają przypuszczalnie większą szkodę niż Nexus ...którego teksty - moim zdaniem, mimo wszystko skłaniają jeżeli nie do myślenia, to chociaż do przemyśleń.
Autor: leo_z Dodano: 15-03-2005
Pokazuj komentarze od najnowszego Aby dodać komentarz, należy się zalogować Zaloguj przez OpenID.. Jeżeli nie jesteś zarejestrowany/a - załóż konto.. Reklama