Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty:
Dodaj swój komentarz… Patrycja Bogusz - dusza Kochani mam nadzieje ze pomozecie mi w pewnych rozmyslaniach. otoz zastanawiam sie nad istnieniem duszy. Nadmienie ze jestem osoba niewierzaca ineresujaca sie filozofia, ale zastanawiajac sie nad istnieniem duszy nurtuje mnie wiele pytan. Czy dusza nalezy do religi czy do psychologi? czy nie wierzac w boga moge sadzic iz posiadam dusze? wybaczcie nie jestem wyksztalocym filozofem, wiec pytam.
Reklama
pannaznikad - Sam zobacz... Ehh... Śmiech na sali, mógłby Pan sobie oszczędzić i chociaż zdjęcia nie wstawiać... Racjonaliści pożal się Boże... I następnym razem proszę filozofii nie mieszać w te bzdury!
Autor: pannaznikad Dodano: 04-02-2009
Paweł - żałosne drogi autorze tego felietonu:)czyta sie to dobrze, bo napisane skłądnie i dość fachowo. Martwi mnie tylko jad, który wypływa z tekstu. Nie jestem katolikiem nawet nie moge o sobie powiedzieć "człowiek wiary". Wiem natomiast, że zarówno katolik może przesadzić w katolicyźmie, jak i ateista w ateiźzmie. Pogląd, że kościół ogranicza sie do zabobonów hamując tym samym rozwój nauki jest idiotyczny. Drogi autorze kosciół katolicki zgodze sie nie był brylantowy ale na miłośc boską :)skupiał wokół siebie intelektualistów i ludi światłych, wręcz powiem że rozwój kultury europejskiej nie byłby tak kolorowy gdyby nie kosciół> Autore szanowny nie znasz katechizmu i wypisujesz na ten temat bzdury. Doskonałośc w katolicyźzmie to własnie poznanie samego siebie, wiara w boga to nie zaprzestanie rozwoju to wzmocnienie siebie swojej duszy i jakoby nadanie sensu przy jednoczesnym nie negowaniu rozumu :) proponuje dobrze zapoznać sie z przeciwnikiem zanim staniesz do boju w przeciwnym raźie smiesznym staniesz się :)))) z wyrazem ubolewnia Paweł szyszka
Autor: Paweł Dodano: 21-01-2009
Piotr Patucha - Do Małgorzaty. Witaj Gosiu, Widocznie znowu nastąpiła interpretacyjna pomyłka, z której muszę się wykaraskać. Zestawienie Boga Ojca, który nota bene zabija własne potomstwo z ideą wolnej woli, czyli takich emocji, dla których nie sposób znaleźć racjonalnej przyczyny, jest stosunkowo normalnym zbitkiem idei, który często pojawia się na językach apologetów katolickiego totalitaryzmu. Koncepcje Rocamadour oraz Marty Makowskiej były mi potrzebne właśnie po to, aby uwidocznić różnice doktrynalne i wielość możliwych do pomyślenia sensów. Podobnego nasycenia różnorodnością odczuwam, gdy namyślam się nad filozofią Platona. Jak wiesz, był on człowiekiem kuriozalnym i z tej racji jego filozoficzna droga musiała być pełna sprzeczności, niespodziewanych zwrotów akcji i tajemniczości. Czasem nie wiadomo jak go zakwalifikować. Grote twierdził, że Platon był "wszystkim po trosze": piewcą swobody i wrogiem demokratycznej wolności, spirytualistą i racjonalistą, liberałem i konserwatystą, socjalistą oraz twórcą prototypu państwa bożego...... Z tych powodów, jak sądzę, platonizm jest dobrym wyjściem dla ludzi, którzy lubią grać na kilku frontach jednocześnie. Heraklitejskie "badanie samego siebie" jest pomysłem jak najbardziej wskazanym, szczególnie wtedy gdy człowiek w uzasadnieniu racji swego postępowania, musi zawiesić dogmaty, stykając się z absolutem w swej czystej, nieskażonej postaci. Myślę, że tobie chodziło przede wszystkim o to, że należałoby znaleźć wyjście z labiryntu myśli, groźnej alei sfinksów, z którymi nie sposób już rozmawiać, ponieważ miast odpowiedzi i potwierdzeń, otrzymujemy kolejną garść zagadek. Wieloznaczność pojęć i narastające poczucie gęstości mnożących się sensów, wywołują nieznośny syndrom notorycznego deja vu. Moim zdaniem, jedynym rozsądnym wyjściem, jest metafizyczne epoche i przejście do problematyki naukowej, empirycznej, dalekiej od akrobatycznego spirytualizmu filozofów. A cudna, zawsze młodzieńcza Grecja pozostanie niewyczerpanym źródłem inspiracji: trzeźwej, krytycznej myśli z jednej strony oraz dionizyjskiej radości przekraczania granic z drugiej. Z gorącymi pozdrowieniami Piotrek
Autor: Piotr Patucha Dodano: 08-12-2006
Malgorzata - bajeczki o wolnej woli? Tekst Piotrka Patuchy bardzo mi sie podoba, jest ciekawy, wnikliwy i nade wszystko dowcipny. A jednak nie rozumiem zbyt pochopnego zestawiania Pana Boga (w wyobrazeniu potulnego dziadzia) z koncepcja wolnej woli. Wiecej nawet- zdaja mi sie one byc sobie bardzo odlegle. Mam tez w zwiazku z tym nieco inne odczytanie formuly gnothi seauton. Jest ona oczywiscie opisem dyspozycji, ktora najprosciej zwyklo sie nazywac mysleniem. I jest, jak pisze o tym Piotr, zrodlem racjonalnego odkrycia wlasnego potencjalu i wlasnych granic. Jest tez wyrazem wolnej woli. W jej pierwszym filozoficznym ujeciu znajdujemy te formule u Heraklita, gdy powiada: "Badalem samego siebie" (czy tez "wypytywalem samego siebie", co podchwycil Sokrates w swej slynnej definicji myslenia- Teajtet 190a). Gnothi seauton jest wyrazem koncepcji ludzkiego rozumu (wczesniej: duszy, dzis: umyslu) i koncepcji wolnej woli- zarazem. Jest tez najdoskonalszym wyrazem greckiego przekonania, ze mysl ma charakter krytyczny, ze ma stale przekraczac siebie, i ze myslenie tylko siebie przekraczac potrafi, nie przekracza rzeczywistosci (choc ja przeksztalca). Mysle, ze dlatego Piotr tak nieladnie potraktowal wolna wole. Jej falszywe interpretacje (zaiste sa to akrobacje!) pozbawiaja wole hamulcow bez ktorych ta nie bylaby soba. Bez wolnej woli, jak bez rozumu, bylibysmy zaledwie skorupiakami (Witwicki tlumaczy "malzami", ale gdzie? W Fedonie?). A ze nie jestesmy na tej planecie znowu tacy niezwykli przypominaja nam ograniczenia rozumu i woli. Gnothi seauton! I nosce te ipsum! (jesli dasz rade).
Autor: Malgorzata Dodano: 23-10-2006
Piotr Patucha - Odp. "Zastanawiam sie dlaczego a'priori przyjmujesz Piotrze zalozenie, że chrzescijanskie rozumienie wolnosci stoi w sprzecznosci z nauka. W ktorym momencie? W jaki sposob? Czy aby to zalozenie promowane przez ciebie, z natury swojej nie jest promowaniem pogladu u podstaw swych falszywego?" Przypomnę raz jeszcze, że artykuł był podsumowaniem polemik prowadzonych na forum Racjonalisty. Z tego powodu rozumienie wolności apologetów chrześcijaństwa, należy rozumieć jako "rozumienie wolności uczestników forum, którzy byli zdeklarowanymi katolikami". Wyjaśniałem tą sprawę w wątku założonym przez Łukasza Majewskiego. Link znajduje się w górze w jednym z komentarzy. "Czymze jest nauka sama w sobie? Systemem czy raczej zbiorem sformulowan, ktore, przy glebszej analizie wobec siebie sa bardziej rozbiezne anizeli zbiezne? czy ta wolnosc, o ktorej w zalozeniu chcesz pisac obiektywnie pozwala Ci deprecjonowac to, co stanowi watrosc dla innych? Czy Twoje postulaty nie maja u podstaw zalozen, ktore Ty sam uwazasz za niepodwazalne? gdyby tak nie bylo, zadne z Twoich twierdzen nie mialoby sensu, gdyz brak by bylo osadzenia..." Nauka to nie tylko zbiór twierdzeń, które trzeba wykuć na egzamin z biologii lub fizyki. Nauka jest procesem badawczym, w który zaangażowane są głowy naukowców, ich narzędzia oraz poznawany wycinek obiektywnie istniejącej rzeczywistości. Zbiór twierdzeń, zawiera owoce ich pracy, czyli uporządkowane, spójne logicznie wnioski. Taką dyskusje można ciągnąć godzinami. Setki, tysiące, miliony literek, które dostrzegasz na powierzchni kart książkowych są efektem końcowym procesu badawczego. Pomysł, żeby rozpatrywać naukę jako coś oderwanego od życia i praktyki jest nieporozumieniem. Zbyt szybko osiągnęlibyśmy konkluzję, która zakończyłaby dyskusję z uczuciem niedosytu. Ponówmy próbę postawienia pytania: czym jest nauka? Naukę należałoby rozumieć w szerszym kontekście, w relacji do pozostałych aspektów i dziedzin życia codziennego. Weźmy hipotetyczną sytuację. Kiedy żona prasuje mężowi boxerki trzeba pamiętać, że ów przyrząd jest konstrukcją techniczną opracowaną na podstawie badań naukowych. Kabel, grzałka, termostat są wynikiem współpracy myśli naukowej i technicznej. Jeśli podważasz naturalną, rozsądkową podstawę, od której biorą początek procesy naukotwórcze musisz poddać w wątpliwość także common sense, który skłania cię do nabycia samochodu, komputera oraz telefonu komórkowego, zamiast konia, liczydła i gołębi pocztowych. Rządy wysokorozwiniętych krajów oraz międzynarodowe korporacje pompują potężne środki w rozwój nauk, ponieważ zdają sobie sprawę z faktu, że inwestycje zwrócą się w postaci leków nowej generacji, pojemniejszych dysków twardych, szybszych i tańszych procesorów lub silników samochodowych, które pracują równie wydajnie jak starsze modele, lecz są bardziej oszczędne i nie hałasują. Mam wrażenie, że nie zrozumieliście pojęcia wolności, które przedstawiłem w artykule. Akcentujecie spór pomiędzy naukami i religią zapominając, ze to dwa odrębne dyskursy dotyczące innych aspektów życia ludzkiego. Religijne opowiadania wraz z teologią dotykają przeżyć duchowych jednostki nie koncentrując się tak bardzo na precyzyjnym ujmowaniu realnych przedmiotów i zdarzeń. W przypadku nauki mamy następującą sytuację. Nauka interesuje się rzeczywistością realną, ale w sposób bardziej przemyślany, metodyczny, uporządkowany, i dopiero na samym końcu kwestiami życia duchowego. Tj. dzięki przetworzeniu języka konkretnego w język symboliczny, można opracować świat wyobraźni za pomocą pojęć zaczerpniętych z nauk, ale w drugą stronę staje się to niemożliwe. Napięcie na końcach złotego przewodu włączonego do obwodu z ogniwem galwanicznym można zmierzyć i wyrazić w postaci stosunku liczbowego: U=I*R, jeśli znamy wartości zmiennych. Z tych i podobnych pojęć można złożyć wiersz, lecz poeta nie powinien przypisywać sobie prawa do lepszej znajomości procesów zachodzących w przewodniku, od Georga Simona Ohma. Cóż począć z tezami: "Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było słowo" ? W takiej siatce nie można opisać nic prócz wyobrażeń, przeżyć świadomych, doświadczeń duchowych. Dlatego trzeba się zgodzić, że dyskusja pomiędzy naukowcem i religiami musi się rozbić na znalezieniu różnić zarówno co do przedmiotu jak i języka. Wypowiedź naukowca można przekształcić w parabolę, ale gotową przenośnią nie wypowiesz realnego stanu rzeczy, równie doskonale jakbyś to czynił językiem przeznaczonym właśnie do tego celu. Serdecznie pozdrawiam.
Autor: Piotr Patucha Dodano: 17-06-2006
Krzysiek - Bez emocji, Piotrku. Rozumiem, ze wszelkiego rodzaje wiary w byt ponadmaterialny wsadzasz pomiedzy bajki? Faktem jest, ze jedynym argumentem, jaki uzyles przeciw ewentualnej prawdzie zawartej w "zbiorze bajek zwanym Biblia" jest analogia do zbioru mitow greckich. Coz, pewnie nie jest to miejsce na takie argumenty (temat brzmi "Bog i wolnosc", co moze wprowadzic w blad). Dalej: Bez problemu przechodzisz od politycznego pojecia wolnosci do jego pojmowania ontologicznego i z powrotem, a nawet emocjonalnego - co wplynie na moja decyzje, pewnie jeszcze moze miec wplyw nastroj, moje przezycia, moja etyka (juz spoza emocji, acz rowniez etyka warunkowana wychowaniem, kultura, czyli wyczuleniem emocjonalnym na przyjmowane zasady, itd. itp.), wszystko to w dwu wersjach - uswiadomionej i nieuswiadomionej. "Chrześcijański wizerunek człowieka jest zaiste groteskowy. Jednostka staje się kompletnie nieprzewidywalna, a jej działania irracjonalne." - to juz jest maksymalne naduzycie. Zastanawiam sie, czy czytales jakiekowliek pisma JPII, czy masz w ogole pojecie o nauczaniu Kosciola, o tym, ze wolnosc stanowi podstawe jego nauczania. CZlowiek musi byc wolny, by mogl odpowiadac za swoje czyny. To nie nieprzewidywalna jednostka, a swiadoma jednostka - swiadoma swego bycia w historii, wybierajaca zasady chcrzescijanskie za obowiazujace, na zasadzie "po ich owocach poznacie ich" starajaca sie byc przykladem dla innych, acz nie zawsze wybierajaca dobrze, najlepiej (jak kazdy inny czlowiek wierzacy, czy nie) ze wzgledu na pomylke, na wady myslenia, na wady charakteru... Wkladanie miedzy bajki religii jest jedynie chwytem, przeciez nawet nie retorycznym... Rozumiem, ze piszesz, ze jest to Twoj "manifestem" posiadajacym charakter swiatpogladowy, ktory nie musi byc wcale koherentny i uzasadniony filozoficznie. Dlatego uwazam, ze nie powinno byc miejsca na takie teksty w tym wortalu. Z symaptia pozdrawiam serdecznie, Krzysiek
Autor: Krzysiek Dodano: 27-05-2006
Tomas - Do Piotra Z kolei wolność w rozumieniu chrześcijańskim, wolność woli, na którą tak często powołują się apologeci katolicyzmu, wchodzi z nauką w sprzeczność mocną do tego stopnia, że kto zdecyduje się na uznanie, że taka wolność istnieje musi odrzucić racjonalistyczny obraz świata. Zastanawiam sie dlaczego a'priori przyjmujesz Piotrze zalozenie, że chrzescijanskie rozumienie wolnosci stoi w sprzecznosci z nauka. W ktorym momencie? W jaki sposob? Czy aby to zalozenie promowane przez ciebie, z natury swojej nie jest promowaniem pogladu u podstaw swych falszywego? Czymze jest nauka sama w sobie? Systemem czy raczej zbiorem sformulowan, ktore, przy glebszej analizie wobec siebie sa bardziej rozbiezne anizeli zbiezne? czy ta wolnosc, o ktorej w zalozeniu chcesz pisac obiektywnie pozwala Ci deprecjonowac to, co stanowi watrosc dla innych? Czy Twoje postulaty nie maja u podstaw zalozen, ktore Ty sam uwazasz za niepodwazalne? gdyby tak nie bylo, zadne z Twoich twierdzen nie mialoby sensu, gdyz brak by bylo osadzenia... Czy apoteoza wolnosci, ktora tworzysz nie zagubila czasem fundamentu? Czy "dzielo" Twej mysli nie zapomnialo czasem wycisnac pietna wlasnego autorstwa i w ten sposob nie promuje pomnika nieznanej wolnosci?
Autor: Tomas Dodano: 22-05-2006
Marta marcia0807@yahoo.com - witam mnie znasz czesc Piotrek , co słychac u Ciebie? Odezwij sie moze kiedys to porozmawiamy....iwesz ze studiuje z twoją koleżanką na roku?
Autor: Marta marcia0807@yahoo.com Dodano: 25-02-2006
Piotr Patucha - Do Karoliny Nie panimajet pa ruski Karolino. Napisz to prosze w języku polskim.
Autor: Piotr Patucha Dodano: 03-02-2006
karolina - bezimienne przemyślana patrząc na poprzednie komętarze tak sobie myśle, ż ejedną z jaważniejszych decyzi jakie można podjąć jest to jaką chcemy obrać wiarę.moim zdaniem człowiek nawet gdy prtestuje wobec wszystkim religią kultura o czemukolwiek innemu to i tak w ocś wierzy choćby w naukę. Więc ta jagżee istotna decyzja najczęściej niestety nie jest podejmowana przez nas.Wyboru dokonują rodzice-najczęściej zanoszą nas do kościoła i zaspokajają swoje sumienie-niejako przekazanie czegoś co przechodzi z pokolenia na pokolenie. Pytanie tylko czego? Wychowujemy w tej oto "głębokiej "chrześcijańskiej9to na moim przykładzie" wierze a tak naprawdę jest to tylko powierzchowność-bo ileż my wiemy o tych prawdach które rzekomo wyznajemy? Na lekcjach religii uczymy się kolejno do komuni potem do bierzmowana odpowiadania na pytana przy których egzęplażu zawsze mamy drugi arkusz z odpowiedziam-każde pytanie ma tylko jedną odpowieć i tak jesteśmy uczeni od najmłodszych lat. Z doświadczenia wiem, że lekcje religii nie dają nic szczególnego prucz tej jak to wcześniej napisałam tylko teoretycznej wiedzy. Te pytana zadaje człowiek i niestety ale odpowiada sobie na nie również sam więc tak naprawde nie wiem w co mam wierzyć a co jest tylko wymysłem ludzi tylko podanym jako elemęty jakich musimy przestrzegać aby być dobrymi dziećmi Boga. Zdaje sobię sprawę, że powyższe przemyślania nie wniosły nic w dyskusje ale jestem 14letnią dziewczyną-przypadkiem trafiłam na ta stronę i chciałam się z kimkolwiek podzielić własnym zdaniem ob w towarzystwie"głęboko wierzących Katolików"(mojego otoczenia, którego życie jest oparte a na coniedzielnych wyprawach do kościoła w odświętnych strojach)-moje poglądy na pewno nie były by dobrze przyjete
Autor: karolina Dodano: 02-02-2006
Piotr patucha - Wolna czy niewolna? Dobrze, że to napisałeś. Słowo wolna wola może oznaczać tyle, że jednostka samodzielnie podejmuje decyzję, innymi słowy sama siebie determinuje. W artykule pominąłem ten wątek, choć zdaje sobie sprawę, że coś takiego istnieje. Zależało mi na obaleniu mitu woli nieuwarunkowanej. Co do tego prawdopodobnie się zgadzamy. Natomiast problematyczne wydaje się czy wola jest determinowana tylko z zewnątrz czy też oznacza zdolność do autoderminacji? Ja przyjmuję, że istnieją zarówno determinacje zewnętrzne jak i samodeterminacja. Czyli to: że JA PODEJMUJE DECYZJĘ, a nie geny czy środowisko. Ale na pytanie: DLACZEGO podjąłem taką decyzję?, odpowiedź typu: "bo tak chciałem" niewiele wyjaśnia. Zatem możnaby do tego podejść w następujący sposób. W momencie dokonywania wyborów, można rzeczywiście zaobserwować moment autoderminacji. Natomiast post factum pozostaje już tylko badanie determinacji, które złożyły się na ten akt woli(myśli, uczucia, predyspozycje, wydarzenia). Fakt, że nie uwzględniłem fenomenu autoderminacji, wynika stąd, że w toku polemik prowadzonych na forum utarło mi się w głowie pojęcie wolnej woli w znaczeniu woli nieuwarunkowanej. Myślę, że rozsądnie byłoby powiedzieć: To człowiek podejmuje decyzje. Jego wola spełnia się w podejmowaniu decyzji. Owa wola, akt decyzyjny jest nizemiernie skomplikowany. Przecież grają tu role nietylko uczucia, różnorodne, refleksja, myśli, może mieć znaczenie nawet stan zdrowia w jakim ten człowiek się znajduje. Byłbym zbyt śmiały gdybym powiedział, ze jestem w stanie perfekcyjnie przeanalizować proces podejmowania decyzji przez konkretną osobę w kontretnym miejscu i czasie. Mógłbym tylko upraszczać. Kto wie, czy my wszyscy, mamy czas i możliwości ku temu, aby dokładnie zrozumieć choćby 1/1000000 decyzji, kóre podjęliśmy w swym życiu.
Autor: Piotr patucha Dodano: 11-11-2005
Andrzej Ołdak - Wolna wola "Wolna wola miałaby się realizować w takich aktach wyboru, dla których nie można znaleźć żadnej przyczyny. Oznaczałoby to, że myśli jednostki są ze sobą niepowiązane zupełnie tak jak źle napisana tragedia. Akty wyboru miałyby swe źródło w nicości." Niezupełnie. Znaleźć/nie znaleźć nie mówi wiele o rzeczy szukanej. Pojęcie wolnej woli oznacza zatem co innego: nie da się zbudować skończonego modelu procesu decyzyjnego podejmowanego przez procesor o skali luidzkiego mózgu. Podejmowanie decyzji przez człowieka przypomina do pewnego stopnia iteracyjne podejmowanie decyzji (np. o wartości stanowiącej rozwiązanie równania ) przez program komputerowy: w algorytmach decydujących tego typu grozi niestety zjawisko martwej pętli, czyli niezdolności podjęcia decyzji. Jednym ze sposobów radzenia sobie z nim jest losowe zaburzenie warunków - losowe, zatem zewnetrzne względem całości układu: zewnętrzne jak Bóg. Niekiedy wystarcza zaburzenie pseudolosowe, dla którego mamy świadomość skończoności jego własnego modelu - niekiedy jednak siegamy po wartość rzeczywiście losową - dla której jak wierzymy, taki skończony model nie istnieje. Jest zatem wolna wola w sensie nieprzewidywalności rozstrzygnięcia w ramach modelu skończonego: inna rzecz, że nie potrzeba do tego Boga ani podobnego typów bytów ontologicznie zdefiniowanych - wystarczy najzwyklejszy, termiczny szum; zatem wszystko co bardziej od szumu złożone słusznie jest potraktować brzytwą: Ockhama, jasna rzecz.
Autor: Andrzej Ołdak Dodano: 07-11-2005
Łukasz Majewski - Link na forum http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,33594
Autor: Łukasz Majewski Dodano: 07-11-2005
Piotrek Patucha - Pończochy jako kwestia życia i śmierci! Cześć, Rzeczywiście przykład jest wyjęty z czapki i był pomyślany jako humorystyczny dodatek. Śmiały tytuł "Pornografia" na okładce książki mógłby dziewczynę zablokować. Słowo na literę P niesie z sobą wiele hard-corowych skojarzeń. Wybrałem tą książkę, ponieważ głównym wątkiem jest inicjacja seksualna młodego chłopca i dziewczyny. Są oni prowadzeni do "grzechu" przez Dorosłych, którzy czynią sobie z ich pożądania rozrywkę. Chłopiec i dziewczyna są wieku, w którym się eksperymentuje. Wybór pończoch sugeruje, że jego myśli nadal krążą wokół erotyzmu. Dąży do zbliżenia. Jednak samonośki są mniej wyzywające niż pornografia, ponieważ zapowiadają ciekawą, subtelną erotykę. Przynajmniej mnie osobiście pończochy kojarzą się z czymś takim. Myślałem, że przyczepisz się do zagadnienia uwarunkowań. A ty robisz problem z drobnostki. Przykład można wybrać dowolny: Dlaczego Hitler ruszył na Rosję? Czemu moja sąsiadka wczoraj kupiła ogórki kiszone a nie sałatę? itp. Przykłady zresztą są mało istotne. Nie o pończochach jest ten tekst.
Autor: Piotrek Patucha Dodano: 24-09-2005
AstralStorm - Chłopak w księgarni Ten fragment jest zabawny moim zdaniem, ale ludzie tak "nieracjonalnie" postępują. Opierają się na bardzo wątpliwych autorytetach. Szczerze mówiąc chłopak powinien znać swoją dziewczynę lepiej niż kasjerka. Odpowiedź była jak od wyroczni delfickiej, otwarta na interpretację. Ja bym jej wypowiedź odczytał tak: "Nie posługuj się kulturowymi wzorami prezentów dla narzeczonej, a raczej zdecyduj sam". Automatycznie tym potępiła obecny wybór - wystarczy sama negacja, choćby czego innego (w/g mojego doświadczenia). Psycholog mógłby o tym coś więcej powiedzieć. Ciekawe jest też to, że książki o wyzywającym tytule nie kupił, wyzywające pończochy natomiast tak. Zabawne jest też potraktowanie w/wym pończoch jako czegoś bardziej gustownego, choć to pojęcie jak wiele innych zmienia się wraz z modą. Interesująco skomplikowany przykład.
Autor: AstralStorm Dodano: 24-09-2005
O'Connor - O.... i .... Podobnie kiedy obserwujemy szesnastoletniego chłopca, który zamiast książki Gombrowicza kupuje dziewczynie parę pończoch samonośnych, możemy przypuszczać, że jego wybór został czymś uwarunkowany. Pytając "dlaczego?", możemy spodziewać się odpowiedzi. Chłopiec mógłby powiedzieć: "Postąpiłem tak, ponieważ książka na którą natrafiłem miała zbyt wyzywający tytuł. Speszyłem się. Zapytałem o radę panią, która sprzedaje w księgarni. Powiedziała mi, abym wybrał coś bardziej gustownego. Kupiłem samonośki." Ten przykład uzmysławia nam w czym rzecz. Każdy wybór jest czymś uwarunkowany. Sugestia sprzedawczyni znacząco wpłynęła na decyzję młodzika. Czy ktoś to czyta przed opublikowaniem ?
Autor: O'Connor Dodano: 24-09-2005
Piotrek Patucha - Danielu Dziękuję za cenne słowa krytyki. Masz dużo racji, kiedy piszesz, że poziom niektórych polemik nieco się zaniżył. Jednak ja spróbuje siebie wybronić z tego zarzutu. Twierdzisz, że sformułowania typu: "bajeczka o Bogu" nie są wyrazem szacunku, lecz pogardy. Otóż moim zamiarem wcale nie było obrażanie kogokolwiek. Słowa bajka używam jako synonimu słowa mit. Mógłbym powiedzieć mit lub bajeczka. Cóż w tym niepoprawnego, skoro opowieści biblijne kwalifikują się do kategorii mitów? Mit (z gr. mýthos = 'myśl, zamysł, temat rozmowy, opowieści, baśń(!)') - symboliczna opowieść traktująca o powstaniu świata (kosmogonia), wizji jego końca (eschatologia), o otaczającym ludzkość świecie, opisująca historię bogów, demonów, legendarnych bohaterów oraz historię stworzenia człowieka. Próbowała ona dać wyjaśnienie odwiecznych zagadnień bytu ludzkiego, życia i śmierci, dobra i zła, sensu ludzkiego życia. Opowieści mityczne są przejawem wczesnego stadium rozwoju doktryny religijnej, tzw. etapu mitycznego. (Wikipedia) Po drugie. Zarzucasz mi, że jestem zaangażowany a to dyskwalifikuje mnie jako obiektywnego naukowca.....Cóż, Danielu, istotnie jestem zaangażowany. Trudno mi sobie wyobrazić, abym mógł napisać jakikolwiek tekst na tematy aktualne bez cienia żadnych emocji, nie opowiadając się za jakąś stroną. Moim zdaniem to konieczność. Trzeba zająć jakieś stanowisko. Ten tekst jak zauważyłeś miał charakter światopoglądowy, był w pewnym sensie osobistym manifestem, wyznaniem wiary, że się aż do takich stwierdzeń posunę. Kiedy Heraklit postanowił podjąć walkę z przesądami Greków, pisał złowieszczo, że twórcę greckiej biblii, tj. Homera należałoby wtrącić do Hadesu i powiesić do góry nogami. Przykre słowa. Kiedy nazywam historie biblijne bajeczkami, mitami, fikcjami jestem o wiele mniej przykry od ciemnego Heraklita. Po prostu stwierdzam stan faktyczny. Trudno uwierzyć osobie, która twierdziłaby by, że mit jest teorią naukową bądź filozoficzną. Mit jest bajką i tyle. Oczywiście trzeba wejść w problem głębiej. Mit Pasifae zapłodnionej przez byka, jest dla nas bardziej bajeczką niż mit Kaina i Abla. Dlaczego? Otóż pewna grupa ludzi od wieków pracuje nad tym, aby mit mitowi nie był równy. Kosmogonia grecka jest bajeczką. Kosmogonia żydowska jest prawdą o walorze naukowości(patrz: inteligentny projekt). Byłbym nieuczciwy gdybym napisał, że mity żydowskie są prawdziwsze niż mity greckie. Dla mnie są bajeczkami. Serdecznie Cię pozdrawiam.
Autor: Piotrek Patucha Dodano: 23-09-2005
daniel - a szacunek? Jestem agnostykiem. I dla mnie chcrześcijaństwo to zbiór sprzecznych i trudnych do zaakceptowania prawd. Jednak, co zacyna mnie niepokoić, styl wypowiedzi w Racjonaliście zaczyna się znacząco obniżać. Dotyczy to równiez tego tekstu. Panie Piotrze, jak osoba z wyższym wykształceniem, podobno racjonalna i dumna z tego powodu, z dużym zasobem wiedzy, może używać retoryki w stylu "wciskanie bajeczek", jesli chodzi o religię? A gdzie szacunek i prawo do wolności? Niejedno w hiostorii filozofii okazało się bajeczką, niejedno jeszcze z pewnością się nia okaże, ale nie można w ten sposób deprecjonować religii. Studiuję socjologie i psychologię na UW. Jeśli chodzi o eseje naukowe, obowiązuja pewne zasady, także te dotyczące sposobu komunikacji i struktury podawczej. Z całym szacunkiem dla merytorycznych wartości tekstu, pragnę wyrazić swój niesmak i zażenowanie. To nie jest postawa BEZSTRONNEGO naukowca i myśliciela...
Autor: daniel Dodano: 23-09-2005
Robin - Trafne! Rzadko zwraca sie uwage, ze zyjemy w epoce komputerow, lotow kosmicznych i genetyki a o wielu sprawach (w tym najwazniejszych : ))) myslimy jak pasterze i rybacy sprzed tysiecy lat... Czyzby ich poglady wyczerpywaly te problemy??
Autor: Robin Dodano: 23-09-2005
Pokazuj komentarze od pierwszego Aby dodać komentarz, należy się zalogować Zaloguj przez OpenID.. Jeżeli nie jesteś zarejestrowany/a - załóż konto.. Reklama