Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty:
Dodaj swój komentarz… Mirosław Kostroń - Podziękowanie Już wcześniej napisałem, że świadomie pewne opinie przejaskrawiłem, a sam tekst jest mocno tendencyjny. Zawsze, gdy coś napiszę, to jestem z tego później niezadowolony. Dostrzegam luki, tezy słabo uargumentowane i niejasności. Dlatego też bardzo się cieszę, gdy ktoś zechce poświęcić chwilę na zapoznanie się z moją pisaniną, a już szczególnie dobrze jest wtedy, gdy ewentualny czytelnik dzieli się swoimi uwagami. Mogą być bardzo krytyczne. Myślę, że pewne sprawy będę mógł sobie przemyśleć, inne lepiej poukładać w głowie i w przyszłości wypowiedzieć się mądrzej i lepiej. Nie kryję, że zawsze miałem ekstremalnie negatywny stosunek do tzw. opozycji politycznej w PRL-u. Pod wpływem ludzi takich, jak Andrzej Koraszewski, dziś nigdy nie wypowiedziałbym wielu niesprawiedliwych sądów. Co do tej całej inteligencji, wydaje mi się Panie Andrzeju, że bardzo podobnie myślimy. Nie ma sensu sporządzanie jakichś definicji i przesadne cyzelowanie sformułowań, nie o to chodzi. Mniej więcej rozumiemy co to jest ta inteligencja, jakie ma grzechy i podpisuję się pod Pańskimi zarzutami -tego swoistego mesjanizmu i megalomanii. Panu lub Pani "leisegang" dziękuję za zwrócenie uwagi na artykuł Chomsky'ego w portalu Lewica.pl. Jutro na pewno z nim się zapoznam. Jeszcze raz wszystkim Państwu dziękuję i serdecznie pozdrawiam.
Autor: Mirosław Kostroń Dodano: 20-01-2007
Reklama
LB Barej - dla pereł dobra Do p. Koraszewskiego: zatem dla dobra pereł nomenklaturze stanowcze NIE. Dziękuję, pomogło.
Autor: LB Barej Dodano: 19-01-2007
leisegang - Bez komentarza Do Pana Koraszewskiego: Czym, jeżeli nie inteligencją, są w takim razie warstwy stanowiące think-tanki, doradców rządowych, biznesowych itp. w społeczeństwach zachodnich? Szczególnie w Stanach Zjednoczonych, gdzie naukowcy wyższych uczelni, władze federalne i wielki biznes się przenikają. Pan Osina przetłumaczył niedawno dobry tekst Chomsky'iego na ten temat:
lewica.pl/?id=12379 Do Pana Kostronia: Pańska krytyka jest celna ale przymiotnik "polski" jest kompletnie niepotrzebny. Aby udowodnić, wystarczy zauważyć, że opisane zjawiska występują praktycznie we wszystkich rozwiniętych krajach. Popularność studiów, konsumeryzm, konsumpcjonizm (broniony skądinąd przez p. Koraszewskiego gdzieś tutaj) to rzeczy występujące wszędzie.
Mój niesmak zresztą wywołuje twierdzenie jakoby pieniądze były związane ze zjawiskami kryminogennymi. Niewykluczone że tak się zdarza, ale tego rodzaju oskarżenia zniechecają ludzi do budowania biznesu i robienia pieniędzy, w strachu przed ostracyzmem oraz ubrudzeniem sobie rąk. A bez tego nie uda się wiele zmienić.
Prawdziwym problemem w Polsce jest, mocniejsza niż gdzie indziej, pogarda jednego człowieka do drugiego. I na ten temat, i nad przyczynami tego zjawiska warto dyskutować. Ale nie uciekając do uciekając do garści schematów.
Autor: leisegang Dodano: 19-01-2007
Andrzej Koraszewski - wieprze i perły Różnice czasem wynikają z niejasności. Mam również ogromny szacunek dla Barbary Skargi. Postaci takie jak Barbara Skarga czy Jerzy Jedlicki są mi bardzo bliskie mimo, a nie dlatego, że trzymają się pojęcia inteligencji, dokonując czasem zabawnych wręcz łamańców, by móc je zachować. Definiując pojęcie inteligencji w taki sposób, że inteligentami są ci, których lubimy, popełniamy poważne wykroczenie wobec logiki. Nie ma sposobu na wyłączenie z inteligencji jako warstwy takich ludzi jak Giertych, Rydzyk, Kaczyńscy, itp. W ten sposób powstaje zbiór ludzi głęboko przekonanych, że są predestynowani do duchowego (i nie tylko duchowego) przewodzenia narodowi, że mają jakąś misję, więc są mesjaszami i że ta misja usprawiedliwia ich z braku kompetencji i upoważnia do nepotyzmu, a więc obsadzania dostępnych stanowisk innymi inteligentami z własnego podwórka. Jak długo cenimy sobie pojęcie inteligencji jako warstwy społecznej będziemy mieli kłopoty z poszukiwaniem pereł w błocku, w którym tarzają się wieprze. Pora "zatroskanych", jak ich nazywał Prus, odesłać na zieloną trawkę i oceniać ludzie wedle ich zawodowych kompetencji z jednej strony, oraz zwykłej ludzkiej uczciwości z drugiej. Perły będzie można znaleźć łatwiej.
Autor: Andrzej Koraszewski Dodano: 19-01-2007
Mirosław Kostroń - "Wieprze" i "perły" Wspaniale Pani to ujęła. Od dziś włączam do swojego słownika podział inteligencji na "wieprze" i "perły". W tym krótkim tekście rzeczywiście pisałem o "wieprzowatości" naszej tzw. inteligencji. Są i "perły", i to całkiem niemało. Szykuję w tej chwili tekst o jednej z takich "pereł", jednym z największych racjonalistów (wedle mego zdania) w XX wieku moim ulubionym felietoniście Janie Zbigniewie Słojewskim - sławnym Hamiltonie z niegdysiejszej warszawskiej "Kultury". Nie wiem, ale przypuszczam, że ludzie o uzdolnieniach plastycznych potrafią wyrażać się dosadnie i bardzo na temat. Taki był też wspaniały pisarz Bohdan Czeszko, też plastyk z wykształcenia. Kiedy już coś powiedział, to jedni bledli, drudzy uciekali, a z tymi co zostali pił wódkę. Ale to tylko taka dygrasja. Pani jako artysta - plastyk, tym krótkim tekstem, potwierdziła moje spostrzeżenia. Ja, żadnych uzdolnień plastycznych nie mam, ale uwielbiam malarstwo i w ogóle sztuki plastyczne. Gdzie tylko jestem, tam pędzę do galerii i na różne wystawy. Muszę się pochwalić, że w ostatnim czasie zaliczyłem Andy Warhola, Matisse'a, Klee i Piranesiego. Obiecuję, że zawitam do Pani galerii, oczywiście, przez internet. Dziekuję i pozdrawiam.
Autor: Mirosław Kostroń Dodano: 19-01-2007
LB Barej - Perły i wieprze Wieprzy jest więcej, zatem o wieprzach tekst napisano. Cóż jednak z perłami? Jaka jest różnica między polskimi tzw. "starymi inteligentami" a intelektualistami dowolnej epoki? Po lekturze powyższego pogubiłam się w tym lekuchno.
Autor: LB Barej Dodano: 19-01-2007
Mirosław Kostroń - Odpowiedź Oczywistą sprawą jest to, że nie chodziło mi o "inteligencję" w sensie statystycznym. Wiadomo, że rygory przynależności do "inteligencji" do wyliczanek statystycznych były jasno określone: minimum średnie wykształcenie i w wyjątkowych przypadkach wykonywanie zawodu tradycyjnie inteligenckiego (gdy brakło koniecznego formalnego wykształcenia). Chociaż pamiętam, jak Bohdan Czeszko kpił sobie z magazyniera GS-u, który dumny jak paw obwieszczał, że jest inteligentem. Z kolei Paweł Hertz, człowiek jak mało kto zasłużony dla polskiej kultury, formalnie posiadał tylko wykształcenie podstawowe. Nie był nigdy dobrym matematykiem i w pewnym momencie zadecydował, że nie będzie już dłużej zmagał się z Pitagorasem. Wyszedł z sali egzaminacyjnej, zatrzasnął drzwi i tak się skończyła jego przygoda z oficjalnym systemem edukacji. Daj Boże jednak, aby któryś z dzisiejszych studentów spędził tyle czasu w uniwersyteckich czytelniach co Hertz. Chodzi mi o "inteligencję" taką, jak ją definiował Chałasiński. Mniej więcej jest to zgodne z pojmowaniem przez Andrzeja Koraszewskiego "inteligencji", jako przestarzałego dziwoląga ze wschodniej części Europy. Jerzy Adamski twierdził, że ta "stara inteligencja" skończyła się w 1968 roku wraz z wypędzeniem jej części przez Gomułkę. Analizując tę "starą inteligencję" polską Adamski twierdził, że określają ją niezdolność do całościowego, niezafałszowanego ujęcia rzeczywistości, impotencja, która powodowała niemożność dokonania czegokolwiek, snucie katastroficznych wizji i nieznośna megalomania. Moim zdaniem Adamski arbitralnie przesunął datę końca tej "starej inteligencji". Cezura wypada na rok 1945. Zresztą rozprawa z tzw. "starą inteligencją" jest wyważaniem dawno otwartych drzwi. Wyważył je choćby Chałasiński. Po 1945 roku ukształtowała się już "nowa inteligencja", wcale nie lepsza od swojej poprzedniczki. Z tą rozprawił się choćby Adamski. Wydaje mi się, że zarówno Chałasiński jak i Adamski wystarczająco dobrze określili, co rozumieją pod pojęciem "inteligencji". Wbrew pozorom, nie jest to problem wyłącznie krajów wschodniej Europy. Wszędzie na świecie istnieją zawody lepsze i gorsze, dobry szewc nosi głowę niżej od najgorszego choćby dentysty, nawet w Anglii. O kompleksach dręczących tzw. "masy pracujące" w Wielkiej Brytanii pisał Richard Hoggart w "Spojrzeniu na kulturę robotniczą w Anglii". Każdy dobry ojciec robotniczej rodziny marzy, aby jego pociechy przedzierzgnęły się do klasy "białych kołnierzyków", tzw. "klasy średniej", "wykształciuchów", "jajogłowych", co najczęściej pokrywa się z tym, co my określamy "inteligencją". Też bywałem trochę w świecie i nigdy nie spotkałem lekarza czy nauczyciela, który marzyłby o "karierze" doskonałego ślusarza czy spawacza dla swej pociechy.Jeśli już tak się zdarzy, to mówi się o tym w kategoriach klęski i upadku. Dziękuję Panu Bezanowi za te ważne uwagi.
Autor: Mirosław Kostroń Dodano: 19-01-2007
Bezan - "W kwestii formalnej". W kwestii formalnej, to ja bym chciał zapytać, ponieważ nie daje mi to spokoju od dawna, co to w ogóle znaczy "być inteligentem"? Moja niepewność trwa od czasu, gdy okolicznościami zmuszony wpisywałem jako "przynależność społeczną" takie dziwaczne nawet wówczas określenie - "inteligencja pracująca". Zarówno pan Kostroń, jak i pan Koraszewski jakby delikatnie od takiej przynależności się odżegnywali, bodaj z powodu niejasności pojęcia. Abstrahując od historii, która znaczenie ma jedynie dla historyków, natomiast nie ma się nijak do świadomości tych, uważających się za inteligentów. Któż więc jest inteligentem? Czy istnieją jakieś kryteria oceny? To zresztą zawracanie głowy, bowiem odkąd wymyślono pojęcie "kryterium", wszystko na świecie stało się nagle niejasne. Być może, brak poczucia przynależności do - niech tam - grupy społecznej zwanej inteligencją bierze się z braku solidarności. Inteligent dla inteligenta nie jest "witaj, bracie", po prostu jest konkurencją - i to silnie odczuwaną. Pan Kostroń ma słuszność, że inteligencja kojarzona nie z produktem umysłu, tylko dostępem do koryta nie sprzyja solidarności. Mamy więc do czynienia ze starym pojęciem, natomiast jego znaczenie nic już wspólnego z historią nie ma. W obiegowym pojęciu inteligentem jest każdy, kto nie jest jawnym durniem, a jawnym durniem jest każdy, kto nie potrafi czegoś tam osiągnąć. Z drugiej strony, prawdą jest paradoks, że osiągnięcie z czegoś korzyści to występek, lecz nieosiągnięcie - to już obelga.
Autor: Bezan Dodano: 19-01-2007
Mirosław Kostroń - Jeszcze o inteligencji Bardzo dziękuję Panu Andrzejowi Koraszewskiemu za zwrócenie uwagi na mój tekst o inteligencji. Wiele godzin w ostatnim czasie poświęciłem na zapoznanie się z Pańską publicystyką. Z wieloma tezami zgadzam się najzupełniej, z innymi mniej. Ale, o to chodzi, abyśmy się mądrze różnili. Np. nie zgadzam się z Pańskim komentarzem do przedrukowanego w "Racjonaliście" fragmentu książki Andrzeja Wasilewskiego. Autora "Oszołomstwa i realizmu" uważam za jednego z największych moich nauczycieli. Jest to człowiek wielkiej kultury, przeogromnej wiedzy i nigdy nie ośmieliłbym się zarzucić mu "zaściankowości". Cenię prof. Barbarę Skargę, o której pisze Pan w swoim artykule o inteligencji. Dlatego nie zgadzałem się ze znanym kiedyś publicystą Wojciechem Roszewskim, gdy po sławnym Kongresie Kultury Polskiej w 1981 roku, bezpardonowo zaatakował autorkę fundamentalnej pracy "Narodziny pozytywizmu polskiego (1831-1864)" wydanej jeszcze w 1964 roku. Książka ta, od wielu lat, zajmuje poczesne miejsce w mojej domowej bibliotece. Choćbym chciał, nie potrafiłbym polemizować z Pańskimi uwagami o inteligencji. Po prostu, w tym wypadku Pańskie poglądy są moimi poglądami i traktuję je za dopowiedzenie tego wszystkiego, co pominąłem w swoim tekście. Przejaskrawionym, tendencyjnym, ale pisałem tak świadomie. W pewnej mierze Pańskie poglądy odpowiadają temu, o czym pisał na krótko przed śmiercią Jerzy Adamski w książce "Inteligencja bez maski. Paradoksy inteligenckiej mentalności". Wydaje mi się, że podobnie jak Pan myślał też wyklęty dzisiaj pisarz Bohdan Czeszko. Cieszę się też, że z tak niezwykłym, niezależnie myślącym i odważnym człowiekiem jak Pan, mogłem sie spotkać w "Racjonaliście". Wiele nas różni, ale kto wie, czy jeszcze więcej nie łączy. Będę uważnie śledził wszystkie Pana nowe publikacje. Serdecznie pozdrawiam.
Autor: Mirosław Kostroń Dodano: 18-01-2007
Andrzej Koraszewski - inteligencja jaka inteligencja? Wydaje się, że błędem tego artykułu jest traktowanie poważnie wschodnio-europejskiej kategorii "inteligencji". Społeczeństwa rozwinięte doskonale się bez takiego dziwoląga obchodzą. Mają znacznie liczniejszą grupę wyształconych fachowców, ci jednak nie uzurpują sobie prawa do bycia jakąś "inteligencją". Natomniast inteligencja jako cecha umysłu jest przez rządy tych krajów traktowana znacznie poważniej niż w krach takich jak Polska i robi się znacznie więcej aby jej nie marnować. Samo istnienie warstwy "inteligenckiej" świadczy o apetytach na monopol i chęć ograniczenia innym dostęu do wiedzy. Co innego etyka takiej czy inne grupy zawodowej, co innego tzw. etos inteligencji, tu zaczyna sie coś bardzo podejrzanego. Oburzam się, kiedy ktoś próbuje mnie nazywać inteligentem, ponieważ nie mam nic prócz obrzydzenia dla ludzi próbujących być "klasą społeczną mądrzejszych". Polsce potrzeba uczciwych fachowców, a nie inteligentów. Autor ma rację - jedyną misją inteligentów jest zachowanie swojego statusu. Marzenie o tym, że ta grupa zmieni charakter swojej misji jest marzeniem ściętej głowy. Czas aby ludzie wykształceni oraz starający się dobrze i uczciwie wykonywać swoją pracę zaczęli się odcinać od tej całej inteligenckiej ferajny.
Autor: Andrzej Koraszewski Dodano: 18-01-2007
Pokazuj komentarze od pierwszego Aby dodać komentarz, należy się zalogować Zaloguj przez OpenID.. Jeżeli nie jesteś zarejestrowany/a - załóż konto.. Reklama