Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.448.359 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 701 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:

Złota myśl Racjonalisty:
"Słyszę czasami, że Polska ma do zaoferowania Zachodowi jakieś wartości moralne. Osobiście, jako mieszkaniec Zachodu, nie skorzystam. Jako przybysz z owej Polski czuję się trochę zażenowany. Na Zachodzie jest nie tylko więcej żywności i więcej dobrych towarów technicznych, więcej jest również miłości bliźniego."
Komentarze do strony Nadzieja na szczęście

Dodaj swój komentarz…
Mariusz Agnosiewicz - kom
Jak dla mnie trochę za dużo katechezy i generalizacji oraz prób sprowadzenia ludzi do jakiegoś jednego schematu, niemniej tekst może być inspirujący...
Autor: Mariusz Agnosiewicz  Dodano: 22-11-2008
Reklama
rudyment - Podziękowanie
Dzięki, ci Autorze, za przedstawienie w formie skondensowanej tysięcy lat jałowych rozważań problemu.
Autor: rudyment Dodano: 22-11-2008
Aleksander - miłość bliźniego
"Kochaj bliźniego swego jak siebie samego" pisze autor. W ten sposób wracamy do ewangelicznej zasady, nieziszczalnej mrzonki, podobnie jak wiele innych ewangelicznych zasad. Czy jest można stąd wnioskować, że etyka świecka nie istnieje?
Autor: Aleksander Dodano: 22-11-2008
lipschitz   2 na 2
Lubię to, co robię. Ale mógłbym powiedzieć, że się wysilam, poświęcam, ciężko pracuję, tylko, że nie byłaby to prawda, bo nie tak to odczuwam. Większości projektów i pomysłów nie kończę, nawet nie wiem, w którym miejscu miałyby się skończyć i czemu to zakończenie miałoby służyć. Owszem, czasem wydaje się, że już nic nie można dodać i dzieło wydaje się ukończone, ale to raczej dosyć smutny moment, w odczuciu podobny do tego, kiedy się czytało dobrą książkę i specjalnie zwalniało tempo czytania, byleby odwlec finał.

Chciałbym tylko dopowiedzieć, że poza ascezą i osiąganiem jakiegoś tam odległego celu istnieje jeszcze miłość do prostych czynności, o których można by powiedzieć, że są etapami w osiąganiu celu, jednak mogą być także tym głównym źródłem radości. Przykład ze sportowcem zwycięzcą wydaje mi się wręcz dramatyczny, bo ileż to tysięcy biedaków pozostanie niespełnionych i sfrustrowanych:).

Świat lubi zwycięzców, historię od pucybuta do milionera znają wszyscy. Ale według mnie bardziej pouczająca jest historia pozostałych pucybutów, to nią bym się kierował, gdyż nie dotyczy wyjątków.
Autor: lipschitz  Dodano: 23-11-2008
krzycho7 - szczęście   1 na 1
Czas może zgodzić się, że zbytni subiektywizm pojęcia, z samej istoty jego przeżywania(stan emocji to bardziej, niż klasyfikacja teoretyczna) uniemożliwia jego sensowną definicję. I dobrze! Trudne o tyle, że każdy z osobna jest sędzią w tej sprawie! Lecz tylko dla siebie! Nie mnie oceniać cudzą szczęśliwość!
To wydaje mi się ważne!
Tak też próby teoretycznego okiełznania tematu, trącą "katechizmem".
Za siebie powiem tak: życie, po prostu trwa i to jest jego sens - trwanie. Nie ucieknę przed poczuciem swojej istotowej odrębności w jakąkolwiek teorię, jak religię np. Że samotność to ciut, może nawet straszna? Może. Tylko czasem...
Bo mam poczucie, że w tym dzielę los z innymi, czasem uciekającymi przed tą wiedzą i doznaniem i chętnie dzielę się własnym ciepłem, nie próbując nauczać gdzie przód, gdzie tył.
Czasem uśmiech jest skarbem.
Akceptuję swój los. Lubię żyć! Ale to może jakiś dar, albo cóś innego.
Pozdrawiam.
Autor: krzycho7 Dodano: 23-11-2008
Leśniak - Hmm...
Za komentarze wszystkie bardzo dziękuję.

Odnośnie uwagi pana Mariusza: Jedyną generalizacją jaką zakładam, to fakt, że wszyscy oczekujemy jakiegoś jutra... że żyjemy z poczuciem upływu czasu. Jeśli przy moich przemyśleniach posługuję się jakąś inną przesłanką to jest to mój błąd.

Odnośnie komentarza pana Aleksandra: Boga można rozumieć na sposób świecki (zgodnie z tym, co pisze Arystoteles), więc świecka etyka może istnieć, ale jest ona wbrew pozorom bardzo podobna do tej religijnej. Tylko, że sędzią czyni nas samych. Po drugie czy ta idea jest mrzonką? Jeśli chcemy aby wszyscy tak żyli to pewnie tak, ale historia podaje nam tysiące, a wręcz setki tysięcy przykładów ludzi, którzy ją ziścili i wedle niej żyli. Tylko, że w historii zazwyczaj znajdujemy to, czego tam szukamy.

Co do opinii Lipshitz: Zgadzam się z tym. Wystarczy przypomnieć teorię emanacji Plotyna. To co służy czemuś dobremu samo staje się dobre. Przyjaciel mojego przyjaciela jest moim przyjacielem. Cząstka tego, co kocham jest przeze mnie kochana.
A co do tych pozostałych pucybutów, którzy nie zostali milionerami, to każdy z nich jest wyjątkowy tak samo, jak ów milioner, więc nie można ich ująć tak łatwo.
Autor: Leśniak  Dodano: 23-11-2008
Aleksander - miłość bliźniego c.d.
Dzieł Arystotelesa nie znam. Skoro jednak był autorytetem w Średniowieczu, to musiał być filozofem religijnym.
Natomiast jest oczywiste, że Jezus ewageliczny był marzycielem, pozbawionym poczucia realizmu. Zasada "kochaj bliźniego jak siebie samego" (w rzeczywistości jest to wyrwane z kontekstu zdanie z III ks. Mojżeszowej) jest tu szczególnie wymownym przykładem. W ew. Mateusza jest to jedno z przykazań, które Jezus wymienił bogatemu młodzieńcowi, któremu polecił sprzedać wszystko i rozdać na ubogich. Wywód jest logiczny: skoro kochasz bliźnich jak siebie samego, to podziel się z nimi. A skoro wokół pełno jest biedaków, to rozdaj wszystko. Jak wynika z Dziejów Apostolskich, pierwotni chrześcijanie rozumieli to dosłownie. Od nowonawróconych wymagali by sprzedawali wszystko i dawali ubogim, czyli im samym, bo sami uważali się za ubogich.
Trudno uznać, że podobna zasada mogłaby mieć zastosowanie w realnym świecie. W każdym razie współcześni chadecy wyznają inną zasadę: bogać się i odpal nieistotny procent na cele charytatywne, pozwalając jednocześnie dorobić się pośrednikom.
Autor: Aleksander Dodano: 23-11-2008
Sławomir Purzycki - I po co to było
Oj zamącił Pan wodę Panie Adamie tą swoją świecką "katechezą" i teraz biedni komentujący pływają w tej mętnej wodzie bacząc uważnie by się czasem jakimś chrześcijaństwem nie pobrudzić Brrrr.. I jak tu o tej nieszczęsnej etyce świeckiej pisać ??? Może po prostu w ogóle nie zaczepiać takich "śliskich tematów" które tak wiele mają wspólnego z chrześcijańskim nauczaniem. I tak już prywatnie to cóż za imię pan nosi, skąd się ono u Pana wzięło, czas najwyższy zmienić na jakiegoś Agnocjusza lub przynajmniej Postępiusza. Pogody ducha życzę .... twu jakiego ducha, znowu coś się przyczepiło niepostępowego tym razem mnie. Już tylko pozdrawiam i uciekam bo znowu coś nie daj ..... /tu na szczęście ugryzłem się w pióro i nie dokończyłem/ ;)
Autor: Sławomir Purzycki Dodano: 24-11-2008
Aninim - Dziekuje
Ciekawy artykol, daje nadzieje :)
Nadzieje... Na to co najwazniejsze prawdziwe SZCZESCIE :)
Pozdrawiam
Anonim
Autor: Aninim Dodano: 01-12-2008
Marcin
"Dzieł Arystotelesa nie znam. Skoro jednak był autorytetem w Średniowieczu, to musiał być filozofem religijnym."
Arystotelesa znam i niestety nie mogę powiedzieć, by był religijny. Sądzę, że to nieporozumienie wynika z wypowiedzi pana Leśniaka, który to sugeruje, jakoby Arystoteles wyznawał boga. Może to skutek deformacji przez m.in. tomizm, nie wiem. Sam Arystoteles szukał jedynie przyczyny ruchu, dochodząc do wniosku, że musi istnieć jakaś jedna, pierwsza przyczyna. Miał to być tzw "pierwszy poruszyciel", ale forma osobowa jest tu jak najbardziej nie na miejscu. Arystoteles nie rozumiał przez to niczego osobowego. Było to ważne dla jego metafizyki, gdzie owa pierwsza siła była, ontologicznie określając, bytem samym w sobie.
Autor: Marcin Dodano: 05-01-2010
Adam Leśniak - Odpowiedź
Wypowiedzi Panów Sławka oraz Marcina
są bardzo symptomatyczne. Ciekawym jest w nich, jak trudno spojrzeć
na problem innymi oczyma. Widać w nich bardzo wyraźnie istotny
problem przed którym stoi hermeneutyka. O tej samej rzeczy można
mówić na kilka różnych sposobów i mimo, że dwie osoby mogą w
istocie rzeczy posiadać podobne poglądy, to nigdy się nie
zrozumieją i nawzajem nie zaakceptują, bowiem niemożliwym jest
porozumienie ze względu na pewne uprzedzenia, przyzwyczajenia i
uogólnienia.
Autor: Adam Leśniak  Dodano: 06-01-2010
Adam Leśniak - ...odpowiedź cd1...
W tym szczególnym przypadku rzecz wygląda
tak, że Bóg zarówno u Arystotelesa, jak i św. Tomasza jest
najwyższym Dobrem, (dziś błędnie zazwyczaj rozumie się ideę
pierwszej przyczyny ze względu na przejście z myślenia w
kategoriach przyczyn celowej i formalnej, na sprawczą i materialną).
Co do zarzutu, że Arystoteles nie był religijny, to jeśli do
naszego rozumienia nie dorzucimy nic ponad to, co przed chwilą
powiedziane, a więc odrzucimy pospolite przed-sądy, to jest z
pewnością jednym z najbardziej religijnych myślicieli w historii.
Natomiast co do rozumienia Boga przez Akwinate, to jakim niby cudem
można twierdzić, że jest on różny od Arystotelesowego, bo jest
osobowy? A w jakim sensie osobowy, skoro jest nieskończenie prosty i
doskonały i wszelkie jego przymioty nie są uchwytne nawet przez
analogię z przymiotami ludzkimi? Takie rozumienie rzeczy zakłada
wkładanie w myśl Tomaszową naiwnego obrazu Boga, jako potężnego
staruszka z siwą brodą, który nie wiedzieć czemu stworzył świat
i bawi się w kierowanie nim.
Autor: Adam Leśniak  Dodano: 06-01-2010
Adam Leśniak - ...odpowiedź cd2
</style>
Jak wspomina Eliade istotą religii
jest sacrum, a istnieje świętość zarówno u Arystotelesa jak i
św. Tomasza i w ich filozofii odgrywa ona jawną i centralną rolę,
więc obu można śmiało uznać za myślicieli religijnych - proszę
choćby zwrócić uwagę, że Arystoteles nazywając pierwszą
filozofię nigdy nie użył sformułowania "metafizyka", a
użył określenia "teologia". Swoją drogą jeśli mają
rację, a mają bo potwierdzają to wszelkie porażki prób usunięcia
metafizyki czy badania Nietzschego i jego kontynuatorów a w
szczególności Heideggera, to każdy człowiek jest religijny, choć
dla niego najwyższym Dobrem może być choćby "bałwochwalczy"
kult rozumu, jaki rozpowszechnił się od czasów oświecenia, co
pokazuje nam choćby Foucault. Problem w tym, że większość ludzi
przyjmuje swoje przesłanki metafizyczne bezkrytycznie - tak, tak,
nauka też opiera się na swoistych metafizycznych fundamentach - a
bywają również myśliciele, którzy te fundamenty jestestwa
zgłębiają i starają się oświetlić.
Autor: Adam Leśniak  Dodano: 06-01-2010
mord kręgosłupa
"Nawiasem mówiąc rachunek prawdopodobieństwa i statystyka pomimo braku
ścisłości i pewności wyników zdobywają sobie coraz większe uznanie
w naukach"
Zupełnie się z tym nie zgadzam - rachunek prawdopodobieństwa i statystyka są tak samo ścisłymi naukami jak inne działy matematyki, a powyższe rozumowanie moim zdaniem wynika z niezrozumienia tych nauk.

Poza tym uważam, że myślenie analityczne ma wyższość nad intuicyjnym - daje pewność rozumowania, dzięki temu wiemy, że myślimy bardziej poprawnie. Intuicyjne myślenie powinno raczej służyć jako punkt wyjścia, a analityczne - do potwierdzenia, poprawienia bądź  odrzucenia wyciągniętych wniosków.
Autor: mord kręgosłupa  Dodano: 06-08-2011

Pokazuj komentarze od najnowszego

Aby dodać komentarz, należy się zalogować

  

Zaloguj przez OpenID..
Jeżeli nie jesteś zarejestrowany/a - załóż konto..

Reklama
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365