Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty:
Dodaj swój komentarz… las - pogrzeby Oprócz ślubów warto by pomyśleć o świeckich pogrzebach.Na prowincji na której mieszkam są z tym duże kłopoty. W miejscowych zakładach pogrzebowych brak możliwości zorganizowania świeckich pogrzebów.
Autor: las Dodano: 11-06-2009
Reklama
Rafał - po co ślub? Miałem okazję uczestniczyć w pierwszym ślubie w 2007 r. - ale nie skorzystałem, bo bardzo nie lubię ceremonii. I w ogóle nie mam potrzeby żeby Kościół, państwo, a nawet PSR potwierdzało moje prywatne zobowiązania. Takie nastawienie nie zostało w ogóle uwzględnione w ankiecie opisanej w artykule. Jedyne czego mógłbym się domagać to odstąpienie przez państwo od rabunku mienia, które mógłbym przekazać najbliższym z okazji swojej śmierci.
Autor: Rafał Dodano: 10-06-2009
Abulafia @Maćku. Zwróć uwagę, że onanizm biega w rodzimym języku za turbację mas. W angielskim także. Znaczenie, które sugerujesz jest na drugim miejscu. Może gdyby Onan nie miał rąk terminy zamieniłyby się miejscami. Oba pojęcia utożsamia tylko Kk. przypisując im wspólny mianownik antykoncepcji. Tacy genialni znawcy tematu-interruptus zrównali z masturbatio. Toż każda dorosła bipeda wie, że pierwsze nie satysfakcjonuje kobiety Nie jeden białkę zgniwał, kto zaczął i poniechiwał. a drugie ją deprecjonuje Komu białka nie będzie dana, przykry go czeka los Onana. Pomiędzy daniem satysfakcji a deprecjacją myślę, dostrzegasz różnicę.
Autor: Abulafia Dodano: 10-06-2009
Patryk Patucha - p.s. >jednak obowiązek posłuszeństwa państwu i prawu nie podlega wątpliwości Żeby nie było wątpliwości - państwo traktuję w sposób utylitarny, to ono ma służyć obywatelowi, a nie vice versa. Prawo? Twarde prawo, ale prawo - dla mnie to oznaka braku inteligencji, dlatego staram się przechodzić na czerwonym świetle albo w miejscach niedozwolonych, gdy mam pewność, że nie wejdę w drogę jakiemuś pojazdowi.
Patryk Patucha - @Mareknufc 2 na 2 Skąd ja wiem, że żadnej istoty nie ma? Ależ ja nie muszę udowadniać jej nieistnienia - to ona miała gigantyczne możliwości do przekonania mnie o swoim istnieniu, a rzuciła najgorsze możliwe ochłapy dowodowe. Ja wiem, że niektórzy mogą się połasić na zbawienie, żeby w te żałosne dowody uwierzyć, ale tacy przeważnie kończą jak klienci Grobelnego cz Madoffa - zwrot z inwestycji ma być gigantyczny, ale nie sprawdzają jakim cudem ma być to wykonane, tylko patrzą na sfałszowane tabelki i wykresy "zysków", ekscytują się widokiem olbrzymiej kasy na swoim koncie, gdzie de facto nic nie ma. Czy RP jest tworem istniejącym? A czy system operacyjny na Twoim komputerze jest realny? Całe oprogramowanie jest tak prawdziwe, że możesz go dotknąć? To, że coś jest nie-fizyczne (wirtualne), to nie znaczy, że nie istnieje i na nas nie oddziaływuje. Zauważ, że Twoja istota nie dała nigdy odczuć, że istnieje.
Mareknufc - ... -2 na 2 Skąd Pan wiesz, że ta istota nie istnieje? Jeśli nie istnieje realnie, to istnieje na mocy konwencji, umowy pewnej grupy osób, którzy jej istnienie uznają. To podobnie jak z Rzeczpospolitą Polską. Jeśli Pan twierdzisz, że Polska istnieje realnie, to proszę mi ją pokazać, mam kilka słów do powiedzenia na temat jej prowadzenia się i z chęcią bym się z Polską rozmówił. Ale proszę nie wysyłać pośredników, urzędników mniejszych lub większych, którzy ten twór reprezentują, podobnie jak urzędnicy Watykanu firmują Pana Boga, ale samą Polskę, tak jak ona - rzekomo realnie - istnieje. Uprzedzając pytanie, co ja na ten temat sądzę, ja sądzę, że realnie istnieje w sensie fizykalnym tylko jednostka, a wszelkie inne twory istnieją na mocy fikcji prawnej. Dlatego nie wyobrażam sobie składać przysięgi małżeńskiej pod jakimś ptakiem ani przed jakimś urzędniczyną, który reprezentuje to - przepraszam za wyrażenie - państwo, Rzeczpospolitą Polską. Ale Pan jesteś tak samo sceptyczny, jak renesanowi sceptycy z Montaigne'm na czele. We wszystko należy wątpić, a już najbardziej w Boga, a szczególnie w Boga katolików, jednak obowiązek posłuszeństwa państwu i prawu nie podlega wątpliwości. To przecież dogmat, zwłaszcza jeśli państwo i prawo są postępowe.
Autor: Mareknufc Dodano: 10-06-2009
Patryk Patucha 2 na 2 Powoli zbliża się pierwsza rocznica mojego ślubu. Rok temu były pewne, choć niezbyt mocne, naciski, żeby zawarcie małżeństwa odbyło się w placówce obcego państwa - Watykanu. Jako obywatel Polski jednak stwierdziłem, że nie ma mowy, nie będę składał przysięgi przed funkcjonariuszem innego kraju, by ten zaniósł dokumenty do polskiego Urzędu Stanu Cywilnego. To realnie istniejące Państwo Polskie legitymizuje mój związek, nie potrzebuję do tego żadnych obcych pośredników, nadto powołujących się na jakąś nieistniejącą istotę.
Maciej - @ Abulafia 1 na 1 Onan przeszedł do historii jako patron stosunków przerywanych. Gdzież tu estetyka rąk? PS: Pierwszy raz od potopu złapałem na czymś niezwykle inteligentnego Wielce Czcigodnego Pana Abulafię.
Autor:
Maciej Dodano:
10-06-2009 Autografka - do Mariusza Nie pisałam o sytuacji, w której dwoje niedojrzałych do decyzji o wspólnym życiu ludzi zawiera związek małżeński. To proponuję z rozważań wykluczyć, bo nie o taką sytuację chodzi. Nie chodzi też o prawne zabezpieczenia, ale o sam akt woli zrobienia czegoś konkretnego dla drugiej osoby. Czym innym jest obietnica, a czym innym tej obietnicy spełnienie (lub chociażby jej prawne potwierdzenie). To jednak jest "czymś więcej". Czynności prawne będą dla Ciebie drugorzędne. Ale to właśnie one są tym konkretem.
Mariusz Agnosiewicz - Do Autografki 2 na 2 Oczywiście, jeśli nawiązujemy do dawnych ceremonii ślubnych to nie po to, aby rekonstruować ich sens współcześnie, tylko po to, aby pokazywać ludziom natchnionym, że religia nie jest istotą ceremonii małżeńskiej, ale na niej tylko pasożytuje. Jeśli z kolei ja staram się ustalić istotę ślubu małżeńskiego to oczywiście w jego współcześnie kulturowo i psychicznie określonym sensie. I ja oczywiście swojego rozumienia tego nie staram uczynić ogólnie obowiązującym, choć uważam je za atrakcyjne. Jeśli ktoś chce podkreślać umowę jako centralną kategorię ślubu małżeńskiego to jego prawo. Jeśli ja kiedyś zawrę ślub małżeński to jego osią będzie ceremonia na cześć dojrzałej miłości i partnerstwa. CZyli w moim rozumieniu zawarcie takiego związku jest możliwe wtedy, kiedy dojdę wraz z "drugą połową" do przekonania, że nasza miłość przeszła próbę czasu i sytuacji i że razem tworzymy udany partnersko duet. Czynności prawne będą w tej ceremonii drugorzędne (choć będą). Czynności religijnych nie będzie bo zarówno ja jak i "moja druga połowa" nie będziemy na starcie mieszać tego przedsięwzięcia z iluzjami ;)
CHOLEWA - @ Mareknufc mógłbyś się wypowiadać na dworze cara Mikołaja II i carycy Aleksandry w roli Griszki Rasputina. Twoje " argumenty " znaczyłyby więcej niż wszyskich ministrów. Pamiętam jak nas wysyłałes na pohybel. Więc ja ci powiem: spieprzaj dziadu.
Autografka - odp. Mariuszu. Czy jednak pierwotnym celem ślubów, nie była umowa (i to mówiąca raczej o przynależności, niż o miłości)? :) Oczywiście teraz rozumiemy to inaczej. Nie uważam też, że umowa musi być li tylko bezemocjonalnym zobowiązaniem. Moim zdaniem jest zupełnie odwrotnie - piękne słowa czasem łatwo przychodzą, ale jeżeli jesteśmy skłonni potwierdzić je na gruncie prawnym, to świadczy to o ich szczerości, bo wtedy przestają być "tylko słowami". Ta umowa, to akt dobrej woli i potwiedzenie miłości obu stron. I tak to rozumiem. :)
Mariusz Agnosiewicz - odp. 2 na 2 Autografko, moim zdaniem ujmowanie ślubu jako umowy jest nie do końca trafne. Oczywiście wszystko zależy od przyjętej definicji umowy, lecz pojęcie to kojarzy mi się raczej z bezemocjonalnym zobowiązaniem, tymczasem ślub małżeński to kreacja naszych emocjonalnych potrzeb i pragnień. Moim zdaniem ślub to ukonstytuowanie partnerstwa, którego podstawą jest uczucie miłości . Aktowi temu mogą towarzyszyć umowy cywilne (np. w zakresie majątku), inwokacje religijne czy też czynności administracyjne (dla uczynienia partnerstwa skuteczniejszym społecznie). Jednak umowy, czynności religijne lub administracyjne - nie należą do istoty ślubu małżeńskiego - mają wobec niego charakter peryferyjny, choć oczywiście często bardzo ważny.
Autografka - odp. aron 5 na 5 Po co ślub bez boga? Nie czytasz ze zrozumieniem. Przeprowadzenie rytuału jest potrzebą czysto ludzką. Nie ma znaczenia, czy "podepniesz" pod nią boga, czy nie. I o "karcie rowerowej" - ślub jest umową cywilno-prawną. :) Był nią również wtedy, kiedy to kościół był jedynym tej umowy gwarantem. Zawarcie umowy jest główną funkcją i celem ślubu. To, że Tobie wydaje się inaczej, postaci rzeczy nie zmienia. A rytuał pozwala podkreślić doniosłość zawartej umowy.
Konrad Gruca - A jak było to w historii polskiej 8 na 8 Pan Mareknufc - jak widać z komentarzy - uważa, że świeckie ceremonie są nowinkami wprowadzonami przez bolszewików, komunistów i innej maści ateistów. Jednak jak okazuje się po doglębnym przestudiowaniu historii obyczajowości w Polsce, śluby kościelne zaczęły dopiero funkcjonować od 1577 roku i było to związane z działalnością kontrreformacji - chciano w ten sposób ograniczyć liczbę małżeństw pomiędzy katolikami, a protestentami. Do tego czasu obywatele polscy zawierali śluby "pogańskie", czyli jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli świeckie; bez Duchownego, bez Boga. Jak widać z historii kościoła były to działania skuteczne; i co ciekawsze tylko kościół katolicki w tym okresie prowadził śluby kościelne, i tylko on utrudniał zawieranie małżeństw. Pozdrawiam, Konrad Gruca
Abulafia - Luter się kłania. 8 na 8 Tak. Monopol na handel sakramentami wymyka się z lepkich łapek watykańskiej mafii. Prawo pierwszej nocy także. Pozostała niewyżytym negatywom pedofilia i życie na kartę rowerową z naczyniem duchownym czyli kucharką. Rolę Onana odrzucają z dbałości o estetykę rąk. A tak już pięknie i klarownie było. Kieckowi, z poświęceniem boskiego nasienia, kładli bez przeszkód podwaliny pod wyż demograficzny w niejednej katolickiej społeczności. Nawet godziny nadliczbowe brali. Potem przeliczali zyski z udzielanych przychówkowi sakramentów. Sakramentalnie proste. Warto było nadwerężać lędźwi. Taka Szkocja (zapis Wielkiej Pieczęci 1529-1559) liczyła wówczas 900 tyś. duszyczek, z czego 3000 stanowił kler. Dwie-piąte nieślubnych dzieci było dziełem katabasów. Nie pomagał celibat. Był jak pułapka na myszy; mimo niej koty robiły swoje. Celibariusze też. Żądania parafian, by katabas sępiący na wiernych był żonaty-co dawało jakąś gwarancję odejścia od chędożenia ich żon-faraonowie w bieli wyśmiewali. Kobietami mogli się dzielić, ale majątkiem Kościoła-nigdy. Aż przykro myśleć, że to se ne vrati.
Autor: Abulafia Dodano: 09-06-2009
Mariusz Agnosiewicz - link aron -4 na 4 Czym to się różni od karty rowerowej znanej z czasów przedkonkordatowych? W czym tu nowosc? Jezeli ktos nie wierzy w Boga to po co mu w ogole slub? Wystarczy zawrzec umowe cywilno-prawna i sprawa zalatwiona
Autor: aron Dodano: 09-06-2009
Mariusz Agnosiewicz - odp. ops, faktycznie, nie ten utwór zlinkowano. To jest taka luźna rozgrzewka Michała przed deremonią. Na początku ceremonii celebrans faktycznie jednak grał "Change the World" :)
Jacek Placek Link prowadzi do utworu "Wish you were here" Pinkfloydów, a nie Claptona.
Mariusz Agnosiewicz - i odnośnie reakcji klerykalnej 2 na 2 To oczywiście była ona znacznie większa i gwałtowniejsza po ślubie pierwszym, hetero. Po lesbijskim też było porównywanie do zwierząt i inne środki retoryczne z podręcznika "towarzystwa krzewicieli miłości bliźniego", ale jednak gwałtownością i liczbą nie dorównywały temu co było po ślubie pierwszym.
Mariusz Agnosiewicz - odp. 3 na 3 Jak dotąd żadna para nie była związana z naszym ruchem. Jeśli zaś "sektą racjonalistów" nazywasz ludzi niewierzących, to zgoda - śluby humanistyczne zasadniczo zawierają niewierzący, choć nie wszystkie, to jednak w większości to ludzie niewierzący. Za jakiś czas i w Polsce będą standardem :)
Mareknufc - ... -14 na 14 Niech Pan sobie nie pochlebia, Panie Agnosiewicz, żeś Pan pierwszy wpadł na taki koncept. Już towarzysz Wiesław zauważył, że ludność jest zbyt przywiązana do ceromonii kościelnych, że nawet komuniści im się poddają, choć w utajeniu. Za cel postawił sobie upowszechnienie bardziej świeckich ceremonii, władza popierała różne "stowarzyszenia krzewienia kultury świeckiej", a skutek tego był żaden właściwie. Na razie te ceremonie nie wychodzą poza sektę racjonalistów, są czymś obcym dla ludu, więc właściwie nie ma tematu. A reakcja środowisk klerykalnych nie była pochodną samego ślubu "humanistycznego", który klerykałowie stawiają na równi z cywilnym, bo oba bezbożne, ale chodziło o ślub lesbijek, pierwszy bodaj w Polsce. Zresztą ja, nie wiedzieć czemu nazywany "nawiedzonym klerykałem", nie widzę tutaj niczego strasznego, póki takie ceremonie są prawnie indyferentne. Zapewne Pan sobie więcej dopowiadasz, jeśli idzie o reakcję środowisk klerykalnych, żeby utrwalić swój wizerunek naczelnego wroga Kościoła.
Autor: Mareknufc Dodano: 09-06-2009
Mariusz Agnosiewicz - Zachód... 1 na 1 Marszalik 1 na 1 A trole niech zmykaja na onet, albo inne podobne portale;)
Mariusz Agnosiewicz - :) 10 na 10 Jakiś czas temu zauważyłem, że nawiedzonych klerykałów nic tak nie denerwuje, jak tworzenie humanistycznych ceremonii przejścia. Można sobie znieważać dogmaty, byle tylko nie tykać ceremonii. Od lat uprawiania radykalnej krytyki religii nigdy reakcja środowisk klerykalnych nie była tak gwałtowna jak po zorganizowaniu ślubu humanistycznego. I choć w w rozwiniętych krajach zachodnich funkcjonuje to jako normalna część kultury świeckiej, to jednak u nas krzyczą, że to sekta, satanizm i zezwięrzęcenie :)
Mareknufc - ... -13 na 13 Gosh, ten cały PSR to niezła sekta, nawet swoich celebransów mają. Celebransi udzielają nawet "ślubów" tzw. "zadeklarowanym (a może zdeklarowanym?) humanistom". Z tym, że ustalenie znaczenia i zakresu słowa "humanista" jest szalenie ciekawe. Autor sugeruje, że to "ateiści i deiści". Gdyby tak było, to znam paru idiotów, którzy są humanistami. Co powiedziałby na to taki porządny humanista jak da Vinci? Pisałem już na tej stronie przy okazji beatyfikacji Łyszczyńskiego, że żałośnie to wygląda, gdy ruch zbudowany na negacji religii przyswaja religijne obrzędy. Żałosna była intronizacja Istoty Najwyższej w rewolucyjnej Francji, żałosne są małżeństwa "humanistyczne". Szanownym racjonalistom poleciłbym podjęcie idei ślubów "republikańskich". Ślubów tych następcy ideowi Woltera udzielali w Wandei ludziom inaczej myślącym. Polegały na rozbieraniu dwóch osób różnych płci (homofobi!) do naga, wiązaniu do siebie plecami i topieniu w rzece. Esencja humanizmu. Niech Pan Agnosiewicz nie oszukuje, wmawiając, że udzielane przez PSR śluby są "piękne" czy "głębokie". Ja rozumiem, że musi zachwalać własny biznes (zamiast do kiesy księdza, pieniążki za fatygę na konto PSR), ale niech nie mówi, że sekciarskie obrzędy są piękne. PS. W II RP było 5 (z węgierskim z 1894) systemów pr. małż. osob.
Autor: Mareknufc Dodano: 09-06-2009
Pokazuj komentarze od pierwszego Aby dodać komentarz, należy się zalogować Zaloguj przez OpenID.. Jeżeli nie jesteś zarejestrowany/a - załóż konto.. Reklama