Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty:
Dodaj swój komentarz… Stephan - O bytach intencjonalnych 0 na 2 Ciekawe! Przedstawię jednak swoją wątpliwość, jeśli chodzi o rozważania semiotyczne Autora nad pierwszymi słowami modlitwy "Ojcze Nasz". Nie przekonuje mnie stwierdzenie: "Bóg jest słowem, które nie posiada swojego desygnatu." Owszem, nie posiada desygnatu realnego, ale intencjonalny - jak najbardziej (podobnie jak słowo "niebo"). Przypisanie jednemu bytowi intencjonalnemu cechy istnienia (za pomocą słowa "jest") w innym bycie intencjonalnym wcale nie musi wywoływać "logicznych i znaczeniowych sprzeczności ". Podobnie jak stwierdzenia "Frodo jest Hobbitem" albo "Frodo jest w Shire". Czy więc pisząc: "W świetle tych rozważań słowo „ jest", czy „ istota" wypowiadane o Bogu ma znaczenie tylko dla kapłanów i wiernych religii" Autor byłby skłonny uznać, że podanych przez mnie zdaniach słowo "jest" i "Hobbit" ma znaczenie tylko dla fanów prozy Tolkiena? A pisząc "Przy pomocy słów „Ojciec nasz", „w niebie", ale głównie „jesteś", ludzie wierzący nadają mu cechę istnienia" Autor uważa, że mówiąc "pegaz JEST skrzydlatym koniem" nadaję mu automatycznie cechę istnienia?
Reklama
Humanożerca - Z pierwszej strony -1 na 1 "(...)że choć zdania te sformułowane zostały zgodnie z zasadami tworzenia zdań sensownych, jednak ich elementy zestawiane ze sobą wywołują logiczne i znaczeniowe sprzeczności, istnieje w nich mechanizm nadużywanie potocznego języka dla celów kreowania treści religijnych. (...) A dzieje się tak dlatego, że problem umocnienie przekonania o istnieniu istoty" ____________ Autorze zanim będziesz nauczał o fikcyjnych sensach (sens nie równa się znaczenie) nie generowanych wyłącznie przez gramatykę, racz się do niej dostosować. Mógłbym, jako czytelnik, Pański błąd uznać życzliwie za literówkę, gdyby lepiej używał Pan łączników wyrazowych i interpunkcyjnych w swych wywodach. Jak na filologa ma Pan nieprzystojnie brzydki styl, utrudniający czytanie i rozumienie tekstu. Nie wiem też co ma Pan na myśli pisząc, cytując muszę opuszczać pańskie lanie wody, bo serwis nałożył ograniczenia w komentarzach: "wraz z nazywaniem tworów wyobraźni powstał problem ich weryfikacji, musi być ona bardziej wnikliwa, niż terminy — słowa używane do opisu realnego świata." Nie słyszałem, aby weryfikację przeprowadzano poza słowami. Czym jest wnikliwość terminów? Skąd teza, że dopiero w pewnym momencie język nabył zdolność do bycia oderwanym od "rzeczywistości"?
tamara be jot - Rety! Panowie! Jak się komplikujecie! A ja sobie sprawę uprościłam: Bóg nie jest moim ojcem. Mój ojciec miał imię, nazwisko i plemniki. Urodziła mnie matka. Matka rodzi obie płcie, z których jedna na ogół nic nie mówi, a druga w tym czasie lubi mowę komplikować. Kiedyś na spotkaniu z Mironem Białoszewskim pewien student zadał mu bardzo skomplikowane pytanie, składające się w 99% z bawełnerii inżynieryjnej, filozoficznej, naukowej, historycznej, polonistycznej, lingwinistycznej, i jeszcze z czegoś, nieustalonego przez nikogo obecnego, jakby nieposiadającego żadnych desygnatów, ani na jawie, ani w marzeniu, ani w wyobraźni, i nikt tej bawełnerii nie zrozumiał, i student triumfował z tego powodu, nawet bardzo, i Miron Białoszewski uśmiechnął się bezradnie i przeczytał wiersz o butelce, która robi pssss, ale student nadal triumfował, ale to psss przeleciało z 20 wieku do 21, a tamta bawełneria nie przeleciała.
Autor: tamara be jot Dodano: 06-08-2009
Crystiano - Sens -1 na 1 jaki jest sens takich rozważań? Przeciwników i tak nie przekona, zwolenników jakoś bardzo w poglądach nie umocni. Kojarzy mi się to z programami Miodka - ciekawe, ale odrobinę nieżyciowe. Dużo teorii, filozoficznych twierdzeń, z których wynika...No właśnie, czy cokolwiek wynika, poza językowymi paradoksami?
Abulafia 3 na 3 @Crystiano. Podpisałbym się pod Twoim postem, ale po zapoznaniu się z ,,Traktatem ateologicznym''-wybacz-już nie tak ochoczo. Blisko dwadzieścia wieków zdominowania cywilizacji przez chrześcijaństwo, odcisnęło głębokie piętno na języku. Jeszcze dziś, w obronie swoich racji, epatuje ,,kulturą śmierci'', ,,hedonizmami'' czy utożsamianiem aborcji z faszyzmem. Czemu gra tak makiawelicznie, sam sobie odpowiedz. Zachwaszczanie języka pojęciami nie mającymi desygnatu w realnym świecie nie służy poznaniu rzeczywistości. Wszelkie ekwiwokacje i dwuznaczności, także nie zbliżają do celu. Konstytuują tylko metafizyczne produkty tworzone z pobudek partykularnych, by ,,bóg mógł jeszcze dychać''. A z nim, jego fani. Pan O. Żmudzki poruszył problem konstytuowania bytów poza czasem i przestrzenią, z pomocą znaków języka, który określiłbym jako pidżyn. Pan A. Krysiak wytknął tekstowi ,,Ateizm semiotyczny'' lapsusy, bez podważania meritum treści. Nie chcę gdybać a domniemywać, czemu to służy; rozczepianiu włosa na czworo-jak zauważyła tamara be jot-czy forsowaniu swojego ja. Pidżyn nie jest mi obcy, jednakże utrudnia ogląd rzeczywistości. A tak chciałbym zapewnić sobie komfort psychiczny. Skoro ,,Szatańskie urojenia'' prostują nasze zwoje mózgowe, czemu tekst p.Żmudzkiego miałby je prostować.
Autor: Abulafia Dodano: 07-08-2009
Żmudzki - Dla Stephana od Olgierda Żmudzkiego gwoli wyjaśnie 1 na 1 Problem polega tu na tym, że Frodo i Hoobbit, czyli postacie z Tolkiena istnieją w świecie fikcji literackiej. Podobnie fikcyjnym tworem jest Pegaz. Ich fikcyjność jest dla wszystkich oczywista. Natomiast dla ludzi wierzących główne postacie religii są realnie istniejącymi. Aby je jednak opisać, ludzie religijni używają słów "jest" , "jesteś" w trzecim z opisanych przeze mnie w artykule znaczeń. Czyli ten wybór znaczenia słów, przy pomocy których są opisywani decyduje, że postacie religijne są fikcyjne - wytworami naszej wyobraźni, nie zaś bytamirealnymi. Do ich opisania nie można użyć "jest" w znaczeniu pierwszym moich rozważań, gdyż nie można ich wskazać palcem - nie istnieją ich realne desygnaty. Fakt, że można wskazać ich desygnaty tylko intencjonalne jest dowodem ich nierealności!
Autor: Żmudzki Dodano: 07-08-2009
Crystiano - A jeżeli ktoś wierzy w hobbity czy krasnoludy, to co? W końcu jest to możliwe :-D
Stefan - Do Autora To mam inną wątpliwość. Pisze Pan, że punktem wyjścia do pańskich rozważań są poglądy Wittgensteina, iż o "znaczeniu jakiegokolwiek słowa [można mówić] tylko w oparciu o jego użycie w zdaniu". Tymczasem w pańskiej odpowiedzi pojawia się wątek "intencjonalny", gdyż pisze Pan, że to ludzie wierzący decydują się (świadomie lub nie) o użyciu w swej modlitwie "jest" w trzecim z opisanych znaczeń. Proszę zauważyć, że także niewierzący może powiedzieć "Bóg jest w niebie" i będzie to zdanie sensowne i prawdziwe, podobnie jak zdanie "Frodo jest w Shire". Po prostu jeden byt intencjonalny ma cechę bycia w innym i tyle. Przecież nawet nie wierząc w realne istnienie Froda zbuntujemy się słysząc, że "Frodo jest w Oz"! Gdyby rozwiązywał Pan quiz i zadano by Panu pytanie: "czy Bóg jest w piekle?" pewnie nie miałby pan problemu ze zrozumieniem pytania i udzieleniem odpowiedzi bez względu na to, z jaką intencją pytający użył w tym zdaniu "jest". Wydaje mi się, że problem z "ojcze nasz..." jest inny i nie polega on na takim czy innym użyciu słowa "jesteś" w owej modlitwie. Otóż wierzący modlą się zwracając się DO desygnatu słowa Bóg. Mówią o "nim" w drugiej osobie, co rzeczywiście nadaje Bogu realności. Ale to już nie jest problem z dziedziny semiotyki.
Autor:
Stefan Dodano:
08-08-2009 Humanozerca - Odpowiedź -1 na 1 Do ich opisania nie można użyć "jest" w znaczeniu pierwszym moich rozważań, gdyż nie można ich wskazać palcem - nie istnieją ich realne desygnaty. Fakt, że można wskazać ich desygnaty tylko intencjonalne jest dowodem ich nierealności! __________ Niestety myli się Pan, ponieważ bez uprzedniej wiedzy, wszelkie wskazywanie palcem, nie jest żadnym wskazywaniem lecz niezrozumiałym wymachiwaniem ręką. Wątpliwe też, czy słowo "realne" używamy w podstawowym znaczeniu jako wskazanie. Sądzę, że pierwotnie było synonimem przymiotnika "ważne". I jeszcze jedna uwaga, nie rozprawił się Pan z "platonizmem".
Zmudzki - Od autora dla Stephana i Humanożercy </style> </style> </style> Dla miłośników Tolkiena wiara w postacie z jego książek może być równie głęboka, jak wiara religijna. Tylko co z tego? Czy musimy wierzyć w bogów w starożytnej Grecji, żeby o nich sensownie pisać i rozmawiać? A odnośnie realności, to o kamień możemy się potknąć, gdy uderzymy głową w mur, to nabijemy sobie guza (problem więc nie we wskazywaniu palcem). Czy bez ryzyka znalezienia w domu wariatów możemy publicznie powiedzieć - Wczoraj potknąłem się o Boga ojca – a po uderzeniu w Ducha świętego mam duży siniak!? Sprawa trzeciego ze znaczeń słowa -”jesteś” i pochodnych od niego polega na tym, że przy ich pomocy generowane są postacie abstrakcyjne, będące efektem działania naszej wyobraźni.
Autor: Zmudzki Dodano: 09-08-2009
Humanozerca - Niestety 1 na 1 Niestrety nie widzę żeby odniósł się Pan wyczerpująco do moich wypowiedzi. Cóż, kiedy mówimy o greckich bogach już ich jakoś uznajemy i na mocy samej gramatyki mówimy, na przykład że ich było wielu. Nie ma czegoś takiego, jak wypowiedzenie czegoś wyłącznie jednego- w pełni tożsamego z intencją mówiącego- "Sofista" Platona się kłania. Oczywiście uznanie nie jest tożsame z wiarą. A to, że coś do czego mamy dostęp za pomocą różnych rodzajów zmysłów, wydaje nam się bardziej realne, świadczy o naszym sposobie użycia słowa realne a nie o tym, co faktycznie, metafizycznie jest realne. Platonizm zakłada, że pojęcia są realniejsze od doznań zmysłowych, wieczne etc. I faktycznie nic nie stoi na przeszkodzie, aby uważać doznania za wciąż inne, co najwyżej złudnie podobne- jak Heraklit czy Bergson. Przypomnę nie obalał Pan w tekście platonizmu.
Żmudzki - Od autora dla Humanożercy 1 na 1 Nie obalałem platonizmu, bo został on zostatecznie obalony aż do samego dna przez Wittgensteina i to zarówno w pierwszym, jak i drugim okresie jego filozoficznego działania. Co do Pana określenia "co faktycznie, metafizycznie jest realne" to mnie szczerze rozbawiło. Jak to powiadał niegdyś Szwejk "Strasznie lubię jak ludzie bałwanieją do kwadratu"! A jeśli chodzi o starożytną Grecję, to taki Pitagoras twierdził wtedy, że liczby mają bardziej realny byt od tego, co obserwujemy dookoła, a całe Średniowiecze było wypełnione sporami o powszechniki. Ale to - jak mówią Czesi: se ne vrati! Osobiście wolę twórczość Lema przy podejmowaniu tego typu tematyki...
Autor: Żmudzki Dodano: 09-08-2009
Humanozerca - Odp. 1 na 1 Gdyby miał Pan choć trochę wyczucia do filozofii późnego Wittgensteina wiedziałby Pan, że problemów się wedle niego nie rozwiązuje, bo nie mają żadnych rozwiązań, tylko się je przenośnie mówiąc "wykopuje". Zaś wczesny, cóż wedle niektórych interpretacji obalił sam siebie w drugiej filozofii. Skoro pańskim zdaniem Wittgenstein dowodził błędności platonizmu, należy zreferować jak to zrobił dla czytelności pracy- szczególnie warto uwzględnić czy przypadkiem nie uczynił tego dwukrotnie za pomocą sprzecznych ze sobą argumentów. Zresztą w filozofii nie ma czegoś takiego jak ostateczne obalenie jakiegoś stylu myślenia, bo litości, kiedy mowa o platonizmie mówimy o pewnym nastawieniu w myśleniu, które Pan sobie możesz co najwyżej egzorcyzmować a nie o doktrynie historycznego Platona. A propos powszechników, brak przedstawia w tej kwestii własnego stanowiska, utrudnia czytelnikowi zrozumienie pańskiego sposobu myslenia, cóż zaskoczę Pana problem powszechników dalej uważa się za istotny i bywał omawiany również w czasach współczesnych, choćby przez Peirce' go twórcę semiotyki. Zamiast czytać Lema, niech Pan znajdzie chwilę czasu na inne lektury, oszczędzi to Panu kompromitacji.
Żmudzki - c.d. polemiki z Humanożercą Jakoś nie zechciał się Pan odnieść do mojej uwagi w związku z Pana twierdzeniami, że to co metafizyczne jest realne. Myli się Pan jednak, że w filozofii nie istnieje pewien postęp polegający na odcięciu się od dawnego jej dorobku i rozwiązań. Wittgenstein zarówno pierwszy jak i drugi spowodował zmianę polegającą na powszechnym przekonaniu, że wszystkie pozorne filozoficzne problemy takie platonizm, czy powszechniki należy odrzucić na rzecz analizy języka, przy pomocy którego opisujemy i analizujemy świat. Jednym z takich nurtów działań był m.in. linquistic turn. Co do Peirce'a, którego b. cenię, to pytanie natury porządkowej: czy twierdzenia, na które się Pan powołuje były przedstawiane przez niego przed 1953 rokiem, czy po? (dla ułatwienia powiem, że w 1953 roku wydrukowano "Dociekania filozoficzne" Wittgensteina!) Tyle w sprawie, jak to Pan ujął -"kompromitacji'!
Autor: Żmudzki Dodano: 10-08-2009
Humanozerca - Odp Po pierwsze platonizm nie jest problemem, lecz stanowiskiem lub sposobem podejścia do pewnych filozoficznych problemów- pański brak rozeznania o czym pan mówi jest powalający. Po drugie Wittgenstein nie był pierwszym ani ostatnim, który zajmował się analizą języka. Jako pierwsi czynili to sofiści, zaś w kontekście pojęć Platon w "Kratylosie". Ponadto jeśli późny Wittgenstein z czymś się rozprawiał, to na pewno z wyobrażeniem Hume' a, że są jakieś doznania a proces uczenia się przebiega przez wskazywanie. Bez pewnej uprzedniej wiedzy i wrodzonych zdolności, "czysta" metoda wskazywania prowadziłaby do ciągłych nieporozumień. Zaś co do Pańskiej uwagi to jest ona czysto erystyczna i zgoła nie bardzo na temat. Stwierdziłem jedynie niewspółmierność między badaniem odmiennych sposobów użycia słowa "realne" a jego ewentualnym metafizycznym i nadżędnym sensem, to zaś czy uznamy za stosowne rozmawianie o metafizyce, zależy od tego jak ją ujmiemy, nie zaś od wywodów młodego Carnapa. Jemu i jego przyjaciołom z lat dwudziestych należałoby przypisać to, co Pan uważa za osiągnięcia Wittgensteina. Pańskie zapewnienia na temat tego jak wygląda rozwój filozofii..., cóż trudno przejąć się przytoczonymi przez Pana paroma hasłami z encyklopedii, to trochę za mało na poważną rozmowę.
Żmudzki - Dla Humanożercy - odpowiedź Cytuję Pana wypowiedź : "Stwierdziłem jedynie niewspółmierność między badaniem odmiennych sposobów użycia słowa "realne" a jego ewentualnym metafizycznym i n a d ż ę d n y m sensem" Wyraz, który Pan określa " nadżędny" zgodnie z ortografią pisze się - nadrzędny . Może więc lepiej zgłębiać tajniki ortografii, niż filozofii? A teraz do rzeczy. Językiem zajmowano się od początków refleksji filozoficznej, jednak dopiero Wittgenstein sprawił, że problemy językowe wyrugowały z pierwszej intelektualnie ligi tradycyjne od tysiącleci rozważania filozoficzne. Platonizm jako postawa, to przypisywanie tym słowom, które można stworzyć w języku, realnego istnienia mimo, że nie są desygnatami czegokolwiek. Ja w swoim artykule przedstawiłem sposób, który pozwala oddzielać zapisy tworów wyobraźni od realiów ( trzy znaczenia "jest" - "jesteś"). Zdaję sobie sprawę, że dla wyznawców platonizmu poznawczego jest to trudne do przełknięcia, stąd nie podejmują się oni dyskusji nad sednem sprawy, tylko błądzą po marginaliach!
Autor: Żmudzki Dodano: 10-08-2009
Adrian Krysiak - Komu bije dzwon... Przyłączam się do prośby p. Żmudzkiego w sprawie zmiany zainteresowań p. Humanożercy i jednocześnie prośbę tę chciałbym "rozciągnąć" na samego p. Żmudzkiego. "Platonizm jako postawa, to przypisywanie tym słowom , które można stworzyć w języku, realnego istnienia mimo, że nie są desygnatami czegokolwiek." Jeśli już słów i ortografii się czepiamy, to przypominam, iż "mimo, że" jest zapisem niepoprawnym. A teraz ad rem . Pogrubione słowa oddają główny nerw błędów popełnionych przez p. Żmudzkiego w ostatniej odpowiedzi. Przede wszystkim słowa nie są desygnatami (p. Abulafiemu/Abulafii [jak się to odmienia?] od razu odpowiem, że nie jest to żaden lapsus a zwykła niedorzeczność, ukazująca (nie)kompetencje Autora w dziedzinie, między innymi, semiotyki logicznej). Co do "słów, które można stworzyć w języku" - kompletnie nie wiem, o co chodzi (a nie mam tu miejsca na dociekanie). I na koniec jeszcze mamy "oddzielanie zapisów tworów wyobraźni od realiów". Czy chodzi o przedmioty realne i intencjonalne? Czy o rozdzielenie treści i formy, oznaczającego i oznaczanego? Wydaje mi się, że p. Żmudzki tak konstruuje swe wypowiedzi, by nic z nich nie wynikało.
Żmudzki - dla p. Krysiaka w sprawie komu bije dzwon Sedno rewolucji dokonanej w filozofii za sprawą Wittgensteina jest przejście od stawiania i analizy problemów filozoficznych do opisu użycia słów w języku. Artykuł który przedstawiłem oddziela przy pomocy trzech znaczeń słów "jest" "jesteś" słowa - pojęcia posiadające swoje desygnaty, od tych, które ich nie posiadają (trzecie ze znaczeń) Wywołuje to chęć dezawuowania mnie przez pp. Krysiaka, czy Humanożercy, jak widać wyraźnie wielbicieli realności pojęć metafizycznych. Obaj panowie przy pomocy różnych propagandowo miernych manewrów, których sedno polega na tym, żeby quasi filozoficznym słowotokiem ukryć brak argumentacji w stosunku do sedna zasadniczych rozważań i stwierdzeń mojego artykułu, starają się odwrócić uwagę czytelników tych komentarzy od sedna mojego artykułu. Panowie, jak nie potraficie znaleźć argumentacji przeciwko głównym jego tezom, to nie podejmujcie się dyskusji o marginaliach, które jak się im uważniej przyjrzeć, tylko was ośmieszają!
Autor: Żmudzki Dodano: 11-08-2009
ats42 -Bóg jest w niebie. -Gdzie? -W dupie, na półce, po lewej ręce! Przecież powiedziałem wyraźnie: W NIEBIE! -A co to jest niebo? -Chcesz w łeb? No, to autor udowodnił, że język ma właściwości magiczne i dzięki niemu możemy intencjonalnie stwarzać niematerialne byty, i intencjonalnie nadawać im określone atrybuty, podlegające wszakże pewnej regule: one są również niematerialne. Intencjonalnie człowiek- za pomocą języka- wykreował boga i intencjonalnie obarczył go odpowiedzialnością za cały ten bajzel- "To nie ja, to nie ja!". I tyle. Dalej jest już tylko bezradność językowa i pojęciowa, bo jakoś nie daje się sporządzić żadnej specyfikacji technicznej ani boga, ani nieba, ani-ani. Jednakże byty, których nie było, dzięki intencjom wyrażonym językiem, już są, a słowo, które je kreuje, brzmi "jest". Na różnice pojęciowe innych słów w poszczególnych związkach frazeologicznych po prostu szkoda czasu. Czepianie się słówek. Czepmy się intencji! Co innego intencja nazwania istniejącego materialnego bytu, a co innego intencja kreacji bytu nieistniejącego i niematerialnego. W pierwszym wypadku cel jest oczywisty, jak pojęcie pierwotne, a w drugim cisnie się na usta pytanie "A po co?".
Autor: ats42 Dodano: 11-08-2009
Abulafia - Jeszcze słyszę dzwonu ton. 1 na 1 Panie Krysiak. Zwrócenie uwagi na potknięcie językowe przyjąłem z pokorą. Oczywiście, nie słowa a rzeczy oznaczone przez znaki lub pojęcia są desygnatami. Zatem w zdaniu <zachwaszczanie>, pomiędzy ,,pojęciami'' a ,,nie mającymi desygnatu'' zabrakło określenia ,,rzeczy''. Nie zmienia to faktu, że poprzez zbiór wszystkich desygnatów nazwy ,,bóg'', nie wskrzesimy wytworu wyobraźni pastuszków sprzed tysięcy lat. I, że nie można utożsamiać przedmiotu myśli z przedmiotem rzeczą. Nazwy abstrakcyjne są puste. @ats42. Witam serdecznie. Kto raz pił wodę z Nilu, ten zawsze będzie powracał do ...,,Racjonalisty''
Autor: Abulafia Dodano: 11-08-2009
Żmudzki - Od autora dla ats 42 i Abulafii Wielkie dzięki za intelektualne wsparcie!!!!
Autor: Żmudzki Dodano: 11-08-2009
ats42 1 na 1 "Nigdy nie jeżdżę po alkoholu. Tylko po asfalcie." Co nam da rozpatrywanie kontekstowe użycia słowa "po" w tych zdaniach? Że możemy stworzyć absurd lub satyrę na bazie poważnego tematu? Chodzi o to, aby język giętki... Język jest doskonały w swej niedoskonałości, ponieważ potrafi precyzyjnie oddawać intencje używając nieprecyzyjnych, wieloznacznych słów. Słowotwórstwo kwitnie, język żyje. Że niby jak, niematerialny język... żyje?! Ano żyje, bo ma przemianę materii i co raz dostarcza nam nowe gówno. @Ablafia. Witam! Czuję się tu, jak w mateczniku;)
Autor: ats42 Dodano: 11-08-2009
Adrian Krysiak Do p. Abulafii: uwaga o potknięciu językowym była skierowana do p. Żmudzkiego, nie do Pana. Do p. Żmudzkiego: 1. Nie jestem zwolennikiem ani miłośnikiem "realności pojęć metafizycznych" (nie wiem jak może pan to "widzieć wyraźnie"). Czy zdaje Pan w ogóle sobie sprawę, o czym rozmawiamy? Porównanie mnie do p. Humanożercy uważam za dyshonor. W każdym razie ja nie dyskutuję z ateizmem semiotycznym, tylko z Pańską, napiszę wprost, niekompetencją. 2. Proszę napisać, co konkretnie (przykłady) było z mojej strony "propagandowo miernym manewrem". 3. Wykazał Pan, że ma braki w dziedzinach semiotyki logicznej, językoznawstwa i filozofii. Momentami problemy z językiem polskim. To nie są marginalia. Podziwiam Pańskie dobre samopoczucie, ale proszę skończyć z andronami. Najlepiej zaś skonfrontować treść swego artykułu z fachową wiedzą.
Żmudzki - do p. Adriana Krysiaka Szanowny Panie! Pisze Pan w dyskusji o mnie, że "p. Żmudzki tak konstruuje swe wypowiedzi, by nic z nich nie wynikało." W swoim pierwszym obszernym materiale na temat mojego artykułu nie ustosunkował się do jego kluczowej części dotyczącej problemu trzech znaczeń słów "jest", "jesteś", a zajął się Pan sprawami które dla szerzego widzenia do swojego artykułu dołączyłem i o których może i celowe było dyskutowanie, ale po zakończeniu dyskusji o sprawie w artykule kluczowej. Pan tego nie zrobił i było to leceważenie mnie i moich rozważań. Gdyby to było wypracowanie w szkole, dostałby Pan jedynkę z adnotacją - nie na temat!!! Zamiast tego otrzymałem od Pana uwagi o mojej niekompetencji, o rzekomo wypisywanych przeze mnie cytuję "andronach". Jakoś inni ich nie zauważyli, oprócz "Humanożercy", z którym dziwnie nie chce się Pan porównywać. Tymczasem widać b. wyraźnie, że dla Pana i niego moje rozważania są w jakiś sposób niewygodne. Obaj identycznie przemilczacie ich sedno, a kolejne wasze głosy są nasilającymi się w kolejnych komenatarzach atakami na mnie. Sądzę, że ich Czytelnicy te dziwne fakty zauważą...Komenator ats42 już to, jak widać powyżej zauważył!
Autor: Żmudzki Dodano: 11-08-2009
Adrian Krysiak - Do p. O. Żmudzkiego raz jeszcze 1. Co do Pańskiej "kluczowej części", to już pisałem, dlaczego się do niej nie ustosunkowałem. Niestety nie jest tak, że autor tekstu może wybierać, z czym czytelnicy będą dyskutować. Banałem jst stwierdzenie, że w każdym znanym języku naturalnym występują wyrażenia wieloznaczne, zapewne ze względu na m.in. zasadę ekonomii. Z tym się zgadzam, nie ma o czym dyskutować. Chciałbym tylko, by Pan zauważył, że Wittgensteina koncepcja znaczenia ("don't ask for meaning, ask for use") nie jest jedyną i nastręcza pewnych problemów. 2. Odniosłem się akurat do Pańskich językoznawczych dociekań, ponieważ zauważyłem w nich wiele błędów, a jest Pan (jak napisano w notce o autorze) magistrem polonistyki. Wspomniane błędy rodzą pytania o Pańskie kompetencje w innych, poruszanych przez PAna, kwestiach. Nadal zresztą nie odpowiedział Pan na moje zastrzeżenia, zasłaniając się "kluczową kwestią" artykułu. 3. Proszę odpuścić sobie belfrowskie uwagi, bo są niesmaczne. Poza tym mogą sprowokować mnie do wystawienia oceny Pańskiemu tekstowi, a tego byśmy nie chcieli. 4. Nie uważam Pańskich rozważań za niewygodne, tylko za nie najlepsze. 5. Ja odwołuję się do konkretnych fragmentów Pańskiej pracy i wskazuję błędy. Pan pisze o atakach na Pana...
ats42 - @Żmudzki 1 na 1 Oskarżycielski pomruk małpoluda patrzącego na swoje pokraczne maleństwo z piątą łapą pośrodku czoła samica skitowała zmodulowanym bulgotem, wywracaniem gałami i wymachiwaniem górnych kończyn. -Heeee-ę?! -zaskowytał małpolud. Samica powtórzyła pantomimę jeszcze bardziej wywracając oczami, z dłuższymi momentami patrzenia się w górę. -Aaaaa! Zawył w głębokim zrozumieniu małpolud i spróbował skonstuować onomatopeję odzwierciedklającą krótkie, jak suche pierdnięcia odgłosy samicy. -Gloooot? Goot? Got? God? Aaaaaa! God! Tak oto, wraz z kolejną mutacją małpoluda, narodziło się ZROZUMIENIE dla istnienia siły wyższej i została ona NAZWANA. I o zrozumienie tu chodzi, a nie o interdyscyplinarny sprawdzian wiedzy metodą miareczkowania. Pan Olgierd zrobił i tak wystarczająco dużo, aby naukowym żargonem schlebić wysokiemu mniemaniu o swojm wykształceniu i oblataniu ludziom, którzy lubią się tym epatować. Jednakże zawsze jest to niczym pakowanie się w ucho igielne bez zabezpieczenia sobie odwłoka- no, po prostu, nie przegadasz bracie!
Autor: ats42 Dodano: 11-08-2009
ats42 - @Everybody 1 na 1 Tak przy okazji przepraszam zagłębiających się tu Egzaltowanych za mój knajacki język, jakby o nim powiedział Kaczor. Ten Kaczor. -Oh my God! Ten Kaczor! Jakiś anglista mógłby się wystraszyć, zanim by załapał, że dalej piszę po polsku. Z ilu więc specjalizacji trzeba mieć papiery, aby zostać uznanym za kompetentnego w dowodzeniu, iż słowo "jest" ma moc sprawczą w powoływaniu transcendentnych bytów? Poproszę o listę! Wypadało by sobie zdać raz na zawsze sprawę z tego, że posługując się JĘZYKIEM skazani jesteśmy na okresowe NIEPOROZUMIENIA. Przez swoją "ekonomiczność", czyli specyficzne braki wyspecjalizowanych słów co i rusz wpadamy w pułapki językowe, a im więcej używamy słów, tym więcej stwarzamy tych pułapek i gęściej się trzeba z nich tłumaczyć. Niedawno wprawił mnie w osłupienie słowotok i prawniczy żargon sędziny wygłaszającej wyrok i uzasadnienie w drobnym, międzysąsiedzkim sporze, podczas wygłaszania którego można było spokojnie wyskoczyć na lunch, a ktorego kwintesencję w stosunku do powódki dałoby się zamknąć słowami: "Chyba Cię, babo, powaliło!". Nie komplikujmy niepotrzebnie!
Autor: ats42 Dodano: 11-08-2009
ats42 - @Everybody 2 1 na 1 Zapewne fajnie jest obracać się w hermetycznym półświatku operującym tym samym, naukowym żargonem, jednakże jest to jak krzyżowanie wsobne- nikt spoza tego kręgu nie rozumie, o czym mowa, brak dopływu świeżej krwi i świeżego spojrzenia na temat. To najlepsza metoda na wykreowanie powalonej genetycznie rasy;) Wg p. Krysiaka p. Żmudzki ma "ma braki w dziedzinach semiotyki logicznej, językoznawstwa i filozofii. Momentami problemy z językiem polskim." Co za katastofalny stan edukacji! Ale to co zaczął, to i skończył, czyli dowiódł tezy o sprawczej mocy języka. Mało tego, był o włos od udowodnienia, że sprawcza moc języka jest w swej istocie mocą boską, bo potrafi on wykreować dowolne "coś", co zaistnieje, choć nie będziemy mogli tego pomacać. Ale, czy możemy sobie pomacać każdą, dowolną, fizyczną dziewczynę? Nie, musimy albo dawać wiarę Tym, Którzy Macali, albo dać sobie spokój.
Autor: ats42 Dodano: 11-08-2009
Żmudzki - od autora dla ats 42 i A. Krysiaka Bardzo serdecznie dziękuję ats 42 za intelektualne wsparcie. Czy nie przegadam ? Zobaczymy! A teraz do p. Krysiaka. 1. Moje rozważania dopiekły Panu, jak widzę z reakcji, do żywego, skoro tak długo nie ustaje Pan w atakach na mnie. To może najlepszy z możliwych dowód ich trafności i oryginalności!Co takiego sprawiło, że stara się mnie Pan za wszelką cenę, a nawet posuwając się do intelektualnej kompromitacji (patrz uwagi ats 42) zgnoić? 2. Niech mi Pan wskaże w swoich wypowiedziach, gdzie się Pan ustosunkował do mojej tezy o trzech znaczeniach "jest", "jesteś". To nie autor oczywiście wybiera o czym dyskutują czytelnicy, ale pomijanie kluczowych rozważań, a podejmowanie marginalnych i drugoplanowych problemów kompromituje dyskutanta takiego jak Pan ( siadaj, nie na temat !- to oczywiście dowcip, ale oddający sedno tego problemu!) 3. A oto pańska "merytoryczna " argumentacja w sytuacji uchylania się od dyskusji nad meritum mojego artykułu: "ja nie dyskutuję z ateizmem semiotycznym, tylko z Pańską, napiszę wprost, niekompetencją. .. Wykazał Pan, że ma braki w dziedzinach semiotyki logicznej, językoznawstwa i filozofii. Momentami problemy z językiem polskim. a jest Pan magistrem polonistyki."
Autor: Żmudzki Dodano: 11-08-2009
Adrian Krysiak - Ostatni, miejmy nadzieję, komentarz Ad 1 Jeśli uważa Pan, że to, iż Pańskie rozważania dopiekły mi (ani trochę! drażni mnie tylko ignorancja) świadczy o trafności i oryginalności Pańskiego tekstu, to gratuluję kryterium. Nie usiłuję Pana "zgnoić", nie jest to moją intencją. Sam wpisał się Pan w agresywny ton polemiki (belferska uwaga do mnie czy słowa skierowane do p. Humanożercy: "Może więc lepiej zgłębiać tajniki ortografii, niż filozofii?", zwłaszcza w sytuacji, gdy sam Pan ma problemy z interpunkcją). Ad 2 Dwa razy odpowiadałem na ten Pański zarzut i nie będę się powtarzał. Dodam może tylko, że Wittgensteina koncepcji znaczenia (mam na myśli II filozofię W.) różni się od tej, której zwolennikami byli neopozytywiści pokroju Carnapa, do której najczęśniej nawiązują zwolennicy twz. ateizmu semiotycznego. Ad 3 Przykład o tyle nietrafiony, iż pochodzi z mojej ostatniej wypowiedzi, a Pan o moich domniemanych "propagandowych miernych manewrach" wspominał wcześniej. Proponuję, byśmy zakończyli tę "dyskusję", bo do niczego ona nie prowadzi. I naprawdę proszę skonsultować się ze specjalistą (jakkolwiek dwuznacznie to nie zabrzmi).
Humanozerca - Zakończenie dyskusji Mówiąc krótko, wszyscy ci, co nie lubią Racjonalisty, mają radochę z tego, że tak mierni publicyści jak Pan tu publikują więc jeśli byłbym jakimś oszalałym wrogiem ateizmu semiotycznego, nawet bym się nie wypowiadał. Kwestia metafizyki pojawiła się w mojej dyskusji z Panem jedynie ubocznie. Pozostaje faktem, że w pewnych kręgach używa się słowa "metafizyka" jako swoistej obelgi a w innych nie. Ci, co mają jakąś antypatię do tego słowa potrafią się powoływać zarówno na Kanta jak i na Carnapa. Proponuję Panu przeczytać Wittgensteina "Uwagi o złotej gałęzi Frazera" albo "O religii" tegoż autora. Skoro dla niego sensownymi sposobami wyrażania stylu życia jest na przykład kult Bełtany, to o czym tu rozmawiać. Tym bardziej, że jego uczniami i ważnymi interpretatorami byli tacy myśliciele jak Ascombe czy Geach. Zaś w opracowaniach uważa się go za ojca koncepcji, że język religii jest sensowny ale bez znaczenia. Ale jak rozumiem Pan rozumie lepiej filozofa niż ona sam i jego najlepsi przyjaciele.
ats42 - "Co rzesz na was, dziwki, za cholera padła Już dawno i nie przy tej okazji zaczęła mnie irytować skłonność do przekształcania każdej dyskusji w teleturniej "Wielka Gra" z jakiejś dziedziny. Jaki jest, do cholery, związek między wiedzą a zdolnością do rozumowania? Przecież to zdolność rozumowania pozwala na interpretację bodźców, która prowadzi do powstania wiedzy, a nie odwrotnie! Czy dla podkreślenia swojej zdolności rozumowania trzeba ciągle podpierać się protezą wiedzy w jej najbardziej trywialnym aspekcie, czyli znajmością cudzych poglądów? Czy taka wiedza zwalnia od rozumowania? Po co autor ma znać precyzyjnie- i jeszcze na dodatek w akceptowalnej przez interlokutorów interpretacji- dorobek tego czy innego filozofa? Wykorzystuje jedną z jego tez aby ją rozumowo udowodnić lub obalić. Od tego ma rozum, a nie nagraną dyskietkę, a jego wnioski nie muszą być tożsame z wnioskami autora tezy. Albo się zgadzamy z autorem, albo nie, ale w żadnym przypadku "nie, bo Platon, czy inny nieboszczyk!" Jeżeli ktoś wcześniej z tych samych przesłanek wysnuł identyczne wnioski lub przeciwne, to mówmy że taki, śmaki lub owaki sądzą podobnie lub przeciwnie, a nie że JUŻ to było i się autor kompromituje nieznajomością tych faktów.
Autor: ats42 Dodano: 11-08-2009
Żmudzki - Zakończenie dyskusji z autorskiej strony 1. do ats42 - jeszcze raz dzięki za intelektualne i pragmatyczne wsparcie. 2. do p. Krysiaka .Czy rozchorowałby się Pan, gdyby nie próbował mi dokopać w każdym komentarzu? Cytuję "I naprawdę proszę skonsultować się ze specjalistą (jakkolwiek dwuznacznie to nie zabrzmi)." Dla mnie jednoznacznie! Coś w moim artykule bardzo Pana uwierało i uwiera i stara się Pan ten psychiczny dyskomfort przerzucić na mnie - autora, bo nie mógłbym inaczej zinterpretować tak licznych Pana na mnie napaści...A do tego swoista obrona ortograficznej wpadki Humanożercy, z którym jakoby się Pan nie identyfikuje... 3. do Humanożercy. Na początek cytat:"wszyscy ci, co nie lubią Racjonalisty, mają radochę z tego, że tak mierni publicyści jak Pan tu publikują". To przykład współpracy Pana z Panem Krysiakiem, który się podobno od Pana odcina? Czy to nie walenie we mnie na odlew na cztery ręce? Co do Wittgensteina, to w jego drugim okresie teoria gier językowych stworzyła możliwość religijnych gier językowych, w ramach których język religii jest nie tylko sensowny, ale i ma znaczenie w kręgu wyznawców danej wiary ( o czym zresztą pisałem w swoim artykule i czego zdaje się Pan nie doczytał)
Autor: Żmudzki Dodano: 11-08-2009
Adrian Krysiak - do p. Żmudzkiego Nie próbuję Panu dokopać. Pan zaś, nie wiem dlaczego, stawia sie w sytuacji ofiary. Gdy proponowałem, by skonsultował się Pan ze specjalistą, nawiązywałem do wcześniejszej mojej wypowiedzi: "Najlepiej zaś skonfrontować treść swego artykułu z fachową wiedzą". Kilka razy precyzowałem, co mnie w Pańskim tekście, jak Pan to określił, "uwiera". Pański światopogląd nie ma tu nic do rzeczy, zwłaszcza że w tej akurat kwestii wydaje mi się, że doszlibyśmy do porozumienia. I proszę nie przesadzać z tymi "napaściami". Miałem i nadal mam uwagi oraz sporo wątpliwości, a Pan zasłania się, że to marginalia, że główny aspekt tekstu, że mój psychiczny dyskomfort chcę przerzucić na Pana etc. Wpadki p. Humanożercy nie bronię, jednak Pańska uwaga była mało grzeczna i mało konstruktywna ("Może więc lepiej zgłębiać tajniki ortografii, niż filozofii?"), zwłaszcza że sam Pan popełnia błędy interpunkcyjne. Argumenty ad personam są marnej jakości (tylko proszę teraz nie pisać, że moje były ad personam , bo to nieprawda). Co do p. ats42, to nazwanie jego wsparcia intelektualnym niepotrzebnie go nobilituje. Cztery ostatnie Jego komentarze brzmią jak pisane w pijanym widzie.
ats42 - @Autor Również Panu dziekuję! Proszę się zbytnio nie przejmować standardem dyskusji, bo to... standard. Gdyby cała praca filozofów na przestrzeni paru tysięcy lat dała możliwość stworzenia filozofii o tekście jednolitym, tak jak okresowo dzieje się z podlegającymi nieustannym zmianom przepisami prawa, to by było pozamiatane. Po co bowiem przytaczać obalone już dawno poglądy i przekonania? Czy to taka część artystyczna? Nie, problem tkwi w tym, że każdy z nas jest inny jak jego PESEL, i wyraża z samego siebie niekiedy takie same poglądy, czyli przytacza swoich zamierzchłych poprzedników nie przejmując się tym, że inni ich nie podzielają. Dzięki temu filozofia, a także ekonomia- żyją. Nieustannie ludzie potrzebują prostych, jasnych recept na zrozumienie rzeczywistości, albo na bezpieczny biznes, więc te dwie dyscypliny mają się dobrze. Dzisiaj np. ekonomiści (albo tacy, którzy się za nich uważają) mogą się wypinać na poglądy Marksa, albo Smitha, albo Keynesa, albo Fukujamy, ale za parę lat nowi będą się wypinać na nich również nie zauważając, że gonią w piętkę, bo ciagle coś zapożyczają i ciągle nie są zdolni do takiego opisu rzeczywistości i reguł nią rządzących, aby można było stworzyć tekst jednolity. To potrafi tylko religia albo dyktatura
Autor: ats42 Dodano: 11-08-2009
ats42 - @p. Krysiak 1 na 1 Niestety, zrobię to, czego absolutnie nie zamierzałem, czyli kieruję komentarz bezpośrednio do Pana. Do tej pory uważałem to za dyshonor i niepotrzebną nobiltację napuszonego bufona, na dodatek sztywnego jak dno od trumny. Niestety, robię to. I szkoda, że nie piję, bo mógłbym się jakoś, po wytrzeźwieniu, przed sobą usprawiedliwić. Kiedy dyskusja się robi za poważna i tylko długość światłowodu chroni od mordobicia, to się staram rozładować atmosferę, obrócić coś w żart, zrobić jakąś błazenadę bez odrywania nikogo od istoty sporu. A trefnisiem trzeba umieć być, bo stać w postawie zasadniczej portafi byle kołek na drugi dzień za bramą koszar. Tym bardziej trzeba umieć robić sobie jaja w wojsku;) Proszę mi tu nie jechać po intelekcie bez odniesienia się do konkretów. Jakieś błędy logiczne robię? Nie używam sformułowań, które Pan kocha, a 99% populacji ich nie rozumie? Sądzę, że bez problemu jestem w stanie wpędzić pana na poletko, gdzie używa się takiego fachowego słownictwa, że nie podejrzewa Pan nawet, że ono istnieje i w 3 minuty wyjdzie Pan na totalnego profana. Z filozofią jest bowiem tak, że uprawiać ją może zacząć człowiek o wiedzy zerowej mając tylko łeb do kombinowania. Głęboka wiedza jest potrzebna w technice...
Autor: ats42 Dodano: 12-08-2009
A. Krysiak - tym razem nie do p. Żmudzkiego To ja może klasyka zacytuję: "Próżnoś repliki się spodziewał Nie dam ci prztyczka ani klapsa. Nie powiem nawet pies cię jebał, bo to mezalians byłby dla psa." No to rozładowałem atmosferę. Dobry żart?
ats42 - @Krysiak Of siur, ostatnio tak się zachował Michnik w Rzymie, ale rzecz dotyczyła poważniejszej sprawy- jakaś dziennikarska gnida zbrukała pamięć Kapuścińskiego. Że się pan w swej własnej sprawie tymi samymi słowami odgryza, niby jak Kapuściński albo jego plenipotent, to gratuluję tupetu. Oj, co wolno wojewodzie, to wolno wojewodzie...
Autor: ats42 Dodano: 12-08-2009
Żmudzki - do czytelników p. Krysiaka Tym razem zwrócę się bezpośrednio do Czytelników mojego artykułu. A rzecz będzie dotyczyć pp. Krysiaka i Humanożercy. Teoria propagandy daje do ręki możliwość ataku na kogokolwiek poprzez dwie kluczowe zasady: AD REM i AD PERSONAM. 1. Ad rem pojawia się w dyskusjach wtedy, gdy jakiś pogląd, teoria, idea itp. się nam nie podoba. Sednem propagandowego manewru jest NIE ZABIERANIE NA TEMAT KLUCZOWEJ SPRAWY GŁOSU, a zamiast niej zarzucanie słuchaczy lub czytelników różnymi NIEISTOTNYMI DYRDYMAŁAMI. Panowie Krysiak i Humanożerca wykazali w tej sprawie niejaką sprawność. 2. Ad personam pojawia się jako uzupełnienie (NIEZBĘDNE!!!!) zasady - ad rem. Polega na tym, żeby ZA KAŻDYM RAZEM dezawuować autora poglądu, teorii, idei, czy artykułu. W tej sprawie pp. Krysiak i Humanożerca są b. konsekwentni np. ostatnia wypowiedź p. Krysiaka: "sam Pan popełnia błędy interpunkcyjne." Inne podawałem i cytowałem wcześniej. Drodzy Czytelnicy, tacy dyskutanci, którzy stale posługują się zasadami ad rem i ad personam nie mają na celu wniesienia niczego rzeczowego do dyskusji, tylko starają się WAM ROBIĆ Z MÓZGU WODĘ! ats 42 zrozumiał ich manewry, więc go zaczęli atakować! Dlaczego to robią? Starałem się to wyjaśnić wcześniej, że coś im w moim artykule nie pasuje.
Autor: Żmudzki Dodano: 12-08-2009
A. Krysiak - do p. Żmudzkiego Nie wiem, czy ostatni komentarz skierowany był w końcu do Pańskich czytelników czy moich ("do czytelników p. Krysiaka", "[t]ym razem zwrócę się bezpośrednio do Czytelników mojego artykułu"). Tak czy inaczej zauważyłem, że ma Pan skłonność do traktowania swoich czytelników jak idiotów. Uważa Pan, że musi im tłumaczyć, co jest dobre a co złe i kto im robi wodę z mózgu (do tego dochodzą wykrzyknienia, drukowane litery etc.). Powtarzam, że kwestie, na które zwróciłem uwagę, nie są nieistotnymi dyrdymałami. Chyba że działamy w myśl zasady: "Ludzie to kupią, byle na chama, byle głupio". Wtedy to co innego. Pański problem polega, jak mi się wydaje, na tym, że nie potrafi Pan pogodzić się z krytyką. Każdy kto się nie zgadza z jakimś fragmentem Pańskiego tekstu uprawia intelektualny terroryzm, znęca się nad Panem i w ogóle jest niedobry. Co do mojej uwagi o błędach interpunkcyjnych, to proszę nie być hipokrytą. W końcu to Pan pierwszy przeprowadził ataki ad personam . Panu ats42 należało się choćby za ten tekst: "Co rzesz na was, dziwki, za cholera padła". Jeśli Pan tego nie rozumie, to trudno. A propos ataków ad personam - proszę przejrzeć teksty p. ats42.
ats42 - Język Czuję, że muszę zrobić sobie jaja na poważnie, tzn. będzie to wyglądało na błazenadę, ale będzie również implikowało poważne konsekwencje na gruncie językoznawstwa. Jakimś ogniskiem zapalnym stała się kwestia języków rozwiniętych i języków prymitywnych. Aby móc dokonać takiego podziału, trzeba przyjąć jakieś kryteria, i byli już tacy, którzy próbowali, ale było to chyba robione z pozycji White Power aby udowodnić dzikusom, że nawet ich mowa to bełkot. Tymczasem w obrębie każdego języka, który przez aklamację uznajemy jako rozwinięty, np. język polski, istnieje subjęzyk (lub nadjęzyk- zależnie od znaczenia, jakie mu przypiszemy) i nie chodzi tu ani o gwary, ani o slangi, lecz o język umownie zwany knajackim, ktory jest językiem sondensowanym i wyrażającym jednocześnie emocje bez używania do tego dodatkowych słów. Mało tego, prawie wszystkie slowa z "normalnego" języka można zastąpić niewieką ilością słów "powszechnie uznanych za obraźliwe", ale bez uszczerbku dla zrozumiałości przekazu! W języku kanajackim pojawiają się- uwaga- rzeczowniki, czasowniki i przymiotniki relatywne mające wspólny źródłosłów, których znaczenie zależy od kontekstu ich użycia.
Autor:
ats42 Dodano:
12-08-2009 ats42 - @ p. Krysiak 1 na 1 Udało się Panu wywołać u mnie uczucie politowania:) "Cóż też na was, dziwki, za cholera padła?/Idźże jedna z drugą, zaźryj do zwierciadła/ Nie wiem, czy złakomi kto się/Cheba tylko w tym Hetosie" to ostatnia zwrotka z kupletu "Gospodarz z Bronowic śpiewa w tym samym temacie", T. Żeleński-Boy, "Słówka", Wydawnictwo Literackie, Kraków '71. Boy używa słowa "dziwki" w znaczeniu "dziewczyny" i chodzi mu o nadmierne ceregiele z przytykiem do nieadekwatnej do nich urody. A że kuplet leci na nutę "Umarł Maciek, umarł", co sobie właśnie nuciłem, to i cytat mi się nawinął, tylko się odnośnik nie zmieścil w tytule postu:( Po lingwistach-polonistach coś się tam można spodziewać, hę? Gdyby się Pan wczytał w te moje dialogi, to by Pan może wyciągnął z nich więcej treści, niż ja użyłem słów, np. sposób prowadzenia dyskursu przez teistów- wywoływanie poczucia winy, dyskredytacja adwersarza, pryncypialność, dogmatyzm etc. Może by Pan zauważył tezę o pochodzenia terminu "bóg" od onomatopei? Albo tezę, że boga wymyślono w poszukiwaniu winnego- wszak tylko sukces ma wielu ojców? Może byś Pan zauważył... No, ale morze jest szerokie i głębokie, a jak z Panem jest- nie wiem.
Autor:
ats42 Dodano:
12-08-2009 A. Krysiak - do p. ats42 -1 na 1 Z tekstu nie wynika, skąd u Pana to uczucie politowania. Naprawdę nie musi się Pan uzewnętrzniać (proszę zachować trochę szaleństw na menopauzę). Z drugiej strony, Pańskie uczucia, Pańska sprawa. Nie mój cyrk... W sprawie cytatu ("Cóż też na was...") - zwracam honor. Nadal jednak uważam, że się Panu należało, chociażby za "napuszonego bufona". Co do dialogów, to Platonem Pan niestety nie jest. To, co określa Pan jako sposób prowadzenia sporu przez teistów nie jest właściwe tylko tej grupie. Np. próby dyskredytacji adwersarza pojawiały się kilka razy w tej dyskusji, z każdej strony. Nie odniosłem się do Pańskiej uwagi, że nazwa "Bóg" pochodzi od onomatopei, bo uznałem ją za żart. Nadal zresztą mam nadzieję, że był to tylko żart. Jeśli nie, to trzeba wyrazić wdzięczność "małpoludom", że znały język angielski (ewentualnie niemiecki). W przeciwnym razie nie mógłby Pan wpaść na tę absurdalną hipotezę. Nb. pojawiły się kiedyś spekulacje nt. pochodzenia języka, takie jak teoria hau-hau (naśladownictwa), śpiewu przy pracy (hej-ho) czy wykrzykników (ach!). To już było i się nie sprawdziło. To tak, jakby ktoś teraz tłumaczył pochodzenie życia na Ziemi ingerencją Boga. Przecież to absurd.
ats42 - @ odp. dla p. Krysiaka 1 na 1 Politowanie wynika choćby z przeoczenia cudzysłowu, który wskazywał na cytat i brak chęci sprawdzenia (choćby przez zapytanie mnie) skąd on jest. Moje dialogi platonowskie nie są, bo nie takie mialy być. Gdyby miały być, to by były, dałbym radę;). Nie zajmują nas sposoby prowadzenia sporu przez inne grupy, bo omawiamy genezę pojęć bytów transcendentnych. Zarzucanie nieuctwa i braku wystarczjących kwalifikacji do prowadzenia dyskusji i wywodów naukowych to jednak Pańska domena, a nie moja. Napuszonego bufona zarobił Pan w podzięce za "zbędne nobilitowanie" mojej osoby- a co to, kretyn, przygłup i nieuk jestem, z którym nie warto polemizować, bo się mamusia zdenerwuje? Teza o onomatopei może być żartem, ale nie musi; trzeba się przyjrzeć słowom o znaczeniu "bóg" w różnych językach, czy aby nie kojarzą się z jakimś dźwiękiem, np. dalekim odgłosem burzy, jakimś hukiem, albo dla odmiany z czymś niegroźnym; wszak źródłosłowy słów oznaczających to samo pojęcie w różnych językach bywają bardzo od siebie odległe. A pochodzenie życia na Ziemi igerencją boga tłumaczy sobie dzisiaj parę miliardów ludzi, tylko my się akurat z nimi nie zgadzamy. Niektóre podmioty badań naukowych niekiedy mnie bawią, niczym liczenie diabłów na łebku szpilki, a czasami inspirują;)
Autor:
ats42 Dodano:
12-08-2009 A. Krysiak - do p. ats42 -1 na 1 Jeśli chodzi o przeoczenie cudzysłowu, to mógłbym odpowiedzieć, że rzeczywiście otworzył go Pan wtedy, ale nie zamknał. Jednak nie jest to wytłumaczenie. Honor zwróciłem. Nie było moim celem zarzucenie p. Żmudzkiemu braku kwalifikacji do prowadzenia dyskusji nt. ateizmu semiotycznego. Nie twierdzę, że jako polonista nie powinien zajmować się kwestiami poruszanymi tradycyjnie przez filozofów. Chodzi mi o to, że jako lingwista popełnił wiele błędów językoznawczych, co podaje w wątpliwość Jego kwalifikacje, gdy przechodzi do np. semiotyki logicznej. I rzeczywiście myli się raz za razem (przykłady podałem). W żadnym miejscu jednak nie stwierdziłem, że nie będę dyskutował z p. Żmudzkim, bo nie jest filozofem z wykształcenia. Do p. Żmudzkiego po prostu nie dociera, że pomylił się parę razy. Co do ostatniego zdania, to, jak mniemam, chodziło Panu o "przedmioty badań naukowych", a nie "podmioty"? "Napuszonego bufona zarobił Pan..." - brzmi to trochę jak tlumaczenie dziecka z piaskownicy. Na zasadzie: "Bo on zaczął". Średnio dobre. "...omawiamy genezę pojęć bytów transcendentnych..." - to pojęć czy słów w końcu?
ats42 - @ do p. Krysiaka 1 na 1 Ależ się pan czepia! Puryzm jest dobry, najlepiej w toalecie! Czy pojęcie można wyrazić inaczej, niż słowem? Można się starać, ale w końcu jednak zaistnieje potrzeba werbalizacji. Co było pierwsze, pojęcie czy słowo, które go dotyczy? Gdyby się oprzeć na ewangelii Jana, to na początku było słowo;) Mi nie chodzi o "genezę słów określających pojęcia bytów transcendentnych", bo w kontekście tej rozmowy nie jesteśmy w stanie usankcjonować takiego bytu bez użycia słowa, ani użyć słowa bez odniesienia do takiego bytu. Zresztą, fraza "geneza słowa" wiąże się z potrzebą wskazania na żródłosłów, a nie na powołanie do istnienia pojęcia z tym slowem związanego. To nie musi być słowo bóg, to może być ciapciuś, ale jak wykazał p. Zmudzki, aby ciapciuś zaistniał jako pojęcie, a nie tylko słowo, należy jeszcze użyć słowa "jest". No to jest ten ciapciuś, czy go nie ma? Gadamy o tym, jak stworzono pojęcie ciapciusia, czy jak skonstruowano słowo ciapciuś? Przedmiot czy podmiot, hmm? Dla biologii organizmy żywe to przedmiot badań, czy podmiot? A jedna mucha, to przedmiot badań, czy podmiot? A czy w ogóle podmiot to nie przedmiot, czyli rzecz, czyli coś wyrażonego rzeczownikiem? A czy my to rozpatrujemy w kontekście gramatyki czy działania? Tak, Pan zaczął;
Autor:
ats42 Dodano:
12-08-2009 APK - do p. ats42 Nie jest to kwestia czepiania się. Pojęcie jest czym innym niż nazwa. Pojęcie Boga różni się od nazwy "Bóg". Większość poruszonych przez Pana kwestii mnie nie interesuje (proszę tego nie brać do siebie). W nauce jestem minimalistą, ze względu na higienę intelektualną. Quine'a "no entity without identity" i gilotyna Hume'a to bezcenne zasady, którymi warto się kierować. "Przedmiot czy podmiot..." - w Pańskich przykładach przedmiot. PS Pozwoliłem sobie skrócić nick.
Autor:
APK Dodano:
12-08-2009 ats42 - do APK 1 na 1 Serdeczne dzięki! Jestem inżynierem, a takie lapsusy się nam przytrafiają;) W języku potocznym ten błąd występuje wystarczająco często, aby zdurnieć, ale wyłapują go dobrze przygotowani humaniści:) Mimo tego, razem ze śwagrem rozebralibyśmy te związki przyczynowo-skutkowe i logiczne, nawet robiąc po drodze wszelkie możliwe błędy językowe:) Niech się więc stanie przedmiot! W drugiej sprawie, p. Żmudzki nie dowodził skąd się wzięła nazwa (słowo) bóg, lecz że użycie orzeczenia "jest" jest konieczne dla stworzenia bytu transcedentnego. Zabrakło mi dobitnego stwierdzenia, że dla cełów tej kreacji potrzebne jest zdanie, a nie samo pojedyncze słowo. Celem autora i moich do jego wywodów odniesień jest więc kreacja pojęcia, jako przedmiotu wyobrażanego sobie, a nie nazywanie go słowem, lecz z pozycji pierwszego klienta, który po raz pierwszy słyszy np. "bóg jest", jest to akt jednoczesny z nazwaniem. Czy kreator także musi operować zdaniem we własnych myślach, aby wyobrażany przedmiot, czyli pojęcie, jeszcze nie nazwane uznać za istniejące? Czy może użyć zdania zawierającego tylko orzeczenie "jest"? P. Krysiaka zmyliło chyba zdanie o małpoludach, które stworzyły pojęcie bytu transcedentnego i go od razu nazwały, ale ta bajka miała po prostu ciąg dalszy
Autor:
ats42 Dodano:
13-08-2009 APK - do p. ats42 Jeśli chodzi o pojęcia zdania czy orzeczenia, to powinny one być, moim zdaniem, relatywizowane do konkretnego języka naturalnego, przy czym kwestia pojęcia zdania jest bardziej problematyczna. Reszta rozważań, jak wspomniałem, nie jest dla mnie relewantna teoriopoznawczo.
Autor:
APK Dodano:
13-08-2009 ats42 - p. APK OK, ale tu się daje wygłosić raptem jeden komentarz na pół godziny, tylko 1300 znaów, przez co nie mozna czasem się precyzyjnie wypowiedzieć, inni też to czytają, więc nawet kierując tekst do konkretnej osoby (aby go nie opuściła) muszę się kierować zasadami ekonomii i wcisnąć do niego co się tylko da.
Autor:
ats42 Dodano:
13-08-2009 APK - próba podsumowania Podsumowując: p. Żmudzki za nic ma komentarze kogoś, kto być może zna się na tym, o czym On pisze, za to jest przeszczęśliwy, że intelektualnego wsparcia udziela Mu ktoś, kto nieszczególnie może zna się na językoznawstwie, ale za to ma dobry kontakt ze szwagrem i potrafi operować tak technicznym słownictwem, że chapeau bas!... Poza tym wszelkie kwestie, w których się pomylił (p. Żmudzki), są nieistotnymi dyrdymałami, na mocy oświadczenia samego p. Żmudzkiego... Czy tylko mi się wydaje, że nieco to schizofreniczne?
Autor:
APK Dodano:
13-08-2009 Żmudzki - odeniesienia do ostatniej dyskusji 1 Zgodnie z przedstawioną przez mnie wcześniej zasadą uderzania we mnie ad rem i ad personam p. Krysiak ciągle stara się mi dowalać cytuję (chyba by umarł, jeśli by tego nie zaprzestał) "jako polonista nie powinien zajmować się kwestiami poruszanymi tradycyjnie przez filozofów, jako lingwista popełnił wiele błędów językoznawczych, co podaje w wątpliwość Jego kwalifikacje, gdy przechodzi do np. semiotyki logicznej. I rzeczywiście myli się raz za razem. Do p. Żmudzkiego po prostu nie dociera, że pomylił się parę razy." A czy się mylę - ocenią czytelnicy tych komentarzy.
Autor: Żmudzki Dodano: 13-08-2009
Żmudzki - Odniesienie do dyskusji 2 Dla Apk Widzę, że pp. Krysiakowi i Humanożercy przybyła odsiecz czyli Apk, który także postanowił się intelektualnie i moralnie skompromitować realizując zasadę ad rem i ad personam: cytuję: "p. Żmudzki za nic ma komentarze kogoś, kto być może zna się na tym, o czym On pisze, wszelkie kwestie, w których się pomylił (p. Żmudzki), są nieistotnymi dyrdymałami, na mocy oświadczenia samego p. Żmudzkiego... Czy tylko mi się wydaje, że nieco to schizofreniczne?" Dyrdymałami chyba wyraźnie określiłem problemy marginalne dla sedna mojego artykułu. A dla uściślenia toczącej się dyskusji przypominam jego fragment: - można mówić o znaczeniu jakiegokolwiek słowa tylko w oparciu o jego użycie w zdaniu. A słowa "jest" "jesteś" mają sens tylko dzięki ich użyciu w zdaniu. "Bóg" zresztą także!! CBDU
Autor: Żmudzki Dodano: 13-08-2009
A. Krysiak aka APK - do p. Żmudzkiego Nie wiem, czy to Pańska zła wola czy trudności w zrozumieniu dłuższych partii tekstu pisanego. Nie napisałem: "jako polonista nie powinien zajmować się kwestiami poruszanymi tradycyjnie przez filozofów", tylko "Nie twierdzę , że jako polonista nie powinien zajmować się kwestiami poruszanymi tradycyjnie przez filozofów". Wyrywanie wypowiedzi z kontekstu to wyjątkowo słaby chwyt. Ad rem czy ad personam ? Jest to taka trochę, wedle Pańskiej kwalifikacji, moralna i intelektualna kompromitacja, nie sądzi Pan? Zaznaczyłem, że zmieniam nick na krótszy, tj. "APK". Jeśli, jak Pan zauważył, "można mówić o znaczeniu jakiegokolwiek słowa tylko w oparciu o jego użycie w zdaniu" (no właśnie, tylko w zdaniu czy raczej na poziomie tekstu?), to oczywiste jest, że "słowa <jest>, <jesteś> mają sens tylko dzięki ich użyciu w zdaniu". Bis repetita placent?
Żmudzki - w sprawie tekstu na Forum Informacja dla pp. Krysiaka, ats42 i innych Przygotowałem nową wersję swoich rozważań opisującą kluczowy dla nich problem używania słów "jest", "jesteś" w trzech znaczeniach. Mam nadzieję, że po zapoznaniu się z tym tekstem nie będzie w tej sprawie dalszych niejasności. Tekst jest dostępny na Forum a jego tytuł to: Wychodząc od Wittgensteina cz. 1 i cz. 2. Owocnej lektury wszystkim życzę!
Żmudzki - w sprawie mojego nowego tekstu Uzupełniam i adresuję te informacje dla komentatorów mojego artykułu a więc pp. Krysiaka, ats42, Humanożercy. Moje rozważania - Wychodząc od Wittgensteina 1 i 2 - są doprecyzowaniem mojego artykułu. Są dostępne na Forum w dwóch częściach: 1. Działy Forum - Filozofia i światopogląd - wychodząc od Wittgensteina 1. Jest tu pełny tekst pierwszej części moich rozważań 2. W ramach dyskusji na temat przez mnie poruszony LONTRI przedstawił cytat ze słownika terminów analitycznych. Odnosząc się do jego wypowiedzi dołączyłem jako element dyskusji część drugą rozważań, która jest ich istotnym dokończeniem. Zaczyna się słowami: - Trzecie ze znaczeń - a kończy -...a nie realne wydarzenia. Obie części stanowią integralną całość, niestety nie zmieściły się w takiej objętości w ramach wypowiedzi na Forum. Chętnie o tym nowym tekście podyskutuję, gdyż stanowi on kluczowy fragment, tego, co chciałem w swoim artykule przedstawić.
Pokazuj komentarze od najnowszego « Wróć do strony Reklama