Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty:
Dodaj swój komentarz… Sala Janusz Cieszy mnie to ze nie jestem sam.... Okazuje sie Ze jest nas wielu! Jak dobrze ze jesteście świadomi ważności waszej dobrej intencji. Nich sie dzieje. Jeśli masz jakieś wątpliwości zapytaj o pomoc i zrozumienie. Pozdrawiam
Reklama
Anna Janicka-Galant - Edukacja domowa w Polsce Oczywiście takich rodzin w Polsce jest też sporo i jest to legalne, choć obwarowane paroma przepisami. Mój syn uczył się w tej formule aż do matury i było to wiele lat twórczej pracy i zabawy. Ciekawych zapraszam na "edukowanie przez podróżowanie" i zapewniam, że warto było urwać się z systemu:-)
edukacjadomowa.(*)z-dzieckiem-przez-swiat-wiedzy alchymista - Warte lektury ellubis - @Krzysztof 1 na 1 Panie Krzysztofie, przepraszam za zwłokę, dziękuję za dowcipny (i jakże rytmiczny) wierszyk, mnie ucieszył, a jakże :) ale cóż, obawiam się, że MEN nie byłby zachwycony ;(
w podziękowaniu proszę posłuchać tego, może Pana też ucieszy? ;)
www.youtube.com/watch?v=04AhBnLk1-s Autor: ellubis Dodano: 05-10-2009
krzysztof - dla kogo szkoła ? Zdobywać wiedzę możesz w szkole idąc leniwie wolnym krokiem gdzie w trudzie będziesz się mozolił pracując pod złośliwym okiem swych preceptorów sfrustrowanych paru pijanych profesorów i pań wiecznie niedojebanych, oni pozbawią cię oporów , odruchów nieopanowanych, dostarczą mnóstwa dobrych wzorów i prawd nauczą cię uznanych. A gdy już będziesz wszystko wiedział poznasz obłudę i podłości nie będziesz tak bezczynnie siedział i coś od siebie dasz ludzkości. Pójdziesz więc naprzód niosąc dumnie kaganek wiedzy, nie praktyki. Gdy tak postąpisz bezrozumnie to szkoła będzie mieć wyniki. Niech jasny piorun walnie w szkołę, niech strzeli grom z jasnego nieba, bo ja pierdolę taką szkołę, Mnie wiedzy, a nie szkoły trzeba. W szkole nauczą cię podłości, kłamstwa, obłudy, jak kapować. Szkoła zakałą jest młodości, Tam nie nauczą rozumować, myśleć krytycznie, prawdy dociec samemu w swoim własnym tempie. Będą starali ci się dopiec nauczyciele, chamy tępe. to dla nich szkoła jest konieczna to ona daje im przewagę taka praktyka jest odwieczna lecz ja na szkołę kładę lagę.
Autor: krzysztof Dodano: 24-09-2009
krzysztof - dls kogo szkoła? 1 na 1 Szkoła potrzebna jest nauczycielom. Dzieciom nie służy, a przeciwnie - szkodzi. Przede wszystkim pozbawia je naturalnej ciekawości, chęci poznawania świata. W zamian usiłuje wtłoczyć do głowy suche reguły nie mające dla dziecka powiązania z rzeczywistością jaka je otacza. Szkoła "glajszachtuje" i niszczy wszelką indywidualność. Niektórzy wtedy tracą ją na zawsze. System nauczania wymyślili dorośli i dla dorosłych ma on zastosowanie. Dzieci widzą świat nieco inaczej, nie gorzej, inaczej po prostu. Nikogo to nie obchodzi. Szkoła uczy hierarchicznego systemu społecznego, obłudy, lizusostwa i skrajnego egoizmu. To konieczne do przetrwania w społeczeństwie wychowanków tej szkoły. Każe wkuwać regułki nie dbając roozumienie zjawisk, jakie one dotyczą. Szkoła jest szkodliwa. Nieliczne przypadki indywidualnego nauczania pozwalaja zorientować się, jak dalece zunifikowana szkoła szkodzi młodym ludziom i jak bardzo wypacza im charakter.
Autor: krzysztof Dodano: 24-09-2009
ellubis - gdy dziecko jest inne 1 na 1 jeżeli dziecko jest przeciętnie inteligentne i pod żadnym względem nie odstające od normy, to jeszcze pal sześć, może mieć szczęście do dobrych nauczycieli i wtedy skorzysta więcej, lub mieć pecha i skorzysta mniej, gorzej z dziećmi, których edukacja wymagaja szczególnej uwagi, jeśli jest niepełnosprawne i ma szczęście do wyjątkowych rodziców, wtedy odbierze wykształcenie optymalne do swojej sytuacji i jego potencjał będzie uwolniony, a może mieć przecież w jakiejś dziedzinie wybitne zdolności, w komentarzu p. HannyW (dziękuję :)) mamy tu przykład fizyki, a raczej antyprzykład, a przecież pomyślmy o Stephenie Hawkingu... jeżeli dziecko jest ponaprzeciętnie zdolne, też od przypadku zależy, czy jego potencjał się rozwinie, a szkoda. o "zbyt inteligentnych dzieciach" w świecie i PL Małgorzata Jantos, założycielka jednej z pierwszych szkół prywatnych w PL powojennej:
www.jantos.pl/?zbyt-inteligentne-dzieci.,63,,,1 Autor: ellubis Dodano: 11-09-2009
HannaW - do ellubis Mogę jeszcze dodać, że przy takim nauczaniu, jakie miałam, i tak miałam dużo szczęścia, bo uczono mnie w zasadzie wszystkich przedmiotów. Natomiast jeżeli chodzi o inne osoby, to różnie z tym bywało. Miałam np. koleżankę mieszkającą w dużym mieście Gdańsku, którą uczono tylko polskiego i matematyki.Jak taka osoba pojechała do jakiegoś ośrodka, by się dalej kształcić na poziomie średnim lub zasadniczej szkoły zawodowej, to ona sobie często nie mogła poradzić. No bo jak np. uczyć się bardziej zaawansowanej fizyki, gdy się nie zna podstaw? Jakie ta osoba ma potem szanse?
Autor: HannaW Dodano: 10-09-2009
ellubis - nauczanie takie i inne 1 na 1 Pani Hanno, rzeczywiście już chyba lepsze takie "getto" dla niepełnosprawnych niż kompletna izolacja od świata w domu, bo do tego najpewniej sprowadzałoby się takie "nauczanie indywidualne". sens w nauczaniu domowym jest tylko wtedy, gdy cały ten czas, który ma do dyspozycji dziecko aż do osiągnięcia dorosłości zostanie wykorzystany lepiej a nie gorzej i jeżeli nie ucierpią na tym normalne zdrowe kontakty dziecka ze społeczeństwem. rodzice spełniają tu role coachów, dbają o to, żeby dzieci uczyły się w domu i poza domem. sama też znam takie dzieci. żyją ze swoimi rodzicami na jachtach i żeglują po świecie. od czasu do czasu bywają (krócej lub dłużej) na lądzie. kontakt z innymi dziećmi mają nieco ograniczony, ale wiem, że pary żeglarskie z małymi dziećmi spotykają się w portach i zapraszają znajomych z dziećmi na rejsy. muszę tu powiedzieć, że te dzieciaki są wyjątkowo bystre i wszechstronne. nawet się nie dziwiłam, gdy usłyszałam o 13-latce z Holandii, która chciała sama opłynąć świat i jej rodzice byli skłonni jej pozwolić. uważam (podobnie jak kognitywista), że nie powinno być obowiązku szkoły, ale obowiązek edukacji, i (podobnie jak Peter), że nauczyciele powinni mieć więcej autonomii przy równoczesnym wyższym poczuciu odpowiedzialności (co zresztą idzie w parze).
Autor: ellubis Dodano: 09-09-2009
Peter 1 na 1 Mnie, nie tyle gniecie przymus szkolny, co przymus nauczania dzieci tego, czego chce jakiś kolejny pogięty minister-edukator. Chciałbym mieć możliwość wybrania szkoły, która realizuje program nauczania odpowiadający mnie i mojemu dziecku.
Autor: Peter Dodano: 09-09-2009
kognitywista - Zulce - kognitywista Chyba wszyscy rozsądni zwolennicy edukacji domowej zdają sobie sprawę z faktu, że byłaby ona marginalnym zjawiskiem i nie zastąpi powszechnej edukacji. Problem dotyczy bardziej zasadniczej natury: "Czy znieść przymus szkolny i zezwolić rodzicom na podejmowanie decyzji ?" Wielu z nas, racjonalistów, już dziś zwraca uwagę na coraz większe tendencje do indoktrynacji religijnej w polskich szkołach. Ciekawe, czy niedługo nie będziemy chcieli chronić przed nią naszych pociech poprzez walkę z obowiązkiem szkolnym ? Niewykluczone ...
Autor: kognitywista Dodano: 08-09-2009
HannaW - indywidualne nauczanie c.d. 1 na 1 Oprócz indywidualnego nauczania istniały (i istnieją) inne formy nauczania dzieci niepełnosprawnych. Były to różne ośrodki, gdzie pobierano naukę na poziomie podstawowym lub uczono się zawodu. Były to instytucje zamknięte, ogrodzone, w bramie siedział dozorca... Można było wychodzić tylko za pozwoleniem wychowawcy i okazaniem dozorcy odpowiedniej przepustki. Uczyły się tam tylko dzieci niepełnosprawne , dlatego też ośrodki te zwano potocznie gettami. Miałam kiedyś przyjemność spotkać pana prof. Szczerbę (niestety, nie pamiętam imienia), który był wówczas rektorem uczelni integracyjnej w Siedlcach. Otóż mówił on, że owe "getta" to jego zdaniem i tak lepsza forma od nauczania indywidualnego, gdyż właśnie dzieci uczą się współżycia w grupie, mają kontakt z innymi... Gdy byłam w szkole podstawowej, wychowawczyni zadbała o to, by zapisano mnie do jakiejś klasy. Koledzy i koleżanki z tej klasy odwiedzali mnie raz w tygodniu - raz jedni, raz drudzy... Gdy stała się modna "nasza-klasa", parę osób z naszej grupy się wpisało. Spotkaliśmy się... Nie miałam z tymi osobami wspólnego języka, wspólnych wspomnień... Za to z osobami ze specjalnego ośrodka, mam tych wspólnych wspomnień bardzo dużo.
Autor: HannaW Dodano: 07-09-2009
ellubis - komentarz do komentarzy :) 4 na 4 bardzo dziękuję, szczególnie za wypowiedź p. Hanny W. (i czekam na c.d.) oraz za wszystkie linki, przeczytałam :). wniosek mam jeden: tak jak w każdej innej dziedzinie, tak i w edukacji naszych dzieci widać ewolucję, czasami zdarza się niewypał, ale i tak widać pewną istotną tendencję, jak wszystko inne, również szkolnictwo się indywidualizuje. jedni chcą tak, drudzy inaczej. w PL też daje się zauważyć proces odchodzenia od jednej jedynej odgórnie postanowionej drogi. moim zdaniem to zdrowy objaw. przykład André Sterna jest ekstremalny (praktycznie żadnego kontaktu z tradycyjnymi metodami nauczania, jeśli wykłady, to na zasadzie wolnego słuchacza, żadnych świadectw itd.). z różnych źródeł (m.in. z podanych linków) widzimy, że również w przedziale środkowym zaczyna się coś dziać. w szkole A.S. Neilla bardzo podoba mi się przygotowywanie dzieci do życia w społeczeństwie demokratycznym. uczęszczałam do wielu szkół i uczelni w PL, CH i D, znam też trochę szkolnictwo w SE, to , czego w PL nie lubię najbardziej, to odbieranie autonomii nauczycielom przez instancje wyższe, mały kontakt na linii nauczyciel-uczeń-rodzic, oraz zbyt mała uważność nakierowana na autentyczny rozwój ucznia. nie upatruję wolności w zwolnieniu z obowiązku mundurków w zamian za narzucanie np. lekcji religii.
Autor: ellubis Dodano: 06-09-2009
kajko - szkola ale inaczej 1 na 1 Autor:
kajko Dodano:
04-09-2009 HannaW - indywidualne nauczanie 1 na 1 Jako dziecko niepełnosprawne korzystałam w większości z indywidualnego nauczania. Nie było wówczas szkół integracyjnych, do tzw. normalnej szkoły się nie nadawałam z uwagi na stan zdrowia. Przychodzili do mnie do domu nauczyciele różnych specjalności; najczęściej jednak jeden nauczyciel uczył 2-3 przedmiotów. Był też czas, gdy języka polskiego uczyła mnie mama. Jakie z perspektywy tych trzydziestu kilku lat widzę wady, a jakie zalety takiego systemu nauczania? Na pewno nie wyrosłam na istotę aspołeczną, aczkolwiek kontakt mam utrudniony przez swoją niepełnosprawność, ale nie boję się kontaktu z ludźmi. Jeżeli mój dom nie przypomina poczekalni dworca, a goście nie mijają się w drzwiach, to z powodu mojego introwertycznego usposobienia ;) Czy nauczyłam się więcej i lepiej? Tak jak inne dzieci musiałam opanować określony program. Nauczyciel spotykając się ze mną twarzą w twarz mógł mi przekazać tę wiedzę w ciągu krótszego czasu. Z drugiej strony musiałam włożyć więcej własnego wysiłku; nie mogłam liczyć na podpowiedzi kolegów ani na ściąganie w sytuacji, gdy nauczyciel siedział ze mną przy jednym stole. Na pewno nie nauczyłam się przemawiać w obecności większej liczby osób, ale nie wiem, czy to z braku chodzenia do szkoły... cdn.
Autor: HannaW Dodano: 04-09-2009
ellubis - @Andrzej, @ szumusic 3 na 3 w Stanach mamy takie mniejszości społeczne jak amisze, czy mormoni, które kształcą swoje dzieci w duchu swoich religijnych światopoglądów, ponieważ domagamy się poszanowania praw dla różnych mniejszości w narodzie (homoseksualistów, ateistów...) więc konsekwentnie szanujmy inne mniejszości, nawet jeśli z naszego punktu widzenia wydają nam się dziwni... rok temu spotkałam się kilkakrotnie z młodymi mormonami, ponieważ byłam ciekawa ich poglądów. oczywiście, że były dla mnie, niewierzącej, nie do przyjęcia, ale muszę powiedzieć, że ujęli mnie swoim dobrym wychowaniem, kulturą osobistą... muszę powiedzieć, że patrząc na problemy w zwykłych (nie tych elitarnych) amerykańskich szkołach, nie dziwię się rodzicom tych dzieci... ;) a pan szumusic nie doczytał ;) "Ale co by było, gdyby doroślejąc chciał zostać na przykład lekarzem? Wtedy by się zmobilizował, zrobił maturę i studia medyczne, odpowiada, po prostu."
Autor: ellubis Dodano: 04-09-2009
Przemek - Podobno... 1 na 1 Podobno jest dużo dobrych przykładów domowej szkoły. Tyle, że nie widzę wielu rodziców z odpowiednimi kompetencjami, a przede wszystkim z czasem, by za nauczanie się zabrać. Druga rzecz, to kwestia kontaktu z rówieśnikami -- analizy przypadków praktycznie nigdy się na tym nie skupiały, a raczej na późniejszych osiągnięciach edukacyjno-zawodowych.
Andrzej Koraszewski - druga strona medalu 1 na 1 Warto tu dodać, że edukacja domowa jest szczególnie popularna w Stanach w tzw. biblijnym pasie, gdzie fanatyczni rodziece nie chcą narażać swoich pociech na demoralizację w szkole. Biblia wystarczy.
Autor: Andrzej Koraszewski Dodano: 04-09-2009
michiko - Bez szkoły? Co na to ZNP? Takie pomysły na szerszą skalę to mrzonki. W społeczeństwie zawsze jest jakaś ilość outsiderów i indywidualistów, którzy żyją 'inaczej'-bo akurat tak chcą, wykorzystując do tego posiadane alternatywy działania. W małych ilościach bywają nieszkodliwi-system się obroni.Zresztą, i tak mogą funkcjonować dzięki jego 'uprzejmości'. To ślepy zaułek skądinąd wartościowej idei dostosowania wymogów szkolnictwa do zmian zachodzących w społeczeństwie.
czesta - Szkoła nie tylko uczy 3 na 3 Problem nie nowy. Np Pani Maria Skłodowska-Curie wraz z przyjaciółmi uczyli własne dzieci - nie długo jednak to trwało . Mogłem będąc w USA obserwować przez 2 lata rodzinę sąsiadów, gdzie głownie matka zajmowała się edukacją dwóch córek zwolnionych od obowiązku uczęszczania do szkoły. Sam również edukowałem swoje (dorosłe obecnie) dzieci uczęszczające do szkoły w USA w zakresie programu szkoły polskiej-żeby mogły kontynuować po powrocie naukę wraz z rówieśnikami. Trudno mi podzielić Twój entuzjazm. Podzielam natomiast już podnoszone przez dyskutantów obawy co do egoizmu, ograniczenia relacji społecznych. Chciałbym przestrzec również przed jakże częstym przenoszeniem (w dobrej wierze) na dzieci niezrealizowanych marzeń i nieuświadomionych kompleksów rodziców. W zaproponowanym modelu jest to szczególnie groźne- nawet jeżeli rodzice ograniczają się jedynie do wspomagania wyborów dziecka. Czy na pewno samodzielnych? Te "straszne złe doświadczenia" (przywoływane w niektórych komentarzach) ze szkoły to również przygotowanie do dorosłego życia w którym podobnych doświadczeń nie brakuje. Tylko że, w wieku szkolnym "cierpi" się pod skrzydłami rodziców i nauczycieli (nie wszyscy przecież są źli) a w dorosłym życiu samotnie - no czasami z pomocą przyjaciół i bliskich.
Autor:
czesta Dodano:
04-09-2009 Crystiano - Wszystko pięknie, 5 na 5 tylko sądzę, że niewiele jest rodzin, w których dałoby się tak prowadzić edukację dzieci. Rodzice zazwyczaj nie mają czasu, pieniędzy i umiejętności, aby samemu uczyć swoje dziecko. Wynajmowanie "mistrzów" danej dziedziny też pewnie sporo kosztuje i mało kogo na to stać. Normalna edukacja, mimo jej niewątpliwych wad, jest znacznie praktyczniejsza i lepsza dla większości rodziców (od których to zależy los dziecka). Dlatego może lepiej pomyśleć o reformie i zmianach sposobu nauczania, niż proponować takie samodzielne nauczanie, które przynajmniej w Polsce, nie ma wielkich szans.
Autor: Crystiano Dodano: 04-09-2009
ellubis - @Kajko 2 na 2 bardzo dziekuję za link do edukacji domowej, super, może napiszę kolejny tekst na ten interesujący (mnie) temat, o tym jak to wygląda w PL. ja na przykład nie cierpię wtłaczania mnie w grupę! walczyłam bardzo o to, żeby mnie rodzice nie posyłali do przedszkola. i po krótkiej próbie nie posyłali mnie, bo byłam autentycznie nieszczęśliwa, do dziś to pamiętam. na szczęście nie zmuszali mnie. jestem im za to bardzo wdzięczna. albo byłam na wsi u dziadków, albo ze starszymi siostrami, albo z tzw. w PRL-u "kobietami do dziecka", czyli nianiami, najbardziej lubiłam pobyty na wsi, co za wolność, istny raj! tam nauczyłam się bardzo wiele, od ludzi, zwierząt, przyrody, od (znacznie starszych) sióstr i niań także nauczyłam się o wiele więcej, niż nauczyłabym się w przedszkolu, gdzie nie cierpiałam atmosfery wspólnych zabaw, zapachów ze stołówki, kożuchów w owsiance, popołudniowego przymusowego spania, nudy, krzyków, ogromnego krzyża u wejścia pod którym urządziłam po paru dniach taką scenę, że więcej już tam nie musiałam iść... ;P
Autor: ellubis Dodano: 04-09-2009
ellubis - Andre Stern o kontaktach z innymi 4 na 4 - Czy nigdy nie brakowało ci kontaktu z innymi dziećmi? - Ach, to klasyczne pytanie! Najczęstsze wśród typowych! Czy mogę najpierw odpowiedzieć pytaniem? Dlaczego kontakt z innymi dziećmi jest aż tak ważny? Czy dla życia nie jest ważniejszy kontakt z innymi ludźmi w ogóle? Wiecznie te nienaturalne podziały! - Byłem ciągle w kontaktach z ludźmi - młodszymi i starszymi - i właśnie to było wzajemnym wzbogacaniem się. Od wszystkich czegoś się uczyłem, a oni ode mnie. Mogłem sobie wybierać przyjaciół, a oni mnie. Życie to nieustanne spotkania, to one wpływają na wybór życiowych dróg. Moje były autentyczne, niezależne od przypadkowego wspólnego wieku i miejsca urodzenia, jak to jest w szkole (i to w najważniejszym okresie życia).
Autor: ellubis Dodano: 04-09-2009
Zulka - Odp - kognitywiście:) Zgadzam się, że historia zna wiele przykładów nie najlepszych efektów szlachetnych idei:) Chyba jednak nie chcesz powiedzieć, że w związku z tym faktem nie należy próbować. Nie zamierzam "samodzielnie" wymyślać systemu obejmującego całość edukacji. Jednak chcę zrobić to, co będę mogła, żeby wzmocnić ten kierunek, ktory wydaje mi się całkiem zaniedbany, a ważny. Dla mnie jest to rozwijanie zdolności i funkcjonowanie dziecka w grupie (najogólniej rzecz biorąc komunikacja). Świat skomplikowany - pewnie nie rozwiążę wszystkich problemów hi hi. Jeśli jednak chociaż jednemu dziecku będzie łatwiej, będę się cieszyć. Przykładem takiego pozytywnego działania jest dla mnie Ponton. Oczywiście można nic nie robić - wtedy nie musisz brać odpowiedzialności. Ale wtedy również nie ma szansy na zmianę. Pozdrawiam. Aha. W swojej wypowiedzi napisałam o rodzicach, którzy "nie dbają o rozwój dziecka", zapominając o tych, którzy nie mają takich możliwości.
Autor: Zulka Dodano: 04-09-2009
Konrad Gruca - szperacz 1 na 1 Na kursach, zajęciach dodatkowych, w klubach sportowych również poznaje się nowych ludzi - i może nawet lepszych niż tych w szkole, bo takich z którymi dzieli się wspólne zainteresowania. Dwa - rozmowa z korepetytorami to więcej niż rozmowa z nauczycielem, bo utrzymujesz z nim stały kontakt i rozmawiasz twarzą w twarz. I z drugiej strony - często kontakt z dziećmi, które trafiają do jednej klasy, psuje dziecko na różne sposoby: inne dzieci mogą dawać zły przykład wyniesiony ze swojego domu, mogą być agresywne (z wielu powodów), itp. Nie wiem czy to sposób na uniknięcie wychowania "zarozumialca, samoluba", ale na pewno wychowywanie bez szkoły nie wyalienuje go ze społeczeństwa.
Autor: Konrad Gruca Dodano: 04-09-2009
kognitywista - przymus i urawniłowka ? -1 na 1 Myślę, że każdemu prawdziwemu liberałowi powinno być bliskie takie rozwiązanie, które dopuszcza obie możliwości ... Dla jednego dziecka lepsza będzie edukacja szkolna, a dla innego być może domowe nauczanie. Próbuję zrozumieć wstręt totalitarnej lewicy do oddania decyzji w ręce rodziców (i są w tym pewne racje) ale zdaje sie , że innego, dobrego wyjścia nie ma. Ktoś i tak będzie musiał tę decyzję podjąć (lub zadecydować o powszechnym obowiązku) i nie mamy żadnej pewności, że będzie to dobra decyzja. Utopię odłużmy na bok ... nie uda się uszczęśliwić wszystkich dzieci. Bezpieczniej będzie jednak dopuścić alternatywne rozwiązania, niż odgórnie i przymusowo "wymyślić" dobry system dla milionów młodych umysłów. Kto ma to zrobić i wziąć za to odpowiedzialność ? Może Zulka, która rozpoczyna swoje rozważania od znamiennego: "ja bym chciała ..." W historii mamy wiele przykładów, gdy chciano dobrze, a wyszo, jak wyszło ...
Autor: kognitywista Dodano: 04-09-2009
szperacz - druga strona medalu 1 na 1 Poruszony temat jest interesujący, ale z pewnością nie wyczerpuje go zamieszczony artykuł. Ciekawy jestem jak wygląda sytuacja tak kształconego dziecka w społeczeństwie? Jeśli dużą część czasu spędzał sam lub tylko z rodziną, to jak wglądają jego relacje społeczne? Czy nie wyróśł na samoluba lub zarozumialca? Jak sobie z tym problemem poradzili rodzice? To pytania na osobny artykuł, ale moim zdaniem bardzo ważne. Człowiek jest stworzeniem społecznym. Przy ogromnej różnorodności osobowości niewłaściwe jest stosowanie tych samych metod do szkolenia każdego dziecka. Wydaje mi się, że dla większości jednak jest możliwość indywidualnego rozwoju. Wyszukiwaniu nieprzeciętnych umysłów służą chociażby olimpiady przedmiotowe. Może trzebaby tylko usunąć przeszkody dla dalszego rozwoju utalentowanych jednostek? Z pewnością wszyscy nie będą Einsteinami. Ktoś musi pracować choćby w policji czy w MPO.
kajko - W Polsce tez mozna 1 na 1 Artykuł ciekawy, edukacja domowa jest jak najbardziej mozliwa rowniez w Polsce.
www.edukacjadomowa.pl/index.html Jestem jednak za szkola, przeraza mnie jednak postepujaca klerykalizacja szkoly i niekompetencja wielu nauczycieli, przez co edukacja domowa staje sie powoli nie dodatkiem, a koniecznoscia.
Autor:
kajko Dodano:
04-09-2009 ellubis - co mogą rodzice 1 na 1 ideałem byłoby, żeby każde dziecko i to bardzo zdolne i to mniej zdolne, rozwinęło swój potencjał. bez świadomego udziału rodziców w wychowywaniu to nie jest możliwe. w PL takim przykładem mogą być (nieżyjąca już niestety) Barbara Winiarska i Paweł Wawrzecki, którzy swoją córkę Anię (z porażeniem mózgowym) wychowali optymalnie jak na taką sytuację. to przykład ekstremalny, wymagający wiele pracy, ale po nim widać ile można. bez rodziców dziewczynka byłaby stracona. ile takich dzieci _bez_ porażenia mózgowego jest straconych tylko dlatego, że wszystko ciąży wyłącznie na szkole a ze szkołą bywa różnie? oto jest pytanie.
Autor: ellubis Dodano: 04-09-2009
Zulka - Wolę inaczej. 6 na 6 Rodzice są różni, a ja bym chciała, żeby dzieci miały możliwości pogłębiania swoich zainteresowań niezależnie od rodziców. Opisałaś Elu sprzyjającą dziecku sytuację. Jednak jeśli ma to być prawo - będzie dawało możliwość omijania szkoły również rodzicom nie zważającym na rozwój dziecka. Bardziej słuszna wydaje mi się reforma szkoły. Reforma nie polegająca na pomysłach typu - ubranie dzieci w mundurki, ale skupiona na ich wszechstronnym rozwoju; rozwoju ich talentów, ich umiejętności społecznych, dająca im możliwości odkrywania świata, wspierająca. I wierzę, że nastąpi. Będę się o to starać, bo ten temat dla mnie ważny. Nie skreślam możliwości uczenia dzieci w domu, jednak tylko przy założeniu jakiejś okresowej weryfikacji postępów. Szkoła jest moim zdaniem przydatna, bo jesteśmy zwierzętami społecznymi - dziecku potrzebna jest grupa. Piszesz o dzieciach nieśmiałych, wrażliwych. Są takie. Tylko dla mnie nie jest rozwiązaniem wycofanie ich z kontaktów. Rozwiązaniem jest uczenie wszystkich dzieci szacunku, otwarcia na różnorodność i empatii.
Autor: Zulka Dodano: 04-09-2009
Maciej Malinowski 7 na 7 Artykuł ciekawy, ale niestety wyjątkowo jednostronny. Ukazany jest przypadek jednostkowy jako standardowy i nie zostaje podjęta próba wyszukania słabych stron systemu nauczania w domu (a jest ich przecież wiele). Czy nie jest ten tekst raczej wynikiem ekscytacji biografią Sterna niż racjonalnych przemyśleń?
Tygiel 2 na 4 Ciekawy i ważny artykuł. Niestety, jak zauważa autorka, Polska nie jest krajem do tego typu eksperymentów. Tutaj liczy się papierek, formalny glejt uzyskany nawet w drodze oszustwa czy ściagania. Ważne, że jest. Bez niego jest się nikim, chocby rzeczywiście miało się spore doświadczenie i przygotowanie. Ciagle jesteśmy feudalnym społeczeństwem, gdzie poszczególne cechy zazdrośnie strzegą dostępu do swojej profesji i gdzie nie liczą się zdolności, lecz zdolność do nawiązywania i utrzymywania znajomości. Dlatego szkoła jest przymusowa, bo uczy bierności i posłuszeństwa, czy to w PRL, czy obecnie. Szkoda.
Autor:
Tygiel Dodano:
03-09-2009 Dymitriadis - Prawie. Czyni wielką różniecę... 1 na 1 Zazdroszczę gościowi. Sam jestem selfmade man, skazany w dzieciństwie na samotną, mało efektywną "walkę". Mimo, że wykształcona, to jednak moja rodzina była wtłoczona w tradycyjne schematy, choć bez szefa w niebiosach na szczęście! Mam jednak satysfakcję, że system edukacji sformatował mi mózgownicę tylko powierzchownie. To pozwala mi widzieć często sprawy z zupełnie odmiennej perspektywy. Nie ma to nic wspólnego z inteligencją, ale swojego rodzaju polaryzacją myślenia u wielu, a w moim wypadku jej względnym brakiem. Zawsze wchłaniałem to co mnie w danym momencie podniecało, a podniecało mnóstwo rzeczy i nie potrafiłem z czystym sumieniem poświecić ich dla zgrzebnej rutyny. To takie marnotrawstwo tych chciwie limitowanych chwil jakie nam życiowa loteria dała do dyspozycji! Nie żałuję jednak niczego. Tak jak Miamoto Musashi;)
szumusic 0 na 2 Sam jestem muzykiem i pracuję z wieloma muzykami, którym brakuje formalnego wykształcenia. Ale chyba nie poszedłbym do lekarza, który swoją rozległą wiedzę medyczną zdobył poszerzając swoje zainteresowania i czytając przez siebie wybrane podręczniki. Myślę że są zawody, w których brak systematycznego wykształcenia dyskwalifikuje.
Autor: szumusic Dodano: 03-09-2009
Mirabel - Też bym tak chciał 6 na 6 Niestety szkoły w których ja się uczyłem to było wielkie marnowanie czasu. Spotkałem tam kilku lepszych nauczycieli ale większość z nich nie nadawała się do tego zawodu. Zamiast przekazywać wiedzę, potwornie mnie nudzili i zniechęcali do przedmiotu. No i to wymaganie uczenia się wszystkiego na pamięć. Niestety szkoła niemal nie uczy myślenia. Uczniowie traktują ją jako karę, bo ich nudzi i daje poczucie wpierania im zupełnie do niczego nie przydatnych wiadomości. Pomijając już, to że w Polsce jest obowiązek szkolny to ilu jest takich rodziców, których stać na samodzielne kształcenie swoich dzieci?
Autor: Mirabel Dodano: 03-09-2009
Andrzej Koraszewski - ostrożnie na zakrętach 4 na 4 Udany przypadek, ciekawa sprawa, ale raczej nie zachęcałbym to takiej odwagi. Oczywiście problem ze szkołami jest ogromny i narzekamy na nie od czasów Platona. Ci z nas, którzy mieli w szkole dwóch nauczycieli, którzy wywarli na nas istotny wpływ, to szczęściarze. Są kraje, w których rozumie się, że naj, najważniejszy jest sam początek (przedszkole i pierwsze klasy szkoły, a wcześniej udani rodzice). Próbowano różnych sztuczek ze szkołami Steinera i Waldorfa, ale efekty są koszmarne. W naszym kraju żył i pracował Comenius (Komensky), ale tu nikomu się nie chciało go czytać. Potem reformy szkolnictwa były u nas wymyślane przez ludzi, którzy nie bardzo wiedzieli do czego te reformy mają doprowadzić. Mimo wszystko, wzorowałbym się raczej na Finlandii, a w kształceniu nauczycieli na Korei Południowej, gdzie dostanie się na seminarium nauczycielskie nauczania początkowego jest absolutnym wyczynem i tam właśnie lądują ludzie z najwyższym IQ i najbardziej motywowani.
Autor: Andrzej Koraszewski Dodano: 03-09-2009
Ray - Ja jednak jestem za szkołą... 1 na 1 choć odkąd zaczęto ją tak silnie klerykalizować i uczyć dzieci bzdur w niektóych przypadkach zaczynam mieć pewne wątpliwości.
Autor: Ray Dodano: 03-09-2009
Pokazuj komentarze od pierwszego Aby dodać komentarz, należy się zalogować Zaloguj przez OpenID.. Jeżeli nie jesteś zarejestrowany/a - załóż konto.. Reklama