Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty:
Dodaj swój komentarz… Marta - Życie ma sens zawsze 2 na 2 Życie ma sens zawsze.Nie jestem osobą wierzącą, bawią mnie stwrierdzenia, że Bóg "nie jest księgą życzeń ani dobra wrózką" , dlatego nasze zycie wygląda tak jak wygląda, kiwam przecząco głową, gdy tylko słyszę "taka była wola boża". Wszystko zalezy od tego co siedzi w naszej głowie... Ludzi słabi tłumaczą sobie wszystko wiarą w Boga, gdyz inaczej ich życie pełne cierpienia nie miałoby żadnego sensu. Dla ludzi silnych, życie ma sens samo w sobie... Sensem jest samo życie, bo wbrew wszystkiemu mamy wpływ na to, jak będzie ono wygladało, jest to rezultatem naszych decyzji, a nie "planu bożego"...
Autor: Marta Dodano: 26-09-2009
Reklama
tamara be jot - O kurczaki, 0 na 2 to ja jestem czarownicą albo działa tu rezonans morficzny: ostatnio chciałam się zwrócić do Racjonalistów z prośbą o napisanie z dedykacją dla mnie szkicu o sensie życia i codziennie o tym myślałam. Dedykacji nie ma, ale szkic jest. Czyli wyczarowałam to połowicznie, ale jednak. Marto, dzielenie ludzi na "słabych" i "silnych" jest za łatwe. Podzielimy tak chorych i zdrowych? No to będziemy nieludzcy. Szkic jest smutny. Choć z Epikurem na końcu. Kogo by tu spytać o sens życia? I żeby odpowiedź była taka, że aż? W sytuacji, gdy się błyskawicznie zbliżam do czarnej ściany?
Autor: tamara be jot Dodano: 26-09-2009
mały - Tamaro 2 na 2 Śledzę poczynania autora już od jakiegoś czasu i śmiem twierdzić, że szkic nie tyle jest smutny, co realistyczny. Smutek, o którym autor wspomina dotyczy raczej tego, co powiedział Kołakowski w sprawie wiary religijnej. Wydaje się, że na starość z ludźmi dzieją się różne smutne rzeczy i nie koniecznie dotyczą one tylko ciała... Nie warto też pytać ludzi o sens życia tylko samemu go dla siebie stworzyć, by był taki 'że aż'!!! Pozdrawiam
Autor: mały Dodano: 26-09-2009
Crystiano - Życie nie ma sensu, 7 na 7 jest czystym przypadkiem. Ludzi wierzących w jakiś sens czy przeznaczenie stawiam w jednym szeregu z tymi wierzącymi w Boga.
mały - Do Crystiano 2 na 2 Masz rację, że ludzi wierzących w jakiś sens, czy przeznaczenie można postawić w jednym szeregu z wierzącymi w Boga. Nie jest to jednak przypadek opisany w artykule, gdyż autor mówi tu o NADAWANIU sensu życiu przez samych ludzi, a wtedy nie jest to kwestia wiary lecz realnych, ludzkich poczynań, które są owym sensem. Pozdrawiam.
Autor: mały Dodano: 26-09-2009
Paprocki - Sens 1 na 1 Człowiek silny nada sens życiu po swojemu i nie będzie to człowiek pyszny, jak stwierdził Leszek Kołakowski. Wsparcie się religią, by nadać jedyny możliwy sens życiu dla filozofa jest posłużeniem się fałszem. Kłamstwo to przydatna czasem umiejętność, ale okłamywanie samego siebie by widzieć sens w swoim życiu? To rzeczywiście porażka. szystko zależy od perspektywy. Gdyby sens widzieć tylko w wieczności, żadna czynność nie miałaby wartości, a każda ma. Życie jest po prostu zbiorem tych czynności, a jego sens polega na tym, że potrafimy się nimi cieszyć.
Autor: Paprocki Dodano: 26-09-2009
Ith Dla mnie życie nie jest porażką. Ale może nią być jeśli sama własnym wysiłkiem nie nadam mu sensu. Branie do głębi dobrego i złego, uczenie się od innych, wykorzystywanie swoich możliwości najlepiej jak umiem, dawanie i branie... Chyba po prostu życie, do jądra, do rdzenia, do ostatniej kropli.
Autor:
Ith Dodano:
26-09-2009 tamara be jot - Porażka 1 na 1 Autor artykułu stwierdza, że wiara nie jest jedynym sposobem na akceptację życia, słusznie. Ja nie odbieram art. jako dyskredytacji całości filozofowania Kołakowskiego, choć sama kiedyś napisałam, że on nam zdziecinniał, ale jego esej na zjazd filozofów 95 był świetny, bez trucia wiarą. Jestem uczulona na dzielenie ludzi na "słabych" i "silnych", wolę np. słowa "kobieta twarda", "krucha"; to zmienia postać rzeczy; wolno mi! Widzę codziennie, jak "silni" rozdeptują "słabych". Gówno warte byłoby moje pisanie, gdybym zastygła w tej czarno-bieli, tu ja "silny(a)", tu ty "słaby(a)". W art. mowa o życiu jako porażce w związku z nieuchronnością śmierci, a to niewątpliwie ta "porażka". Taką porażkę miał na myśli K. Racja po stronie autora art, gdy mówi , że filozof ,filozofowie cofają się do punktu wyjścia przy tym temacie: filoz. starożytnej. I nic tu nie daje 2 tys. lat trucia wiarą czy innymi mowami trawami, gdyż ta porażka, śmierć, jest nadal porażką. Sens życia trwa do tej porażki. Ostatnio omal nie umarłam w męczarniach.jedyna myśl: chcę eutanazji, jeśli tak umieram. Zostałam odratowana na ojomie z tej porażki. Na b. krótko.
Autor: tamara be jot Dodano: 27-09-2009
Henry Talub - hard Tamar no tak jesli nie chce sie być ani silnym ani słabym, to, żeby nie rozdeptali musi sie być twardym i to jak skała. I wtedy moga deptać ile wlezie.... (Co te kobiety mi zrobiły??? Przecież lubie kobiety.)
Autor: Henry Talub Dodano: 27-09-2009
tamara be jot - Hard 1 na 1 Nie depczę, nie mam zamiaru, nie lubię. I nie lubię tego dresiarskiego słownictwa, "silny", "słaby". Można "lubić kobiety", a zarazem nie słuchać tego, co mówią. Moja matka była twarda, co nie znaczy, że rozdeptywała! Chodzi o twardość względem tzw. ciosów losu. Jej ojciec, marynarz, mój dziadek, zginął tragicznie, nadziany na jakieś żelastwo, wypadł za burtę, cierpiał trzy dni; miała wtedy trzy lata (byli wywiezieni nad Wołgę). Miała kilkanaście lat, kiedy jej matka, moja babka, najej oczach zginęła tragicznie, posiekana prze młockarnię (byli mieszczuchami, nie znali się na młockarniach). Babka żyła jeszcze trzy godziny, wykrwawiła się, lekarz w czasie wojny był nieosiągalny. Na oczach mojej Niemcy zastrzelili jej siedemnastoletniego brata. Na jej oczach zmarł mój brat (rozstrzelane niemowlę). Bomba w 1939 walnęła w jej nowy dom. Mimo to matka nadała sens swemu życiu, pracowała, ciężko. Nie polegała na Bogu, Nie modliła się. Nie żaliła. Zmarła w czasie nieszczęsnej pierwszej reformy złużby zdrowia. Nie chcieli lekarze leczyć tak starej kobiety! Rozpętałam wściekłą burzę. Było za późno.
Autor: tamara be jot Dodano: 27-09-2009
archeo16 "Tam jednak, gdzie ludzie ogarniają otaczającą ich rzeczywistość..." Durnota totalna. Jeśli ktoś uważa, że ludzie są w stanie ogarnąć rzeczywistość to się myli, lub uważa człowieka za Boga. Mówiąc o ogarnięciu rzeczywistości człowiek wlicza w nią także i siebie. Nie ogarniamy rzeczywistości... to rozumiem. Dodałbym jeszcze: nie ogarniamy siebie samych w sobie. Zapraszam do lektury egzystencjalistów.
Leszek.K - Powtórze sie z przyjenościa Bardzo dopiekł mi Pan.K tym wystapieniem więc z przyjemnością odniose się do tego jeszcze raz. Akceptuję i respektuję życie mimo, a w zasadzie nie "mimo" a właśnie (m.in.) dlatego, że istnieje jego nieuchronny i zupełnie nieprzewidywalny koniec. Nie oszukuje się ułudą jaka bez wątpienia mógłbym sobie w mózgu moim wyprodukować albo też łatwiej zapożyczyć - na podobieństwo ludzi wierzących w zaświaty życia po życiu o kształtach najprzeróżniejszych, ale tego nie czynię motywowany świadomością, że życie się kończy. Życie ma swój kres to fakt - jedyny bezsporny. Ale czy to jest jego porażka i tylko porażka? Nie wydaje mi się. Bez wątpienia jest naturalną koleją rzeczy. Głupio się jest na to gniewać tak samo jak mieć z tego kontent. ;) Mógłbym o tym dużo, ale postaram się krótko, wcale nie wydaje mi się, że nieuchronność końca bytu, jest tylko jego porażką. To właśnie nieuchronność śmierci nadaje życiu wartość. Z uwagi na specyfikę ludzkiej natury, jak z moich obserwacji wynika, która jest taka, że częściej i pełniej szanujemy to co mamy możliwość stracić. Wartościowanie rzeczy i nie tylko rzeczy, w dużym stopniu zależy nie tylko od tego ile wymagało wysiłku, żeby ją/to posiąść ale i od tego jak duże istnieje prawdopodobieństwo, że możemy to bezpowrotnie stracić.
Autor: Leszek.K Dodano: 28-09-2009
Leszek.K - Powtórze sie c.d. Profesor jest(nie żadne tam był!) dla mnie człowiekiem wyjątkowym, bo to on właśnie, zwrócił moją uwagę za pomocą takich pozycji jak "Rozmowy z Diabłem", "Mini wykłady o maxi i mini sprawach", "Czy diabeł może być zbawiony", "13 bajek z królestwa Lailonii dla dużych i małych" i cyklu "O co pytają nas wielcy filozofowie", na refleksję nad wieloaspektowością życia, budząc we mnie odwagę i motywując do własnego myślenia, refleksji. Link, który zamieściłem powyżej, protest Pana zdaje się czyni nieuzasadnionym. Proszę zauważyć, że nie jest to apologetyczna interpretacja słów profesora(których w mediach wiele), a żywe słowa jego samego - niestety. Nie da się przecież zaprzeczyć, po wysłuchaniu jego slów, że w swojej wypowiedzi upatruje sensu życia w wierze, w coś ponad, poza światem. Słowami: "Nadęty pychą, niewidzący na czym życie polega" Pan Leszek, jak zwykle z klasą, ale jak mi się zdaje zbyt subiektywnie, autorytatywnie i pochopnie, dopiekł wszystkim optymistom, tym odrzucającym wiarę w zaświaty.
Autor: Leszek.K Dodano: 28-09-2009
Leszek.k - Powtórze sie c..d.. W tym konkretnym przypadku - a wiec w przypadku "posiadania" życia, nie mamy żadnych zasług, zostało nam ono "dane" ani wbrew ani ku naszej woli, bez jakiegokolwiek zaangażowania z naszej strony. Indywidualny, szacunek jego fenomenu to więc również, konsekwencja troski o jego utratę. Co również nie kłóci się z refleksjami(a również i co ważniejsze zmianami sposobu myślenia i wartościowania życia) ludzi, którzy o śmierć się otarli. Jak wszystko na tym świecie i fakt nieuchronności końca - może posiadać i posiada wiele interpretacji z których można wyciągać mnie lub bardziej budujące wnioski - deprymujące również, ale nie tylko, jak zdaje się Pan Leszek nam w swojej wypowiedzi sugerować. Moim skromnym zdaniem - wiara w życie po życiu(właśnie dlatego ze zakłada, że mamy cos lepszego niż to co mamy) jest w tym kontekście właśnie czynnikiem dezawuującym. Wartość życia jest konglomeratem wielu jego aspektów, w którym śmierć - biorąc pod uwagę przytoczone argumenty, jest jednym z czynników pozytywnie nań wpływających.
Autor: Leszek.k Dodano: 28-09-2009
Leszek.K - Powtórze sie c...d... Wychodzę z dość mocnego przeświadczenia, że wiara w życie pozagrobowe, jakiegokolwiek wyobrażenie go nie byłoby atrakcyjne jest li tylko konfabulacją, płonnym roszczeniem, czczą ułudą, naiwnym oczekiwaniem lepszego, nie mającym żadnego umocowania pojęciowego(bo z samej swojej natury mieć nie może) w systemie rzeczywistych doświadczeń i ich interpretacji. Jest w najlepszym wypadku - postulatem, jeśli nie dalekim od prawdy to z prawdą jako taką, nie mającym nic wspólnego. Paradoksalnie(a moze i nie) to dzięki właśnie m.in. Leszkowi Kołakowskiemu mam takie a nie inne o tym przekonanie, ale hołdowanie przez filozofa(czy choćby tylko ‘filozofoznawcę’ – często sam nie zgadzał się z tymi którzy nazywali go filozofem) czemuś aspirującemu do prawdy a w istocie substytutem prawdy będącym(parafrazując słowa profesora z „Wielkiego kazania księdza Bernarda„, cytuję: „no jakby (kto) nie przymierzając do wina przedniego naszczał”) jest niczym jak własnie sikaniem przez mistrza kuchni do gara w nadziei na podniesienie walorów smakowych strawy. Szanuję człowieka, ale zdania nie podzielam, przynajmniej w tej kwestii.
Autor: Leszek.K Dodano: 28-09-2009
tamara be jot - Krótko: Sens życia Międzynarodowa Wioska Węgajty 2009; spektakl, przygotowany przez dzieci uchodźców czeczeńskich (bajki z ich stron). Swoją niemą rolę gra chłopiec, z boku, w pierwszej chwili dla mnie niewidoczny. Tylko siedzi, na taborecie. Chłopiec nie ma nóg. Nie ma ich wcale, więc jest częścią taboretu. Milcząca rola dziecka, okaleczonego przez dorosłego, uzbrojonego. Chłopiec nic nie miał do gadania w sprawie sensu własnego życia, gdy dorosły uzbrojony "przygotował" go do tej roli - takiej, nie innej, bez możliwości wyboru. Życie mamy jedno, proszę dorosłych. Ale to nie jest tylko nasze życie.
Autor: tamara be jot Dodano: 28-09-2009
Mathew Jarvis - planetclicker Akceptacja życiowych zmagań i pogoń za osobistym znaczeniem pomimo nich może dodać Ci sił.
planet-clicker.com Pokazuj komentarze od najnowszego Aby dodać komentarz, należy się zalogować Zaloguj przez OpenID.. Jeżeli nie jesteś zarejestrowany/a - załóż konto.. Reklama