Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty:
Dodaj swój komentarz… Obuchowski Łatwo się nawołuje do zrywania ze stereotypami, trudniej walczyć w realu z ciemną masą. Środowiska takie jak to skupiające się wokół portalu Racjonalista i PSR itp powinny robić coś żeby ułatwiać ludziom takie sprawy. Na relacjach z rodziną sprawa się nie kończy, tutaj każdy musi sobie poradzić w dużej mierze sam. Inna sprawa to co dalej, społeczeństwo, przedszkole, szkoła, gimnazjum, szkoła średnia ... Nie każdy ma zapał/ochotę/umiejętności/wytrwałość żeby toczyć "świętą wojnę" z religiantami. Może tworzyć jakieś grupy wsparcia dla takich osób? Portale żeby się dało wzajemnie odnaleźć? Odnajdywać szkoły z etyką (i normalnym podejściem do jej nauczania) i udostępniać informacje o nich, lub wręcz kreować je. Ideałem byłaby szkoła, w której nie było by w ogóle religii, a tylko i wyłącznie etyka. Macie w swoich szeregach wykształconych ludzi, którzy mogą być nauczycielami. Promujcie zakładanie takich szkół. Tak, wiem że to środowisko i tak robi dużo: ceremonie humanistyczne, wydawnictwa, procesy z homeopatami. Ale dla zwykłych ludzi ważna jest jakaś taka międzyludzka integracja, żeby mieć poczucie, ze się żyje w przyjaznym otoczeniu, a nie we wrogim. nie każdy nadaje się na bojownika o słuszna sprawę. Większość chce po prostu spokojnie żyć.
Reklama
R.Brzeziński robbo Na wspomniany nieco wyżej problem zwrócił uwagę K. Wojtyła ,który już jako papież podczas wizytacji jednego z rzymskich kościołów ,skierował słowa do neokatechumenów: "Teraz w pewnym sensie brak nam (czegoś) ,ponieważ chrześcijanie otrzymują chrzest jako małe dzieci,gdy mają tydzień życia,albo miesiąc.Brak jest tej instytucji kościoła pierwotnego,to znaczy tego przygotowania,które by nas angażowało w chrzest.Chrzest staje się sprawą dokonaną,ale brak mu w nas dojrzałości". Jest to dość poważny problem,z którego zdają sobie sprawę nawet niektórzy z duchownych katolickich-że tak jest dowodzi m.in praca habilitacyjna ks.Czesława Krakowiaka "Katechumenat chrzcielny dorosłych w kościele posoborowym". Tak czy inaczej problem doświadczenia chrztu niezależnie od tego jak rozumianego,dotyczy tylko chrztu niemowląt."Ponieważ -jak napisał ksiądz A.Siemieniewski-odpowiednie przeżycie własnego chrztu w sferze świadomości jest n i e d o s t ę p n e dla małego dziecka". Z tego co mi wiadomo pierwsi chrześcijanie przewiązywali duże znaczenie do chrztu i już chociażby z tego powodu nie chrzczono małych dzieci. Ciekawe jest też to,że niektórzy katoliccy duchowni stosowali różnego rodzaju dziwaczne zabiegi,by w pózniejszym życiu doświadczyć przeżycie chrztu.
R.Brzeziński robbo Jak wspominałem w zagadnieniu chrztu niemowląt każdy broni swojego stanowiska.Tak naprawdę ,aby właściwie odpowiedzieć na pytanie o ważność chrztu dzieci należałoby wdać się w "Walkę na -nowotestamentowe- wersety"-zresztą istnieje książka o takim tytule ,którą napisał Zenon Marzec . Tak naprawdę kwestia chrztu niemowląt budzi kontrowersje między innymi z powodu braku u nich odpowiedniego przeżycia chrztu na poziomie świadomości. Problem ten moim zdaniem -o dziwo - ciekawie przedstawił ks. Andrzej Siemieniewski zastanawiając się nad pytaniem:czy katolik jest w kontekście chrztu człowiekiem doświadczającym zbawienia? Niestety dla zwolenników chrztu niemowląt dużym problemem jest fakt,iż chrzczone dziecko nie jest w stanie doświadczyć zbawienia rozumianego: "jako skoncentrowane w danym momencie życia doświadczenie",czy inaczej mówiąc jako:"aspekt jednorazowości,pewne wydarzenie w duchowej sferze osoby ludzkiej". Nie wdając się w pojęcie prawdziwości doświadczanego przeżycia obecnego przy chrzcie faktem jest ,że to rozumiano jako:" doświadczenie wstąpienia na drogę wiodącą ku zbawieniu", które z kolei rozumiano "jako owoc napełnienia duchem świętym podczas chrztu". Problem ten jeżeli istnieje to tylko w przypadku chrztu dzieci. c.d.n.
sugadaddy 1 na 1 Myślę, że chrzczenie niemowlaków służy jednemu celowi - statystykom. Chrzest jest jedynym wskaźnikiem liczby katolików w kraju. Ochrzczony apostata, nadal jest liczony jako katolik. Nie ma bardziej bezwzględnej, podstępnej i cwanej organizacji niż KK. Polacy troszeczkę mniej boją się spocząć w tzw. niepoświęconej ziemi, ale chrzczenie dzieci nadal jest na tyle powszechne, że nieliczne odstępstwa nie zmieniają statystycznego obrazu Polaków.
R.Brzeziński robbo 1 na 1 W zagadnieniu chrztu niemowląt nie chodzi tylko o to,co w tej sprawie ma do powiedzenia nasza najbliższa rodzina ,czy ludzie nam bliscy.Wielu ludzi chrzci dzieci wierząc,że tak trzeba,że ma to solidne poparcie.W niektórych kościołach chrzest niemowląt jest od dawien dawna praktykowany,w innych jest to niedopuszczalne. Teolodzy różnych kościołów za tym za i za tym przeciw przytaczają różne argumenty. W tym przypadku jednak obie strony nie mogą mieć racji,a moim zdaniem na argumenty przegrywają zwolennicy chrztu niemowląt. Jeżeli nawet chrzest dzieci był praktykowany ,to praktyka ta nie dotyczy pierwszych chrześcijan- co przyznał chociażby kard.John Newman. W kościele katolickim jako ważność potrzeby chrztu przytaczano argument,że chrzci się niemowlaki,żeby te doznały zbawiennego skutku chrztu i zostały objęte jego gwarancją -ale jak wykazał kontrowersyjny katolicki ks.Rik Deville nie ma to solidnych podstaw i nie warto używać tego jako argumentu. Wygląda więc na to,że chrzest niemowląt nie ma uzasadnionych wskazań,ale większość katolików nie zastanawia się nad zasadnością swoich przekonań religijnych,i bardziej od nich przeżywa,to co powiedzą ludzie nam bliscy.
annah - ... do Ciriabree Do wolnego społeczeństwa jeszcze myślę daleko, to dopiero preludium... do manala To od Ciebie zależy, jak dziecko poradzi sobie z rzeczywistością. Kwestia, czy Twoja decyzja była przemyślana. Jeśli tak to wystarczy konsekwencja, a nie robienie czegoś pod "masę", bo tak pasuje, bo inni źle spojrzą, bo co powiedzą w szkole ... Musisz postawić sobie pytanie: czy moja decyzja to rzeczywiście o d m i e n n o ś ć?
Autor:
annah Dodano:
31-12-2011 manala - do Wściekły Azot 1 na 1 No to czekam na odcinek o radzeniu sobie z odmiennością... Moje dziecko nie zostało ochrzszczone i właśnie zastanawiam się nad tym jak poradzi sobie skonfrontowana ze szkolną rzeczywistością, gdzie rok szkolny rozpoczyna się od mszy, gdzie są przymusowe wyjścia na rekolekcje, gdzie księża i religia są wszechobecne...
Autor:
manala Dodano:
30-12-2011 Ciriabree Problem poruszany w artykule dotyczy nie tylko chrztu - stereotyp ateisty jako "tego złego" czy argument "co powiedzą sąsiedzi?" towarzyszy mi (jako mieszkanki małej miejscowości, w której wszyscy się znają) na każdym kroku. Nacisk wywiera przede wszystkim starsze pokolenie, które - czego nie rozumiem - stara się uniknąć rozwoju społeczeństwa; jednocześnie zabrać "tym młodszym" jedyne co mamy - szeroko pojętą wolność. Coraz więcej ludzi, zwłaszcza młodych, odchodzi od katolicyzmu, a właściwie od wiary, co moim zdaniem dobrze rokuje na przyszłość. Wizja prawdziwie wolnego społeczeństwa jest coraz bliżej.
Anna Salman - @Button 1 na 1 Chrzest nie musi być wstępem do niczego, a sam papierek też jest mocno przeceniany. Kościół nie powołuje się na żadne statystyki, bierze po prostu to, co podtykają mu usłużni politycy. Jeżeli mamy demokrację (o ile mamy...) to musimy wymóc na politykach, aby każdy deklarował określony procent darowizny na swój kościół. To najlepsza metoda zbadania "poziomu katolicyzmu w katolicyzmie". Czyli dorosłym brakuje siły / odwagi (?) walczyć o swoje przekonania, a oczekują tego od dzieci. To nie religia jest przyczyną przykrości, jakie spotykają dzieci, lecz postawy dorosłych. Niedawno jakiś hierarcha krk przestrzegał w homilii (czy jak oni to tam nazywają) przed życiem "bez boga". Były protesty? Mniejszość bezwyznaniowa nie jest w żaden sposób zorganizowana, nie stanowimy żadnej zwartej i liczącej się grupy. To nie statystyka się liczy, tylko każdy, pojedynczy nawet, głos sprzeciwu. W ten właśnie sposób udało mi się dokonać miażdżącej autokrytyki (i źle się z tym czuję).
Button - Button do Gosposia 1 na 1 Twierdząc, że wyrządza się krzywdę dziecku przez chrzest, chodziło mi o to, że w większości wypadków potem łatwiej ulega się presji i pozwala na pranie mózgu na lekcjach religii i to miałem na myśli jako największą krzywdę - wypatrzoną psychikę bezwolnego i bezkrytycznego żołnierza tej sekty. Takich przypadków jak nasz ( bo ja również zrobiłem ten błąd i zezwoliłem na chrzest dziecka, ale już na indoktrynację nie) jest niewiele. Przeważnie z jeszcze większą siłą później jest wywierana presja na religię i komunię. Dlatego po własnym doświadczeniu uważam, że należało to zrobić na początku by uniknąć późniejszych tłumaczeń niejednokrotnie przy niewiele rozumiejącym dziecku. Inną sprawą jest figurowanie w statystykach i uniemożliwianie wystąpienia. Nie dość, że zmusza się do upokorzenia to jeszcze okazuje się, że nie potrzebnie bo z KK nie można wystąpić. Jedyna możliwość to "wystąpienie po włosku" czyli żądając sprostowania swoich danych osobowych co polecam z własnego doświadczenia. Życzę wytrwałości w walce o oświecenie naszego narodu!
Autor:
Button Dodano:
30-12-2011 Gosposia - @esjot, @Rafał Śliwa 1 na 1 Wiem, czuję przez skórę, że racjonalizm postaw jest u wielu z Was, jak i u mnie, efektem pracy nad sobą, otwierania oczu i umysłu na świat poza widnokręgiem. Tak jest, dokładnie. Pewnie w niektórych przypadkach zmiany są skutkiem jakichś dramatycznych przeżyć czy wydarzeń, ale chyba częściej to "otwieranie oczu" jest procesem długotrwałym. A katalizatorem mogą być własne dzieci, które diametralnie zmieniają spojrzenie rodziców na życie. I rodzice w końcu muszą się określić, a nie być gdzieś w zawieszeniu pomiędzy nakazami tradycji a zdrowym rozsądkiem. Tak było w moim przypadku. Za życzenia dziękuję - oby Nowy Rok był o wiele lepszy niż ten mijający. Szczególne pozdrowienie dla Rafała Śliwy (miło wiedzieć, że na końcu kabelka są ludzie do nas podobni).
esjot - Kropla drąży skałę ... 3 na 3 Z wielką ciekawością czytam Wasze posty. Wiem, czuję przez skórę, że racjonalizm postaw jest u wielu z Was, jak i u mnie, efektem pracy nad sobą, otwierania oczu i umysłu na świat poza widnokręgiem. I nie martwię się tym, że mam ochrzczone dzieci. Skoro mnie ochrzcili i udało mi się dostąpić "oświecenia" bez pomocy rodziny, a niejednokrotnie z naganą ze strony najbliższych, to przy dobrym, godnym i racjonalnym przykładzie mojej postawy, moje pociechy mają dużo większą szansę na pełną przemianę. Ja nie będę naciskać. Pozwolę sobie wyartykułować w tym miejscu pogląd, że właściwym naturze procesem zmian jest ewoluowanie. Nie jest niczym dobrym zrywanie rodzinnych więzi, nawet, jeśli pójdzie za tym racjonalizacja postaw. Niech przez mądrość, moralność i godność w codziennych naszych postępowaniach pomnaża się grono tych, którzy się zastanowią, jak to przystaje, albo jak to nie przystaje do nauk KK. Tenże KK w osobach swoich hierarchów oraz wielu co bardziej uzależnionych owieczek i baranów z lubością okopuje się w tzw. "oblężonej twierdzy", w której gromadzi "tych dobrych" , przeciwko którym występują "ci źli". Niech im będzie coraz trudniej definiować "tych złych". Niech się nie da dłużej utożsamiać moralności z wiarą. Tego Wam na ROK 2012 życzę.
Autor:
esjot Dodano:
30-12-2011 auteme - sorry za przydługi tekst 3 na 3 Ja wyjścia nie miałem i ochrzciłem by ratować rodzinę. Nie było to u mnie aż tak trudne, gdyż obrządek narzeczonej to Ukraińsko-bizantyjski. Ne znam języka, więc nie musiałem nic deklarować, ani brać czynnego udziału. Ksiądz usłyszał, że byłem chrzczony ale nie praktykuję. Nie wnikał. Na poczęstunku nadeszło moje 5 minut. Nawiązałem dyskusje przy całej rodzinie i księdzu. Wpierw odparłem ich gratulacje za przełamanie się w kwestii wiary i że się nawróciłem skoro wziąłem udział w ceremonii. Usłyszeli, że ja bym nigdy nie zgodził się by ktoś z poglądami takimi jak ja urządził sobie szopkę z tak ważnej dla nich ceremonii. Nim odpowiedzieli ksiądz usłyszał pytanie, czy to prawda, że są niewiernymi jak ja? Bo czytając ich kodeksy kanoniczne wszędzie są nazywani "niewierzącymi obrządku wschodniego". Przyznał rację, wytłumaczył i już nikt nie miał nastroju by kwestionować moje poglądy. Był to bardzo udany dzień dla mnie. Chrzest odhaczony, naciski ze ślubem w cerkwi się skończyły, a syn i tak zostanie wychowany z dala od rodziny, na samodzielnie myślącego człowieka.
Autor:
auteme Dodano:
30-12-2011 vivaldi 6 na 6 Wszystkie ceremonie, rytuały, obrzędy są nieszkodliwe pod warunkiem że nie są traktowane na poważnie. Ateiści biorą udział we wróżbach andrzejkowych mimo że są to zwykłe zabobony lecz nikt nie wymaga od nich wdrażania w życie rezultatów tych wróżb. Podobnie jest np z dionizjami, świetna zabawa bez konieczności prawdziwej wiary w istnienie Dionizosa. Ludzie potrzebują uświetnić przejścia w pewne etapy życia. Interesujące byłyby np. nasze rodzime ceremonie słowiańskie bez wymogów świadectwa prawdziwej wiary w Światowida, bez przydzielania do koscioła słowiańskiego, bez nacisków wyznawców na to aby dziecko wychowywać wg słowiańskich nakazów religijnych. Chodzi o ceremonię, o święto w gronie znajomych i rodziny a nie o wypełnianie zmyślonych nakazów bożych. Niestety KK nie oferuje tego typu usług. Chrzest w KK wiąże się z zasileniem "owczarni" , podniesieniem statystyk które są potrzebne do wzmocnienia wpływu kleu na politykę i biznes wg zasady "bo 99% to katolicy i oni sobie tego życzą!....." i tu cała plejada życzeń wraz z kosztorysem.
sugadaddy - Efekt 5 na 5 Jak słusznie zauważa Proch, nic się w Polsce nie zmieni, tak długo, jak długo postawy typu: mnie tam krzyż nie przeszkadza, czy: a co to szkodzi ochrzcić dziecko, będą powszechne nawet wśród niewierzących. Niewielka modyfikacja powyższych zacznie robić różnicę i wtedy Polska zacznie się zmieniać. Modyfikacja polegająca na tym, że mnie krzyż nie przeszkadza tam gdzie jego miejsce - w kościele, czy czyimś domu, a nie szkodzi mi chrzczenie dzieci przez praktykujących katolików. Tak długo jak kościół będzie się powoływał na zafałszowane, ale statystycznie prawidłowe dane ile procent stanowią katolicy w Polsce, tak długo żaden polityk z niczym się nie wychyli - bo tak naprawdę kogo miałby reprezentować? Jakiś promil ateistów?
Proch 7 na 7 Katolicy często starają się bagatelizować kwestię chrztu i wychowania religijnego (co swoją drogą jest dziwne) mówiąc "Co Ci szkodzi? Ochrzcij dziecko! Wyślij je na religię - krzywda mu się nie stanie." Ja wtedy zawsze odpowiadam przykładem: Wyobraź sobie drogi katoliku, że wraz z rodziną wyjeżdżasz na kontrakt do kraju muzułmańskiego gdzie są islamskie lekcje religii. Czy posyłasz z taką łatwością swe dziecko na taką religię? Czy uważasz, że było by w porządku ładować dziecku do głowy idee, które Ty potem w domu będziesz starał się wyplenić? Więc teraz postaw się w mojej sytuacji: osoby niewierzącej, która stara się wychować dziecko w katolickim kraju zgodnie ze swoimi przekonaniami. Nie wiem skąd ta opinia, że osoba niewierząca nie ma przekonań i jest zdolna do wszystkiego. Zgodnie z tą opinią już lepiej być świadkiem Jehowy lub Harrym Kriszną, bo oni mają określony system wierzeń i jakiś kodeks moralny. A niewierzący to pewnie jest zdolny w dowolnym momencie wyjąć nóż i wbić człowiekowi w serce.
Autor:
Proch Dodano:
30-12-2011 Ilecki 1 na 1 Miałem napisać, jak komfortowo w świetle powyższych wypowiedzi, być protestantem ewangelikalnym i uznawać tylko chrzest w wieku świadomym po wyznaniu wiary. Jednak pomyślałem, że i moi młodsi współwyznawcy narażeni są na podobne naciski ze strony swych inaczej wierzących rodzin, a ich dzieci mogą być ofiarami wewnątrz rodzinnych rozgrywek.
Autor:
Ilecki Dodano:
30-12-2011 Proch 6 na 6 @rafael77 i ButtonNie wiem czy wy stawaliście przed takimi dylematami, ale miejcie świadomość, że czasem sytuacje życiowe są naprawdę trudne. Rodzina potrafi postawić nas w sytuacji bez wyjścia. Wtedy trzeba po prostu zacisnąć zęby i postąpić wbrew sobie - ja to rozumiem.Inną sprawą jest, że sami do takiej sytuacji doprowadzamy poprzez bycie potulnym przez całe życie. Jeśli w odpowiednio młodym wieku zaczniemy się "stawiać" i odmawiać udziału w katolickich tradycjach wtedy naciski słabną. Jeśli naszym pierwszym znakiem protestu będzie decyzja o niechrzczeniu wtedy może rozpętać się burza. Głównym problemem jest to, że tysiące dzieci jest chrzczonych w Polsce, bo rodzice są przekonani, że rodzina się od nich odwróci, w sytuacji gdy tak wcale nie musi być ! Rodzice Ci nawet nie próbują przetestować sytuacji, wysondować opinii - są przekonani, że konflikt będzie i już! A może się okazać, że reakcją rodziny będzie tylko obojętne wzruszenie ramionami i kose spojrzenie jednej ciotki. Racjonalista powinien przeprowadzić eksperyment - próbę kontrolowaną :)Nic się w Polsce nie zmieni jeśli niekatolicy będą podtrzymywać katolickie tradycje.
Autor:
Proch Dodano:
30-12-2011 Iwona - Chrzest niewiele pomaga... 6 na 6 Córkę ochrzciłam bez przekonania ale właśnie dla spokoju. Nie chciało mi się walczyć z rodziną sądząc, że zrobią mi co najmniej masakrę. No i był spokój póki dziecko nie zaczęło mieć religii w przedszkolu i potem w szkole. Wtedy się zaczęło... "No bo jak to??? Nie chodzi na religię?? Nie pójdzie do komunii?? Jak to tak?? A co ludzie powiedzą?? Przecież ją ochrzciłaś! Zobowiązałaś się do czegoś!" Co najciekawsze prym wiódł ojciec, który w kościele pojawiał się może raz w roku o ile w ogóle. Piekło rodzinne zostało zatem tylko odroczone o 7 lat. Syna nie ochrzciłam, ale tu już rodzina tylko zgrzytnęła z wściekłością zębami. Zresztą przy nim to mają inne powody do tego "co ludzie powiedzą" niż jego chrzest ;-) Jeśli chodzi o niechodzenie na religię to córka nie spotkała się ze złym traktowaniem ani w przedszkolu ani w szkole. Gliwice pozdrawiają ;-)
Autor:
Iwona Dodano:
30-12-2011 Robert Sliwa - czy chrzest jest wypisany na czole ? 4 na 4 Popieram komentarz Gosposi. My zrobiliśmy tak samo z dziećmi i też wpadłem na pomysł z prezentami. Statystyki kościoła mam w nosie - dzieci nie poszły na religię i to jest ważne. Nie zrobiłem im tej krzywdy. Czytają: "boga przecież nie ma. o ateizmie dla dzieci". Mamy nowe dziecko i do chrztu już nie pójdziemy. Czy chrzczący są świadomi, że chrzest jest ważny - tylko jeśli został przyjęty świadomie ?
romaro 4 na 4 Chciałoby się krzyknąć dość, starczy. Starczy tego szantażowania, naciskania, często, jak w przypadku @Rafko, rozbijania związków. Jak długo religie będą pod parasolem ochronnym? Chrzest i komunia to są szczególne rytuały, gdzie namacalnie mogą się przekonać, na własnej niemal skórze, niewierzący rodzice a często w przypadku komunii, również ich dzieci, jak bardzo łamane są prawa wolności światopoglądowej. Religiantom nie w smak gdy się obrazi ich boga (sic!). A co my, ateiści mamy powiedzieć, gdy obrażane, często poniżane są nasze dzieci? Tutaj prawo nie działa. Dlaczego? Ta obłuda i fałszywy ton płynący z ambon pod pozorem miłości jest w rzeczywistości krucjatą słowną, czasami subtelną, gdzieś tam w tle pobrzękującą, czasami wręcz chamską, przeciwko "niewiernym". Jedno wyraźne słowo z ambony, każdej, w każdym kościele zminimalizowało by tą nagonkę na tych, którzy nie chcą się poddać rytuałom. Za ten stan rzeczy nie winię wiernych. Oni są, jak te dzieci, wieki temu wysłane na krucjatę. Bezmyślne w swej wierze.
Autor:
romaro Dodano:
30-12-2011 dzialo 4 na 4 Do ateizmu trzeba dorosnąć. Nasz kraj jeszcze jest w okresie przed dojrzewaniem. Walka z "tradycją" przyniesie więcej szkody niż korzyści. Szkody osobistej dla osób stanowczo sprzeciwiającej się ochrzczeniu. Rytuał chrztu dziecka nie zmienia. Osobowość dziecka kształtują rodzice. Dziecko patrzy na zachowania rodziców. Mądrzy rodzice, niezależnie od swoich przekonań religijnych, potrafiący się kochać i umiejący siebie słuchać nawzajem, zaszczepią w dziecku umiejętność wyboru. Światopogląd dzieci pochodzi z rodziny. Sekularyzacja wymaga czasu, to jest proces. Nie oczekujmy, że nie "bo nie", spowoduje "nawrócenie" kogokolwiek na ateizm. "Każdy jest dobry, ponieważ chce być dobry - nie zawsze to się udaje - AM"
Autor:
dzialo Dodano:
30-12-2011 annah - ... 5 na 5 do rafko Lepiej teraz niż później... Decydując się na "bycie" z drugą osobą decydujemy się również na obcowanie z jej poglądami i jeśli nie potrafimy ich zaakceptować to lepiej dać sobie spokój. Ja sama o tym się przekonałam. Pogodzenie dwóch skrajnych światopoglądów to trudna rzecz. Ważne, by nikogo nie przekonywać na siłę, bo to się nie sprawdzi. Tu potrzebna jest samoświadomość i konsekwencja. Chrzest to "włożenie" nas w pewien konkretny światopogląd - przez długi okres czasu jesteśmy jego ofiarami, dopiero gdy poszerzamy nasze horyzonty zaczynamy walczyć z ograniczeniami, które narzuca nam religia, wspólnota chrześcijańska, z którą ponoć przez ten "akt" jesteśmy związani... Ja jakoś tego nie czuję... Czuję się raczej ofiarą schematyzmu myślowego i pewnego rodzaju ograniczenia rodziców. Polska wciąż jest krajem schematów, choć wśród młodzieży zauważyć można rosnącą świadomość. Młodzi ludzie w szkole zaczynają głośno poruszać kwestie religii i walczyć o możliwość wyboru drogi. Mam nadzieję, że proces ów będzie postępował... Najważniejsza jest przecież mentalna wolność i świadomość własnych czynów.
Autor:
annah Dodano:
30-12-2011 Gosposia - @Button 10 na 10 No cóż - zapewne jestem wyrodną matką, bo ochrzciłam dzieci bez przekonania, a pod wpływem nacisków rodziny. Choć przez jakiś czas trzymałam się dzielnie - rodzina czekała pół roku, a ksiądz się dziwił, że dziecko takie duże. Konformizm i tchórzostwo, jak napisał >rafael 77<, ale nie każdy rodzi się bohaterem. Niektórzy też dojrzewają wolniej niż inni. Niemniej zastanawiam się, czy to w istocie największa krzywda, jaką im wyrządziłam? Na swoje szczęście dzieci były zupełnie nie świadome tego aktu. Teraz nie chodzą na religię, córka - w zerówce, syn - w pierwszej klasie. Zamiast I komunii wymyśliliśmy z mężem Święto Prezentów (w końcu, z perspektywy dzieci, to chyba główna atrakcja komunii). Może rodzina się przyłączy do obchodów. Fakt - w kościelnych papierach są o dwie duszyczki więcej. Czy jednak drogi >Buttonie< naprawdę sądzisz, że dla dzieci chrzest był największą krzywdą? Czy nie przeceniamy znaczenia chrztu? Ilu piszących tu komentarze jest ochrzczonych, a mimo to wyrośli na rozsądnych ludzi?
Jan Res - Jak to zmienić? 7 na 7 Lekcja religii 55 lat temu. Ksiądz: "...nie wolno grzebać piesków i kotków na cmentarzu, więc i nieochrzczone dziecko nie może tam być pochowane...po śmierci jego duszyczka pójdzie do otchłani...". To i tak dobrze, bo kilkadziesiąt lat wcześniej "jego duszyczka szła do piekła". Kr-k, terroryzując rodziców, wpoił zwyczaj chrzczenia niemowląt. Pamiętam, jak drżały matki chorych niemowląt w obawie przed pochówkiem dziecka gdzieś pod płotem. Nie będzie łatwo to zmienić. Wnętrze kościoła jest zazwyczaj najpiękniejszym wnętrzem w regionie. Aby zastąpić chrzest humanistyczną uroczystością, musimy jeszcze długo pracować. Winno to być naszym priorytetem. Musimy sobie zdać sprawę z faktu, że nie stworzyliśmy dotychczas żadnej świeckiej tradycji; nie mamy nawet żadnej piosenki na tę okazję. Będziemy z Kr-k przegrywać, dopóty, dopóki nie zaproponujemy czegoś równie atrakcyjnego. Jeśli są wśród Was poeci i kompozytorzy, to winni zakasać rękawy i zabrać się do roboty jak najprędzej. Prawie wszystkie nasze święta są katolickie. Jeśli nie wprowadzimy na ich miejsce uroczystości świeckich, nasze dzieci będą od nas żądać, abyśmy obchodzili te wywodzące się z katolicyzmu. Byłem świadkiem tego nie tylko w Polsce. Rodzice musieli ustąpić.
Button 3 na 3 Do >Anna Salman< Nie twierdziłem, że z chwilą chrztu rozpoczyna się indoktrynacja tylko jest to pierwszy krok, który wymusi późniejszą indoktrynację ponieważ potem nastąpi jeszcze większy nacisk na zgodę na uczęszczanie na lekcje prania mózgu religijnego. To jedno, ale co ważniejsze to to, że wierni chrzcząc dzieci postępują wbrew "naukom" czyli temu co nauczał Jezus - chrzest jest obrzędem kończącym świadome przyjęcie wiary, czyli dziecka jest nieważny. To dopiero zhierarchizowany Kościół nie mogąc w inny sposób niż siłą przekonać do wyznawania tych bajek wpadł na to Perpetum Mobile by chrzcić dzieci, które jak dorosną automatycznie będą chrzcić swoje w między czasie ogłupiać i zastraszać je mękami piekielnymi i tak wkoło. Natomiast co do szykanowania dzieci w szkołach to jest to wina religii na której uczy się nietolerancji podkreślając stale, że wierzący w tego Boga są lepsi od innowierców a najgorsi są niewierzący. Żeby było śmieszniej to my im jeszcze za to płacimy! To powinno być zabronione! Ale nie w kraju ludzi zaślepionych wierzących w księży a nie w Boga. I najgorsze jeszcze to, że z tej instytucji nie można formalnie wystąpić o czym pisałem.
Autor:
Button Dodano:
29-12-2011 Astrowy - Humanistyczny 4 na 6 A jaka jest geneza chrztu? Czy nie jest to obrzezanie-light? A moze powinnismy sie cieszyc, ze to nie obrzezanie? Co było przez chrztem gdy na swiat przychodził nowy potomek? Czy koscioł jak to zwykle bywa zawłaszczył jakis zwyczaj, i dołozył swoje elementy zabobonowe? Bo dzis chrzest to nie pokropienie małego, ale impreza rodzinna na ktorej sie wita młodego członka, a przy okazji rodzina i znajomi (zwani chrzestymi) maja okazje sie spotkac i wypic. To jest swieto rodzinne, i czy koscioł czasem nie podczepił sie pod swietowanie narodzin? Jak czcili narodziny nowego (słowianscy) poganie? Aby wyplenic ten zabobon trzeba propagowac spotkania rodzinne bez tej chrzestej otoczki. "Chrzest" humanistyczny?
rafael 77 10 na 10 Uważam,iż konformizm w sprawach chrztu dziecka jest oznaka czystego ludzkiego tchórzostwa przed tym,co niesie ze sobą życie.W ten sposób nigdy nie zbudujemy w pełni otwartego ,obywatelskiego oraz tolerancyjnego społeczeństwa.Edukacja jest w tym przypadku najwazniejsza.Promowanie postaw wzajemnej tolerancji wobec ludzkiej odmienności jest priorytetem,jest tym,co powinno robić państwo (począwszy od szkół i przedszkoli kończąc na mass mediach). Nie ma co się oszukiwać...nie jesteśmy wszyscy tacy sami i nigdy nie będziemy. Im wcześniej to wszyscy zrozumiemy,tym lepiej dla nas.To,że się różnimy jest jak najbardziej naturalne i nie powinno być żadnym problemem dla nikogo racjonalnie myślącego. Niestety z tego sposobu myślenia wyłamują się często środowiska prawicowo-religijne,które próbują ze wszystkich ludzi zrobić jednolitą,niemyślącą oraz pozbawioną empatii i szacunku dla inaczej myślących masę. To jest prawdziwa przyczyna tego problemu.
Anna Salman 8 na 8 Indoktrynacja religijna nie rozpoczyna się z chwilą chrztu, lecz dopiero w wyniku uczestnictwa w życiu danego kościoła. W katolicyzmie najważniejszym testem jest (nie)przystąpienie dziecka do pierwszej komunii. I nie wszędzie jest tak tolerancyjne środowisko, aby dziecko nie odczuło w tym okresie swojej inności. Zdarza się (nierzadko), że katecheci w taki sposób przedstawiają uczniom opinię na temat ich niepraktykujących rówieśników, że ci ostatni mogą nie tyle może stać się obiektem szykan, co po prostu zostaną odrzuceni przez rówieśników. Zdarzało się to nawet w PRL-u, co dopiero teraz, gdy religia jest w szkole i wszędzie indziej. Dlatego wg mnie decyzja o (nie)ochrzeszczeniu dziecka nie jest jedynie sprawdzianem niezależności rodziców, bardziej dojrzałości do rodzicielstwa. Czy będą w stanie skojarzyć w przyszłości ewentualne zmiany w zachowaniu swojego dziecka z brakiem akceptacji ze strony kolegów? Czy będą potrafili odpowiednio zareagować? Nie zapominajmy, że to pokolenie, które tak masowo teraz odchodzi od kościoła, nie miało w dzieciństwie podobnych doświadczeń. Może niektórzy przypomną sobie przy okazji, jak sami zachowywali się wobec niepraktykujących rówieśników.
Button - Chrzest największą krzywdą wyrządzoną.. 12 na 12 Przykład >rafko< pokazuje szkodliwość chrztu, który jest pierwszym krokiem do skrzywdzenia dziecka na całe życie. Po tym jest następny - religijna indoktrynacja, piorąca mózg w celu całkowitego uzależnienia od sekty, poświęcając własne szczęście dla akceptacji takich samych uzależnionych osób. Druga negatywna strona chrztu to po ewentualnym przejrzeniu na oczy problem z formalnym wystąpieniem z tej mafijnej organizacji. Otóż tzwn. apostazja jest wielką ściemą dowodem czego był niedawny proces apostaty, który mimo dokonania jej, dalej pozostaje w księgach parafialnych i bazie danych jako wierny, pomijam zniechęcający i poniżający tryb tej apostazji. Podsumowując, jeżeli chcemy szczęścia naszego dziecka nie pozwólmy by konformistyczny stosunek do bliskich i otoczenia pozwolił na złamanie jego psychiki przyczyniając się do "zaprogramowania" kolejnego niewolnika tej pełnej hipokryzji organizacji .
Autor:
Button Dodano:
29-12-2011 Wściekły Azot - Nie dopuściłem do chrztu 35 na 35 mojej młodszej Córki - los sprawił, że mogłem sam podjąć taką decyzję. Oczywiście byłem obiektem dywanowych nalotów ze strony rodziny - brylują w tych sprawach dziadkowie, co zrozumiałe - ale po paru latach dano mi spokój. Dziś Córka ma 7 lat, jest w II klasie publicznej podstawówki. Jako jedyne dziecko spośród 18 uczniów klasy integracyjnej (5 dzieci ma pewne upośledzenia intelektualne) nie chodzi na religię. Oczywiście nie chodziła na nią już w przedszkolu. NIGDY nie spotkałem się z ŻADNĄ oznaką odtrącenia, wytykania, dokuczania czy pognębiania (celowo nie używam nachalnie pchającego się wyrazu "nietolerancja", bo jest już chwastem) mojej Córki zarówno u dzieci jak i opiekunek czy nauczycielek. Nie jestem wyznawcą żadnej religii alternatywnej dla katolicyzmu. Mieszkamy w Gliwicach, w środowisku skatoliczonym wg średnich wzorców ogólnopolskich. Tedy nie lękajcie się - to kler umiejętnie podsyca przekaz o tym, że dziecko szkolne będzie szykanowane, prześladowane i piętnowane przez własne środowisko. O samym podejściu dziecka do własnej "odmienności" czyli niechodzenia na religię kiedy wszyscy inni chodzą - w innym odcinku ;-)
rafko 27 na 27 Rezygnacja z chrztu w przypadku gdy oboje z rodziców tego chcą nie jest aż tak dużym problemem. Wzajemne wsparcie i wierność swoim przekonaniom jest tutaj kluczem. Gorzej jeśli jedno z rodziców jest wierzące i nie wystarczy już stworzenie kochającej rodziny, ale bardziej takiej rodziny jaką chce widzieć otoczenie. Niestety kilka dni temu dostałem prezent od swojej dziewczyny, uświadomiła mi ze nie widzi możliwości kontynuowania związku ponieważ nie dogadamy się w przyszłości jeśli chodzi właśnie o chrzest. Problem w tym że brak chrztu unieszczęśliwi głównie rodziców i dziadków a nie moją dziewczynę był głównym powodem dla którego nie mogłem na to przystać. Byliśmy ze sobą 3 lata, od początku znała mój światopogląd ale jak się okazało cały czas myślała ze jak przyjdzie co do czego to zmięknę. Dalej nie potrafię zrozumieć jak "szczęście" rodziców można stawiać wyżej niż swoje własne, jak rodzice mogą być ważniejsi niż niby ukochana osoba.Jest to szczególnie bolesne gdy przypomnę sobie ile głupstw zrobiłem i ile kłótni przeprowadziłem z moimi rodzicami żeby tylko się z nią zobaczyć. Smutną prawdą jest iż związek z wierzącą osobą to także związek z całym jej otoczeniem, prawie nigdy nie jest to związek dwóch osób.
Autor:
rafko Dodano:
29-12-2011 Proch - Jest już nowa strona o chrzcie! 6 na 6 W Polsce rodzi się rocznie 400.000 dzieci, a to oznacza, że 800.000 rodziców staje co roku przed faktem, że naszą odwieczną tradycją jest, iż "noworodka trzeba ochrzcić". Dla większości rodziców jest to zupełnie normalne i pożądane, ale jest też spora grupa rodziców (wg moich zgrubnych szacunków 50-80 tys.), która albo chrzci bezrefleksyjnie, albo robi to wbrew sobie pod naciskiem rodziny.
Jeśli choć tylko część z wymienionej grupy rodziców nie ochrzciła by swego dziecka statystyki członków Kościoła katolickiego zaczęły by spadać. Kilkadziesiąt tysięcy nieochrzczonych dzieci więcej (co roku!) - to byłaby duża zmiana.
Zapraszamy na
www.SwiadomyChrzest.pl Autor:
Proch Dodano:
29-12-2011 Pokazuj komentarze od pierwszego Aby dodać komentarz, należy się zalogować Zaloguj przez OpenID.. Jeżeli nie jesteś zarejestrowany/a - załóż konto.. Reklama