Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.012.870 wizyt
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 15 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:

Złota myśl Racjonalisty:
Kościół będzie jeszcze przez jakiś czas bronił prawa do współdecydowania w kwestiach etyki; jednakże coraz mniej ludzi jest przekonanych o wartości wyjaśniającej oferowanych przezeń modeli.
Komentarze do strony Jedna katoliczka więcej

Dodaj swój komentarz…
Proch   20 na 22
-> "Gdybyśmy byli innego wyznania, to sprawa byłaby łatwiejsza. Takie dzieci mają coś w zamian za lekcje religii katolickiej. Wiedzą, że wprawdzie nie uczestniczą w katechezach i różnych uroczystościach, ale za to ich koledzy nie uczestniczą w innym życiu religijnym, które one mają poza szkołą. U niewierzących nie ma takiej kompensacji. Jest czysta strata i pokrzywdzenie — inne dzieci idą do komunii, mają piękne ubranka i prezenty, a ja nic… Którzy rodzice będą tak zawzięci, by skazać swe dzieci na taką przykrość?"

Wiele zależy od wyobraźni rodziców - można dziecku wynagrodzić taką "stratę" z nawiązką. Ponieważ jest to jedno takie wydarzenie w życiu dziecka, można raz się wysilić i wymyślić coś takiego, czego dziecku będą zazdrościły inne dzieci z klasy.

Jakiś taki hiobowy nastrój wyczuwam w tym tekście. Wyroki losu i uwarunkowania są takie, a nie inne - nic się nie da zmienić. Są jednak osoby na tym portalu, które mogą zaświadczyć, że da się inaczej.
Autor: Proch  Dodano: 30-12-2011
Reklama
maniek1   16 na 16
Moja córka chodziła na lekcje wpajania nielogicznych bzdur aż do V klasy, ponieważ lekcje te przeplatały się z normalnymi i bała się odrzucenia. Wtedy jedno dziecko z klasy (innego wyznania) nie chodziło. Obecnie (w klasie córki) indoktrynacja katolicka odbywa się  na początku i końcu zajęć szkolnych, wiec juz sześciorga dzieci (na 20 w klasie) rodzice "nie wyrazili chęci" dalszego ogłupiania. Kiedy moja córka powiedziała mi o braku zainteresowania religią, (w perspektywie dłuższego snu i szybszego wyjścia ze szkoły) to przyjąłem to z wielką radością oraz dumą. Myślę więc, że  frekwencja na katechezie zależna jest w dużej mierze od jej miejsca w planie lekcji.
Autor: maniek1  Dodano: 30-12-2011
klamarka   16 na 16
Na lekcje religii chodzi się, "bo tak po prostu jest", a dyrekcje najczęściej ignorują to, o czym pisał Autor artykułu, czyli zalecenia aby umieszczane były przed lub po zajęciach. Uczę się w rzeszowskim liceum. Na początku roku szkolnego złożyliśmy 7 deklaracji chęci uczestnictwa w tych lekcjach etyki, nie przyniosło to żadnego skutku. Dodatkowo byliśmy zachęcani przez nauczycieli do "przetrzymania" do końca roku na lekcjach religii. Jest nam okropnie przykro, że nie jesteśmy traktowani równo i naszą prośbę traktuje się jak kapryśną zachciankę. A przecież na to, że jest to nasze prawo wyraźnie wskazuje rozporządzenie MEN w tej sprawie.  Uczniowie są przyzwyczajeni do tego, że mogą traktować lekcje religii jako czas na którym można odrobić zadanie lub coś zjeść, więc też dla większości nie ma sensu staranie się o lekcje, na których by od nich czegoś wymagano, bądź których organizacja byłaby niekorzystna (możliwość zajęć dopiero w godzinach popołudniowych).Ja i moi znajomi chcielibyśmy aby w szkole było miejsce gdzie można podyskutować w atmosferze gdzie nie ma przymusu do uznawania, że jedyne słuszne prawdy są zawarte w Biblii, a w miejscu gdzie moglibyśmy skonfrontować nasze myśli z różnymi systemami etycznymi.
Autor: klamarka  Dodano: 30-12-2011
Piotr Felstau   12 na 12
Ludzie szukający w życiu przyjaźni, miłości i stabilizacji materialnej to barbarzyńcy?
"widzę na tych zajęciach postępującą barbaryzację religijności młodzieży lub jej zupełny zanik ... proszeni o wypowiedzi na tematy  egzystencjalnie absolutnie podstawowe, jak istota dobrego życia i powinności dobrego człowieka, studenci odpowiadają w sposób całkowicie nietknięty przez idee i skojarzenia religijne" - ja w tym nic złego nie widzę a wręcz przeciwnie.
Pan Hartman niby narzeka na religię w szkole a na końcu dochodzi do wniosku że brak religijności to forma barbarzyństwa. W końcu w czym problem? W tym że religia jest w nauczana w szkole państwowej, czy w tym że źle jej tam uczą?
Autor: Piotr Felstau  Dodano: 30-12-2011
sugadaddy   11 na 11
A wystarczyłoby przenieść religię do salek przykościelnych - ileż problemów przestałoby po prostu istnieć. Taka niewielka dawka demokracji i danie ludziom faktycznego, a nie pozornego wyboru.
Autor: sugadaddy  Dodano: 30-12-2011
kub44   16 na 16
Trzeba zrobić wszystko i za wszelką cenę, żeby wyrzucić religię za szkół. Należałoby powołać jakiś ruch obywatelski który podpisze się lub złoży wniosek o usunięcie religii ze szkół i przeniesie je tam gdzie jej miejsce.

Chcesz żeby dziecko chodziło na religię? Zawieź je w niedzielę do kościoła, niech tam im wpajają wiarę w dowolne bzdury.

Kolejny dowód na to że żyjemy jeszcze w czasach o których będzie się za lat kilka mówić: technologiczne średniowiecze.
Autor: kub44  Dodano: 30-12-2011
Poltiser - Populizm i Potulizm   5 na 5
Bardzo prawdziwy tekst. Niestety z przyzwyczajenia i dla świętego spokoju odpuszczamy sobie protesty... co to zmieni? Jak zwykle problem dotyczy tradycji, demografii i wychowania. Tam gdzie tolerowana jest "inność" wykluczanie nie stanowi problemu. Gdyby Katolicyzm podążał za własnymi "zasadami", wolna wola, miłość bliźniego itp. nie byłoby problemu. "Barbaryzacja" wierzeń to trafne określenie alienacji przekonań z codziennych przyzwyczajeń i oczekiwanego od wszystkich konformizmu. Taktyka małych kroków i faktów dokonanych potęguje presję i potulne spełnianie oczekiwań w imię świętego spokoju. Tresura zamiast wychowania. Nie tego oczekujemy od szkoły i nie tak miało być... Jak w rozkładzie normalnym Gaussa, zawsze znajdą się ludzie po stronie skrajności, większość jednakże będzie dla wygody budować kolejną "zmowę obojętnych". Ciekawe której ze skrajności uda się zdominować obojętne centrum? Chyba nie trzeba wysilać się szukając odpowiedzi...

Jestem optymistą. Myślę, że nowe pokolenie jest mimo wszystko bardziej niezależne i myślące niż ich rodzice. Zmieniły się też ograniczenia poznawcze i nie tylko szkoła ma wpływ na rozwój młodych ludzi. Są bardziej zaradni i wiedza więcej. Jestem przekonany - dadzą sobie radę.
Autor: Poltiser  Dodano: 30-12-2011
RadRado   9 na 9
http://kwejk.pl/obrazek/783410/religia,jak,penis.html
Autor: RadRado  Dodano: 30-12-2011
barcicki - pożyteczna katecheza   13 na 15
Dzięki lekcjom religii moja córka zrozumiała, że ludziom trzeba mówić to, czego chcą usłyszeć. Kiedy na pytanie katechetki o to, czy była w niedzielę w kościółku odpowiedziała zgodnie z prawdą, że nie, to dostała "pałę". Następnym razem już skłamała i do dziś ma "5" z religii. Na świadectwie, niestety, też.
Autor: barcicki  Dodano: 30-12-2011
~~ja - Niepojęte.   9 na 13
Zawiodłem się na Panu. A tak Pana ceniłem.Albo pies macha ogonem, albo ogon psem. Oddał Pan walkowerem przekonania religijne Córki. 
Autor: ~~ja  Dodano: 30-12-2011
Anna Salman   7 na 19
Już kilka razy zdarzało mi się polemizować z osobami, popierającymi "bohaterskich rodziców", którzy na pierwszym miejscu stawiają swoje przekonania. Niestety, to bohaterstwo sprowadza się na ogół do wysyłania dziecka na pierwszą linię frontu. Sami rodzice nie mają tego typu doświadczeń, bo w dzieciństwie należeli do większości wyznaniowej, a bunt wobec kościoła też pewnie przeżywali wspólnie z grupą rówieśniczą.
Nawet rodzice dzieci innych wyznań są zadowoleni, gdy uczniów nie uczęszczających na katechezę katolicką jest więcej (mniejsze ryzyko stygmatyzacji ich pociechy), mimo że mają przecież wsparcie we własnej grupie religijnej.
Osobom, które krytykują ten rodzaj konformizmu, opisany w artykule, polecam lektury z zakresu psychologii rozwoju (jakiekolwiek - pierwsze z brzegu), a bohaterskim rodzicom - opłacenie szkoły prywatnej z zajęciami z etyki, w miejsce eksperymentowania z odpornością psychiczną własnego dziecka.
Autor: Anna Salman  Dodano: 30-12-2011
Guzik - historia zatacza koło   14 na 16
Przeraża mnie jedna rzecz, a
mianowicie to, że kiedyś rodzina profesora Hartmana, aby ocaleć przed
zagładą musiała przyjąć chrzest. Teraz w podobno wolnej Polsce historia
się powtarza. Jego córka (wrażliwe dziecko), aby nie ulec zagładzie
społecznej, przechodzi podobną drogę.
I to ma być wolna Polska!?
</span>
Autor: Guzik  Dodano: 30-12-2011
~~ja - Powinnością rodzica jest stanąć..   8 na 10
Ja przynajmniej tak to rozumiem. Zdarzało mi się w przezsłości przeciwstawić swoje zdanie poglądom dyrektora szkoły i nauczyciela. I wygrywałem. Liczyła się siła, determinacja i zdecydowanie. Nie przyjmowałem do wiadomości, że jakoś to będzie, że może się ułoży, że może lepiej się uchylić, może lepiej przeczekać, może lepiej odpuścić. Pobłażliwość uczy dziadostwa. Warto nauczyć dziecko bronić swoich poglądów niż ulegać innym. Tylko martwe ryby płyną z prądem. Minęło wiele lat. Dzieci są dorosłe i mam okazję śledzić ich poczynania: Osiągają to co chcą osiągnąć. Ciekawe dlaczego ?   
Autor: ~~ja  Dodano: 30-12-2011
Ciriabree   4 na 4
Przede wszystkim trzeba pamiętać, że o szkole decyduje dyrektor. Idąc tym tokiem myślenia - dyrektor ma władzę, a z władzą (niestety) nieczęsto się wygrywa. Dlatego protesty mogą skończyć się pogorszeniem sytuacji. I tutaj trzeba się zastanowić - co jest lepsze: postawienie się czy przeczekanie niekoniecznie odpowiadającej nam sytuacji?
A co do religii w szkole - niestety jest tak, że im młodsze dziecko, tym bardziej dyskryminowane jest z powodu swojej inności. Pamiętam, podejście mojej klasy do niewierzącego kolegi (jedynego ateisty w szkole) w podstawówce. Cały czas musiał znosić docinki głęboko wierzących katolików (chociaż jak widać ich moralność nie miała zbyt dużo wspólnego z chrześcijańską).
Autor: Ciriabree  Dodano: 30-12-2011
Button - Szkodliwość religii   10 na 10
Zastanawiam się kiedy ktoś przeprowadzi głęboką analizę szkodliwości religii na psychikę dzieci i zostaną wyciągnięte właściwe wnioski.
Po pierwsze jak można było zgodzić się na wprowadzenie do szkół państwowych przedmiotu z pogranicza science fiction i wyrazić zgodę na brak wpływu na program nauczania i kwalifikacji zawodowych katechetów.
Po drugie lekcje te uczą nietolerancji i obłudy. Nietolerancji bo katecheci tak małym dzieciom wpajają ich wyższość nad niewierzącymi lub wierzącymi w "nieprawdziwego Boga" przedstawiając im ich jako przyszłych złych ludzi. Równie szkodliwa jest wpajana obłuda.  Na tych lekcjach uczy się je, że mniej ważne jest to co odczuwa czy myśli - ważne jest aby zrobić lub powiedzieć to co oczekuje katecheta. Do tego potwierdzeniem bywa sprzeczność głoszonych zasad z tym co samo obserwuje. Zaczyna doceniać wyrachowanie, zatraca empatię i powoli staje się zakłamane i często cyniczne bo to popłaca. Brak empatii powoduje wzrost agresji.
Potwierdzeniem tego może być wzrost agresji i przemocy w szkołach od czasy "przymusowej" religii w szkołach państwowych.
Autor: Button  Dodano: 30-12-2011
ratus - idee i czyny   4 na 6
Mądrzy, wykształceni ludzie, powinni pracując myślą określić właściwe idee, aby je można było umieścić na bojowych sztandarach. Ale to inni ludzie, o innych predyspozycjach, podniosą te chorągwie, i ruszą do szturmu.
Profesor Hartman jest bez wątpienia tym pierwszym, niech robi to, na czym się zna, nie
obwiniając się o nieumiejętność walki ulicznej. A ja mam nadzieję, że znajdą się praktycy, których specjalnością jest podejmowanie ryzyka i przekuwanie myśli w czyn.
Autor: ratus  Dodano: 30-12-2011
Czesław Szymoniak   7 na 7
Sam kiedyś podobnie jak Autor przegrałem z religiantami ( moim przypadku chodzilo wyłacznie o presję rodziny) pozwalając na indoktrynację swojego dziecka jednak również czuję zawód wobec postawy Autora.
@Anna Salman - ja rozumiem że Pani kieruje sie macierzyńska postawą wobec dziecka chcac je chronic przed wrogim otoczeniem.
Jednak jest pytanie kto i jak ma się temu (religianctwu) przeciwstawic? 
Czy rzeczywiscie dla tego dziecka "odmieńca"  bedzie to taki stres jesli bedzie ono czuć wsparcie rodziców?
Autor: Czesław Szymoniak  Dodano: 30-12-2011
Wściekły Azot - Bzdury, bzdury, bzdury   16 na 18
o piętnowaniu dzieci ze względu na niechodzenie na religię...
W szkole podstawowej mojej Córki dwie religie są ułożone na końcu zajęć. Czyli prawidłowo, komfortowo i bezkonfliktowo. Jednak w jeden dzień - jeszcze po owej ostatniej religii - moja Córka ma zajęcia dodatkowe (przygotowania do dziecięcych olimpiad) z własną wychowawczynią. Idzie więc do świetlicy przeczekać tę lekcję religii, tam czyta, pisze, gra, bawi się z innymi dziećmi, "świetlicowymi". Nikt się nią specjalnie nie troszczy podczas tej wolnej, świetlicowej godziny lekcyjnej ale też nikt jej nie szykanuje, nie dokucza czy piętnuje z tego powodu, że jest w świetlicy zamiast na religii! Sądzicie, ze siedmiolatce nie można wytłumaczyć, dlaczego wtedy nie siedzi na religii? Otóż - MOŻNA. Można, bowiem to JA decyduję o Jej zajęciach pozalekcyjnych takich czy innych, o kinie, sporcie, oglądaniu telewizji, zakupach itp. Uczęszczanie na religię jest NIEOBOWIĄZKOWE, więc trochę trudu wystarczy, żeby dziecko zrozumiało, że skoro nie wszystkie dzieci z klasy jeżdżą na basen, są w kółku origami lub uczestniczą w owych zajęciach dodatkowych - to Ona akurat nie uczestniczy w lekcjach religii. To moja metoda - ktoś inny może przenieść tę dyskusję na poziom abstrakcji stricte religijnych, ale chyba nie warto.
Autor: Wściekły Azot  Dodano: 30-12-2011
Wściekły Azot - cd.   12 na 14
Potoczysta opowieść Pana Hartmana niesie ów fałszywie skrojony przekaz, że dziecko w szkole jest własnością nauczycieli i katechetów, więc rodzice - tacy jak Pan Hartman - mogą tylko rozłożyć bezradnie ręce i zwalić wszystko na szkolnictwo i konkordat. Klerowi w to graj - niech się niesie wieść od profesorów, że poglądy to można mieć na wiecach, ale trza własnym dzieciom oszczędzić kopniaków i golenia głowy za unikanie spotkań z katechetą i jego opowieściami o żeberkach Adama.
Autor: Wściekły Azot  Dodano: 30-12-2011
Brzostowski - do Azota   1 na 9
Faktycznie z treści artykułu przebija pewna bezradność. Nie zawsze jednak jest tak, jak piszesz, dzieci są różne i to rodzic powinien decydować o zachowaniu się w takiej sytuacji, zależy to także od okoliczności. Opisałeś przypadek w szkole Twojej pociechy i dobrze, że tak jest. Są jednak dzieci, które bylyby jedyne w klasie niechodzące na religię, to dla bardzo wrażliwego dziecka może stanowić problem, zwłaszcza gdy jest dodatkowo szykanowane przez rówieśników, co może się zdarzyć. Dla wrażliwego malca to jest bardzo poważny problem. Dochodza także inne rzeczy, np w szkole w której uczy się moja córka przez miesiąc na lekcjach religii przygotowywano jasełka - klasa żyła tymi jasełkami, były emocje, dzieci spotykały się cwiczyły role, także poza godzinami religii. No wiesz - pierwsze występy "teatralne" w życiu. Pozbawienie tego dziecka jest trudne, także decyzja musi być adekwatna do sytuacji.
Autor: Brzostowski  Dodano: 30-12-2011
Earthalgeroth   9 na 11
Nie zgadzam sie z autorem, ze robimy dziecku krzywde wylaczajac je z zycia religijnego klasy. Mysle, ze istnieje mnostwo mozliwosci wynagrodzenia tej "straty" dziecku. Poza tym, jak juz ktos napisal, jest to niesamowicie bierna postawa. Jak mozemy liczyc na to, ze cos sie w tej materii zmieni w naszym spoleczenstwie skoro oddajemy wychowanie wlasnych dzieci w rece religii?
Moje dzieci zostaly ochrzszczone, ale wychowuje je bez religii. Wierzcie mi. Troche samozaparcia i rodzina tez sobie odpusci (a mojej fanatykow nie brak).
Autor: Earthalgeroth  Dodano: 30-12-2011
Mafema - Azot - ufff...   22 na 22
Wściekły Azocie, a więc nie jestem jedyna, odetchnęłam, kamień z serca...
Moje dziecko przez rok przedszkola jako JEDYNE w grupie nie chodziło na religię - było wyprowadzane na ten czas z sali, w drugim roku przedszkola - był wyprowadzany z kolegą. W szkole jako JEDYNY idzie do świetlicy. Nikt go nie szykanuje (spróbowałby!). Dużo z nim rozmawiam, zna wiele religii i rozumie, dlaczego nie uczęszcza akurat na te zajęcia.
"Którzy rodzice będą tak zawzięci, by skazać swe dzieci na taką przykrość?" - pyta autor. Wstrząsnęło mną to pytanie. Uważam, że nie nauczyłabym syna niczego dobrego, gdybym okazywała tchórzostwo w tej kwestii. "Swoją drogą, ciekawe, ile dzieci chodzi na religię i przystępuje do komunii właśnie w takich okolicznościach?" - a KTO to zmieni, jeśli nie MY sami: wątpiący, niewierzący, ja, Wściekły Azot i kolejni???
Autor: Mafema  Dodano: 30-12-2011
Andrzej Wendrychowicz   14 na 14
Ten tekst powstał 4 lata temu. Sądząc po późniejszych publikacjach i wypowiedziach Profesora nie jest on już skłonny do opisanego w artykule konformizmu w sprawach edukacji religijnej swojej córki.
Prowadząc portal etykawszkole.pl dostaję sporo maili od rodziców i nauczycieli. Z korespondencji tej wynika, że wyraźnie rośnie liczba rodziców, którzy skutecznie wymuszają na szkołach wprowadzenie lekcji etyki. Szkół z etyką nadal jest bardzo mało, ale ich liczba rośnie. Nieskromnie powiem, że etykawszkole.pl ma w tym swój wkład :)
Autor: Andrzej Wendrychowicz  Dodano: 30-12-2011
romaro   7 na 7
"Właściwie nie powinno mnie to obchodzić. A jednak obchodzi. I to tym bardziej, im mniej widzę zwyczajnie religijnej młodzieży, a za to coraz więcej barbarzyństwa w wyobrażeniach moralnych i religijnych swoich studentów."
Wątpię czy "pana studenci", po przeczytaniu tego artykułu, będą mieli cierpliwość słuchać pańskich wykładów z etyki.

"Gdybyśmy jednak nie brali z żoną ślubu katolickiego i na przykład byli zawziętymi ateistami (a takimi, broń Boże, nie jesteśmy), nic by to nie zmieniło. Naszą córkę katoliczką uczyniło bowiem przedszkole i szkoła."
Panie i pan chcesz uczyć etyki?!
Poza tym, pan uprawia jakiś dziwny rodzaj ekshibicjonizmu.
Autor: romaro  Dodano: 31-12-2011
gregg   8 na 8
Szczerze mówiąc, zasmuciła mnie Pańska postawa. Bynajmniej nie oczekiwałem od Pana Profesora postawy konfrontacyjnej, ale ta spolegliwość mnie zadziwia. To prawda, że istnieje presja, o której Pan pisze i nie jest to bynajmniej presja subtelna. Kiedyś też się jej poddawałem, „dla świętego spokoju” i „dobra dziecka”. Dzisiaj z całym przekonaniem twierdzę, że ta kapitulacyjna postawa to błąd. Moim zdaniem potrzeba nam spokojnej, aczkolwiek stanowczej konsekwencji w egzekwowaniu naszych konstytucyjnych praw. Udaje się to robić w Lublinie, myślę, że uda się też w Krakowie; -) Na marginesie, mój syn, który jako jedyny na religię nie uczęszczał w podstawówce, wypisz wymaluj z Pańskiej historii (teraz jest „jedynakiem” w gimnazjum), nie spotkał się jeszcze z szykanami rówieśników, często doświadczał za to ich zazdrości.
Autor: gregg  Dodano: 31-12-2011
zrzęda   12 na 12
Poglądy prof. Hartmana wstrząsnęły mną i nikłe jest pocieszenie ze strony p.Wendrychowicza, że to tekst z przed 4 lat. Jak można mieć nadzieję, że kraj nasz kiedyś zeświedczeje, gdy nawet nasze elity intelektualne poddają się ogólnie przyjętym praktykom "dla dobra dziecka". Czy rzeczywiście dla dobra? Ludzie narzekają na indoktrynację KK, ale boją się bronić swoich przekonań. Przeżycie dziecka w szkole bez chodzenia na religię może i nie jest łatwe, ale podpaść kolegom można również na 100 innych sposobów. Z dzieckiem trzeba przede wszystkim rozmawiać, tłumaczyć i dyskutować. Musi znać swoją wartość i mieć oparcie w rodzicach. Przeżyje wtedy spokojnie najgorszy okres w szkole - komunijny amok, który szybko mija i wszystko wraca do normy. Prezenty dziecko może dostać  przy różnych innych okazjach. Moje dzieci na religię nie chodziły, za to w wiedzy o religiach biły kolegów na głowę. Były ekspertami. Powiem więcej, dzięki nim inne dzieci dowiedziały się, że nie wszyscy chodzą do kościoła i mimo to są normalni, i to było dla większości ogromne zaskoczenie. I jeszcze takie spostrzeżenie - koledzy z klas moich dzieci byli bardziej tolerancyjni od tych, w których 100% chodziło na religię. Chyba się czegoś nauczyli.
Autor: zrzęda  Dodano: 31-12-2011
Wściekły Azot - Brzostowski   6 na 8
Żeby była jasność: moja Córka nie chodzi na osobne lekcje religii prowadzone przez katechetki czy księży, jednak nie wykluczam Jej z jasełkowych przygotowań klasowych (sensowna wychowawczyni nie przydziela Jej roli) a i bytności na klasowej wigilii nie zakazałem. Są bowiem granice, których przekroczenie musiałoby skutkować negacją programów szkolnych (podręcznikowa czytanka o świętym Mikołaju dla drugoklasistów!), ingerencją w prowadzenie zajęć przez nauczycieli, być może zakłóceniem trybu nauki u innych dzieci. Nie interesuje mnie buńczuczne wojowanie ze szkołą, która prowadzi odgórnie narzuconą katechizację i wciągać do tego moje dziecko. Korzystam z marginesu wolności, jaki mi stworzono - religia w szkole jest ciągle NIEOBOWIĄZKOWA. Mnie to wystarcza do podjęcia odpowiedniej decyzji i trwania przy niej. Wychowujcie odważne dzieci ;-) Dlaczego bycie JEDYNYM ma być czymś negatywnym? Postawcie się babciom - czy rzeczywiście będą gotowe odwrócić się od wnucząt, które nie chodzą na religię? Czy rzeczywiście nie potraficie poradzić sobie z walcem "komunijnego katolictwa", który cały okrągły rok miażdży dzieciom mózgi? Wasze dzieci nie zatrzymają tego walca same!
Mafema - serdecznie pozdrawiam ;-)
Autor: Wściekły Azot  Dodano: 31-12-2011
Rafał Poniecki   5 na 9
Z artykułu przebija niemoc. Najpierw: czy aby studiować filozofię trzeba było iść na KUL nawet będąc niewierzącym? Reszta jest tego konsekwencją. No i na to wszystko nakłada się "katopolactwo" z tym chodzeniem koło kleru jak koło zgniłego jajca. Zamiast dobrać się im do d... . Mamy mnóstwo przykładów niesamowitych przekrętów związanych z komisją do dawania czarnej stonce czegoś, co nigdy do nich nie należało. Wprawdzie komuchy uchroniły nas przed przedszkolami i szkołami prowadzonymi przez KR-K, ale pedalstwa wśród nich nigdy nie brakowało. To nie ulega przedawnieniu; z tym można nawet do Strasburga. Konsekwencją będzie, że dyrekcje szkół nagle będą w stanie ułożyć programy zajęć tak, żeby religia wypadała na początku, albo na końcu. A gdy katecheci (nie ma nic bardziej przeciętnego od przeciętnego katechety) staną przed dwojgiem uczniów, albo i nie, to praktycznie nauka religii w szkołach się skończy.
Ale wpierw ludzie muszą zrozumieć, że kler to bydło, a nie święte krowy.
Autor: Rafał Poniecki  Dodano: 31-12-2011
Astrowy   11 na 11
@Rafał Poniecki
Mylisz sie, nawet gdy bedzie tylko jeden uczen, to religia = katecheza w murach szkolnych sie nie skonczy. Obecny układ to doskonała forma zaistnienia kleru w sferze publicznej i przyzwyczajenia młodych mozgow do wszechobecnosci kleru. Gdy Jas dorosnie to sie potem nawet nie będzie dziwic jak kieckowy chrzci trawę na boisku, lufę armaty albo włazy kanalizacyjne. Został w wielu szkolnym wychowany, ze miejsce kleru jest wszędzie.
Autor: Astrowy  Dodano: 31-12-2011
annah - ...   5 na 5
Kiedy byłam dzieckiem lekcje religii kojarzyły mi się z "odpoczynkiem mentalnym" (oczywiście wtedy tak tego nie nazywałam). Już jako nastolatek szybko zweryfikowałam swoje poglądy. Religia stała się dla mnie przymusem, szybko wyartkułowałam to rodzicom, ale moja matka równie szybko sprowadziła mnie na ziemię. I tak oto przez cztery lata liceum kształtował się młody ateista, który nie zgadzał się na ogłupianie. 
Dziś sama uczę w liceum i z przykrością obserwuje taki sam proceder wśród nauczających religii, którzy zarzucają dzieci dogmatami i nie potrafią przeprowadzić racjonalnych dyskusji dotyczących prawd wiary, nie poszerzają horyzontów młodego człowieka, ale "zarażają" nietolerancją, ciasnotą umysłową, bo tak łatwiej.
Co do wyboru - w szkołach go nie ma. Lekcje etyki czy filozofii to fikcja. Sama zaproponowałam dyrektorce prowadzenie zajęć z zakresu filozofii dla młodzieży, która szybko przyklasnęła pomysłowi. Usłyszałam od dyrekcji, że ścieżka filozoficzna realizowana jest na lekcjach religii, a to czysta fikcja!!!
Myślę, że jeszcze długo ta sytuacja się nie zmieni. Mam tylko nadzieję, że światła część naszego społeczństwa nie będzie szła na kompromisy!!! 
Autor: annah  Dodano: 31-12-2011
Kamil Ciura   12 na 12
Nie wiem, czy osoby które posyłają dzieci na religie w obawie przed nietolerancją i wytykaniem palcami są naprawdę głupie, czy tylko takie udają. Dziecka nie da się trzymać pod kloszem. Dzieci są okrutne - jako grupa wytykają palcami "innych", jakby się ta inność nie przejawiała. Za wygląd, za ubiór, za umiejętności bądź ich brak, za stan posiadania. To jest nieuniknione. W przypadku religii jesteśmy w o tyle komfortowej sytuacji że możemy dzieci uczynić dumnymi ze swojej niewiary. W wielu innych sprawach się tego zrobić nie da - gdy nie jesteśmy w stanie dziecku sfinansować wycieczki, czy kolejnego krzyku mody, dziecko czuje się gorsze. Tu możemy je dowartościować - nie chodzisz na religię, bo jesteś wyjątkowy, bo ufamy Ci i wiemy że pewnego dnia sam dojdziesz do tego czy wierzyć lub nie. Byłem w podstawówce beznadziejny w piłkę kopaną i nie lubiłem grać, mój ojciec to "afutbolista", nikt w najbliższej rodzinie tego świętego w Polsce sportu nie śledzi. I byłem za ten brak zdolności piłkarskich i miganie się od gry (wolałem w tym czasie tenis stołowy z koleżankami) wielokrotnie wyśmiewany i alienowany. Według waszej logiki rodzice powinni mnie siłą stawiać na boisko, ba, wysłać na jakiś obóz żebym obył się z grą. Próbujecie racjonalizować swoje tchórzostwo i konformizm.
Autor: Kamil Ciura  Dodano: 31-12-2011
ojibwe   1 na 3
@Rafał Poniecki
Pyta Pan, czy aby studiować filozofię trzeba było iść na KUL nawet będąc niewierzącym? Tak, żeby studiować prawdziwą filozofię przed rokiem 1989, trzeba było iść na KUL. Nie zna Pan takiego powiedzenia: "Od Berlina do Seulu filozofia tylko w KULu"? Przecież we wszystkich innych uczelniach była tylko filozofia marksistowska, która niewiele miała wspólnego z rzetelną filozofią.
Interesujące jest to, że po roku 1989 filozofia marksistowska po prostu wyparowała z polskich uczelni. Gdzie podziali się ci filozofowie marksistowscy, których przed 89 rokiem było pełno wszędzie? To naprawdę niezwykłe zjawisko. Okazało się, ile warta jest ta filozofia, jeśli nie ma wsparcia rządzącej partii.
Autor: ojibwe  Dodano: 31-12-2011
Rafał Poniecki - @ojibwe   4 na 4
Dziękuję za wyjaśnienie. Nie zdawałem sobie z tego sprawy.
Ale skoro filozofia jest tyle warta, na ile ma wsparcie rządzącej partii, to ciągle wygląda to nieciekawie. Vide: wydziały teologiczne, których jest jak psów.
Autor: Rafał Poniecki  Dodano: 31-12-2011
Rafał Poniecki - @Astrowy   2 na 2
Jeśli dla jednego ucznia szkoła będzie prowadzić lekcje religii, to już nie mój problem, zwłaszcza że nie mam dzieci w wieku szkolnym. Obserwując jednak wypowiedzi internautów na tematy religijne śmiem sądzić, że przeciwników czarnych modliszek jest wystarczająco dużo, że jeśli frekwencja na lekcjach religii spadnie poniżej pewnego poziomu, to skasuje się te lekcje. I będzie to więcej niż 1 uczeń na klasę.
Autor: Rafał Poniecki  Dodano: 31-12-2011
Chomicz - Oportunizm?   2 na 2
Stanowcze wyrażanie swoich przekonań zawsze wiąże się z jakąś formą odstępstwa od normy. Nigdy nie uważałem oportunizmu za rodzaj przystosowania do społeczeństwa; postrzegam to zjawisko raczej jako "umasowienie" swoich przekonań i rezygnację ze swoich postanowień. Wprawdzie nie ma idei, za która warto było oddac cokolwiek namacalnego, ale takie zachowania raczej afirmują obecny stan sakralizacji polskiej oświaty. Wszystko z namysłem, ale uleganie to rzecz niedobra.
Gorzej jeśli cierpią na tym osoby nieświadome do końca sytuacji, jak dzieci...
Autor: Chomicz  Dodano: 31-12-2011
relatysta - kosztem dzieci   3 na 5
Nie żądajmy od dzieci tego czego dorośli sami nie mogą załatwić.
Dlaczego obciążamy dzieci naszymi nieudolnościami. Stworzone są aktualnie warunki/możliwości wyrażenia swego sprzeciwu wobec wymuszonej przez państwo religijności, nie narażając nasze dzieciaki na dyskomfort "odmienności". Powstały partie, ugrupowania próbujące zmienić świadomość establishmentu. Namawiajmy/przekonujmy - kogo się da- by zmienili swe zapatrywania na sprawy religii w strefie  publicznej. O szkodliwości promowania wszelkich religii chyba nie ma co dyskutować.
Okres narodzin wszystkich bogów jest dobrym pretekstem wykazania ich nieprawdziwości.
Autor: relatysta  Dodano: 31-12-2011
Ahven   5 na 5
Religię wprowadzono w 1990 roku jak szedłem do zerówki. W przedszkolu i w podstawówce byłem jedyną osobą w klasie, która nie chodziła na religię. Ale nigdy nie miałem z tym problemów. Bywały pytania od rówieśników, jak to jest, ale żadnego ostracyzmu. Raczej mi zazdrościli, że mam wolne, gdy oni muszą dłużej w szkole siedzieć.
Nie znajduję zrozumienia dla takiego konformizmu autora tekstu, zwłaszcza w dużym mieście.
Autor: Ahven  Dodano: 31-12-2011
Goga   5 na 5
Smutne. Dwadzieścia lat temu zrobiłam to samo, co profesor i moje dziecko poszło do komunii... Upłynęło jednak nieco czasu, wiele myśli się przemyślało, a wokół dużo zmieniło i dziś zrobiłabym inaczej - trzeba w końcu świat ten zmieniać choćby we własnym zakresie, bo jak nie my, to kto?
Autor: Goga  Dodano: 31-12-2011
~~ja - Niesamowite...   12 na 12
Nie przypuszczałem, że komentarze do tego artykułu staną się tak dobitną ilustracją stanu umysłów bywających na Forum Racjonalistów. Czy może Konformistów ? Niby coś chcecie, ale nie do końca. A przecież odwaga staniała. Za egzekwowanie prawa do wychowania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami władze nie wysyłają na Sybir, ani do Berezy Kartuskiej. Moi drodzy, siedzicie okrakiem na barykadzie. Zastanówcie się o co Wam chodzi. Bo ja nie umiałem wychowywać własnych dzieci w hipokryzji. Wiedziałem, że będą miały trudniej. Ja też nie mam łatwo. Mimo to warto było i warto jest postępować zgodnie z własnym sumieniem. Nagrodą za to jest szacunek do samego siebie.
Autor: ~~ja  Dodano: 31-12-2011
Polonium - Profesor Hartman ubolewa  -1 na 13
Łączmy się, bracia  i siostry, umiłowani w Panu - w bólu naszego brata Hartmana Jana, profesora KULu, który jakże słusznie  ubolewa na utrata wartości katolickich w polskich szkołach i postępującym anty-religijnym, anty-etycznym barbarzyństwie.

Pomódlmy się aby nie doszło do spełnienia się przerażającej wizji, w której wierni sercu boga, zaczną zadawać dociekliwe pytania, albo zgoła - sami nie będą w stanie odpowiedzieć na podstawowe pytania z dziedziny etyki, w sercu Jezusowym, zawartej.

Pomódlmy się, aby brat nasz, Hartman Jan - dzielnie się opierał szatańskim zakusom zostania ateistą i dopomógł swojej córce w osiągnięciu zrozumienia wartości katolickich, gdy dorośnie ona do wieku, w którym pojmie ich głębię i mądrość...

PS: Proszę nie zapomnieć o zasypaniu mojego wpisu lawiną 'minusów', co ja, z pokorą chrześcijańską przyjmę,  udręczeniem Jezusowym - podbudowany.
Autor: Polonium  Dodano: 31-12-2011
"obudzone demony" - Rozczarowanie na Nowy 2012 rok...   8 na 8
Jest oburzające, że prof.Hartman świadomie i z premedytacją zezwolił na
zwichrowanie psychiki własnego dziecka.
Zadziwiające jest również to, że człowiek, którego publiczne wystąpienia w mediach dowodziły światłości Jego umysłu, nie jest ateistą.
Agnostycyzm bowiem to jedynie potwierdzenie skuteczności religijnego prania mózgów nie tylko w szkołach podstawowych czy średnich, ale także na wydziałach katolickiej filozofii wyższych uczelni w Polsce, z KUL-em na czele.
Autor: "obudzone demony"  Dodano: 01-01-2012
Astrowy   11 na 11
@"obudzone demony" - nie ma sie co oburzac na Hartmana, on dopiero zaczyna swoją działalnosc polityczną. Dla mnie jest oburzające, ze SLD z Kwasniewskim i Millerem, bedąc u władzy, nie zrobili nic aby odkręcic sytuację. Pokumali sie z klerem, i teraz wszyscy płacimi za ich "kompromisy".
Nazywanie siebie agnostykiem to wg mnie pozycja trochę obronna, aby katolicke sępy dały spokoj. Zreszta, w krajach ktore są najbardziej ateistyczne nikt nie deklaruje się jako ateista. Ludzie dzielą sie na normalnych (niewierzących w bzdury) i trochę nienormalnych (ze skłonnosciami do paranoi i innych urojen). Kler działa tam troche na zasadzie terapeuty, dla tych z urojeniami.
Problem w tym, ze katecheza w szkole i przedszkolu zasiewa w młodych mozgach urojeniowe ziarno, ktore moze wykiełkowac w pozniejszych latach. W ten sposob kler produkuje sobie przyszłych pacjentow.
Autor: Astrowy  Dodano: 01-01-2012
Poltiser - Agnostycyzm - do znudzenia...  -2 na 6
Agnostycyzm to nie jest postawa religijna tylko poznawcza. Agnostykiem może być wierzący i niewierzący. Zaprzeczenie poznawalności rzeczywistości przeciwstawia się poglądowi o możliwym poznaniu rzeczywistości w pełni i do końca. Gnoza (poznanie) to proces opisywany w filozofii przez gnozeologię. Dla poprawności dyskusji, większość naukowców publikujących wyniki swojej pracy to agnostycy. Modelowanie rzeczywistości, różne metody zbliżania się do prawdy i cała metodologia naukowa to owoce nowoczesnego agnostycyzmu naukowego...
Warto o tym pamiętać.
Deklarowanie ateizmu to wolny wybór, w niektórych sytuacjach ma charakter polityczny. Ateizm wymuszający określone zachowania na ludziach zbliża się w konsekwencji do religii. Osobiście nie lubię tego słowa, wolę "niewierzący" lub "bezbożnik", albo "religijnie obojętny".
One lepiej oddają MOJE nastawienie do problemu. Ateizm to termin z prawa Rzymskiego i źle mi się kojarzy. Ateistami byli pierwsi chrześcijanie i wszyscy inni nie uznający oficjalnego Panteonu.
Autor: Poltiser  Dodano: 01-01-2012
"obudzone demony"   5 na 5
"Poltiser".
Nie filozofuj.
AGNOSTYK to po prostu ktoś, kto "już nie chodzi do kościoła", ale ..."boga się jeszcze boi"
 
Powtarzasz za guślarzami bajki, że "ateizm to religia", że "ateizm wymusza" itd...
Posłuchaj lepiej współczesnych, jak choćby wybitny Christopher Hitchens.
 
Wszystkim antyteistom i ateistom
noworoczne życzenia
z pozdrowieniami
od "obudzonych demonów"
Autor: "obudzone demony"  Dodano: 01-01-2012
Button - Agnostycyzm=konformizm   4 na 4
Zgadzam się z >obudzone demony<, że AGNOSTYK to po prostu ktoś, kto "już nie chodzi do kościoła", ale ..."boga się jeszcze boi". Nie można być jednocześnie za i przeciw! Twierdzenie, że nie wyklucza się jakiejś siły nadprzyrodzonej jest niczym innym tylko potwierdzeniem, że pośrednio wierzy się w  istnienie jakiegoś Boga. Ta postawa przypomina dowcip, gdy Rabin poproszony o rozstrzygnięcie sporu między dwoma Żydami przyznał rację najpierw jednemu, potem drugiemu a na pytanie trzeciego: " Rabe przecież obaj nie mogą mieć racji?" odparł: "I ty też masz rację".
Autor: Button  Dodano: 01-01-2012
Brzostowski - do doradców  0 na 6
Wielu z Was twierdzi stanowczo, że rodzice powinni nie pozwalać dzieciom chodzić na religię. Ja twierdzę, że uogólniacie, a wszystko zależy od okoliczności, wrażliwości dziecka, ryzyka ewentualnej alienacji itd. Są takie sytuacje i szkoły oraz dzieci, gdzie lepiej dla dobra dziecka aby chodziło na religię. Mam też wrażenie, że wielu z Was, jak ich dzieci były w szkole to poddawali się naciskom, a teraz nam, tym którzy dziś mają dzieci doradzają co innego, niezależnie od okoliczności. Mam też wrażenie, że wielu "doradców" nie ma dzieci, i nie bardzo ma pojęcie o czym pisze, ale doradzać innym są gotowi. Są szkoły w których nie ma problemu z "walką" ze szkołą, są takie w których to istotny problem, jak się da to tzreba to robić, jeżeli grozi to kosztami dla dziecka nie warto. Koszty te powinni ocenić rodzice samodzielnie.
Mam też wrażenie, że wielu z Was próbuje na pierwszą linię frontu wysłać dziecko w wieku 5-8 lat. To ono jest narażone na szykany, spojrzenia Pani w świeltlicy lub w przedszkolu, utratę koleżanki, komentarze innych dzieci, itd. Nawet jesli to jest niegroźne, to jednak dzieci są narażone na ten dyskomfort. Dla dziecka takie komentarze czy uwagi moga mieć kolosalne znaczenie, akceptacja innych dzieci oraz nauczycieli jest ogromnie ważna.
cdn
Autor: Brzostowski  Dodano: 01-01-2012
Brzostowski - cd   1 na 5
Ciekaw jestem ilu z Was to uczniowie, nauczyciele, studenci, wykładowcy, pracownicy urzędów lub osoby korzystające z urzędów. Czy protestujecie w Waszych szkołach przeciw krzyżowi, na uczelniach przeciw biskupowi, który jest na rozpoczęciu roku akademickiego lub mszy na rozpoczęcie roku. Kto z Was, dorosłych ludzi stanął na tej linii frontu, narażając się nauczycielom, dyrektorowi, dziekanowi, rektorowi, kto z Was napisał w tej sprawie pismo do urzędów czy decydentów. Kto stanął na pierwszej linii frontu? Podejrzewam, że niewielu. Jaki nauczyciel akademicki wszedł w konflikt z dziekanem lub rektorem, aby na inauguracji roku nie było biskupa, jaki pracownik samorządowy sprzeciwił siię wójtowi lub burmistrzowi, aby zdjąć krzyż, jaki nauczyceil postawił w szkole, w której pracuje ostro sprawę krzyża lub religii, który student lub uczeń zademonstrował swój ateizm na inauguracji roku akademickiego? Jest Was wielu? Większość nie idzie na pierwszą linię frontu, bo boi się coś stracić, bo jest ryzyko narażenia sie nauczycielom, pracodawcy, itd. To Wy dorośli ludzie, a wysyłacie na tę linię moją 6-letnią córkę? I część z Was nazywa takich jak ja tchórzami lub głupcami? A Wy? Co robicie sami, ryzykując coś, na pierwszej linii frontu?
Autor: Brzostowski  Dodano: 01-01-2012
Button - do Brzostowski   3 na 3
Nie wiem na jakiej podstawie uważasz, że "wielu z Was, jak ich dzieci były w szkole to poddawali się naciskom, a teraz nam, tym którzy dziś mają dzieci doradzają co innego". Nie wypowiadałbym się w tym temacie gdybym sam go nie  przerabiał. Syn był jedyny w całej szkole nie uczęszczający na lekcje prania mózgu. Na początku miałem duże wątpliwości co będzie większą szkodą dla psychiki 7-latka. W obawie przed ostracyzmem i szykanami najpierw przeprowadziłem rozmowę z dyrektor szkoły stawiając jasno sprawę, że przy jakichkolwiek skargach syna z tego powodu przeniosę syna do innej szkoły i będę interweniował w kuratorium. Poskutkowało na tyle, że nauczyciele starali się nie dopuszczać do żadnych zadrażnień. Co prawda mogłem sobie na to pozwolić bo syn był w roczniku niżu demograficznego a w Krakowie było dużo szkół, które w obawie o ograniczenia funduszy i etatów zabiegały o każdego ucznia. Na pewno trudniejszą sytuację mają mieszkający w małych miejscowościach. Oczywiście nie dało się uniknąć pełnej akceptacji rówieśników ale przynajmniej nie uprzykrzali mu życia. Z czasem był zadowolony gdy w czasie lekcji religii spędzał czas w świetlicy na zabawie czy odrabianiu lekcji. Ważne by b. często kontaktować się z nauczycielami i dyrekcją i reagować na każdą skargę dziecka.
Autor: Button  Dodano: 01-01-2012
Wściekły Azot - No tak, dziecko na froncie...   1 na 1
Puszczasz jady, jakich nie powstydziłby się proboszcz instruujący młodych rodziców podczas kolędy, co tez grozi ich dziecku, jeżeli nie będzie uczęszczać na lekcje religii. Katecheza to przecież nic groźnego - jakoś po domowemu odkręcisz dziecku w głowie, że Ziemia nie jest płaska a przed fiolką z ludzkimi flakami nie trzeba klękać.
Autor: Wściekły Azot  Dodano: 01-01-2012
Brzostowski - do Azota   1 na 3
Nie dostrzegam u siebie żadnego jadu, nie piszę także nic o dobroci katechezy. Piszę tylko o tym, że nie zamierzam narażać własnego dziecka na problemy (dla niej w tym wieku bardzo ważne) w imię walki z Kościołem, gdy takowej walki nie podejmuje w życiu duża część dorosłych, którzy sami są antyklerykałami. A Ty Azot? Twoja córka na religię nie chodzi, ale na klasowe jasełka i na klasową wigilię już tak! Dlaczego? Nie chcesz córce odbierać spotkań klasowych? Są dla niej ważne? Pewnie tak, skoro na to pozwalasz. Tak to oceniasz. Pozwól i mi ocenić co jest lepsze dla mojej córki, w danej sytuacji. Ja Twojej postawy też nie rozumiem, dziecko na religię nie chodzi, a na wigilię klasową chodzi, może na msze też?
Autor: Brzostowski  Dodano: 01-01-2012
Gosposia - Trochę empatii  0 na 2
Zdziwiła mnie postawa prof. Hartmana (choć może teraz, po kilku latach, spogląda na tę sprawę inaczej). Jednak też staram się tę postawę zrozumieć. Wydaje mi się, że W przypadku posyłania dzieci na religię nie można wszystkiego ujmować w kolorach białym albo czarnym (nomen-omen). I nie można generalizować. W zasadzie państwo polskie postawiło nas w takiej sytuacji, że żaden wybór nie jest idealny. Albo dziecko się przejmuje, że inni rówieśnicy śpiewają na religii w przedszkolu piosenki z katechetką-gitarzystką, o ono - nie. Albo katechetka opowiada bajki i każe w nie wierzyć.

Proszę o trochę empatii, zanim nazwiemy kogoś tchórzem (bo mimo niewiary posłał dziecko na religię) albo sadystą (bo zabrania dziecku tego, co robią prawie wszyscy rówieśnicy).

Przy okazji, jako argument przeciw wysyłaniu na religię cytuję komentarz >Procha< do artykułu  "Kiedy rodzina naciska na chrzest" www.racjonalista.pl/index.php/s,35/d,7652#c83356:

Wyobraź sobie, że wraz z rodziną wyjeżdżasz na kontrakt do kraju muzułmańskiego gdzie są islamskie lekcje religii. Czy posyłasz z taką łatwością swe dziecko na taką religię? Czy uważasz, że było by w porządku ładować dziecku do głowy idee, które Ty potem w domu będziesz starał się wyplenić?
Autor: Gosposia  Dodano: 01-01-2012
Button - do Brzostowski cd.   1 na 1
Pewne problemy miał w gimnazjum gdzie świetlicy nie było i ten czas musiał spędzać na korytarzu. Potem wpadł na dobry pomysł i z lekcji religii nie wychodził twierdząc, że nie będzie siedział na korytarzu - zostawał odrabiał zadania domowe lub przygotowywał się do innych lekcji czasami zadając katechecie trudne pytanie i wywołując śmiechy. Nie wypraszano go z tych lekcji bo trzeba by załatwić mu miejsce na ten czas a i również naiwni katecheci łudzili się, że może w ten sposób uda się go zindoktrynować.
Zaczął mieć swoje zdanie i nie ulegać reakcji stada a po niepochlebnych wypowiedziach na temat JPII i niektórych księży zaczął odczuwać negatywny stosunek nauczycieli do siebie. Podobnie było w liceum, w którym większość nauczycieli to byli wyznawcy rydzyka i PiS-u. To wcale go nie zniechęciło a raczej przeciwnie zaczęło hartować i przekonywać, że aby mieć swoje zdanie trzeba znosić brak obiektywizmu i tolerancji nawet ze strony tych co powinni tego nauczać! Dzięki temu coraz bardziej wzrastała u niego niechęć do Kościoła i jego wyznawców.
Jeśli chodzi o zarzut nic nie robienia to akurat jestem na etapie "walki" z tą mafią o wystąpienie z niej i usunięcie moich danych, niedługo proces.
Życzę więcej odwagi. Diabeł nie taki straszny jak się wydaje.
Autor: Button  Dodano: 01-01-2012
Brzostowski - do Buttona  -1 na 3
Cieszę się, że w przypadku Twojego syna wszystko "poszło" w miarę OK, ale z tego co piszesz też były problemy. Są jednak takie szkoły, dzieci i okoliczności, w których jest to kłopotliwe i naraża dziecko na większe problemy. Wtedy, jesli tak to ocenię jako rodzic, nie widzę nic złego w tej akurat sytuacji, aby dziecko chodziło na religię. Zwróć uwagę, że pisząc o "pierwszej linii frontu" miałem na myśli sytuację, w której dzeicko jest wyróżnione w środowisku, wszyscy wiedzą kim jest, że to ono nie chodzi na religię, w małej społeczności - np mała gmina - w zasadzie wszyscy wiedzą. To pewien rodzaj naznaczenia, dla dziecka bardzo ważne i kłopotliwe. Nie widzę powodu, aby moje dziecko prowadziło tę walkę i znosiło przykrości, w czasie gdy dorośli nic nie robią. Dla dziecka w szkole to taki problem, a może i większy, jak dla dorosłego walka w urzędzie, szkole, pracy. Niewielu dorosłych taką walkę podejmuje, a dziecko ma ją brać na siebie? Znam profesorów z uczelni - ateistów, którzy palcem nie kiwną gdy biskup święci nowe laboratorium na uczelni, znam studentów, którzy wypisują posty na forum o swoim antyklerykalizmie, a w Boże NArodzenie lecą do kościoła, bo matka każe, a ja mam ideologicznie bez zwracania uwagi na koszty emocjonalne mojego dziecka toczyć walkę?
Autor: Brzostowski  Dodano: 01-01-2012
Ławreszuk - Dziecko też potrafi   6 na 6
Do lawiny komentarzy chciałbym dorzucić swój, nieco inny kamyczek. Co prawda w moich czasach religia odbywała się w salkach katechetycznych, ale chodziła na nie cała moja klasa oprócz mnie i jednej dziewczynki, której rodzice byli Świadkami Jehowy. Ja nie chodziłem na religię z własnego przekonania, a rodzice nie do końca byli w stanie nad tym zapanować. Uparty byłem. Wołano na mnie czasami "arianin", dziwiono się, pytano czy mój ojciec to milicjant, wojskowy, albo "partyjny" (nic z tego), współczuto, że nie dostanę prezentów na komunię itp., ale przyzwyczajony byłem do bycia innym i nieuleganiu presji większości. Przykre to czasami było, ale nigdy nie chciałem płacić ceny najwyższej, czyli sprzeniewierzenia się sobie w zamian za złudę akceptacji przez jakąś grupę. Gorzej miała jednak moja koleżanka. Wbrew temu, co uważa p.Hartman, przynależność do innej religii nie chroni dziecka przed szykanami. Ona była wręcz tępiona przez kolegów katolików. Żal było patrzeć, a wyzwisk nie wypada tu powtarzać.
Naprawdę, opłaca się czasami sprawić dziecku nieco dyskomfortu, bo w ten sposób się ono kształtuje. Ciągła ochrona przed przeciwnościami, tym bardziej, że są one po prostu wydumane przez nadopiekuńczych rodziców, wyrządza im tylko krzywdę. Dziwię się, że filozof tego nie wie.
Autor: Ławreszuk  Dodano: 02-01-2012
rosądny1969 - Wystarczy powiedzieć Nie   8 na 8
Mój syn chodzi do przedszkola we Wrocławiu, w poprzednim roku katechetka po prostu przychodziła i całą grupę zabierała na religię nie pytając nikogo o zdanie. Jak do przedszkola zgłosiliśmy że nie życzymy aby nasz syn brał udział w lekcjach religii. I jako to jest że katechetka zabiera dzieci na religię bez zgody rodziców. To w tym roku okazało, że tylko połowa grupy chodzi na religię. Bo inni rodzice też się nie zgodzili. Widać wystarczyła pierwsza osoba aby inni nie czuli osamotnieni w swoich wyborach.

Nawet gdybym posłał syna na religię, to i tak byłby inny od reszty. I musiałby się tłumaczyć za nie swoje decyzje. Dlaczego nie zna pacierza, dlaczego nie był w kościele, dlaczego nie wie nic o bogu, dlaczego nie ...
Autor: rosądny1969  Dodano: 02-01-2012
"obudzone demony"   6 na 6
"Gosposia" napisała: "... W przypadku posyłania dzieci na religię nie można wszystkiego ujmować w kolorach białym albo czarnym (nomen-omen). I nie można generalizować.
W zasadzie państwo polskie postawiło nas w takiej sytuacji, że żaden wybór nie jest idealny..."
Otóż to rządzący państwem zgeneralizowali sprawę bezprawnie dopuszczając kler do indoktrynowania religijnego dzieci i młodzieży w państwowych szkołach.
Skoro można było jedną ustawą rządową wprowadzić "nauczanie" religii w szkołach, to identycznie również jedną ustawą można tę religię ze szkół wyprowadzić.
Ileż problemów społecznych, rodzinnych, dziecięcych i administracyjnych zostało by w ten sposób jednoznacznie rozwiązanych...Ileż odzyskanych milionów w budżecie państwa...
 
cdn...
Autor: "obudzone demony"  Dodano: 02-01-2012
"obudzone demony"   4 na 4
...cd: 
 
Pamiętajmy, że nie ma ustaw, praw, zarządzeń ani międzynarodowych umów oraz traktatów, których nie można zmieniać, nowelizować, anulować, renegocjować czy nawet zrywać.
Potrzeba jedynie woli i chęci zmian, umiejętności przekonywania i stosownej aktywności mądrych parlamentarzystów w polskim Sejmie.
Zamiast domagać się od wys(b)rańców narodu realizacji żądań i postulatów wyborców, rodzice jednak wolą posyłać swoje dzieci wprost w pazerne łapy agitatorów indoktrynujących na szkolnych lekcjach religii młode, chłonne, ale naiwnie łatwowierne umysły...
Niedawno były wybory i ... kolejna szansa została zmarnowana.
Autor: "obudzone demony"  Dodano: 02-01-2012
Abadonna   5 na 5
Przez wiele lat mieszkałem w „kremówkowym zagłębiu”. Kiedy urodziły się moje dzieci, przeżyliśmy wraz z żoną zmasowany atak klerykalnej rodziny, takich znajomych i przyjaciół. Nasze córki nie zostały jednak ochrzczone.
Teraz mieszkam w Australii. Kilka lat temu stanęliśmy przed kolejnym problemem. Publiczna edukacja na poziomie podstawowym i średnim jest, delikatnie rzecz ujmując, dramatycznie słaba. Wszyscy nasi polonijni znajomi namawiali nas do wysłania dzieci do prywatnych szkół katolickich, jako iż te są oceniane bardzo wysoko jeśli chodzi o poziom nauczania. Ponownie uznaliśmy z żoną, że było by to nie fair w stosunku do innych dzieci, gdyby nasze „niechrzty” zajmowały miejsce dzieciom z rodzin katolickich. Obie córki wylądowały w szkołach publicznych. 
Obecnie okazuje się, że nasze panny radzą sobie lepiej niż znakomicie i w porównaniu z koleżankami z prywatnych szkół wyznaniowych, wypadają zdecydowanie lepiej na testach przeprowadzanych przez Ministerstwo Edukacji.
Przykro mi to mówić, ale rozczarował mnie Pan, Panie Janie.  
PS. Należy zaznaczyć, że o wyjeździe z Polski nie było mowy, kiedy zdecydowaliśmy się skazać nasze dzieci na bezbożność.
Autor: Abadonna  Dodano: 03-01-2012
Anna Salman - @Czesław Szymoniak   2 na 4
Mój komentarz nie był, bynajmniej, spowodowany macierzyńską troską, lecz własnym doświadczeniem (z innych czasów, więc zapewne nie było to tak dotkliwe, jak może być dziś). Fakt, że po jakimś czasie odpłaciłam koleżankom z nawiązką, ale do tej pory pamiętam, które to i nadal jestem "otwarta", jeśli tylko będę miała okazję. Niezależnie jednak od siły psychicznej i nawet wysokiej pozycji dziecka w grupie (obecnie nie zdąży jej sobie nawet wyrobić), tego typu doświadczenia nie pozostają bez wpływu na psychikę dziecka.
Stąd moja prośba do wszystkich bohaterskich rodziców - Stańcie przed lustrem i szczerze przed sobą przyznajcie: 1) Jak wy traktowaliście w szkole rówieśników w podobnej sytuacji? - Dołączaliście się do grupy prześladowców, czy może braliście stronę ofiary?
2) Ile inicjatyw w sprawie neutralności światopoglądowej podjęliście i sygnowaliście własnym nazwiskiem, już jako ludzie dorośli?
3) I jak to się w ogóle stało, że otrzymaliście wychowanie religijne w czasach, gdy łatwiej było odejść od kościoła?
Jeżeli wasze własne bohaterstwo, ogranicza się do anonimowej krytyki religii w internecie, to nie zmuszajcie dziecka do bycia bohaterem w waszym imieniu.
Autor: Anna Salman  Dodano: 03-01-2012

Pokazuj komentarze od najnowszego

« Wróć do strony
Reklama
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365