Mój ojciec szczepił się przeciwko grypie, jako emeryt, aż załapał wysypkę - półpaśca. Przestał się szczepic na grypę i wszystko wróciło do normy. Już nie łapie półpaśca, ani grypy, chociaż inne czynniki bez zmian. Teraz opiera się na swoim systemie immunologicznym, nie na szczepionce. Oczywiście jeden przypadek niczego nie dowodzi, ale dziwnym trafem lekarze proszczepienni odmawiają albo utrudniają zgłoszenia powikłań, czy chorób po szczepionkach. Ciekawe czemu tak postępują? Gdyby wszystko było tak klarowne jak przedstawia propaganda, to starsi ludzie w ogóle nie chorowaliby. Może jeszcze dodam, że ja przebywający z nim w jednym pomieszceniu i wspólnie jedzący posiłki itp. nie zaraziłem się mimo narażenia oraz nigdy nie szczepiłem się przeciwko grypie.

Jednak tak naprawdę najbardziej racjonalną formą ochrony i metodą obrony jest modlitwa, potwierdzona naukowo. Mówię poważnie.

Jedni manipulatorzy chcą zwalczyć drugich manipulatorów!
W każdej dziedzinie życia jest tak, że znajdą się opozycyjne dla siebie grupy, które na maksa ciągną line w swoją stronę, a więc często na potrzeby własnej ideologi naginają fakty.
Dla ludzi bez własnego rozumu słuchanie i jednych i drugich grozi przede wszystkim osłabieniem układu odpornościowego przez nigdy się niekończącą frustrację, a więc stres - główny zabójca XX i XXI wieku.

Czy po ostatnich oszustwach owego organu, prawdopodobnie całkowicie zależnego od koncernów farmaceutycznych, kiedy to kraje ogarnięte recesją wydały na jego zalecenie grube miliony euro na niepotrzebne szczepionki, można bezkrytycznie akceptować WHO jako wiarygodne źródło? Czy podane setki tysięcy ofiar grypy każdego roku, opierają się na prawdziwych danych, mi nie udało się odnaleźć w internecie potwierdzenia tego faktu.

W ostatnich latach trzykrotnie szczepiłem się przeciw grypie, po każdym szczepieniu przez blisko 2 tygodnie miałem objawy podobne do grypy i w dwóch latach na trzy kiedy się szczepiłem zachorowałem na grypę o wyjątkowo silnym przebiegu z dużą gorączką. Raczej nie będę się już szczepił na grypę o ile nauka nie dostarczy skuteczniejszych szczepionek. Niemniej nie mogę zrozumieć ludzi którzy ryzykują zdrowiem i życiem własnych dzieci nie szczepiąc ich szczepionkami których skuteczność potwierdziły dziesiątki lat stosowania. Niezbyt rozumiem też wycofanie się ze szczepień przeciw ospie prawdziwej, nawet nie chce sobie wyobrażać jej powrotu jak okaże sie że nie wszystkie próbki zostały zniszczone.

Skad tys sie urwal czlowieku z takimi banialukami?!!!! Wszyscy moi znajomi chirurdzy oraz lekarze niewykonujacy zabiegow szczepia sie od WZW , gdyz pracodawca tego wymaga a lekarz zakladowy ma obowiazek co jakis czas sprawdzic czy szczepienia sa aktualnie i czy organizm wytworzyl po nich odpornosc.  Z szczepionka od grypy jest roznie wiekszosc sie szczepi . choc tez zdarzaja sie nieliczne wyjatki .

Lekarze nie szczepią się również na inne choroby. Np. chirurdzy rzadko szczepią się na WZW, mimo że istnieje w tej grupie znaczne niebezpieczeństwo zarażenia. Prawda jest taka, że spora grupa praktyków uważa szczepienia za nieskuteczne, a nawet szkodliwe. Nie jest to dziwne, jeśli spojrzymy na statystyki medyczne w ujęciu historycznym. Spadek śmiertelności w wyniku chorób zakaźnych rozpoczął sie w drugiej połowie XIX wieku. Teroetycznie po wprowadzeniu szczepinek powininno nastapić gwałtowne załamanie ilości przypadków śmierci w wyniku chorób. Nic takiego jednak nie nastapiło. Ilość ta spadała w dotychczasowym tempie. W niektórych krajach nastąpił nawet wzrost śmiertelności po wprowadzeni szczepinek na niektóre choroby. Stasowanie szczepionek nie spowodowało zatem żadnego przełomu w tym zakresie.
Musi istnieć więc jakaś inna, wspólna dla wszystkich chorób zakaźnnych przyczyna spadku zachorowań.

Bo grypa to jedno, a polio to drugie. Swoje dzieci pewnie szczepią przepisowo, na choroby dziecięce ;-)

Czy znacie lekarza, który szczepi się na grypę? Ja mam w tym środowisku zawodowym wielu znajomych i kolegów. Na grypę nie szczepi się żaden. Ciekawe dlaczego.

Znam paru antyszczepionkowców, i co mnie najbardziej zaskakuje, to fakt że swoje psy i koty szczepią na wszystko, co się da, wpisują w kalendarzach następne terminy żeby nie zapomnieć, dopytują weterynarzy czy jakieś nowe szczepionki nie powstały. Dla psów i kotów.
Ale swoim dzieciom wolą zafundować kilka potencjalnie groźnych chorób, bo szczepionki to "sama chemia" i "nie ma dowodu, że nie szkodzą".
Z jedną taką para miałam kiedyś zakończoną dość burzliwie dyskusję. Nie widzą w tym sprzeczności, bo "pies to pies a dziecko to dziecko" i "pies nie dostanie autyzmu!".
Ręce opadają.

Bardzo ważny artykuł, warto go opublikować w prasie ogólnodostępnej i we wszystkich innych mediach, wraz ze statystykami dostępnymi z krajów, gdzie z różnych powodów program szczepień się załamał, albo go nie było (dla porównania - w obecnym stanie wiedzy taki eksperyment byłby oceniany jako nieetyczny).
Pozdrowienia.