Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty:
Dodaj swój komentarz… DeeDee - do Autora 2 na 2 Jak zwykle z przyjemnością i zainteresowaniem przeczytałam Pański tekst :) Do tego baaardzo poszerza horyzonty :)
Autor:
DeeDee Dodano:
26-03-2013 Reklama
Kaśka Melissa Silmarien 2 na 2 Poszerzanie horyzontów to jedna sprawa. Druga to wydłużająca się lista pozycji książkowych z rodzaju "muszę to mieć!"
Jacek Tabisz 9 na 9 Dobry tekst. Ale znów się nie zgadzam z ważnym elementem typu "fajny Jezus kontra źli kapłani". Przecież Jezus straszył piekłem (czy to jako postać literacka, czy samozwańczy prorok/bóg). Więc nie ma tu kontrastu - Jezus straszył piekłem i kapłani to kontynuują... Tworzenie kontrastu Jezus - kapłani wprowadza tu błąd, może sugerować też, że chrześcijaństwo bez kapłanów to coś lepszego. Wiele wspólnot protestanckich ma jeszcze bardziej obsesyjny charakter niż katolicyzm. Poza tym, powtórzę raz jeszcze, tekst bardzo dobry. Ale kontrastu Jezus - kapłani a propos piekła nie warto malować, gdyż ów kontrast jest nieprawdziwy.
Norbert Marchewka 16 na 16 Pisze z perspektywy osoby młodej. Tekst świetny, skłaniający do myślenia skuteczniej niż krzykliwe demoty. Podstawowy wniosek- wierzący nie wiedzą w co wierzą i dlaczego wierzą. Efekt wczesnej i agresywnej indoktrynacji. Myślę, że potrzebna jest przeciwwaga, własnie w formie takich artykułów. Odpowiednia długość i język sprawiają, że trafi on do dość szerokiej grupy odbiorców. Potrzeba wsparcia dla szerzenia tego typu publikacji. Czemu? Ostatnio zadeklarowałem się, że jestem ateistą, rodzicom i w szkole. Od tamtej pory, nauczyciele, rodzice i ksiądz próbują mnie nawrócić na jedyną prawdziwą drogę. Nie słuchają mojej argumentacji, uważają to za wybryk wieku młodzieńczego. Są pewni, że mają racje bo każdy wokół nich też wierzy. Chodzi mi o presje społeczną związaną z ateizmem. Gdyby w przestrzeni publicznej istniały osoby mające odwage, aby rzucić wyzwanie religijnym dogmatom, wtedy presja ta uległa by zmniejszeniu. Pisze, o presji ponieważ jestem świadkiem, odrzucania wszelkiego racjonalnego myślenia, moje środowisko jest zbyt głebko zindoktrynowane. Przpraszam za prosty jezyk.
KORIUS - @Norbert Marchewka 10 na 10 Chodzi mi o presje społeczną związaną z ateizmem. Gdyby w przestrzeni publicznej istniały osoby mające odwage, aby rzucić wyzwanie religijnym dogmatom, wtedy presja ta uległa by zmniejszeniu. -To właśnie trzeba podkreślić. Zbyt duża wagę przywiązuje się do działań (pohukiwań) antyklerykalnych, a za mało jest "pracy u podstaw", z której skorzystaliby tacy właśnie ludzie jak TY. Największym wrogiem Kościoła jest nauka i śmiałe przedstawianie poglądów racjonalistycznych. Wielu ludzi żyje w środowiskach gdzie nawet nie mają okazji usłyszeć krytycznych uwag w stosunku do religii, a na pewno je słyszą w stosunku do niewierzących. I nawet jeśli pierwszą reakcją na podważanie "świętości" i "wartości" bywa oburzenie, to co jakiś czas głos rozsądku napotyka otwarty umysł i daje owoce. Im więcej takich głosów tym więcej myślących ludzi może wyzwolić się z religijnego obłędu i tym słabszy staje się Kościół.
Autor:
KORIUS Dodano:
26-03-2013 pawel_wr 8 na 8 Cytat : " co kapłani mieliby innego do roboty, gdyby nie istniała przebogata obrzędowość religijna, podczas celebrowania której, są oni głównymi aktorami tego „świętego" teatru odgrywanego dla wiernych?". To pytanie powinno być zadawane przez każdego wiercę na pierwszej katechezie, nie tylko katechecie , ale też sobie samemu.
R.Brzeziński robbo - L.Ferus 0 na 2 ponownie wciela się w rolę "duszpasterza" udzielając kontrowersyjnych odpowiedzi. Dyskusyjnych dla katolików-niekoniecznie dla innowierców. Z tekstu wyczytałem,że nie jest autorowi artykułu obca książka Andrzeja Nowickiego: "Zarys dziejów krytyki religii..." Nie dziwi mnie więc jego "poważne" zajmowanie się religią. To ten badacz zauważył -o czym Jacek Tabisz nie ma żadnego pojęcia-(z tej to przyczyny jego "Znów nie zgadzam się z ważnym elementem...) że :"Historia ateizmu powinna być ujmowana w swoistym związku z historia religii". "Dlatego historia ateizmu jest istotna częścią religioznawstwa...w sensie warunku naukowości wszelkich badań religioznawczych". Andrzej Nowicki słusznie zauważa,że istnieje różnica między" ateizmem,negacją religii i krytyką religii". J.Tabisz nie pojmuje,że: "Krytyka religii jest pojęciem szerszym niż ateizm:obok ateistycznej krytyki religii,obejmuje również obszary krytyki dokonanej z innych pozycji". Lucjan Ferus wie,ze jestem osobą wierzącą -już kilka razy dyskutowaliśmy. Tutaj jednak muszę przyznać mu rację,że nie trzeba być osobą wierzącą,by być dobrym człowiekiem. Myślę,że dobrym tego dowodem jest książka,którą napisał Dale'a McGowan : "Poza wiarą... cdn.
R.Brzeziński robbo - Lucjan Ferus ..."Poza wiarą.Jak wychować etyczne i wrażliwe dziecko bez wiary". Pewna próbą rozważenia tego zagadnienia -raczej karykaturą jest książka ,którą napisał Patrik Linderfors "Boga przecież nie ma". Pierwsza uznałbym za udaną ,drugą nie. Artykuł jak zwykle jest wyważony . Nie dziwi mnie to specjalnie.Nakarmiwszy się książką A.Nowickiego można zachować "zdrowy krytycyzm". Pewnie łatwiej niż po przeczytaniu książki Rosena Nowickiego "Ateizm a religia". Pozostając chwilę przy etyce to ta nie musi wypływać z religii. Religia nie powinna być jednak przeciwna etycznemu życiu i z zasady nie jest. Myślę,ze rację miał ks.J.Tischner,ze etyka chrześcijańska wskazuje na dwie sfery wartości. Pierwsza dotyczy "zasadniczego nerwu chrześcijańskiej nauki o podstawach moralności. ,"To jest "ostatecznego źródła rozstrzygnięć ,że coś nazywamy dobrem,a coś nazywamy złem" w którym odwołuje się do stwórcy . Ale istnieje,też druga zasada etyczna .Ta oparta jest na człowieku. A ta znaczy: "oddaj bliźniemu to,co mu się należy...". Innym zagadnieniem przez L.Ferusa poruszonym jest kwestia "piekła". Ta jest ujęta z pozycji wierzącego katolika i udzielona dla takiego. Tyle tylko,że wyglądałaby trochę inaczej,gdyby ... cdn.
R.Brzeziński robbo - Lucjan Ferus -2 na 2 ...ukazać ją słowami jezuity Bernarda Sesboue'a podanymi w ks."Wierzę" str.397-400. Chodzi tu o kwestie dosłowności podanych przez założyciela chrześcijaństwa C.H.Dodd pouczeń. Jak tam czytamy: "W szczególności teksty te zostały zapożyczone od "przypowieści",to znaczy fikcyjnych obrazów,przywołujących scenariusz,którego,zgodnie z wolą założyciela chrześcijaństwa,jego słuchacze powinni unikać.Przypowieści te nie są "uprzedzającymi reportażami" (K.Rahner) o tym,co stanie się kiedyś,lecz upomnieniem żyjącego dziś człowieka i ostrzeżeniem,że w zaangażowaniu i przez zaangażowanie wolności ryzykuje całą swoją istotę". Przecież L.Ferus wie,że na pytanie o to czym jest piekło udzieliłby całkowicie odmiennej odpowiedzi,gdyby udzielał go z pozycji duchownego adwentystycznego. Przyznałby,że w "teologii dogmatycznej rzymskokatolickiej występuje szeroko rozbudowana nauka o piekle,pojmowanego jako: "stan i miejsce wiecznej kary dusz tych ludzi,którzy umierają w grzechu ciężkim". Niemniej według niego relacje- tak staro jak o nowotestamentowe o tym nie uczą. "Próżno szukać (w nich) oparcia dla takiej nauki o piekle". I chociaż ludzie ponoszą odpowiedzialność przed stwórcą to "nie daje absolutnie podstawy do snucia obcej jej duchowi teorii wiecznych mąk".
R.Brzeziński robbo - L.Ferus 0 na 2 I jeszcze jedno. Czytając artykuły Lucjana Ferusa wiem,ze jest on żywym przykładem tego,że można pisać krytycznie o religii bez wyrażania do niej swojego "obrzydzenia". Pisania bez "poniżania". Myślę,ze rację ma była zakonnica Karen Armstrong,która pisała o debatach,że te: "jeśli są zbyt złożone i wieloaspektowe,aby można było znaleźć proste rozwiązanie,rzadko kończą się sokratejska aporią czy uznaniem,że druga strona również ma coś do powiedzenia... Niestety wiele toczonych obecnie dyskusji na temat wiary również przenika duch anatgonizmu...". Jej zdaniem dobrze jest by takie dyskusje toczyły się: "możliwie jak najuprzejmiej". Dlaczego? "Zjadliwa,agresywna polemika tylko zwiększy napięcie". Lucjan Ferus obnaża religię,bezpodstawność wielu "prawd wiary" itp. Jak dla mnie czyni to udanie. Na szczęście bez wulgaryzmów itp. Jej zdaniem : "Korespondencyjna dyskusja ateistycznego filozofa J.J.Smarta z jego teistycznym kolegą J.J.Haldanem jest wzorem uprzejmości,przenikliwości i niezależności myślenia". Oczywiście w momencie pisania krytycznych uwag nie można nie wypominać ułomności. Zapewne tak trzeba.Nie ma jednak potrzeby,by czynić to wulgarnie. Tak mi się wydaje,takie jest moje zdanie.
Lucjan Ferus - Jackowi Tabiszowi Napisał Pan w swoim poście: "Ale znów się nie zgadzam z ważnym elementem typu "fajny Jezus kontra źli kapłani" /../ Tworzenie kontrastów Jezus - kapłani wprowadza tu w błąd, może sugerować też, że chrześcijaństwo bez kapłanów to coś lepszego". Drogi Panie! Albo jest Pan przewrażliwiony na tym punkcie wiedzy religijnej, albo nieuważnie Pan czyta moje teksty, albo też - co jest bardzo prawdopodobne - nie umiem na tyle precyzyjnie formułować swych argumentów, aby Czytelnik rozumiał je w sposób jednoznaczny. Może też mam problemy wzrokowe, gdyż w żaden sposób nie mogę znaleźć owego "stworzonego przez siebie kontrastu Jezus - kapłani", co tym bardziej mnie denerwuje, gdyż pisząc: "wprowadza TU w błąd", odnosi się Pan zapewne do KONKRETNEGO miejsca w moim tekście. Gdyby więc był Pan tak uprzejmy wskazać mi ów popełniony przeze mnie BŁĄD, byłbym bardzo wdzięczny za pomoc. Pozdrawiam.
Lucjan Ferus - R.Brzezińskiemu robbo 3 na 3 Wielkie dzięki za te wszystkie komplementy skierowane pod moim adresem. Miło to "usłyszeć" od człowieka wierzącego; wynika stąd, iż wiara religijna ma wiele stopni zrozumienia. Chciałbym jednak odnieść się do poruszonej przez Pana kwestii piekła, czy też jak Pan woli "piekła", a konkretnie do cytowanego jezuity B.Sesboue'a i R.Rahnera, z których wynika, iż "Próżno szukać w nich (czyli relacjach ze Starego i Nowego Testamentu, dopisek mój) oparcia dla takiej nauki o piekle" /../ "nie daje absolutnie podstawy do snucia obcej jej duchowi teorii wiecznych mąk". Czy rzeczywiście? To kto jest dla Pana większym autorytetem w tych kwestiach: Jezus, czy cytowane osoby? A jak można inaczej rozumieć słowa z Ewangelii, przypisane Jezusowi?: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom /../ i pójdą ci na mękę wieczną, a sprawiedliwi zaś do życia wiecznego /..// Syn Człowieczy pośle aniołów swoich i ci zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się nieprawości i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów" (Mt 25,31-46, 13,41,42). Dla mnie jest to jednoznaczne, ale ja jestem prostolinijnym osobnikiem i nie znam się egzegezie, więc moje rozumienie tych problemów jest ograniczone. Pozdrawiam.
Jacek Tabisz - @autor 1 na 1 Służę uprzejmie, pisze Pan: "Nie wspominając o tym, że idea piekła jest sprzeczna z ideą miłosiernego i miłującego ludzi Boga, który "tak bardzo umiłował człowieka, że zechciał by służył mu bez przymusu i dlatego obdarował go wolną wolą" (św. Tomasz).Jak widać Bóg swoje, a kapłani swoje — ostatecznie kto kogo tu stworzył i kto tu jest panem, a kto tylko sługą? Czy jeszcze chciałbyś coś wiedzieć na ten temat?" W tej samej rozmowie przytacza Pan Deschnera, który zauważa, że Jezus wielokrotnie wspominał o piekle, a jak wiemy katolicy uznają Jezusa za jedną z trzech form boga. Skąd zatem wniosek "jak widać Bóg swoje, a kapłani swoje". Powtórzę jeszcze raz. Jezus nie był fajny, tak samo jak kontynuujący tę tradycję kapłani straszył piekłem.
KORIUS 7 na 7 "będzie się on wzorował na dziedzictwie św. Franciszka i pomagał ubogim, jak jego święty patron" -Marne to dziedzictwo. Św. Franciszek może być przykładem jak zrujnować każdą gospodarkę. Zamiast przejąć firmę ojca i stale pomagać, jeśli już czuł taką potrzebę, utworzyć coś w rodzaju fundacji, dać miejsca pracy, wolał rozdawać. Zamiast pomocy długofalowej, jednorazowy zastrzyk na przedłużenie agonii, a ktoś jednak musi zarabiać i mnożyć pieniądze, aby ktoś inny mógł rozdawać. Zachwycanie się tą postacią jest co najmniej niezdrowe, a nawet niemoralne, choć dobrze odzwierciedla rolę Kościoła. Też rozdaje cudze, kreując się w ten sposób na instytucję miłosierdzia, mimo iż znaczna część dochodów Kościoła pochodzi od ludzi biednych.
Autor:
KORIUS Dodano:
27-03-2013 KORIUS 4 na 4 "Widać w niej wyraźnie, jak drastycznie daleko posunęli się kapłani w potrzebie nastraszenia swych owieczek, tylko po to, aby mieć nad nimi nieograniczoną władzę i czerpać z niej wymierne korzyści. " -Kapłani właściwie od tego są, aby uzasadniać potrzebę swojego istnienia. To prawda, że interpretują pisma tak jak wymaga tego potrzeba chwili, jak trzeba postraszą piekłem, a jak trzeba pocieszą, że wszystko jest do wybaczenia, byle oni mogli w tym pośredniczyć. Biblia jest tak nielogiczna, że można znaleźć "argumenty" na poparcie każdej metody. Ale prawdą też jest, że Kościół bez kapłanów, rodzaj jakichś stowarzyszeń, komun religijnych, mógłby być jeszcze gorszy. Łatwiej zapanować nad grupą hierarchów, którzy jakoś trzymają w ryzach tłumy niż mieć do czynienia z wieloma grupami religijnych wariatów, wciąż na nowo doznających olśnienia i odkrywających "prawdę" zawartą w pismach. A prędzej czy później w każdej grupie tworzy się rodzaj hierarchii, która spełnia funkcję kapłanów.
Autor:
KORIUS Dodano:
27-03-2013 R.Brzeziński robbo - Lucjan Ferus i inni Ponieważ widzę,że w pewnym stopniu dyskusja dotyczy kwestii "piekła" pozwolę sobie na kilka komentarzy. Po pierwsze umyślnie słowo piekło ująłem w cudzysłów-słowo to bowiem jest różnie interpretowane. To prawda,że w języku polskim związane jest z ogniem ,wywodzi się bowiem od słów oznaczających 'piec-prażyć'. Tyle tylko,że "założyciel chrześcijaństwa" (C.H.Dodd) chodząc ponad dwa tysiące lat temu po "ziemi judzkiej" nie mówił w naszym ojczystym języku tylko hebrajskim,a raczej aramejskim. Ponadto sprawozdania ewangeliczne były napisane w języku greckim tzw".koine". Wypowiadane -cytowane przez L.Ferusa słowa -co prawda [mówią] o "ogniu wiecznym" . Niemniej jak to wynika z samej treści i wtym przypadku mamy dom czynienia z tzw."przypowieścią",a więc tak naprawdę są to fikcyjne obrazy. Bezdyskusyjnie w większości przypadków jak pisał ksiądz M.Ziólkowski : "Istnienie piekła jest dogmatem wiary katolickiej.Tę prawdę kościół katolicki ciągle...głosi i przypomina wiernym". To fakt,ze według katolicyzmu:"Piekło jest miejscem wiecznych mąk..." Inaczej mówiąc : "Piekło jest stanem i miejscem wiecznej kary szatanów i dusz tych ludzi,którzy umierają w grzechu ciężkim". W książce "W obronie wiary... cdn.
R.Brzeziński robbo - Lucjan Ferus i inni Włodzimierz Bednarski polemizując z poglądami innowierców (niekatolików) podtrzymuje realność istnienia piekła ,chociaż dla polemizujących (z odwiedzającymi nas po domach "świadków") :nauka o piekle jest kłamstwem do straszenia ludzi,a ono to wg ich różnego upodobania grób lub śmierć.Wydaj się im,że dla nas (katolików) piekło jest jakąś smażalnią ludzi...". (patrz.str.177-181). Tak,czy inaczej zatrzymując się przy naturze i przymiotach kar piekielnych to w potocznym rozumieniu i typowym nauczaniu potępieni nigdy nie oglądają stwórcy i ponoszą okrutne męki na duszy ,a po zmartwychwstaniu ciała również na ciele. Nie wszyscy jednak wierzący podtrzymują ten pogląd ,a nawet widzą zgubny skutek tej nauki. Dla przykładu Jan Grodzicki -jak się go przedstawia: wybitny teolog i duszpasterz adwentystyczny w książce: "Kościół dogmatów i tradycji" napisał,że: "Nauka o piekle i wiecznych mękach - podobnie jak nauka o czyśćcu - stanowi niezawodny o r ę ż w walce o panowanie nad sumieniami wyznawców. Doktryna ta zdaniem autora oddaje duchownym katolickim: "doniosłe usługi i skutecznie prowadzi do zamierzonych celów,wywierając ogromny wpływ na prosty i nieoświecony lud,który pragnie szczęścia i spokoju,a nie... cdn
R.Brzeziński robbo - Lucjan Ferus i inni ...a nie wiecznego potępienia w ogniu". Jego też zdaniem nauka ta to "przerażająca doktryna". Obraża go ta nauka,która stwórcę przedstawia jako "wtrącającego miliony tak krótko żyjących istot ludzkich w otchłań niegasnącego ognia na wieczne cierpienia". Według niego nauka ta ukazuje stwórcę: "jako mściwego despotę,dalekiego od ideału sprawiedliwości,szukającego jedynie zemsty i rewanżu". Przy czym nie dziwi go,że poglądy te : "odwodzą od fideizmu i pchają w objęcia niewiary". Uważa też jednak,że w sprawozdaniach tak staro jako i nowotestamentowych nie ma potwierdzenia tego katolickiego dogmatu. Rozważając zagadnienie źródła nauki o piekle to zauważa,że nauka ta "nie stanowi osobliwości wiary katolickiej,znały ją również religie pogańskie". Przy czy to właśnie : "katolickie "piekło" można by nazwać ostatnim wcieleniem pogańskiej nauki pośmiertnych mąk". Nie chciałbym tutaj podawać i tłumaczyć wszystkich greckich (hebrajskich) pojęć utożsamianych z "piekłem",to jest: szeol,hades,gehenna,tartaros. Odniosę się tylko,do gehenny zwłaszcza,że chociażby W.Bednarski wypomina odwiedzającym nas po domach "świadkom",że ci ostatni "nie znając nauki biblijnej nie odróżniają otchłani (gr.hades,hebr.szeol) od piekła (gehenny)". cdn.
R.Brzeziński robbo - Lucjan Ferus i inni -1 na 1 Jak zauważył Jan Grodzicki to fakt,że nowotestamentowe relacje wspominają o "wiecznym ogniu". Wspominają o ostatecznej zagładzie przygotowanej szatanowi i niesprawiedliwym- to jest (mówią) o "ogniu gehenny". Jego zdaniem -o ile teologicznie błędne jest traktowanie "szeolu"i "hadesu" jako miejsca pobytu szatanów,potępieńców i wiecznie płonącego ognia,o tyle pojęcie "ognia" w ogóle jako "kary" dla niesprawiedliwych" istnieje. Tyle tylko,że słowo to wykorzystywano jako przykład kary w tzw. "dniu ostatecznym". Kara "ognia gehenny" nie odnosi się do żadnej kary zaraz po życiu.Tylko do kary po (ewentualnie zaraz przed) tysiącletnim panowaniu "założyciela chrześcijaństwa".C.H.Dodd Z wielu fragmentów nowotestamentowych wynika,że: "wyraz "gehenna" nie przedstawia a k t u a l n i e istniejącego miejsca "piekielnego ognia" i "wiecznych mąk potępieńców i szatanów" ,lecz jest o k r e ś l e n i e m ostatecznej kary,kończącej długie i starszliwe dzieje zła". Według niego "gehenna" to jest dolina będąca "śmietniskiem" : "będąca miejscem wzgardy i zniszczenia,stanowiła wymowną i l u s t rac j ę kary ognia i wiecznej śmierci". cdn.
oportunista 2 na 2 Zastanawiam się, czy obnażanie nonsensów religijnych, może być ciekawym hobby. Aby odkryć tajniki mechanizmu działania religii, nie trzeba studiować świętych księgą, są proste, wręcz prymitywne. Stawianie im na przeciw niepodważalnych argumentów niewiele ma sensu i jest mało skuteczne. Dialog z wierzeniami jest możliwy tylko na takiej samej płaszczyźnie- komuś wierzącemu w Boga X, da się sprzedać Boga Y, ale nigdy nie kupi tego, że nic Tam nie ma. Zbierając znaczki wiem, że mogę je oglądać, podziwiać, zamienić na inne, sprzedać w końcu. Ciekawe co warte jest obalanie mitów, które piękniejsze są od rzeczywistości.
R.Brzeziński robbo - Lucjan Ferus i inni Tak ,tak i z przytoczonego przez.Ferusa fragmentu wynika,że kary te mają być wieczne. Niemniej jak zauważył .Jan Grodzicki to fakt,że : "Rozstrzygnięcia wymaga jednak kwestia t r w a n i a kary "wiecznego" ognia. To fakt,że nowotestamentowe fragmenty (mówią) o wiecznym ,nieugaszonym ogniu,czy wiecznych karach. Według niego : "Przeciwko wiecznemu trwaniu mąk piekielnych przemawia wiele racji,których nie sposób pominąć". M.in to,że karą za grzech jest "śmierć",nie wieczne męki,grzech popełniony rodzi śmierć-nie wieczne męki ,źle czyniący będą wygubieni,-nie męczeni itp. "Wypowiedzi te wskazują na w i e cz n ą śmierć,czyli u n i c e s t w i e n i e. Według niego w: "Świetle przytoczonych tekstów nie ma miejsce na niekończące się t r w a n i e piekielnych mak.Doktryna ta jest sprzeczna z zasadami humanitaryzmu. Ponadto w odniesieniu do ostatecznego sądu,czytamy o nim,że ten jest "wieczny". Tyle tylko,ze w tym przypadku ,jak i "ognia gehenny" tł."piekielny".,ten został tak nazwany "z uwagi na o s t a t e cz n o ś ć i n i e d w r a c a l n o ś ć ,czyli w i e cz n o ś ć rozstrzygnięć
d.doliński - Pan Brzeziński 6 na 6 Zawsze kiedy czytam, wnikliwe i bardzo "mądre" wyjaśnienia dogmatów religijnych, czy innych założeń potrzebnych do utrzymywania ludzi w stanie umysłowej śpiączki, to nie sposób nie docenić heroicznej pracowitości apologetów. "Jeżeli w piśmie jest napisane, że krowa jest koniem, to tak naprawdę po dwóch tysiącach lat wiemy już, że należy rozumieć, że ta krowa jest w istocie żyrafą i kto nie widzi w niej zebry jest w błędzie i świadczy to i jego ograniczeniu". Ciekawe gdzie dzisiaj byłaby ludzkość gdyby jej większa część nie zmarnowała bezmiaru czasu na mitologię....? Dziękuję autorowi za miłą chwilę z jego tekstem.
R.Brzeziński robbo - opurtonista... uważa,że zajmowanie się dawnymi podaniami jest bezsensowne. Myślę,że powinien zapoznać się z książkami prof.Władimira S.Biblera. Według tego historyka idei,myślenia i twórczości oraz logiki myślenia: "... w kulturze dwudziestego wieku ujawnia się nowe ,dawniej osobliwe zjawisko.Powstają niezliczone warianty...dzieł antycznych .Nie są to jednak przypomnienia dawnych mitów czy tylko ich przeróbki.Są one dialogiem z antycznym twórcą,i to takim dialogiem,w którym owego twórcę traktuje się na równych prawach". Jeżeli masz człowieku rację to bezzasadne jest czytanie książek anty-teistycznych.Jeszcze bardziej ich pisanie. Tak się skład,że czytałem książkę Richarda Dawkinsa,który wiarę w stwórcę utożsamia z urojeniem. Z tego co mi wiadomo autor przedstawia dowody za ateizmem. Nie nie mnie nie przekonał ,wiem jednak ,że wielu tak. Nie masz więc chyba racji,że wierzący"nigdy nie kupi,że tam nic nie ma". Jak napisał R.Dawkins celem jego książki "...jest uświadomienie k a ż d e m u ,że być ateistą to aspiracja całkiem realna".
R.Brzeziński robbo - d.doliński... na twoim miejscu nie wyśmiewałbym się z religijnych (starotestamentowych)odniesień odnośnie zwierząt. Tak się składa,że zanim wyrazisz odnośnie czegoś opinie-dobrze by było gdybyś wiedział na co "podniosłeś kamień". Wystarczy ,żebyś przeczytał książkę zoologa i psychologa Vitusa B.Droschera "...I wieloryb wysadził Jonasza na ląd" a wiedziałbyś,że "..w świecie zwierząt występuje wiele "cudownych" zjawisk,które w pełni potwierdzają wiarygodność biblijnych opowieści". Nie wiem,czy jesteś żonaty-jeżeli tak,to zapewne zakładałeś żonie na rękę obrączkę. Tyle tylko,że ta ma mitologiczne podłoże. Tak naprawdę mitologia jest wszędobylska -jest obecna niemal wszędzie. Patrz książkę Leszka Kołakowskiego "Obecność mitu". Takie jest moje zdanie.Wierzę,ze się nie obrazisz na moje uwagi.Nie taki był ich cel.
d.doliński - Brzeziński 4 na 4 Nie "podniosłem kamienia" na zwierzęta (jako ateista szanuję niezmiernie całą naturę i wszystkie stworzenia) tylko na rodzaj "logiki". Przykład ze zwierzętami to tylko forma wyrazu, równie dobrze mogłyby to być przedmioty martwe. Ale gdybym napisał, że krzesło jest stołem, w istocie czego wiemy, że jest łóżkiem wierzę, że znalazłoby się wielu, którzy daliby się pokroić, że jest w tym oczywisty sens. A tak istota bycia krową jest tak niepodważalna, że udowodnienie jej koniostwa może być niemożliwe. Postraszony starym testamentem struchlałem z obawy przed zemstą Jahwe i nie mogę zebrac myśli. P.S. Moja żona pewnie była by moja żoną i bez obrączki. Czy małżeństwo z obrączką jest lepsze niż bez obrączki. Zastanowimy się nad tą kwestią.
Lucjan Ferus - Jackowi Tabiszowi 2 na 2 Zatem o ten fragment Panu chodziło? Zaszła więc ewentualność, którą brałem pod uwagę: "nie umiem na tyle precyzyjnie formułować swych argumentów, aby Czytelnik rozumiał je w sposób jednoznaczny". Tak, w dosłownym odczytaniu tych słów ma Pan rację. Jednak w tym zdaniu chodziło mi o porównanie dwóch IDEI: idei piekła (jako wiecznej kary) i idei chrześcijaństwa (jako bezgranicznego poświęcenia się Boga dla dobra człowieka). Porównanie tychże idei nie jest równoznaczne z porównaniem EFEKTÓW wprowadzenia tychże idei w życie (czyli krwawej, pełnej przemocy i obłudy tradycji Kościoła kat.). Czyżby z moich tekstów, które są publikowane w Racjonaliście nie wynikało dość jednoznacznie, iż nie hołduję poglądowi, który mi Pan przypisuje? Pozdrawiam.
Lucjan Ferus - R.Brzezińskiemu robbo 5 na 5 Domyślam się, iż z tylu pańskich komentarzy musi wynikać jakaś wyjątkowa konkluzja. Czy mógłby mi Pan ją zdradzić, bo prawdę mówiąc nieco się pogubiłem.
R.Brzeziński robbo - d.doliński... Jeżeli idzie o sprawę,czy wierzenia religijne,takie czy inne dogmaty mogą być bezpodstawne,a ludzie w nie wierzą i im zawierzają -to jest to oczywiste.Istnieją wynaturzenia wiary. Tak jak mogą istnieć "wynaturzenia racjonalizmu". Tak jak powinno się wyznaczyć "granice irracjonalności". Ludzie zawierzają "ideom nauki",wielu jej teoriom,hipotezom itp. A wiele z nich okazuje się być takimi,że "udowodnienie ich koniostwa może być niemożliwym". Jak napisał znany fizyk i astrofizyk Samuel Langley: "W każdym razie rzeczywisty rozwój nauki był zawiły i kręty,często zawierał kroki do tyłu i to w takim stopniu,o którym nie można się dowiedzieć z podręczników,czy encyklopedii". Ludzie wielokrotnie zawierzają naukowcom,a ci sobie nawzajem i wprowadzają siebie wzajemnie w błąd i podtrzymują przez wiele wieków wiarę w słuszność swoich teorii. Zdaniem S.Langleya "...błędy i omyłki...są opuszczane w historii nauki ". Tak czy inaczej jak zauważył Andrzej K.Wróblewski , niewykluczone,że za pewien czas "przyszły wykładowca...będzie się wyśmiewał". Patrz ks.wspomnianego prof.dr.hab zajmującego się fizyką cząstek elementarnych,a także historią nauki : "Prawda i mity w fizyce". Brak logiki może być wszędzie-tak w nauce jak i religii.
d.doliński - Brzeziński 5 na 5 ...Tak jak mogą istnieć "wynaturzenia racjonalizmu" powiedziałbym, że to oznacza po prostu brak racjonalizmu, czyli irracjonalizm ...Tak jak powinno się wyznaczyć "granice irracjonalności" jak można wyznaczyć granicę absurdu, to właśnie cecha irracjonalizmu, że nie ma reguł ...Ludzie zawierzają "ideom nauki",wielu jej teoriom,hipotezom itp. Nie chodzi w nauce oto by w nią wierzyć tylko poznawać, a jak czegoś nie można udowodnić, to wątpić i odrzucać ... "W każdym razie rzeczywisty rozwój nauki był zawiły i kręty,często zawierał kroki do tyłu i to w takim stopniu,o którym nie można się dowiedzieć z podręczników,czy encyklopedii". To normalne na początku się nic nie wie, zaczyna się stawiać pytania, przechodzi długą i krętą drogę i dochodzi do wniosków. Krok do tyłu oznacza tylko, że popełniło się wcześniej błąd, co nie oznacza braku słuszności samych poszukiwań. Tym się różni nauka, że nie piszę się na początku książki, która wyjaśnia wszystko a potem nagina do niej całą rzeczywistość. W nauce zachodzą ciągle procesy i pojawiają się odkrycia, które dają nowe odpowiedzi. Z religią jest tak, że nie ma żadnych nowych faktów zmienia się tylko interpretację zapisków z przeszłości na potrzeby nowych lepiej brzmiących wyjaśnień.
Rafał Holewski - R.Brzeziński 2 na 2 Jak już zauważono,Pana wywód to''miłe''chwile-niestety też się pogubiłem.Poza tym że starałem się zrozumieć,to mam wrażenie że Pana wyjaśnienia nie wzbudzają zainteresowania.Pan Doliński słusznie zauważył,że napisanie książki a póżniej naginanie świata do jej treści nie daje nic poza zmianą mitów.Dla mnie opowiadanie żartu poprzedając go puentą jest nieciekawe
Jacek Tabisz - @Lucjan Ferrus 3 na 5 Ja naprawdę lubię pańskie teksty, ale brutalne i wieczne piekło pochodzi od Jezusa (lub tego, kto go napisał), więc jest trwałym elementem chrystianizmu. Nie istnieje żaden miły chrystianizm, chyba, że nie jest on związany z Nowym Testamentem. Również miłość w chrystianizmie jest zakreślona przez słowa Chrystusa: "kto nie jest ze mną, ten jest przeciwko mnie". Chyba nie uważa Pan, że wszystkie nieładne wypowiedzi Jezusa są dopisane, a ładne to on? Mogło być przecież odwrotnie. Jeśli wogóle istniał jakiś Jezus, to mógł on głównie straszyć piekłem i punktować tych, którzy "nie są z nim", a jakiś kapłan dopisał trochę miłych zdań już po jego śmierci, żeby całość była bardziej przekonywująca. Ale jest jak jest - piekło i nietolerancja pochodzą wprost od Jezusa i nie ma chrystianizmu opartego na Nowym Testamencie, który by tych elementów nie trawił po swojemu... Tekst o miłości z Listu św. Pawła o Koryntian też jest całkiem ładny, jeśli tę miłość wyrwie się z kontekstu innych wesołych działań i wypowiedzi św. Pawła. Tak samo jest z Jezusową "miłością". Ona posiada pewien kontekst, zakreślony nie przez kapłanów (to później), ale przez Jezusa, albo tego, kto stworzył tę postać literacką.
R.Brzeziński robbo - Zacznę od tego To nie prawda,ze "brutalne i wieczne piekło pochodzi od" założyciela chrześcijaństwa.C.H.Dodd. W miarę zrozumiały sposób starałem się to wyjaśnić w moich wcześniejszych komentarzach. Tutaj postaram się to uczynić jeszcze prościej. Wyobraźmy sobie,ze jestem księdzem ,dobrym kaznodzieją,który z ambony zastrasza wiernych,że jeśli nie będą przychodzić w niedzielę na mszę świętą "pójdą do piekła-gdzie ich dusze będą smażyć". Wielu z nich najprawdopodobniej uległoby moim namowom - chociażby ze strachu. Innym razem gdybym jako ksiądz przyszedł na sympozjum uzasadniające zasadność ateizmu i nawoływał tam do zawrócenia ze swej drogi ,bowiem jeśli tego nie uczynią "pójdą do piekła -gdzie ich dusze będą się smażyć" wyśmialiby mnie -nie wierzą bowiem w życie pozagrobowe i nieśmiertelność duszy ludzkiej. Podobnie by było ,gdybym poszedł na chrześcijańskie nabożeństwo adwentystów.Zebrani tam wierni,duchowni ,tym bardziej teologowie wykazaliby mi,że to niemożliwe,człowiek bowiem nie ma duszy,która żyje po śmierci itp. Gdybym przeniósł się trochę w czasie i zjawił się na spotkaniu symaptyków K.Marksa -materializmu dialektycznego,nie odniósłby żadnego sukcesu-nikt tam nie wierzyłby w życie po śmierci-nieśmiertelność duszy ludzkiej. Cierpliwości.
R.Brzeziński robbo - Zacznę od tego Jeżeli byłaby możliwość jeszcze bardziej przenieść się w czasie i dotrzeć do czasów pierwotnego chrześcijańskich i pojawił się w synagodze i zaczął straszyć hebrajczyków,że "pójdą do piekła,gdzie po śmierci będą męczone ich dusze",nie zyskałbym posłuchu,nie zostałbym zrozumiany,nie wystraszyłby żydów,bowiem,ci nie wierzyli w nieśmiertelność duszy ludzkiej,wieczną karę po śmierci. Może niektórzy rozumieliby "co nieco" mi chodzi .(ci ,którzy ulegli helenizacji ) Z zasady jednak nie. Moje straszenie ich piekłem itp.niewiele by dało. Dlaczego? Pisałem o tym w moich komentarzach. Trochę zaskoczyły mnie słowa odnośnie potrzeby wyjaśnienia moich wywodów. Tym bardziej zdziwił mnie L.Ferus,który zajmuje się tego typu zagadnieniami. Jeżeli jednak potrzeba konkluzji-to proszę. To fakt,że zbawiciel straszył swoich słuchaczy "wiecznym ogniem" itp. Moje wywody ukazywały jednak,że ten nie straszył ich wiecznymi mękami ,tylko wiecznym unicestwieniem. Tak naprawdę izraelici byli gotowi znosić prześladowania ,cierpienia .Liczyli bowiem na zmartwychwstanie-nie życie pośmiertne duszy,ale rzeczywiste zmartwychwstanie. Najgorszą dla nich karą była świadomość pozbawienia ich nadziei -na zmartwychwstanie. Trudno jest obawiać się wiecznej kary "... cdn.
Lucjan Ferus - Jackowi Tabiszowi 1 na 1 Bardzo się cieszę, że Pan naprawdę lubi moje teksty (czyżbym wyrażał co do tego jakieś wątpliwości?). Tym nie mniej sprawa nie jest taka prosta jak się Panu wydaje. Oto co na ten temat sądzi p.Uta Ranke-Heineman w doskonałej książce "Nie i amen": "Porządek do piekielnego chaosu żydowskich teologów udało się wnieść dopiero chrześcijańskim teologom. na początku tej pracy trwającej potem przez wieki - uczyniono Jezusa zwiastunem piekła. Ale On nim nie był/../ Jezus znacznie mniej mówi o piekle, niż można by przypuszczać na podstawie kościelnych pogróżek. A te nieliczne Jego wypowiedzi na ten temat, które napotykamy, wszystkie zostały włożone w Jego usta dopiero później. To przede wszystkim Mateusz słowami Jezusa grozi nam piekłem". Odnośnie zaś jego słów: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!" - Rudolf Bultmann pisze, że jest to ".. żydowskie dobro, przejęte przez tradycję chrześcijańską i włożone w Jezusowi usta". I na następnych stronach Autorka szczegółowo opisuje historię tej idei w Kościele kat., a konkluzja jest taka: "Dzięki nauce o piekle Kościół postawił naukę Chrystusa na głowie. Z Jego dobrej nowiny uczynił złą nowinę, z Boga miłości uczynił Boga okropności". Myślę, że można jej wierzyć w tej sprawie.
R.Brzeziński robbo - Zacznę od tego L.Ferus wiecznej kary "...dusz tych ludzi,którzy umierają w grzechu ciężkim " ,jeżeli wierzy się,że człowiek jest duszą. Tak naprawdę rozróżnienie między duszą i ciałem :"Nigdy nie występowało u izraelitów".J.A.T.Robinson. I co istotne-jak pisał Arthur R.Peacocke: "Wczesnochrześcijańskie,a zwłaszcza nowotestamentowe rozumienie człowieka jest zakorzenione w tradycji hebrajskiej". Tak,czy inaczej jak pisał W.Eichorodt według hebrajczyków: "Człowiek nie posiada duszy i ciała,on jest jednocześnie jednym i drugim". Niektórzy znawcy przyznają,że... "Nowotestamentowa koncepcja człowieka jest bardzo bliska koncepcji starotestamentowej ,gdy chodzi o pojmowanie go jako psychosomatycznej jedności". Nie jest więc prawda,że "brutalne i wieczne piekło pochodzi od Jezusa". Że ten straszył piekłem, w którym ludzie będą po śmierci doznawać "kary zmysłów",a "narzędziem tej kary zwykle jest przede wszystkim ogień,rzeczywisty,cielesny". To fakt,że wypominał ludziom ich winy i ich straszył ,a oni się bali,bali bardzo. Tyle tylko,że nie wiecznych męczarni po śmierci tylko wiecznego unicestwienia-bez jakiejkolwiek nadziei na zmartwychwstanie. A kara ta nie dotyczyła tego co ich ma spotkać zaraz po śmierci,tylko "sądu ostatecznego".
Ryszard Wiatr - prawdopodobnie... 0 na 2 .... nie istnieje na świecie autor ani tytuł, którego pan Brzeziński robbo nie potrafiłby tu przywołać. Ale jam zbyt głupi, bo w zalewie przytaczanych przez niego nazwisk i tytułów nijak nie potrafię dostrzec, co pragnie nam powiedzieć. Ponoć istnieją środki farmakologiczne na przypadki słowotoku... A za kolejny reportaż z przypadków doradcy religijnego i religioznawczego - dziękuję, cykl ten faktycznie doradza, jak doradzać umysłowemu proletariatowi.
Jacek Tabisz - @Lucjan Ferrus Myślę, że autorce, którą Pan przytoczył nie można wierzyć w tym względzie. Proste pytanie - jakie ma argumenty na poparcie tej tezy? Ma wogóle choć pół argumentu? Z kolei Maccoby w swoich książkach pisze, że miłosierdzie przypisywane Jezusowi było elementem tradycji faryzejskiej, czyli zostało zaczerpnięte z tego środowiska, nie było oryginalnym pomysłem Jezusa... I co? Maccoby zły? Maccoby ma moim zdaniem więcej argumentów niż przytoczona przez Pana autorka, choć oczywiście nie są to argumenty koronne, całkowicie nie do odrzucenia. Ale skąd Uta Ranke-Heineman sobie wzięła pewność , że piekło Jezusowi dopisano do dialogów, nie mam bladego pojęcia...
ratus - @J.Tabisz, L.Ferrus 1 na 1 Powoływanie się na "słowa Jezusa" jest równie sensowne, co uznanie Opowieści Szecherezady za źródła wiedzy historycznej. Tym niemniej osoba U.Ranke-Heinemann, jako badaczki i specjalistki od spraw kościelnych jest wysoce wiarygodna, a jej dzieła, choćby tylko (tłumaczone na polski przez wyd. Uraeus) "Nie i amen", "Eunuchy do raju" powinny być lekturą obowiązkową dla wszystkich recenzentów KK.
Autor:
ratus Dodano:
29-03-2013 Robert Sliwa - komentarze R.Brzeziński robbo 2 na 2 Odrobina danych: tekst Lucjana Ferusa zawiera ponad 34 tys znaków, komentarze pisane przez R.Brzeziński robbo zaierają ponad 17 tys znaków. Chodzi mi o skalę. Moim zdaniem osoba mająca tak wiele do powiedzenia powinna napisać własną publikację. Piszę bez złośliwości. Bardzo źle się to czyta w kawałkach. Niech to będzie – odpowiedź – polemika z Lucjanem Ferusem, albo własny temat – to decyzja piszącego. Chyba bez problemu to opublikujemy na portalu. Zachęcam do napisania.
R.Brzeziński robbo - Ryszard Wiatr... To nie jest tak,że okazuję zainteresowania wszystkim. To jest niemożliwe. To nie jest tak,że "nie istnieje autor i pozycja ,którego nie potrafiłbym przywołać". Jest jednak w tym co napisał Ryszard Wiatr trochę prawdy. Tak ,tak bliska jest mi postawa Otto von Gueriicke: "Opętany?Słyszał nieraz,że tak o nim mówiono.Różne namiętności mogą opętać człowieka:żądza władzy,złota - te są najczęstsze i dlatego może najbardziej dla ludzi zrozumiałe.Innych w szał wprawia miłość do niewiast.A on?Cóż to za opętanie?Że chce wiedzieć,poznawać,badać,sprawdzać?Tak,chce i będzie nadal robił swoje,choćby wszyscy byli przeciw niemu". Patrz .Anna Mierzecka "Wiedzą opętani" str.254. I jeszcze jedno ,myślę,ze rację miał Gotthold Lessing ,że: "Samo posiadanie wielu książek (ja ich posiadam wiele) nie zrobi człowieka uczonym.Nie z ilości książek czerpiemy wiedzę,lecz z tego, j a k i j a k i e książki czytamy.Wielka ilość cudzych myśli,wydobyta z książek,zowie się uczonością.lecz mądrym czyni tylko dobre p rz e t r a w i e n i e nabytych wiadomości". Może stąd uwaga: "w zalewie przytoczonych nazwisk i tytułów nijak nie potrafię dostrzec,co pragnie nam powiedzieć".
R.Brzeziński robbo - Robert Śliwa Nie wiem,czy nie powinienem poważnie potraktować propozycji.Tyle tylko,ze nie wiem ,jakby to miało w praktyce wyglądać. Jak odbywa się selekcja nadesłanych materiałów itp. "Ch y b a bez problemu to opublikujemy na portalu.Zachęcam do napisania". Jeżeli jest to możliwe proszę o konkretne podpowiedzi.Macie mojego e-maila. Ryszard Wiatr W związku z wcześniejszym moim komentarzem to jeszcze wtrącę, że rozumiem Stanisława Wyspiańskiego,który napisał: "Mam pasję do książek i kocham się w książkach.Ja cierpię na te nieuleczalną chorobę umysłową - pragnienia ciągłego pokarmu pisanego". A jeśli chodzi o krytykę moich komentarzy - to niekłamanie za nią dziękuję. Mam jednak pewne ,ale... Proszę poważnie potraktować uwagę Stanisława Brzozowskiego: "Nikt nie jest obowiązany być krytykiem,kto może nim nie być;nawet lepiej,gdy taki nim nie będzie".
Lucjan Ferus - Jackowi Tabiszowi 2 na 2 Aby mieć o tym "blade pojęcie" należałoby przeczytać cytowaną książkę ("Nie i amen") p.U.Ranke-Heinemann. Jest w niej przytoczonych wiele argumentów, na potwierdzenie tego o czym pisze. Pan "ratus" ma rację: komu jak komu, ale tej Autorce można jednak ufać. Ja posłużyłem się krótkim cytatem, natomiast w jej publikacjach (równie doskonałe "Eunuchy do raju")jest mnóstwo dodatkowych informacji, dopełniających przytaczaną argumentację. Nie sposób zamieścić tego wszystkiego w krótkim komentarzu, a nie chcę zabawiać się w p. Brzezińskiego (bez urazy) i siedzieć godzinami przed komputerem, by co pół godziny wysyłać po jednym poście. Dlatego zachęcam Pana do osobistej lektury tych książek, a na pewno Pan na tym nie straci. Pozdrawiam.
R.Brzeziński robbo - Lucjan Ferus moim zdaniem 1 na 1 w dyskusji z Jackiem Tabiszem ma rację. To fakt,że czasami znajduję czas i pozwalam sobie na wiele komentarzy. Oczywiście wolałbym oddać jeden długi,ale treść komentarza jest ograniczona i z tej przyczyny pojawia się ich wiele. (Odpowiedzi staram się uargumentować) I chociaż R .Śliwa sugeruje,że z prowadzę z panem polemikę. To tym razem jest inaczej.Nie ma z mojej strony żadnej debaty (wojny na słowa). Jak dla mnie ma pan wiele racji.Ja też wolę zachęcać czytelników do osobistej lektury. Kto jak kto,ale pan to wie .Też tak czyniłem w naszych dyskusjach. Wydaje mi się,że niewiele zyska pan zachęcając Jacka Tabisza do przeczytania -rozważenia podanych przez pana pozycji. Jak dla mnie przypomina od zatwardziałych zwolenników ideii Karola Marksa-materializmu dialektycznego,którzy zajmowanie się zagadnieniami teizmu gardzili,a nawet utożsamiali ze zdradą. Jak dlamnie idealnie do niego pasują dwie wypowiedzi. Pierwsza z książki A.Robertsona "Pochodzenie chrześcijaństwa',w której we wstępie Zygmunt Poniatowski napisał: Utarł się u nas przekonanie,ze jeśli ktoś wyznaje światopogląd [ateistyczny] marksistowski,i (zajmuje się zagadnieniami religijnymi) to jest zdrajcą ateizmu tutaj ,materializmu dialektycznego ...u podłoża cdn.
R.Brzeziński robbo 1 na 1 "u podłoża tego rozumowania tkwiło milczące założenie,że byłoby to koncesją na rzecz katolicyzmu,koncesją prowadzącą niemal do uznania w historycznym Jezusie Boga-człowieka". Jeszcze bardziej uwaga racjonalisty ,zwolennika ateizmu Michale'a Ruse'a . Tyle,że zamiast Richard Dawkins -nie mam wcale złego zamiaru- zamienię na Jacek Tabisz. "Nie potrzebujemy odruchowego ateizmu,ale poważnego zmagania się z zagadnieniem - żadnemu z was [dogmatycznym ateistom -moja uwaga]nie chce się poważnie badać chrześcijaństwa i na serio zająć jego myślą.Twierdzicie,iż chrześcijaństwo to mroczna siła zła -jak to czyni Jacek Tabisz-.Jest to zwyczajnie głupie i groteskowo niemoralne.Co więcej toczymy walkę i musimy w tym celu pozyskać sojuszników,a nie zrażać do siebie wszystkich ludzi dobrej woli". Wydaje mi się,że Jacek Tabisz nie rozumie,a już na pewno nie zgadza się ze słowami Andrzeja Nowickiego z wyjątkowej jak dla mnie -chociaż zwolennika teizmu - książki "Zarys dziejów krytyki religii... "Krytyka religii jest pojęciem szerszym niż ateizm:obok ateistycznej krytyki religii,obejmuje również obszary krytyki dokonanej z innej pozycji". Chociażby uznanie historyczności założyciela chrześcijaństwa "nie stanowi argumentu na rzecz światopoglądu religijnego".Z.Poniatowski
Ryszard Wiatr - @Brzeziński robbo 1 na 1 W moim komentarzu ja nie chciałem szydzić - doceniam Pana erudycję, chciałem tylko zwrócić uwagę na potrzebę bardziej precyzyjnego wyrażania swojego poglądu, które to wyrażanie poglądu umyka chyba czytającym - w nadmiarze dość chaotycznych powoływań się na rozmaite lektury. Może być też tak, że tylko ja nie dostrzegam w Pana tekstach konkretnych tez z powodu jakiejś mojej ociężałości umysłowej.
Jacek Tabisz - @Lucjan Ferrus Teza o dopisaniu do Jezusa fragmentów o piekle jest daleko idącą hipotezą, nie zaś teorią, czy faktem. Nadal uważam, iż nie powinno się z niej czynić założenia tworzącego kontrast pomiędzy zacnym Jezusem a złymi kapłanami w Pańskich tekstach. Dane mi było obserwować współczesnych mesjaszy i proroków, takich chodźby jak Satya Sai Baba. Ich metoda nieodmiennie polegała na epatowaniu utopijną szlachetnością, co nie przeszkadzało występującym u nich elementom nienawistnym. Samozwańczy mesjasz, czy prorok, z jednej strony mówiący o nastawianiu drugiego policzka, z drugiej zaś skazujący na śmierć niewiernych, mówiący o rozerwaniu dla niego rodzin i o wiecznym piekle to nic zaskakującego na tle metod, które i dziś można obserwować. De facto Kościół też udaje ultraszlachetność i zatroskanie o losy bliźnich. Czy nie naśladuje w tym UDAWANIU bohatera swojej legendy założycielskiej?
Lucjan Ferus - Jackowi Tabiszowi 1 na 1 Broni Pan swojego stanowiska w tej kwestii z determinacją godną lepszej sprawy, tak jakby to miało jakieś znaczenie. Tymczasem jeśli się wyznaje pogląd, iż wszystkie religie i ich bogowie są wytworem ludzkiej wyobraźni - to jakie w tym kontekście ma znaczenie, czy Jezus osobiście głosił piekło, czy słowa o nim włożono w jego usta? Podobnie z jego historycznym istnieniem lub nie: także w powyższym kontekście ta sprawa nie ma żadnego znaczenia, bo udowodnienie istnienia człowieka nie oznacza automatycznie udowodnienia, że był on Bogiem. Powtórzę więc: KAŻDA religijna "prawda" - niezależnie od tego czy wywodzi się ona z Biblii, czy jest w doktrynie Kościoła - w kontekście tego poglądu całkowicie traci na znaczeniu, gdyż ów pogląd wskazuje prawdziwego sprawcę wszystkich religii - CZŁOWIEKA. A religie przecież starają się nam wmówić, że to Bóg przez nie przemawia. Zatem wszystko co ich dotyczy (oprócz ich historii) musi być FAŁSZEM. Zatem "przecedzanie komarów" jest stratą czasu.
R.Brzeziński robbo - Ryszard Wiatr... Niekłamanie dziękuję za przychylną opinię.(zdaje się,że pierwszą)Możliwe,że samo rozdarcie mojego komentarza utrudnia jego odczytanie.Jeszcze raz dziękuję za docenianie mojej erudycji.
Jacek Tabisz - @Lucjan Ferrus 1 na 1 Nie do końca. Wielu chrześcijan i sympatyzujących z fideizmem chrześcijańskim niechrześcijan krytykuje Kościół, ale uważa Jezusa za bohatera, zaś wiarę religijną za coś pięknego. Zachwalając Jezusa i krytykując Kościół staje się po stronie nowych ruchów protestanckich, z których niektóre potrafią być bardzo restrykcyjne i groźne dla wolności człowieka. Poza tym liczy się też prawda i rzetelność. Jeśli jakiś autor zakłada iż "z pewnością Jezusowi piekło dopisano" należy go (lub ją w tym wypadku) traktować z ogromną ostrożnością. Pytanie, co zresztą miałoby uzasadniać sympatię wobec postaci Jezusa? Miłość, którą możemy odczytać z milszej części jego wypowiedzi, należy rozumieć jako miłość sekciarską i budowaną na nienawiści wobec realnego, materialnego świata.
Lucjan Ferus - Jackowi Tabiszowi Oczywiście ma Pan rację! Każdy człowiek inaczej układa sobie w głowie poszczególne "klocki" otaczającej go rzeczywistości (w tym także "prawdy" religijne), tworząc z nich odpowiadający jego możliwościom rozumowym światopogląd. Być może nieświadomie bagatelizuję "ważność" tych religijnych "prawd", ponieważ ja sam od czasu, kiedy zainteresowałem się religioznawstwem i pojąłem czym NAPRAWDĘ są religie - stałem się osobnikiem WOLNYM od wszelkich "prawd objawionych", "świętych ksiąg","bogów", oraz nieodłącznej temu "pobożnemu" cyrkowi jarmarcznej obrzędowości, która dla wielu ludzi wydaje się SENSEM religii. Teraz nie przywiązuję ŻADNEJ WAGI do wielu szczegółów tzw. "prawd objawionych", bo znam ich prawdziwy rodowód i powody ich powstawania. I gdyby nie to, iż zależy mi aby moje wnuczęta żyły w mądrzejszym świecie, mniej zatrutym religijnym zakłamaniem, które jest immanentne dla tego rodzaju światopoglądu - religie jako takie nie interesowały by mnie w najmniejszym nawet stopniu. Tym nie mniej rozumiem Pańskie zaangażowanie, charakterystyczne dla ludzi młodych i pełnych optymizmu. Pozdrawiam.
Pokazuj komentarze od najnowszego « Wróć do strony Reklama