Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty:
Dodaj swój komentarz… Poltiser - ... ostał ci się ino sznur! Reklama
DyktaFon - Nie prościej zostać kapłanem?... 1 na 1 ...spokojne życie, dochody właściwie za nic. Po co się starać i robić coś z pożytkiem dla innych?
Koraszewski - Wspaniałość konsumeryzmu 12 na 20 Na seminarium pedagogicznym najwyraźniej nie informują o historii gospodarczej, o tym jak niedawno 90 procent społeczeństwa machało motyką, żeby zdobyć żywność pozwalającą przeżyć następny dzień. Tabuny niedorozwiniętych socjologów karmią czytelników głupotą. Można tych "mondrości" uczyć się od Baumana lub od biskupów, bo w tej sprawie mówią dokładnie to samo (słowo w słowo). ciekawe, że ci pouczający o absurdzie kupowania, codziennie coś kupują i tylko wydaje im się, że są o tyle lepsi i mądrzejsi od innych kupujących. Żyjemy we wspaniałym świecie, w którym mamy wybór, wódka, czy zegarek, książka czy smartphon, dom czy mieszkanie, wynajęte, czy własne. możemy również wybierać aktywności, albo pisać kazania takie jak to, albo spróbować coś wymyślić. Nie wszyscy mają potencjał innowacyjny, więc część z konieczności powtarza słowa biskupów.
Jacholek - nędza konsumeryzmu 10 na 12 Można oczywiście się poddać bezwolnie konsumeryzmowi znajdując w nim namiastkę sensu życia. Smutne to jednak życie jeśli ogranicza się do konsumpcji sterowanej przez wielkiego brata o pseudonimie Rynek plus Ekonomia. Brata stosującego coraz bardziej naukawe metody neurologii i psychologii by zawłaszczać naszymi potrzebami i pragnieniami. Reklamy nas atakują ze wszystkich stron coraz bardziej nachalnie, natrętnie. Czy to nie trend do kreacji formy totalitaryzmu kapitalistycznego ? Upadły w przeszłości różne systemy, więc i ten pewnie nie będzie trwał wiecznie. A jak na razie trzeba umieć znaleźć swoją drogę w tym świecie nawet jeśli nie jesteśmy nim w pełni zachwyceni.
Loner - Złoty środek 13 na 13 Autor pisze chyba wyłącznie o mieszkańcach dużych miast, gdzie praca ponad 10 godzin/dzień + dojazdy w korkach powodują że czas płynie od poniedziałku do piątku w zawrotnym tempie, a podczas weekendów trzeba się szybko i intensywnie odstresować ( czytaj upić ze 2-3 razy ). Pamiętajmy, że spora część spośród nas mieszka w mniejszych miastach lub na wsi , gdzie żyje się spokojniej. Praca + dojazdy to maks. 10 godzin. Potem oczywiście jakieś zajęcia w domu ( powiedzmy 2 godziny )i zostaje dobre 4 godziny czasu wolnego! 4 godziny luzu w dzień powszedni !! o weekendach nie wspomnę.. To luksus, o którym nasi ojcowie i dziadowie nie mogli nawet marzyć.. Jeśli ten czas dobrze wykorzystać : rower, spacer, lektura , praca w ogrodzie , gra na instrumencie, rozmowa przy świecy z rodziną ( bez TV !! ) - to życie smakuje znakomicie.. A że istnieją dobrze zaopatrzone markety ? To super - mogę skorzystać , ale nie muszę, przynajmniej zbyt często.. Najważniejszy złoty środek.. Pozdrawiam i życzę spokojnego, zrównoważonego dnia..
Autor:
Loner Dodano:
09-07-2014 Scorp - Niezłe 5 na 5 Dobry felieton. Trochę to karykatura strategii życiowej niektórych ludzi, ale tekst całkiem dobry. Plus dla autora.
Autor:
Scorp Dodano:
09-07-2014 bass - Strach się bać! 5 na 5 Ino się wziąć i pociąć! No, bo jak żyć?! A najśmieszniejsze, że pisze to "historyk, pedagog i manager korporacji ubezpieczeniowej" - która, jak wiem z wieloletniej współpracy z takimi firmami, jest dobitnym przykładem tej nędzy "wyścigu szczurów", którą tak dramatycznie obwieszcza Autor, oraz bezwzględnym manipulantem i wyzyskiwaczem, na równi z korporacjami bankowymi.
Autor:
bass Dodano:
09-07-2014 waldeck77 8 na 10 Biskupi krytykują konsumeryzm jako konkurencję w ogłupianiu ludzi i czyszczeniu ich portfeli. Sprzedawcy mirażu konsumpcyjnego raju ziemskiego okazują się skuteczniejsi od sprzedawców mirażu religijnego raju pośmiertnego. Świątynie konsumpcji stają się bardziej zatłoczone od świątyń religijnych. Każdy kupuje, to oczywiste. Ale nie dla każdego kupowanie jest celem życia, nie każdy chce harować po kilkanaście godzin dziennie, zadłużać się, niszczyć swoje zdrowie po to żeby nakupować masę niepotrzebnych gadżetów, z których i tak nie ma czasu korzystać. To biedne ogłupione ludki, ofiary socjotechnik marketingowych, w swoim ogłupieniu podobni do omamionych religijnie. I niestety system konsumeryzmu sam sie napędza. Człowiek nie potrzebuje danej rzeczy, ale ma ją sąsiad, więc nie można być być gorszym i też trzeba to kupić itd.
R.Brzeziński robbo - To nie chodzi o to,że... 4 na 8 musimy przestać żyć konsumpcyjnie. Oczywiście istnieją pewne grupy religijne - wywodzące się z pietyzmu,których członkom "nie wolno posiadać pewnych rzeczy,ani z nich korzystać". Nie wolno chociażby: "nosić modnych ubrań,robić makijażu" itp. Nie o to jednak idzie -moim zdaniem- autorowi artykułu p. -Zbigniewowi Wolskiemu. Problemem nie jest chęć posiadania takich,czy innych rzeczy. Problemem jest życie tak ,jakby liczyły się tylko przedmioty,a celem ludzkiego życia powinno (,a już na pewno szkoda,żeby tak było)być ich zdobywanie. Dokładnie wczoraj zaglądałem do książki Waldemara Bożeńskiego "Pęknięty witraż...".wyd."Andromeda" W jej wstępie znajdują się słowa,które -moim zdaniem -oddają "sens artykułu". "Hodowla zniewolonego człowieka idzie teraz pełną parą.Jej podstawą jest wzbudzenie pożądania do gromadzenia przedmiotów i treści,które w rezultacie bezlitośnie zaciskają obręcz urzeczowienia wokół tak istniejącego człowieka".Tak naprawdę ważne w przeszłości zjawiska jak piękno ,czy literatura itp."zostały zepchnięte na całkowicie nieważny margines wychowania i wykształcenia". Myślę,że czytanie takich książek pozwala "przebudzić " się ze snu.Większość woli jednak -moim zdaniem-trwać w letargu.
Poltiser - Wino, kobiety i śpiew! 4 na 4 Sens życia i cel bycia miesza się ludziom w głowach w zależności od niedoborów odczuwanych w ich bezpośrednim otoczeniu. Ewolucyjne znaczenie niedosytu, niepokoju poznawczego i ciekawości są niemożliwe do przecenienia. Bardzo byłbym ciekaw komentarzy na temat treści omawianego artykułu z ust uciekających z Afryki amatorów komercjalizmu oraz dużo bym dał również, żeby się dowiedzieć, co chcieliby żeby zrobiono w Afryce, żeby mogli tam zostać... Inną kwestią omawianego zjawiska jest dobrowolne poświęcanie własnej wieczności dla utrzymywania 70 kobiet w totalnie antykomercyjnym geście, który w wielu środowiskach kompensowany jest rodzinom bohaterów idealistycznymi datkami najczęściej w kolorze zielonym, ulubionym kolorze stwórcy. Nie zapomnijmy niedzielnej dobrowolnej bezinteresowności większości obywateli naszego kraju, kupujących sobie wsparcie zawodowych krupierów loterii, której stawką jest zbawienie a przegranych czeka zasłużona kara... trudno się dziwić popularności losowań! Co do wyścigu szczurów, biega tyko ten co lubi biegać. Znam wielu zadowolonych entuzjastów swojego życia, którzy robią co lubią tak jak im się podoba i nie narzekają na nadmiar ani specjalny niedosyt... to nie jest takie trudne, wystarczy tylko wiedzieć czego się chce. Dobrej zabawy! Są wakacje!
R.Brzeziński robbo - Wiadome jest ,że człowiek ... -1 na 3 ,który żyje-żyje różnie. Niestety większość ludzi nie zadaje sobie egzystencjalnych pytań. Szkoda,że ludzie żyją,żeby żyć,nie żeby swoje "życie przeżyć świadomie". Jak napisał S. Kiergkergaard ,nikt znaczący nie jest zapomniany. Przy czym, tak naprawdę każdy jest w pewnym sensie wyjątkowy. Przy czym ,każdy w zależności od tego, co umiłował. Jego zdaniem na większy szacunek zasługują ci,którzy pokochali innych ,niż siebie. Nie żeby "umiłowanie siebie ",było bez znaczenia. Taki "był wielki sam przez siebie".Niemniej ten ,kto "kochał ludzi,stał się wielki przez swoje oddanie". Niestety-kolejne-większość ludzi ,tak bardzo umiłowało samego siebie-swoje potrzeby,że nie "kocha ludzi". Więcej kocha rzeczy ,i zmierza do tego, żeby je mieć. Wynika to zresztą z artykułu-a słuszność jego wywodów dowodzi codzienne życie większości ludzi i ich codziennych decyzji. Wielu ludzi nie zastanawia się czym jest sumienie.Nie tyle je nie kształtuje,"co przed nim ucieka". Niestety większość ludzi jest "zagonionych,ciągle się śpieszy,przemęczonych".Grzeszy nie tyle zapominaniem o ciele,co "przesadną troską o ciało". Przy czym tak naprawdę "nie o to mi tak naprawę idzie". Chodzi o to,że ludzie "idą po to" ,żeby mieć ,a nie po to ,żeby zaistnieć,żeby pokazać się z dobrej strony.-E. Fromm.
darkside - @Brzeziński 3 na 9 Obawiam się, że ci co kochają ludzi zazwyczaj nie różnią się specjalnie od tych, co kochają rzeczy. Mają tylko inny obiekt do zaspokajania żądzy, bo o to w tym wszystkim z reguły chodzi. O zrobienie sobie dobrze, o strzał hormonalny w układ nagrody. Nie jest to w żaden sposób życie świadome, tylko nadal wyłącznie popędowe. Oni też idą po to, żeby mieć. Tylko, że celem i towarem jest przyjemność, środkiem do niego zaś kochanie, kupowanie i dziesiątki innych rzeczy, czynności, obiektów. Życie świadome (choćby trochę) zaczyna się w słowie, refleksji, myśli, problematyzacji, pogłębionym wglądzie, zrozumieniu. Kochanie, czy nawet oddanie, to jeszcze za mało. Choć to ładne, cenne i pożyteczne jest. Ale i zwyczajnie pasożytnicze. Bo mamy tu pasienie się żądzą, reakcja hormonalną, kochaniem, tzw. miłością. Kochamy kochać, czyli robić sobie dobrze. I o to w tym kochaniu głównie chodzi. Świadome życie, to to jeszcze nie jest.
R.Brzeziński robbo - Nie ,nie znam ... 1 na 3 cudzych pobudek (,nawet ich nie oceniam -tym bardziej ich nie osądzam) do okazywania innym uczuć-w tym i miłości. Wiem też jednak ,że każdego rodzaju uczuć -można i należy się uczyć. Dowodzi tego książka Ericha Fromma "O sztuce miłości". I na pewno nie jest tak,że każda ,i u każdego miłość ,wynika z samolubnych pobudek. Jeżeli tak jest ,trudno to uczucie nazwać "szczerą miłością". Miłości należy się uczyć.I tak pierwsi chrześcijanie mieli pałać do innych miłością. Mieli ją obejmować nawet tych,którzy ich nienawidzili. Mieli pałać miłością tzw."agape",a ta poza tym,ze miała być oparta na zasadach .W praktyce oznaczała miłować nawet tych ,którzy nie lubili chrześcijan,a nawet tych ,których nie lubili oni. Nie nie wydaje mi się,żeby miłość wynikała z samolubnych pobudek i zmierzała do samolubnych celów. Pewnie niektóre tak,tylko ,ze wtedy mamy do czynienia z namiastką miłości ,jej karykaturą. Powtórzę:"nie o ty mi tak naprawdę idzie".Idzie o to,że ważniejsze od tego co mamy,ważniejsze jest to jacy jesteśmy. Tak zrozumiałem artykuł p.Zbigniewa Wolskiego. Tak mi się wydaje,że żyć należy,że takie życie warte jest przeżycia.
Czesław Szymoniak - "Powracająca fala" 6 na 6 Zachciało mi się poczytać trochę lektur. Jest tam punkt widzenia XIX- wiecznego autora bliskiego mi ideowo na temat tego co robimy ze swoim życiem i z życiem innych w kontekscie sensu pracy, ekonomii, przedsiębiorczosci. To temat stale aktualny. Zgadzam się z Koraszewskim (czy to ten Andrzej Koraszewski?) że żyjemy w czasach wspaniałych lepszych niż kiedykolwiek. Mamy o wiele więcej wyborów, mniejszym kosztem, nakładem wysilku niż kiedyś. Mamy dostępne dobra o jakich się nikomu w tamtych czasach nie śniło. Choć sam unikam kupowania i gromadzenia rzeczy, ktore wydaja mi się zbędne nie mam tego za złe innym jeśli jest ich na to stać.
dobromeg - obsesje i nalogi 6 na 6 Kupowanie, gromadzenie przedmiotow, ktorych nie potrzebujemy, czesto sa objawami uzaleznienia, jak od alkoholu, czy adrenaliny wywolywanej uprawianiem niebezpiecznych sportow. Jedni z nudow pija albo jedza w nadmiarze, inni chodza na niepotrzebne zakupy, albo przyklejaja sie do TV lub gier komputerowych. Dlaczego popadamy w nalogi, jest przedmiotem na inna dyskusje. Nie ma jednak nic zlego w cieszeniu sie owocami naszej pracy, a niedzielny spacer po sklepach, czy ogladanie ulubionego serialu moga byc przyjemnoscia, podnosic jakosc naszego zycia. Zycie duchowe/religia moga nadawac sens i cel zycia, ale moga tez stac sie przedmiotem obsesji. Kiedy czlowiek nie jest w zadnym nalogu, sensem i celem jego zycia jest zycie samo w sobie, jego radosci, przyjemnosci, smakowanie ciekawych przezyc, kolekcja dobrych doswiadczen, aby na lozu smierci niczego nie zalowac. Dojrzaly, zdrowy psychicznie czlowiek nie pozwala sobie na popadanie w nalogi czy obsesje. Obserwacje Autora artykulu sugeruja, ze malo jest takich ludzi, dlatego "zapierdzielanie" wydaje sie norma. Tak jak wiekszosc nie musi miec racji, tak to co robi wiekszosc, nie musi stac sie norma zachowania. Glos rozsadku, nawet ten plynacy z ambony, powinien byc wziety pod uwage, jezeli chcemy naprawde cieszyc sie zyciem.
AdamC - primum vivere, deinde philosophari 5 na 5 Latwo jest mowic, ze nie potrzebujemy rzeczy kiedy juz je mamy. Siedzac w cieplym domu, z pelnym brzuchem, przy laptopie. Pokolenie moich dziadkow (pamietajace dobrze wojne) nie filozofowalo bo pracowalo w polu od switu do nocy (chyba, ze byla pelnia - wtedy dluzej), a ich dzieci i tak glodowaly i mialy anemie z niedozywienia. Pokolenie moich rodzicow juz mialo lepiej, ale nadal nie bardzo moglo sobie siedziec i filozofowac bo trzeba bylo dzieci nakarmic, ubrac, zdobyc jakiekolwiek towary w pustych sklepach... Teraz ludzie ida do galerii handlowych bo MOGA. Pierwszy raz w historii zwykly, szary, niezamozny czlowiek ma wystarczajaco srodkow zeby je wydac na cos wiecej niz to co jest mu absolutnie konieczne do zycia. Na drobne przyjemnosci, na "odrobine luksusu". Inni moga nadwyzke srodkow lub wolnego czasu spedzac na rozmyslanie nad sensem zycia itp. Jest wybor, jest czas, sa mozliwosci, ktorych nigdy nie bylo dla tak szerokich mas ludzkich. Ja uwazam, ze to jest wspaniale i bardzo nie doceniane.
Autor:
AdamC Dodano:
11-07-2014 morizt - Kto szuka ,ten znajdzie 2 na 2 Odpowiedzia na konsumpcjonizm i poczucie braku sensu zycia moze byc tworczosc Viktora Frankla albo piewcow minimalizmu w znaczeniu " Simple Living" np. Henry Thoreau
Autor:
morizt Dodano:
11-07-2014 waldeck77 - Ad AdamC 1 na 1 >Latwo jest mowic, ze nie potrzebujemy rzeczy kiedy juz je mamy. >Siedzac w cieplym domu, z pelnym brzuchem, przy laptopie. Tylko, że nikt nie postuluje, żeby ludzie chodzili głodni i obdarci. Chodzi tylko o różnicę między zdrowym jedzeniem a obżarstwem. PS. Laptopa nie posiadam i jestem z tego dumny.
Wolfgang Trąbis - darkside 2 na 2 >Obawiam się, że ci co kochają ludzi zazwyczaj nie różnią się specjalnie od tych, co kochają rzeczy. Mają tylko inny obiekt do zaspokaja nia żądzy, bo o to w tym wszystkim z reguły chodzi. O zrobienie sobie dobrze, o strzał hormonalny w układ nagrody.< Jeśli człowiek jest układem fizycznym (nie ma nadprzyrodzonej duszy), to każde ludzkie zachowanie wynika z elektrochemicznych (i może jeszcze jakichś) gradientów fizycznego potencjału. W tym sensie np. Matka Teresa też robiła dobrze sobie : swą działalnością łagodziła własne wewnętrzne napięcia, przywracała sobie wewnętrzną równowagę. Skoro tak, to "konsumeryzm", od dążenia by "być", "pomóc innym", czy też "zrobić jakąś rzecz dla niej samej", różni się nie swym egoistycznym celem, tylko - stanem wewnętrznej równowagi, do którego dąży akurat "konsumer", a który u innych osób może być odmienny. Zaś robienie dobrze sobie (czyli egoizm) pozostaje - przy powyższym założeniu - z samej natury jedynym i powszechnym motorem ludzkich zachowań. Nie ma sensu go oceniać, tak jak nie ocenia się np. prawa Coulumba. Choć konsumeryzm jednych wyprowadza z równowagi innych.
Wolfgang Trąbis - darkside c. d. 3 na 3 <font="3"> Wewnętrzna równowaga wielu osób zależy nie tylko od ich własnej zdolności nabywczej lub komfortu, lecz także od innych cech własnych i otoczenia. Odziedziczyliśmy instynkty rodzicielskie i społeczne, które przedludzkim stadom pozwoliły przetrwać i rozwinąć się w ludzi. Z tych instynktów mogła wyrosnąć troska o innych i o dalsze pokolenia ludzi. Dlatego wielu czuje się nieswojo, nadmiernie konsumując i widząc czyjąś rozrzutną konsumpcję w sytuacji, gdy pewnych zasobów (lasów, ziemi, zdrowej żywności, wody, energii, metali) ewidentnie nie starcza dla obecnych 7 miliardów ludzi – gdy one ciągle drożeją w stosunku do statystycznej dziennej wypłaty. Cudzy los (także innych żywych gatunków) i szanse przyszłych pokoleń wielu niepokoją. Wyraża się to m. in. w hasłach ekologicznych i krytyce konsumeryzmu. Jednak sądzę, że zaciskanie pasa, nawet asceza, i kosztowne „eko-akcje” najwyżej odsuną w czasie upadek cywilizacji, lecz go nie powstrzymają. Tym, co pozwoliło ludziom rozmnożyć się do 7 miliardów, jest nauka, technika i przemysł (między którymi zależność jest wzajemna ). (cdn.) <font="3"></font="3"></font="3">
Wolfgang Trąbis - darkside - cd. 2 na 2 Przed rewolucja przemysłową, ok. r. 1750, ludzi było ok. 750 mln. i przybywało ich wolno. Każe to przypuszczać, że wyczerpanie względnie łatwych złóż i zanik podstaw przemysłu (górnictwa, metalurgii itp.) sprowadziłyby obecnie powolną śmierć w mękach blisko 9 na 10 ludzi. Jak poprzednio, tak i teraz istotnie poprawić szanse człowieka mogą nauka, technika i przemysł. Warunkiem jest jednak skupienie ludzkich sił na rozwoju podstaw przemysłu, tj. tych branż, bez których reszta nie mogłaby działać (np. telefonia komórkowa nie może działać bez elektroenergetyki, a elektroenergetyka prawie 100 lat działała bez telefonii komórkowej). Równolegle trzeba by szukać technologii zdolnych zastąpić tradycyjne podstawy przemysłu, tak, by oprzeć życie ludzkości na innych, alternatywnych zasobach przyrody. Od połowy XVIII w. do dziś cały przemysł opiera się na stali, a stal na węglu, więc nadal nie wiadomo, czy jest to możliwe. Otóż jeśli konsumeryzm czemuś przeszkadza, to właśnie temu. Odciąga wysiłki zdolnych ludzi od licznych podstawowych badań i prac rozwojowych, a skupia je na wciąż nowej generacji gadżetach. (cdn)
Wolfgang Trąbis - darkside - cd. 2 na 2 <font="3"> Zarazem jednak konsumeryzmu nie da się ograniczyć bez rozległych zmian w finansach, gospodarce i polityce Zachodu. Konsumeryzm nie zrodził się bowiem w głowach ludzi, tylko w warunkach ich życia, dyktowanych przez ustrój. W 1971 r. Kongres USA ustawą zniósł limit (+/- 5%) rocznych wahań bankowych kursów wymiany obcych walut z dolarem. Zniósł też obowiązek banków Systemu Rezerwy Federalnej wymiany, na żądanie klienta, dolara po stałym kursie na złoto. To pierwsze znacznie zwiększyło wahania kursów i zyski ze spekulacji walutami, odciągając na ten cel pieniądz z gospodarki rzeczowej. To drugie ostatecznie oderwało pieniądz od pracy i jej wyniku – koszyka dóbr. Odtąd bowiem druk nowej porcji pieniądza nie wymaga zwiększenia rezerwy złota w bankach centralnych. Tym samym nie wymaga od społeczeństwa pracy związanej z wydobyciem tego złota, np. wytworzenia sprzętu, odzieży, środków transportu itd., czyli ogólnego wzrostu gospodarki. Banki mogą więc teraz zwiększać ilość pieniądza niezależnie od wzrostu gospodarki. Rezultatem jest rosnący nawis inflacyjny (cdn.) <font="3"></font="3"></font="3">
Wolfgang Trąbis - darkside - cd. na kontach rentierów i w obiegu spekulacyjnym, a jednocześnie brak środka wymiany w gospodarce rzeczowej (produkcja, transport itd.), jej rosnące i paraliżujące zadłużenie. Wskutek działających tu dodatnich sprzężeń zwrotnych ta choroba światowej gospodarki rozwija się w tempie wykładniczym. <font="3"> Oto z grubsza przyczynowo-skutkowy mechanizm tej choroby: <font="3"> Naturalnie właściciele lokat i akcji (czyli rentierzy, dziś zwani „inwestorami”) oczekują od banku wysokiej dywidendy. Inaczej przenieśliby swe wkłady do konkurencji lub w ogóle wycofali je z banków i zajęli się np. produkcją. Zniesienie obowiązku wymiany pieniądza na złoto dało bankom nową możliwość obrony przed tym obrotem spraw – nowy sposób rywalizacji na rynku o rentierskie depozyty i udziały. Mianowicie, skoro niedostatek złota w skarbcu już temu nie przeszkadza, banki mogą teraz na wyścigi tworzyć nowe sumy pieniędzy i udzielać nimi oprocentowanych kredytów. W ten sposób kwota udzielonych a niespłaconych kredytów rośnie znacznie ponad kwotę zgromadzonych lokat i akcji banku. (cdn.) </font="3"></font="3">
Wolfgang Trąbis - darkside - cd Z sumy ściąganych za te kredyty opłat bank może więc teraz zapewnić rentierom – właścicielom lokat i akcji – wyższe wypłaty: stopę zysku (stosunek rocznego zysku do wkładu), wyższą od rzeczywistego oprocentowania udzielanych kredytów, a tym bardziej od średniej stopy wzrostu przedsięwzięć gospodarki rzeczowej, czyli od stopy wzrostu realnej gospodarki. Jest to „ekstensywny” sposób rywalizacji o rentierów, który zarazem powstrzymuje tych ostatnich od decyzji wycofania pieniędzy z systemu bankowego w celu finansowania przedsięwzięć rzeczowych. Bardziej się teraz opłaca trzymać pieniądze na lokacie, czy w akcjach banku, lub spekulować akcjami bądź walutami, niż męczyć się z jakąś produkcją. Rezultatem jest odpływ pieniądza z gospodarki rzeczowej, zatory płatnicze i stagnacja, a jednocześnie nawis inflacyjny na rentierskich kontach (łącznie tzw. „stagflacja”). W tych warunkach nawis ten rośnie w czasie wykładniczo. (cdn.)
i. o. Ludzie mają jakąś biologicznie uwarunkowaną potrzebę zbierania różnych niepotrzebnych a cieszących oko drobiazgów. Muszelki, bursztyny, kamienie, szyszki, liście, kasztany, kwiatki, co wpadnie w ręce. I w momencie jak ludzkość się wzbogaciła i szary obywatel zaczął mieć więcej pieniędzy niż potrzebował na podstawowe środki do życia, to ktoś wpadł na to, że można ludziom te gadżety za pieniądze oferować. A przy okazji ściągać nadmiar gotówki z rynku. Można było wzorem dawnych czasów, przywalić ludziom podatki, ale to zawsze wiąże się z rewolucyjnymi nastrojami w społeczeństwie. Tak, wszyscy się cieszą. Może z wyjątkiem kościoła, bo okazało się, że ludzie wolą wydawać kasę na gadżety i szczęście doczesne, niż na tacę i szczęście wieczne. A dzięki temu, że pieniądze nie są rozproszone wśród obywateli, tylko lądują w rękach wąskiej grupy właścicieli korporacji wszelakich, to można je sensownie zainwestować, np w kolejny skok cywilizacyjny. Ja nie widzę nic złego w konsumpcjonizmie. Jest to całkiem skuteczna i co najważniejsze, nie robiąca nikomu krzywdy, forma pozyskiwania kapitału do większych inwestycji i nakręcania gospodarki. Te pieniądze przecież wracają do tych szarych obywateli, w formie coraz wyższego standardu życia.
Autor:
i. o. Dodano:
17-07-2014 (oo) Dla mnie to nie jest wyimaginowany problem, jasne, mamy dostęp do wszystkiego - i to jest dobre, ale na tym tle rodzi się problem którego dotyczy artykuł, i warto nad tym się zastanawiać. Nie było kiedyś takiego pośpiechu jak jest teraz, przynajmniej w dużych miastach. Jest też takie pompowanie naszych potrzeb, różne wspaniałe urządzenia, o których byśmy nie pomyśleli, a które jak już je zobaczymy jesteśmy przekonani że ułatwią nam życie. Ułatwią czyli pozwolą zaoszczędzić czas. Albo coś jest tak tanie, że grzech nie kupić (a jeszcze dostaje się gratis). I tak nakręcają się zakupy, jest ich więcej, są częstsze. Robione w hipermarkecie bo taniej, no i zrobi się na zapas, nawet na 2 tygodnie. Tylko tak się jakoś dziwnie składa, że tych wcale nie drobnych zakupów w markecie robi się kilka w tygodniu.
Autor:
(oo) Dodano:
18-07-2014 (oo) 1 na 1 Telefon, ciągła wymiana - bo można za 1 zł mieć nowy model. Sprzęty inne też, a) bo są już dużo lepsze, które zaoszczędzą nam kupę czasu (bo same sprzątają, zmywają itp.), pieniędzy (energooszczędne) itd. b) bo wszystko teraz robi się z dużo krótszą żywotnością i stare zwyczajnie się psują. Wszystko to sprawia, że rzekomo zaoszczędzony czas jest mocno rzekomy. Nasze dzisiejsze "polowanie" to czas pracy, dojazdów do pracy, zakupów, zagospodarowania ich, wyboru nowych sprzętów itp. Czas wolny w przyrodzie to w zasadzie czas po najedzeniu się - pod tym względem zdobycie naszego "udźca" jest mocno czasochłonne.
Autor:
(oo) Dodano:
19-07-2014 Pokazuj komentarze od najnowszego Aby dodać komentarz, należy się zalogować Zaloguj przez OpenID.. Jeżeli nie jesteś zarejestrowany/a - załóż konto.. Reklama