Entomolog potrafi ocenić datę śmierci człowieka z dokładnością do dwóch godzin. Pomagają mu w tym larwy, muchówki i chrząszcze, które przybywają na zwłoki w ściśle ustalonej kolejności, wabione przez określone substancje wydzielane przez rozkładające się ciało.
Rozwiązanie skomplikowanej zagadki kryminalnej podczas Pikniku Naukowego w Warszawie przedstawiała dr Agata Kostro-Ambroziak z Instytutu Biologii Uniwersytetu w Białymstoku. Na swoim stanowisku naukowcy przygotowali dwa "ciała", w postaci leżących na podłodze manekinów.
"Biolog w terenie spotyka czasami bardzo dziwne sytuacje. Na naszej ostatniej wyprawie odkryliśmy dwa ciała: mężczyzny i młodej kobiety. Mężczyzna był w bardzo zaawansowanym stadium rozkładu, a zwłoki kobiety pokazywały, że nie żyje ona prawdopodobnie od jednego do dwóch dni" - opisywała dr Kostro-Ambroziak.
Jak tłumaczyła, biolog na miejscu zbrodni stosuje zupełnie inne metody w zależności od postawionego pytania. "Mnie jako entomologa najbardziej interesuje, ile czasu minęło od zgonu do momentu, kiedy te zwłoki zostały odkryte. Aby to zrobić badam owady, które zasiedliły ciało" - wyjaśniła rozmówczyni PAP.
W przypadku zwłok starych, które mają więcej niż 30 dni, naukowcy wykorzystują metody "sukcesji stawonogów na ciele". Polega to na tym, że rozkładające się ciało człowieka wydziela w pewnej kolejności związki chemiczne, które przyciągają charakterystyczne grupy bezkręgowców. Wyróżnia się osiem takich stadiów sukcesji. "Dlatego jeśli znajdujemy ciało np. sześć miesięcy po zgonie, to będziemy mieli do czynienia z zupełnie inną fauną na zwłokach, niż gdyby były to były zwłoki dwutygodniowe" - zaznaczyła dr Kostro-Ambroziak.
W pierwszej kolejności na ludzkich zwłokach pojawiają się niektóre gatunki muchówek. Zwłoki wyschnięte zwabią z kolei przede wszystkim chrząszcze - skórniki. "Na podstawie wieku larwy, która znajduje się w ciele, potrafię z dokładnością do dwóch godzin określić, kiedy nastąpił zgon. To bardzo ważne w przypadku, kiedy podejrzany może mieć alibi na czas popełnienia zbrodni" - podkreśla badaczka.
Dlaczego ciało znalezionej kobiety było w tak dobrej kondycji, skoro znaleziony razem z nią mężczyzna nie żył już od dawna? "Podejrzenie jest takie, że to ona zabiła mężczyznę, natomiast sumienie nie pozwoliło jej funkcjonować normalnie. Zdecydowała się zażyć środki nasenne. By stwierdzić, że była to śmierć samobójcza przez połknięcie np. środków nasennych można oczywiście zbadać narządy wewnętrzne, ale można posłużyć się też owadami. Poddając larwę badaniom toksykologicznym możemy znaleźć tam związki chemiczne i stwierdzić czy nasza denatka przedawkowała" - powiedziała PAP dr Agata Kostro-Ambroziak.
Czasami - jak mówiła badaczka - może zdarzyć się jeszcze inna sytuacja, kiedy jesteśmy w potencjalnym miejscu zbrodni, ale nie ma tam już ciała. "Wyobraźmy sobie sytuację, kiedy ktoś zawiadamia policję, że jego sąsiad zabił swoją żonę, a jej ciało zapakował w nocy do bagażnika i wywiózł. Policja przeszukuje mieszkanie podejrzanego. Okazuje się, że w pokoju na dywanie znajdują się larwy, w których układzie można znaleźć DNA żony podejrzanego. Twierdzenie, że pojechała ona na wakacje do koleżanki zupełnie może lec w gruzach" - podkreśliła rozmówczyni PAP.
PAP - Nauka w Polsce. Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl. Ilustracja: freedigitalphotos.net |