Coraz więcej internautów przeszukuje zasoby w sieci w celu uzyskania informacji na tematy związane ze zdrowiem i medycyną. Motywy, jakimi się kierują, są różne - od poszukiwania na forach i blogach informacji o rekomendowanych dostawcach usług medycznych, po uzyskanie wskazówek diagnostycznych i terapeutycznych.
Wielu ludzi wykorzystuje internet jako swoje pierwsze, a często i jedyne źródło informacji na tematy medyczne. Skalę zjawiska trudno oszacować, ale w wielu krajach, nie tylko w tych, w których dostęp do opieki medycznej pozostaje z różnych względów ograniczony, przybiera ono poważne rozmiary.
Na przykład YouTube, trzecia spośród najbardziej popularnych na świecie stron internetowych, stała się dla wielu pacjentów platformą, pozwalającą na przedstawienie innym historii własnej choroby i wymianę osobistych doświadczeń.
Tymczasem ogólnodostępne zasoby internetowe na tematy medyczne są różnej jakości, często dość marnej. Ponadto, nawet jeżeli uzyskana informacja została przygotowana przez ekspertów, to w żadnym razie nie może być przez odbiorcę traktowana na równi z fachową poradą, postawieniem diagnozy przez lekarza lub wskazaniem optymalnej w danym przypadku metody leczenia.
Dlatego lekarze i przedstawiciele instytucji zdrowia publicznego gorąco przestrzegają przed bezkrytycznym wykorzystywaniem zasobów internetu do samodiagnozy i samoleczenia. Wyniki ostatnich badań, opartych na przeglądzie zasobów internetu, zdają się potwierdzać te obawy.
Jak informuje na swoich stronach internetowych amerykański Instytut Chorób Neurologicznych i Udaru, po obejrzeniu znalezionych w serwisie YouTube filmów, mających jakoby przestawiać zaburzenia ruchowe, grupa kompetentnych lekarzy neurologów oceniła, że osoby przedstawione na materiałach filmowych często wcale nie cierpią na te zaburzenia. Tego rodzaju dezinformacja może wprowadzać w błąd osoby cierpiące z powodu poważnych chorób neurologicznych, poszukujące w sieci rzetelnej informacji i porady.
Okazuje się, że na YouTube znajduje się mnóstwo filmów, na których osoby przekonane o tym, że cierpią na zaburzenia ruchowe, takie jak choroba Parkinsona, demonstrują innym swoje symptomy i opowiadają o nich do kamery.
W związku z tym w styczniu 2011 neurologowie z University College London rozpoczęli systematyczne badania nad tym zagadnieniem. Impulsem do zajęcia się problemem były niepokojące informacje napływające od pacjentów, którzy opowiadali o filmach dostępnych online swoim lekarzom.
Siedmioro neurologów z różnych krajów i placówek medycznych przeszukało zasoby YouTube, wykorzystując sześć słów kluczowych: "dystonia", "parkinsonizm", "pląsawica", "mioklonie", "tiki" i "drżenie". W ten udało się wyszukać filmy rzekomo przedstawiające różne zaburzenia ruchowe. W dalszej części badań neurologowie skupili się na dokładniejszym zapoznaniu się z najpopularniejszymi filmami z tak zdefiniowanej kategorii (górne trzy procent), które jednocześnie były wystarczająco dobrej jakości, by na ich podstawie możliwe było rozpoznanie występujących u pacjenta objawów. Filmy były oceniane niezależnie przez każdego specjalistę. Zgodność ocen formułowanych przez lekarzy była dość wysoka i wahała się między 87 a 100%.
Spośród 29 filmów, większość (66%) została zidentyfikowana jako filmy przedstawiające zaburzenia ruchowe na podłożu psychogennym, uwarunkowane działaniem czynników psychologicznych i stanem zdrowia psychicznego, a nie stanem chorobowym o podłożu somatycznym, takim jak choroba Parkinsona. Z tych filmów więcej niż połowa zawierała porady dotyczące konkretnych form leczenia zaburzeń ruchowych.
"Pacjenci i lekarze muszą zachować ostrożność i rozwagę, decydując się na poszukiwanie informacji na YouTube czy w internecie w ogóle - podkreśla dr Mark Hallett, starszy badacz z amerykańskiego Narodowego Instytutu Chorób Neurologicznych i Udaru (NINDS). - W internecie możne znaleźć wiele informacji dobrej jakości, ale trzeba uważać".
Oprócz dr Marka Halleta w badaniach wzięli ponadto udział lekarze naukowcy z University College w Londynie (Zjednoczone Królestwo), Uniwersytetu Cincinnati (Stany Zjednoczone), Sydney Medical School (Australia), Uniwersytetu Toronckiego (Kanada) i Akademickiego Centrum Medycznego w Amsterdamie (Królestwo Niderlandów).
[tłum./oprac. C. O. Reless]
Źródło: National Institute of Neurological Disorders and Stroke
Referencje dokumentu: 'Movement Disorders on YouTube - Caveat Spectator.' New England Journal of Medicine, published online September 22, 2011, Volume 365, No. 12, pages 1160-1161.
Caden O. Reless |