Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.016.111 wizyt
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 15 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:

Złota myśl Racjonalisty:
"Wszystkie religie są prawdziwe, ponieważ w każdej religii kryje się Prawda, ta sama, którą Natura wyryła w sercu każdego człowieka. Ale w każdej religii teologowie przesłaniają tę Prawdę swoimi dodatkami - dogmatami i obrzędami - które są źródłem niekończących się sporów, kontrowersji i wojen religijnych."
Nowinki i ciekawostki naukowe
Neuronauki
Medialny szum wokół neuroenhancement (13-03-2012)

Wprowadzenie

Wykorzystywanie leków stosowanych w leczeniu zaburzeń psychicznych, chorób i uszkodzeń mózgu w celu osiągnięcia poprawy niektórych funkcji psychicznych (nastrój, myślenie, uwaga, pamięć) u ludzi zdrowych wzbudza - między innymi za sprawą mediów - spore zainteresowanie opinii publicznej, a w związku z tym również bioetyków i samych neuronaukowców.

Zjawisko, które w języku angielskim zyskało miano neuroenhancement, czyli farmakologiczne wspomaganie czy też aktywizowanie pracy mózgu, ma wielu entuzjastów, którzy są skłonni utrzymywać, że tego rodzaju praktyki są szeroko rozpowszechnione, a ich popularność, zwłaszcza w krajach wysokorozwiniętych, stale wzrasta.

Zwolennicy wykorzystania leków psychotropowych (głównie psychostymulujących) i leków prokognitywnych (nootropowych) do usprawniania pracy mózgu u ludzi zdrowych podkreślają zazwyczaj korzyści związane ze stosowaniem tych środków.

Tymczasem nadal brak rzetelnych dowodów naukowych zarówno na to, że farmakologiczne aktywizowanie mózgu u ludzi zdrowych przynosi rzeczywiste korzyści (przy uwzględnieniu ryzyka ewentualnych skutków ubocznych), jak i na to, że jest to zjawisko tak szeroko rozpowszechnione, jak się to niekiedy utrzymuje. W związku z tym należy przypuszczać, że na kształtowanie bezkrytycznych oczekiwań społecznych wobec neuroenhancement istotny wpływ może mieć sposób, w jaki kwestia farmakologicznego wspomagania mózgu przedstawiana jest w popularnych mediach.

Tym właśnie zagadnieniem zajęło się pięcioro naukowców z Uniwersytetu Queensland (Australia). Wyniki ich badań zostały zaprezentowane ma łamach PLoS ONE w dniu 30 października 2011.

Jak zauważają autorzy badań, wywieranie wpływu przez media na społeczny odbiór danej dziedziny nauki nie jest problemem nowym. Współcześnie intensywny szum medialny, kształtujący spolaryzowane (przychylne bądź nieprzychylne) społeczne postawy i oczekiwania, otacza między innymi różne dziedziny badań genetycznych. Jeśli chodzi o neuronauki, to sporym zainteresowaniem medialnym cieszą się na przykład metody neuroobrazowania, metoda głębokiej stymulacji mózgu (DBS) czy problematyka farmakologicznego leczenia zespołu nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi (ADHD).

Co warto zaznaczyć, szum medialny generowany jest niejednokrotnie przy udziale samego środowiska naukowego, które często nieadekwatnie - zbyt optymistyczne lub wręcz entuzjastycznie - rysuje przed odbiorcami świetlane perspektywy szybkiego zastosowania wyników badań w praktyce, wyolbrzymiając korzyści, a nie doceniając kosztów i ewentualnego ryzyka. Za wypaczony obraz możliwości neuronauk bywają więc odpowiedzialne nie tylko media.

"Przyczyną przesadnych reakcji mediów mogą być sami naukowcy - zauważają autorzy artykułu. - Swoimi badaniami na temat tego, w jaki sposób media przedstawiają badania neuronaukowe nad ADHD, Francois Gonon wraz ze współpracownikami zwrócili uwagę, że media często trafnie przekazują nadmierne oczekiwania naukowców co do możliwości wykorzystania wstępnych wyników badań dla celów terapeutycznych, a sami naukowcy są skłonni wyciągać wnioski idące o wiele dalej, niż rzeczywiście pozwalają uzyskane wyniki. Ponieważ mylące relacje mediów mogą niekorzystnie wpływać na przebieg rzetelnej debaty publicznej, bardzo ważną kwestią jest zrozumienie, w jaki sposób media przedstawiają badania i innowacje w neuronaukach".

Wśród naukowców nie brakuje osób, które nawet na łamach prestiżowych wydawnictw nie wahają się przed przytaczaniem nierzetelnych informacji o domniemanych dobrodziejstwach neuroenhacement i powszechności jego stosowania. Taki stan rzeczy sprzyja utrwalaniu opinii, że niektóre leki (modafinil, metylfenidat, donepezil czy dekstroamfetamina), stosowane w leczeniu ADHD, narkolepsji czy w przebiegu choroby Alzheimera to wręcz "sterydy dla mózgu" czy "bystre pigułki", "szeroko używane przez studentów", "o których dobrodziejstwach należy starać się przekonać społeczeństwo" itp. Nie brakuje wprawdzie tych, którzy podchodzą do sprawy z większym sceptycyzmem, zwracając uwagę między innymi na ryzyko uzależnienia i realne w przypadku większości wspomnianych substancji niebezpieczeństwo wystąpienia różnych skutków ubocznych, ale ich krytyczny głos, również za sprawą mediów, zdaje się mniej słyszalny.

Jaki jest stan faktyczny? W jaki sposób media odnoszą się do zjawiska neuroenhancement? Czy rzeczywiście nie tylko przesadnie podkreślają korzyści wynikające z farmakologicznego aktywizowania mózgu, ale również znacznie wyolbrzymiają skalę jego popularności?

Przebieg badań

W celu odpowiedzi na tak postawione pytania, naukowcy, wykorzystując specjalnie dobrane słowa kluczowe, przeszukali artykuły prasowe na temat neuroenhancement, jakie ukazały się w języku angielskim między 1 stycznia 2008 a 31 grudnia 2010 i zostały uwzględnione w bazie danych systemu wyszukiwawczego Factivia.

Z wyszukanych w ten sposób artykułów wybrano 142, które bezpośrednio traktowały o farmakologicznym aktywizowaniu mózgu, rozumianym jako wykorzystywanie leków psychostymulujących i prokognitywnych w celu osiągnięcia poprawy funkcji poznawczych u ludzi zdrowych. Wykluczono natomiast artykuły, które odnosiły się do nieprawidłowego używania leków niezwiązanego z neuroenhancement; wykorzystywania stymulantów do celów medycznych (np. w leczeniu ADHD), w sporcie i chirurgii plastycznej; wykorzystywania w celu stymulacji mózgu środków tzw. medycyny naturalnej; notatki prasowe o długości do 50 słów, recenzje książek i przedruki artykułów już raz opublikowanych (jeśli natomiast artykuł został opublikowany w dwóch formach - dłuższej i skróconej, traktowano je jak dwa niezależne utwory).

Następnie dokonano przeglądu artykułów pod kątem kilku kryteriów, takich jak (1) obecność w tekście twierdzeń dotyczących popularności neuroenhancement, (2) rodzaj źródła informacji na temat częstości używania neuroenhancement, na jakie powoływano się w tekście, (3) wspominanie o korzyściach związanych z używaniem farmakologicznego wspomagania mózgu i wreszcie (4) wzmiankowanie o ewentualnym ryzyku i skutkach ubocznych.

Wnioski

Osiemdziesiąt siedem procent artykułów (124 na 142) zawierało jakieś informacje na temat popularności neuroenhacement, z czego przeważająca większość (94%, 116 na 124 artykuły) informowała bądź o tym, że stosowanie farmakologicznego wspomagania mózgu jest powszechnym zjawiskiem, bądź że jego powszechność wzrasta. Pozostałe osiemnaście artykułów koncentrowało się na innej problematyce.

Tylko w 6 ze 142 artykułów wspominano, że stosowanie neuroenhancement jest dość rzadkie, z czego jedynie w dwóch wyrażano opinię, że jednoznaczna ocena powszechności jego stosowania nie jest możliwa ze względu na brak odpowiednich danych lub ograniczenia metodologiczne dostępnych badań.

W czterdziestu artykułach (33%) znalazło się co najmniej jedno stwierdzenie dotyczące popularności farmakologicznego wspomagania mózgu, które nie zostało poparte żadnym źródłem, w rodzaju: Coraz więcej zestresowanych studentów zażywa bystre tabletki, by znacznie poprawić swoje osiągnięcia na egzaminach, a w dziewiętnastu (15%) powoływano się co najmniej raz na źródła anegdotyczne, na przykład na wypowiedzi studentów. (Trudno przy tym powiedzieć, czy cytowane wypowiedzi były autentyczne, czy też ich źródłem była głównie fantazja redaktorów).

W osiemdziesięciu dwóch artykułach (66%) co najmniej raz powołano się na wyniki badań naukowych, ale z kolei w czterdziestu pięciu z nich nie wskazano na żadne konkretne źródło, to jest autora lub czasopismo, ale pisano ogólnie o "ekspertach", "naukowcach", "analizach", "badaniach" itp. W trzydziestu z owych czterdziestu pięciu artykułów powoływano się na wyniki bliżej nieokreślonych badań, a gdy już przytaczano dokładniej źródło, to wówczas okazywało się, że albo wyniki badań zostały nadmiernie uogólnione, albo wyciągano zbyt daleko idące wnioski na podstawie pojedynczych doniesień.

"W dziewięciu artykułach znalazło się stwierdzenie, że 16% studentów używa leków w celu farmakologicznego wspomagania mózgu, w stylu: Badania prowadzone w Stanach Zjednoczonych wskazują, że 16% studentów uczelni wyższych używa bystrych pigułek - zwracają uwagę naukowcy. - Wspomniane artykuły powołują się jednak najprawdopodobniej na badania autorstwa Babcock i Byrne, które często bywają omyłkowo przytaczane także w wielu najważniejszych pracach z dziedziny bioetyki jako dowód na szerokie rozpowszechnienie neuroenhancement. Jednak Babcock i Byrne tak naprawdę stwierdzili tylko, że 16,6% studentów w dosłownie jednej ze szkół artystycznych przyznało się do zażywania ritalinu dla celów rekreacyjnych przynajmniej raz w ciągu całego swojego dotychczasowego życia".

W piętnastu artykułach znalazły się stwierdzenia o jeszcze większej częstości stosowania neuroenhancement wśród studentów uczelni wyższych, sięgającej 25%. Ich autorzy powoływali się najprawdopodobniej na wyniki pewnych badań, przeprowadzonych w 119 amerykańskich koledżach, na których podstawie rzeczywiście stwierdzono, że w jednej ze szkół 25% uczniów przyznało się do co najmniej jednokrotnego zażywania stymulantów w ciągu ostatniego roku. Dla wszystkich 119 szkół średnia oscylowała wokół wartości 4-7% (dla co najmniej jednokrotnego zażycia w ciągu ostatniego roku lub całego dotychczasowego życia), o czym jednak wspomniano tylko w pięciu z piętnastu materiałów prasowych.

Z analizy artykułów wynika, że ich autorzy najczęściej przytaczali informacje z drugiej ręki, nie sięgając bezpośrednio do wyników badań, lecz powołując się na autorytet cytujących je w swoich pracach neuronaukowców i bioetyków. Bardzo często przytaczano również wyniki sondaży, prowadzonych przez strony internetowe (w tym Nature) lub inne media (w tym na przykład gazety studenckie), które jednak trudno uznać za reprezentatywne.

Dziewięćdziesiąt pięć procent artykułów wymieniało co najmniej jedną korzyść związaną ze stosowaniem farmakologicznego wspomagania mózgu, najczęściej poprawę pamięci, koncentracji uwagi, podniesienie poziomu aktywności, poprawę osiągnięć w nauce itp., nie podnosząc żadnych poważniejszych wątpliwości co do skuteczności leków. Jedynie w dwudziestu dwóch artykułach wyrażano pewne zastrzeżenia wobec skuteczności stosowania leków w celu wspomagania mózgu i tylko 58% artykułów wspominało o ryzyku związanym ze stosowaniem neuroenhancement.

"Wyniki naszych badań dają kilka powodów do obaw - podsumowują naukowcy. - Po pierwsze, mylące doniesienia medialne mogą skutkować tym, że działania publiczne podejmowane w tej dziedzinie będą źle poinformowane. Przekonanie o tym, że farmakologiczne wspomaganie mózgu jest powszechne, pozwala na skuteczna poprawę koncentracji lub uzyskiwanie lepszych ocen w szkole, może sprawić, że zostaną na tym polu niesłusznie podjęte kroki, które będą zachęcać do takich praktyk. W literaturze bioetycznej skutkuje to rekomendowaniem takich rozwiązań, jak: zalegalizowanie zażywania przez studentów psychostymulantów i leków prokognitywnych wydawanych bez recepty, zezwolenie koncernom farmaceutycznym na sprzedawanie tych leków ludziom zdrowym w celu farmakologicznego wspomagania mózgu, zapewnienie równego dostępu do tych leków wszystkim studentom, tak aby nikt nie był pozbawiony możliwości skorzystania z ich dobroczynnego działania. Kolejnym powodem do niepokoju jest możliwy wpływ mediów na zachowanie czytelników".

Duża część odpowiedzialności za jakość informacji naukowej, docierającej do opinii publicznej, spada zdaniem autorów także na samych neuronaukowców.

"Choć naukowcom zazwyczaj dość łatwo przychodzi obwinianie mediów o nieprawidłowe interpretowanie wyników badań, na nich samych również spoczywa etyczny obowiązek przekazywania informacji we właściwy sposób. Niedostatki w raportowaniu wyników badań, cytowaniu lub prezentacji danych przyczyniają się do tego, że wyniki badań mogą zostać niepoprawnie zinterpretowane przez innych naukowców, a także przez media. Pominięcie ważnej informacji, która ma decydujące znaczenie dla jakości uzyskanych wyników lub pozwala na przedstawienie ich w odpowiednim kontekście, może sprawić, że wnioski z badań zostaną poważnie zafałszowane, jak naszym zdaniem stało się w przypadku wykorzystywania leków stymulujących wydawanych na receptę w celu domniemanego wspomagania funkcji mózgu".

Referencje dokumentu: Partridge BJ, Bell SK, Lucke JC, Yeates S, Hall WD (2011) Smart Drugs ''As Common As Coffee'': Media Hype about Neuroenhancement. PLoS ONE 6(11): e28416. doi:10.1371/journal.pone.0028416


Caden O. Reless


Dodaj komentarz do wiadomości..  Zobacz komentarze (1)..

Nauka - sondaż Racjonalisty

 Neuroenhancement, czyli chemiczne wspomaganie pracy mózgu to:
sposób na optymalne wykorzystanie ludzkiego potencjału
pożyteczna dziedzina badań naukowych
kolejny krok ku dehumanizacji człowieka
chwyt marketingowy przemysłu farmaceutycznego
zwykła życiowa konieczność
nie mam zdania
  

Oddano 26292 głosów.


Reklama

Racjonalista wspiera naukę. Dołącz do naszych drużyn klikając na banner!
 
 
 
Więcej informacji znajdziesz TUTAJ
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365