Polacy w ciągu życia wchodzą teraz średnio w więcej związków intymnych i przeżywają więcej rozstań niż dawniej, ale takie związki są bardziej intensywne - o tym, jak zmieniają się relacje intymne Polaków opowiada w rozmowie z PAP socjolog dr Filip Schmidt.
To, że partnerzy mają teraz więcej możliwości spędzania czasu sam na sam i coraz rzadziej dzielą swoje mieszkania z rodziną, wpływa na intensywność związków intymnych. Partnerzy mogą się lepiej poznać, ale też mają okazję do większej liczby konfliktów. Może to być jedno z wyjaśnień, dlaczego statystyczny Polak wchodzi w ciągu życia w większą liczbę relacji intymnych i przeżywa więcej rozstań. Mówi o tym w rozmowie z PAP dr Filip Schmidt z Instytutu Socjologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Socjolog opowiada, że w parach o dłuższym stażu, np. które rozpoczynały związek w latach 60.-80. XX wieku, partnerzy rzadziej mieli możliwość spędzania czasu sam na sam. Ze względu na inne warunki mieszkaniowe, znacznie powszechniejsza była sytuacja, że partnerzy mieszkali razem ze swoimi rodzinami. Okazji do spędzania czasu we dwoje było więc wtedy znacznie mniej. "Napięcia w rodzinach rozkładały się pomiędzy więcej osób, pary mogły się definiować w opozycji do innych domowników, a spory rozwiązywane były wspólnie, w większym gronie osób" - wymienia socjolog.
Jego zdaniem charakter związków był kiedyś inny niż jest teraz. "Młodzi ludzie często przez wiele lat mieszkają tylko we dwoje. Oni wszystkie kwestie, które w szerszych układach są dogadywane z babciami, mamami, dziećmi, muszą rozpracować tylko ze sobą. W związku z tym ich relacja jest dużo intensywniejsza. Światy tych partnerów są silniej połączone" - opowiada socjolog. Przyznaje, że między partnerami więcej się dzieje, ale jest też więcej zmian i rośnie liczba konfliktów, które rozwiązywać partnerzy muszą między sobą.
"Decyzja o tym, by się z kimś związać, oznacza intensywne dzielenie z nim codzienności. Dlatego proces tworzenia stałego związku poprzedzony jest poznawaniem się z wieloma osobami, poszukiwania kogoś, z kim ten wspólny świat się stworzy" - opisuje socjolog. Dr Filip Schmidt wyjaśnia, że wśród młodszych osób rośnie liczba związków intymnych w ciągu życia i większa jest liczba związków, które się rozpadają.
Ze szczegółowych badań przeprowadzonych na zlecenie socjologa przez Pentor na reprezentatywnej próbie kwotowej 506 mieszkańców Poznania wynikło, że wśród młodszych badanych liczba związków jest większa niż u starszych. O ile aż 70 proc. badanych w wieku 65-70 lat deklarowało, że jest nadal w swoim pierwszym związku, o tyle wśród osób w wieku 18-40 lat 1/3 deklarowała, że jest w co najmniej trzecim związku.
Ponieważ związki bywają intensywne, trudniej znaleźć partnera, który spełniłby wszystkie oczekiwania. Łatwiej dochodzić więc może do rozstań i dłuższy może być czas poszukiwania partnera. Według dr. Schmidta etap bycia singlem jest przede wszystkim fazą dzielącą jeden związek niemałżeński od kolejnego. Z badań socjologa wynikło, że we wszystkich grupach wiekowych ponad 60 proc. badanych miało w ciągu życia przynajmniej 1 rok, kiedy nie posiadali żadnego partnera. Socjolog wyjaśnia, że najczęściej faza pozostawania samemu trwa przez jakiś czas i nie jest trwałym modelem życia.
Kiedy partnera już się znajdzie, coraz częściej stosowanym modelem staje się kohabitacja, czyli wspólne zamieszkiwanie partnerów przed ślubem. Chociaż z danych GUS wynika, że bez ślubu żyje ze sobą najwyżej kilka procent osób, to dr Schmidt uważa, że zjawisko kohabitacji jest niedoszacowane. Z jego badań wynika, że w dużych miastach doświadczenie mieszkania ze sobą przed ślubem ma za sobą ok. 1/3 par. Jak zaznacza badacz, pary zwykle długo zastanawiają się czy przejść na ten etap znajomości. "Bo przecież wspólne zamieszkiwanie nie jest w Polsce czymś bezproblemowym" - zaznacza badacz.
Wyjaśnia, że chodzi nie tylko o problemy z wynajęciem czy kupnem mieszkania, ale i względy moralne czy zaakceptowanie związku nieformalnego przez rodzinę. "Dla większości par mieszkanie ze sobą jest poważnym etapem związku. Nie jest to etap, w który wchodzi się tak często, jak w zwykły związek. Często wspólne zamieszkanie prowadzi do pobrania się. Choć oczywiście nie wszystkie pary dotrwają do ślubu" - opowiada dr Schmidt.
"Jeśli chodzi o małżeństwa z miłości, to trudno powiedzieć, kiedy stały się one w Polsce kanonem. W XIX wieku idea powiązania małżeństwa z odczuwaniem pociągu zaczęła być coraz bardziej powszechna. Jak wskazują badania etnologów, jeszcze w latach 40.-50. XX w. w niektórych rejonach Polski oczywiste bywało, że małżeństwo polegać ma na połączeniu majątków i niewiele wtedy bywało rozważań nad więzią uczuciową ludzi. Relacja była silnie wtopiona w kontekst rodzinny, sąsiedzki i nie było miejsca na rozwinięcie świata we dwoje. Jednak w tym samym czasie w dużych miastach małżeństwo oznaczało wielką miłość" - opowiada socjolog.
Dr Schmidt wyjaśnia, że współcześnie małżeństwa trwają dłużej niż np. w XVIII czy XIX w. Nie ma to jednak większego związku z trwałością małżeństw, ale raczej z tym, że wzrosła średnia długość życia. Dr Schmidt przypomina, że rozwody pojawiły się w Polsce po II wojnie światowej. Wcześniej, np. w XVIII w., częstym zjawiskiem w sferach magnackich było unieważnianie małżeństwa. Teraz średnio w danym roku na 1000 istniejących małżeństw rozpada się 7 z nich. Jak jednak zaznacza badacz, rozwody stanowią mniejszość wszystkich rozstań, które się w życiu przydarzają.
Książka "Para intymna dawniej i dziś. Współczesne dyskusje nad przemianami intymności w perspektywie historycznej" dr. Schmidta ma ukazać się w ramach programu MONOGRAFIE Fundacji na rzecz Nauki Polskiej. Badania dotyczące związków intymnych znaleźć można na stronie: https://repozytorium.amu.edu.pl/jspui/handle/10593/2314
PAP - Nauka w Polsce, Ludwika Tomala. Ilustracja: freedigitalphotos.net
|