Forsal pisze: "Białoruś na fali Hi-Tech. Nie jest już tylko krajem kartofla". "Tempo wzrostu IT jest znacznie wyższe niż w innych sektorach gospodarki, a udział nowych technologii w PKB jest porównywalny z udziałem sektora rolnictwa" - mówił kilka tygodni temu wicepremier Białorusi Alaksandr Turczyn, przekonując, że nowe technologie to siła napędowa białoruskiej gospodarki. Średnia płaca w branży IT i Hi-Tech (4478 rubli białoruskich, czyli ok. 8 tys. zł) jest niemal pięciokrotnie wyższa niż średnia krajowa na Białorusi.
"Od stycznia do października udział IT w PKB wyniósł 6,1 proc., rolnictwo wraz z gospodarką leśną i rybołówstwem stanowiły 7,2 proc." - podało Radio Swaboda. W ubiegłym roku eksport białoruskiego Parku Wysokich Technologii (PWT), który skupia działające w kraju firmy z sektora IT i Hi-Tech, wzrósł o 38 proc. i wyniósł 1,4 mld dol. W tym roku prawdopodobnie przekroczy 2 mld dol. Odbiorcami większości tego eksportu (90 proc.) są UE i USA.
Siedziba Parku Wysokich Technologii
Rozwój białoruskiego sektora IT to przykład gospodarki centralnie planowanej, która nie jest tym tym samym, co komunistyczna gospodarka centralnie sterowana, gdyż jest oparta na dużej wolności gospodarczej. Tym niemniej powstanie i rozwój tego sektora to koncepcja władz centralnych na stworzenie "drugiej nogi" gospodarczej państwa, obok sektorów tradycyjnych czy bardzo podatnego na naciski rosyjskie sektora energetycznego. Sektor oparty jest o dwa dekrety Łukaszenki: pierwszy z 2005 powołał Park Wysokich Technologii czyli specjalną strefę ekonomiczną, która dała dużo wolności działalności IT. Kolejny dekret cyfryzacyjny z 2017 rozszerzył owe wolności na 36 innych działów hi-tech. Najważniejszy trend to obecnie rozwój sztucznej inteligencji.
Warto odnotować, że owa druga noga gospodarki białoruskiej dość wyraźnie zakotwiczona jest (eksportowo) na Zachodzie. Białoruś ma wolę i potencjał, by być państwem Europy Środkowej a nie Wschodniej. Problem w tym, że nie ma w tym wsparcia ze strony największego państwa Europy Środkowej czyli Polski, która od lat zdominowana jest przez pożytecznych idiotów zwalczających "ostatniego dyktatora Europy" i walczących "o demokrację na Białorusi", czyli wybór takich kandydatów, którzy przeflancują Białoruś z podporządkowania Rosji na podporządkowanie mocarstwom zachodnim.
Owi "demokraci" przez lata skutcznie odpychali Białoruś od Zachodu i w efekcie dziś planowane jest powołanie wspólnego państwa związkowego Rosji i Białorusi ze wspólnym parlamentem i rządem. W obu uniach, zarówno tej europejskiej jak i euroazjatyckiej istnieje analogiczna presja hegemonów do zamiany konfederacji w federację czyli budowę wspólnego superpaństwa. O ile w unii europejskiej owe tendencje daje się opanowywać (w efekcie ich rzecznik, Macron, stara się torpedować NATO i przymilać do kremlowskiej satrapii), o tyle w unii euroazjatyckiej, gdzie Europy jest mniej, może być z tym trudniej.
Wciąż czekamy na sensowną polską politykę, która pozwoli na zacieśnienie więzów polsko-białoruskich.
Czytaj: Polska, Białoruś, Międzymorze Mariusz Agnosiewicz |