Te 0,5% jest raczej mocno naciągnięte - policzyłem kiedyś podobną wartość dla Niemiec (
nrdblog.cmosnet(*)ulicach-a-czemu-nie-na-slonce/ )i wyszło 3% powierzchni kraju. Ale obliczenie z artykułu na 100% polegało na podzieleniu rocznego zapotrzebowania na energię przez ilość energii realnie dostarczanej rocznie przez jednostkę powierzchni ogniwa (100 kWh/m2/rok). Tymczasem realnie istniejące instalacje zajmują dwa razy tyle powierzchni niż potrzeba na same ogniwa i dają 50kWh/m2/rok. Czyli jesteśmy przy 1%. Poza tym obliczenie nie uwzględnia, że nie ma ŻADNEGO sposobu na zmagazynowanie energii produkowanej przez te ogniwa nawet żeby po słonecznym dniu na noc wystarczyło. I to powoduje, że elektrownia słoneczna w naszej strefie klimatycznej jest tylko ciekawostką. A nawet jakby metoda była, to ona nie byłaby bezstratna. No i najważniejsze: taka elektrownia jest ABSOLUTNIE NIEOPŁACALNA, w Niemczech się je robi tylko po to, żeby dotację wziąć - bo w cenach rynkowych metr kwadrat terenu daje prąd tylko za 4,25 EUR (słownie: cztery euro i dwadzieścia pięć centów) rocznie.