|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Dotyk rzeczywistości
Cud potrzebny od zaraz Autor tekstu: Krzysztof Sykta
Leżę sobie w łóżku, ciężar własnego ciała, potok
myśli stygnący z każdą chwilą, ciemność na wyciągnięcie dłoni, stukot
wskazówek zegara. Leżę i zanurzam się w tym co jest i w tym czego nie ma, drążę
wszechświat pragnieniem. Tworzę, kreuję następny dzień. Barwy, ludzi
przechodzących przed oczami. Czas płynie w regulowanym tempie, raz wolniej a raz szybciej, zwrot kamery, najazd na twarz, szelest trawy, smak papierosa. Czego doświadczam we śnie,
jakie stany są nieosiągalne w sennym marazmie. Człowiek żyje dniem, płynie
potokiem świadomości, drganiem słów, zapominając o nieprzytomnej nocy,
mrocznej i świetlistej. Zapomina o godzinach niepamięci, braku ruchu, feeriach
barw odgłosach pochodzących z innych światów, zatapia się w życiu
zapominając o swej istocie.
To, co przed nami tka aluzję rzeczywistości, na pierwszy rzut oka,
dotyk, ciężar kubka z herbatą, talerzyk przyklejony do stołu, wypływ myśli przelewanych
na papier.
Stół ugina się pod dywanem, ugniata przestrzeń, człowiek ciąży na
krześle, matka ziemia przyciąga, otacza dłońmi ze wszystkich stron. Drganie płynu,
skrzypot pióra, śmierć kolejnej chwili, która jeszcze przed sekundą wypełniała cały
umysł. Nozdrza wypełnione szelestem, szmer, ruch powietrza, przekaz.
Jedność ze stołem, kartką papieru, drzewny monolit, wypełnienie,
trwanie, nacisk, równowaga, równość i wymiarowość,
Cień, ptak rozkłada skrzydła,
wzbija się w powietrze, przerzuca kartkę na następną stronę
Wszystkość i zupełność,
ustawiczność, pożądanie istnienia. Ciągłość bytu, rozszerzone źrenic.
Zwierzę ukryte w kołnierzu, u podstawy wszelkich myśli.
Miałem pisać o czymś zupełnie
innym, tożsamym i wszechobecnym. Człowiek kładąc się na łóżku rozszerza
swój umysł, wpatruje się w pustkę, w nicość wypełnioną po brzegi.
Ludzie w swym życiu poszukują
cudu, czegoś, co swą niezwykłością przyspieszy bicie serca, zerwie okowy
racjonalnego, szarego bytowania w świecie znanym i poznanym na wylot. Nic co by
mogło zaskoczyć, cud potrzebny chociaż na chwilę, by mieć odrobinę
nadziei, że jest możliwe coś, co możliwe nie jest. Przełamanie własnej
rutyny, wpadnięcie w okowy rytmu, społeczne zniewolenie powtarzalnością i przewidywalnością. Potrzebny jest człowiek, który stąpa po wodzie, co
napluje w oczy i powie effatha. Poszukiwany jest szary ludzik z latającego
talerza, duch ukryty w szafie i magiczny talerz ouiya. Figury płaczące
nad zgromadzonym tłumem, wróżki pod numerem telefonu. Cud nad wyraz
poszukiwany, nie patrzą już w lustro, nie patrzą na to, co mają przed sobą.
Obrzydzenie przesyceniem, zamknięcie powiek, coś nowego.
Wchodzę w ciało nowego człowieka,
przybieram dowolny kształt, rozmiar i zapełnienie. Wypuszczam kłącza,
korzenie myśli. Przeistaczam się w błysk w oku dowolnej osoby. Ktoś, kto
wyrasta spod ziemi na krotką chwilę, zniewala i przygniata. Ułomny bóg trwający w bezczasie, cały i niepodzielny, tworzy okowy, których sam zerwać nie może,
odmierza upływ chwil nie mogąc czasu zatrzymać na chwilę, potoku kropel z kranu. Zatrzymać i dotknąć. Tkać i badać dotykiem, wąchać, muskać włosami, szeptać, by nie minęły. Łaskotać
bezszeptnie.
Bezład i chaos kontrolowany, nieporządek. Patrzę sobie w oczy, na własną twarz patrzę, słucham głosu, nie otwieram ust, otwieram
oczy. Włosy opadają na ramienia. Wypowiada słowa przelatujące donikąd.
Nadjeżdża autobus, żegnam się z sobą samym, z własnym cieniem. Uderzenie,
warkot silnika. Część mnie odjeżdża, część pozostaje. Wnikam w świat
ukryty z tyłu mej głowy, za plecami. Świat unikający spojrzenia, kłamiący
lustrom i fotografom.
Przypadkowa gra słów, własność,
serdeczność. Flirt. Czekanie na ostatnie słowo, uśmiech, podanie ręki,
dotyk kosmyka włosów, przelotne muśniecie płaszcza. Teraz się schowam, ty będziesz
mnie szukać. Godzina za godziną, deszcz dżdżysty w niepewności.
Miałem pisać o czymś zupełnie
innym. O bóstwie zamkniętym pod powiekami, schowanym w pudelku zapałek, zaklętym w płatku śniegu, śladzie szminki, krwi, jantaru. Jednak wciąż patrzę, widzę.
Widzę, więc jestem. Wątpię, lecz wciąż patrzę.
Ubranie z liści. Wiatr, szmer, głos w ciemnym pokoju.
« Dotyk rzeczywistości (Publikacja: 17-05-2002 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 113 |
|