|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Kultura Reklama z gorylem Autor tekstu: Marcin Łętowski
Zjawisko popularyzacji rzeczywistości objęło swym zasięgiem reklamy
telewizyjne. Wiele z nich już nie przeszkadza, nie przerywa brutalnie ciekawego
programu. Zamiast tego uzupełnia go, komponuje się z nim. Współistnieje z nim na równych prawach. Wiele reklam odeszło już od topornego schematu
prostego zachwalania produktu. Odbiorcy reklam zostali nimi urzeczeni i zafascynowani jak superprodukcjami kinowymi. Prowadzą o nich całe strony
internetowe, zamieszczają na Youtube i innych serwisach. Komentują je w rozmowach ze znajomymi. Chodzą nawet na imprezy w rodzaju Nocy Reklamożerców.
Jeśli nawet nie kupią konkretnego towaru i nic ich nie interesuje przemycana
przez producentów idea mająca kojarzyć się z zachwalaną marką, to wpływa
na nich sama reklama czy raczej jej forma. Ta zawiera w sobie wszystko: najprzeróżniejsze
cytaty z filmów, seriali, utworów muzycznych od opery po przeboje pop, stare i nowe -wszystko w tym samym celu
czyli nakłonienia do kupna. Wiele reklam staje się źródłem powtarzanych w codziennym życiu powiedzeń. Występują w nich znani ludzie z pierwszych stron
gazet, przede wszystkim z rejonów kultury popularnej, ale zdarzają się też
politycy czy sportowcy. Chociaż cel reklamy od początków jej powstania jest
ten sam — sprzedaż, to jednak może
być ona również źródłem przyjemności, oglądana dla czystej rozrywki. Ktoś,
kto nie nosi butów Adidasa ani nawet nie utożsamia się z prezentowaną przez
tę firmę ideologią zachwyca się najnowszą reklamą jej butów.
Przyspieszone tempo życia nie pozwala na zbędne dłużyzny, przestoje
akcji, powolne, niespiesznie się rozwijające ujęcia jak z filmów Tarkowskiego. W trwającej minutę czy krócej reklamie nic
takiego oczywiście nie uświadczymy. Wszystko jest tam intensywne,
wyolbrzymione, utrzymane w estetyce teledysków i programów MTV. Przedstawiane
są w nich swoiste hiperświaty wolne od śmierci, starzenia się, choroby, pełne
szczęśliwych rodzin z dwójką małych dzieci, dziarskich staruszków,
atrakcyjnych kobiet sukcesu, przebojowych, dążących do celu mężczyzn,
dzieci, które nawet jeśli coś popsują to nic się nie stało, gdyż wszystko
można jak za naciśnięciem magicznego przycisku naprawić. W reklamie, w której
nie istnieje nieodwracalność, można wszystko. Zdaniem Marka Krajewskiego w reklamie możliwe jest kontrolowanie świata, bo zostało z niej wyeliminowane
wszystko, co nie poddaje się kontroli. [ 1 ]
Kiedyś reklama informowała o wytworze, jego wymiernych cechach użytkowych,
mniej lub bardziej oszukując swych odbiorców. Następnie pokazywano sposób życia,
ideologię mającą kojarzyć się z propagowaną marką. W reklamach papierosów
Marlboro ze słynnym Kowbojem nikt niczego oficjalnie nie proponował. Żaden głos z offu nie mówił „Kupujcie i palcie papierosy Marlboro bo są najlepsze na
świecie", zaś samotny Kowboj milczał zatopiony w swym własnym świecie. To
właśnie jego niezależność, świat przygody, życie z dala od
wielkomiejskiego zgiełku miały stać się atrakcyjne dla odbiorcy i jednocześnie
skojarzone z pokazanym logo papierosów. Dziś już prawdziwych kowbojów z westernów nie ma, ale można przynajmniej poczuć to co oni, a dokładniej to,
co ludzie z symulowanego świata dawnego Dzikiego Zachodu, którego klasyczne
reprezentacje (przykładowo z powieści Karola Maya, filmów z Johnem Waynem,
Disneylandu) nie mają wiele wspólnego z obiektywną historyczną prawdą.
Wystarczy zapalić papierosa. Jego smak ma kojarzyć się z pokazanym w reklamie
światem.
Powstał jednak odmienny gatunek reklam telewizyjnych. Nie prezentuje się w nim, a jeśli nawet to w bardzo ukryty sposób, żadnych ideologii mających
kojarzyć się z reklamowaną marką. Oto kilka przykładów:
W reklamie sieci
Heyah pocieszny Czerwony Kapturek maszeruje wesoło przez las. Nagle jednak
wpada we wnyki i wrzeszczy niemiłosiernie z bólu. Filmik szybko ocenzurowano.
Kontrowersyjny spot stał się jednym z ciekawszych z prezentowanych w Polsce. Również
samo logo Heyah pojawiło się jakby przy okazji podobnie jak żeński głos z offu wypowiadający beznamiętnie nazwę operatora, jakby nie mający takiej siły
przebicia co krzyk Czerwonego Kapturka. Ani razu nie widzimy ludzi czy samej baśniowej
postaci rozmawiających przez telefon (chociażby z chorą babcią czy myśliwym).
Nikt nie zachwala bezpośrednio tej sieci. Nie wiadomo nawet co opowiedziana
fabuła ma mieć wspólnego z rozmawianiem przez telefon komórkowy.
Reklama czekolady Cadbury
Daily Milk przedstawia goryla grającego na perkusji do melodii z klasycznego „In The Air Tonight" Phila Collinsa. Znowu, nikt nas nie zachęca
do jedzenia tej czekolady, nikt nie chwali jej smaku. Nie ma żadnego powiązania
między reklamowanym produktem a tym, co widać. Mogłaby to być reklama każdej
innej czekolady, chipsów czy chrupek, papierosów, piwa lub czegokolwiek. [ 2 ]
W reklamie dżinsów
Levi's mężczyzna jedzie samochodem, a towarzyszy mu zabawny żółty
stworek Flat Eric. Same spodnie pojawiają się na końcu, w bagażniku,
starannie wyprasowane. Policjanta, który zatrzymał samochód nic nie
zastanawia obecność Flat Erica tak jak i nas w sumie nie powinno obchodzić
jaki właściwie jest związek stworka z reklamowanymi spodniami.
Znaczące nie ma żadnego związku ze znaczonym.
Nie prezentuje się tu żadnej mniej lub bardziej wzniosłej ideologii w rodzaju indywidualizmu, rodzinności, pędu ku sukcesowi, hedonizmu, wolności,
niezależności. W czasach ich wyczerpania nie ma dla nich miejsca także w sztucznej rzeczywistości szklanego ekranu.
Reklama odwołuje się do samej siebie. W gazetach można było
przeczytać kilkanaście lat temu demaskatorskie artykuły informujące, że
aktor mrugający lekko okiem w reklamie piwa bezalkoholowego w ten sposób daje
do zrozumienia, że piwo jest jak najbardziej „alkoholowe". W krótkim czasie
potem pewien polski browar przedstawił reklamę, w której występujący aktor
mruga bardzo zauważalnie i nachalnie, cytując w przesadzony sposób wcześniejsze
spoty. Również reklama Coca
Coli z początku lat dziewięćdziesiątych w bezpośredni sposób nawiązuje
do wcześniejszej, z młodymi
ludźmi stojącymi na szczycie jakiegoś wzgórza niosącymi światu przesłanie
pokoju i miłości i trzymającymi w dłoniach puszki z napojem. W dwadzieścia
lat później weszli ponownie na wzgórze razem ze swymi dziećmi, żeby poczuć
się znów tak samo jak kiedyś, gdy wystąpili w oryginalnym spocie. Nie ma tu
odwołania do prawdziwych wspomnień, przeżyć z lat siedemdziesiątych.
Reklama odwołuje się tylko do samej siebie. Występujący w nowej reklamie gra
samego siebie z reklamy wcześniejszej. Pojawiające się co roku świąteczne
reklamy Coca Coli odnoszą się do reklam z poprzednich lat. Dlatego też możemy
być pewni, że zobaczymy je za rok. Coca Cola kultywuje tu swą własną
tradycję jaką jest prezentowanie świątecznych reklam. Coraz bliżej święta, w których znów na ekranie telewizora zobaczymy znajome ciężarówki.
Reklama stała się swym własnym towarem jak pisał Jean
Baudrillard. [ 3 ]
Nie odwołuje się do niczego poza nią samą. Jeśli nawet jeszcze próbuje
łączyć się z jakąś ideą, stylem życia, pragnieniami to tylko przez krótki
czas jej trwania. Za chwilę będą zaproponowane inne, całkiem odmienne. Jeśli
wcześniejszy spot reklamowy odnosił się do pragnienia wolności,
indywidualizmu, niezależności i podążania własnymi ścieżkami (Marlboro),
to kolejny może wykorzystywać w celu sprzedaży przyjaźń, przebywanie w gronie bliskich przyjaciół, wspólnotę, zabawę w zatłoczonych klubach.
Wszystko to współistnieje w świecie reklam na równych prawach i często jest
wzajemnie wymienialne. Reklamy Pepsi równie dobrze mogłyby być reklamami Coca
Coli i na odwrót. Nic jak reklamy nie odzwierciedla współczesnego rynku
najprzeróżniejszych ideologii, które są oferowane w tak obfitej liczbie, że
zlewają się, ujednolicają i powodują reakcję przesytu oraz zobojętnienia.
Dlatego też może musiały się pojawić się wspomniane przeze mnie wyżej
reklamy, w których już nie ma żadnego związku z jakąkolwiek ideą. Skoro już
na nikogo one nie działają to zrezygnujmy z nich i skupmy się na samej formie
reklamy, pokażmy coś pomysłowego by przykuć uwagę widza. Niech się
zainteresuje tym co ogląda, zastanowi, a może przy okazji kupi co mu
proponujemy.
Atrakcyjna jest sama forma reklamy, pomysłowość, oryginalność,
zaskakująca pointa.
Nawet sam bunt przeciwko reklamie może być w nią wpisany. W komedii Świat
Wayne’a dwójka bohaterów, Wayne i Garth, prowadzi amatorski program w regionalnej telewizji kablowej. Zostają zauważeni i podpisują kontrakt z poważnym producentem. Od tej chwili program komercjalizuje się, traci
swą niezależność (bohaterowie
muszą się „przenieść" z zwykłego garażu, w którym dotychczas występowali
do jego symulacji będącej specjalnie udekorowanym studio telewizyjnym a ostry
motyw muzyczny zostaje złagodzony). Dodatkowo muszą ugościć w swym show
sponsora programu. W pewnym momencie filmu następuje zabawna scena z kilkoma product placements. Producent imieniem Benjamin rozmawia z Waynem o jego
zobowiązaniach wobec sponsora. Wayne zarzeka się, że nie będzie nikomu ustępował.
Jednocześnie zajada ze smakiem (lub z udawanym smakiem jak aktor występujący w reklamie) kawałek pizzy z Pizza Hut, a my jako widzowie widzimy logo firmy na
pudełku pokazanym prosto do kamery. Wayne dalej twierdzi, że szołbiznes nie
polega na sprzedawaniu samego siebie, a kamera znów pokazuje jak zajada ze
smakiem tym razem chipsy konkretnej firmy, która to nazwa i tym razem zostaje
pokazana bezpośrednio oglądającym film. Przyjaciel Wayne’a, Garth nagle
okazuje się być ubrany od stóp do głów w firmowy dres. Wayne skarży się,
że od tego gadania zaczyna go boleć głowa. W mig dostaje tabletki jak w typowej reklamie środków przeciwbólowych. W końcu nasza dwójka dostaje wybór:
albo będą przestrzegać reguł albo mają wracać do swego miasteczka. „I to
jest wybór nowej generacji" potwierdza Wayne popijając Pepsi.
Powyższa scena śmieszy z powodu komicznie przesadnego i nachalnego
pokazania idei product placement a także kontrastu między wyrażaną przez Wayne’a i Gartha bezkompromisową,
antykomercyjną ideologią a tym jak faktycznie się zachowują. Jeśli nawet
pokazany w humorystyczny sposób to przecież product
placement miał miejsce, gdyż wszyscy widzowie obejrzeli zareklamowane w ten sposób towary. Na ile to, co zobaczyli było świadomą reklamą, a na ile
kpiną z takiej jej formy?
Ta dwuznaczność obok
wymieszania
się gry, udawania w reklamie z prawdziwym życiem jest jednym z objawów współczesnej
ponowoczesnej rzeczywistości. Również brak jednoznacznego powiązania treści
reklamy z reklamowanym produktem, nacisk na atrakcyjną formę poprzez na przykład
wykorzystywanie tekstów kultury popularnej można uznać za jej symptom.
Bibliografia:
J. Baudrillard Symulakry i symulacja, Warszawa 2005
M. Krajewski, Kultury kultury
popularnej, Poznań 2005
Przypisy: [ 1 ] M. Krajewski, Kultury kultury popularnej, Poznań 2005,
s. 153 [ 2 ] Na upartego można przyjąć, że
nie mamy tu słyszeć „I can feel it coming in the air tonight" jak w oryginale, ale „cuming
in the air tonight" i wtedy przynajmniej wiadomo, że biały płyn cieknący
na kawałek czekolady w końcówce raczej nie jest mlekiem. [ 3 ] J.
Baudrillard Symulakry i symulacja, Warszawa 2005, s. 114 « Kultura (Publikacja: 04-04-2011 )
Marcin ŁętowskiUr. 1978. Absolwent socjologii na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu. Interesuje się m.in. socjologią kultury popularnej oraz mediów, psychoanalizą, muzyką. Mieszka w Gruszczynie k. Poznania. Liczba tekstów na portalu: 17 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Filmowi podglądacze | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1147 |
|