|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Nauka i religia
Ataki ciemnogrodu w Polsce - kontynuacja Autor tekstu: Radosław S. Czarnecki
Duszyczką jesteś dźwigającą trupa
„Rozmyślania",
Marek Aureliusz
W dniu 31.03.2011 na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Wrocławskiego
odbyła się konferencja naukowa dotycząca zasad legitymizmu. Organizatorami tej
konferencji byli: Koło Doktryn Politycznych i Prawnych działające przy ww.
Wydziale, Klub Monarchistów Polskich oraz Katolickie Stowarzyszenie im. P.
Skargi: Tradycja, Rodzina i Własność. Temat Konferencji brzmiał
(kuriozalnie): Państwo katolickie i jego wrogowie. W trakcie obrad — prowadzonych w formie panelu, który prowadził wrocławski
działacz Związku Narodowo-Radykalnego, politolog i publicysta A.Nikiel — wygłoszono
trzy referaty:
-
prof. dr.hab. J.Bartyzel z UMK w Toruniu "Monarchia katolicka — propozycja
zawsze aktualna"
-
dr Norbert Wójtowicz „Wolnomularstwo, a Kościół. Droga do światła czy
droga do Światła ?".
-
mgr Jakub Jerzy Skoczylas „Państwo katolickie i jego wrogowie w myśli prof.
Pliniusza Correi de Oliveiry"
Patronat
nad konferencją z ramienia władz Wydziału sprawował otwierający i zamykający
obrady adiunkt dr M.Sadowski.
Konferencję reklamowało i polecało duchowieństwo wrocławskie (m.in.
ogłoszenia w Internecie, np. duszpasterstwo tradycji katolickiej przy parafii
p/w NMP na Piasku), zachęcając wiernych do masowego uczestnictwa w tej
imprezie.
Atmosfera na sali była podniosła i egzaltowana, jak to zawsze u monarchistów oraz narodowców. Mieczyki Chrobrego w klapach, biało-czerwone
kokardy na piersiach, wydawnictwa i periodyki narodowo-radykalne bądź sławiące
monarchizm jako jedyną, legalną, boską władzę, były rozprowadzane (jak na
każdym zresztą tego typu konwentyklu) obficie. Sporo młodzieży w odświętnych
garniturach, białych koszulach i krawatach, ale też i kilka osób o charakterystycznie podgolonych „karkach", ubranych na czarno i w obowiązkowych
„glanach". Przybyło też sporo szacownych obywateli, reprezentujących
niekiedy elitę Wrocławia (m.in. dało się zauważyć radnego m. Wrocławia,
znanego satyryka Jerzego Skoczylasa wraz z rodziną i przyjaciółmi — zbieżność
nazwisk z jednym z panelistów wielce nie przypadkowa).
Nie tu miejsce na omawianie wszystkich wystąpień prelegentów po kolei.
Warto jest jednak zwrócić uwagę na określone idee przekazane en
bloc przez całą imprezę (bądź co bądź naukową), tezy wystąpień, a przede wszystkim klimat niesiony przez tę konferencję. Sądzę, iż wystąpienia
na publicznej uczelni, w kraju należącym do UE podczas wszelkich konwentykli
niosących określenie -"konferencja naukowa" i w jakimś stopniu
legitymizowanych przez miejsce jej trwania — nie mogą zaprzeczać istocie wolności
nauki, swobody myśli ludzkiej czy badań naukowych, a przede wszystkim, oświeceniowemu
racjonalizmowi. To podstawa współczesnej nauki, wiedzy, efekt tego co nazywamy
postępem i rozwojem.
A tak m.in. się zdarzyło — czyli atmosfera i wnioski wypływające z owego spotkania jawnie przeczyły owym założeniom — w tym przypadku. Może
jednak to było jedynie moje złudzenie lub zła wola ?
Ponadto uczciwość i podstawowe kanony tego typu konferencji wymagają
od organizatorów i poważnego patrona naukowego takiego przedsięwzięcia
zadbanie o pluralizm głoszonych tez. Zwłaszcza gdy są one cokolwiek
kontrowersyjne lub mocno dyskusyjne.
Szyld konferencji — „Państwo katolickie i jego wrogowie" — został
postawiony o tyle przewrotnie (wnosząc pewne nieuzasadnione zresztą i fałszywie
brzmiące skojarzenia filozoficzno-politologiczne), że parafrazując znane pojęcie
sir. K.R.Popera — znanego liberała i zwolennika oświeceniowego racjonalizmu
(„Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie") -
mógł przyciągnąć „umysły" niezorientowane co do meritum
owego zagadnienia, stwarzając pozory wolności, liberalizmu czy najszerzej
pojmowanej otwartości i multi-kulturowości. Zwłaszcza gdy dodatkowo działa
jeszcze autorytet Uniwersytetu jako określonej wartości. Ów zabieg jest więc
ze wszech miar nieuczciwy (niegodny pojęcia „naukowości"), a przynajmniej — celowo zwodniczy.
To tyle uwag natury ogólnej i subiektywnej, kwestii popularnego smaku
(lub ab-smaku).
Podstawowym wnioskiem podsumowującym to spotkanie w rudymentarnie
pojmowanym temacie jest to, iż monarchia katolicka — z nieodłącznym odwołaniem
się do głębokiego Średniowiecza: czasy papieży Grzegorza VII (1073-85),
Aleksandra III (1159-81) i Innocentego III (1198-1216) — stanowi clou jakiegokolwiek spojrzenia na rozwój człowieka i ludzkości,
we wszystkich możliwych wymiarach:
politycznym, aksjologicznym, ekonomicznym, struktury społecznej, dystrybucji dóbr,
hierarchii, stosunków społecznych etc. Władca takiej formy organizowania społeczeństwa — książę, król bądź cesarz — jest namiestnikiem boskim, pomazańcem i nic
ludziom do tej struktury. Porządek średniowieczny był organizacją społeczeństwa z nadania boskiej natury (i taką też był strukturą), musi wiec być
najlepszym, najdoskonalszym, wzorcowo-modelowym, do którego winniśmy powrócić
aby uzyskać harmonię, porządek mistyczny i łączność z absolutem.
Zakłócony on został w trakcie historii rozwoju człowieka — podążającego
niewłaściwym, szatańskim, anty-katolickim szlakiem — przez wiele czynników
(grzeszne występki ludzi Kościoła są tu nic nie znaczącym elementem bo
„wszyscyśmy grzeszni"): obecność heretyków, schizmatyków, jawnych
ateistów i sceptyków, wrogów ideologiczno-religijnych prymatu papieża
rzymskiego (a to on jest zawsze namiestnikiem boga na Ziemi i to on jest przez
to „doskonałym" uosobieniem hierarchii i porządku doczesnego) itd.
Tu mieszczą się też np. Żydzi, wolnomularze, zwolennicy Oświecenia -
obojętnie: deiści, sceptycy, agnostycy, o ateistach nie wspominając. Tu
zakwalifikowano nawet takich „ludzi Kościoła" (fałszywych oczywiście,
nie rozumiejących znaczenia boskiej hierarchii i ustalonego porządku), jak
Marsyliusz z Padwy, Jan Wikleff, Giordano Bruno…… (te nazwiska padły
podczas wystąpień; o czołowych adherentach Oświecenia nie wspominano ad
personam jedynie en bloc jako
grabarzach harmonii, porządku oraz średniowiecznego ładu, godnych najwyższego
potępienia i sankcji).
Rację więc musiał mieć — idąc tropem myślenia i wystąpień
panelistów — onegdaj papież Aleksander VII (1655-67) mówiący, że "zły
katolik jest zawsze lepszym od dobrego heretyka". Czas jakby się zatrzymał,
ba — nawet cofnął o kilka dekad czy stuleci.
Ciekawym wnioskiem jest teza (wyartykułowana w sposób nie znoszący
jakiegokolwiek sprzeciwu jako moralnie i "naukowo
udowodniona"), że "Jezus
Chrystus jest Królem świata" w każdym aspekcie. A priori z racji swej boskości. Dlatego namaszczenie monarchy w średniowiecznym
państwie (oczywiście najwyższym w hierarchii tej jawi się cesarz, gdyż to
jego majestat egzemplifikował najpełniej królestwo i władzę Jezusa na
Ziemi) było symbolicznym i doczesnym aktem potwierdzającym boskie pochodzenie
owej władzy. Władza nie namaszczona i nie potwierdzona przez Kościół
katolicki jest uzurpatorska, zła, niemoralna, przecząca boskiej strukturze
wszechrzeczy. Tak się więc dzieje w wyniku Oświecenia (i jego twórców).
Kolejna ciekawostka to preferencje dla młodego Polaka — katolika: tym
wzorem osobowym, moralno-etycznym, społecznego zaangażowania jest rycerz krzyżowy
mieczem zabijający Saracena (sic !). Takie — ni mniej ni więcej — właśnie słowa
padły z ust jednego z panelistów. Pominąć wypada już kulturę krzyżowców — ich maniery, codzienne zachowanie, higienę, obyczaje (niezwykle plastyczny i wierny obraz tych "posłańców Chrystusa idących do Ziemi Świętej" oddaje siostra
cesarza bizantyjskiego Aleksego I Komnena, Anna w swych pamiętnikach zwanych
„Aleksiadą", gdzie szczegółowo opisuje przybycie kwiatu rycerstwa
zachodnio-europejskiego podczas I Wyprawy Krzyżowej do Konstantynopola jesienią
1096 r.) — gdyż w tym kontekście to dość egzotyczny w dzisiejszych czasach
model personalnego postępowania dla młodego człowieka, ale propagowanie idei
wypraw krzyżowych jako chrześcijańskiej misji wobec świata „Innego" człowieka
można zaliczyć już tylko do pogranicza aberracji.
Chyba, że polscy katolicy spod znaku Stowarzyszenia im. P.Skargi:
Tradycja — Rodzina — Własność taką wersję „szerzenia wiary"
przewidują dla tego „Innego". Oczywiście w razie spełnienia ich
polityczno-społecznych założeń i wizji.
Nasuwa się w świetle tych wywodów taka oto refleksja: czy aby w takim
razie teokracja ayatollachów w Iranie — jest przecież jakąś wizją rządów
religijnych, w imię boga bliskiego dla ponad miliarda ludzi na świecie -
jest także swego rodzaju wzorcem (oczywiście z odpowiednia cezurą)? Tam rządza przecież bezpośrednio duchowni.
Używanie przemiennie pojęć przez prelegentów: "monarchia
katolicka" i "cywilizacja
katolicka" sprawiały wrażenie jakby były one tożsame. A nie są — biorąc
pod uwagę nawet sprzeczność istniejącą w samym pojęciu cywilizacji
katolickiej. W Średniowieczu na sporych częściach Starego Kontynentu panowały
relikty pogańskich wierzeń, obyczaje ludu pozostawały (wg nomenklatury Kościoła)
iście barbarzyńskie, a formalnie ochrzczone masy ludności (nawet rycerze)
byli nie piśmienni, a ich kultura w stosunku do epoki rzymskiej była na
zastraszająco niskim poziomie. Wszechogarniający brud (wynikający z niskiego poziomu
higieny), analfabetyzm, zapaść oświaty i edukacji (tej podstawowej),
wyniszczające walki i wojny na zasadzie wszystkich ze wszystkimi (stąd też
apele o tzw. Treuga Dei ze strony Kościoła)
to egzemplifikacja tamtej epoki stawianej za wzór. Dopełniają tego wizerunku
np. — sagi Wikingów, legenda o Robin Hoodzie, włóczące się hordy flagelantów,
powszechna dewocja i kult relikwii bardziej odpowiadające orientalnym i orfickim tajemnym obrzędom niźli ideom zawartym w Nowym Testamencie, islam w Hiszpanii, powszechność kataryzmu i innych herezji dualistycznych. To tylko
niektóre elementy przeczące skrajnie monistycznej wizji tego, co prelegenci
chcieliby utożsamić ze średniowieczną cywilizacją chrześcijańskiej Europy i jej rzekomymi, wielkimi wartościami.
I na zakończenie jeszcze jeden — bardzo ważny — element przewijający
się przez cały czas trwania konferencji; anty-egalitaryzm, pochwała
hierarchiczności i statyki społecznej organizacji oraz swoisty kwietyzm w działaniu
człowieka. Taki sposób ujęcia problemu jest emanacją monarchicznego (i
zarazem — boskiego) sposobu funkcjonowania
społeczności, wspólnot, gmin, rodzin. Czysty patriarchalizm. Człowiek rodzi
się w ściśle przyporządkowanej i niezmiennej strukturze. Każdy jest
predestynowany do określonej w życiu roli z racji boskich zamysłów i decyzji. I ma tak żyć do śmierci — bo w tym porządku, w tym poddaństwie,
podporządkowaniu, zgodzie na swoje — często — niewolnictwo (wewnętrzne
potrzeby kreacji, zmian, buntu czy refleksji krytycznej winien człowiek studzić
modlitwą i ascezą) przygotowuje sobie "życie wieczne", które jest ważniejsze, światlejsze, lepsze.
Jest celem, perspektywą i nagrodą. Ora
et labora — jak mówi św. Benedykt z Nursji. A my ci powiemy jak masz postępować,
jak masz się zachowywać, jak masz mówić i myśleć.
W podsumowaniu warto zwrócić uwagę na następujące — nasuwające się
po tej konferencji — refleksje. Po pierwsze — mimo zapewnień o "miłości
bliźniego", przywiązaniu do demokracji i pluralizmu, ten „Inny"
pozostaje dla katolików zawsze „obcym", gorszym, materiałem do nawrócenia.
Po drugie — czytając zachęty do uczestnictwa w owym konwentyklu zwanym "naukową
konferencją" na portalach związanych z polskim Kościołem, ogłoszenia w Kościołach i parafiach wypada wnioskować, iż Kościół wrocławski utożsamia
się z tezami wygłaszanymi na owej konferencji — czyli: zachęca do powrotu
do czasów średniowiecznych gdy instytucja ta sprawowała totalny „rząd
dusz" (i rząd doczesnych spraw także ) w Europie. Stanowi to jawną
dysharmonię z tzw. "duchem Vaticanum II" o którym dużo się mówi i pisze w mediach katolickich, zwłaszcza tego "otwartego sortu".
W zakończeniu Deklaracji o Jedności i Powszechności Zbawczej Jezusa
Chrystusa i Kościoła Dominus Iesus (z dn.6.08.2000) podpisanej przez kard. J.Ratzingera i T.Bertone czytamy, że jedynie prawdziwa religia przechowywana jest w Kościele
katolickimi apostolskim, a ludzie obowiązani są w nim do szukania prawdy.
Wszystko układa się wiec w jedną, spójną całość. Jak mawiał francuski
kanclerz (z epoki absolutyzmu) M.de H'Ospital "Jedna
wiara, jedno prawo, jeden król". I oto cały czas chodzi ......
Tylko jak to się ma do pluralizmu, wolności naukowej, rangi wyższej
uczelni — publicznej na dodatek ? A jak do rzeczywistości XXI wiecznej ?
Pytania tego typu można mnożyć, tylko po co .....
« Nauka i religia (Publikacja: 12-04-2011 )
Radosław S. CzarneckiDoktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", ma na koncie ponad 130 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Mieszka we Wrocławiu. Liczba tekstów na portalu: 129 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Return Pana Boga | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1169 |
|