Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.444.579 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 700 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Im więcej mamy czasu na wykonanie jakiejś pracy, tym więcej czasu nam ona zabiera."
 Tematy różnorodne » Sensacje i skandale

Marysieńka Sobieska pod...Watykanem

Wbrew oczekiwaniom marszałka koronnego Jana Sobieskiego, cere­monia jego zaślubin w kaplicy na Zamku Kró­lewskim w Warszawie nie była zbyt huczna. Mimo to czuł się szczęśliwy. Wreszcie, po kilku latach oczekiwania, jego ukochana Maria Kazimiera — znana w naszej historii jako królowa Ma­rysieńka, miała zostać jego małżonką. Nikt z obecnych nie domyślał się, że oto przyszłemu królowi udziela ślubu przyszły papież. Tak jak nikt nie przypuszczał, że jest to ostatnia intryga Marysieńki, czyli — Marii Kazimiery d'Arquien.

Widząc uśmiech na twarzy udzielającego im ślubu nun­cjusza papieskiego, Antonia Pignatelliego, Sobieski myś­lał, że i on podziela jego radość. I miał rację, choć jej powód był zupełnie inny. Oto nuncjusz pozbywał się właśnie najbardziej kompromitują­cego świadka swojej prawie dwuletniej słabości. Ale i on ­naiwny — nie wiedział wszyst­kiego. Tylko 24-letnia Mary­sieńka, której zawikłane gry miłosne z trzema kochankami naraz dobiegały właśnie szczęśliwie końca, naprawdę rozumiała „co jest grane".

Wesoła wdówka

Przybyła do Polski w 1645 roku w orszaku Ludwiki Marii — żony Władysława IV, a później Jana Kazimierza. Ofi­cjalnie była chrześniaczką Ludwiki Marii, ale tak napraw­dę — jej córką, owocem nieszczęśliwej miłości do markiza Henryka Cinq-Mars. Mając 14 lat Marysieńka była niezwykle ponętną panną i niejeden mężczyzna rozpo­czął szturm do jej serca. Zwycięzcą pierwszego etapu został Jan Zamoyski — pod­czaszy koronny. Rok później Marysieńka poznała Sobie­skiego i natychmiast przypad­li sobie do gustu. A że była nad wyraz kochliwa, wkrótce znajomość przerodziła się w ognisty romans. Po kilku latach Marysieńka postanowiła ­porzucić Zamoyskiego i związać się z Sobieskim. Ale do tego potrzebny był roz­wód, nieosiągalny bez papie­skiej zgody. Obrotna kokietka postanowiła poszukać poparcia dla swoich planów u Pignatelliego — nuncjusza papieskiego w Warszawie. Pół roku później zostali… kochankami.

Spotykali się co jakiś czas we Francji. A że nie znane są wyroki Boga, ten grzeszny związek uratował nie tylko Marysieńkę i Sobieskiego, ale być może i cały chrześci­jański świat. Bowiem kiedy w 1692 roku wyjechała z nun­cjuszem do Francji na dalsze „negocjacje" w sprawie rozwodu, jej mąż — niepoprawny hulaka i awanturnik — zapadł na syfilis. Gdyby od niego zaraziła się Marysieńka, a od niej — Sobieski i Pignatelli…

Na szczęście, kiedy wróciła do kraju, Jan Zamoyski był już tak chory, że o seksie nie mogło być mowy. Wkrótce, w wieku 38 lat zmarł. Wdowa ­wolna i bogata — stanęła przed nie lada wyborem: nuncjusz czy Sobieski? Był on trudny, bo kochliwa kobie­ta uwielbiała nie tylko seks, ale także bogactwo i władzę. Los rozstrzygnął za nią. Jan Sobieski został właśnie marszałkiem koronnym, a Pigna­telli rozpoczął grę o papieskie insygnia.

Miłość i tiara

Pięć tygodni po śmierci Zamoyskiego, legat — nie zważając na trwającą żałobę — zgodził się na ślub Mary­sieńki z Sobieskim. Trzyna­stego maja 1665 roku troje kochanków spotkało się w zamkowej kaplicy przekona­nych, że wszystko raz na zawsze zostało rozwiązane. Stało się jednak inaczej.

Kiedy Marysieńka po śmierci Jana Sobieskiego została zmuszona do opuszczenia tronu, schroniła się pod opiekuńcze skrzydła dawnego kochanka, a obec­nie papieża Innocentego XII, w jednym z pałaców Watyka­nu. Choć już w podeszłym wieku, papież nadal pozostał czuły na wdzięki 56- letniej już wówczas kochanki. Nie tylko zapewnił jej wszelkie należne królowej względy, ale z waty­kańskiej kasy utrzymywał jej osobisty, liczący 260 osób dwór (tysiąc skudów dziennie). Dwa razy w tygodniu odwiedzał ją też osobiście ­stała się jego osobistym do­radcą i zdobyła bardzo moc­ną pozycję w watykańskiej administracji. A że była kobie­tą nie tylko atrakcyjną, ale dzięki królewskiej praktyce bardzo mądrą i sprytną w politycznej walce, więc je­szcze za życia papieża za­brała się za kreowanie jego następcy — kardynała Giovan­niego Francesco Albaniego. Kreowała go tak skutecznie, iż w pewnej chwili miał zamiar porzucić stan kapłański dla swojej protektorki. Jeszcze w czasie trwania konklawe wal­czył, by nie wybrano go na papieża. A kiedy decyzja zapadła, zemdlał. Po ocuce­niu wymiotował przez kilka godzin i tłumaczył wszyst­kim, że jest zbyt chory, by podjąć się tak poważnych obowiązków. Konklawe nie ustąpiło i kardynał przyjął „posadę" jako papież Klemens XI. Zrozumiał, że papieska tiara jeszcze nigdy nie przeszkodziła w miłości.

Koniec balu

Swój pontyfikat rozpoczął od… wizyty w pałacu Marysieńki, własnoręcznie niosąc jej półmisek z poziomkami z watykańskiego ogrodu! Potem odwiedzał ją już regularnie. I pewnie idylla ta trwałaby jeszcze długo, gdyby nie zamiłowanie Marysieńki do hazardu, a jej leciwego (oficjalnego, który dał jej nazwi­sko) ojca — 97-letniego kardy­nała d'Arquien — do coraz młodszych panienek. Na do­miar złego, coraz bardziej angażowała się w politykę, popierając mającego wielu wrogów kardynała Berberinie­go, ale za to protektora spraw

polskich. Niestety, tak się z nim „zaprzyjaźniła", że Kle­mens XI wpadł w szał. Jak na zdradzonego mężczyznę przystało, postanowił ją uka­rać i zakazał wydawania ba­lów w karnawale. Oznaczało to wówczas utratę wpływów w rzymskim towarzystwie, więc pozycja Marysieńki słabła z dnia na dzień. A kiedy w 1713 roku zmarł jej serdeczny przyjaciel i ostatni kochanek (miała wtedy 72 lata), papież Klemens XI dał jej do zrozu­mienia, że najwyższy czas odejść.

Zamierzała przenieść się do Wersalu, ale Ludwik XIV w odruchu męskiej solidarności ze zdradzonym papieżem zakazał jej wjazdu do Paryża. Dziewiętnastego czerwca 1714 roku wyruszyła więc do swej ostatniej rezydencji w Blois. Zmarła dwa lata póź­niej w czasie płukania żołąd­ka. Klemens XI przeżył ją o pięć lat i nigdy nie pogodził się z tym, że go zdradziła.

JERZY GRACZ

Angora, nr 43; 29.X.2000


 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Morderstwo Jana Pawła I
Pecunia non olet

 Dodaj komentarz do strony..   


« Sensacje i skandale   (Publikacja: 03-08-2002 Ostatnia zmiana: 18-08-2004)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 1749 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365