Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.013.405 wizyt
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 15 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Polski katolicyzm jest neurotyczny, antyinteligencki. Festyniarski i ciemny. Gdyby Jezus powrócił, musiałby się poddać terapii".
 Tematy różnorodne » Sensacje i skandale

Marysieńka Sobieska pod...Watykanem

Wbrew oczekiwaniom marszałka koronnego Jana Sobieskiego, cere­monia jego zaślubin w kaplicy na Zamku Kró­lewskim w Warszawie nie była zbyt huczna. Mimo to czuł się szczęśliwy. Wreszcie, po kilku latach oczekiwania, jego ukochana Maria Kazimiera — znana w naszej historii jako królowa Ma­rysieńka, miała zostać jego małżonką. Nikt z obecnych nie domyślał się, że oto przyszłemu królowi udziela ślubu przyszły papież. Tak jak nikt nie przypuszczał, że jest to ostatnia intryga Marysieńki, czyli — Marii Kazimiery d'Arquien.

Widząc uśmiech na twarzy udzielającego im ślubu nun­cjusza papieskiego, Antonia Pignatelliego, Sobieski myś­lał, że i on podziela jego radość. I miał rację, choć jej powód był zupełnie inny. Oto nuncjusz pozbywał się właśnie najbardziej kompromitują­cego świadka swojej prawie dwuletniej słabości. Ale i on ­naiwny — nie wiedział wszyst­kiego. Tylko 24-letnia Mary­sieńka, której zawikłane gry miłosne z trzema kochankami naraz dobiegały właśnie szczęśliwie końca, naprawdę rozumiała „co jest grane".

Wesoła wdówka

Przybyła do Polski w 1645 roku w orszaku Ludwiki Marii — żony Władysława IV, a później Jana Kazimierza. Ofi­cjalnie była chrześniaczką Ludwiki Marii, ale tak napraw­dę — jej córką, owocem nieszczęśliwej miłości do markiza Henryka Cinq-Mars. Mając 14 lat Marysieńka była niezwykle ponętną panną i niejeden mężczyzna rozpo­czął szturm do jej serca. Zwycięzcą pierwszego etapu został Jan Zamoyski — pod­czaszy koronny. Rok później Marysieńka poznała Sobie­skiego i natychmiast przypad­li sobie do gustu. A że była nad wyraz kochliwa, wkrótce znajomość przerodziła się w ognisty romans. Po kilku latach Marysieńka postanowiła ­porzucić Zamoyskiego i związać się z Sobieskim. Ale do tego potrzebny był roz­wód, nieosiągalny bez papie­skiej zgody. Obrotna kokietka postanowiła poszukać poparcia dla swoich planów u Pignatelliego — nuncjusza papieskiego w Warszawie. Pół roku później zostali… kochankami.

Spotykali się co jakiś czas we Francji. A że nie znane są wyroki Boga, ten grzeszny związek uratował nie tylko Marysieńkę i Sobieskiego, ale być może i cały chrześci­jański świat. Bowiem kiedy w 1692 roku wyjechała z nun­cjuszem do Francji na dalsze „negocjacje" w sprawie rozwodu, jej mąż — niepoprawny hulaka i awanturnik — zapadł na syfilis. Gdyby od niego zaraziła się Marysieńka, a od niej — Sobieski i Pignatelli…

Na szczęście, kiedy wróciła do kraju, Jan Zamoyski był już tak chory, że o seksie nie mogło być mowy. Wkrótce, w wieku 38 lat zmarł. Wdowa ­wolna i bogata — stanęła przed nie lada wyborem: nuncjusz czy Sobieski? Był on trudny, bo kochliwa kobie­ta uwielbiała nie tylko seks, ale także bogactwo i władzę. Los rozstrzygnął za nią. Jan Sobieski został właśnie marszałkiem koronnym, a Pigna­telli rozpoczął grę o papieskie insygnia.

Miłość i tiara

Pięć tygodni po śmierci Zamoyskiego, legat — nie zważając na trwającą żałobę — zgodził się na ślub Mary­sieńki z Sobieskim. Trzyna­stego maja 1665 roku troje kochanków spotkało się w zamkowej kaplicy przekona­nych, że wszystko raz na zawsze zostało rozwiązane. Stało się jednak inaczej.

Kiedy Marysieńka po śmierci Jana Sobieskiego została zmuszona do opuszczenia tronu, schroniła się pod opiekuńcze skrzydła dawnego kochanka, a obec­nie papieża Innocentego XII, w jednym z pałaców Watyka­nu. Choć już w podeszłym wieku, papież nadal pozostał czuły na wdzięki 56- letniej już wówczas kochanki. Nie tylko zapewnił jej wszelkie należne królowej względy, ale z waty­kańskiej kasy utrzymywał jej osobisty, liczący 260 osób dwór (tysiąc skudów dziennie). Dwa razy w tygodniu odwiedzał ją też osobiście ­stała się jego osobistym do­radcą i zdobyła bardzo moc­ną pozycję w watykańskiej administracji. A że była kobie­tą nie tylko atrakcyjną, ale dzięki królewskiej praktyce bardzo mądrą i sprytną w politycznej walce, więc je­szcze za życia papieża za­brała się za kreowanie jego następcy — kardynała Giovan­niego Francesco Albaniego. Kreowała go tak skutecznie, iż w pewnej chwili miał zamiar porzucić stan kapłański dla swojej protektorki. Jeszcze w czasie trwania konklawe wal­czył, by nie wybrano go na papieża. A kiedy decyzja zapadła, zemdlał. Po ocuce­niu wymiotował przez kilka godzin i tłumaczył wszyst­kim, że jest zbyt chory, by podjąć się tak poważnych obowiązków. Konklawe nie ustąpiło i kardynał przyjął „posadę" jako papież Klemens XI. Zrozumiał, że papieska tiara jeszcze nigdy nie przeszkodziła w miłości.

Koniec balu

Swój pontyfikat rozpoczął od… wizyty w pałacu Marysieńki, własnoręcznie niosąc jej półmisek z poziomkami z watykańskiego ogrodu! Potem odwiedzał ją już regularnie. I pewnie idylla ta trwałaby jeszcze długo, gdyby nie zamiłowanie Marysieńki do hazardu, a jej leciwego (oficjalnego, który dał jej nazwi­sko) ojca — 97-letniego kardy­nała d'Arquien — do coraz młodszych panienek. Na do­miar złego, coraz bardziej angażowała się w politykę, popierając mającego wielu wrogów kardynała Berberinie­go, ale za to protektora spraw

polskich. Niestety, tak się z nim „zaprzyjaźniła", że Kle­mens XI wpadł w szał. Jak na zdradzonego mężczyznę przystało, postanowił ją uka­rać i zakazał wydawania ba­lów w karnawale. Oznaczało to wówczas utratę wpływów w rzymskim towarzystwie, więc pozycja Marysieńki słabła z dnia na dzień. A kiedy w 1713 roku zmarł jej serdeczny przyjaciel i ostatni kochanek (miała wtedy 72 lata), papież Klemens XI dał jej do zrozu­mienia, że najwyższy czas odejść.

Zamierzała przenieść się do Wersalu, ale Ludwik XIV w odruchu męskiej solidarności ze zdradzonym papieżem zakazał jej wjazdu do Paryża. Dziewiętnastego czerwca 1714 roku wyruszyła więc do swej ostatniej rezydencji w Blois. Zmarła dwa lata póź­niej w czasie płukania żołąd­ka. Klemens XI przeżył ją o pięć lat i nigdy nie pogodził się z tym, że go zdradziła.

JERZY GRACZ

Angora, nr 43; 29.X.2000


 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Morderstwo Jana Pawła I
Pecunia non olet

 Dodaj komentarz do strony..   


« Sensacje i skandale   (Publikacja: 03-08-2002 Ostatnia zmiana: 18-08-2004)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 1749 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365