|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Religie i sekty » Religie azjatyckie » Hinduizm
Namaste, jam Bóg Wszechrzeczy! [1] Autor tekstu: Jacek Tabisz
Umarł bóg — Sathya Sai Baba. Urodził się on 23
listopada 1926 roku w niewielkiej wiosce Puttaparthi w stanie Andhra Pradesh.
Nosił imię Sathyanarayana Rayu, choć oczywiście wielbiciele określą to
„urodził się jako" Sathyanarayana Rayu. Imię odnosi się do Narayany,
czyli boga Wisznu, zatem nasz malec już wtedy „wiedział" jakim Bogiem
zostanie. Pojawiły się oczywiście cuda, jak to zwykle w takich okolicznościach.
Zaświadczają o tym sąsiedzi i sąsiadki, ich synowie oraz wnuki, składając
przysięgę na samego Sathya Sai Babę i na cały ruch pielgrzymkowy w regionie,
dostarczający bezinteresownej radości właścicielom sklepów i barów, oraz
licznym panditom. Wśród cudów mamy takie choćby — instrumenty miały grać
same, a znaleziona w jego łóżeczku kobra nie zrobiła mu żadnej krzywdy.
Inny awatar Wisznu, Kriszna, też lubił muzykę, zatem można zrozumieć
zachowanie się instrumentów, natomiast kobra jest świętym zwierzęciem po
prostu i zwykle nie krzywdzi Bogów.
Sathya Sai Baba za życia słynął z materializacji różnych przedmiotów, w tym złota. Gdy miał 8-13 lat
ograniczał się do mniej spektakularnych obiektów, które rozdawał swoim
kolegom szkolnym, zwłaszcza tym, którzy otworzyli później sklepy i bary dla
pielgrzymów. Były to zatem cukierki, świeczki, kredki i ołówki. Całkiem
nieźle jak na młodego Boga, krótko mówiąc. Ale do bycia Bogiem trzeba mimo
wszystko dorosnąć, choć znana jest historia o Krisznie, który otworzył usta
przed swoją przybraną matką, ta zaś ujrzała w nich cały wszechświat. Tym
razem ów Kriszna, Budda i Jezus zarazem był mniej spektakularny, gdyż, poza
kredkami, dopiero w wieku lat trzynastu oświadczył, iż jest wcieleniem Sai
Baby z Shidri, starego indyjskiego mędrca i cudotwórcy, zmarłego w 1918 roku,
czym oczywiście zadziwił nie tylko swoją rodzinę, ale całą okolicę.
Obecnie w rodzinnej wiosce Sai Baby znajduje się aśram, który może pomieścić
10 tysięcy pielgrzymów. Jak czytamy:
"Ta prymitywna i biedna niegdyś osada rozrosła
się i jest teraz ośrodkiem troski i gościny dla milionów wyznawców, których
rzesza liczy ponad 70 mln osób na całym świecie. Należą do niej niektóre z najbardziej wpływowych osobistości Indii. Legendarny batsman (czyli odbijający — wtręt mój) Sachin Tendulkar, który pomaga organizować mecze krykieta na
stadionie Sai Baby, mówi, że modli się do guru i za guru."
Sachin Tendulkar
jest najbardziej czczonym przez Hindusów Hindusem, popularniejszym nawet niż
dziesięciu Sai Babów. To jeden z największych krykiecistów w historii tej
gry, a jeśli coś łączy wszystkich Hindusów i nawet Pakistańczyków, to
jest to właśnie krykiet. Skoro Sachin modli się do Sathya Sai Baby, boskość
tego ostatniego jest bardziej oczywista niż pożółkłe karty Ramajany.
Jak pisze o nim jeden z jego sympatyków, piszący na portalu
Stowarzyszenia Macierz, mimo to nie do końca jednak pewien boskości Sathya Sai
Baby:
"Na ziemskim padole łez ten niski, uśmiechnięty
mężczyzna w szafranowych szatach, człowiek potrafiący ratować ludzi z niedoli i cierpienia za pomocą magii, sprawia niesłychanie ujmujące wrażenie, o czym mówią bez mała wszyscy, którzy go osobiście poznali. Dla kilkudziesięciu
milionów swoich wyznawców na całym świecie, Sathya Sai Baba jest dobrotliwym
duchowym przywódcą, którego szkoły, szpitale i inne instytucje niestrudzenie
pracują na rzecz poprawy losu ludzi biednych. Szpital w Puttaparti został
sfinansowany głównie przez amerykańskiego milionera Isaaca Tigretta, założyciela
sieci restauracji Hard Rock Cafe, i nastawia się na darmowe leczenie biedoty w południowoindyjskim stanie Andhra Pradesh."
Oczywiście Izaak Tagrett był tylko narzędziem w rękach "dobrotliwego
duchowego przywódcy". Wybudowany za jego pieniądze szpital przyniósł
Sathya Sai Babie ostateczny rozgłos. Zasada bumerangu Indie — Zachód -
Indie sprawdziła się rewelacyjnie. Czytajmy dalej z portalu Stowarzyszenia
Macierz:
"Sathya Sai Baba, to ten sam mistrz i święty,
którego adoruje i obsypuje dowodami szacunku międzynarodowa elita towarzyska.
Księżna Jorku miała okazję, podczas wizyty w jego aśramie w Indiach, na własne
oczy zobaczyć, jak ten guru wyczarował złoty zegarek i krzyż z pustych dłoni.
Doradca księcia Walii do spraw architektury Keith Critchow zaprojektował dla
Sai Baby zdumiewający swym ogromem szpital, porównywany przez niektórych z bazyliką św. Piotra i pałacem maharadży. Ten powszechnie szanowany architekt
brytyjski określił Sai Babę, jako „najbardziej wpływowego świętego męża w dzisiejszych Indiach". Ludzie kochają Sathya Sai Babę i idą za nim,
ponieważ opowiada się za prawdą i ponieważ kieruję się miłością."
Czy księżna
Jorku mogła się mylić? Może gdyby zamiast
krzyża Bóg wyczarował trójząb Sziwy, mogłoby to wzbudzać w nas jakąś
odrobinę sceptycyzmu. Ale tu widzimy Boga, który
opowiada się za prawdą o samym sobie i z miłością wydaje pieniądze
natchnionych przez siebie milionerów. Czytajmy dalej:
"O audiencję u awatara Sathya Sai Baby
tłumnie ubiegają się sędziowie i najwyżsi rangą funkcjonariusze służby
cywilnej. Nowy szpital guru w Bangalore otworzył premier Indii A.B. Vajpayee, również
gorący wielbiciel Sathya Sai Baby. W przemówieniu pochwalnym premier powiedział,
że Sathya Sai Baba wskazał ludzkości drogę wyzwolenia, która uwalnia ją od
więzów współczesności. Moce nadprzyrodzone Sai Baby pojawiły się także
na audiencji, jakiej guru udzielił poprzedniemu premierowi Narashimie Rao,
zresztą też wyznawcy guru, gdzie został zmaterializowany złoty zegarek z tak
wysokiej próby złota, jakiej nie są w stanie wytworzyć jubilerzy."
Budujące, prawda? Premier Indii, gorący wyznawca naszego bohatera, pragnie uwolnienia ludzkości z więzów współczesności. Czyżby chodziło o potencjał nuklearny Indii i Pakistanu? Gdzie zaś można obejrzeć ów niezwykły zegarek? Choć może nie
upadajmy tak nisko w naszym… wątpieniu.
"Najczęściej powielanym przez Sai Babę
cudem jest produkowanie „świętego popiołu", czyli Vibhuti, który sypie
mu się dokładnie z wnętrza otwartej dłoni. Czasami guru wyciąga z ust różne
błyszczące religijne artefakty. Zawodowi magicy od sztuki iluzjonistycznej, którzy
przeanalizowali te cuda w obecności Sathya Sai w Puttaparti, mówią, że są
to cuda albo zupełnie nieznane im triki, których nie da się podrobić w warunkach w jakich Sathya Sai je demonstruje."
Widziałem ów
popiół. Nie w Indiach. Moja przyjaciółka malarka zaprowadziła mnie na spotkanie z wariatem, który całkowicie
oszalał na punkcie Sathya Sai Baby. Musieliśmy obejrzeć wraz z nim wideo z pokazem mistrza wychodzącego ku wiernym, skupionym w jego aśramie, i materializującego różne rzeczy. Jako, że nie były to triki, kamera ukazywała
bardzo oddalony obraz, do tego rozmyty. Zupełnie inaczej niż w programach
iluzjonistów, gdzie często widzimy postać magika z bliska i wyraźnie. Opowieść
szaleńca mówiła też o praktykach aśramowych, podobnych do tych, jakie są i gdzie indziej w Indiach, gdzie przebywa jakiś Bóg, wielki guru, lub prorok.
Sathya Sai Baba udzielał audiencji i wiedział wszystko o odwiedzających go
osobach. Jego rady były doskonałe, nie było też żadnego problemu z językiem.
Znał wszystkie.
Bardziej wzniosłego niż Stowarzyszenie Macierz opisy przebudzenia do
boskości naszego bohatera dostarcza wikipedia ezoteryczna, Himalaya — Wiki.
"W roku 1940-tym miało wydarzyć się
coś, co radykalnie zmieniło dotychczasowe życie tego młodego hindusa, który
od ósmego roku życia prowadził kółka bhadżanowe
dla kolegów i koleżanek ze szkoły."
Bhadżan to po indyjsku pieśń religijna. Prowadzenie
kółek modlitewno-pieśniarskich od ósmego roku życia to godne zajęcie dla
podrastającego Boga. Czytajmy dalej:
„Jako
dziecko sprzeciwił się skutecznie odsuwaniu dziewczynek od kółek religijnych
rezerwowanych lokalnie tylko dla chłopców."
Czyli
również zacięcie społeczne budziło się wcześnie u tego młodzieńca.
"Bawiąc się na podwórku
poczuł dotknięcie boskości w całym ciele i przejmujące drętwienie. Rodzina
uznała, że może został ugryziony przez skorpiona i że czeka go niechybna śmierć,
jednak nie było śladu ukąszenia. Sathya wszedł w boski stan samadhi
spontanicznie, co może wyglądać jakby stracił przytomność i nie odzyskiwał
jej przez cały dzień. Kiedy w końcu wrócił do świadomości zaczął się zachowywać jak młody Bóg, albowiem otrzymał od Boga duchowe
wtajemniczenie. Obudziła się świadomość awatara. Zaczął śpiewać i wygłaszać
filozoficzne maksymy wykraczające poza jego dotychczasową wiedzę oraz długie
fragmenty sanskryckiej poezji. Zaczął też wtedy materializować różne
przedmioty, jak słodycze i różańce. Zapytany przez ojca o powód swego
dziwnego zachowania odpowiedział, że jest awatarem czyli doskonałym
wcieleniem Sai Baba — pewnego indyjskiego ascety z Shirdi (1856-1918), do dziś
coraz częściej czczonego w tym kraju, awatara samego Boga Sziwa (Śiva, Shiva)."
Tu
mamy zdecydowanie bardziej estetyczną i zgodniejszą z dekorum hinduizmu
biografię. Nie warto chyba wnikać w to, czy ów skorpion był wcześniej
kobrą. Tak czy siak stał się cud, dziecko nie umarło, za to weszło spontanicznie w boski stan samadhi. Tak jak w innych klechdach
indyjskich z czasów nowożytnych, dziecko wyjaśnia ojcu spokojnie, że jest
bogiem. Tym razem
mamy tu boga Sziwę, który w świetle lokalnej tradycji upodobnił się do
Wisznu (ale jak ktoś jest również Jezusem i Mahometem, to Sziwa na dokładkę
nie wadzi).
Zreasumujmy — mamy dziecko w stanie Andhra Pradesh, które z biegiem
czasu staje się Bogiem dla dużej rzeszy prostych ludzi, przyzwyczajonych do
takich zjawisk. Największą zagadką jest tutaj to, dlaczego akurat ten młody
człowiek stał się Bogiem, a nie jakiś chłopiec z sąsiedniej wioski? Może przypadek, może lepsza pozycja rodziców, może
osobista charyzma, może w końcu pobudowanie ze strony własnej świątyni w dogodnym
komunikacyjnie punkcie. Po zaistnieniu takiej sytuacji, masa krytyczna uznania
dla boskości młodego Hindusa staje się tak duża, że uznaje ją pewne grono
osób na Zachodzie. Co później wraca rykoszetem do Indii i szczera wiara
bogatych białych sahibów przekonuje liczniejsze rzesze autochtonów.
Każdy jednak kiedyś umiera. Bóg Wszechmocny również. Jak go żegnano?
Najpierw brytyjska gazeta „The Telegraph" z 24 kwietnia 2011 roku, gdzie dziennikarz,
Gerthin Chamberlain pisze tak:
1 2 Dalej..
« Hinduizm (Publikacja: 08-06-2011 )
Jacek TabiszPrezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Historyk sztuki, poeta i muzyk, nieco samozwańczy indolog, muzykolog i orientalista. Publikuje w gazetach „Akant”, „Duniya” etc., współtworzy portal studiów indyjskich Hanuman, jest zaangażowany w organizowanie takich wydarzeń, jak Dni Indyjskie we Wrocławiu. Liczba tekstów na portalu: 118 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Klerykalizacja, czy sekularyzacja? | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1877 |
|