|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Felietony i eseje » Mózg zdumiony!
Buczenie im. dobrego chrześcijanina Breivika Autor tekstu: Anatol Ulman
Bytujący w kamiennych fiordach Norwegowie, gdzie nie uświadczysz ani kartofli ani
łanów żyta, tyko skały i wodę, jeszcze wiek temu swą twardą egzystencję
opierali na śledziu. Tak czytałem u laureatów Nobla: tłusty śledź stanowił nie
tylko podstawę każdego posiłku, czyli
chleb powszedni, ale służył również jako olej do oświetlania chałup oraz
popularny opał w piecach. Obecnie mieszkańcy tego kraju żyją dostatnio, bo spore
dochody narodowe z ropy dzielone są między obywateli. W rzeczywistości
ekonomicznie uładzonej nie powinno być ekstremizmów. A jednak, kiedy dupa
puchnie od dobrobytu, głowa często wariuje. I tak wyemanowany został ludobójca Breivik.
Ci zwykli poczciwi
Norwegowie, którzy osobiście znali
ludobójcę przed zamachem, podkreślali w wywiadach, że w swojej zwyczajności był
to między innymi dobry chrześcijanin.
Gdybym,
co jest organicznie i absolutnie niemożliwe, umysł skażony miał rydzopisioryzmem
lub, co gorsze, pisiorydzyzmem (oczywiście z tym ich odwrotnym nędznym
światopoglądem), na przytoczonych wypowiedziach porządnych obywateli królestwa
Norwegii zbudowałbym całą teorię draństwa chrześcijan, że zdolni do takich
rzeczy. No i publicznie a obłędnie darłbym z nich skórę.
No bo wyobraź sobie rozumna
mniejszości umysłowa (zwracam się tu do moich czytelników),
że morderca, który dla chorych racji
ideologicznych tak metodycznie,
jakby był prawowitym pracownikiem sprawiedliwej rzeźni, zabijał swoich niczemu
winnych młodych rodaków, nie był chrześcijaninem tylko racjonalistą, albo co
jeszcze straszniejsze, ateistą. Jaka wtedy rozhulałaby się po krajach i kontynentach zakaźna burza, jaka szlachetna dżuma uogólniającego oburzenia,
jakie wyrosłyby drzewa podłości do
wieszania niewierzących. Jakie powstałyby grube bulle potępiające, jadowite
encykliki i kąśliwe listy pasterskie.
Ale nie idźmy tym tropem
uwłaczającym rozsądkowi oraz godności. A nawet nie tym, że religijni fanatycy i fundamentaliści, muzułmańscy, chrześcijańscy, żydowscy, faszystowscy są sobie w kretyństwie oraz zbrodniach równi. Mówmy o opętaniu ideologią i doktrynami. Głównie o podskórnym pragnieniu nielicznych, by mordować i prześladować w oparciu o jakiekolwiek konieczne racje, niby
uprawniające, wyjaśniające, usprawiedliwiające ohydne masakry. Najlepiej racje
pochodzące z Nieba: takim, jak się draniu sprzeciwisz, to możesz obrazić uczucia
religijne morderców, co jest w demokracjach klerykalnych karalne.
Anders Breivik nie jest zwykłym
chrześcijaninem, jak ponad miliard dwieście milionów obywateli świata. On jest
chrześcijaninem narodowym. O tym
sobie pogadajmy.
Co to za cholera, taki narodowy?
Oczywiście nie cholera tylko nacjonalistyczna
śmierdząco-gnijąca gangrena. Cecha ta ohydnie bowiem wonieje rasizmem i wyraża się przede wszystkim w krwawej nietolerancji.
Samo pojęcie zawiera w sobie pewną
sprzeczność. Chrześcijanin to wyznawca Jezusa Chrystusa określony przez
przynależność do wspólnoty chrześcijańskiej. Chrystianizm teoretycznie głosi
miłość i zrozumienie dla innych. Nacjonalizm zaś, wywyższając jakiś naród,
głosi i buduje odrębność wybranej nacji, a pozostałe agresywnie zwalcza. Na przykład przez wystrzeliwanie, wybombianie i mordowanie na wszelkie możliwe sposoby, w tym
również sympatyków idei równości wszystkich ludzi.
(A może Breivik miał widzenie?
Ukazał mu się i kazał? Kto? Ano błogosławiący zbożne dzieło nordycki kardynał
Faulhaber, albo święty Quisling. A jeśli kto inny?
To tajemnica! Pierwsza albo nawet trzecia.)
Narodowizm jest maniakalny, gdyż
przede wszystkim namiętnie ustala mające obowiązywać wszystkich reguły prawa
oraz sprawiedliwości. To znaczy autorytarnie stara się narzucić danej nacji, co
jest dla niej dobre a co złe, co ją na pewno uszczęśliwi, zapewni jej wielkość
wśród innych narodów, z reguły uważanych za gówniane. Przede wszystkim wybiera
ziomkom wroga. Według Breivika dla Norwegów są nim osiedleni w kraju a ściągnięci do najgorszych robót muzułmanie. Ideologia wskazuje też narodowi
najlepszą dla niego religię, żeby Gott
mit Uns, i krzewi swą wyższość w oparciu o tę wiarę, w ścisłym sojuszu z klerem, którego często
po zwycięstwie próbuje wydymać.
Charakterystyczną cechę narodowizmu, po którym można go jednoznacznie
rozpoznawać, stanowi fakt, że na czele ruchu stoi mianowany sam przez siebie
dyktator otoczony wiernymi lokajami, gwardią oraz przede wszystkim stworzoną z mętów polityczną policją do aresztowania różnych prawdziwych i zmyślonych
przeciwników, głównie w porze ulubionej, to jest o świcie. Ściśle według nudnego dziejowego
wzorca:
Ein Volk, ein Reich, ein Führer..
Wszystko to już było i wulgarnie
się powtarza aż do obrzydliwego znużenia. Jednak historyczne nieuki, pospolite
szuje i durnie nęceni obietnicami
raju, a głównie możliwościami gnojenia ziomków, swoich sąsiadów, co im w czyś
podpadli, moszczą nowym wodzom drogę do władzy i ryczą hosanna.
W każdym razie w narodowizmie postacią niezbędną jest wódz. Zawsze charyzmatyczny, uwielbiany,
kierujący interesem jednoosobowo. Tylko wzrost wodza jest dziełem przypadku. W sferze ideologicznej, oczywiście odgórnie, gdyż innego sposobu nie uznaje,
narodowizm, ustami tego władcy, decyduje o wszystkim, o rzeczach
najdrobniejszych, w tym o znaczeniu i używaniu wyrazów stanowiących naturalny
zasób języka obywateli. (W tej lingwistycznej dziedzinie drogę przetarł Stalin
słynną broszurą W kwestii
językoznawstwa).
Nasza rodzima gangrena, dyżurny
idiota kraju, ubogacony we wściekły, wprost proporcjonalny do postury móżdżek
narodowy, mocą nadaną mu przez słabopolskojęzycznego ojca i jednocześnie
dyrektora czarnej ciemnoty, uznał, że
pojęcie katastrofa w stosunku
do gigantycznej, rzeczywistej apokaliptycznej tragedii, jaką było zamordowane,
okrutnie bezmyślne powstanie warszawskie, jest niedopuszczalne. Zwłaszcza że
wyrazu użył będący nieporozumieniem
dyplomata, który powinien natychmiast oddać swoją posadę wiernej kumpeli wodza,
patriotycznej bladaczce.
Pomniejsi idioci, w tym pewien,
wydawałoby się inteligentny, kowal,
podjęli oburzenie i zawyli, bucząc też na powstańców w mogiłach.
To zachowanie na cmentarzu
bohaterów zamęczonych winno być na
pamiątkę zbrodni moralnej dokonanej na zabitych
nazwane narodowo buczeniem Breivika. Dlaczego? Dlatego, że ten nordyk
aryjski z pewnością dzielnie bronił takich i owakich symboli, wznosił
nienawistne okrzyki, chadzał z pochodniami, no i na grobach
buczał, zanim...
« Mózg zdumiony! (Publikacja: 04-08-2011 )
Anatol Ulman Urodzony w 1931 roku pisarz, dziennikarz i krytyk literacki. Publikacje książkowe: Cigi de Montbazon (1979), Godziny błaznów w składnicy złomu. Komedia współczesna (1980), Obsesyjne opowiadania bez motywacji (1981), Szef i takie różne sprawy (1982), Potworne poglądy cynicznych krasnoludków (1985), Polujący z brzytwą (seria Ewa wzywa 07, 1988), Ojciec nasz Faust Mefistofelewicz (1991), Zabawne zbrodnie (1998), Pan Tatol czyli nieostatni zajazd na dziczy. Historia burżuazyjna z końca (2000), Transakcja z amnezją. Komedia wirtualna (2000), Dzyndzylyndzy czyli postmortuizm (Wydawnictwo Alta Press-2007), " Drzazgi. Powabność bytu" (2008). W listopadzie 2010 roku zadebiutował jako poeta tomikiem wierszy "Miąższ". Liczba tekstów na portalu: 25 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Babok Krwiożerczy (nieśmieszny) | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2097 |
|