|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Felietony i eseje » Felietony, bieżące komentarze
Lewicy żal Autor tekstu: Jan Hartman
Konflikt między Robertem Biedroniem i SLD, tak niefortunny na starcie kampanii
wyborczej, nie jest jakąś tam sobie utarczką słowną przed kamerami. Gwałtowna i mściwa reakcja Biedronia na niedopowiadającą jego ambicjom i zapowiedziom
Grzegorza Napieralskiego propozycję mniej atrakcyjnego miejsca na liście do
sejmu oraz protekcjonalną i złośliwą
uwagę posła Marka Wikińskiego („Jestem
tak taktowny wobec pana Roberta Biedronia, że aż się obawiam, żebym nie stał się
obiektem adoracji z jego strony") świadczy o silnej frustracji i rozczarowaniu ruchów antydyskryminacyjnych kondycją największej partii
lewicowej. Biedroń ni mniej, ni więcej oskarżył Wikińskiego o używanie mowy
nienawiści, dając niepokojący przykład tego, co może nas czekać po wprowadzeniu
popieranej przez SLD ustawy o mowie nienawiści. Cóż, dał jednocześnie
satysfakcję prawicy, która piórem Zbigniewa Girzyńskiego natychmiast to
zdyskontowała. Dlaczego lewica robi sobie takie rzeczy? Jaka trauma polityczna
każe prominentnym działaczom wbijać sobie igły pod paznokcie? Wrócę do tego,
lecz wpierw kilka uwag o sytuacji bieżącej.
Nie zamierzam bronić wypowiedzi Wikińskiego, choć od złośliwości do nienawiści
jeszcze kawał drogi, a żarciki z gejów nie zawsze są tym samym, co ponura i ciemna homofobia. Ba, chciałbym, aby kiedyś Polska była krajem, w którym równe
prawa osób hetero- i homoseksualnych są tak silnie zabezpieczone i tak oczywiste
dla wszystkich, że nawet na takie żarty będzie sobie można pozwolić. Na razie
daleko do tego i każdy odpowiedzialny polityk musi z największą powagą traktować
zarówno potrzeby gejów i lesbijek w sferze prawnej i publicznej, jak też
wystrzegać się wszelkich gestów i wypowiedzi, które mogłyby sugerować, że
traktuje kwestie swobód obywatelskich mniejszości seksualnych protekcjonalnie.
Wikiński przeprosił, choć bodaj zbyt mało oficjalnie. To nie są bagatelki.
Przykład idzie z góry, więc i z góry powinien przyjść do społeczeństwa jasny
przekaz, że w życiu publicznym nie toleruje się kpinek z czyjejś tożsamości i orientacji. Co innego jednak ostra reakcja na incydent, a co innego niszcząca
kampania w mediach i wzywanie do odchodzenia z SLD przedstawicieli innych
ugrupowań, które w nadchodzących wyborach chcą startować z list tej partii.
Sam zdecydowałem się na taki krok i muszę powiedzieć, że sposób, w jaki
nienależące do SLD osoby i organizacje podchodzą do tej współpracy wydaje mi się
niekiedy naiwny, żeby nie powiedzieć niepoważny. Partie polityczne nie są i długo nie będą „platformami obywatelskimi", na które mają prawo wstąpić na
równych prawach wszyscy, którzy zechcą. Nadal obowiązuje zasada „twój cyrk,
małpy twoje". Akurat SLD jest partią bardziej niż inne otwartą na „małpy" cudze,
co dobrze świadczy o demokratycznych skłonnościach tego środowiska. Nie można
jednak oczekiwać, że działacze partyjni będą skłonni ustępować najlepsze miejsca
na listach gościom spoza partii. O te miejsca trzeba powalczyć, prowadząc
negocjacje, nawet twarde, lecz używanie do tego mediów bądź odgrywanie się za
niepowodzenie niszczącymi komentarzami w prasie jest nie fair. Natychmiastowe
przyłączanie się do „obozu wroga" wystawia złe świadectwo każdemu, kto
negocjując swój udział w wyborach dał tym samym honorową rękojmię swojej
względnej przynajmniej lojalności. Grzegorz Napieralski jak narciarz jadący
slalomem musi lawirować pomiędzy naciskającymi na niego działaczami z partii i spoza niej, mówiąc każdemu „zobaczymy, co się da zrobić", składając oferty i zmieniając je w kolejnych negocjacyjnych turach. Nie ma wyjścia — na tym polega
ta gra i chyba każdy poważny polityk bądź kandydat na polityka powinien to
rozumieć. Ktoś tu wygra, ktoś przegra — wszyscy nie mogą być na jedynkach i dwójkach. Przegrani w tej grze powinni zacisnąć zęby i co najwyżej odejść z godnością. Sądzę, że tak powinien był zachować się Robert Biedroń, a także Wanda
Nowicka z Kongresu Kobiet. Teraz już za późno — mleko się rozlało, a listy są
gotowe.
Fakt, że zachowali się inaczej, ma jednak swoje niebagatelne przyczyny.
Nie da się go wytłumaczyć tylko poczuciem oszukania, bardziej czy mniej
uzasadnionym. Problem w tym, że lewica jest z natury swojej projektem na wpół
rewolucyjnym, wobec czego nie znosi atmosfery drobnomieszczańskiego
kunktatorstwa i biurokratyzmu. Tymczasem partia polityczna, zwłaszcza istniejąca
od dawna i od dawna wmontowana w demokratyczny system rotacji władzy i stanowisk, rażąco kontrastuje z duchem spontanicznej ideowej działalności
oddolnie tworzonych organizacji społeczeństwa obywatelskiego, walczących o taką
czy inną swoją (bez ironii) Sprawę. Choćby nie wiem jak kadry SLD starały się
„odmłodzić", czyli wciągnąć na pokład entuzjastycznych i pracowitych bojowników
różnych Spraw: gejów, obrońców zwierząt, feministek czy liberałów, domagających
się poszerzenia swobód obywatelskich, zawsze pozostaną właśnie kadrami, czyli
pewnym biurokratycznym systemem, kierującym się swoimi partyjnymi prawami.
Oczywiście dokładnie to samo dotyczy również innych partii, lecz to właśnie
lewicy imperatyw romantyczności i rewolucyjności dotyczy w największym stopniu. W końcu to właśnie lewica jest genetycznie stronnictwem „walki".
Niestety, i to może jest główny powód frustracji organizacji pragnących
wejść do polityki państwowej na wąskich plecach SLD, szerokie rzesze, do których
zawsze odwołuje się lewica, stały się już na tyle zamożne i mieszczańskie (tak
samo jak działacze SLD), że walki i rewolucji już nie potrzebują. Zadowolenie i rozleniwienie popycha je ku stanowiskom centrowym, a nawet z lekka prawicującym.
Tak powstaje „socjaldemokracja", ociężała córa bojowej XIX-wiecznej lewicy.
Tylko że w Polsce socjaldemokracja nie ma tradycji, a w konsekwencji nie ma też
wyraźnego wizerunku, który mógłby przyciągnąć szeroki elektorat. Co gorsza,
bojowe organizacje, walczące o swoje słuszne Sprawy, jak kwestia kobieca,
równouprawnienie dla osób homoseksualnych albo prawa zwierząt, mają w takim
bogacącym się i dość nieufnym w stosunku do radykalnych idei społeczeństwie,
zadziwiająco małe wzięcie. Sam bardzo nad tym ubolewam, bo chciałbym, aby
miliony ludzi aktywnie popierało obrońców zwierząt czy też organizacje
działające na rzecz gejów i lesbijek, ale rzeczywistość jest jaka jest. A z
rzeczywistością w polityce trzeba się po prostu godzić. Albo się przegrywa.
Złość na społeczeństwo chciałoby się wszak wyżyć. Na kim? Oczywiście na partii -
na SLD, która powinna być okrętem flagowym flotylli postępu. Może to i naturalne, lecz niemądre. To nie jest wina SLD, że jest tak, jak jest. Nie
będzie lepiej, gdy organizacje społeczne wyrastające z ducha lewicy zaczną
swoimi łódkami zagradzać drogę SLD-owskiej łajbie flagowej. To samobójstwo.
Publiczne chłostanie Napieralskiego i całego SLD przez Sławomira Sierakowskiego, a ostatnio również Roberta Biedronia i innych może przynieść taki tylko skutek,
że sprawy swobód obywatelskich, równości i zwalczania dyskryminacji — sprawy, na
którym zależy tak samo mnie, jak obu tym politykom — zostaną powierzone przez
społeczeństwo bez reszty Platformie Obywatelskiej, czyli prawicy. Może to nic
strasznego, ale zaiste — z Donaldem Tuskiem nie pogada sobie Robert Biedroń ani o jedynkach, ani o dwójkach. A więc bądźmy realistami, panowie i panie. I szanujmy się trochę.
« Felietony, bieżące komentarze (Publikacja: 23-08-2011 )
Jan HartmanProfesor filozofii, wydawca i publicysta, profesor UJ i kierownik Zakładu Filozofii i Bioetyki w Collegium Medicum na Uniwersytecie Jagiellońskim, redaktor naczelny "Principia", profesor w Małopolskiej Wyższej Szkole Ekonomicznej w Tarnowie. Magisterium - KUL, doktorat i habilitacja - UJ. Zajmuje się metafilozofią (heurystyka filozoficzna, autorski projekt teorii neutrum), filozofią polityki, etyką i bioetyką. Zabierając głos w debatach publicznych na tematy polityczne i światopoglądowe, broni rozwiązań liberalnych i demokratycznych. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 9 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: List trzech profesorów do wszystkich, których to dotyczy, czyli do wszystkich | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2157 |
|