|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Sztuka » Filmy i filmoznawstwo
Żałosna AMERICANska PSYCHOdrama Autor tekstu: Jakub Jan Pudełko
Kinematografia zza oceanu od początku swojej historii oscyluje między
komercyjnym kinem z „górnej", „środkowej" i „dolnej" półki.
Jednak jest również wiele utworów filmowych, które z przysłowiowej półki
spadły i panoszą się gdzieś zakurzone i zabrudzone pod nogami. Jednym z takich oto przykładów jest dwuczęściowa opowieść (na razie dwuczęściowa?) o seryjnym mordercy Patricku Batemanie. Pierwsza odsłona pochodzi z roku 2000 i jej twórcą jest Mary Harron (adaptacja książki Bret Easton Ellis) natomiast
druga pochodzi sprzed roku, a reżyserem sequela jest Morgan J. Freeman (nie
mylić z Morganem Freemanem). Te dwa oto filmy świadczą — uważam — bardzo
dobitnie o zjawisku bezmyślnego „klonowania" tematyki zabójców-psychopatów.
Co więcej — tematyka ta nabiera sławy, ale w negatywnym tego słowa
znaczeniu. "AMERICAN PSYCHO" (I jak i II) wspaniale uczy jak nie należy
robić filmów, nawet w Stanach Zjednoczonych.
Do hybryd gatunkowych zdążyliśmy się chyba już przyzwyczaić, lecz w tym różnorodnym świecie filmowego postmodernizmu istnieją wciąż granice
dobrego smaku. Granice przemyślanej choć nieco reżyserii i umiejętnego choć
trochę potraktowania tematyki brutalnych morderstw oraz coraz bardziej
skrajnych umysłów szaleńców. Owe bariery istniały
zawsze i jestem przekonany o tym, iż istnieć będą dalej. Na tym
polega między innymi cały sens kreacji recenzji filmowych (i nie tylko). Osobiście
bardzo smuci mnie fakt istnienia wyżej przytoczonych filmów dających jasno do
zrozumienia, że producenci spaczyli sobie gust już niemal całkowicie. Dlatego sądzę, iż do podjęcia się próby obejrzenia „American
Psycho" powinny widzów skłonić tendencje raczej edukacyjne w postaci tematu
rozważań: „Jak powinien wyglądać antyprzykład amerykańskiego thrillera
psychologicznego?".
To, co razi w obu częściach niemal od samego początku to całkowite
wymieszanie estetyki gatunkowej. Nie wiemy czy odczuwać strach, przerażenie,
radość z błahości fabuły czy też przygotować umysł na niewielką intrygę
kryminalną. Nie wiemy czy mamy pałać obrzydzeniem, wybuchnąć śmiechem, złościć
się czy może po prostu poddać się znużeniu wynikającemu z przewidywalnej
akcji. W obu częściach narracja prowadzona jest z perspektywy tego głównego
bohatera — sprawcy wszystkich brutalnych i sadystycznych poczynań. Ale
niestety brak w tym wszystkim konsekwencji. Narrator raz się odzywa, raz
milknie. Raz mówi z sensem i opisuje to, co robi traktując przy tym widza jak
pół-ślepca, innym razem wchodzi zupełnie niepotrzebnie i w nieodpowiedniej
chwili w egocentryczne dysputy dotyczące własnej (jakże niezwykle)
skomplikowanej osobowości. Kardynalnym jednak błędem całej mini-sagi „AMERICAN
PSYCHO" jest brak motywacji czynów prawie wszystkich bohaterów wciągniętych w akcję, w tym także morderców: męskiego w części pierwszej, damskiego w części drugiej. Aktorstwo pozostawia bardzo wiele do życzenia.
Ujawnia się tu ponownie rażący brak wyrazistości zachowań postaci, w głównej mierze morderców. Christian Bale z "Jedynki" nie nurtuje tylko
irytuje, natomiast Mila Kunis z „Dwójki" nieludzko wkurza i krótko mówiąc — bardziej rozśmiesza niż straszy. Zaskakuje dodatkowo brak w tej całej
niechlubnie uplecionej intrydze najmniejszych chociaż przejawów etyki pomijając
paru stróżów prawa w charakterze raczej tła niż aktywnego czynnika fabuły. O co chodziło twórcom? Oto jest pytanie!
Warto skupić się jeszcze na paru cechach rozbieżnych, które
tylko na zasadzie kontrastu stanowić mogą niewielki atut historii Batemana i jego naśladowcy. W wersji sprzed trzech lat adaptacja książki B. E. Ellis
odkrywa przed nami świat nowojorskiej Wall Street. Ludzie ścigający się na
marki garniturów, wizytówek i ilości żelu na głowie. Ludzie, którzy wewnątrz
siebie posiadają wyłącznie ogromną pustkę wynikającą z konsumpcyjnego na
kolosalną skalę trybu życia. Chodzące wytwory masowej urbanizacji. Dużo
forsy, brak ciekawych zajęć prócz wciągania kokainy, korzystania z usług
luksusowych prostytutek oraz godzin spędzanych w salonach piękności, prowadzi
Batemana do poświęcenia się pasji zabijania.
Jeżeli podołaliśmy pierwszemu „odcinkowi", z przekory znieść da
się „odcinek" następny. Po paru pierwszych minutach pogrążamy się w beznadziejności przywrócenia tematu Batemana. W rzeczywistości bowiem jest to
historia zupełnie kogoś innego, zupełnie mdła i niewyraźna. Przyzwyczaić
się idzie do komicznych morderstw i do dziwnych procedur w (jednej z wielu?)
amerykańskiej szkole poświęconej seryjnym zabójcom. Skrajność wyrasta na
skrajności. Casting do filmu Morgana J. Freemana przypominał chyba targ modeli
nijakości.
Mała refleksja, jaka mnie
naszła, to myśl, iż do popełniania
sadystycznych i wymyślnych w stopniu swojej
brutalności zabójstw nie jest już potrzebne żadne skrzywienie
psychiczne. Teraz w XXI wieku zabija się już tak sobie, ot po prostu. Bez
celu. Bezcelowość kręcenia takiego czegoś jak oba pokrótce omówione
przez mnie filmy, jest już naprawdę irytującym faktem. Czas szybko zapomnieć
o "AMERICAN PSYCHO" i długo kurować się kinem europejskim. Lecz po co
generalizować? Nadzieję, że coś się zmieni w tej sferze należy mieć
zawsze.
« Filmy i filmoznawstwo (Publikacja: 09-09-2003 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2686 |
|