|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Homoseksualizm
Homofobia - studium przypadku [1] Autor tekstu: Paweł Krukow
"Pan X:
Kłopot z Żydami polega na tym, że troszczą się oni tylko o członków
swej własnej grupy.
Pan Y: Jednakże
akta kampanii na rzecz Funduszu Społecznego wykazują, że w stosunku do swej
liczebności ofiarowali oni więcej pieniędzy na ogólne cele dobroczynne niż
nie-Żydzi.
Pan X: To
wskazuje, że oni zawsze starają się kupić sobie życzliwość chrześcijan i wtrącać się w ich sprawy. Żydzi nie myślą o niczym innym, jak tylko o pieniądzach; to dlatego jest tyle żydowskich bankierów.
Pan Y: Ale
przecież ostatnie badania wskazują, że procent Żydów w przedsiębiorstwach
bankowych jest nieznaczny, o wiele mniejszy niż procent nie-Żydów.
Pan X: Otóż
to — oni nie pracują w uczciwych zawodach; siedzą tylko w przemyśle filmowym,
albo prowadzą kluby nocne!" [ 1 ]
Ten klasyczny już dziś fragment
wymyślonej rozmowy między dwoma panami — w tym jednym uprzedzonym — jest nadal
(niestety) aktualnym obrazem „logiki" pojmowania rzeczywistości osób
uprzedzonych. Naturą uprzedzenia jest bowiem niewrażliwość na informacje.
Jednym z często jeszcze występujących uprzedzeń jest homofobia.
Wprawdzie końcówka „fobia" sugeruje pozornie, że homofobia jest
tylko strachem przed osobami o odmiennej orientacji seksualnej, ale w tym tekście
będę się posługiwał tym terminem w jego szerokim rozumieniu — w rozumieniu
postawy przeciwnej osobom homoseksualnym, postawy za którą idą działania lub
zachowania mające na celu dewaluację jakiejś części społeczeństwa ze względu
na jej preferencje seksualne, oraz tak jak rozumiał ten termin jego twórca -
George Weinberg — lęk przed zetknięciem się ze światem homoseksualistów.
Postawy, która jest przeciw uznaniu homoseksualizmu za odmienne, ale nie
patologiczne zachowanie w sferze życia erotycznego, wreszcie postawy wrogiej
wszelkim działaniom, które mają doprowadzić do „zadomowienia się"
gejów i lesbijek jako równoprawnych obywateli państwa i najbliższej im grupy
społecznej.
Uprzedzenie
nie jest przejawem życia psychicznego jakiegoś człowieka, które można by
określić mianem zupełnie normalnego. Jest zniekształceniem rzeczywistości i stanem aktywnego oporu umysłu przed poznaniem faktów, które mogą dany pogląd
zmienić. Pewnym swoistym paradoksem charakteryzującym uprzedzenie jest to, iż
najczęściej tworzy się ono na podstawie zniekształconych informacji — a jeszcze częściej, na ich braku — dotyczących pewnej grupy ludzi, którą się
zwalcza lub której odmawia się pewnych społecznych i innych dóbr. Innymi słowy,
osoby uprzedzone najczęściej nienawidzą tych, o których nic nie wiedzą.
Podobnie jest w przypadku homofobii. Taki stan rzeczy możliwy jest głównie
dzięki temu, że uprzedzenie buduje się często na stereotypie, czyli
schemacie poznawczym, który ujednolica całą grupę osób — najczęściej w rzeczywistości bardzo się od siebie różniących — i sprowadza do wspólnego
mianownika zachowania, najczęściej oceniane przez uprzedzonego negatywnie.
Jednostki uprzedzone do homoseksualistów — homofobowie jednym słowem — operują w swym umyśle zniekształconym, niepełnym, prymitywnym obrazem jakiejś grupy
ludzi, często ukształtowanym na podstawie informacji zupełnie nieprawdziwych,
do tego obrazem, który z góry skojarzony jest z negatywnym ustosunkowaniem się
do ludzi w stosunku do których jest uprzedzony. Prawda w tym wszystkim jest
gdzieś zupełnie daleko.
Oczywiście
nie wszyscy, którzy mają jakiś obraz tej grupy są uprzedzeni. Nie wszyscy
posługują się w swym myśleniu stereotypami. Powstaje więc pytanie o przyczynę powstania uprzedzenia — w tym przypadku homofobii — pytanie o jej
etiologię.
Od
setek lat żyjemy w kulturze w której obyczaje i życie seksualne są tematem
tabu. Im mniej o czymś wiemy, tym bardziej pozwalamy fantazji, mitom i opowieściom
wyssanym z palca zdecydować o tym, jaki mamy do tego czegoś stosunek. Jak człowiek
czegoś nie wie, to sobie wymyśli i nierzadko do końca swoich
dni operuje tym wymysłem jako prawdą. W ten sposób funkcjonują zabobony. I homofobia w pewnym sensie też jest jednym z zabobonów.
* * *
Obłęd u jednostki jest czymś sporadycznym -
ale regułą, jeśli
chodzi o grupy, partie, narody.
Nietzsche
[ 2 ]
Wyobraźmy
sobie, że jesteśmy leworęczni (niektórzy nie muszą sobie tego wyobrażać).
Żyjemy w społeczeństwie, w którym ponad 90% ludzi to osoby praworęczne. W zasadzie potrafimy dobrze radzić sobie w życiu posługując się lewą ręką.
Przecież mamy obie, jedna jest jakby „częściej używana", bardziej
sprawna, wyćwiczona do specjalnych zadań i czynności — typu pisanie, a która
to jest — dla nas nie ma to w istocie znaczenia. Nie można też przecież
powiedzieć, że jesteśmy kalekami — to ludzie bez jednaj lub dwóch rąk nimi
są, my mamy obie i możemy nimi robić wszystko to, co osoby praworęczne. I nagle okazuje się, że praworęczni uważają nas za chorych. Kto nie pisze
prawą ręką jest nienormalny. Musimy chować się w gettach dla leworęcznych,
bo gdy „zdradzimy się" w miejscu publicznym, że posługujemy się
lewą ręką — biada nam! Gdy pokażemy się publicznie z innymi leworęcznymi
jacyś duzi panowie z łysą głową mogą nam te ręce połamać i wyzwać od
„pierdo.. mańkutów". Najgorsze jest to, że nikt by pewnie nie
zareagował. Politycy nie chcą nas zrównać w prawach z praworęcznymi, w ogóle
uważają, że nas nie ma. Mimo, że dobrze nam z naszą leworęcznością, w końcu
trafiamy na tych, którzy tak czy inaczej chcą nas — w końcu ciężko chorych — uzdrowić i uczynić porządnymi praworęcznymi obywatelami. Oczywiście nie
jest to możliwe, nawet gdy wyuczymy się pisania prawą ręką — co jest dla
nas trudne i nienaturalne — wystarczy przełożyć choćby na chwilę długopis
do lewej ręki i nawet po latach udawania praworęczności gotowi jesteśmy pisać
dużo ładniej i bardziej „od siebie" tą naszą „starą, dobrą
lewą ręką"..
Oczywiście
ta wizja wydaje się absurdalna, nawet surrealistyczna, ale tak właśnie duża
część osób traktuje homoseksualistów, mimo pozorów ogólnej normy społeczeństwa w jakim żyjemy, gdzieś w jego strukturach gnieździ się taki właśnie
absurd. Co go karmi?
Ludzie
muszą sobie tłumaczyć, to czego nie rozumieją. Psychologowie od kilku dziesięcioleci
posługują się terminem atrybucja, który oznacza przypisywanie wszystkim
obserwowanym faktom — głównie zachowaniom innych ludzi — pewnych przyczyn.
Oczywiście, kiedy zapytamy się danego człowieka o przyczyny jego postępowania,
wtedy nie dokonujemy atrybucji — dokonujemy ją wtedy gdy wyciągamy swoje
wnioski w oparciu o własne przypuszczenia. Homofobowie — jak to już napisano
wcześniej, z reguły nie wiele wiedzą o homoseksualistach, dokonują więc
atrybucji — sami sobie odpowiadają na pytanie: dlaczego ten człowiek kocha
innych tej samej płci? Skąd może czerpać na ten temat wiedzę ktoś, kto nie
zna żadnej takiej osoby osobiście? Niestety, jeżeli oczekujemy, że ten
ktoś zabierze się do poważnej lektury, będzie zbierał jak najlepsze pod
względem merytorycznym materiały, które pozwolą mu udzielić odpowiedzi na
to pytanie, to jesteśmy w głębokim błędzie. Ten ktoś po prostu zasięgnie
obiegowych opinii ze swych lub publicznych utartych schematów, które najczęściej
mówią, że homoseksualizm jest formą perwersji niewyżytych seksualnie osób,
które świadomie tą formę kontaktów wybierają. Oczywiście geje i lesbijki
są od razu odsądzone od czci i wiary, a że w naszej kulturze
bardzo wysoko ceni się moralność mieszczańską, tym bardziej więc należy
potępić tych „zboczeńców", żeby przypadkiem nie być posądzonym o podobne im preferencje. Mamy gotowy stereotyp. Teraz niestety zaczyna się
najgorsze, albowiem stereotypy tego gatunku, który wykazuje tendencje do
rozwinięcia się w postać uprzedzenia — homofobii — mają tę właściwość,
że nabierają głębokiego niekiedy zaangażowania emocjonalnego, daleko idącej
subiektywizacji i wielkiego oporu na zmianę, — a to dzięki dobrze znanemu
mechanizmowi jakim jest dysonans poznawczy. Pewna treść — przekonania homofoba o homoseksualistach — zaczyna niejako obrastać twierdzeniami, które już
daleko wybiegają poza dostarczone informacje, albowiem obrasta własną już,
niejako solipsystyczną interpretacją faktów.
Ludzie
niezainteresowani tematem dążą do jak największej prostoty w swoim obrazie
pewnego zjawiska. Taka jest już natura osobników nie zainteresowanych
wielobarwnością świata, że nie znoszą oni przyrostu informacji dotyczących
tego zagadnienia, gdyż pewna ich część zmuszałaby ich do zmiany tego obrazu
(tu rodzi się poczucie dysonansu poznawczego). Jest to zjawisko oparte na
koncepcji dymensji złożoność — prostota poznawcza Bieriego. Autor ten wykazał,
że „badani o wysokiej złożoności poznawczej różnili się od badanych o złożoności niskiej sposobem radzenia sobie z niespójnymi informacjami na
temat nie znanej im osoby. Podczas gdy badani o złożoności wysokiej skłonni
byli podjąć próbę stworzenia obrazu wykorzystującego sprzeczne informacje,
to badani o niskiej złożoności mieli tendencje do tworzenia obrazu spójnego,
opartego na odrzuceniu wszelkich niespójnych z nim informacji." [ 3 ]
Innymi słowy — tłumaczenia już nie pomogą, gdyż ich treść — nawet
najbardziej prawdziwa i obiektywna — zostanie odrzucona, jeśli nie pokrywa się z homofobicznym poglądem. Z drugiej zaś strony, osoby, którym przedstawia się
informacje nieprawdziwe, zawierające więcej oceny niż faktów, ale czyni się
to za pomocą różnorodnych środków perswazji i wpływu pośredniego, bardziej
podatne są na te wpływy niż osoby dobrze zaznajomione z tematem. Uprzedzenie
rozwija się tym lepiej im mniej faktów homofob dopuszcza do swego umysłu. Za
stereotypem idzie bowiem coraz bardziej rozbudowana postawa i negatywne
nastawienie do mniejszości seksualnych. Istnieje już bardzo wysokie
prawdopodobieństwo, że gdyby teraz homofob nawet spotkał na swej drodze
homoseksualistę, to swym zachowaniem — nawet nieświadomym — sprowokowałby u niego zachowanie, które właśnie potwierdzać będzie wizerunek
homoseksualisty, który już posiada. Potwierdza to eksperyment Carla Worda.
Badacz ten prowadząc cykle badań nad uprzedzeniami rasowymi pokazał, że
uprzedzenie funkcjonuje też na poziomie realnego zachowania. Oto bowiem, gdy
biały mężczyzna z eksperymentów Worda przeprowadzał rozmowę kwalifikacyjną z mężczyzną będącym afroamerykaninem (była to zaplanowana sytuacja
eksperymentalna) zachowywał się w stosunku do niego mniej przychylnie, niż w stosunku do białych rozmówców, co z kolei powodowało wzmożenie stresu i w
efekcie czarnoskórzy rozmówcy głównie z tego powodu wypadali gorzej niż
biali. Jest to zbliżone do jeszcze innego opisanego przez psychologów społecznych
zjawiska, mianowicie "samospełniającego się proroctwa". Homofobia
rośnie nie jako sama z siebie; nie stawia się już hipotez dotyczących faktów,
bo przecież wszystko jest już jasne i oczywiste, a jeżeli pojawiają się
jakieś pytania, to i tak homofob odpowie sobie na nie sam.
1 2 3 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Allport G., The nature of prejudice. [ 2 ] Nietzsche F. Poza
dobrem i złem. [ 3 ] Pervin L., John O., Osobowość.
Teorie i badania. « Homoseksualizm (Publikacja: 27-09-2003 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2737 |
|