|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Społeczeństwo Polska plemienna Autor tekstu: Bronisław Misztal
„Polska podlega raptownej dekompozycji" — napisał z Krakowa jeden z przyjaciół, nawiasem mówiąc badacz
problemów społecznych, na którym mało co robi już wrażenie. Widziana z Polski,
od wewnątrz, taka dekompozycja opisywana jest jako objawy rozmaitych schorzeń
czy wynaturzeń polskiej drogi posierpniowej. Przykładem bardzo rudymentarnej
oceny tej sytuacji jest książka dziennikarza Tomasza Lisa, który pracowicie ułożył
collage sugerujący, że społeczeństwo niechybnie zapadnie na chorobę w związku z zaniedbaniem tego, co trzeba zrobić, a czego się nie robi. Widziane z Florencji
przez znakomitego konstytucjonalistę, Profesora Wojciecha Sadurskiego, polskie
porażki, których jest tak wiele, wynikają ze zbyt słabo osadzonych wzorów
liberalnej demokracji. Każda z tych perspektyw ma to do siebie, że
wskazuje na pewne konkretne mechanizmy lub na przyczyny tkwiące po stronie
pewnej grupy (klasy politycznej).
Tymczasem, moim zdaniem, kondycja współczesnej Polski jest znacznie
bardziej złożona. Na próżno szukam bardziej gruntownych wyjaśnień w powodzi badań opinii publicznej, badań przedwyborczych i w tym całym zamęcie
jaki rodzi szum mediów. Bieżąca i pogarszająca się sytuacja gospodarcza, polityczna tromtadracja i samozachwyty polityków usiłujących promować ponadpaństwowe i ponadnarodowe
modele zależności i w końcu ogólne zmęczenie społeczeństwa niekończącymi
się, a mętnymi aferami, przesłuchaniami, rzekomymi dochodzeniami prawdy -
wszystko to powoduje, że sytuacja w Polsce przypomina zabawę
kalejdoskopem: potrząśniesz tą zabawką i w perspektywie zobaczysz poukładane
kolorowe tafelki, potrząśniesz raz kolejny i zobaczysz inną mozaikę.
Pamiętać może warto, że w kalejdoskopie za każdym razem obrazek
składa się z tych samych elementów, tylko inaczej potasowanych. Mamy więc i polski kalejdoskop, w którym politycy przesiadają się z jednej kanapy na
drugą, wydają kolejne oświadczenia i tworzą nowe obrazki.
Sytuacja ta tworzy wrażenie, iż Polska, a raczej iż Polacy utracili swoją
kolejną szansę, że coś wymknęło się im z rąk. Zapewne bardziej
subtelne badania socjologiczne mogłyby uzmysłowić nam, czy faktycznie zwykły
człowiek czuje, iż rzeczy dzieją się ponad jego głową, bez jego wpływu,
poza nim? Zapewne bardziej subtelne analizy semantyczne pokazałyby, iż wachlarz
haseł stosowanych przez partie polityczne i ideologiczny ładunek polityki
polskiej nie składa się na żadną spójną doktrynę narodowego bytu,
kulturowej spójności, czy choćby godnej egzystencji w dobrym społeczeństwie.
Właśnie...ten istotny element naszego myślenia o świecie jest zapewne
najsłabszym ogniwem z tym światem nas łączącym. W czasach PRL opozycja
nie zajmowała się dobrym społeczeństwem, a jeno koncentrowała się na
udowadnianiu, że pod rządami partii komunistycznej wszystko jest złe.
Rozrachunkowy charakter (niektórzy są może zdania że niewystarczająco
rozrachunkowy) miały także kolejne posierpniowe gabinety rządowe, których głównym
celem bywało przede wszystkim zdemontowanie tego, co próbowali skonstruować poprzednicy.
Przypomina ta sytuacja metaforę z piosenki Jacka Kaczmarskiego, gdzie
pociąg, zda się, pędzi między stacjami, ale po jakimś czasie okazuje się,
że nigdzie nie dojechał i też nawet nie odjechał z punktu początkowego.
Co gorsza, rozwijając tę metaforę dalej, w pociągu tym nie ma przejść między
wagonami, a nawet pomiędzy przedziałami. W każdym zamkniętym wagonie zasiada
fragment klasy politycznej, który nie ma żadnej łączności z innymi
grupami zmierzającymi tym pociągiem. Co gorsza, być może, poszczególne
wagony od dawna już mają zablokowane drzwi wyjściowe, a więc siedzący w nich pasażerowie nie mają kontaktu z zewnętrznym światem. Innymi słowy
brak jest kontaktu pomiędzy podzieloną na fragmenty klasą polityczną a szerokim społeczeństwem.
Podział klasy politycznej na nie komunikujące się ze sobą frakcje
przypomina zjawisko kulturowe zwane plemiennością.
Obszar geograficzny dostarczający istotnych zasobów życiowych jest
zamieszkiwany przez szereg sąsiadujących ze sobą plemion, które wszelako
rywalizują o monopolizację dostępu do tego, od czego ich egzystencja zależy:
wody, energii, żywności, bezpieczeństwa itp. Każdorazowo jedna grupa
obejmuje kontrolę nad którymś z tych istotnych zasobów i stara się jak
najszybciej napełnić swoje zapasy, rozumując, iż nazajutrz kto inny będzie
miał do nich dostęp.
Dlatego w społecznościach plemiennych kluczową rolę odgrywają strażnicy i szamani. Pierwsi określają kto ma prawo, szybkiego z natury, dostępu
do zasobów. Drudzy przy pomocy rzekomych zdolności wyjaśniających i interpretacyjnych dostarczają krótkoterminowej legitymizacji dla dokonywanych
wyborów strategicznych, obiecują obfitość lub zdolność zatrzymania klęsk.
Badacze zjawisk plemienności (tribalism)
podkreślają, że w społeczeństwach tego typu kluczową rolę odgrywa klan,
to znaczy grupa osób spojona dziedzictwem krwi i doświadczenia. W obliczu
koniecznych wyborów, klan i plemię zyskują zawsze przewagę jako punkt
odniesienia w stosunku do szerszych jednostek społecznych. Liczy się dobro
plemienia a nie dobro społeczeństwa. W ten sposób autonomiczne grupy
plemienne funkcjonują równolegle i prawie nigdy nie sprzęgają się razem w mocniejszą całość. Solidarność wewnątrzgrupowa oparta jest w całości na
kulturowym poczuciu wspólnoty, a także często na uznawaniu wspólnoty nazwy.
Badania nad Buszmenami wykazały, że struktura plemienna nie wytwarza zjawisk
solidarności i nie sprzyja regulacji życia społecznego, nie wytwarza również
szerszej zdolności do abstrakcyjnego myślenia w kategoriach ogólnospołecznych.
Życie społeczności rządzonej logiką plemienną jest często przypadkowe,
jego działania gospodarcze mają charakter rabunkowy, decyzje szefostwa są często
woluntarne, a więc kierowane sytuacyjnymi a nie strategicznymi względami, zaś
polityka — jak wspominałem — znajduje się w rękach strażników i szamanów.
Strażnicy mają zdolność selektywnego przepuszczania poszczególnych osobników
przez symbolicznie ustawione „furtki" . Szamani mają zdolność wyłączania
nieuprawnionych poza nawias społeczności. Nierówność i wyłączenie są więc
dwoma procesami towarzyszącymi plemienności.
Plemienność jest nie tylko zjawiskiem kulturowym, to znaczy charakteryzującym
mniej złożone grupy społeczne. Jest ona także współczesnym zjawiskiem
politycznym i charakteryzuje kulturę polityczną niektórych skomplikowanych
społeczeństwa współczesnych. Pojawia się ona na przykład w prezydenckich
systemach państwowych gdzie nie istnieje instytucja służby cywilnej i gdzie
dojście do władzy każdego kolejnego ugrupowania politycznego powoduje „wycięcie w pień" poprzedników. Tak więc plemienność polityczna powoduje skłonność
do czystek, do procesów i oskarżeń oraz dążenie do prawie kompletnej
wymiany elity władzy.
Plemiona, jak wskazują badania antropologiczne, są częstym produktem
rozpadu i podziału szerszych całości. Gdy przybywa ludzi na niezmiennym
terytorium, lub gdy ubywa zasobów, z których możnaby skorzystać, następują
pęknięcia i wyłaniają się nowe grupy plemienne, które funkcjonują nie w kategoriach dobra ogólnego, ale dążąc do zapewnienia przejściowego dostępu
do dóbr członkom swojego klanu.
Polska cierpi więc na chorobę plemienności, która dotyka zarówno klasy
politycznej, jak też instytucji państwa. To państwo właśnie, traktowane
jest jako podstawowy zasób, do którego dostęp przemiennie uzyskują poszczególne
grupy. Państwo jest więc przechodnim łupem wędrujących plemion
politycznych. Te plemiona to partie i ugrupowania polityczne, sformowane, jak
podkreśla to Marek Cichocki w niedawnym eseju w „Rzeczpospolitej", nie na
podstawie wspólnej wizji ogólnospołecznego dobra, ale na podstawie wspólnoty
życiorysów z okresu sprzed 15 lat.
Wieloplemienność, jak widać w przypadku Polski, przyczynia się
do szczególnie
beztroskiej, rabunkowej gospodarki zasobami. Dodatkowo, zachęca ona do aktów
plemiennego ludobójstwa, w wyniku których ta grupa, która przejściowo
zajmuje dominującą pozycję stara się wyniszczyć — kadrowo, politycznie i moralnie — poprzednie polityczne plemię.
W obliczu zmniejszających się, bo silnie wyeksploatowanych zasobów
gospodarczych i przy stałej wielkości zasobów politycznych walka jest szczególnie
zacięta. Jej celem jest możliwie jak najszybsze i jak najskuteczniejsze
ekonomiczne wyłączenie, kulturowe wyeliminowanie i polityczna dyskredytacja
bezpośrednio poprzedniej grupy plemiennej. Stąd w życiu politycznym Polski
szamaństwo, uprawiane często w formie zmierzającego do rządu dusz
dziennikarstwa, ma szczególnie funkcjonalne znaczenie — jest dowodem tego, że w tradycji politycznej ciągle przedkładamy kontrolę nad tolerancję, szukamy
sposobów na przewidywalne formowanie kwadratowych umysłów, zamiast tworzyć
okazje, by ludzkie poglądy kształtowały się w sposób swobodny w bezpośredniej
praktyce politycznej i społecznej.
Strażnicy rewolucji sierpniowej, podobnie jak strażnicy innych wielkich
rewolucji w krajach, gdzie później doszły do głosu różne formy
politycznego jakobinizmu, przymykają furtki i blokują kanały aktywności społecznej.
Szczególnie wyraźnym przejawem tych tendencji w Polsce była akcja wyłaniania
kandydatów do parlamentu europejskiego. Plemiona polityczne szybko
zagospodarowały ten istotny zasób, zapełniając listy zużytymi politykami
podlegającymi swoistej regeneracji, mimo że ich niegdysiejsze partie
niejednokrotnie zostały wcześniej wyrżnięte w pień i wyeliminowane z parlamentarnych
pejzaży w wyniku plemiennych porachunków.
Rozpadowość struktur politycznych, to znaczy ich ciągła tendencja do
podziału raczej aniżeli konsolidacji, do wyłączenia raczej aniżeli
rozszerzania platformy uczestnictwa prowadzi z reguły do występowania
sekt politycznych, manifestujących się najwyraźniej w grupach
intelektualnych, które były oryginalnymi nośnikami idei zmiany społecznej.
To tutaj rodzą się najgorsze oskarżenia zmierzające do dyskredytacji
odmiennych poglądów i to tutaj rodzą się próby zakłócenia procesów
komunikowania społecznego normalnych dla rozwiniętych społeczeństw.
Niedawno „Polityka" pisała o powstawaniu nowych klas społecznych,
które także mają znamiona rozpadowości — istnienie kilku zupełnie obocznych
form występowania klasy średniej czy wyższej, w zestawieniu z sektowością
ugrupowań politycznych powoduje próżnię społeczną rozdzielającą poszczególne
elementy struktury społecznej.
W tej próżni żyją zwykli ludzie. W tej próżni kształci się młodzież. W tej próżni doznają zawodu normalne ludzkie ambicje przywództwa, pomysłowości i oryginalności. Pośród oskarżeń, śledztw i przesłuchań prowadzonych
przez kolejne kadry strażników rewolucji, pośród obietnic obfitości i prób
zaklinania najgorszej klęski społecznej jaką jest bezrobocie, zanika w Polsce, pod naciskiem jakobińskich nastrojów, wizja przyszłości narodu i państwa.
Zanika poczucie godności i własnej wartości milionów Polaków. Opisywane z zachwytem,
także na łamach „Rzeczpospolitej", autobusy wiozące Polaków w poszukiwaniu lepszego chleba w Anglii, Belgii czy Holandii są widocznym dowodem
tego, że w powodzi plemiennych walk Polska traci najwspanialszy i najcenniejszy
swój zasób — Polaków. Wyciek kapitału ludzkiego, zwłaszcza tego najbardziej
przedsiębiorczego, najbardziej ambitnego, najmniej konformistycznego, a więc
utrata ludzi poszukujących, nieskłonnych do kompromisów i zawziętych jest
historycznie pojawiającą się bolączką Polski i narusza równowagę zasobów
ludzkich w kraju. W wyniku tej fluktuacji już od połowy dziewiętnastego wieku
wypływały z kraju talenty literackie, artystyczne, menedżerskie, a potem, w wieku dwudziestym także techniczne, naukowe, architektoniczne,
medyczne. Poczucie miernoty, przeciętności i bezradności w stosunku do
plemiennych walk i do jakobińskich metod rozprawiania się z przeciwnikami
politycznymi tłumi potencjał rozwojowy kraju.
Dzisiaj Polsce bardziej niż kiedykolwiek potrzebne jest nowe przywództwo
moralne, intelektualne i duchowe. Wiara we własne możliwości i poczucie godności
nie tylko osobistej, ale także narodowej stanowi ogromny mechanizm napędowy i źródło energii społecznej.
Dobrze rozumiał te prawdy zmarły niedawno czterdziesty prezydent USA
Ronald Reagan, którego nieprzemijającą zasługą było zwrócenie Amerykanom
dobrego samopoczucia psychicznego, podkreślenie roli idei w tworzeniu dobrego
społeczeństwa. Reagan dał Ameryce niewielką wojnę (w Grenadzie), wojnę którą
łatwo przyszło mu wygrać. Wyprowadził też amerykańskie wojska z Libanu,
zdając sobie sprawę, że tej wojny nie wygra żadnym sposobem. Reagan stworzył
nową kulturową wartość w postaci „amerykanizmu", wartość, która dotrwała
aż do początków obecnego wieku. Zbudował on również ponadplemienne mosty,
tworząc kategorię tzw. reaganowskich demokratów, a więc ludzi, których
pozyskał dla swoich idei spośród członków przeciwnego układu politycznego.
Dzisiejsze dywagacje na temat tego, czy zdemontować Trzecią i stworzyć
Czwartą Rzeczpospolitą ignorują fakt, że w obecnej sytuacji jeden projekt
został już faktycznie zdemontowany przez plemienną politykę, zaś
powierzanie konstrukcji następnego projektu temu samemu układowi klanowemu
mija się z celem.
Polska potrzebuje dzisiaj swojego Ronalda Reagana, głównie po to, aby
zasypać pozostawione przez plemienną politykę rowy i przedziały i aby zwrócić
polskiemu społeczeństwu utracone poczucie godności i tożsamości. Jeżeli
istnieje jakaś wyjątkowość polskiego charakteru narodowego, to,
trzeba pamiętać, że zapewne wiąże się ona z pojawiającymi się
okresowo zrywami społecznymi w poszukiwaniu godności i wartości
humanistycznych, jak najbardziej romantycznych i idealistycznych — a więc może
niezbyt realnych, ale bardzo silnych dążności. W takim klimacie pojawił się
zarówno zryw październikowy, jak i sierpniowy.
Jakobińskie rozrachunki i plemienna polityka prowadzona ponad głowami
osieroconych z poczucia godności Polaków, a także przedłużający się
brak przywództwa politycznego i moralnego spowoduje tylko, że za pięć czy
dziesięć lat, w sierpniu a może w czerwcu kolejne pokolenia zaczną szukać
innej drogi. A jeżeli znowu plemienna rozpadowość zatraci i ten kolejny zryw
narodowy, to ucieczka najbardziej wartościowego kapitału ludzkiego, ułatwiona
przez brak granic, zdziesiątkuje poczucie godności kolejnych generacji.
Dlatego potrzebny jest Polsce jej własny Ronald Reagan.
*
Postscriptum: Redaktor Paweł Lisicki z Działu Opinie „Rzeczpospolitej" uznał ten tekst za nienadający
się do druku.
« Społeczeństwo (Publikacja: 02-11-2004 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3739 |
|