« Felietony i eseje Terroryzm - ciąg dalszy Autor tekstu: Andrzej S. Przepieździecki
Zainteresowanie
moim artykułem o terroryzmie, sprowadzające się
na forum Racjonalisty do ewentualności
ataku na Polskę, zaś w o wiele szerszej korespondencji kierowanej na mój
prywatny adres — do problemu
terroryzmu jako zagrożenia dla
naszej cywilizacji — skłoniło mnie do kontynuacji tego tematu.
Postanowiłem więc szerzej opisać
oba zagrożenia dla naszej cywilizacji: zarówno przypuszczalne kierunki
rozwoju działań terrorystycznych jak i drugie zagrożenie, którym (według
moich respondentów) jest gastarbeiterstwo.
Naprzód o ewentualnych kierunkach
rozwoju terroryzmu, tego, który już znamy Jak
już pisałem w poprzednim artykule, możliwości eskalacji działań
terrorystycznych realizowanych przez terrorystów spod znaku al Kaidy są żadne.
Oczywiście można użyć w bombie większej ilości środka wybuchowego, albo
zamiast trzech bomb użyć pięciu. Jednak nawet taki ilościowy progres tych
działań jest bardzo ograniczony, bo ryzyko wykrycia wzrasta z wielkością użytych
środków i ilością ludzi.
A
jakie są inne możliwości?
W
poprzednim artykule już je sygnalizowałem. Kiedy ten (poprzedni) artykuł posłałem
do Racjonalisty, to redaktor serwisu zapytał mnie o źródła tych informacji.
Redaktor zapytał w trosce o rzetelność informacji publikowanych na łamach
jego serwisu, co świadczy o dziennikarskiej solidności, a ja źródła podałem,
zapominając jedynie dodać, że telewizja katarska al
Jazeera od roku ma anglojęzyczną wersję, więc nawet nie trzeba się uczyć
arabskiego.
Tutaj
zajmę się tym, co ogromnie mnie zaciekawia w trakcie czytania wielu publikacji lub bezpośredniej obserwacji zdarzeń: Jest to brak przewidywania
normalnych, a więc logicznie najbardziej prawdopodobnych kontynuacji zdarzeń.
Wczoraj obserwowałem jak przed moim blokiem dzieci zabawiały się rzucaniem
kamieniami do ustawionych na słupkach ogrodzenia puszek po piwie. Na ławce leżała
proca. Na podstawie tych obserwacji byłem pewny, że niedługo zacznie się
strzelanie z procy. W godzinę później sąsiadce z parteru wybito szybę. Pamiętam
jak ogromna większość Polaków szesnaście lat temu spodziewała się, że w związku z wprowadzeniem ustroju kapitalistycznego już jutro będzie u nas
dobrobyt.
Wróćmy
do terroryzmu.
O
kierunkach rozwoju działań terrorystycznych można było usłyszeć nie tylko w katarskiej TV, ale w publikacjach angielskich, a także w polskojęzycznych
serwisach arabskich. Dla mnie jednak ważniejsze są normalne, a więc
najbardziej prawdopodobne logicznie konsekwencje zdarzeń:
Jeśli
bardzo wielu ludzi świata arabskiego jest zwolennikami terroryzmu, jeśli wśród
nich są ludzie bardzo biedni jak i ogromnie bogaci, to ci ludzie rzucą do
walki to co mają: biedni swoje życie a bogaci swoje pieniądze. Zaś pieniądze
postarają się wykorzystać jak najbardziej efektywnie. Ponieważ na drodze
dotychczasowej, eskalacja działań terrorystycznych już jest praktycznie niemożliwa, więc sięgną po rozwiązania niekonwencjonalne.
Problem
efektywności działania w walce, można rozważać z trzech pozycji: tego, do
którego się strzela, tego, który strzela i tego, który wytwarza strzelbę.
My
stanowimy potencjalny cel ataku. Nam się wydaje, że działania terrorystów są
łatwe. Tak nie jest nawet w odniesieniu do dotychczasowych metod (Madryt,
Londyn) a cóż dopiero w odniesieniu do działań niekonwencjonalnych.
Ten,
który chce wystrzelić, czyli arabski fundamentalista, działa w środowisku
obcej mu cywilizacji, mając możliwości własnego działania na poziomie własnej
cywilizacji. Ale ma pieniądze. O nich wiadomo, że
-
pieniądz nie ma narodowości;
-
muł obładowany złotem przejdzie mury każdej twierdzy.
Z
tych powodów jest oczywiste, że eskalacja działań terrorystycznych musi pójść
drogą opracowań naukowców zachodnioeuropejskich pracujących za arabskie
petrodolary.
Na
ten temat można od roku znaleźć ogólne informacje w periodykach angielskich
jak i w Internecie, ale nie trzeba szukać. Przecież to jest najbardziej
logicznie prawdopodobny bieg zdarzeń!
Informacji
konkretnych też nie należy szukać, bo ich nie ma.
A
co wiemy na temat tego, który buduje strzelbę?
Oczywiście
niewiele.
Wiemy,
że celem jest zaatakowanie państwa (USA?
Izrael?)
Wiemy,
że nawet najbogatszy terrorysta nie jest w stanie zbudować ani kupić środków
do przenoszenia takiej niekonwencjonalnej broni. (rakiety, bombowce). Stąd
konieczność posłużenia się planami opracowywanymi dla słabych krajów
komunistycznego obozu, takich jak Wietnam. Wiadomo, że takie plany zostały
opracowane, ale nigdy nie doszło do ich realizacji, zapewne ze strachu przed
odwetem. Odwet jest możliwy w stosunku do państwa. W stosunku do bezimiennych
terrorystów raczej nie.
Jeśli
zaś chodzi o kierunki tego niekonwencjonalnego progresu działań
terrorystycznych, to na pewno będzie to broń masowego rażenia, bo po prostu
innych możliwości skutecznego działania na dużą skalę nie ma. W tej
dziedzinie wiadomo powszechnie, że zaatakowanie bezpośrednio kulturami
bakteryjnymi jest trudne, a wirusami bardzo trudne. Jednak wykluczyć tego nie
można, szczególnie w tej wyżej wspomnianej wersji dla „krajów słabych".
Najlepsza jest broń genetyczna, ale ma tą wadę, że dopiero jest w stadium
prac początkowych i niewiele o niej wiadomo. Ale wiadomo, że naukowcy zajmujący
się tą dziedziną w krajach
zachodnioeuropejskich dostają bardzo intratne propozycje badań naukowych w krajach południowoazjatyckich tak biednych, że żadnych badań naukowych nie
prowadzą.
Teraz
będzie o zagrożeniu numer dwa czyli o gastarbeiterach Tutaj postaram się wykazać,
że nie jest to żadne zagrożenie, lecz normalny tok rozwoju cywilizacyjnego.
Baron
Roman Fiodorowicz Ungern von Sternberg mawiał wielokrotnie a ostatni raz na
dziesięć sekund przed rozstrzelaniem: Nie ma walki klas. Jest walka ras! -
To jako poetyckie motto.
Za
podstawy naukowe przyjmiemy zasady kulturowo cywilizacyjnej teorii Oswalda
Spenglera wyłożonej w książce Der
Untergang des Abendlandes z konkretnymi, moim zdaniem niepodważalnymi, dowodami w dziele: Historia, kultura, polityka, tegoż autora. Ostatnia pozycja jest dostępna
także po polsku. Podstawy te są następujące:
Każda cywilizacja
rozwija się w sposób podobny do życia jednostki: dzieciństwo — wiek męski -
uwiąd starczy — śmierć. Ten ostatni etap na zasadzie praw dżungli -
silniejszy (młodszy) zjada słabszego.
Ja powiem to prościej:
Śmierć wyższej
cywilizacji zarzynanej przez licznych przedstawicieli niższej cywilizacji to
normalny skutek i naturalna kolejność rozwoju społecznego, zaś
nieodłączną cechą tego procesu jest przejmowanie całego kulturowo
cywilizacyjnego spadku zamordowanego denata przez mordującego barbarzyńcę.
Najlepszym przykładem jest
Cesarstwo Rzymskie.
Półwysep Apeniński
był zamieszkiwany od X wieku przed Chrystusem przez Etrusków — naród
kultury greckiej a pochodzenia nieznanego. Etruskowie rozwinęli niezwykle wysoką
kulturę nawet jak na świat cywilizacji helleńskiej. W miarę rozwoju
materialnego i kulturalnego tracili swą potencję wojenną i zaczęli obrywać
od kolonii greckich z południa półwyspu. W 396 roku spotkali się zbrojnie z barbarzyńskimi plemionami późniejszych Rzymian. Ale jeszcze ponad sto lat
wcześniej, bo w roku 509 zamordowano w Rzymie ostatniego króla pochodzenia
etruskiego. Nie wchodząc w szczegóły, kulturalni Etruskowie ulegali
wielokrotnie na polu walki barbarzyńskim Rzymianom, którzy sukcesywnie
przejmowali ich kulturę, eliminując Etrusków, a raczej ich państwowość.
Tak powstała Republika Rzymska. Mijały lata i stulecia a PAX Romana ogarniał
wszystkie wybrzeża basenu śródziemnomorskiego sięgając, za Klaudiusza, aż
do Brytanii. Nie miało to swych przyczyn w plamach na słońcu, lecz w męstwie,
świetnej taktyce, świetnym uzbrojeniu i wysokiej klasy umiejętnościach organizacyjnych oraz administracyjnych ówczesnych
Rzymian. W efekcie sukcesów na każdym polu, Cesarstwo Rzymskie rosło w siłę i bogactwa a jego obywatele w bogactwa i narastającą chęć nacieszenia się
nimi.
Mechanizm
tych zmian jest bardzo prosty: Człowiek (tak samo jak naród — patrz Spengler)
walczy z przyrodą i osobnikami własnego gatunku po to, aby sobie zapewnić jak
najlepsze warunki egzystencji. Z chwilą osiągnięcia wystarczająco wysokiego
poziomu dobrobytu chce z tego dobrobytu korzystać, zaś doba nie ma tych właściwości,
co guma od majtek. Żeby móc korzystać z rozkoszy tego świata, trzeba na to
poświęcać czas. Jedynym wyjściem jest scedowanie części, (początkowo
bardzo maluśkiej cząsteczki) pracy i walki na osoby trzecie. Można to scedować
tylko na tych, którzy jeszcze tego błogostanu dobrobytu nie osiągnęli i mają
jeszcze ochotę do pracy.
W skali
indywidualnej jest to niewolnik, kolon a ostatecznie pracownik najemny (wojownik
zaciężny).
W
skali społecznej są to przedstawiciele społeczności pozostającej na niższym
poziomie rozwoju kulturowego czyli gastarbeiterzy. W Rzymie oni nazywali się
sojusznikami, sprzymierzeńcami, przyjaciółmi, ale jak go zwał tak go zwał. W schyłkowym okresie Cesarstwa
Zachodnio- Rzymskiego, Aecjusz przemawiając przed bitwą do RZYMSKICH legionów
mówił tak: Jesteśmy największą potęgą świata, bo w naszych legionach służą
najwaleczniejsi wojownicy — wojownicy germańscy wyposażeni w najlepszą na
świecie broń — broń rzymską.
Tak
było na polu walki, bo w Rzymie ludzie jak zawsze chodzili do łazienek, kąpali
się (O zgrozo! Wszyscy w tamtych czasach byli nudystami) wyjeżdżali do
najmodniejszych kurortów w Bajach, grali w piłkę, plotkowali, chodzili do
teatru i tak postępowali aż do dnia wizyty Alaryka. To się nazywa ślepota społeczna, o czym postaram się napisać osobny felieton.
Skończyło
się tragicznie.
Ale
to było bardzo dawno. Dzisiaj nikt takiego scenariusza nie przewiduje, nawet
tacy jak ja, czyli zwolennicy teorii Spenglera.
Wróćmy
do czasów obecnych.
My,
Europejczycy, ciągle nie zdajemy sobie sprawy z ogromnej potęgi ludów islamu,
ponieważ nie zauważamy jak niski poziom kulturowo-cywilizacyjny ci Arabowie
prezentują, a właśnie w tym leży ich potęga. Dla mnie bardzo dobrym przykładem
jest taka oto nauka wynikająca bezpośrednio z Koranu: Allach bardzo kocha
ludzi i mocno ubolewa, że nie może ich wszystkich uczynić Muzułmanami, a nie
może, bo wtedy nie byłoby kogo posyłać do piekła. Jeśli kogoś śmieszy głupota
tego dyslogizmu, to chciałbym przypomnieć, że w Niemczech jeszcze w 1770 roku
stosowano „wodny sąd boży": podejrzanego ze związanymi rękoma wrzucano
do wody, która jest dobra, bo wodą się chrzci. Jeśli woda go przyjęła
(czyli topił się) to był niewinny. W roku 1895 papież Leon XIII nauczał,
że nie należy szczepić ludzi (zgodnie z odkryciem L. Pasteura), bo tylko Pan Bóg
może decydować, kto ma umrzeć a kto żyć. Muzułmanie reprezentują poziom
cywilizacyjny niższy od naszego średniowiecza. Dlatego są świetnymi
gastarbeiterami.
Najlepszym
przykładem jest tutaj Francja. Dwa lata temu Arabowie stanowili 3% ludności, co
oznaczało 1,8 miliona. W ten czas wprowadzono restrykcje utrudniające imigrację w ogóle, a dla Arabów szczególnie. Obecnie, po dwóch latach diaspora arabska
stanowi 2,1 miliona. Nie wiem, czy jest to wynikiem małej skuteczności przepisów
administracyjnych, co jak wiadomo, jest regułą na całym świecie, czy
szybkiego rozmnażania się Arabów, co też wydaje się prawdopodobne. W ZSRR
wyliczono, że wyznawcy Allacha będą stanowili w tym państwie większość już w roku 2032.
Taka
jest rzeczywistość.
Tylko
czy można to nazywać zagrożeniem?
Zapytam
inaczej: Czy człowiek kulturalny, cywilizowany, o demokratycznych poglądach może
nazywać zagrożeniem to, że sam z własnej nieprzymuszonej woli zleca prace
nieprzyjemne i marnie płatne Arabowi we Francji lub Polakowi w Niemczech?
Wyraźnie
chciałbym także potępić skrajnie
niesłuszne oceny „z drugiej strony", to jest wyśmiewanie polskiego
hydraulika, który jedzie do Niemiec, „żeby się babrać w niemieckim gównie".
Jeśli ten człowiek jest hydraulikiem, to reperowanie sieci asenizacyjnej w Niemczech jest jego normalnym zajęciem. Przecież w Polsce hydraulik także nie
zajmuje się hodowlą róż, tyko
swoim zawodem.
Podnoszony w krajach zachodnioeuropejskich, a głównie we Francji, wrzask, że za sto lat
Francuzi będą mówić po arabsku, jest po prostu głupotą. Przedstawiciele niższej
cywilizacji zawsze zwyciężają w konfrontacji z cywilizacją wyższą, ale
zwyciężają militarnie, zwyciężają ekonomicznie, czyli na rynku pracy, no i genetycznie, bo szybciej się rozmnażają. Natomiast dobra kulturowe przejmują od ludów cywilizacji wyższej.
Kierunek przeciwny jest niemożliwy. Oprócz śmierci i podatków, można być
pewnym tego, że potomkowie dzisiejszych Arabów za sto lat będą stanowili w południowej Francji większość ludności, ale równie pewne jest, że będą
oni mówić po francusku a nie po arabsku. Moim zdaniem będą oni katolikami,
którzy każdej niedzieli będą słuchać mszy świętej odprawianej przez
murzyńskich księży w najstarszej gotyckiej
katedrze Marsylii La Major i w jeszcze starszej katedrze Notre Dame w stolicy
papieskiej Avignonie.
Napisał
zniesmaczony rasistowskimi poglądami niektórych moich respondentów Andrzej S.
Przepieździecki
« Felietony i eseje (Publikacja: 15-07-2005 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4237 |