|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Kościół i Katolicyzm Wystąpienie Autor tekstu: Leszek Słowicz
DECORUM Młoda dziewczyna poznana na wydziale socjologii zwróciła
się do mnie z niecodzienną prośbą. Pytała mnie, znając moje antyklerykalne
poglądy, czy zechciałbym być świadkiem w momencie jej występowania z kościoła
katolickiego. Okazało się bowiem, że jako pełnoletnia, zasięgnęła
informacji na temat możliwości skreślenia z listy osób zewidencjonowanych
przez administrację kościelną jako osoba wierząca. Pisała w tej sprawi do
biskupa właściwego ze względu na umiejscowienie terytorialne parafii, w której
jako dziecko została ochrzczona. Swój list poparła świadectwem psychologa,
który stwierdzał jej pełnię władz umysłowych i tłumaczył decyzję młodej
osoby traumatycznymi doświadczeniami rodzinnymi. Te doświadczenia były
stosunkowo prozaiczne, ale dla tej osoby, która zdecydowała się na ten krok, ważne.
Polska początku lat dziewięćdziesiątych przeżywała wiele zawirowań, które
tak jak i w tym przypadku miały wpływ na osobiste losy bohaterki. Ojciec
dziewczyny był człowiekiem wykształconym i oczytanym a do końca PRL-u
pozostawał działaczem partyjnym średniego szczebla. Do PZPR-u wstąpił z pobudek ideowych, deklarował się jako niewierzący, co więcej uważał, że
ideologia marksistowska przyniosła Polsce postęp mentalny — a również mimo
niedowładu ekonomicznego — cywilizacyjny. To on motywował córkę do nauki,
kupował jej książki, usiłował zaszczepić w córce przyjazne uczucia do
innych narodów, zwłaszcza do narodów słowiańskich w tym i do Rosjan. Matka dziewczyny miała wykształcenie podstawowe i trudny
charakter. Pomagała mężowi utrzymać rodzinę zajmując się handlem na skalę
pomiędzy hurtownią a bazarem Różyckiego. Wytykała córce, że musiała wyjść
za mąż z powodu zajścia w ciążę za człowieka, którego nie kochała. Dla
swego nie spełnionego życia znajdywała pociechę w religii. Można powiedzieć,
że kiedy przestawała zajmować się handlem stawała się osobą bigoteryjnie
wierzącą. To co chciała swej córce przekazać — jak sama to określała — to miłość do Pana Boga, pracowitość oraz przywiązywanie wagi do pieniędzy. Z początkiem nowego ustroju ojciec dziewczyny został bez
pracy. Źle się czuł w tej sytuacji, gdyż przedtem to on był osobą
organizującą wolny czas, kupował bilety do teatru, w ciągu roku odkładał
na zagraniczne wakacje, a nawet jak nie było lepszego pomysłu otwierał właśnie
zakupioną książkę i głośno czytał rodzinie. Matka nazywała te sytuacje
próżniactwem. W nową rzeczywistość wkroczyła z optymizmem sądząc, że
wolny handel zapewni jej możliwości rozwoju i dobrobytu. Ale też w nowej
sytuacji bezrobotny mąż sfrustrowany przede wszystkim swoją sytuacją ale też
„przefarbowaniem się" niektórych dawnych towarzyszy stał się jej do końca
nienawistny. W domu wybuchały awantury, a kiedy się nie kłócono atmosfera była
nie do zniesienia. Matka zaprzyjaźniona z jednym z księży doszła do wniosku,
że powinna wziąć rozwód a ateizm i bezrobocie męża są wystarczającymi
powodami usprawiedliwiającymi ją przed bogiem i ludźmi. W tej sytuacji młoda osoba postanowiła w swym życiu
wybrać materializm praktyczny po matce, ateizm po ojcu. Ale jak się okazało
tak żyć nie potrafiła. Stąd w młodej osobie, która nie mogąc znikąd
otrzymać wsparcia zrodził się bunt przeciw rodzinie, przeciw historii (ojciec
pozostał dla niej autorytetem i dostarczycielem pozytywnych wspomnień z dzieciństwa) i przeciw Polsce. Po skończonych studiach planowała ewentualną emigrację. Zanim to jednak nastąpi postanowiła w sposób symboliczny
zerwać, chociażby w sposób symboliczny z rzeczywistością matki. Był to
czas kiedy w Warszawie kilka razy dochodziło do demonstracji przeciw zakazowi
przerywania ciąży, a obecność kościoła w życiu publicznym stawała się
wyraziście dotkliwa zwłaszcza w kolejnych kampaniach wyborczych. Stąd
decyzja, którą dziewczyna zrealizowała. W wiosenny poranek trzeba się było stawić w kancelarii
kościoła na Kawęczynie. W średnim wieku duszpasterz zaprosił do wysłuchania
ostatniej mszy w życiu, co pod przymusem uczyniliśmy, ale siedząc na wygodnych
fotelach zakrystii. Po mszy odczytał odpowiednie ustępy z prawa kanonicznego,
spytał świadków, to znaczy mnie i koleżankę M.,
do jakich należymy parafii, sporządził adnotację z dowodów osobistych całej
trójki i życzył wszystkiego dobrego na drogę „bez boga". Po jakimś
czasie dziewczyna skończyła
studia i wyjechała, ale jej koledzy twierdzili, że nie wiedzą czy tylko z Warszawy, czy w ogóle z Polski. W mojej rodzimej parafii pojawiła się o tym
zdarzeniu adnotacja, na którą proboszcz zareagował słowami, które padały
przy powitaniu na ulicy: tak to bywa jak ktoś obraca się w złym towarzystwie. Jego słowa długo drążyły moją świadomość, dopóki w pewnym domu niemieckiej rodziny z tradycjami arystokratycznymi ojciec rodziny
wznosząc toast z okazji zaręczyn córki wygłosił przemowę zakończoną słowami:
dobra rodzina to taka, w której ani bliski, ani dalszy krewny nie zostaje ani
policjantem, ani księdzem (jego słowa były podyktowane kontekstem rodzinnym i zerwaniem z wypełnianiem woli, któregoś z przodków i obowiązującej w tej
rodzinie domowego statutu z początków XIX stulecia. IMPLIKACJE 1. W czasach przełomów przewartościowaniu ulegają zarówno
tradycje mas, jak i w szczególności elity. Jest rzeczą niezmiernie ciekawą,
że w żadnym z foliałów rewolucyjnych pisarzy nie mówi się zgoła nic o konsekwencjach działań rewolucyjnych dla elit. W zależności od tego jak długo
trwa rewolucja dawne elity najpierw bywają zwalczane, potem pojawiają się
nowe, które jednak z braku legitymacji muszą przywrócić do łask elitę dawną i wmieszać się w jej szeregi. Patrząc w ten sposób na
historię należało by przeprowadzać z punktu widzenia „dłuższego
trwania" i odpowiedzi na pytanie: komu majątki, komu władza nad sferą
duchową, kto ma być „dobrym" towarzystwem, a kto „złym". Rewolucja, która lepiej niż religia łączy
teorię z praktyką, jest od niej jednak gorsza nie dlatego, że jest społecznie
kosztowna i często zbrodnicza, tylko dlatego, że procesu rewolucyjnego nie da
się do tego stopnia, jak kościoła zinstrumentalizować. Religia, zwłaszcza
katolicyzm od czasów rzymskich, świetnie nadaje się do instrumentalizacji
wszelkich procesów społecznych. Dlatego nieraz bywa bardziej a niekiedy mniej
potrzebna z punktu widzenia dawnych elit, pretendentów do nowej elity, a także
dla szukającego legitymacji słabego państwa. Można mieć zatem nadzieję
że stopień okcydentalizacji (uzachodnienia) Polski będzie można mierzyć
współczynnikiem tolerancji i odsuwaniem się elit od kościoła katolickiego. 2. W każdym cywilizowanym państwie przymusowa przynależność
do jakiejkolwiek organizacji czy związku wyznaniowego jest prawnie zabroniona.
Również w Polsce kościół katolicki powinien zmienić stosunek do ludzi
ochrzczonych. Nawet jeżeli chrzest niemowląt jest praktyką uświęconą
tradycją nie może być zjawiskiem nieodwracalnym.
Każda dorosła osoba winna być informowana o możliwości formalnego wypisania
się z rejestrów kościoła katolickiego, nawet jeżeli katolicy wierzą, bo
chcą tak wierzyć, ze chrzest otrzymany w dzieciństwie jest symbolicznym darem
na wieczność. Poza tym, jeżeli nie jest karalna we współczesnej Europie
zmiana wyznania, tak samo powinno być możliwe formalne przejście z osób
statystycznie przypisywanych do kościoła katolickiego do grupy bezwyznaniowej. 2. W sakralnej przestrzeni kościoła katolickiego i w
formalnie nauczanej tradycji rozwody nie są dopuszczalne. Jak wiele ich jednak w praktyce społecznej, co więcej nawet unieważnienia małżeństw
konkordatowych stają się częstą praktyką pod warunkiem, że osoba, które
chce takie unieważnienie załatwić jest (!) mało znana (nie jest osobą
publiczną) i jest (!) wystarczająco zamożna. Rodzą się zatem obawy, że w najbliższej przyszłości praktyka występowania z kościoła katolickiego będzie
podporządkowana tym samym regułom tej niedobrej praktyki. 3.
Katolicyzm wraz z tradycją hebrajską i grecką przyjął anty-etyczny
ekskluzywizm od każdej z nich. Prawo włączania i wykluczania jednostek,
reprezentantów grup społecznych, czy całych zbiorowości winno zawsze
pozostawać w gestii kościoła a nigdy poza nim. Tego rodzaju stanowisko, którego
wykładnia zajęłaby wiele miejsca, ma zasadniczo jeden cel: posiadać maksimum
władzy nie tylko tej ideologicznej, ale też wpływy na rządy i głowy państw
bez ponoszenia jakiejkolwiek odpowiedzialności.
« Kościół i Katolicyzm (Publikacja: 28-11-2005 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4489 |
|