|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Sztuka » Teatr
Polaroidy czyli kilka ostrych zdjęć Autor tekstu: Kinga Chabros
Polaroidy czyli kilka ostrych zdjęć, tak
Ravenhill określa w podtytule swój dramat. Oglądając jednak inscenizację tej
sztuki na scenie Starego Teatru w Krakowie nigdzie tych „ostrych zdjęć"
nie dostrzegłam. Ani w mieszkaniu Helen, ani w mieszkaniu Nadii, ani nawet w szpitalu, czy klubie, nawet na tarasie
Izby Gmin (w polskich realiach na pewno w tym miejscu musiałoby wystąpić
kilka takowych). A tutaj nic! Nie, nie byłam zawiedziona, raczej
zrozpaczona. Dlaczego? Żyję, a raczej moje pokolenie żyje, pośród takich zdjęć, o których Ravenhill mówi Polaroidy i może dlatego mnie one nie szokują.
Nas — ludzi XXI wieku — nic bowiem już nie wzrusza, porusza ani szokuje. Ravenhill, tak jak Sarah Kane, to autor zaliczany do
grona „nowych brutalistów", faktem jest że brutalizm u niego to nic w porównaniu
z Oczyszczonymi czy Zbombardowanymi Sarah Kane. Może ten jego
brutalizm już nas nie szokuje, bo jest „za bardzo nasz": za realny, naturalny, za
zwyczajny i za często spotykany. Epizody dziejące się w mieszkaniu, klubie,
na lotnisku czy w szpitalu są nam bliskie (jak nie epizody, to przynajmniej
miejsca). W odróżnieniu do Sarah Kane — Ravenhill unaocznia i urzeczywistnia
realne sytuacje; unika nieprawdopodobności i poprzez „zwyczajność" chce
nam odpowiedzieć na podstawowe
pytania, pokazać nasz „sposób" funkcjonowania w dzisiejszym świecie.
Sarah Kane wprowadzała coś irracjonalnego w swoich sztukach — w taki sposób
„uświadamia" człowiekowi egzystencję (pokazuje mu, że żyje). W Zbombardowanych
wprowadza nagle w prozę życia wojnę: gwałtownie, niespodziewanie do
zwyczajnego życia, zwykłego pokoju hotelowego, w środku prozaicznej rozmowy,
wchodzi żołnierz z kałasznikowem i mówi, że osoby w pokoju się znajdujące — podobnie jak całe miasto- zostały zbombardowane i osaczone. Nagle coś co
pozornie wydawało się dalekie, było obrazem w telewizji, zaczyna dotykać
bohaterów. W tym momencie nasuwa mi się pytanie: jak blisko musi się coś
znajdować, żeby nas zaczęło dotyczyć? Kilometr, dwa, a może sto tysięcy?
Ravenhill trochę inaczej niż Kane
odpowiada na to pytanie: nas już nic nie wzrusza, dotyczy i dotyka — bez względu
na kilometry, milimetry i centymetry (Kane musiała doprowadzić w swojej sztuce
do zbombardowania pokoju po to, aby „dotknąć" problemem wojny głównych
bohaterów). U Ravenhilla ludzie nic nie czują, żyją w swoich światach -
bezcelowo i bezsensownie. Ravenhill opisuje życie codzienne, nazywa je — te
scenki ze zwykłych dni — ostrymi zdjęciami. Te „kilka ostrych zdjęć"
to dla nas zwykłe „polaroidy", bynajmniej już nie ostre (mówię o młodym
pokoleniu, którego jestem częścią). Nick w sztuce Ravenhilla, symbol dawnego pokolenia
(starego, ginącego w dzisiejszych realiach); siedział w wiezieniu od 1983 roku
(w imię idei o jakie walczył), wkracza w XXI wiek pewnie, a ta pewność jest
burzona: przez chłopca w windzie, który sprzedaje narkotyki, bo musi sobie kupić
Playstation, czy chociażby przez Helen, która zmieniła swoje zasady: pani
radna, która próbuje skoordynować autobusy. Nick (Jacek Romanowski) po wyjściu z więzienia chce znów funkcjonować w „normalnym świecie", po latach
nieobecności próbuje i chce do świata powrócić (przy pomocy Helen), chce
poznać na czym polega i jakie mechanizmy nim kierują: Scena 1:
Mieszkanie
Helen
Nick: Chcę się nauczyć… Chce zrozumieć jak
funkcjonuje ten dzisiejszy świat. A co to, kurwa, jest to całe Playstation? Helen: Mnie lepiej nie pytaj. Zaczyna się od drobiazgów,
kapujesz? Krok po kroku robi się takie zwykłe rzeczy, nie szuka się szerszej
perspektywy, nie generalizuje się. Helen i pozostali są „na fali", „są cool", idą
bezcelowo przez życie, które zabiera im: -
coraz więcej czasu, jak w przypadku Helen (Dorota Segda), -
coraz więcej siły, wiary i marzeń (początek depresji),
Nadia (Sandra Korzeniak) -
coraz więcej bliskich, Victor (Michał Czarnecki) traci dom rodzinny -
wyjechał z Rosji, w Londynie traci Tima — partnera, -
życie, Tim (Adam Nawojczyk), umiera. A jaki jest ten ich świat? Tak, my wiemy o co chodzi — młode pokolenie, starsze
niepewnie gubi się w natłoku tych „ostrych zdjęć" i nadal nie wie,
nie tylko tego, co to Playstation. Tak, my młodzi często rozmawiamy o życiu... Scena 2: Lotnisko
Victor: Ja uważam, że wszystko jest zwariowane. Cały
świat jest zwariowany Co rano budzę się i mówię sobie: jeszcze jeden
pieprzony, zwariowany dzień. Co ja dzisiaj będę robić? Nadia: Masz piękne wnętrze. Jesteś taki otwarty. Victor: Tak otwarty. Głodna-dziura. Jakie jest to pokolenie? Konsumpcyjnie nastawione do życia. Nie ma już żadnych granic, ludzie przekraczają je,
nie budują swoich własnych. W rezultacie nie kierują się żadnymi wartościami.
Victor mówi tylko o swoim ciele i określa się przez nie. Nadia poszukuje
drugiego człowieka, bo tylko przez niego może się określić. Helen w swoim
zorganizowaniu, uporządkowaniu dostrzega pustkę. Tim — czujący, odnajduje
brak uczuć u Victora, w rezultacie tłumi wszystko w sobie. Wiele jest niedopowiedzeń, tak naprawdę o postaciach
nie wiemy nic: są miałkie, puste. To wszystko zostało podkreślone scenografią
Katarzyny Borkowskiej. Scenografia, którą, tak samo jak bohaterów, można
nazwać pustą, ogólna pustka przestrzeni: narożnik w prawym rogu sceny, wsunięty w boczną ścianę pokoju, obok telefon i siedzenie: i wszystko to w jednej
tonacji, wszystko jest białe, beżowe: telefon, półka na której stoi, długi
narożnik, ściany, podłoga. Pustka postaci jest jeszcze bardziej podkreślona
przez pustą przestrzeń. Reżyser — Michał Kotański, skądinąd znany mi z inscenizacji Mr Love w krakowskiej PWST, doskonale przedstawił tę miałką
rzeczywistość do której wchodzimy w klubie, mieszkaniu, na ulicy, czy
szpitalu. Nie przerysowuje niczego, interesujące jest u tego reżysera
pokierowanie aktorami tak (co też było widoczne w Mr Love — świetna
rola Agaty Próchniewskiej), aby nie wydawały się nam nieznane, wymyślone,
odrealnienie. Ubogość środków wyrazu, ważna rola aktora (najważniejsza!),
umowna przestrzeń — bez zbędnych elementów, wydają mi się ciekawe u tego
reżysera. Rola Michala Czarneckiego, który gra Victora (wysoki
chuderlak, który przyjechał „sprzedawać się" do Londynu z Rosji), może
wydawać się na początku wręcz infantylna, lecz to tylko chwilowe wrażenie,
które jest burzone przez gesty: przesadne eksponowanie ciała, lekkie
podenerwowanie. Victor ma manię na punkcie swojego wyglądu i ciała — był wiarygodny w tym jak cielesność grał i wygrywał. Jacek Romanowski (Nick) — jego rola nikła i bladła w konfrontacji z innymi, był bezosobowy, nie umiał się przebić. Ale czy Nick właśnie
taki nie jest? My — widzowie mieliśmy
poczucie jego ogromnej słabości; także ciszej mówił, ciągle jakby szeptem
scenicznym! Może to była konfrontacja do „dawnego" Nicka, który w 1983 dużo krzyczał. Sandra Korzeniak (Nadia), duża-mała kobietka,
infantylizm w zachowaniu, dorosłość (z tekstu wynika, że tańczy „na
scenie" w klubie), na scenę wchodzi w stroju, w którym pracuje w klubie.
Zobaczyliśmy wrażliwą osobę, która ma początki depresji (ledwo mówi,
cedzi słowa). Bardzo dobra rola. Adam Nawojczyk (Tim), jego ruchy eksponują zachowanie
typowe dla homoseksualistów, rola słabo zarysowana, bezosobowa (ale chyba o to
chodziło w tej sztuce). Nie widzimy tu Faustów tylko zwykłych
ludzi z dyskotek czy ulicy. Takich, którzy to najczęściej drażnią — zbytnim przystosowaniem, albo za małym, tym i tym grzeszą. Dorota Segda (Helen), nie wiemy o tej postaci nic (pewnie o to chodziło!), rola bezosobowa, niby — kobieta sukcesu. Ryszard Łukowski (Jonathan), kapitalista, starszy pewny
siebie pan, urzędnik u władzy, jaki urzędnik
nie drażni...(?) Muzyka występuje tylko w przerwie między scenami, gdzie
na telebimie ukazują się à la elżbietańskie napisy (tu jest mieszkanie
Helen, lotnisko etc.), zabieg zastosowany po to, aby publiczność nie pogubiła
się w miejscach akcji (jak już wcześniej pisałam, przestrzeń jest umowna).
Muzyka oczywiście Go-Go, która podkreśla rutynowość… a raczej
dziwność...
Polaroidy Ravenhilla,
przekład Małgorzata Semil
Reż. Michał Kotański
Scenografia Katarzyna
Borkowska
Muzyka Jakub Ostaszewski
Reż. światła Piotr Pawlik
Projekcje Piotr Białas
Premiera 18.01.2003, Teatr
Stary w Krakowie
Zdjęcia pochodzą ze strony Starego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie
« Teatr (Publikacja: 06-04-2006 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4692 |
|