|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Filozofia » Filozofia społeczna
Wydyskutować sens. Bogdan Chwedeńczuk w sporze z Adamem Schaffem Autor tekstu: Jerzy Ładyka
Bogdan Chwedeńczuk.
Dialogi z Adamem Schaffem, 2005.
Na dialog zanosiło się od dawna. W latach sześćdziesiątych minionego wieku
profesor Adam Schaff był kierownikiem Katedry Filozofii na Uniwersytecie
Warszawskim. W prowadzonych przez profesora dyskusjach seminaryjnych żywo
zaznaczył swój udział jego asystent Bogdan Chwedeńczuk. Zwłaszcza w krytycznym podejściu do marksizmu, którego profesor był zdecydowanym orędownikiem.
Po
czterdziestu latach były uczeń profesora pisze: „Odkąd go znam, żywiłem
potrzebę — stanąć w szranki z Adamem Schaffem. Stanąć z nim w szranki to
zmierzyć się z różnymi siłami — z silną osobowością, z apodyktyczną
filozofią, z potężną ideologią, z dyktatorską polityką. ...Przed laty było
to za wcześnie i niedorzecznie. On — postawny, energiczny mężczyzna w sile
wieku, dobrze ubrany, władca, lub najmarniej współwładca nauki w Polsce, główny
marksista, członek kierowniczego gremium rządzącej partii… Nie bez kozery mówili
na niego 'książę'. Ja natomiast — znerwicowany młodzian naznaczony
prowincjonalnym pochodzeniem, targany wątpliwościami, lecz zwolna budujący
sobie filozofię obcą marksizmowi, człowiek prywatny, od którego nic ważnego
nie zależy… Teraz — gdy jeszcze pracują nam głowy, gdy obaj jesteśmy
prywatni, on po swoich bojach i klęskach, ja po moich złudzeniach i uprzedzeniach, gdy obu nas ciągle obchodzi los człowieka i świat myśli — są
wszelkie dane, aby rozmawiali ze sobą dwaj bezinteresowni myśliciele"
(7).
Rozmawiają
więc o marksizmie, zgodnie wykluczając z debaty jego wersję bolszewicką,
leninowsko-stalinowską, która stanowiła w istocie ideologię politycznej
praktyki państwa radzieckiego, awansowaną w celach propagandowych do rzędu myśli
filozoficznej. Koncentrują się na koncepcjach Karola Marksa sformułowanych w połowie XIX wieku. Niektóre, uznawane za fundamentalne tezy teorii Marksa
wydają się Chwedeńczukowi konserwatywne czy po prostu anachroniczne z punktu
widzenia współczesnej wiedzy i historycznych doświadczeń. Z drugiej strony
przyznaje, że odczuwa potrzebę zastanowienia się dzisiaj nad sednem tej
teorii. "Mam obowiązek, przynajmniej wobec siebie, przemyśleć marksizm,
jedną z ważnych filozofii w dziejach kultury, przemyśleć komunizm,
jeden z najważniejszych projektów życia społecznego w dziejach
powszechnych. Powinność ta jest nie do odparcia w Polsce, gdzie marksizm
przykryło dziś milczenie, a o komunizmie mówią głównie, i to bez sensu,
niezrównoważeni lub koniunkturalni propagandyści" (8).
Spór
dotyczący węzłowych kwestii marksizmu wymaga z natury rzeczy racjonalnej
dociekliwości, odwołania się do rozległego tła historii myśli
filozoficznej. Obaj autorzy wychodzą kompetentnie (jak pozwalam sobie ocenić z pozycji czytelnika) naprzeciw temu nie banalnemu przecież zadaniu. Autorowi
zapisu dialogów udała się, warta jak sądzę podkreślenia, niełatwa sztuka
przedstawienia związku abstrakcji filozoficznej z konkretem ludzkiej
powszedniości. Kierowane przez Chwedeńczuka do profesora pytania dotyczące
sytuacji rodzinnej, edukacji, uczestnictwa w partii komunistycznej, więzienia,
okresu wojny i pobytu w ZSRR, kariery politycznej i naukowej w PRL — stają się
punktem wyjścia do roztrząsań wychodzących poza sferę konkretu, w stronę
uogólnień przybliżających określenie sensu przeżyć i miejsca człowieka w świecie. Przykładowo, wokół informacji o radzieckiej okupacji we Lwowie w 1940 r. i wywózkach w głąb Rosji rozwija się dyskusja o naturze faktów, o wielości historycznych interpretacji i warunków ich racjonalności. W innym
miejscu opowieść o straszliwej nędzy na Polesiu staje się punktem wyjścia
do dyskusji o filantropii, o stosunku moralności do polityki, do kwestii: relatywizm czy racjonalizm, kto
za Kaliklesem, kto za Sokratesem. Dialogi nie straszą nudą ani ciężarem
kilometrowych zdań trudnych do przełknięcia choć nasycone są imponującą
wiedzą i głębią filozoficznej refleksji.
Bogdan
Chwedeńczuk zdecydował się na dialog z Adamem Schaffem prezentując
skrystalizowany pogląd filozoficznego naturalizmu, logicznego empiryzmu i konsekwentnego racjonalizmu. Radykalizm tej koncepcji przejawia się w szczególnym
rozumieniu sensu poznawczego zdań i twierdzeń tworzących wiedzę. Za
warunek główny porozumiewania się ludzi uważa się w tym ujęciu dorzeczność i zrozumiałość ich wypowiedzi. Tylko wypowiedzi zrozumiałe mają sens. Kiedy
zaś są one zrozumiałe? „Wypowiedź — wedle Chwedeńczuka — jest zrozumiała,
czyli sensowna wtedy i tylko wtedy, gdy dotyczy wprost lub pośrednio doświadczenia
zmysłowego. Wtedy i tylko wtedy zatem, gdy wiem, czego bym doświadczył, gdyby
ta wypowiedź była prawdziwa… sposób na bzdury i pozorne mądrości widzę w empiryzmie radykalnym… radykalny opowiada się bowiem za restrykcyjnym
kryterium sensowności; tyle i tylko tyle sensu w tym, co mówimy, ile w nim doświadczenia.
Jeśli to, co mówimy, nie ma pokrycia w doświadczeniu, nic sensownego nie mówimy...
ja w każdym razie nie rozumiem żadnego ze zdań, które potrafię utworzyć, czy
które odbieram od innych, jeśli nie zahacza o doświadczenie" (61). Ten
punkt widzenia stanowił podstawę krytyki teorii metafizycznych oraz
ideologicznych tendencji różnych koncepcji filozoficznych, w tym marksizmu.
Adam
Schaff replikuje w sposób daleki od stoickiego opanowania: „Puchnę od wątpliwości i od żywiołowego sprzeciwu… Ludzkie zachowanie, codzienne mówienie i kultura w jej rozmaitych przejawach, z filozofią na czele, roi się od utworów
językowych, które ludzie doskonale rozumieją, choć te nie mają… nawet śladowych
związków z doświadczeniem. Czy to znaczy, że ludzie komunikują się przeważnie
za pomocą bezsensownych znaków? ...Może pan wprawdzie definiować słowo 'sensowny'
tak jak każde inne, wedle uznania, ale definiując je po swojemu, sposobem
radykalnego empirysty, bierze pan rozbrat, rzec można, z całą resztą ludzkości,
która nie odmawia sensu właściwie niczemu, z gaworzeniem dziecka i mistycznymi wizjami Mistrza Eckharta włącznie… Kiedy widzę takie ekskluzywne
stanowiska jak radykalny empiryzm, czuję w tym niedobre zamiary i emocje — dążenie
do panowania nad innymi i lekceważenie tych, którzy odstają od narzuconej
normy… Macie wąskie pojęcie poznania, które przesądza o wąskim pojęciu
sensu. Można mieć jednak znacznie szersze pojęcie poznania, obejmujące cały
wachlarz intuicji, aktów wiary, wglądów w istotę rzeczy, doświadczeń
religijnych i tym podobne… Jak przystało na materialistę jestem
sceptycznie usposobiony do wartości tych źródeł, ale widzi pan, że możliwe
jest inne pojęcie poznania, a tym samym inne, nieempiryczne pojęcie
sensu" (61, 70).
Spór w kwestii opozycyjnego usytuowania zdań empirycznych i zdań abstrakcyjnych
(„pozorne mądrości") zajmuje uwagę filozofów od wieków i nic nie
wskazuje na rychłe wygaśnięcie. O ile bowiem wyrazista jest granica między
dwoma punktami widzenia o tyle trudno w toku poznawczych roztrząsań ważnych
kwestii społecznych granicę tę dostrzegać. Wciąż nie ma przekonującego
rozwiązania w kwestii: czy rozum musi być zawsze ograniczony przez
weryfikację empirii, a z drugiej strony, czy sam fakt empirii może być ujęty w świadomości poznawczej jako „czysty", niezależny od uogólnień
rozumności.
Wracam
teraz do zapowiedzi we Wprowadzeniu autora o potrzebie przemyślenia marksizmu i komunizmu zarówno z planie poznawczym, jak też w wymiarze osobistej
odpowiedzialności. Jest to szczególnie interesujące o tyle, że Bogdan
Chwiedeńczuk był uczestnikiem opozycji demokratycznej skierowanej przeciwko
ówczesnemu ustrojowi politycznemu w kraju zwanego komunizmem. Znajdowało to
wyraz nie tylko w sferze myśli ale także w realnej życiowej praktyce.
Przeprowadzona w Dialogach analiza jest świadectwem odwagi autora świadomego
swych przekształceń ideowych i politycznych. Oto niektóre fragmenty tej
analizy. „Moja dawna postawa do komunizmu jako monstrum była udziałem pewnej
grupy społecznej — opozycyjnej inteligencji z czasów Października do
'Solidarności'. Myśmy niczego rzetelnie nie przemyśleli, wystarczały
nam importowe teorie, napędzały nas emocje i sugestywne obrazy, zaślepiały
nienawiść do towarzyszy, do ich cenzury, pustoszejących sklepów, prymitywnej
propagandy. Na tym paliwie nie ujechaliśmy daleko — ot, utożsamienie
komunizmu ze zbrodniami Stalina, to jedno z naszych osiągnięć. Przychodzi
jednak w końcu czas na namysł, a namysł i ogląd rzeczywistości pokazują,
że komunizm to projekt do wzięcia a gdy coś jest do wzięcia, to jest wzięte.
Mamy tu przed sobą prostą, kuszącą i niezrealizowaną ideę. To jest fakt
społeczny, czy się komuś podoba, czy nie podoba. Pogrzeb komunizmu odbył się
za wcześnie, nieboszczyk wyszedł niepostrzeżenie bocznymi drzwiami i na
naszych oczach ożywa. Trzeba tylko czasu, żeby się skrzyknęli ci wszyscy, którym
chodzi o komunizm, choć sobie jeszcze tego nie powiedzieli… Świętego by
szlag trafił na widok tego, co się od kilkunastu lat wygaduje o komunizmie.
Wie pan, jeden z tych idiotyzmów to mówienie na tym samym oddechu o komunizmie i faszyzmie, dwóch
totalitaryzmach, które sponiewierały ludzkość w tamtym stuleciu… Weźmy
dogmat antykomunistów, że komunizm musi, z jakąś niby logiczną koniecznością,
być totalitaryzmem. Niech tak będzie. Nie zmienia to sprawy zasadniczej — że
komunizm to projekt architektury społeczeństwa w jego podstawowych funkcjach i przejawach życiowych, faszyzm zaś to ledwie technika stosowania przemocy państwa.
Mówiąc z marksistowska, komunizm to baza, ustrój gospodarczy, stosunki
produkcji, zasady podziału dochodu narodowego, a faszyzm to nadbudowa, ledwie
organizacja państwa. Faszyzm da się więc wpasować w różne porządki
ustrojowe, a komunizmu z niczym innym pan nie uzgodni… Niech pan zwróci uwagę
na osobliwą asymetrię: kto wyznawał komunizm, usłyszy, że pochwalał
wyczyny Stalina, zwolennikowi kapitalistycznej demokracji liberalnej uchodzi
natomiast na sucho, że popiera ustrój, który jakoś nie obszedł się bez
wyzysku dzieci, eksploatacji ogromnych obszarów pozaeuropejskich, pracy
czarnych niewolników, eksterminacji Indian i tak dalej. Ba, i dziś czymś
takim stoi, tyle że w zmodernizowanej postaci" (82, 83, 85).
Znakomite
wartości poznawcze i edukacyjne Dialogów określa wysoki poziom
profesjonalnych kompetencji rozmówców — wytrawnych nauczycieli akademickich i autorów wielu pozycji wydawniczych. Mieszczą się oni, jak sądzę, za sprawą
temperamentu i wrażliwości społecznej w tradycji filozofowania
sokratejskiego. Dają świadectwo, że filozofowanie stanowi wyrazistą formę
aktywności ducha człowieczego pragnącego rozjaśniać zagadkę bytu i meandry współżycia ludzi.
*
„Res Humana" nr 6/2005.
« Filozofia społeczna (Publikacja: 15-05-2006 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4778 |
|