|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Idee i ideologie
Postmodernizm a "sprawa polska" Autor tekstu: Tadeusz Szkołut
Czy istnieją powody do niepokoju, głośno wyrażanego
przez niektórych intelektualistów, obawiających się, że nasze uniwersytety
zalewa fala postmodernistycznego relatywizmu? Czy rzeczywiście grozi nam to, iż
uczelnie wyższe — owe bastiony racjonalizmu, który stworzył podwaliny
nowoczesnej cywilizacji europejskiej, już wkrótce staną się terenem
nowego „prania mózgów", przeprowadzanego tym razem nie przez marksistów,
lecz przez „nowych cyników postmodernistycznych", którzy dążą do
wyeliminowania pojęcia Prawdy (jednej, obiektywnej i powszechnie ważnej) na
rzecz wielości różnorakich prawd (faktycznie będących jedynie różnymi
opiniami, a opinie — jak wiadomo — są rezultatem takich lub innych przekonań,
preferencji, idiosynkrazji)? W związku z tym pojawia się zresztą sugestia, iż
ów podstępny zamiar podporządkowania prawdy ideologicznym uprzedzeniom
realizują ci sami co niegdyś ludzie, a mianowicie sfrustrowani byli marksiści
(por. wypowiedź biskupa J. Życińskiego) [ 1 ].
Nie sądzę, aby sprawa przedstawiała się aż
tak prosto, jak uważa bp J. Życiński, czemu dałem wyraz w swej polemice z jego stanowiskiem [ 2 ]. W swej błyskotliwej, lecz niestety pomijającej istotę
problemu, odpowiedzi bp J. Życiński twierdzi, iż wysuwane przez rzeczników
postmodernizmu przestrogi przed zideologizowaniem pojęcia prawdy są
pozbawione podstaw, bowiem nikomu chyba nie przyjdzie do głowy, by utrzymywać,
że twierdzenie Pitagorasa czy teoria Einsteina
mają charakter ideologiczny [ 3 ]. Istotnie, żadne merytoryczne przesłanki
nie zmuszają nas do rezygnacji z klasycznego pojęcia prawdy na terenie nauk
przyrodniczo-matematycznych (w tej kwestii całkowicie zgadzam się ze swym
oponentem). Czy jednak nie zdarza się, że prestiż, jakim cieszy się pojęcie
prawdy naukowej w naszej kulturze jest przenoszony na prawdę innego rodzaju
„prawdę bożą" (resp. „prawdę chrześcijańską") „prawdę
moralną", „prawdę narodową" etc.?
Daleki jestem od tego, aby godzić się na restrykcje wprowadzane przez filozofów pozytywistycznych, przyznających tego
typu wyrażeniom jedynie status poetyckich metafor, by widzieć w nich wyłącznie
wyraz subiektywnych przeświadczeń aksjologicznych jednostek czy grup. Wydaje
się jednak, że uniknęlibyśmy wielu nieporozumień, gdybyśmy zgodzili się,
że w demokratycznym społeczeństwie, które próbujemy budować podobne określenia
mogą być tylko względnie prawdziwe. A to oznacza, że zgłaszane przez nie
roszczenia do prawdziwości muszą być „uzgadniane" z takimi samymi
roszczeniami wysuwanymi przez zwolenników innych opcji światopoglądowo-aksjologicznych.
Odpowiedzialność za prawdę, o którą jakże słusznie dopomina się bp J.
Życiński, przybiera tutaj inną postać niż w dyskusji czysto naukowej, w której
liczy się tylko poprawność logiczna i waga argumentów rzeczowych, i w której
wolność myśli nie może być niczym krępowana
(nawet przez prawdę zawartą w obowiązującej aktualnie teorii naukowej). Jeśli
chcemy chronić wolność w nauce, winniśmy w pierwszym rzędzie zapewnić
warunki dla nieskrępowanej swobody wypowiedzi, dla krytyki nieuznającej
żadnych dogmatów i żadnych autorytetów. W tym sensie rację na
postmodernista R. Rorty, gdy z pewną polemiczną przesadą stwierdza:
zatroszczmy się o wolność, a prawda sama zatroszczy się o siebie.
Bp J. Życiński mówiąc o prawdzie chrześcijańskiej
również podkreśla jej ścisły związek z wolnością. Okazuje się jednak,
iż w tym wypadku zależność jest odwrotna: to nie prawda wywodzi się z wolności (wolność jako niezbędny warunek osiągnięcia prawdy), lecz wolność
jest limitowana przez znaną z góry prawdę (prawda jako fundament wolności).
Stąd też — zdaniem biskupa — obrona prawdy w Kościele wymaga zakreślenia
granic dopuszczalnej wolności: "W Kościele również prawda jest wartością,
którą trzeba chronić, i wykluczenie pewnych stanowisk niezgodnych z prawdą
jest przejawem nie tyle autorytaryzmu, co szacunku dla Veritatis
splendor" [ 4 ].
Nieprzypadkowo — jak sądzę — pojawia się w tym fragmencie tytuł encykliki Jana Pawia II, gdyż bp J. Życiński zdaje się
bez zastrzeżeń podzielać zawarte w Veritatis splendor przeświadczenie
augustyńskiej proweniencji, według którego autentyczną wolność osiąga
nie ten, kto kierując się wskazaniami suwerennego sumienia dokonuje słusznych w swym mniemaniu wyborów, lecz jedynie ten, kto dokonuje wyborów słusznych
obiektywnie, wyborów właściwych [ 5 ]. Podobne „pozytywne" pojmowanie
wolności, zgodnie z którym „prawdziwa" wolność w odróżnieniu od
wolności zwykłej (narażonej na decyzje błędne, resp. grzeszne) realizuje
się poprzez opowiedzenie się podmiotu działającego za dobrem rzeczywistym,
odnajdujemy również — jak zwraca uwagę L. Kołakowski — w wydanym ostatnio Katechizmie
Kościoła katolickiego [ 6 ]. Jednocześnie jednak autor Jeśli boga nie
ma wskazuje na niebezpieczeństwa związane z owym augustyńskim wyobrażeniem o wolności, utożsamiającym ją z wolnością od grzechu. Nasuwa się
bowiem przeświadczenie, „że im mniej okazji do grzechu świat mi dostarcza,
tym bardziej kwitnie wolność moja; stąd łatwy wniosek, że wszelka forma
przymusu, która ogranicza moje możliwości grzeszenia, nie tylko mi na korzyść
wychodzi, ale moją wolność pomnaża; dlatego augustyńska doktryna w tym
punkcie jest dobrym uzasadnieniem reżymu opresywnego" [ 7 ].
Okazuje się zatem, że augustyńska formuła
wolności jest nie tylko tautologiczna (jedynie taka wolność, jaka jest
podporządkowana prawdzie jest wolnością prawdziwą) i budzi niedobre
skojarzenia historyczne (por. koncepcja autentycznej wolności w doktrynie
komunistycznej), lecz kłóci się również z modelem współczesnej demokracji
liberalnej. Z demokratycznego punktu widzenia wszelcy posiadacze (resp. depozytariusze)
jednej, bezwzględnie ważnej Prawdy nie są godni zaufania. Zawsze istnieje
bowiem niebezpieczeństwo, iż zechcą w jak najlepszej wierze „uszczęśliwić"
resztę obywateli narzucając im środkami prawnymi własne rozstrzygnięcia
moralne, opatrzone stemplem „uniwersalności" i „zagwarantowane"
przez autorytet tradycji religijnej. A stąd już krótka droga do państwa
wyznaniowego. W związku z tym L. Kołakowski, komentując książkę Jana Pawła — Przekroczyć próg nadziei, zauważa: „Istnieje w świecie katolickim
na poły teokratyczny prąd — tendencja, by prawo państwowe narzucało
wszystkie przez Kościół głoszone wymogi oraz dążenie do ustanowienia
systemu cenzury jako środka obrony "wartości chrześcijańskich"
(pod tym względem historyczne doświadczenia nie są bardzo zachęcające, wyrażając
się oględnie). Taki nietolerancyjny nurt daje się zauważyć w Polsce i innych krajach, ale żadną miarą nie jest on powszechny i jest nieprawdopodobne,
by mógł wziąć górę" [ 8 ].
Istotnie, L. Kołakowski wyraża się nader oględnie.
Chciałbym podzielać jego optymizm w kwestii niewiary w możliwość
odrodzenia się totalitaryzmu tym razem w wydaniu teokratycznym. Pewne
„niemiłe dwuznaczności" obecne w retoryce polskich rzeczników opcji
„prawdziwościowej", podkreślających prymat Prawdy wobec wolności, każą
jednak mieć się na baczności. Nasuwa się przypuszczenie, iż niezwykła
irytacja, jaką wzbudza w nich postmodernizm, w dużej mierze spowodowana jest
właśnie przez to, iż czołowi przedstawiciele tego nurtu w kulturze współczesnej
ośmielają się kwestionować niezbędność dla społeczeństwa demokratycznego
spoiwa w postaci niepodważalnej Prawdy, poddając tym samym w wątpliwość
„prawodawcze" ambicje dotychczasowych elit. Stąd charakterystyka
kultury posmodernistycznej jako kultury, dla której „prowokacją i nietolerancją jest twierdzenie, że istnieją nie tylko opinie, ale że
istnieje jeszcze Prawda pisana dużą literą" [ 9 ]. Stąd pogląd:
Postmoderniści mówią, że nie ma żadnego ładu, żadnej prawdy, nie ma żadnego
„zbawienia" w poznaniu, w inżynierii, jakakolwiek by ona nie była.
Pozostaje tylko zabawa, igraszki i parę jeszcze innych rzeczy" [ 10 ].
Czy rzeczywiście postmodernizm odrzuca wszelki
ład aksjologiczny, wszelką prawdę i sens? Czy istotnie absolutyzuje wolność,
otwierając w ten sposób wrota dla chaosu i anarchii? Czy postmodernistyczna
apologia różnorodności jako wartości kulturowej oraz uznanie przygodności
norm i zasad aksjologicznych (tj. świadomość ich konwencjonalnego charakteru,
niemożności innego ich „uzasadnienia", jak tylko poprzez odwołanie się
do autorytetu dziedzictwa danej kultury) musi z konieczności prowadzić do
nihilizmu, resp. amoralizmu? Nie ma w tych kwestiach najmniejszych wątpliwości
publicysta „Tygodnika Powszechnego", który kategorycznie stwierdza, iż wobec kultury postmodernistycznej
Kościół może być tylko „znakiem sprzeciwu"
[ 11 ].
Wydaje się jednak, że postmodernizm (zwłaszcza w umiarkowanym,
rortiańskim wydaniu) nie neguje bynajmniej prawdy, dobra, sprawiedliwości, piękna i świętości, lecz jedynie postuluje swoistą „prywatyzację" ludzkich dążeń
do owych niekwestionowanych wartości. Oficjalne uprzywilejowanie takiego lub
innego światopoglądu wraz z towarzyszącym mu kodeksem aksjologicznym,
przyznanie mu statusu państwowego oznaczałoby niewybaczalną ingerencję w sferę ludzkiej prywatności, a w dalszej konsekwencji — uniformizację i zubożenie
świata wartości kulturowych.
Ograniczenia wolności są niezbędne a bezbrzeżna
tolerancja rychło obróciłaby się przeciwko społeczeństwu otwartemu.
Nazywajmy jednak jak zaleca L. Kołakowski ograniczenia ograniczeniami, a nie
wolnością autentyczną, podporządkowaną prawdzie. Warto również pamiętać o tym, że każda prawda (zwłaszcza zaś Prawda) może ulec
instytucjonalizacji.
Przesadą byłoby oczywiście utrzymywać (tak, jak to czynią niektórzy
filozofowie postmodernistyczni), że każda prawda jest tylko fasadą skrywającą
przemoc („terror prawdy"), że prawda to tylko inna nazwa pragnienia
dominacji nad ludźmi. Lecz historia dostarcza niemało przykładów na to,
iż ci, którzy w swoim mniemaniu są w posiadaniu prawdy absolutnej zwykle
ulegali pokusie naprowadzenia innych na „właściwą" drogę, jeśli nie
namową, to przymusem. Demokratyczny ustrój polityczny ma właśnie chronić
obywateli przed podobnymi samozwańczymi „dobroczyńcami", dążącymi
do roztoczenia kurateli nad wszystkimi inaczej myślącymi, inaczej wierzącymi,
czy też — nie daj Boże w ogóle niewierzącymi. A chronić może tylko w jeden sposób: nie dopuszczając do zawłaszczenia sfery publicznej przez zwolenników
jednej tylko opcji światopoglądowo-aksjologicznch (nawet gdyby owa opcja była
ze wszech miar godna szacunku) oraz pozostawiając trudny obowiązek
poszukiwania prawdy i doskonalenia się moralnego indywidualnym staraniom
ludzi.
Wszystko wskazuje na to, iż modernizująca się
Polska, nadrabiająca opóźnienie cywilizacyjne powstałe w wyniku
geopolitycznych układów w powojennej Europie, będzie zmuszona zmierzyć się z owymi kluczowymi dylematami aksjologicznymi epoki współczesnej. Będzie również
musiała stawić czoła różnorakim zagrożeniom, jakie niesie ze sobą kultura
postmodernistyczna (szerzenie się postaw konsumpcyjnych; zanik wrażliwości
etycznej, przejawiający się w traktowaniu wszystkich upośledzonych w ustroju kapitalistycznym jako winnych własnej niezaradności; „spłaszczenie"
gustów estetycznych w wyniku ekspansji mass-mediów; komercjalizacja w kulturze
itp.). Jak bowiem słusznie zauważa jeden z uczestników debaty
postmodernistycznej, „fundamentalny paradoks polega na tym, iż niezbędna
modernizacja Polski odbędzie się wraz z jej postmodemizacją"
[ 12 ].
Podstawowe pytanie, na które musimy w związku z tym odpowiedzieć, brzmi: jak dotrzymać kroku
zachodzącym przeobrażeniom kulturowym i cywilizacyjnym, nie tracąc zarazem
własnej tożsamości narodowej? Ani jednostka, ani społeczeństwo nie jest
bowiem w stanie żyć i rozwijać się w próżni aksjologicznej, w oderwaniu od
tradycji, bez jakiejkolwiek hierarchii wartości. Błędne i szkodliwe jest
twierdzenie jakoby każda hierarchia równoznaczna była z uciskiem. Despotyczny
charakter ma tylko taka hierarchia, która nie pozostawia człowiekowi możliwości
wyboru, która narzuca mu się nie siłą samej tylko „prawdy" (tj. słuszności),
lecz próbuje utwierdzić się środkami instytucjonalno-prawnymi. Miarą różnicy
między mentalnością nowoczesną i ponowoczesną jest to, iż dzisiaj z nieufnością odnosimy się do tych wszystkich, którzy zapewniają, że są w posiadaniu Prawdy. Chociaż pytanie Piłata „cóż to jest prawda?" — nie przestaje
nurtować współczesnego człowieka, to jednak o wiele bardziej
palącym problemem jest to, jak żyć w świecie różnorakich i nierzadko skłóconych
ze sobą „prawd" (moralnych, politycznych, religijnych itp.), jak
obronić własną „prawdę", nie gwałcąc wolności i nie obrażając
godności osobowej Innego? Dlatego też wydaje się, że nieco
postmodernistycznej względności mogłoby w naszych polskich warunkach być
dobrym lekarstwem na absolutystyczne zapędy niektórych czcicieli Prawdy.
*
„Res Humana" nr 4/1995.
Przypisy: [ 1 ] J. Życiński, Ideologia
zamiast prawdy?. "Więź", listopad 1994, nr 11, s. 67-70; por. także:
J. Kiereś, Kto się boi postmodernizmu — kto wiąże z nim nadzieję?. "Słowo — dziennik katolicki" nr 60, 16-18 kwietnia 1993, s. 9. [ 2 ] T. Szkołut, Czy prawda może być ideologiczna?. "Więź",
nr 2, 1995. s. 161-163. [ 3 ] J. Życiński. Knebel odpowiedzialności
czy dyktatura prawdy?. "Więź", luty 1995. nr 2. s. 164-166. [ 4 ] "Autorytaryzm" i autorytet prawdy. Z ks. biskupem
J. Życińskim rozmawiają. A Nowak i K. Gurba. „Arka" nr 4, X-1993,
s. 10. [ 5 ] Veritatis splendor, por. zwłaszcza
s. 85-97, 128-154. [ 6 ] Por. Katechizm Kościoła katolickiego,
Pallotinum 1994: 1733. [ 7 ] L. Kołakowski. Laik
nad „katechizmem" się wymądrza, "Puls" nr 3,
maj-czerwiec. 1993. s. 17. [ 8 ] L. Kołakowski, Słuchając dobrego człowieka,
tłum. M. Tarnowska, „Znak" nr 478, marzec (3), 1995, s. 89. [ 9 ] Vittoriao Messori, Zamiast
wprowadzenia, w: Przekroczyć próg nadziei. Jan Paweł II
odpowiada na pytania V. Messoriego. Lublin 1994, s. 14. [ 10 ] Wypowiedź
R. Legutko w dyskusji „Arki": Czy można nie być
„nowoczesnym"?. "Arka" nr 42. 1992. s. 5. [ 11 ] J. Gowin, Gimnastyku
ducha, "Tygodnik Powszechny" nr 17, 23.4.1995, s. 8. [ 12 ] M. Wilczyński, Antypostmodernizm polski. "Czas Kultury" nr
5-6, 1994, s. 7. « Idee i ideologie (Publikacja: 28-06-2006 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4878 |
|