|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Ekonomia, gospodarka, biznes
Liberalna wolność a gospodarka Autor tekstu: Daniel Zbytek
Polscy ekonomiści, spośród których wielu rekrutuje się z zespołów obsługujących
zagraniczne banki handlowe i tym samym
mających dość sprecyzowane interesy
przede wszystkim w uzyskiwaniu jak najwyższej stopy oprocentowania na
zainwestowanym kapitale, a nie w faktycznym przyroście miejsc pracy czy wyższym poziomie rozwoju
technologicznego, zdominowali publiczne media prezentując ich zdaniem jedynie
słuszną wykładnię właściwej polityki gospodarczej. Oparta jest ona na
prostej zasadzie: likwidacji wszelkich ograniczeń dla działań kapitału
finansowego. Utożsamianie wyższego poziomu zysków od kapitału jako
najbardziej właściwego i jedynego słusznego wskaźnika rozwoju ekonomicznego
nie ma wszelako nic wspólnego z rzeczywistością. Nie ma jednego wskaźnika
nawet tak podstawowego zdawałoby się, jak przyrost dochodu narodowego,
skala inwestycji zagranicznych, czy stan bilansu płatniczego lub handlowego;
nie mówią one jednak całej prawdy o sytuacji ekonomicznej danego kraju, a tym
bardziej o stanie społeczeństwa. Ten ostatni najczęściej w ogóle nie jest
brany pod uwagę, bo przyjmuje się milcząco, że wysoki przyrost dochodu
narodowego oznacza automatycznie większy poziom zadowolenia społeczeństwa,
wyższy poziom zatrudnienia, większy dostęp do służby zdrowia i szkolnictwa.
Nic bardziej mylącego.
Uznając więc, za liberałami, że tylko liberalna polityka
gospodarcza gwarantuje wysoki poziom rozwoju ekonomicznego, należałoby uznać,
że Chiny winny być wzorcowym krajem liberalizmu gospodarczego. Niestety, dla
liberałów, jest wprost przeciwnie. W numerze z dnia 10.9.2005 r. „The
Economist" opublikował inną tabelę „Wolności ekonomicznej",
opracowaną przez kanadyjski Instytut Frasera. Współczynniki, które kształtowały
pozycję poszczególnych państw w tej tabeli to te, które uznane są za podstawy
wszelkiego liberalizmu gospodarczego: zakres restrykcyjności polityki budżetowej,
zakres interwencjonizmu państwowego, zakres wolności politycznych i ochrony
własności prywatnej, ochrona konkurencji (od 1 do 10, tym mniej punktów, im
mniej wolności liberalnych).
Na czele tej listy znalazły się dwa miasta-państwa, Hong Kong i Singapur, w rzeczywistości domy handlowe Chin, a nie państwa w pełnym tego słowa
znaczeniu. Same Chiny, lider rozwoju gospodarczego, znalazły się na 86
miejscu, za Polską, Węgrami i Czechami, a przed innymi liderami wzrostu jak
Argentyną i Kolumbią, także przed Rosją: 115 miejsce.
Liberalizm przede wszystkim jest korzystny dla krajów o wysokim
poziomie rozwoju gospodarczego, jak np. Stany Zjednoczone (3,6% wzrostu
dochodu narodowego w 2005 roku — numer 3 na liście Instytutu Frasera). Po
prostu kraje o wysokim poziomie rozwoju technologicznego i wysokiej
koncentracji kapitału stać na liberalizm, gdyż to dla nich droga szybszej
ekspansji.
Same wskaźniki, zarówno wolności gospodarczej, jak i wzrostu
ekonomicznego, nie mówią jeszcze prawdy o rzeczywistej sytuacji społecznej
danego kraju.
Bardziej realny, jeśli chodzi o porównanie pozycji gospodarczej i społecznej ludności w poszczególnych państwach naszego globu, jest tzw.
indeks rozwoju ludzkiego (Human Development Index), który (dane za rok
2003, źródło UNDP) na pierwszych miejscach lokuje kraje skandynawskie,
Kanadę, Australię, Szwajcarię, a listę zamykają kraje Czarnej Afryki
(ostatnie miejsce, 177 Niger). Chiny zajmują 85 pozycję, przed Turcją, (94
pozycja), a za Rosją (62 pozycja). Polska, Węgry, Argentyna, Chile zajmują
pozycję w drugiej trzydziestce. Współczynnik ten oznacza, że kraje
skandynawskie, które mają dość niski współczynnik wzrostu gospodarczego
wykorzystują go w bardzo zrównoważonym stopniu, podnosząc poziom życia
swojej ludności.
Zrównoważony wzrost to kolejny miernik ekonomiczny. Wprowadzony w roku 1987, przez tzw. Raport Komisji
Brundtland, oceniał nie tylko przyrost
produkcji przemysłowej i usług, ale także wzrost (lub spadek)
zanieczyszczenia środowiska, stopnia wykorzystania posiadanych surowców
mineralnych oraz wody — główny obecnie problem w wielu krajach, np. w Indiach.
Współczynnik Brundtland, zwany też współczynnikiem
bogactwa, wskazuje na całość zasobów dostępnych w danym kraju dla jego
mieszkańców, zarówno te wytworzone, jak i te istniejące w danym środowisku. W rankingu państw według tego miernika, wzrost indywidualnego bogactwa w krajach najbardziej rozwiniętych, należących do OECD, jest znacznie większy
niż np. w Chinach. Wynika to z faktu, że gwałtowny rozwój przemysłu w Państwie
Środka doprowadził do znacznego zanieczyszczenia, nadmiernego
wykorzystania zasobów naturalnych, skażenia żywności i wody. Według tych
danych „bogactwo" ludności krajów OECD od roku 1970 wzrosło ok.
60%, podczas gdy Chin tylko o ok. 25%, a dla porównania w Indiach spadło o 25%, mimo że w tym samym okresie dochód narodowy na głowę mieszkańca wzrósł o ponad 100%.
Wzrost dochodu narodowego jest tylko i wyłącznie jednym z wielu
wskaźników ekonomicznych, który sam w sobie niewiele mówi o stanie
gospodarki danego kraju, a już tym bardziej o jego
sytuacji społecznej. Nadmierne zauroczenie jednym wskaźnikiem prowadzi do błędnych
ocen istniejącej sytuacji i zaciemnia obraz rzeczywistości, która częstokroć jest znacznie bardziej
czarna niż oceniana tylko przez różowe okulary przyrostu dochodu
narodowego.
*
„Res Humana" nr 3-4/2006.
« Ekonomia, gospodarka, biznes (Publikacja: 31-10-2006 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5094 |
|