Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.444.371 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 700 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Im więcej zainwestowałeś w swoją religię, tym mocniej jesteś motywowany do ochraniania tej inwestycji.
 Światopogląd » Humanizm

Humanista na rozstaju dróg [1]
Autor tekstu:

1. Niewygody bycia humanistą. Czy wiara w człowieka to credo quia absurdum?

Przewaga myślenia krytycznego we współczesności sprawiła, że trudno dziś powiedzieć pozytywnie, na czym polega humanizm, a jeszcze trudniej zdecydować się, czy być humanistą i jak nim być, jeśli ktoś miałby takie życzenie. Humanista to niewątpliwie brzmi dumnie, ale to brzmi także nieco staroświecko i pompatycznie. W epoce rzeczowości, pragmatyzmu i upadku „wielkich narracji światopoglądowych" deklaracji takich nie odbiera się najlepiej. Dobra podpowiedź mówiłaby, że najstosowniej być humanistą powszednio i potocznie, w głębi serca i w skrytości ducha, bez fanfar i szumu. Pojawia się jednak ciągle to ambarasujące pytanie, co to znaczy być humanistą, jak nim być, chociażby właśnie na co dzień.

Pytanie to uświadamia, że związek między deklaracjami i wiedzą na temat humanizmu a praktykowaniem humanizmu jest w istocie rzeczy dość luźny. Można bowiem spotkać ludzi, którzy mają jasne wyobrażenie o humanizmie i nawet uważają się za humanistów, a postępują całkiem nie po ludzku. Zbieżne spostrzeżenia nasuwa tutaj także życie zbiorowe. Chrześcijańską „miłością do człowieka", jak wiadomo z kart historii, podpalono wiele stosów, a wzniosłe deklaracje ustrojowe na temat „humanizmu socjalistycznego" nie hamowały bynajmniej terroru stalinowskiego. I odwrotnie. Można często zetknąć się z ludźmi, którzy praktykują humanizm zupełnie bezwiednie, a nawet sprzecznie z wyznawanym przez siebie światopoglądem. Gdyby ktoś przypisał im postawę humanistyczną, wyraziliby zdziwienie i zaskoczenie, a być może zaprzeczyliby temu. Pokazuje to, jak delikatną sprawą jest ustalenie, czym naprawdę jest ów „humanizm". Czymś odrębnym wydaje się bowiem humanizm teoretyczny, czymś innym bywa humanizm jako spontaniczna postawa życiowa, a jeszcze czymś innym jest wzajemny stosunek humanistycznej teorii i wiary do praktyki.

Humanizm teoretyczny, przypomnijmy tu kilka oczywistości, jest przede wszystkim wiedzą, filozofią i poglądem na świat. Stanowi trwały i płodny nurt w historii idei, a jego rozkwit przypada na epokę renesansu. Ośrodkiem zainteresowania jest w nim istota ludzka, uważana za twórcę i cząstkę cywilizowanego świata, który zamieszkuje, zaludnia i kształtuje. Humanizm postrzega w niej ośrodek, cel, podmiot sprawczy i przedmiot dziejów. Jest ona również podmiotem refleksji, która obejmuje „wszystko, co istnieje", tj. kosmos, człowieka, jego dzieła i dzieje, samą siebie. To skupienie uwagi na człowieku — na gatunku ludzkim, jednostce i społeczeństwie — decyduje o intelektualnej i światopoglądowej odrębności humanizmu. Wszystko, co wychodzi od człowieka i co go dotyczy, wyjaśnia on za pośrednictwem jego własności, zachowań, stosunków, urządzeń, narzędzi i działań. W dziedzinie wartości widzi w nim wartość najwyższą, źródło i miarę wszystkich innych wartości.

Humanista nie zgadza się z poglądami, które istotę ludzką ujmują jedynie jako rzecz wśród rzeczy, organizm wśród organizmów, zwierzę wśród zwierząt, mechanizm wśród mechanizmów. Nie zgadza się także ze stanowiskami, w których ludzi uważa się za byty pochodne i zależne od istot nadprzyrodzonych, istniejących poza zasięgiem przyrody, rozumu i doświadczenia, poza obrębem historii, stworzonej w niej kultury i cywilizacji. Istoty nadprzyrodzone uważa za wytwór i dziedzictwo samych ludzi. Odmawia uznania, że sprawują one jakąś rzeczywistą władzę nad ludźmi. W przypisywanej tym istotom „władzy nadprzyrodzonej" zauważa ukrytą władzę innych ludzi. Według humanisty byt ludzki jest swoisty i autonomiczny. Gdy pominąć to, co zależy od nieujarzmionej przyrody, potęgę i klęski człowiek zawdzięcza wyłącznie samemu sobie.

Humanista współczesny musi tedy nolens volens zmierzyć się z gorzkim faktem, że w świecie ludzkim ciągle istnieją wpływowe poglądy oraz potężne siły społeczne, zwierane przez te poglądy, które odmawiają człowiekowi prawa do autonomii i do bycia człowiekiem — tym, kim rzeczywiście jest — i które nieustannie odnoszą jego istnienie, własności, pragnienia i losy do wydumanych instancji ponad i pozaludzkich. Często stosują wobec ludzi, powołując się na te instancje, praktyki z gruntu nieludzkie, pełne pogardy i bezwzględności. Prawdziwy zawód zawiera się jednak w tym, że według humanisty poglądy i praktyki tego rodzaju wychodzą od samych ludzi, są ich dziełem. Humanista nie może wygodnie zasłonić się szatanem, karą za grzechy, ślepym losem, immanentnym złem historii. Ludobójstwo, tortury, niewolnictwo, dyskryminacja, przemoc, wyzysk, prostytucja nieletnich, narkotyki i nietolerancja nie pochodzą przecież z zaświatów. Wypływają one z rzeczywistego stosunku ludzi do łudzi, człowieka do człowieka. Nie można zatem uchylić pytania, jak wobec tych praktyk „wierzyć w człowieka". Wiara współczesnego humanisty przypomina niekiedy credo quia absurdum.

Nie jest również tak, jak się czasem głosi, że negatywy są dziełem tylko jakiejś jednej, wyjątkowo zdegenerowanej grupy lub kategorii ludzi. Dzieje dokumentują, jak nierzadko ludzie, którzy sami doświadczyli piekła, gotowali później piekło innym. Nie było czymś niezwykłym, że „religie miłosierdzia", jak chrześcijaństwo czy islam, praktykowały bezlitosne rzezie, a polityczne ideologie wolności — bezwzględną tyranię. Trzeba zgodzić się w tej kwestii z wielkimi moralistami, że granica między pozytywnością i negatywnością przebiega raczej wewnątrz poszczególnych ludzi, a nie gdzieś między nimi lub na zewnątrz nich. Nie jest to także granica stalą. „Kiedy zło triumfuje", pisała poetka noblistka, „dobro się utaja;/ gdy dobro się objawia, zło czeka w ukryciu./ Jedno i drugie nie do pokonania/ ani do odsunięcia na bezpowrotną odległość" (W. Szymborska, Krótkie życie naszych przodków).

Jeśli te spostrzeżenia poetki odnieść do natury ludzkiej, to usprawiedliwienia typu „to nie my, to oni są źli" trafiają w próżnię. Próbują one uwolnić nas od współodpowiedzialności za powszechne dziedzictwo zła, niesprawiedliwość urządzeń społecznych, zapisane gwałtami karty historii. Dają alibi, które nic nie kosztuje, ale i niczego nie zmienia. Myśl humanistyczna musi w tej sytuacji odważnie przyznać, że możliwość negatywności osacza wszystkich ludzi bez wyjątku, pojawia się wszędzie, gdzie pojawiają się zbiorowości ludzkie, a jej akty powinny stanowić przedmiot zbiorowej troski i współodpowiedzialności. Powoduje to, że dwudziestowieczny humanizm przestaje być wiedzą radosną o człowieku, pełnią zachwytu nad jego potęgą i cnotami. Chociaż humanizm z istoty swej jest afirmacją niepowtarzalnego „życia na ziemi", musi jednak przyznać, że nie wszystko w życiu jest warte przeżycia.

Doświadczenia XX wieku dowiodły, że humanizm jest pewnym normatywnym projektem człowieka, a nie jakimś jego bezwzględnie prawdziwym opisem czy zdaniem sprawy z tego, „jakim jest naprawdę". Zmodyfikowały one sztandarową zasadę humanizmu: „człowiek jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce". Doświadczeniom mijającego stulecia bardziej odpowiadałyby zasady: „człowiek jestem i nic co nieludzkie nie jest mi obce" oraz „obcym potrafi być człowiekowi wszystko, co ludzkie". Dowodzą one, że projekty humanistyczne „na trzecie tysiąclecie" nie mogą zadowolić się mechanicznym powrotem do tradycji. Wymagają jej oceny i przewartościowania.

Pozycja światopoglądowa humanisty utraciła, jak wykazują powyższe uwagi, jasne, pewne i trwale zakorzenienie w przeszłości oraz w świadomości współczesnej. Stała się w rezultacie ekscentryczna, płynna oraz otwarta na impulsy płynące z doświadczeń międzyludzkich. Aktualne koncepcje humanizmu różnią się tedy głównie tym, jak ujmują stosunek człowieka do człowieka, a nie tym, jak definiują jego „istotę". Ten stosunek można przedstawić jako swego rodzaju wzajemne usytuowanie ludzi, ich pogląd na siebie samych, stanowisko wobec innych oraz zbiorowości ludzkiej. Wydaje się, że współcześnie można wyodrębnić trzy takie usytuowania człowieka, co zresztą nie znaczy, że tylko one istnieją lub że jedynie one się liczą. Można je nazwać odpowiednio centralnym, peryferyjnym i na skrzyżowaniu szlaków. Odpowiadają im stosowne wersje humanizmu.

2. Pępek świata?

Jedna z koncepcji humanizmu, mocno osadzonych w tradycji i bodajże najbardziej rozpowszechnionych, przeciwstawia go teocentryzmowi oraz fundamentalizmowi religijnemu. Głosi ona, że to człowiek, a nie istota boska, jest celem samym w sobie, miarą wszechrzeczy oraz stanowi najwyższą wartość. Jest on według tej koncepcji koroną istot i bytów, niejako punktem szczytowym architektury kosmosu. Przymioty rozumności, języka, pracy, kreatywności, wolności — źródła ludzkiej potęgi — oddaliły go bezpowrotnie od reszty natury i wynoszą go zawrotnie wysoko ponad naturę. Powołaniem człowieka jest bycie jej „panem", jeśli jeszcze nie dzisiaj, to być może w przyszłości.

Humanizm antropocentryczny utrzymuje tedy, że nie ma na Ziemi i w dotąd poznanym kosmosie istot, które mogłyby się mierzyć z człowiekiem. Choć być może pod wieloma względami rodzaj ludzki nie jest do końca uformowany, chociaż stale zagrażają mu różne słabości i wyniszczające konflikty, stanowi tak czy owak twór natury, który wywalczył samodzielność i począł kształtować odrębny — aczkolwiek w naturze osadzony i od jej zasobów zależny — świat. Jest to mianowicie świat, jak dotąd, stałego postępu cywilizacyjnego i kultury, zorganizowanych społeczności, dramatycznej historii i bogatej duchowości. Wybija się on wysoko ponad spowity nieświadomością i zasklepiony w sobie bezwład natury. Potrafi w wielu dziedzinach zapanować nad nią i podporządkować ją własnym potrzebom.

Humanizm jest jedną z wizji urządzenia tego świata, zbiorem wartości, które winny go tworzyć. Zawiera wiele wątków, ale szczególnie jeden warto tutaj przypomnieć. Głosi on, że — oprócz pełni jedynego życia, jakie powinno się przeżyć - dla człowieka najwyższą wartością jest, a w każdym razie: powinien być inny człowiek. W tym względzie humanizm antropocentryczny stanowi także pewną wizję stosunków między ludźmi oraz projekt budowy świata wewnątrzludzkiego. Nie jest więc jedynie optymistyczną i uwznioślającą — nieco abstrakcyjną, bez następstw politycznych i społecznych - interpretacją położenia człowieka w naturze i w kosmosie. Zasada „człowiek najwyższą wartością dla człowieka" nabiera bowiem dramatycznej aktualności i treści wtedy, kiedy potępia konkretny ucisk i zniewolenie w stosunkach międzyludzkich i postuluje ich zmianę. Staje się wówczas zasadą reformatorską, a nawet rewolucyjną.

Stosunki oparte na zniewoleniu, ucisku czy wyzysku odzwierciedlają bowiem wewnętrzne podziały świata ludzkiego na swojski i wrogi, zasobny i wyzuty ze środków do życia, panujący i służebny, gdzie istotę ludzką sprowadza się do roli i rangi narzędzia pracy, „mięsa armatniego" czy, jak to ukazuje na przykład wymuszona prostytucja, środka przyjemności dla innego człowieka. Stanowią one przejaw „niszczenia człowieka w człowieku przez innego człowieka". Humanistyczna idea „człowiek najwyższą wartością" — o ile bierze się ją serio i o ile zdobywa szeroką akceptację — zawiera treści emancypacyjne oraz inspiruje czynny opór przeciwko tego typu praktykom. Jej idealizm i utopizm okazywał się w dziejach niejednokrotnie siłą nie do zwalczenia przez rządy i ustroje oparte na zniewoleniu.


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Humanizm w XXI wieku
Humanistyczny sens życia

 Zobacz komentarze (4)..   


« Humanizm   (Publikacja: 13-01-2007 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Edward Kasperski
Profesor zwyczajny nauk filologicznych specjalizujący się w komparatystyce, literaturoznawstwie, teorii, poetyce i historii literatury XIX i XX w. Pracownik naukowy Zakładu Literatury Romantyzmu Instytutu Literatury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego

 Liczba tekstów na portalu: 2  Pokaż inne teksty autora
 Poprzedni tekst autora: Czy postmodernizm jest humanizmem? Rozważanie o R. Rortym i kulturze liberalnej
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5197 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365