|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Idee i ideologie
Marzenie, utopia, odpowiedzialność Autor tekstu: Jerzy Ładyka
Odwieczne
jest marzenie człowieka o przyszłości, która może być lepsza od teraźniejszości.
Dążenie ludzi przenika wola sięgania po wartości, jakich nie było do tej
pory, z nadzieją, że odmienią los. Stworzą świat dostatku, dostępnej
pracy, bezpieczeństwa, sprawiedliwości,
równości, wolności… Marzenia te stanowią podłoże teoretycznych uogólnień i doktryn, formowanych z ambicją wpływania na bieg dziejów. Już
Platon w dziele Państwo przedstawił wizję
ustroju, w którym spełniać się miała idea „Dobra", przez
pojednanie interesów jednostki z korzyściami ogółu i stwarzająca podstawę uniwersalnej
szczęśliwości. Autor usiłował, we współpracy z władcami Syrakuz, urzeczywistnić
swoje pomysły, co skończyło się jednak niepowodzeniem.
Niewątpliwa słabość w teorii Platona
tkwiła w jej wewnętrznej sprzeczności. Wizję
przyszłości wyprowadzał bowiem z wyidealizowanego obrazu ustroju
wspólnoty plemiennej, czyli kreując
kształt przyszłości wzorował się na przeszłości. Ideał, mający
zająć miejsce teraźniejszości okazywał się, w samej rzeczy, przywróceniem porządku społecznego, który
już przeminął i zastąpiony został przez realne
państwo demokracji ateńskiej. Proponowany przez Platona rozwój nie
mieścił się w więc w ruchu wertykalnym, okazał się rozwojem pozornym.
Kościół
chrześcijański w obrębie wykładni indywidualnego zbawienia rozwinął również koncepcję
swego udziału w kształtowaniu przyszłości doczesnej. Dzieło św.
Augustyna De civitate
Dei symbolizuje
teoretyczne próby formowania doktryny państwa
wyznaniowego, której realizacja w niektórych konfesjach — pozostaje
wciąż żywym zadaniem do wykonania. Państwo
wyznaniowe uznaje prymat zasad religii
nad świeckimi, tworzy i wykorzystuje prawo stanowione dla zwiększania mocy
norm religijnych, a także dla zagwarantowania realizacji orzeczeń Kościoła
przy pomocy administracyjno-karnych środków władzy świeckiej.
Kościół nie wahał się popierać państwa
reakcyjne o ustrojach represyjnych wobec własnego społeczeństwa i złowrogo
agresywne w relacjach
międzynarodowych, jeśli zapewniało to jemu mocną pozycję i wpływ na władzę.
Akceptując w praktyce zasadę, że „nawrócenie" (oznaczone najczęściej przez gesty rytualne)
staje się automatycznie wkładem do dzieła ulepszania
jakości życia ludzi. Kościół angażował
się w akcje przemocy w wymiarze jednostkowym i masowym. W toku prześladowań i wojen
religijnych, w krucjatach przeciwko „niewiernym" popełniano zbrodnie ludobójstwa, przelano morze
krwi. Zaś w państwach, gdzie Kościół
uzyskiwał dominację we władzy politycznej, z reguły zamykane zostawały drogi społecznego
postępu. Wszelki pociąg do nowatorstwa
ulegał zwykle ciężarowi struktur niezmiennie
trwałych w utrzymywaniu niezmienności. Podkreślają to w analizach
działalności Kościoła nie tylko świeccy
badacze historii, lecz także
teologowie katoliccy, jak Hans Küng, Barbara Thiering, Karen Armstrong itd. W imię obrony
ducha ewangelicznego poddają krytyce Kościół hierarchiczny, który w praktyce notorycznie odchodzi od pierwotnej idei Kościoła (Ecclesia)
jako wspólnoty w modlitwie na rzecz instytucji hierarchicznej, zaabsorbowanej własnymi
problemami i mało liczącej się z sytuacją
życiową ludu bożego.
W
Kościele instytucjonalnym dominuje świadomość autorytarna, dzieląca ludzi na lepszych i gorszych, którzy powinni podlegać pierwszym. Kościół sam sobie nadaje wartość nadrzędną,
siebie czyni autorytetem najwyższym w życiu społecznym. Skłonność do zachowań totalitarnych, określona
przez nietolerancyjny sposób przeżycia religijnego i partykularne
interesy, wciąż żywotna jest w wielu środowiskach duchowieństwa, zwłaszcza
wyższego. Budzi to niepokój wielu ludzi, zwłaszcza w sytuacji, kiedy totalitaryzm odsłania swą
wyrazistą realność. W liście otwartym Aleksander Małachowski dramatycznie apeluje do
biskupów polskich o zaniechanie słów i działań dyktowanych
nienawiścią, o „pogodzenie się z tym,
że niewierzący w Boga też mają swoje
szlachetne kodeksy etyczne, mają swoich wielkich sprawiedliwych i tak
samo zasługują na troskę Kościoła jak
ludzie wierzący, jeśli pomiędzy
osobami odmiennych przekonań nie mają
zapanować wrogość i nienawiść, sprzeczne z nauczaniem Jezusa Chrystusa" („Gazeta Wyborcza" z 7.4.1997 r.). Ks. prof. Józef Tischner
sarkastycznie, ale też z nutą smutku zauważa:
„Nasz katolicyzm bywa taki 'kapralski',
taki wyniosły, taki staroświecki, taki nietolerancyjny… Moi
kochani współbracia katoliccy to są
dziwni ludzie. Mówi się nawet, że w niebie
będą mieli specjalne miejsce, odgrodzone
wysokim murem od reszty" („Polityka" z 12.4.1997 r.).
W
obszarze myśli świeckiej marzenia o lepszym losie ludzi wyartykułowane
zostały w opisach ustrojów utopijnych, urzeczywistniających idee sprawiedliwości, równości, dobrobytu, wysokiej
kultury i moralności. Ten nurt myślenia
zapoczątkowało dzieło Tomasza Morusa
(XVII w.) pt. Utopia. Słowo to oznacza miejsce nieistniejące, czyli „nigdzie", co sugeruje, że utopia
jest wizją szlachetną, ale nierealną. Mimo
to idea utopijności zapuściła korzenie, zaowocowała różnymi koncepcjami zwłaszcza w XVIII i XIX w., które ogólnie nazywa się socjalizmem
utopijnym. Ich twórcy nie dostrzegali
ekonomiczno-politycznych przesłanek realizacji
swoich pomysłów. Nie wykluczali wszakże
szczęśliwego zbiegu okoliczności historycznych,
jakiegoś niespodziewanego olśnienia
władców, którzy zaangażowaliby się w nadanie
ich projektom praktycznego wymiaru. Wspólnym
założeniem teorii utopijnych było przeświadczenie,
że człowiek jest z natury istotą „dobrą". A więc stanowisko zasadniczo opozycyjne wobec tradycji chrześcijańskiej
przypisującej naturze człowieka, obarczonego grzechem pierworodnym,
notoryczną skłonność do „zła". Pogląd o „dobrej" naturze człowieka wpłynął na rozwój myśli
poszukującej dróg do lepszej przyszłości
ludzi. Jeśli człowiek jawi się w realnym
życiu jako stworzenie złe, szkodzące innym i sobie, a zarazem jest z natury istotą dobrą, to znaczy, że
źródłem zła, które nosi w sobie nie jest on sam, lecz warunki w których żyje. Należy
zatem zmienić warunki, stworzyć szansę dla aktywności rzeczywistej,
tj. dobrej natury człowieka, a wówczas
powstanie ład społeczny nie wzbudzający sprzeciwu.
Koncepcje lepszej przyszłości Fryderyka Nietzschego i Karola Marksa, mimo
zasadniczych różnic,
jedno wszelako miały wspólne: przekonanie,
że dotychczasowa historia ludzkości
jest dopiero wstępem do epoki egzystencji „prawdziwego człowieka". W ujęciu Nietzschego „istota człowieczeństwa" pozostawała do tej
pory jakby w podziemiu, stłamszona i krępowana przez kulturę
chrześcijańską, przesyconą
pierwiastkiem samounicestwiania się ludzi w obliczu bóstwa. W ujęciu Marksa „natura człowieka"
podlegała degradacji w klasowym społeczeństwie
na skutek wielostronnych procesów
alienacji (wyobcowania). Myśli Nietzschego nie wyszły w zasadzie poza sferę
kultury, tylko pewne wątki włączone zostały do ideologii totalitaryzmu III Rzeszy. Inaczej rzecz się miała w przypadku teorii Marksa. Stała się podstawą
międzynarodowego ruchu robotniczego, a w XX w. — funkcjonowania wielu państw. W myśli Marksowskiej, w odróżnieniu od innych utopii
socjalistycznych, ważna była teza, że nie trzeba
czekać na szczególne okoliczności
historyczne dla rewolucji. Realną przesłanką podjęcia przebudowy
społeczeństwa stanowi wysoki poziom
techniki, sił wytwórczych w krajach
rozwiniętego kapitalizmu. Historyczna próba wdrożenia teorii Marksa w praktykę życia społecznego nie powiodła się. Ideologowie i przywódcy partii komunistycznych
posługiwali się jej mocno zdeformowaną wersją. Ujawniło
się to szczególnie drastycznie w politycznej doktrynie sprawowania
władzy przez partię w okresie dyktatury
proletariatu. W państwach o systemie biurokratycznym, w warunkach
totalitaryzmu skazane zostały na niewykonalność
zarówno plany osiągnięcia materialnego
dobrobytu, jak też programy humanistycznych przemian w kulturze społecznej.
Czasy
nowożytne wyprowadziły na pierwszy
plan problematykę postępu. Dwojaki jest sens
pojęcia „postęp". Oznacza ono, z jednej strony, realne zjawisko, empiryczny proces rozwojowy,
wymierny, porównywalny. Postęp w tym znaczeniu dostrzegany jest najwyraźniej w dziedzinie techniki, ale mówi się także o postępie społecznym,
intelektualnym, moralnym itd. Z drugiej wszelako strony, przez „postęp"
rozumie się ideę czy ideał, który
staje się ośrodkiem ludzkiej
fascynacji i celem przedsięwzięć. Więcej
nawet, staje się impulsem wiary, że świat (rzeczywistość)
zawieszony miedzy przeszłością a przyszłością regulowany jest
przez ideę postępu, co znaczy, że
przebywa rozwojową drogę „w górę", zaś ten ruch ma
charakter jednoznacznie pozytywny.
Ludzie wierzący w postęp mają jako argument ważną przesłankę. Określony
przez naukę i technikę rozwój cywilizacji
utwierdza przekonanie o potędze idei postępu.
Wszak każdy widzi, że postęp stwarza moce pozwalające panować człowiekowi
nad materią, życiem i w dużym stopniu
nad samym sobą.
Ale
rzeczywistość ujawnia drugą stronę medalu. Mroczną i katastroficzną. Realne staje się
niebezpieczeństwo nie tylko nagiej, samobójczej zagłady atomowej w przypadku wojny,
lecz także groźba unicestwienia świata w wyniku
konstruktywnego i pokojowego z intencji
wykorzystywania technicznej potęgi. Powoduje
to istotną zmianę w trwałym do tej pory sposobie postrzegania postępu jako
wartości pozytywnej. W jego ocenie wyraźnie daje o sobie znać zwątpienie i sceptycyzm. Czy z pojęciem postępu wiąże
się lepsza przyszłość, jeśli już dzisiaj widać realność przekształcenia
się postępu w regres? Czy lepsza przyszłość jest w ogóle możliwa?
Prof. Krzysztof Michalski, dyrektor Instytutu Nauk o Człowieku w Wiedniu mówi:
„W Stanach Zjednoczonych większość ludzi
wyraża niespotykane do niedawna przekonanie, że ich dzieciom będzie w życiu gorzej. To jest prawdziwa
rewolucja współczesnej świadomości.
Nawet w czasie wielkiego kryzysu ludzie nie byli tak pesymistyczni.
Wierzyli, że wprawdzie nastąpiło tąpnięcie, ale z czasem to się musi wyrównać i znów będzie coraz lepiej. Dziś mało
kto wierzy, że w historycznej perspektywie
może być lepiej. Mało kto wierzy już nawet w świetlaną przyszłość
demokracji" („Gazeta Wyborcza" z 1.3.1997 r.).
Wydaje
się, że te wątpliwości dotyczą postępu w sensie ideologicznym oraz
wynikających zeń utopijnych przewidywań, a to nie jest równoznaczne z krytyką postępu, jako realnego
faktu, jako przysługującej człowiekowi zdolności
wykorzystywania wiedzy o przyrodzie w procesie
jego rozumnej działalności. Równolegle z pogłębianiem się lęku i zwątpienia w postęp pojawiają się
koncepcje, zachęcające do poszukiwania dróg uniknięcia apokalipsy.
Interesującą nad wyraz wydaje się
propozycja prof. Hansa Jonasa w książce
Zasada odpowiedzialności (Platon 1996, s. 410),
prezentującej efekt wieloletnich przemyśleń
filozoficznych na temat sytuacji człowieka i świata, określonej
przez obecny stan cywilizacji naukowo-technicznej.
Autor podziela rodzący się niepokój co do przyszłości świata, sam
radykalnie formułuje pogląd, że
zachowanie równowagi przyrody musi, wcześniej czy później, ale na
pewno, spowodować unicestwienie globalne. Dlatego kształtowanie się właściwej symbiozy
życia ludzi z naturą ma sens egzystencjalny i ontologiczny. Wymaga działań określonych przez
etykę
odpowiedzialności, obejmującej obszar rzeczywistości nie mieszczący się
bezpośrednio w obrębie środowiska
ludzkiego.
Odpowiedzialność zarówno w sensie prawnym jak i moralnym
jest odpowiednikiem siły, wobec tego
musi być współmierna do mocy techniki
(i jej efektów) w jaką jest obecnie ludzkość
wyposażona. Czyli musi dotyczyć nie tylko sfery życia prywatnego,
lecz także ogólnospołecznego. Stawia
to, rzecz jasna, trudniejsze niż dotychczas, zadania przed jednostkowym
sumieniem. Nic dziwnego, że faktycznie od niego zależy przyszłość
ludzkiego świata. Zaniechać trzeba, mówi
autor, patrzenia na przyszłość przez pryzmat nadziei i rozmaitych proroctw o mającej nastąpić szczęśliwości. Rozumną uwagę obrócić należy w stronę dających się przewidzieć
trudności, zagrożeń i nieszczęść.
Koncentrować świadomość na tym, co wzbudza naturalny strach — on
bowiem mobilizuje intelekt i wszelką
sprawność działania, zdolnych
przezwyciężyć zło. Taka właśnie, wyrastająca z wyobraźni, „heurystyka lęku" może być skuteczniejsza niż
fascynacja wizją raju w walce o zachowanie człowieka i świata.
H.
Jonas formułuje zasady oryginalnej metafizyki na gruncie ewolucjonistycznej teorii bytu,
obywającej się bez transcendencji. Sądzi,
że odnoszenie etyki do sfery transcendencji
nie ułatwia rozumienia jej istoty, a raczej mnoży trudności, prowadząc do dualizmu. Ten zaś
wiąże się ściśle z teologią Boga, którego atrybuty chwieją się w relacji z realnym złem, które przenika
istniejący świat. Nawiązuje do myśli Leibniza, że „istnieje raczej coś niżeli nic",
wyprowadza z bytu (natury, przyrody) pojęcie „dobra", a także
kategorię „powinności". "Bycie jest czymś dobrym samo w sobie, niemożliwe
jest bowiem żadne porównanie co do rangi z nicością. Dlatego istnienie per se, bez
względu na rodzaj 'powinno' być przedkładane
nad nicość" (s. 95). W naturze więc, w przyrodzie istnieje
wartość w sensie ontologicznym i etycznym. Ta druga realizuje się w formie
dostrzegalnego empirycznie procesu celowości.
"Możemy uważać samą zdolność posiadania
jakichkolwiek celów za pewne dobro
samo w sobie, którego nieskończoną wyższość
nad wszelką bezcelowością bytu uchwytujemy z intuicyjną pewnością"
(s. 151, podkr. — JŁ).
Człowiek zatem jako istota zdolna do samodzielnego i celowego działania partycypuje w wartości „dobra". Doświadcza go na skutek odczuwania i rozumienia „zła"
jako cierpienia. Dzięki temu
może rozwijać umiejętność szukania dróg
unikania zła, a także sposobów jego eliminowania. Obecnie człowiek
znalazł się w sytuacji zagrożenia totalnego. I wiele
wskazuje na
to, że zdaje sobie sprawę z jego rozmiaru. Świecka filozofia moralna Hansa Jonasa zawiera
sugestywny program „ochrony istnienia człowieka i jego człowieczeństwa przed nadużywaniem
jego własnej potęgi".
Res Humana nr 3/1997
« Idee i ideologie (Publikacja: 13-01-2007 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5201 |
|