|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Ludzie, cytaty » Heretycy, bezbożnicy
Kazimierz Łyszczyński 1634-1689 [3] Autor tekstu: Andrzej Rusław Nowicki
Udział biskupów w sądzie nad Łyszczyńskim
Ilu
było biskupów, kiedy toczył się proces przeciwko Łyszczyńskiemu? Czy
panowała wśród nich jednomyślność, czy też wystąpiło jakieś zróżnicowanie
stanowisk, a jeśli tak, to którzy spośród biskupów są najbardziej
odpowiedzialni za wydanie i wykonanie wyroku śmierci?
Odpowiedź
na to pytanie nie jest bynajmniej łatwa. Można jednak ustalić wiele faktów,
które nas do tej odpowiedzi przybliża. Zacznijmy od sporządzenia pełnej
listy osób, które w okresie procesu
warszawskiego (od 15 lutego do 30 marca 1689) stały na czele ówczesnych 17
diecezji. Lista jest ułożona w kolejności alfabetycznej nazwisk. Po nazwisku
są podane imiona, herb, daty życia i lata biskupstwa w danej diecezji:
-
Brzostowski Konstanty Kazimierz, herbu Strzemię (16441722), biskup
wileński 1687-1722,
-
Dąmbski Stanisław Kazimierz z hrabiów na Lubrańcu, herbu Godziemba
(am. 1700), biskup płocki 1680-1691,
-
Denhoff Jerzy Albrecht (1640-1702), kanclerz wielki koronny (1688-1702),
biskup przemyski 1687-1701,
-
Gniński Jan Chryzostom Benedykt, herbu Trach (zm. 1715), biskup
kamieniecki 1687-1715,
-
Kotowicz Eustachy Stanisław Kazimierz, herbu Korczak (1637 — ok. 1704),
biskup smoleński. od 1688 r.,
-
Leszczyński Bogusław, herbu Wieniawa (ok. 1645-1691), biskup łucki
1688-1699,
-
Lipski Konstanty Samuel, herbu Łada (ok. 1622-1698), arcybiskup lwowski
1681-1698,
-
Madaliński Dobrogost (Bonawentura), herbu Laryssa (ok. 1620-1691),
biskup kujawski 1680-1691,
-
Małachowski Jan, herbu Nałęcz (1623-1699), biskup
krakowski.1681-1697,
-
Opaliński Kazimierz Jan z Bnina, herbu Łodzia (16391693), biskup chełmiński
1681-1693,
-
Pac Kazimierz, herbu Gozdawa (zm. 1695), biskup żmudzki 1668-1695,
-
Popławski Mikołaj, herbu Drzewica (zm. 1711), biskup inflancki
1685-1710,
-
Radziejowski Michał Stefan, herbu Junosza (1641-1705), arcybiskup
gnieźnieński 1688-1705,
-
Święcicki Stanisław Jacek, herbu Jastrzębiec (ok. 1630-1696), biskup
chełmski 1677-1696,
-
Witwicki Stanisław Jan, herbu Sas (ok. (1630-1698), biskup poznański
1687-1698,
-
Załuski Andrzej Chryzostom, herbu Junosza (ok. 1650-1711), biskup
kijowski 1683-1692,
-
Załuski Jan Stanisław, herbu Nałęcz (1629-1697), biskup warmiński
1688-1697.
Większość biskupów pochodziła z potężnych rodów magnackich i zawdzięczała swoją karierę kościelną przede wszystkim wpływom politycznym
swoich ojców, stryjów i braci, piastujących wysokie stanowiska państwowe.
Wystarczy przypomnieć, że biskupi Gniński, Leszczyński, Radziejowski byli
synami podkanclerzych koronnych (czyli ministrów), biskupi Opaliński i Pac -
synami wojewodów, biskupi Dąmbski i Lipski — synami kasztelanów. Bracia
wielu biskupów zasiadali w senacie; sześciu biskupów (Dąmbski, Gniński,
Lipski, Opaliński, Pac i Załuski) było braćmi wojewodów. Biskup
Lipski był bratankiem arcybiskupa gnieźnieńskiego o tym samym nazwisku,
biskup Załuski — siostrzeńcem arcybiskupa Olszowskiego, biskup Pac -
bratankiem biskupa.
Nominacja
na każde z wymienionych biskupstw zapewniała krzesło w Senacie, a więc udział w rozstrzyganiu najważniejszych spraw państwowych. Rozmiary diecezji były różne;
były diecezje większe i mniejsze, bogatsze i biedniejsze, a zróżnicowanie
dochodów było ogromne.
Warto — z mapą w ręku — przyjrzeć się rozmiarom poszczególnych diecezji,
jako że sama nazwa nie mówi jeszcze o tym, jak daleko dane biskupstwo
faktycznie sięgało. Według godności określonej
porządkiem miejsc w Senacie: na pierwszym miejscu znajdowało się
arcybiskupstwo gnieźnieńskie, potem lwowskie, następnie biskupstwo
krakowskie i tak dalej aż do inflanckiego i smoleńskiego:
-
gnieźnieńskie — obejmowało osiem archidiakonatów: gnieźnieński
(z dekanatami: Gniezno, Łekno, Żnin, Zbar, Konin, Słupce), uniejowski
(z dekanatami: Uniejów, Warta, Szadek, Brzeźnica), wieluński (z
dekanatami: Ruda, Krzepica, Wieruszów), kurzelowski (z dekanatami:
Kurzelów, Opoczno, Przedbórz, Chęciny, Małogoszcz, Zamów), kaliski
(z dekanatami: Kalisz, Krotoszyn, Pleszewa, Staw, Stawiszyn), łowicki (z
dekanatami: Łowicz, Skierniewice, Rawa), łęczycki (z dekanatami: Łęczyca,.
Kłodawa, Kutno, Zegrz, Tuszyn), kamiński (z dekanatami:
Kamień, Człuchów, Tuchola, Nakło, Winburg);
-
lwowskie — z dekanatami: Lwów, Gródek, Rohatyn, Żydaczów,
Trembowla,
Ujście, Złoczów;
-
krakowskie — obejmowało 5 archidiakonatów: krakowski (z dekanatami:
Kraków, Wieliczka, Dobczyce, Lipnica, Wojnicz, Opatowiec, Proszowice,
Witów, Skawina,
Zator, Oświęcim,
Nowa Góra,
Bytom,
Skała,
Jędrzejów, Pacanów, Kije,
Sokolina, Wolborm, Lelów, Tarnów,
Kielce,
Bodzęcin, Radom, Stężyca), sandomierski (z dekanatami: Koprzywnica,
Połaniec, Mikocin,
Rudnik), zawichostski (z dekanatami: Zawichost, Urzędów, Opatów), sandecki (z
dekanatami: Mieliec, Ropczyce, Strzyżów, Pilzno,
Żmigród, Jasło,
Biecz, Bobowa, Sącz, Nowy
Targ, Spisz), lubelski (z dekanatami:
Łuków, Parczów, Chodel, Kazimierz, Solec);
-
włocławskie
(zwane także kujawskim) — obejmowało trzy archidiakonaty:
włocławski (z dekanatami: Włocławek, Brześć Kujawski,
Kowale, Izbica, Radziejów, Służewo,
Nieszawa, Bobrowniki), kruszwicki
(z dekanatami:
Kruszwica, Inowrocław, Raciąż, Bydgoszcz),
pomorski
(z dekanatami: Gdańsk, Tczew, Mirchów,
Puck, Lębork, Starogard, Nowe Świecie, Fordon, Gniew);
-
poznańskie — obejmowało
dwa archidiakonaty:
poznański
(z
dekanatami: Poznań, Kostrzyna, Pyzdry, Oborniki, Stęszew,
Śrem, Zbąszyn, Kościan,
Nowe Miasto,
Wschowa, Grodzisk,
Międzyrzec),
warszawski (z dekanatami: Warszawa, Sochaczew.
Błonie, Grodzisk,
Gąbin,
Liw, Warka, Garwolin, Piaseczno, Mszczonów);
-
wileńskie z dekanatami: Wilno, Poboisko, Oszmiana,
Świr,
Lida,
Raduń, Wiłkomierz,
Kupiszki, Brasław,
Troki, Sejny,
Grodno,
Kowno,
Oliwiła, Połock,
Nowogródek, Słonim, Różana,
Wołkowysk,
Witebsk, Orsza,
Mińsk, Radoszkowice,
Dobrujsk, Augustów, Knyszyn;
-
płockie obejmowało
trzyarchidiakonaty:
płocki (z
dekanatami:
Płock, Bielsk, Gostynin, Mława,
Janów, Sreńsk, Nowe Miasto,
Nasielsk, Zakroczym,
Płońsk, Raciąż. Przasnysz, Ciechanów,
Wyszogród,
Bodzariów, Bieżuń,
Sierpc), pułtuski
(z dekanatami: Pułtusk, Radzymin, Stanisławów,
Kamieńczyk, Wąsosz, Wizna,
Andrzejów, Ostrów,
Łomża, Wyszków, Maków) i dobrzyński (z dekanatami: Dobrzyń, Lipno, Rypin, Górzno);
-
warmińskie — z dekanatami: Olsztyn, Braniewo, Elbląg,
Dobremiasto, Malbork,
Passanheim, Nytych, Reszel, Jeziorany, Sztum, Wartenbarg, Orneta, później także
Lidzbark, Tylża, Mehlsack i Królewiec;
-
łuckie (zwane także włodzimierskim lub brzeskim) — z dekanatami: Włodzimierz, Dubno, Zbaraż, Krzemieniec, Zasław, Janów, Węgrów, Biała, Szerszów, Brańsk,
Drohiczyn, Łosice;
-
przemyskie — z dekanatami: Przemyśl, Jarosław, Krosno, Sanok, Sambor, Mościska,
Leżajsk, Rzeszów, Dynów;
-
żmudzkie — z dekanatami: wierzbołowskim, zaniemeńskim, widoklecko-łuknińskim;
-
chełmińskie — z dekanatami: Chełmno, Chełmża, Gołub,
Łasin, Lubawa,
Radzyń, Brodnica, Toruń, Wąbrzeźno, Nowe Miasto;
-
chełmskie — z dekanatami: Krasnystaw, Zamość, Chełm, Lubomla, Hrubieszów, Grobowiec, Sokal, Bełz,
Magierów, Turobin;
-
kijowskie — z dekanatami: Żytomierz, Owrucz, Chwastów (Dźwinogród);
-
kamienieckie;
-
inflanckie;
-
smoleńskie.
Nie
dysponujemy dokładnymi danymi dotyczącymi wysokości dochodów z poszczególnych
diecezji, ale o ich ogromnym zróżnicowaniu świadczy zróżnicowanie sum, które
trzeba było zapłacić papieżowi za nominację na biskupa. W Bibliotece
Czartoryskich w Krakowie znalazłam rękopis nr 1865, w którym znajduje się:
Specyfikacja, iako który biskup polski za sakrę w Rzymie aureos
daie:
za arcybiskupstwo
gnieźnieńskie
za
biskupstwo krakowskie
za biskupstwo warmińskie
za biskupstwo
inflanckie
za biskupstwo płockie
za biskupstwo wileńskie
za biskupstwo kujawskie
za arcybiskupstwo lwowskie
za biskupstwo przemyski
za biskupstwo poznańskie
za
biskupstwo żmudzkie
za biskupstwo chełmińskie
za
biskupstwo łuckie
za biskupstwo kijowskie
za
biskupstwo chełmskie
za biskupstwo kamienieckie |
8.796
4.595
3.522
3.350
2.129
2.055
1.832
1.419
1.124
848
836
635
532
523
462
240 |
razem
|
33.262 |
W
wykazie tym nie ma biskupstwa smoleńskiego, znajdowało się ono na obszarze,
który w czasie sporządzania specyfikacji nie należał do Polski, nie przynosiło
dochodów, ale nominacja dawała zaszczytny tytuł i zapewniała krzesło w Senacie.
Jeśli przyjąć, że opłaty wnoszone za nominację były w jakimś stopniu
proporcjonalne do wysokości dochodów uzyskiwanych z poszczególnych diecezji,
to wynikałby stąd wniosek, że dochody prymasa były przeszło dwa razy wyższe
od dochodów biskupa Zbąskiego czy Popławskiego, przeszło 4 razy od dochodów
biskupa Dąmbskiego czy Brzostowskiego, przeszło 10 razy większe od dochodów
biskupa Witwickiego czy Paca, przeszło 16 razy wyższe od dochodów biskupa
Leszczyńskiego czy Załuskiego, 19 razy wyższe od dochodów biskupa Święcickiego, a 36 razy wyższe od dochodów biskupa Gnińskiego. Łatwo sobie wyobrazić,
ile na tym tle rodziło się żalów, pretensji, rozgoryczenia, zawiści,
konfliktów, usilnych starań o to, aby z zajmowanego biskupstwa przenieść się
na inne, przynoszące wyższe dochody, a także o to, żeby dochody z biskupstwa uzupełnić innymi, dodatkowymi dochodami uzyskiwanymi przez łączenie
funkcji biskupa z funkcją opata jakiegoś bogatego klasztoru, często też
sumami uzyskiwanymi z innych źródeł, na przykład z kasy posła Austrii,
Francji czy elektora brandenburskiego. W kilku przypadkach znamy dokładnie wysokość tych sum oraz charakter usług politycznych, za
które płacił
obcy poseł.
Poszczególni
biskupi różnili się od siebie wykształceniem. Brzostowski po trzech latach
studiów w Rzymie wrócił do kraju z doktoratem z teologii, Leszczyński — po
studiach w Padwie — z doktoratem obojga praw. Święcicki był lektorem
filozofii. Nie miało to jednak wpływu na ich karierę. O nominacji na
dochodowe biskupstwo nie decydowało ani wykształcenie teologiczne, ani pobożność,
ani zalety charakteru, ale poparcie udzielane przez potężną rodzinę lub
protektorów należących do tego samego obozu politycznego. Zasady podziałów
politycznych były przede wszystkim dwie: po pierwsze, należało się albo do
obozu królewskiego, albo do opozycji, po drugie, miało się orientację
prohabsburską albo profrancuską. Orientacje te często zmieniano. Stronnicy króla
przechodzili do opozycji, jeśli zostali pominięci przy kolejnych awansach na
wyższe stanowiska. Biskupi Brzostowski, Dąmbski, Małachowski, Witwicki, Załuski
angażowali się — w latach procesu — po stronie króla; Leszczyński, Madaliński,
Opaliński należeli do opozycji. Prymas Radziejowski początkowo odgrywał rolę
dwuznaczną, później jawnie występował przeciwko królowi.
W
sprawie Łyszczyńskiego biskupi polscy rozstrzygać musieli w swoim sumieniu
co najmniej siedem kwestii:
-
Czy ma być sądzony, czy też nie ma podstaw do uwięzienia go i wytoczenia mu
procesu?
-
Jeśli ma być sądzony, to przez jaki sąd: kościelny czy świecki?
-
Jeśli ma
być sądzony przez sąd kościelny, to jaki: lokalny (diecezjalny, łucki), czy
sąd dla Wielkiego Księstwa Litewskiego (wileński), czy przez wyznaczonego do
tej sprawy papieskiego inkwizytora, czy przez trybunał św. Inkwizycji w Rzymie?
-
Jeśli ma być sądzony, to czy w śledztwie należy stosować tortury?
-
Jeśli ma być sądzony przez sąd świecki, to jaki: czy przez cały Sejm, czy
przez wyznaczonych sędziów?
-
Jeśli ma być sądzony, to jaki należy wydać wyrok: uniewinnić, skazać na
więzienie w klasztorze, czy skazać na śmierć?
-
Jeśli ma być skazany na śmierć, to w jaki sposób ma być
wykonany wyrok: czy
ma być spalony żywcem na stosie, czy ścięty?
W sprawie pierwszej i drugiej
wszyscy biskupi polscy byli jednomyślni:
wszyscy uważali, że powinien być sądzony, i to przez sąd kościelny. W sprawie trzeciej zdania były podzielone; sąd diecezjalny w ogóle nie wchodził w rachubę, a spór dotyczył tylko tego, czy ma być sądzony w Polsce, czy w Rzymie. W sprawie czwartej większość biskupów była przeciwko stosowaniu tortur. W sprawie piątej biskupi opowiadali się za sądem w mniejszym składzie. W sprawie szóstej panowała jednomyślność: żaden z biskupów nie wypowiedział
się za darowaniem Łyszczyńskiemu życia. W sprawie siódmej zdania biskupów
były podzielone.
W
życiu Łyszczyńskiego można wyróżnić trzy fazy jego konfliktów z Kościołem.
Opuszczenie przez niego zakonu w 1666 r. nie pociągnęło za sobą żadnych
sankcji kościelnych, nie przeszkodziło mu w pełnieniu funkcji posła i podsędka.
Dwadzieścia lat później małżeństwo jego córki wzbudziło wątpliwości władz
kościelnych i dnia 30.8.1686 r., ówczesny biskup łucki, Stanisław Jan
Witwicki, uroczyście ekskomunikował Łyszczyńskiego za zlekceważenie kościelnego
zakazu małżeństw między bliskimi krewnymi. Gdyby obrzucony klątwą pozostawał
przez rok w tej ekskomunice, wytoczono by mu proces kościelny jako
heretykowi.
Nie
znamy dalszego ciągu tej sprawy. Nie wiemy, jakie były losy tego małżeństwa.
Wiadomo jednak; że biskup Witwicki nie doprowadził tej sprawy do końca,
ponieważ w 1687 r. przeniósł się na biskupstwo poznańskie, obejmujące
swoim zasięgiem także stołeczne miasto Warszawę, a biskupem łuckim
został Bogusław Leszczyński; który — jak wynika ze znanych dokumentów — nie
przejawiał zainteresowania sprawa Łyszczyńskiego.
Od
złożenia donosu na Łyszczyńskiego przez Jana Brzoskę rozpoczyna się druga
faza jego konfliktów z Kościołem. Nie znamy dokładnej daty złożenia
donosu, ale wiadomo, że w grę wchodzi pierwszy kwartał 1688 r., ponieważ było to w czasie sejmu w Grodnie, a sejm ten zaczął się 27 stycznia i został zerwany 5 marca. Wspomina. o tym nuncjusz
papieski Giacomo Cantelmo w liście do kardynała Alderano Cybo, który tu przytoczymy w całości, w przekładzie dokonanym przez Erazma Rykaczewskiego (sprawdzając
wierność przekładu w stosunku do oryginału włoskiego):
"Warszawa, dnia 2.3.1689 roku
W przeszłym jeszcze roku podczas sejmu w Grodnie do biskupów i będącego tam nuncjusza doniesiono [na] szlachcica
litewskiego Kazimierza
Łyszczyńskiego, sędziego brzeskiego, jako ateusza. Zwołani na ten koniec
wszyscy biskupi postanowili uwięzić obwinionego i przepatrzyć jego pisma, których
znaleziono gruby tom pisany jego własną ręką pełen bezbożnych wyrażeń
przeciw bytności [istnieniu] Boga, wcieleniu słowa, niepokalanemu poczęciu i podobnego brzmienia niektóre noty własnoręcznie na marginesie
drukowanej książki przeciw ateizmowi heretyckiego autora Alstediusa. Gdy uwięzienie
jego nastąpiło podczas zerwania sejmu, oddano go pod straż biskupa wileńskiego,
któremu zlecono ciągnąć dalej śledztwo, które dla różnych
przeszkód, wszczętych mianowicie przez przyjaciół i krewnych oskarżonego,
wtenczas dopiero skończyło się, kiedy przeniesiony został do Warszawy. Tu
na nowo badany zeznał, że chcąc przez zaprzeczenie bytności Boga przytłumić w sobie głos sumienia i pozbyć się bojaźni
kary, żeby tym swobodniej wylał się na wszelkie nieprawości, przylgnął był
całym sercem do tego, co napisał, lecz że od kilku lat zaczął żałować
swych błędów. Po doprowadzeniu procesu do tego stopnia, oświadczyłem
kilka razy na sessyach, na których zasiadał kardynał, prymas i biskupi, że
podług
wszelkiego prawa i praktyki przepisanej przez trybunał św. Inkwizycji,
potrzeba koniecznie wziąć oskarżonego na tortury, żeby wyznał resztę
prawdy i spólników, lecz chociaż wszyscy byli przekonani o potrzebie tego
sposobu badania, utrzymywali jednak, że użycie jego sprawiłoby wielki hałas
na sejmie, gdzie wielu, acz przeciwnych oskarżonemu, nie pochwalało uwięzienia
przeciwnego prawu, które nie pozwala więzić szlachcica prawem nieprzekonanego.
Gdyby tedy dowiedzieli się, że został wzięty na tortury, jeszczeby to
bardziej oburzyło umysły, i tym sposobem oskarżony uszedłby kary. Dla tej przyczyny biskup
sędzia tej sprawy, wydał wyrok, że oskarżony stał się winnym ateizmu, i że ma być wydany władzy świeckiej. Po odczytaniu wyroku na sejmie wszyscy
senatorowie i posłowie, wyjąwszy kilku, zgodzili się na to, aby był żywcem
spalony. Lecz co się tyczy wykonania, trzeba czekać ostatniej narady, na której
król ma dać swe przyzwolenie. Sądziłem, że było moją powinnością uwiadomić
W. Eminencję o tym wypadku".
List ten kryje w sobie wiele zagadek. Najbardziej dziwić musi ostatnie zdanie:
„sądziłem, że było mają powinnością uwiadomić W. Eminencję o tym
wypadku". „Powinnością" ("debito") nuncjusza było
zawiadomienie Rzymu natychmiast, a nie dopiero po roku od uwięzienia Łyszczyńskiego.
Przecież donos złożono na sejmie grodzieńskim w jego obecności ("a me ivi
presente"). Jak więc wyjaśnić fakt, że zwlekał sprawie cały rok z zawiadomieniem Rzymu o tej
sprawie? Napisał przecież w tym czasie kilkadziesiąt listów (W Tekach Naruszewicza
na 74 listy nuncjusza Cantelmiego 27 listów zostało wysłanych
między 31.10.1688 r. a 23.2.1689 r.). Nie wiadomo, ile listów wysłał w ciągu siedmiu poprzednich miesięcy — było więc
wiele okazji, żeby
napisać do Rzymu o polskim ateiście, nie narażając się na to, że Rzym
otrzyma informację o tej sprawie wcześniej od kogoś innego. Gdyby pisał o procesie wcześniej w liście, którego
nie znamy, to chyba 2.3.1689 r. powołałby się na ów wcześniejszy
list.
Nie
chodziło przecież o przekazanie zwykłej wiadomości, ale o „przestępstwo"
głoszenia ateizmu, którego sądzenie było uważane przez Rzym za podlegające
wyłącznie św. Inkwizycji. Rozpatrywanie takiej sprawy przez inny sąd uważał
Rzym za naruszenie własnych praw i nuncjusz doskonale o tym wiedział. Można
więc przypuszczać, że Cantelmo wbrew temu, co pisze — zawiadomił Rzym już
rok wcześniej i na tej podstawie papież Innocenty XI, jako prefekt
Kongregacji św. Inkwizycji, wyznaczył inkwizytora do sądzenia ateisty. Wiemy
już, że tym inkwizytorem był biskup inflancki, Mikołaj Popławski.
A
zatem Ludwik Konstanty Pociej miał rację, kiedy twierdził, że „duchowieństwo"
(...) dąży do wprowadzenia w tym kraju panowania inkwizycji hiszpańskiej"
(dass die Geistlichkeit… in dieses Land Dominationem et Inquisitionem
Hispanicam einzuführen trachtete), ponieważ sąd kościelny sądził Łyszczyńskiego
„podług wszelkiego prawa i praktyki przepisanej przez trybunał. św.
Inkwizycji"
(secondo ogni
legge — powiada nuncjusz — et la prattica prescritta dal Tribunale della
Sanctissima Inquisitione).
List
nuncjusza zawiera doniosłą informację — odpowiedź na pytanie, kto
podjął
decyzję o uwięzieniu Łyszczyńskiego. Cantelmo składa ją na barki
„wszystkich" biskupów. W tekście włoskim czytamy, że decyzję o uwięzieniu
Łyszczyńskiego podjęła w marcu 1688 r: "una congregatione di tutti Prelati", co w przekładzie Rykaczewskiego
brzmi: "wszyscy biskupi postanowili uwięzić obwinionego". Nie wiadomo jednak, jak rozumieć to wyrażenie. Czy „wszyscy"
oznacza wszystkich siedemnastu ordynariuszów polskich i litewskich diecezji, czy
tylko tych biskupów, którzy byli obecni na sejmie w Grodnie?
Druga
informacja dotyczy sprawy tortur. Nuncjusz znów używa formuły
„wszyscy" (wszyscy byli przekonani o potrzebie tego sposobu badania).
Dodatkowe światło w tej sprawie rzuca list biskupa Załuskiego, wskazujący na różnice
poglądów między nuncjuszem a polskimi
biskupami:
„Następnie sądzona była bezbożność Łyszczyńskiego i wydano
wyrok śmierci na
ateistę, który sobie zasłużył na tysiąc śmierci. Z tej okazji — jako że rozpatrywanie tej
sprawy uzurpował sobie sąd świecki — nuncjusz Cantelmo zwołał biskupów na sesję do swego pałacu, mimo
daremnego sprzeciwu biskupa płockiego [Stanisława Kazimierza] Dąmbskiego, który
wręczył innym biskupom listy kwestionujące władzę nuncjusza, a w szczególności
jego prawo do zwoływania innych biskupów, jako że prawo to przysługuje wyłącznie
Prymasowi. Na tej sesji nuncjusz, ze łzami w oczach, zaklinał zebranych
biskupów w imieniu papieża: żeby nie dopuścili do przekazania sprawy dotyczącej religii
sądowi świeckiemu. Jeżeli na to zezwolimy, utracimy nasze
przywileje; wielkim uszczerbkiem dla naszych przywilejów było to, że wyrok
wydany przez biskupa inflanckiego nie został nawet odczytany. Podjęto bowiem
decyzję, żeby wróg Boga i natury sądzony był zgodnie z prawem kryminalnym, i tak uczyniono. A [w czasie rozprawy sadowej] arcybiskup lwowski [Konstanty
Lipski] powiedział, że skoro oskarżony bezbożnik sam w testamencie wyraził
życzenie, żeby go pochowano na publicznej drodze, jest rzeczą słuszną, żeby
na publicznej drodze został spalony i nie miał żadnego pogrzebu. A ordynariusz miejsca [to znaczy tej diecezji, na której terenie odbywał się
proces, czyli biskup poznański, Jan Stanisław Witwicki] uznał za stosowne, żeby
odprawić publiczne modły dla przebłagania Majestatu Boskiego".
Innym
uzupełnieniem informacji zawartych w liście nuncjusza jest dokument znajdujący
się w Bibliotece Czartoryskich (tom 422, s. 346-347). Jest to Respons
Cancellariey Jego Królewskiej Mości urodzonym Piotrowi Piekarskiemu,
miecznikowi brzeskiemu y Piotrowi Galemskiemu, posłom od Województwa
Brzeskiego WXLitewskim na Sejmik relationis zgromadzonego dany w Pałacu
Wilanowskim dnia 10 czerwca 1688 roku. Z tego dokumentu wynika, że co najmniej
część szlachty województwa brzeskiego („krewni i przyjaciele Łyszczyńskiego")
stanęła w obronie uwięzionego i wysłała do Wilanowa delegację z prośbą o uwolnienie go. Król Jan III Sobieski uznał za słuszne argumenty delegatów,
że szlachcic nie powinien znajdować się w więzieniu biskupim i być sadzony
przez sąd kościelny, ale zamiast uwolnić Łyszczyńskiego podjął decyzję o wytoczeniu mu drugiego procesu, tym razem przed sadem świeckim, powołanym
przez
Sejm Nadzwyczajny w Warszawie. W więzieniu biskupim przebywał zatem Łyszczyński
od marca 1688 do grudnia 1688 r. Dopiero 3.1.1689 r. biskup
Brzostowski zapewnił posłów, że Łyszczyński znajduje się już w drodze
do Warszawy i wkrótce stanie przed sądem. Unieważnienie wyroku
wydanego przez sąd kościelny i przekazanie Łyszczyńskiego sądowi sejmowemu
nie oznaczało wcale, że Łyszczyński będzie sądzony wyłącznie przez sędziów
świeckich. Wszyscy biskupi, byli przecież senatorami Rzeczypospolitej i z tej
racji mieli prawo uczestniczyć w rozpatrywaniu sprawy Łyszczyńskiego.
Tak
więc delegacja szlachty z województwa brzeskolitewskiego nie uzyskała tego, o co prosiła. Łyszczyński pozostał w więzieniu, a perspektywy drugiego
procesu nie były wcale pomyślne. Na potwierdzenie tej oceny warto przytoczyć
pełny tekst pisma królewskiego, będącego odpowiedzią na skargę wniesioną
przez delegację:
"Respons
Kancelarii Jego Królewskiej Mości (...) 10.6.1688 roku. Nie masz nic
gruntowniejszego, co by łaskawe dobrego Pana serce na nieustającą o dobro
pospolite sollicitudinem animare (troskę ożywiać) miało, jako szczere
wiernych poddanych prac i fatyg indefesso Principi (niestrudzonemu władcy)
wyznanie, największa jest każdemu Monarsze do heroicznych prosequowania
actiey (kontynuowania czynów) ochota, kiedy widzi, że trudów, kosztów y
samego, quo nihil pretiosius (od którego nic nie jest cenniejsze), zdrowia
szafunku, gromadna civium (obywateli) na publiczne obrady statio non ingrata
manet sed se debere fatetur (podstawa nie pozostaje niewdzięczna, ale
wyznaje, że powinien być) wdzięcznym sercem przyjmuje Jego Królewska Mość
eam (tę) Województwa Brzeskiego teneritudinem (delikatność), kiedy to w cały
świat głosi effuso (wylewnym) życzliwości swojej cursu (tokiem)
approbat
animo (aprobuje umysłem) y powinny oddaje Patri Patriae (Ojcu Ojczyzny) należnej
wdzięczności trybut. A któż nie widzi, iżby nas już były orientalne
zawieruchy wściekłą, nadętą hardością na fatalne światu polskiemu podały
burze, gdyby stateczne Jego Królewskiej Mości w nieustających fatygach serce,
którego żadne nigdy nie potrafią ferire ruinae (ugodzić klęski), wszelkimi
temu nie zabiegało sposobami, nic się tym nie alterując y owszem, to wszystko
integritati (całości) Świątnic Pańskich, conservationi civium (obronie
obywateli), zaszczytowi boni publici conservando (dla zachowania dobra
publicznego) y coraz plus ultra (więcej i bardziej) dla miłej Ojczyzny
czyniąc,
lubo podobno nie taka, jak należy, socrorum reverentia (szacunek dla świętości)
przez nas te świątobliwe Jego Królewskiej Mości tamuje imprezy. Co tedy w Województwie Brzeskim teraz dla słusznych limitowanego Sejmiku racji
ordinari (być załatwione) nie mogło, nie wątpi Jego Królewska Mość y
bierze dobre omen z tej przez pomienione województwo nie wystawionych dzieł
swoich przy podziękowaniu za nie expressyey, że na terminie Sejmiku da Bóg ex
limitatione przypadającego mocno się do tego przyłoży Województwo, aby Jego
Królewska Mość Salvandae Patriae nihil vota retardet (niczym nie była opóźniona w swoim dążeniu do ratowania Ojczyzny), na consilium (radzie) po rozerwanym
Sejmie ex sententiis numerosi senatus (według wypowiedzi licznych senatorów)
Jego Królewska Mość (nieczytelne) quaerelas (kłótnie) jako wszystkiego złego
et infortunati consiliorum exitus (i niefortunnego wyniku obrad) największa
origo (przyczyna) postpositus timor Divinae Majestatis (zlekceważenia bojaźni
Majestatu Bożego), odzywające się jakieś nowe y niesłychane obrzydłe Bogu y
ludziom Atheistów Sekty, zapomniany fervor Patrum Nostrorum (zapał
ojców naszych) w obronie Wiary świętej katholickiej rzymskiej, ale będąc
Panem wielkiego y nienaruszonego sumienia pamiętając na to prawo Neminem
captivabimus nisi iure victum (Nikogo nie uwięzimy, kto nie został prawomocnie
skazany przez prawo), o żadnej iniuriae (czynności sprzecznej z tym prawem) y
nie wiedział, tylko coś w drodze per vocem publicam et popularem famam
(z głosów publicznych i rozchodzących się pogłosek) captivatiey (że chodzi o uwięzienie)
wyrozumiał tu dopiero w Warszawie za szczęśliwym powrotem swoim znajdujących się, że
totam actionem causae (całe prowadzenie sprawy)
jako krzywdę Boską na się wzięli y na assekuracją tytko osoby obwinionego
zgodzieli się, w czym jeżeli zaszła jaka violentia (gwałt) y exces, tego
jako nie aprobują tak y nie wiedzą, byle tylko maior numerus (większa liczba)
zjechał się tu Wielebnych i Wielmożnych Senatorów będzie chciał Jego Królewska
Mość tak miarkować rzeczy y do tego się sposobić, aby honoris Divini per
quem Reges regnant. (Czci Boga, przez którego królowie rządzą) oraz cum
conservatione libertatis (z zachowaniem szlacheckiej wolności) integritas per
omnia sita salva (całość we wszystkim została zapewniona)".
Jak
widać, w piśmie królewskim są zawarte deklaracje o zachowaniu szlacheckiej
wolności, ale skarga, że uwięzienie Łyszczyńskiego było pogwałceniem
sprawa Neminem captivabimus, została odrzucona. Nie tylko nie ma w tym liście
decyzji ani nawet obietnicy zwolnienia Łyszczyńskiego, ale wręcz przeciwnie -
powtarza się myśl biskupów, że nieszczęścia spadające na Polskę (m.in.
zerwanie sejmu grodzieńskiego, które uniemożliwiło załatwienie
najpilniejszych spraw państwowych) są rezultatem Gniewu Bożego wywołanego bezkarnością
„obrzydłych Atheistów
sekt".
Trzecia
faza sprawy Łyszczyńskiego zaczęła się w styczniu 1689 r., kiedy na sejmie warszawskim podjęto kwestię, czy
Łyszczyński ma być sądzony
przez całą izbę poselską (taka była propozycja Ludwika Konstantego Pocieja),
czy też przez węższe grono. Z Recesu gdańskiego wiemy, że przeciwko
propozycji Pocieja wysunięto argument: gdyby Łyszczyńskiego sądziła cała
izba poselska, wówczas wystarczyłoby jedno liberum veto, żeby wyrok został
unieważniony i Łyszczyński wyszedł na wolność. Ostatecznie więc sądziła
Łyszczyńskiego Komisja Sejmowa złożona z senatorów i „deputowanych od izby
poselskiej po ośmiu z narodów sześciu".
Według
Recesu gdańskiego w sprawie Łyszczyńskiego głos zabrali w czasie obrad
sejmowych następujący biskupi:
-
biskup smoleński, Eustachy Kotowicz (8.2.1689),
-
biskup chełmiński, Kazimierz Opaliński (11.2.1689),
-
biskup inflancki, Mikołaj Popławski (15.2.1689),
-
arcybiskup gnieźnieński, Michał Stefan Radziejowski
(26.2.1689),
-
inni biskupi
(26.2.1689),
-
biskup poznański, Jan Stanisław Witwicki (26.2.1689),
-
biskup kijowski, Andrzej Chryzostom Załuski (26.2.1689),
-
biskup inflancki, Mikołaj Popławski (15.2.1689).
Przemówienie biskupa Załuskiego
znamy z opublikowanej przez niego książki. W Mowach na radach y seymach, Oliwa 1689,
znajduje się jego Sententia w sprawie P[ana] Łyszczyńskiego Atheismi accusati (s. 125-130). Książka
ta
uzyskała imprimatur 10.8.1689 r. a więc biskup Załuski miał przeszło
cztery miesiące na przeredagowanie tekstu i nie można mieć pewności, czy
najbardziej drastycznych fragmentów swego wystąpienia nie stuszował. Warto
jednak z tego tekstu przytoczyć kilka zdań:
"Horret
animus cogitare lingua loqui (Zgroza ogrania ducha na samą myśl i język,
który ma to wypowiedzieć), Najjaśniejszy Królu, y łzami raczey nieszczęśliwość
Oyczyzny Naszey, że takie wydała Monstrum, nad które y sama Afryka strasznieyszego
producere (urodzić) nie
może, [trzeba] opłakiwać. (...) Było takich dosyć, którzy tak żyli, jakoby
Boga nie było, ale to czynili stąd, że go zapominali, ale go nie negowali.
(...) Tu zaś directe petitur honor (bezpośrednio została zaatakowana cześć)
Boga,
przy którym umierać każdy nie raz, ale
kiedyby Milion dusz miał, powinien by. Przed lat ośmnastą me presente
(za
mojej bytności) w Paryżu jeden z kalwinów z szaloney w błędzie swoim żarliwości,
do Kathedralnego umyślnie przyszedłszy kościoła, czyniącego ofiarę kapłana
in ipso actu (w czasie samego aktu) podnoszenia Hostii ciął z tyłu mniey
szkodliwie w skuteku co do kapłana, ale bezbożnie w intencji co do ofiary. Widzieć było
cały prawowierny Paryż dla jednego grzechu pokutujący. Rozpływało się
serce z pociechy patrząc na zelum, (gorliwość) tego wielkiego Miasta przy
honorze laesoe Divinae Majestatis (obrażonego Majestatu Boskiego); naznaczono
posty, publiczne modlitwy, na których popiołem głowy co żywo sobie
posypywano. (...) Nie wspominam kary (...) jeżeli delicto poenae nie były
commensuratae (kary nie były współmierne z przestępstwem), przecież były
takie, nad które cięższych rozum ludzki wymyślić nie mógł. Tu nie kapłan
ofiarujący impetitur (został zaatakowany), ale sam Bóg tollitur (został
unicestwiony), a co większa nie inconsiderate (bezmyślnie), ale ex
deliberatione (po głębokim namyśle) na papierze ręka nieszczęśliwa wyraża
to, na co sama fremit (wzdraga się) Natura. (...) O krzywdę Boga, który wszędzie
jest, idzie. (...) Zapatruje się na nas cały świat (...) należy concludować
słowy leges exercendae, rigor extenclendus (prawa mają być zastosowane w całym
swoim rygorze). Zgadzam się zaś in genere poenae (co do rodzaju kary) z Kardynałem Jego Mością Prymasem hoc adjecto (to dorzucając), żeby tak
zbrzydliwe pisma wprzód ta nieszczęśliwa paliły raka, która je pisać odważyła
się".
Jakby
tego było mało, w kilka dni później biskup Załuski 6.3.1689 r. wygłosił
kazanie (opublikowane w tej samej książce) Ex occusione P[ana] Łyszczyńskiego
de Atheismo oskarżonego y osqdzonego na publicznych supplicacyach (s. 139-148).
Warto
przypomnieć początek tego kazania:
„Rozpływay
się we łzach Oyczyzno moja, Oyczyzno stąd naywięcey niesczęśliwa, żeś
takiego wydała wyrodka, który śmiał rękę na Boga targnąć. Niech serca
Nasze oczoma wypływają, aby się z niemi tak ciężki zatopił występek. Stąpcie góry, zakryjcie Polskę od
zagniewaney słusznie twarzy Boskiey. Rozpuście Niebiosa wszystkie Catharacty Wasze, aby, tak sprosny grzech mógł się niemi
obmyć. Rozstąp się ziemio, abyśmy na czas jaki, pokąd zakrwawionego, że
tak rzekę, Serca Boskiego nie ulegniemy, ukryć się mogli…".
Przebłagać
Boga za ten straszny grzech ateizmu mogło tylko spalenie ateisty żywcem
na stosie.
Podsumowując
ten rozdział zastrzegam, że przedstawione tu wnioski, opierające się na
analizie dostępnych mi dokumentów, mają charakter tymczasowy. Gdyby odkrycie
innych źródeł rzuciło nowe światło na omawianą sprawę, wnioski te musiałyby
ulec modyfikacji. Przy obecnym stanie wiedzy można je uporządkować w ośmiu
punktach:
1. Odpowiedzialni za męczeńską śmierć Łyszczyńskiego są wszyscy wyżsi
dostojnicy kościelni przebywający w owym czasie w Polsce, tzn. zarówno
nuncjusz papieski, jak i siedemnastu polskich biskupów.
2. Odpowiedzialność nuncjusza papieskiego jest bezsporna, czego dowodzi jego
własny list. Nuncjusz Giacomo Cantelmo (1640-1702) domagał się w wypadku Łyszczyńskiego stosowania zasad świętej
inkwizycji dopuszczającej tortury. Chciał nie tylko śmierci Łyszczyńskiego,
ale także wykrycia i ukarania jego „wspólników", czyli innych ateistów.
3.
Uwięzienia Łyszczyńskiego i sądzenia go przez sąd kościelny domagali się
wszyscy biskupi, zwłaszcza biskup inflancki Mikołaj Popławski. Działał
on aktywnie nie tylko w ramach sądu kościelnego w okresie od marca do grudnia
1688 r., ale także w pierwszym kwartale 1689 r. na sejmie w Warszawie; występując w podwójnym charakterze:
senatora i inkwizytora.
4.
Oprócz Popławskiego aktywnie zaangażowało się w proces przeciwko Łyszczyńskiemu
jeszcze dziewięciu innych biskupów. Najaktywniejszymi byli: biskup poznański
Jan Stanisław Witwicki, jako ordinarius loci, najpierw w diecezji łuckiej, a później w diecezji poznańskiej, do której należał archidiakonat
warszawski. Następnie, biskup kijowski Andrzej Chryzostom Załuski,
który nie tylko wygłosił, ale także opublikował dwa własne przemówienia w sprawie
Łyszczyńskiego, domagając się surowej kary dla ateisty. Dalej, prymas Michał Stefan
Radziejowski, który wygłosił przemówienie w Sejmie, domagające się kary śmierci dla Łyszczyńskiego, i biskup wileński
Konstanty Kazimierz Brzostowski, który w roku 1688 patronował sądowi kościelnemu. Do listy biskupów, którzy osobiście
występowali przeciwko Łyszczyńskiemu, można by jeszcze dopisać biskupa
przemyskiego Jerzego Albrechta Denhoffa, arcybiskupa lwowskiego
Konstantego Samuela Lipskiego, biskupa płockiego Stanisława
Kazimierza Dąmbskiego, biskupa chełmińskiego Kazimierza Jana Opalińskiego i biskupa smoleńskiego Eustachego Stanisława Kazimierza
Kotowicza.
5. W znanych mi dokumentach i opracowaniach brak dowodów na osobiste zaangażowanie
się przeciwko Łyszczyńskiemu ze strony siedmiu biskupów: biskupa
krakowskiego Jana Małachowskiego, biskupa kujawskiego Bonawentury Madalińskiego, biskupa chełmskiego Stanisława Jacka
Święcickiego, biskupa kamienieckiego Jana Chryzostoma Benedykta Gnińskiego,
biskupa łuckiego i Bogusława Leszczyńskiego, biskupa żmudzkiego
Kazimierza Paca, biskupa warmińskiego Jana Stanisława Zbąskiego.
6.
Nie wiadomo dokładnie, kogo obejmują takie sformułowania dokumentów jak: "wszyscy
biskupi" postanowili uwięzić Łyszczyńskiego, albo
„wszyscy biskupi" domagali się kary śmierci (wszyscy w ogóle, czy
wszyscy obecni, czy wszyscy, którzy zabierali głos itd.?).
7.
Okolicznością godną uwagi jest fakt, że biskupi polscy oparli się żądaniu
nuncjusza, aby Łyszczyńskiego wziąć na tortury, a po ogłoszeniu wyroku śmierci
biskupi Witwicki i Popławski zwrócili się publicznie do króla z prośbą o złagodzenie kary, tzn. wykonanie wyroku przez ścięcie, a nie przez spalenie
żywcem na stosie.
8.
Faktem obciążającym wszystkich polskich biskupów pozostaje to, że ani
jeden z nich nie zabrał głosu przeciwko karze śmierci dla ateisty. Uczyniły
to jedynie trzy osoby świeckie: posłowie Pociej i Giełgud oraz senator
Piaseczyński.
Jak wyglądał Łyszczyński?
(rysunki, obrazy, rzeźby, witraż, projekty znaczków
pocztowych)
Pamiętamy przemówienie,
które 26.2.1689 r. wygłosił arcybiskup gnieźnieński, kardynał Michał
Stefan Radziejowski, kończąc je wnioskiem, żeby Łyszczyńskiemu wystawić
pomnik upamiętniający egzekucję w celu odstraszenia od ateizmu wszystkich
tych, którzy chcieliby pójść w jego ślady. Wniosku tego nie przyjęto.
Kierując
się już inną intencją, wybitny wolnomyśliciel i malarz. Marian Wawrzeniecki
(1863-1943) ponownie wysunął projekt wystawienia Łyszczyńskiemu pomnika, ale — o ile mi wiadomo — nie sporządził ani projektu takiego pomnika, ani nawet
nie próbował naszkicować własnej wizji wyglądu Łyszczyńskiego.
O
pomnik dla Łyszczyńskiego upominali się w ostatnich latach na łamach prasy K.
Salwa, W. Kwaternik, Z. Dolatowski, ale takiego pomnika dotąd nie ma.
Nie
wiadomo, jak wyglądał Łyszczyński. Nie posiadamy autentycznego portretu ani
wiarygodnego opisu jego wyglądu. Wiadomo jedynie, że w czasie procesu miał 55
lat, wiadomo też, jakie stroje nosiła w owych czasach, tzn. w drugiej połowie
XVII w. szlachta polska i litewska.
Wyszukiwaniem i porządkowaniem wszystkiego, co wiąże się z Łyszczyńskim; zajmuję się od
przeszło 30 lat, ale zebrane przeze mnie świadectwa obecności tej postaci w plastyce są nieliczne: jeden witraż, jedna rzeźba, dwa obrazy, jeden
linoryt i kilkadziesiąt rysunków — a wszystko to zostało wykonane w ciągu
ostatniego ćwierćwiecza.
Nie wykluczam możliwości, że dalsze poszukiwania poszerzą ten wykaz o prace z wcześniejszego okresu. Żywię też nadzieję, że w najbliższym czasie
powstaną nowe dzieła.
Prezentację istniejących podobizn Łyszczyńskiego zacznę od
rzeźby, którą,
dla litewskiego Muzeum Ateizmu w Wilnie wykonał B. Maczujka. Oglądałem
ją w lutym 1971 r. i mam jej zdjęcie. Biały blok wyobraża postać stojącą, z odsłoniętą głową, o smutnym spojrzeniu przypominającym młodopolskie zjawy.
Rzeźba może się podobać, ale nie ma w niej nic takiego, co identyfikowałoby
ją właśnie z
Łyszczyńskim. Jest ona czymś oderwanym od konkretnej przestrzeni i konkretnego czasu, więc równie dobrze mogłaby wyobrażać jakiegoś bohatera,
poetę czy muzyka z innego kraju i z innego stulecia. Nic jednak nie
stoi na przeszkodzie, aby ją uznać za jedno z możliwych przedstawień
postaci Łyszczyńskiego.
W
tym samym muzeum i tego samego dnia oglądałem wspaniały witraż o rozmiarach 800x250 cm, umieszczony na podwyższeniu w samym środku wielkiej
sali muzealnej, dzięki czemu można go dokładnie obejrzeć. Witraż został
wykonany w 1966 r., a jego twórcą był — mający wówczas 34 lata — artysta
litewski Bronius Gruszas. Na witrażu widzimy dziesięć olbrzymich
postaci (każda z nich ma ponad dwa metry wysokości). Jedna z nich przedstawia
króla, druga biskupa, trzecia zakonnika z wielkim krzyżem, czwarta kata z narzędziami tortur. W samym centrum witraża jest umieszczona postać Łyszczyńskiego
trzymającego w obu rękach swój rękopis. Dwa łacińskie zdania z tego rękopisu
zostały wypisane wyraźnymi literami po obu stronach głowy Łyszczyńskiego:
„Człowiek jest twórca Boga, a Bóg jest dziełem i tworem człowieka".
„A więc nie ma Boga".
Technika
witrażowa, operująca dużymi taflami szkła, zmusza do stosowania daleko idących uproszczeń rysów twarzy. Z wielkiej czupryny, czoła, oczu, nosa,
policzków i brody Łyszczyński przypomina wyglądem Karola Marksa.
W
wileńskim Muzeum Ateizmu znajduje się także obraz: Łyszczyński przed
trybunałem kościelnym (1964). Namalował go, specjalnie dla muzeum, malarz i poeta litewski, Jonas Mackonis. Reprodukcję tego obrazu zamieściło
czasopismo litewskie „Juanimo Gretos", nr 3 (232) z marca 1964 r., jako
ilustrację do artykułu Teresy Pażusiene pod tytułem: Tiesos nużudyti
negalima (Prawdy nie można zamordować). Ilustracja o formacie 9,5x11,2 cm
została podpisana fragmentem traktatu Łyszczyńskiego, przełożonym na język
litewski: Taigi, dievo nera (A więc Bóg nie istnieje) i uzupełniona
informacja, że obraz przedstawia Łyszczyńskiego przed sądem kościelnym w Wilnie. W lutym 1971 r. oglądałem ten obraz w Wilnie, a jego reprodukcją ozdobiłem
moją pracę o Łyszczyńskim, drukowaną w języku włoskim w Aktach Akademii
Nauk Moralnych i Politycznych w Neapolu w 1973 r., a później książkę:
Portrety filozofów (Lublin 1978, s. 286; tamże reprodukcja witraża B.
Gruszasa, s. 288).
Na
obrazie Mackonisa widzimy Łyszczyńskiego w polskim stroju szlacheckim, z dumnie podniesioną głową. Za Łyszczyńskim postać w czarnym kapturze i strażnik z halabardą. Przed Łyszczyńskim siedzą za stołem od lewej do
prawej: zakonnik, który protokółuje, biskup wileński Konstanty Kazimierz
Brzostowski, trzymający w lewej, wysoko podniesionej ręce wielki krucyfiks, a obok niego jeszcze jeden dostojnik kościelny. Za nim stoi biskup inflancki
Mikołaj Popławski. Na stole leży wielka księga, nie wiadomo jednak, czy to
jest Pismo święte, czy ateistyczny traktat Łyszczyńskiego. Źródło światła,
zapewne świeca, znajduje się na stole i w związku z tym postać Łyszczyńskiego
jest oświetlona, a postać biskupa wileńskiego (może inkwizytora?) — odwrócona
do nas plecami, ciemna. W ten sposób obraz sądu kościelnego ma symbolizować
walkę ciemności (religii) ze światłem (ateizmu).
Kilkanaście
lat temu, w książce Człowiek w świecie dzieł (1974) zwróciłem uwagę na
pewne podobieństwo obrazu Mackonisa do holendeskiego płótna „Jezus przed
arcykapłanem". Twórcą holenderskiego dzieła był Gerrit van Honthorst
(1590-1656). Oba obrazy wywołują naszą sympatię do człowieka sadzonego przez
dostojników kościelnych (u Mackonisa — katolickich, u Honthorsta — żydowskich).
Na obu obrazach jedynym źródłem światła jest świeca, ale Honthorst śmielej
od Mackonisa skontrastował światło i mrok, pogrążając wszystko, co
nieistotne, a więc ponad trzy czwarte powierzchni obrazu, w mroku. Rysy twarzy
Łyszczyńskiego na obrazie Mackonisa są mało wyraźne. Głównym celem malarza
nie jest zresztą ukazywanie szczegółów, ale przedstawienie konfliktu między
wiarą a rozumem, między zdogmatyzowaną ideologią a wolną myślą ateisty.
Obraz
A. Silwiestrowa, wykonany dla Muzeum w Grodnie, znam tylko z czarno-białej reprodukcji i to nie najlepszej jakości. Centrum obrazu stanowi
postać Łyszczyńskiego. Stoi z dumnie podniesioną głową. Ma na sobie długą,
białą koszulę, wypuszczoną obyczajem białoruskim na spodnie, aż do kolan.
Ręce skute łańcuchami. Otaczają go księża i strażnicy. Na dalszym planie,
na tle kościoła, widać procesję prowadzoną przez biskupa z pastorałem w ręku.
Łyszczyński ma na tym obrazie czarne włosy, grube, czarne wąsy i rysy twarzy
przypominające Maksyma Gorkiego.
Dnia 29.3.1964 r. — w przeddzień 275 rocznicy egzekucji wykonanej na Łyszczyńskim
malarz litewski, Bałys Motuza, opublikował w dzienniku wileńskim „Sowietskaja
Litwa" nr 75 (6324) artykuł
pt. Ofiara obskurantyzmu (Żertwa mrakobiesija) i ozdobił go własnym linorytem o formacie 6,7x9,7 cm. Na linorycie tym, w samym centrum pierwszego planu,
widnieje postać wyobrażająca klęczącego Łyszczyńskiego, obnażonego do
pasa, ze skrępowanymi z tyłu rękami. Oglądamy go en face. Twarz ma
podobną do
Jana Matejki, długie włosy i wąsy. Obok zakonnik w czarnym habicie trzyma w lewej, wysoko podniesionej ręce wielki krucyfiks, a z drugiej strony biskup
(inkwizytor Mikołaj Popławski, czy biskup poznański Stanisław Jan Witwicki?)
podnosi gestem księdza Skargi obie ręce do góry. Ruchy zakonnika i biskupa są
sztuczne, teatralno-groteskowe. Na drugim planie widać wielogłowy tłum.
Wszystko to odbywa się na tle charakterystycznej architektury Starego Miasta w Warszawie, z górującą nad domami kolumną Zygmunta III Wazy. (Bałys Motuza był w Warszawie w 1963 r. i wspomina o tym w swoim artykule). Niebo na linorycie
jest pokryte ciemnymi chmurami i plamami czarnych ptaków (kruków?).
W „Głosie Żołnierza", nr 155 (4054) z 9-10.12.1965 r. ukazał się
artykuł płk.. Wacława Krawczyka pt. Za poglądy na stos, ozdobiony rysunkiem
Zbigniewa Damskiego, o formacie 6,3x8,5 cm. Na rysunku tym Łyszczyński
stoi na rusztowaniu. Ma na sobie kontusz, szeroki pas, wysokie buty. Czupryna i długie wąsy odpowiadają polskiej, szlacheckiej modzie XVII w. (Uczniowie
liceum krawieckiego z Kamiennej Góry w tym samym czasie zrobili dla mnie lalkę
wyobrażającą Łyszczyńskiego w takim samym stroju). Za Łyszczyńskim stoi kat w kapturze i z mieczem w ręku, z prawej strony przed rusztowaniem — odwróceni
do nas plecami zakonnicy w białych habitach z wielkimi kapturami. Mogą to być
dominikanie, co — w sposób zaskakujący, ponieważ malarz nie mógł o tym
wiedzieć — odpowiada informacji z rzymskiego archiwum Zakonu Jezuitów, nieznanej z innych źródeł, że w czasie procesu Łyszczyński był więziony w klasztorze dominikanów i z tego klasztoru został wyprowadzony na egzekucję.
Jeden z zakonników trzyma w ręku zapaloną świecę. Trzej następni chyba też,
ale tego nie widać. Z drugiej strony rusztowania znajduje się tłum. Tło
stanowi architektura Rynku Starego Miasta w Warszawie.
Dnia
16.5.1966 r. ukazał się w „Expressie Wieczornym" kolejny, 43.
odcinek Ilustrowanej Kroniki Polaków Mateusza Siuchnińskiego z ilustracjami
Szymona Kobylińskiego. Rysunek podpisany Śmierć Kazimierza Łyszczyńskiego
ma format 5x5 cm. Na rysunku główną postacią stojącą na rusztowaniu jest kat w czarnym kapturze z otworami na oczy.
Obiema rękami wznosi w górę miecz. Z prawej strony stoi Łyszczyński w koszuli, spodniach i długich butach. Z tyłu trzyma Łyszczyńskiego za ręce
pomocnik kata i za chwilę zegnie go i położy jego głowę na pień pod miecz
kata. Na pierwszym planie od lewej stoją: żołnierz ze szpadą na „prezentuj broń", jakiś szlachcic z wysoko
podgoloną głową, jakieś
dwie kobiety i gruby ksiądz z krzyżem w ręku. Tłem jest architektura Starego
Miasta. W wydaniu książkowym z 1967 r. rysunek ten znajduje się na s. 90 i ma
wymiary nieco większe: 8x8 cm.
Dwadzieścia
lat później Szymon Kobyliński przysłał mi nową wersję tego rysunku. Na
uwagę zasługują następujące modyfikacje: 1) w starej wersji kat czekał, tu
szykuje się do zadania ciosu, 2) twarz Łyszczyńskiego ma wyraźniejsze rysy,
wyostrzone przez wielomiesięczne więzienie, 3) z przestrzeni między katem a postacią Łyszczyńskiego zostało usunięte tło (domy na dalekim planie), dzięki
temu nic nie odwraca naszej uwagi od głowy skazańca i katowskiego miecza, 4)
grozę sytuacji powiększa dostawiony obok pnia kosz, do którego za chwilę
spadnie ścięta głowa, 5) w starej wersji pomocnik kata wyglądał dość
dobrodusznie, w nowej ma zły wyraz twarzy i brutalnie zgina kark Łyszczyńskiego;
na głowie ma czapkę, a u boku szablę, 6) w starej wersji zakonnik modlił się, w nowej uśmiecha się do nas złośliwie, zadowolony, że ateista poniesie śmierć,
7) w starej wersji twarz młodej kobiety mogła się podobać, w nowej ma wygląd
odrażający, 8) w starej wersji żołnierz miał mundur osiemnastowieczny, w nowej — bardziej pasujący do epoki Sobieskiego, a zamiast miecza trzyma w ręku
halabardę, 9) z drugiej strony rusztowania znalazł się w nowej wersji tłum
gapiów, 10) u stóp Łyszczyńskiego pojawił się inicjał autora rysunku: S.K., a na niebie ptaki (kruki). Pod każdym względem nowa wersja jest lepsza, nie
tylko bardziej zgodna z realiami epoki, ale przede wszystkim, bardziej
ekspresyjna.
W
1986 r. Jekatierina Prokoszina i Wiaczesław Szalkiewicz wydali w Mińsku książkę
o Łyszczyńskim, do której okładkę z wizerunkiem głowy ateisty
zaprojektował W. A. Stiepanow. Szkoda, że malarz nie pokazał całej
postaci i nie umieścił jej w jakiejś charakterystycznej dla Łyszczyńskiego
sytuacji.
W
1987 r. Anna Kossowska z Białej Podlaskiej wykonała projekt znaczka
pocztowego, umieszczając w środku zmodyfikowaną nieco wersję rysunku Bałysa Motuzy. Przyciemnienie tła z gapiami
sprawia, że
postać Łyszczyńskiego widać teraz wyraźniej. Usunięcie z nieba czarnych
chmur i kruków sprawia, że na jasnym tle wyraźniej rysują się kontury
Starej Warszawy, ale rysunek nie tchnie już tą atmosferą grozy, jaką miał
oryginał.
Rok
1987 jest ważny także i z tego powodu, że zainteresowanie osobą Łyszczyńskiego — połączone z próbą wyobrażenia sobie jego wyglądu — przekroczyło granice
Litwy, Białorusi i Polski. Zarówno na południu Włoch, w Taurisano, jak i na
północy tego kraju, w Genui, pojawiły się rysunki związane z Łyszczyńskim.
Najpierw
Giuseppina Ponzi, urodzona w Taurisano, mieście, gdzie w 1585 r. przyszedł
na świat ateista włoski, Giulio Cesare Vanini, po serii wizerunków Vaniniego,
reprodukowanych w moich pracach o Vaninim, wykonała kilka projektów znaczków
pocztowych, z których jeden eksponuje związki ideowe łączące Łyszczyńskiego z Vaninim, a inne proponują cztery różne wizerunki polskiego myśliciela. Na
wszystkich tych wizerunkach powtarzają się identyczne szczegóły: bujna
czupryna, przenikliwe spojrzenie i gęste, krzaczaste wąsy.
Emanuele Gennaro jest znanym filozofem włoskim, z którym kilkakrotnie spotykałem
się na międzynarodowych zjazdach filozoficznych. Napisał kilkanaście książek, a jego nazwisko zdobyło światowy rozgłos dzięki wydrukowanej w Moskwie książce
Swietozara Jefirowa pod tytułem: Od Hegla do Gennaro (1960).
Równolegle z filozofią Gennaro zajmuje się malarstwem i od przeszło 30 lat jest znany w świecie jako twórca malarstwa filozoficznego. W 1957 r. opublikował książkę
pt. Narodziny malarstwa filozoficznego, a w latach osiemdziesiątych ukazało się
kilka albumów z barwnymi reprodukcjami jego obrazów: Filozofia w obrazach (Savona
1985), Malowanie myśli (Genua 1983). Gennaro namalował przeszło sto obrazów
olejnych pokazujących środkami czysto malarskimi — a więc za pomocą barwnych
plam — różne systemy filozoficzne. Po raz pierwszy oglądałem je 18.10.1972 r. w Genui, w jego pracowni
filozoficzno-malarskiej. Każdy z tych obrazów
ma nam ukazać określony system filozoficzny przez wizerunek jego twórcy.
Gennaro malował: Heraklita, Demokryta, Sokratesa, Arystotelesa, Epikura,
Plotyna, Kuzańczyka, Kopernika, Giordana Bruna, Bacona, Kartezjusza, Spinozę,
Leibniza, Vico, Kanta, Hegla, Schapenhauera, Kierkegaarda,
Marksa, Bergsona, Heideggera, Einsteina, a także treść takich pojęć, jak
chaos, życie, rozkosz, ból, zło, tajemnica.
W
kilku wydawnictwach barwne reprodukcje tych obrazów autor uzupełnił objaśnieniami.
Uzyskujemy w ten sposób pewien wgląd w działalność dydaktyczną Gennara jako
historyka filozofii. Na zajęcia przynosił ze sobą zwykle wielki obraz, a następnie
cały wykład był objaśnieniem treści tych malarskich wyobrażeń. Kształty,
barwy, faktura, wartości czysto malarskie, stawały się w ten sposób dla
uczniów nośnikami treści filozoficznych; nie tytko środkiem ułatwiającym
zapamiętanie istotnych składników poszczególnych systemów, ale także metodą wydobywania tego, co najważniejsze i chwytania
powiązań pomiędzy
elementami systemu. Niektóre z tych obrazów chciałoby się mieć stale przed
oczami. Na przykład przedstawiający Demokryta: przez nieskończoną czarną próżnię
spadają — jak płatki śniegu w mroźną zimową noc — różnobarwne płytki, kuleczki,
kryształki, spirale, z których w kilku miejscach tworzą się dziwne, maleńkie światy z drobnymi figurkami, kwiatami, owocami, pluskiem wody. Ilustracja filozofii
Bruna, pokazuje nam myśliciela na jednym z nieskończenie wielu światów-pyłków. Zobrazowana filozofia Marksa pokazuje -
ciągnącą
się od tysiącleci — trudną drogę ludzkości przez kolejne formacje społeczno-ekonomiczne:
od mroków prehistorii, przez pierwotne barbarzyństwo, niewolnictwo,
feudalizm, kapitalizm do socjalizmu.
Ostatnio,
30 i 31.12.1987 r. ta wspaniała galeria „portretów filozoficznych" Gennara wzbogaciła o portret filozofii
Kazimierza Łyszczyńskiego. Mógł to być obraz olejny, ale znając opłakaną
sytuację naszej poligrafii poprosiłem Gennara o rysunek biało-czarny, wiedząc, że barwnej reprodukcji nie da się opublikować.
Gennaro
przysłał dwa rysunki i załączył do nich następujące objaśnienie:
"Zataczam biało-czarne rysunki do wykorzystania w publikacjach
związanych z trzechsetleciem śmierci Kazimierza Łyszczyńskiego. (...) Z fragmentów jego tekstów, które mi przysłałeś, wynika, że był myślicielem
niezwykle przenikliwym. Szczególnie spodobała mi się jego myśl, że
religia została wymyślona przez ludzi bezbożnych, którzy po to ją wymyślili, żeby się ich lękano. Świetna myśl! Starałem się
ją
wyrazić moimi rysunkami. (...) W górze widać schemat życia filozofa przeciętego ostrzem katowskiego miecza.
Wewnątrz tego schematu widoczny
jest jego płomień życiowy, płomień twórczości i kilka jego myśli, z których
najbardziej genialna i jaśniejąca jak słońce jest ta, że społeczeństwo
powinno rozwijać się "sine Deo, sine rege, sine Iege, sine judice" (bez
Boga, bez króla, bez prawa, bez sędziów).
Pod
tym widać klasę panującą z królem, kapłanami, wojownikami i sędziami, którzy
ponad głowami ludu wymachują rozmaitymi straszydłami praw, wyroków sądowych,
karą śmierci, przynętami łaski. Bożej (trójkąt) i wiary w nieśmiertelność
duszy (aniołek).
Jeszcze
niżej widzimy poddanych w pozach pokornych i posłusznych. Na rysunku B dodałem
chmurki, które symbolizują zasłony zakrywające rzeczywistość i pozwalające
widzieć jedynie fałsz, czyli kukiełki pociągane za sznurek przez władców i kapłanów.
Przedstawiając
morderstwo dokonane na Filozofie zaprezentowałem pośrednio także i tę myśl:
gdyby mędrcy chcieli prawdą wyzwolić lud z tego uciemiężenia, zostaliby zdławieni
przez sam lud. To znaczy, że według Łyszczyńskiego, wydany na niego wyrok był
aprobowany także przez lud (co, niestety, zdarza się bardzo często).
Oczywiście,
według naszego Filozofa, który odsłania prawdę ludowi, klasa panująca,
klasa ciemiężców i oszustów, powinna zostać unicestwiona (przekreślona,
jak na rysunku)".
Rysunki
Gennara były już reprodukowane w „Argumentach" nr 11 (1540) z 13.3.1988 r. jako ilustracja do mojego artykułu pt.
Łyszczyński w Genui (tamże
reprodukcja nowego rysunku Szymona Koblińskiego). W lipcu 1988 r. Anna
Kossowska wykonała nowy projekt znaczka pocztowego, umieszczając w ramce
ten właśnie rysunek.
W ilu językach pisano o Łyszczyńskim
W
kolejnych „Studiach nad Łyszczyńskim" publikowanych w „Euhemerze" w latach 1963-1971 przedstawiłem tytuły przeszło 600 drukowanych
opracowań oraz pozycji ze wzmiankami o Łyszczyńskim. Od tamtego
okresu przybyło ich prawie drugie tyle.
W świetle
dotychczasowych badań
o Łyszczyńskim pisano dotąd co
najmniej w 15 różnych językach: od
1669 roku w języku polskim, od
1689 — w niemieckim, łacińskim i francuskim, od 1700 — w holenderskim,
od 1712 — w angielskim, od 1769 — we włoskim, od 1773 — w rosyjskim, od 1806 — w hiszpańskim, od 1832 — w szwedzkim, od 1900 — w czeskim, od 1919 — w bułgarskim, od 1926 — w litewskim, od 1927 — w białoruskim, w 1971 — w języku interlingua.
Nie
można wykluczyć, że w toku dalszych badań zostaną odnalezione pozycje w innych językach, a także pozycje wcześniejsze od tych, które dotąd udało
się znaleźć.
Źródła
rękopiśmienne dotyczące życia, procesu i poglądów Łyszczyńskiego znajdują się m. in. w archiwach Warszawy, Krakowa, Gdańska, Poznania, Kórnika,
Wrocławia, Lwowa, Mińska, Wilna, Berlina, Wiednia, Wenecji, Florencji, Rzymu i Neapolu.
Między
innymi we Florencji, w Archivio Mediceo Vecchio, znajdują się listy, które w 1689 r. pisał z Warszawy do Wielkiego księcia Toskanii Włoch Tommaso Talenti.
Do jednego z tych listów Talenti — na życzenie księcia — załączył tekst
napisu nagrobnego (w języku łacińskim), który Łyszczyński sam ułożył i chciał umieścić na własnym grobie. Tekst tego napisu w przekładzie
polskim brzmi:
|
Słuchaj
przechodniu!
Nie omijaj tych kamieni,
Nie wybieraj innej drogi,
Nie skaleczysz się o nie,
Chyba, że skaleczy Cię prawda.
Ucz
się prawdy od kamieni,
Ponieważ
ludzie, nawet ci, którzy znają prawdę,
Uczą, że jest ona fałszem.
Doktryna
mędrców jest bowiem
Dyktowanym przez rozsądek kłamstwem.
|
1 2 3
« Heretycy, bezbożnicy (Publikacja: 13-01-2007 Ostatnia zmiana: 30-01-2011)
Andrzej Rusław NowickiUr. 1919. Filozof kultury, historyk filozofii i ateizmu, italianista, religioznawca, twórca ergantropijno-inkontrologicznego systemu „filozofii spotkań w rzeczach". Profesor emerytowany, związany dawniej z UW, UWr i UMCS. Współzałożyciel i prezes Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli oraz Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Założyciel i redaktor naczelny pisma "Euhemer". Następnie związany z wolnomularstwem (w latach 1997-2001 był Wielkim Mistrzem Wielkiego Wschodu Polski, obecnie Honorowy Wielki Mistrz). Jego prace obejmują ponad 1200 pozycji, w tym w języku polskim przeszło 1000, włoskim 142, reszta w 10 innych językach. Napisał ok. 50 książek. Specjalizacje: filozofia Bruna, Vaniniego i Trentowskiego; Witwicki oraz Łyszczyński. Zainteresowania: sny, Chiny, muzyka, portrety. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 52 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: W chiński akwen... Wolność w Hongloumeng | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5204 |
|