|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Biologia » Ewolucjonizm
Karol Darwin, czyli jak wziąć informację znikąd Autor tekstu: Bernard Korzeniewski
Niewątpliwie organizmy żywe cechuje ogromna ilość informacji związanej
ze złożonością i celowością ich struktury i funkcji. Organizmy te są
nakierowane na przeżycie i reprodukcję, na możliwe szerokie
rozprzestrzenienie swojej własnej tożsamości, czyli na produkcję możliwie
dużej liczby możliwie podobnego do nich potomstwa. „Zmyślność", dążność
do realizacji określonych zadań oraz stopień skomplikowania zarówno całych
organizmów, jak i poszczególnych ich części (np. komórek, narządów)
wydaje się na pierwszy rzut oka wykluczać spontaniczne, samoistne powstanie układów
biologicznych w wyniku działania jakiejś ślepej, bezkierunkowej siły.
Często
przytaczanym przykładem jest oko z całą swoją złożonością, „znajomością"
praw optyki, zdolnością do akomodacji oraz umiejętnością tworzenia i wstępnej
obróbki obrazu w obrębie siatkówki. Aby coś takiego powstało, konieczna
wydaje się interwencja jakiegoś osobowego twórcy, zaplanowanie i skonstruowanie organizmów żywych zgodnie z jakimś inteligentnym projektem.
Podobnie, mechaniczny (lub jakikolwiek inny) zegar nie powstanie bez udziału
zaangażowania umysłu człowieka (lub innej istoty rozumnej). Zresztą już
sama fizyka (termodynamika) mówi o nieuchronności wzrostu entropii związanego
ze spadkiem ilości informacji i stopnia uporządkowania w naszym Wszechświecie.
Informacja nie tylko nie może wziąć się znikąd, ale wręcz wykazuje
immanentną tendencję do zaniku. A zatem — czy organizmy żywe skazane są na
rozumnego twórcę?
Otóż Darwin pokazał, że informacja może, w pewnym istotnym sensie,
brać się znikąd, i zaproponował zdumiewający w swej elegancji i prostocie
mechanizm, który może do tego doprowadzić — dobór naturalny. Przede wszystkim
(czego pokazanie nie jest zasługą Darwina) termodynamika dopuszcza
spontaniczny lokalny wzrost ilości informacji układów otwartych (jakimi są
organizmy żywe) kosztem jeszcze większego spadku informacji otoczenia. Poza
tym, celowa informacja związana z funkcjonalnością organizmów żywych jest
czymś kompletnie odmiennym, niż pozbawiona sensu informacja termodynamiczna,
chociaż jest na tej ostatniej oparta (wedle termodynamiki informacja
„zawarta" w całości substancji odżywczych, które spaliłeś przy udziale
tlenu w ciągu Twojego życia jest znacznie większa, niż informacja związana
ze strukturą Twojego ciała). Wracając do Darwina, pokazał on,
że złożoność i nakierowanie żywych ustrojów (oraz ich części) na
wykonywanie określonych zadań mogą zostać wytworzone samoistnie — poprzez
losowe generowanie „informacji" przypadkowej i początkowo bezsensownej oraz
następujące po tym „usensownienie" niektórych (bardzo nielicznych) wersji
tej informacji poprzez sprawdzanie, które jej odmiany przez czysty zbieg
okoliczności poprawiają funkcjonowanie organizmów żywych, a przez to zwiększają
ich szanse na przeżycie i reprodukcję. Dziś wiemy, czego
Darwin nie był świadom, że dziedziczna informacja o strukturze i funkcji organizmów żywych ma
postać zapisu genetycznego w DNA (podzielonego na jednostki kodujące białka — geny). Oczywiście znaczna większość przypadkowo generowanej informacji
genetycznej to czysty bełkot — informacyjny szum. Jednak ogromna ilość
potomstwa produkowana przez osobniki biologiczne w kolejnych pokoleniach oraz
miliardy lat trwania ewolucji biologicznej pozwalały na pojawienie się od
czasu do czasu, tu i ówdzie, strzępków informacji, które są wartościowe z biologicznego punktu widzenia. Długotrwałe kumulowanie sensownych fragmentów
informacji, niestrudzone wyławianie ich z oceanu bezsensu, doprowadziło do
powstania tak złożonych i przystosowanych do funkcjonowania w swoim środowisku
organizmów żywych, jak ssaki z człowiekiem na czele.
Mówiąc bardziej formalnie, logika ewolucji biologicznej zgodnie z mechanizmem doboru naturalnego opiera się na kilku elementarnych przesłankach.
Organizmy żywe rozmnażają się (produkują osobniki potomne), co jest połączone z dziedziczeniem cech (potomstwo jest podobne do rodziców) — jest to
fundamentalna cecha wszystkich osobników żywych.
Organizmy produkują znacznie więcej
potomstwa, niż może przeżyć w ograniczonej pojemności środowiska.
Potomstwo różni się pomiędzy sobą, ponieważ zgodnie z podstawowymi prawami
termodynamiki nie jest możliwe idealnie wierne przechowywanie i kopiowanie
informacji utrwalonej na jakimkolwiek fizycznym nośniku, w tym informacji
genetycznej zapisanej w postaci sekwencji nukleotydów w DNA (przypadkowe zmiany w tej informacji nazywamy mutacjami).
Tylko te osobniki potomne przeżywają i przekazują posiadaną informację (związaną ze strukturą i funkcją
organizmu) swojemu z kolei potomstwu, które są najbardziej skuteczne w radzeniu sobie w ich środowisku i w rozmnażaniu się.
Niektóre (bardzo nieliczne)
przypadkowe zmiany w informacji genetycznej (mutacje) zwiększają tę skuteczność.
Zmiany takie są kumulowane, co prowadzi do powstawania nowych gatunków i większych
jednostek systematycznych.
W ten sposób z organizmów jednokomórkowych
powstaliśmy my. Mówiąc w skrócie, „generator celowej (biologicznie
sensownej) informacji" Darwina opiera się na dwóch głównych elementach: 1.
wytwarzaniu ogromnej ilości wersji informacji związanej ze strukturą i funkcją
organizmów żywych oraz 2. selekcji i powielaniu tylko tych nielicznych wersji,
które są najsprawniejsze w przeżyciu i reprodukcji. W ten sposób wartościowa
biologicznie informacja bierze się w istocie rzeczy znikąd (lub, jeśli ktoś
woli, z przypadku).
Dla tych, którzy nie są obyci z naukami przyrodniczymi, weźmy przykład
bardziej humanistyczny. Czy zwykły poczciwy komputer PC może sam, bez niczyjej
pomocy, napisać świetny wiersz złożony z, powiedzmy, dwustu słów? Otóż w pewnym sensie — może. Zaprogramujmy nasz komputer (nie jest to trudne) w ten
sposób, że generuje on za każdym razem tysiąc przypadkowych ciągów dwustu
słów. Na początku te ciągi są w ogromnej większości zupełnie
bezsensowne, ale w niektórych z nich kilka słów (spomiędzy dwustu obecnych w każdym ciągu) może ułożyć się w poetycką frazę.
Wybieramy ciąg
najbardziej interesujący (z literackiego punktu widzenia) i powielamy go w następnym
„pokoleniu" w tysiącu kopii, w których pojawiają się tu i ówdzie
przypadkowe modyfikacje. Znowu wybieramy najlepszą (najbardziej „poetycką") z kopii, namnażamy ją i losowo zmieniamy. Powtarzamy tę procedurę setki i tysiące razy. W końcu otrzymujemy coś, co będzie już całkiem niezłym (być
może nawet wyśmienitym) wierszem.
A zatem ciąg dwustu słów przeszedł
stopniową ewolucję od całkowicie przypadkowego bełkotu do cechującego się
wewnętrzną strukturą i logiką utworu literackiego. Tysiąc kopii w każdym
„pokoleniu" to nasza pojemność środowiska, podobieństwo kopii
rodzicielskich i potomnych to dziedziczenie informacji, przypadkowe wymiany słów
na inne to mutacje, odrzucanie sekwencji słów mniej udanych i namnażanie
tylko tych najlepszych to selekcja, a nasze kryteria estetyczne to bieżące
warunki środowiska (różne gusty literackie różnych ludzkich „selektorów"
mogą odpowiadać różnym środowiskom). To, że te kryteria są w tym
przypadku ferowane przez inteligentne i świadome istoty nie ma żadnego
znaczenia dla sedna mechanizmu (w tak zwanym doborze sztucznym prowadzącym np.
do wyhodowania różnych ras psów lub gołębi, który jest bardzo podobny w działaniu do doboru naturalnego, to odczucia estetyczne lub użyteczność dla
człowieka decydują o kierunku selekcji).
A więc poprzez kolejne pasaże namnażania,
przypadkowej modyfikacji i selekcji dochodzimy do wydobycia dużej ilości
informacji z kompletnego chaosu. W taki właśnie sposób powstają i ewoluują, a w szczególności zwiększają swą złożoność i funkcjonalność, dążnościowe
układy homeostatyczne nakierowane na przeżycie i reprodukcję samych siebie, a ściślej — swojej własnej tożsamości: organizmy żywe.
Rozmaite aspekty ewolucji biologicznej potrafimy naśladować używając
odpowiednich programów komputerowych. Wracając do przykładu oka, naukowcom
udało się odtworzyć in silico (w dużym
przybliżeniu i uproszczeniu oczywiście) przejście ewolucyjne od płaskiej
warstwy (plamki) komórek światłoczułych na powierzchni ciała — do czegoś,
co bardzo przypomina ludzkie oko. Pozwolono przypadkowo „mutować" takim
parametrom, jak współczynnik załamania światła lub promień krzywizny danej
warstwy komórek, jako kryterium selekcji przyjęto jedynie ostrość obrazu,
uruchomiono program komputerowy i — voila! — zdarzył się cud. W ciągu
kilkuset „pokoleń" płaska warstwa komórek światłoczułych uległa
wklęśnięciu tworząc kubkowaty twór, który wkrótce wypełnił się
substancją o dużym współczynniku załamania światła, ukształtowała się
soczewka, powstała tęczówka ze źrenicą w środku. W wyniku generowania
licznych nowych przypadkowych projektów oka poprzez losową modyfikację
(mutowanie) projektów już istniejących, odrzucanie projektów nieudanych i pozytywną selekcję (do dalszego namnażania i mutowania) projektów
najlepszych wyciągamy „znikąd" informację o celowej strukturze i funkcji
organu widzenia.
Odbywa się to bez żadnego „inteligentnego projektu" -
wprost przeciwnie — dobór zgodnie z kryterium ostrego widzenia zachowuje z bezliku projektów kompletnie kretyńskich te, w których tkwi chociażby
krztyna sensu (tzn. które choć trochę poprawiają widzenie). Są one namnażane,
mutowane, selekcjonowane i kolejna odrobina sensu zostaje wydobyta z oceanu głupoty i dodana do sensownej informacji już istniejącej. Powtarzając tę ogólną
procedurę w ciągu prawie czterech miliardów lat na całej powierzchni kuli
ziemskiej natura doszła do tak złożonych i odmiennych tworów, jak bakteria,
dąb czy nietoperz.
Logika ewolucji biologicznej na drodze doboru naturalnego, mechanizmu
zaproponowanego przez Darwina półtora wieku temu, jest wprost urzekająca w swej prostocie. Nie potrzeba wielkiego intelektu i wiedzy, aby ją zrozumieć.
Wystarczy pewna doza podejścia racjonalnego, a mianowicie wyrzeczenie się wstępnych
uprzedzeń i presupozycji, szczera chęć obiektywnego rozsądzenia argumentów
za i przeciw, przedłożenie uczciwości poznawczej nad (nader płytkie w swej
istocie) psychiczne wygodnictwo. Jeśli wyzbędziemy się fundamentalizmu
intelektualnego i zdamy na własny rozum, to bez żalu pożegnamy konieczność
istnienia „inteligentnego projektu" jako niepotrzebną (tak jak krasnoludki
są niepotrzebne do wyjaśnienia nagłego zatrzaśnięcia okna — wystarczy
powiew wiatru) i czerpiącą li tylko z mroków naszej ignorancji i myślenia życzeniowego.
« Ewolucjonizm (Publikacja: 12-02-2008 )
Bernard KorzeniewskiBiolog - biofizyk, profesor, pracownik naukowy Uniwersytetu Jagielońskiego (Wydział Biochemii, Biofizyki i Biotechnologii). Zajmuje się biologią teoretyczną - m.in. komputerowym modelowaniem oddychania w mitochondriach. Twórca cybernetycznej definicji życia, łączącej paradygmaty biologii, cybernetyki i teorii informacji. Interesuje się także genezą i istotą świadomości oraz samoświadomości. Jest laureatem Nagrody Prezesa Rady Ministrów za habilitację oraz stypendystą Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej. Jako "visiting professor" gościł na uniwersytetach w Cambridge, Bordeaux, Kyoto, Halle. Autor książek: "Absolut - odniesienie urojone" (Kraków 1994); "Metabolizm" (Rzeszów 195); "Powstanie i ewolucja życia" (Rzeszów 1996); "Trzy ewolucje: Wszechświata, życia, świadomości" (Kraków 1998); "Od neuronu do (samo)świadomości" (Warszawa 2005), From neurons to self-consciousness: How the brain generates the mind (Prometheus Books, New York, 2011). Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 41 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Istota życia i (samo)świadomości – rysy wspólne | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5730 |
|