|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Dotyk rzeczywistości
Na ugorze czasu Autor tekstu: Bernard Korzeniewski
Gdzieś, na ugorze czasu, była noc, las przy polu, droga, zawieszenie.
Przytłumiony spokój beznamiętnej chwili. Brakowało natomiast uprawnionego
obserwatora, który doznania swoje mógłby porównać z podobnymi doznaniami
innych, równie uprawnionych obserwatorów.
Z mroku, jaki nad drogą rozpościarała połać lasu, wyłonił się z wolna, pogrążony w zadumie — człowiek. Szedł niespiesznie, podążając
tokiem własnych myśli — czarna postać o niewyraźnych konturach. Rondo
cylindra skrywało górną połowę jego twarzy. Nie widział lasu, pola, drogi
czy księżyca. W ogóle nie zwrócił uwagi na świat. Swój wzrok całkowicie
skierował do wewnątrz. Co widział? Trudno powiedzieć. Widział mgłę szarości.
Widział zamyślenie. Nic ponadto. Widział swoje własne zamyślenie. Swoje własne
zapatrzenie w swoje własne zapatrzenie.
Nie należy zrozumieć tego opacznie. Nie dostrzegał bynajmniej człowieka
idącego drogą pomiędzy polem i lasem, myślącego o człowieku idącym pomiędzy
polem i lasem, który duma o człowieku idącym między polem oraz lasem… . Myśl
sama, prawie ze snu rodem, skupiona była na tym, co jest sednem — na zadumie.
Nie było w niej miejsca na las i pole, a nawet siebie samą, jedynie na — zadumę.
Świat nie istniał dla tego człowieka, tak jak on nie istniał dla świata.
Byli wobec siebie neutralni, a ich trudne do wytłumaczenia zetknięcie na
bocznej odnodze czasu można uważać za zwykłą koincydencję. Za jedną z tych chwil, które wydają się być wyjęte z ogółu rzeczywistości, usunięte
na margines, o których jak najszybciej należy zapomnieć.
Zamyślony człowiek zbliżał się powoli, lecz mrok udaremniał
dojrzenie rysów jego twarzy. Niespodziewany krzyk ptaka nie znalazł żadnego
odpowiednika w strumieniu świadomości. Był jakby o krok od przypomnienia
sobie czegoś, co kiedyś pamiętał, ale krok ten nie został uczyniony. Nie
został uczyniony dlatego, iż wrażenie dawnej przeszłości okazało się złudzeniem.
Pojawiło się jedynie przeświadczenie o pamięci pewnych faktów, nigdy
natomiast nie było ani samych faktów, ani, co ważniejsze, pamięci o nich. A jednak świadomość, że coś miało miejsce, lecz o tym zapomniał, umożliwiła w ogóle jego zaistnienie — była w istocie rzeczy wszystkim, co posiadał. Minął
Punkt Kulminacyjny i jego plecy, okryte jakimś płaszczem lub opończą, zaczęły z wolna zatapiać się w mroku. Ponownie odezwał się ptak, lecz nawet mimo tej
ostatniej danej mu szansy, nie ocknął się z zadumy. Do końca nie zauważył
świata. Odszedł tam, gdzie droga skręcała poza kępę lasu.
*
Pojawił się, ponieważ był nośnikiem dla zadumy. Zaduma owa wisiała w powietrzu, w powstającej z wolna z bruzd kartofliska mgle. Wysnuwała żywicznym
zapachem igliwia spomiędzy lichych sosen na bezpańskim piachu. Opatulała sama
sobą w ciepłym bezdechu martwego powietrza. Ciągle nabrzmiewała w pospiesznym dążeniu koników polnych do jakiegoś mistycznego spełnienia. A kiedy natężenie jej przekroczyło pewną wartość krytyczną, uległa
materializacji. Wykrystalizowała z cienia popod lasem, przybierając postać
owego człowieka. Przez czas jakiś posłużył on za vehiculum,
środek lokomocji dla jej pełnej ekspresji, całkowitej samorealizacji.
Niemniej porzucony został w dalekiej antycypacji przedświtu, kiedy to jeden
rodzaj zadumy wypalił się, ustępując miejsca innemu. Być może ta inna
zaduma o brzasku, jako całkowicie samowystarczalna i dziejąca się na wodnych
młakach pobliskich nieużytków, nie wymagała personalizacji — jej wystarczająco
silnym nośnikiem była sama w sobie szczególna aura kontrapunktowego przełomu
dnia. Być może, przeciwnie, wytworzyła ona dla własnych celów zupełnie inną
osobę, lub nawet całe ulotne grono osób. Nieważne. Tak czy owak, powyższy
problem nie należy już do świata, w którym pojawił się człowiek w cylindrze i opończy.
*
Przyczynę stanowiło niejakie rozmarzenie, które udzieliło się
bezwietrzu w sennych godzinach zbierającego do nadejścia przedświtu. Trudno
byłoby tutaj podać inne racjonalne wytłumaczenie. Nic się bowiem nie działo w martwej ciszy, jeśli pominąć nieustanny i niezrozumiały pośpiech koników
polnnych. Świecił młody księżyc. Człowiek wziął się z niepełni i w
niepełnię wrócił. Na dłuższą metę bilans świata pozostał niezmieniony,
jak tego chciało prawo zachowania rzeczywistości. A jednak efemeryczna chwila
zadumy z niczego stała się kosmosem. Parzącym dłonie, blaszanym kubkiem
herbaty — jedyną iskierką najczystszej radości w porannej mgle nad północną
rzeką. Tej chwili już nie odnajdziesz pomiędzy dwoma świerkami na skarpie
nad bagnistą doliną, gdzie rozbiłeś namiot. Będziesz jej może szukał
przez całe życie, a ona wyłoni się ni stąd, ni z owąd w środku nocy tam,
gdzie cię nie będzie, na drodze pomiędzy polem i lasem. Drogą tą, całkowicie
przez nieuwagę i niejako wbrew światu, przejdzie człowiek w cylindrze i opończy.
Nic się jednak nie stanie. Nie można dwa razy wejść do tej samej rzeczywistości.
« Dotyk rzeczywistości (Publikacja: 03-04-2008 )
Bernard KorzeniewskiBiolog - biofizyk, profesor, pracownik naukowy Uniwersytetu Jagielońskiego (Wydział Biochemii, Biofizyki i Biotechnologii). Zajmuje się biologią teoretyczną - m.in. komputerowym modelowaniem oddychania w mitochondriach. Twórca cybernetycznej definicji życia, łączącej paradygmaty biologii, cybernetyki i teorii informacji. Interesuje się także genezą i istotą świadomości oraz samoświadomości. Jest laureatem Nagrody Prezesa Rady Ministrów za habilitację oraz stypendystą Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej. Jako "visiting professor" gościł na uniwersytetach w Cambridge, Bordeaux, Kyoto, Halle. Autor książek: "Absolut - odniesienie urojone" (Kraków 1994); "Metabolizm" (Rzeszów 195); "Powstanie i ewolucja życia" (Rzeszów 1996); "Trzy ewolucje: Wszechświata, życia, świadomości" (Kraków 1998); "Od neuronu do (samo)świadomości" (Warszawa 2005), From neurons to self-consciousness: How the brain generates the mind (Prometheus Books, New York, 2011). Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 41 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Istota życia i (samo)świadomości – rysy wspólne | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5817 |
|