|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Wielkie postacie nauki
Są rzeczy wyższe od człowieka. O Dobrowolskim Autor tekstu: Andrzej Rusław Nowicki
Antoni Bolesław Dobrowolski — polski geofizyk, meteorolog i podróżnik. W młodości został skazany na więzienie, a potem zesłany na Kaukaz za działalność konspiracyjną. Po ucieczce studiował w Szwajcarii i Belgii fizykę i nauki biologiczne.
Uczestniczył w belgijskiej wyprawie antarktycznej Adriena de Gerlache’a w latach 1897-1899 (wraz z Henrykiem Arctowskim). W marcu 1898 roku statek wyprawy, „Belgica", został uwięziony przez lody na Morzu Bellingshausena; uczestnicy wyprawy dokonali pierwszego, trzynastomiesięcznego zimowania na Antarktydzie.
Dobrowolski jest autorem jedynej oryginalnej pracy polskiej o wyprawach polarnych oraz monografii lodu (1923). Jako pierwszy też ustalił symetrię krystalograficzną kryształków lodu.
Był dyrektorem Państwowego Instytutu Meteorologicznego (1927-1929). W latach 1929-1949 przewodniczył Towarzystwu Geofizyków. Był inicjatorem utworzenia Obserwatorium Sejsmologicznego w Warszawie. Kierował polskimi pracami badawczymi podczas II roku polarnego (1932-1933). Zorganizował wówczas
wyprawę naukową na Wyspę Niedźwiedzią.
Oprócz badań geofizycznych zajmował się również pedagogiką. Od 1927 do 1938 był profesorem pedagogiki ogólnej Wolnej Wszechnicy Polskiej. W latach 1946-1954 był profesorem pedagogiki Uniwersytetu Warszawskiego. Od 1952 był członkiem PAN.
Imieniem Dobrowolskiego została nazwana polska stacja badawcza na Antarktydzie.
Istnieją ponadto Wyspy Dobrowolskiego, a na Spitsbergenie lodowiec Dobrowolski-breen, który spływa z Góry Arctowskiego
(Arctowskifjellet).
Publikacje:
* Wyprawy polarne (1914)
* Drogowskazy (1918)
* Historia naturalna lodu (1923)
* Mój życiorys naukowy (1928, 1958)
* Zagadnienia szkoły powszechnej jako zasadnicze zagadnienie naszej cywilizacji (1932)
* Życie w krainach lodu (1932)
* Męczennicy polarni (1933)
* Najpiękniejsze klejnoty natury. Kryształki lodu i zagadnienie piękna (1946)
* Wspomnienia z wyprawy polarnej (1950)
* Pisma pedagogiczne t. 1-3 (1958-1964)
[Wikipedia] Antoni Bolesław Dobrowolski (1872-1954) był światowej sławy
geofizykiem polskim, badaczem lodu, układów chmur, uczestnikiem wyprawy do
bieguna południowego (1897-1899), naukoznawcą, teoretykiem pedagogiki, a przy tym głębokim myślicielem, stającym konsekwentnie na pozycjach ateizmu. W religijnej wierze Dobrowolski widział przede wszystkim
przejaw braku „moralności umysłowej". Twierdził, że wiara, czyli
rezygnowanie z posługiwania się własnym umysłem, poniża człowieka. W naukowym poznawaniu wszechświata, będącym drogą do zdobywania go i podporządkowania
przyrody ludziom, oraz w tworzeniu świata dzieł ludzkich — widział
Dobrowolski sens istnienia ludzkiego. Ale służba nauce i twórczość w dziedzinie sztuki mają dopiero wtedy sens, kiedy społeczeństwo jest
zorganizowane w sposób prawidłowy. Do tego czasu naczelnym obowiązkiem
moralnym jest (nie służenie nauce i sztuce, lecz) walka o przebudowę ustroju
społecznego. Jednym z głównych hamulców postępu — a zarazem jednym z najbardziej krzywdzących przejawów niesprawiedliwości społecznej — jest,
według Dobrowolskiego, system szkolnictwa, odbierający dzieciom robotniczym i chłopskim możliwość zdobycia umiejętności samokształcenia i ujawnienia
zdolności do pracy naukowo-badawczej. Powołując się na przykład Związku
Radzieckiego, Dobrowolski postulował w okresie międzywojennym reformę
szkolnictwa, polegającą na wprowadzeniu powszechnej, obowiązkowej szkoły
dziesięcioklasowej oraz na zmianie metod nauczania w kierunku wyrabiania
samodzielności intelektualnej i moralności umysłowej uczniów. Z życiorysu Dobrowolskiego wiemy, że celem, dla którego
podjął pracę naukowo-badawczą w dziedzinie geofizyki, było przede -
wszystkim poznanie i gruntowne przyswojenie sobie metody naukowej, aby móc w sposób maksymalnie uczciwy, rzetelny, naukowy rozwiązywać problemy światopoglądowe, a w szczególności, żeby znaleźć prawdziwą odpowiedź na pytanie, jakie są
naczelne wartości, którym wszystko należałoby konsekwentnie podporządkować. W pracach Dobrowolskiego — po raz pierwszy w dziejach
polskiej myśli — pojawiła się (i to na miejscu centralnym) problematyka
naczelnych wartości, których odkrycie miało dać właściwą odpowiedź na
pytanie o sens życia ludzkiego i o kształt przyszłego społeczeństwa. Po raz
pierwszy religie zostały zaatakowane w tym miejscu, które wydawało się ich
najmocniejszą stroną. Rozpoznane jako systemy wartości, podane w formie
zmistyfikowanej, zostały one z tej formy wydobyte i po merytorycznym
rozpatrzeniu odrzucone — nie tylko ze względu na swoją magiczno-mistyczną
formę, ale przede wszystkim ze względu na ubóstwo treści. Do czasów Dobrowolskiego ogromna większość ateistów
polskich krytykowała religię chrześcijańską niemal wyłącznie za jej
irracjonalność i uwikłanie treści etycznych w naiwną formę mitologiczną
oraz za sprzeniewierzanie się Kościoła ideałom ewangelii i służenie
wyzyskiwaczom i ciemiężycielom. Wszyscy niemal zatrzymywali się przed etyczną
treścią ewangelii, uważając jej wartość za bezsporną. Nawet w ruchu
socjalistycznym krytyka chrześcijaństwa była w przeważającej mierze krytyką
społeczno-politycznej działalności Kościoła oraz idealizmu filozoficznego
teologii chrześcijańskiej. Niejednokrotnie więc wypowiadano pogląd, że ruch
socjalistyczny bliższy jest „prawdziwej" idei Jezusa niż Kościół, który
od tej idei daleko odszedł. W tej sytuacji stosunek Dobrowolskiego do ewangelii, czyli do
chrześcijańskiego systemu wartości, otwiera w dziejach polskiego ateizmu nową
epokę. Po raz pierwszy bowiem zostało wyraźnie powiedziane, że w ewangeliach
nie ma ani słowa o tym, co najważniejsze. Nawet przy podejściu do ewangelii z maksymalną życzliwością i zamiarem „wczytania w nie" głębszego
sensu aniżeli ten, który się z nich da rzeczywiście wydobyć, najwyższą ze
znajdujących się w nich prawd okaże się prawda o wielkiej doniosłości
naszego „świata wewnętrznego".
„Wprawdzie — powiada Dobrowolski — było to wnętrze zredukowane do «duszy»
bardzo ubogiej, prymitywnej, wyłącznie magiczno-mistycznej i wyłącznie, na
domiar, bardzo wąsko moralnej, z pominięciem jej najważniejszych pierwiastków:
zdobywczości poznawczej, twórczości artystycznej; prócz tego zbyt pochopnie,
nawet fatalnie brane było za rzecz najważniejszą, za ostateczną, najwyższą
wartość" — i stąd wysnuwane były zasady etyczne (humanitarne, ale w sposób niezwykle umiarkowany, bo od samego początku odżegnujące się od
radykalnej, rewolucyjnej drogi humanitaryzacji stosunków międzyludzkich). Nie zauważały ewangelie doniosłości tworzonego przez
ludzi świata dzieł ludzkich. Nie dostrzegły, że cała wartość naszego „świata
wewnętrznego" polega na tym, w jaki sposób ten świat wewnętrzny się
eksterioryzuje, to znaczy ucieleśnia w wytworach ludzkich mózgów, serc i rąk. W ewangelicznym sposobie myślenia i odczuwania nie ma pojęcia „dzieła" i nie istnieje żaden związek uczuciowy między człowiekiem a tworzonymi przez
niego dziełami. Miejsce „dzieł" — a więc cennych wytworów pracy twórczej — zajmuje w ewangeliach niezwykle ubogie w treść pojęcie „dobrych uczynków",
jedyna znana chrześcijaństwu postać eksterioryzacji. Na gruncie polskim dopiero przez Dobrowolskiego postawiona
została teza, że „są Rzeczy wyższe od Człowieka" i że wartość,
wielkość, godność człowieka polega właśnie na tym, że "Człowiek
zdolny jest tworzyć rzeczy ponad Człowieka", których przykładem
mogą być utwory Bacha i Beethovena, odkrycia Kopernika i Marii Curie-Skłodowskiej,
wynalezienie aparatu fotograficznego, radia, rakiety kosmicznej itd. I to jest właśnie najgłębsza, najbardziej radykalna
krytyka chrześcijaństwa jako etapu, z którego ludzkość dawno wyrosła,
wkraczając na szczyty, skąd widać horyzonty daleko szersze i wspanialsze aniżeli
zakreślone przez dawne religie. „Nie masz — pisze Dobrowolski — w ewangelii nic o najważniejszych i najpiękniejszych pierwiastkach ducha ludzkiego: zdobywczości poznawczej, twórczości
artystycznej". Wprawdzie i przed Dobrowolskim wskazywano w Polsce na wartość
nauki, ale w ustach Dobrowolskiego podobne twierdzenia nabierały nowej i znacznie głębszej treści. Mało kto bowiem przed Dobrowolskim. mógł nam
powiedzieć coś bliższego na temat: czym właściwie jest nauka? Nie mógł na to pytanie o istotę nauki odpowiedzieć myśliciel
interesujący się nauką od zewnątrz. Ci zaś, którzy znali naukę od wewnątrz, a więc sami uczeni, nie mogli odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ nie
zadawali go sobie, uprawiając naukę przeważnie w sposób żywiołowy,
instynktowny, bez refleksji metodologicznej, która doprowadziłaby ich do
uprzytomnienia sobie, czym jest w gruncie rzeczy praca naukowo-badawcza,
odkrywcza, wynalazcza, technicznie twórcza. Trzeba było dopiero takiego człowieka jak Dobrowolski, dla
którego właśnie to pytanie o istotę nauki było jednym z pytań centralnych i nieustannie obecnych w świadomości, człowieka, który poświęcił się
pracy naukowo-badawczej przede wszystkim po to, żeby posuwając naukę naprzód,
odkryć istotę procesu rozwijania nauki. I dlatego właśnie, będąc zarówno
uczonym, tkwiącym wewnątrz samego procesu naukowo-badawczego, jak badaczem
nauki, obserwującym uważnie własne czynności, mógł Dobrowolski powiedzieć
tyle cennych rzeczy o sposobie posuwania nauki naprzód, a więc o tym, czym w rzeczywistości jest nauka. Jednym z takich odkryć Dobrowolskiego było np. zrozumienie
istoty teorii naukowych. Przedtem na ogół uważano, że istotą teorii
naukowych jest wyjaśnianie zjawisk, a więc zaspokajanie ciekawości
poznawczej. Dobrowolski dostrzegł w teoriach „narzędzia pracy
naukowej", „narzędzia zdobywania prawd nowych". „Nawet
najgenialniejsze dzieło, nawet dorobek największych geniuszów to tylko cegły — większe niż inne, ale tylko cegły — w wielkiej budowli naukotechniki. I tylko ten mają sens. I to tylko jest ich sensem, że są cegłami. Bez tej całości,
bez tej roli składnika nie miałyby żadnego sensu". Takie ujęcie nauki prowadziło do następnego odkrycia, że
„nauka jest to poznanie kolektywne — zawsze, nawet gdy spełniane w osobności, w samotności". Nauka
zatem jest procesem, którego podmiotem jest nie izolowana jednostka, ale
olbrzymi łańcuch ludzkich pokoleń. Inaczej mówiąc, nauka wytwarza nowe, potężne
związki między ludźmi: więź między współczesnymi pracującymi na
rozmaitych odcinkach jednego potężnego frontu pojęciowego i praktycznego
opanowywania świata oraz więź między pokoleniami, więź między teraźniejszością a przeszłością i przyszłością. 2 tego punktu widzenia „największe nawet
dzieło — to tylko ogniwo, tylko szczebel dla przyszłości… Bez tej roli
ogniwa, szczebla dla przyszłości, dla następców, nie miałaby teraźniejszość,
nie miałoby największe nawet dzieło żadnego sensu". W ten sposób Dobrowolski utożsamił się intelektualnie i uczuciowo z wielką sprawą ponadosobową, włączając się świadomie w proces
zdobywania wszechświata przez ludzkość i czerpiąc z tego włączenia się świadomość
sensu jednostkowego istnienia. Jednocześnie, z tych właśnie pozycji -
prymatu potrzeb rozwoju nauki — doszedł do przekonania o konieczności
rewolucyjnej przebudowy ustroju społecznego w taki sposób, aby nowe stosunki
między ludźmi ujawniały i wyzwalały energię twórczą każdej jednostki
ludzkiej. Dobrowolski dowodził, że „każdy normalny człowiek ma w sobie -
tylko najczęściej nie rozbudzoną i nie mającą sprzyjających warunków -
skłonność albo do nauki, albo do techniki, albo do sztuki, albo do
literatury; nawet gdy nie posiada uzdolnień specjalnych (wyższych niż przeciętne),
może oddać nauce, technice, sztuce i literaturze rzetelne i w wyniku pracy
masowej, ogromne usługi. Z drugiej strony — nauka, technika, sztuka,
literatura rozrastają się i rozbudowują się coraz bardziej… każdy więc
człowiek normalny będzie mógł znaleźć miejsce, swoje miejsce w nauce,
technice lub sztuce". I oto właśnie przede wszystkim chodzi w socjalistycznej
rewolucji kulturalnej. Społeczeństwo musi zostać w taki sposób przeobrażone,
aby masy pracujące mogły nie tylko korzystać z dóbr kulturalnych, ale również
aktywnie uczestniczyć w ich wytwarzaniu. Koncepcja sensu ludzkiego życia jest u Dobrowolskiego
radykalnym przeciwieństwem koncepcji chrześcijańskiej. Chodzi tu już nie tylko o to, że chrześcijaństwo szukało
sensu ludzkiego życia w zaświatach, a Dobrowolski — jak wszyscy ateiści -
znajdował ten sens w życiu doczesnym. Przeciwieństwo zostało tu pogłębione w ten sposób, że z chrześcijańskiego punktu widzenia osiągnięcie człowieczeństwa
jest możliwe przez dokonanie przemian w samej świadomości ludzkiej:
wystarczy, że człowiek oderwie się „duchem" od spraw tego świata, że
ucieknie od „świata" w swój własny
świat wewnętrzny, że zerwie związki ze „światem" i włączy się wyobraźnią i uczuciem w „świat
duchowy" — i od razu zdobywa godność, a życie jego nabiera sensu;
inaczej mówiąc — chrześcijaństwo wskazuje sposób urzeczywistnienia własnego
człowieczeństwa, ale tylko w wyobraźni; natomiast koncepcja Dobrowolskiego
jest koncepcją materialistyczną, w której liczy się tylko to, co dokonuje się w istniejącej obiektywnie rzeczywistości. A więc dla Dobrowolskiego
urzeczywistnienie własnego człowieczeństwa w wyobraźni nie ma żadnej wartości:
sens życia nie może polegać na tym tylko, co będzie się działo w „świecie
wewnętrznym" człowieka, życie ludzkie nabiera dopiero wtedy znaczenia i sensu, kiedy uzewnętrznia się w cennych wytworach twórczej pracy, bo tylko i wyłącznie poprzez te wytwory człowiek włącza się rzeczywiście w kolektyw,
który podjął wielkie zadanie zdobywania wszechświata i tworzenia w nim własnego
świata ludzkiego. Ateizm Dobrowolskiego jest twórczą kontynuacją ateizmu
Krzywickiego i Mahrburga; znać na nim także piętno wieloletniej przyjaźni z poetą Tadeuszem Micińskim (z tego samego koła samokształceniowego, o którym
już kilkakrotnie była mowa). Dzięki Dobrowolskiemu wizja socjalistycznego społeczeństwa
przyszłości wygląda pełniej i konkretniej: nie redukuje się do
urzeczywistnienia sprawiedliwości społecznej i do produkowania obfitości
wszelkiego rodzaju dóbr, ale ukazuje nam wyraźnie człowieka epoki socjalizmu,
człowieka, który wreszcie zdobywa możliwość pełnego rozwinięcia
wszystkich twórczych uzdolnień, człowieka — intelektualnie i uczuciowo -
wrośniętego w wielki kolektyw i z entuzjazmem podejmującego wielkie,
ponadosobowe zadania.
*
To, że poznałem Dobrowolskiego (w roku 1942), że byłem prawie dwa
lata jego asystentem (1942-1944) [ 1 ], że przeczytałem (wielokrotnie) prawie
wszystkie jego prace i zajmowałem się porządkowaniem jego rękopisów — uważam
za wielkie szczęście. Można mnie nazywać jego „uczniem", ponieważ
wziąłem od Niego bardzo wiele, ale od samego początku zarysowały się między
nami pewne różnice; część jego poglądów zawsze
zdecydowanie odrzucałem. A i to, co „wziąłem", było we mnie
albo mocno zakorzenione jeszcze zanim go spotkałem
albo uległo w procesie recepcji poważnym przekształceniom. Zacznę od
spraw najważniejszych.
1 — Centralną kategorią światopoglądu Dobrowolskiego, „sercem" jego aksjologii, pojęciem, które od Niego
wziąłem i które stało się centralną kategorią mojego systemu
filozoficznego, są RZECZY.
Pojęcie to pojawiło się — jako absolutna nowość w dziejach świata — w roku 1926, w Jego „Wykładzie
inauguracyjnym przy objęciu Katedry Pedagogiki w Wolnej Wszechnicy
Polskiej". Pojawiło się w kontekście, który wielokrotnie cytowałem i który zacytuję tu jeszcze raz:
„SĄ RZECZY WYŻSZE OD CZŁOWIEKA, a więc tych Rzeczy umiłowanie i kult (...) stać się winny
przykazaniem najwyższym, Najwyższą wartością jest Rzecz, wyższa od Człowieka,
nie zaś Człowiek. Tak! Człowiek zdolny jest tworzyć Rzeczy ponad Człowieka".
Nasuwają się tu następujące uwagi:
— przed spotkaniem z Dobrowolskim nie było w mojej aksjologii
terminu „rzecz"; pod wpływem Maxa Schelera przeciwstawiałem
„wartości osobowe" — „wartościom rzeczowym", stawiałem
„świat osób" wysoko ponad „światem rzeczy". Kiedy
Dobrowolski wyjaśnił mi, że przez „Rzeczy wyższe od Człowieka"
rozumie dzieła Sztuki, to zaakceptowałem to słowo i umieściłem je w tytułach
dwóch najważniejszych moich książek: napisana w 1972 roku książka miała
tytuł „Człowiek w świecie rzeczy" (niestety, w ostatniej chwili
trzeba było zastąpić „rzeczy" — „dziełami", ale pozostały
one w łacińskim podtytule książki „Homo in rebus"), a napisana w 1989 roku książka ukazała się pod tytułem
„Spotkania w rzeczach".
W obu przypadkach "RZECZY" w tytułach moich książek zostały
wzięte od Antoniego Bolesława Dobrowolskiego,
— szybko jednak odrzuciłem stawianie Rzeczy „ponad" człowiekiem,
bo skoro sam Dobrowolski przyznaje, że „Człowiek zdolny jest tworzyć
Rzeczy (...)" to jego pogarda dla "osóbki ludzkiej" i w ogóle
przeciwstawianie Rzeczy ludziom nie ma sensu; „pole napięć"
wytworzone przez Dobrowolskiego doprowadziło
mnie do szukania Twórcy w wytworzonych przez niego Rzeczach. Drogę
wskazał sam Dobrowolski, twierdząc, że każde dzieło jest
„autoportretem" swego Twórcy. Poszedłem tą drogą dalej, twierdząc,
że Twórca jest w tym swoim autoportrecie „realnie obecny". Próba
przezwyciężenia sprzeczności Dobrowolskiego (będącej „atawizmem",
bo przecież starożytni Grecy też zachwycali się rzeźbami i gardzili pracą
fizyczną rzeźbiarzy) zaowocowały u mnie „filozofią portretu" i „ergantropią",
2 — Kiedy Dobrowolski wyjaśniał, że zdanie „najwyższą wartością
jest Rzecz" oznacza, ze „naczelnymi wartościami są Sztuka i Naukotechnika", to jako entuzjasta młodopolskiego estetyzmu
akceptowałem bez żadnych zastrzeżeń pierwszą z tych wartości,
natomiast wątpliwości moje budziło utożsamianie nauki z techniką, ponieważ
powodowało ono usunięcie nauk humanistycznych z pojęcia Nauki (Dobrowolski
wyjaśniał, że nauki humanistyczne „jeszcze nie są" prawdziwymi
naukami, a ich twierdzenia maj a charakter „przednaukowy"),
— od pierwszego naszego spotkania w 1942 — do dziś (3 sierpnia 2000) a więc zawsze zdecydowanie sprzeciwiałem się wypowiedziom Dobrowolskiego na
temat filozofii. Dobrowolski był pozytywistycznym scjentystą; od Comte’a wziął
teorię „trzech stadiów": „magiomistyki",
„filozofii" i „Nauki". Z krytyką magiomistyki zgadzałem się,
gloryfikację Nauki mogłem zaakceptować, natomiast fanatyczna nienawiść
Dobrowolskiego do „filozofii" uderzała w to, z czym się utożsamiałem i musiała doprowadzić do
zerwania; uważałem się za filozofa, faktycznie byłem już filozofem zmierzającym
do zbudowania własnego systemu, nie nadawałem się na „wyznawcę"
cudzego kompleksu poglądów, nawet A.B. Dobrowolskiego, chociaż
od 58 lat uważam Go za mojego Mistrza.
— Już w latach 40-tych jedną z przyczyn naszego zerwania była moja teoria nieśmiertelności w sensie trwałej
obecności twórcy w wytworzonych przez niego rzeczach, a także w umysłach i sercach uczniów i czytelników; miała ona cztery
źródła, najważniejszym było to, że ja sam coraz silniej utożsamiałem się z tym, co pisałem, drugim
było to, że w dziełach
(filozoficznych, poetyckich, muzycznych, malarskich) odczuwałem obecność twórców,
trzecim to, że w sobie samym zauważałem obecność moich Nauczycieli i tych
zmarłych twórców, których uważałem za swoich Mistrzów. Czwartym były
zapamiętane teksty Owidiusza, Horacego, Cycerona i Feuerbacha. Dobrowolski drwił z mojego „pragnienia nieśmiertelności" (co mi szybko powtórzono).
O Dobrowolskim wygłaszałem odczyty we Włoszech (w 1947 roku) i przez całe życie wiele pisałem. To, co najważniejsze, znajduje się w moich książkach, przede wszystkim w „Nauczycielach" (1981, s. 242-
260, a także 10, 19, 23, 32, 59, 130, 199, 294, 298-299, 311, 314-315) i w
odczycie „Historia
naturalna lodu jako traktat o człowieku. ("Res Humana", 1996, nr 4, s.
9-11).Jest obecny także w książkach:
„Wypisy z historii krytyki religii" (1962, s. 551-560), „Wykłady o krytyce religii w Polsce" (1965, s. 99-101,122, 125.127-132), „Człowiek w świecie dzieł" (1974,
s.9.27, 55, 158, 334, 337, 339, 344), „Spotkania w rzeczach" (1991,
s.49.81, 84, 104, 205, 252, 327).
Złota poska do ABD:
Ze wszystkich prac ABD najbardziej zachwyciły mnie „Najpiękniejsze
klejnoty natury". Powinny być często wznawiane, włączone do programu
szkolnego, czytane przez wszystkie kolejne roczniki młodzieży — współczesna
technika graficzna mogłaby wyposażyć tę książkę w kilkaset barwnych zdjęć.
Najwyżej cenię „Mój życiorys naukowy". Sądzę, że
książka ABD jest szczytowym osiągnięciem światowej autobiografistyki.
Kocham „Historię naturalną lodu". Cieszy mnie, że
zastosowany przeze mnie „sposób czytania" ujawnił, że jest ona także
„traktatem o człowieku".
Z myśli, które przejąłem od ABD przypomnę jeszcze dwie: jedną o tym, że naukę można poznać tylko wtedy, gdy się uczestniczy w jej
wytwarzaniu i obserwuje się ją od wewnątrz; drugą o tym, że w opisie odkrycia naukowego
(lub wynalazku) doniosłe znaczenie ma nie tylko sam wynik badań, ale również
dokładnie opisana droga prowadząca do odkrycia; studiowanie opisu tej drogi może
być cennym źródłem inspiracji, dzięki któremu rodzić się będą nowe
odkrycia i wynalazki.
*
Opracowane na podst. Wykłady o krytyce religii (Książka i Wiedza, Warszawa
1963) oraz Złotej Księgi moich spotkań z filozofią (Warszawa 2000).
Przypisy: [ 1 ] W 1939 roku w Krakowie wezwano profesorów na odczyt o stosunku władz okupacyjnych do nauki polskiej, na którym oświadczono, że za wrogi stosunek nauki polskiej do państwa niemieckiego działalność szkolnictwa wyższego w Generalnym Gubernatorstwie jest zakazana. Profesorów, którzy przybyli na to zebranie aresztowano i wywieziono do obozu koncentracyjnego. Mimo tego zakazu wielu profesorów prowadziło nadal zajęcia ze studentami, którzy pisali prace magisterskie i zdawali egzaminy. Zajęcia odbywały się w mieszkaniach prywatnych. Magisterium z historii filozofii zrobiłem na Uniwersytecie Podziemnym jesienią 1943 roku (promotorem był prof. Tatarkiewicz, recenzentem prof. Kotarbiński). Prof. Antoni Bolesław Dobrowolski był od roku 1926 profesorem pedagogiki Wolnej Wszechnicy Polskiej (w Warszawie) i zostałem jego „podziemnym asystentem" od jesieni 1942 do lipca 1944. Otrzymywałem miesięczne wynagrodzenie (z funduszów Delegatury Rządu Emigracyjnego). Moim jedynym obowiązkiem było pomaganie profesorowi w jego pracy naukowej, czytanie i streszczanie — recenzowanie książek w językach obcych i porzadkowanie jego rękopisów w celu przygotowania ich do druku. « Wielkie postacie nauki (Publikacja: 20-06-2008 Ostatnia zmiana: 24-06-2008)
Andrzej Rusław NowickiUr. 1919. Filozof kultury, historyk filozofii i ateizmu, italianista, religioznawca, twórca ergantropijno-inkontrologicznego systemu „filozofii spotkań w rzeczach". Profesor emerytowany, związany dawniej z UW, UWr i UMCS. Współzałożyciel i prezes Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli oraz Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Założyciel i redaktor naczelny pisma "Euhemer". Następnie związany z wolnomularstwem (w latach 1997-2001 był Wielkim Mistrzem Wielkiego Wschodu Polski, obecnie Honorowy Wielki Mistrz). Jego prace obejmują ponad 1200 pozycji, w tym w języku polskim przeszło 1000, włoskim 142, reszta w 10 innych językach. Napisał ok. 50 książek. Specjalizacje: filozofia Bruna, Vaniniego i Trentowskiego; Witwicki oraz Łyszczyński. Zainteresowania: sny, Chiny, muzyka, portrety. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 52 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: W chiński akwen... Wolność w Hongloumeng | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5936 |
|