|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Historia
Człowiek Oświecenia wobec moralności czyli o dobrych i złych obyczajach [1] Autor tekstu: Krzysztof Tracki
Problem postaw moralnych i obyczajowych, właściwych ludziom Oświecenia, od dawna budził zainteresowanie badaczy ze względu na swój szczególny związek z ogólnym obrazem epoki. O ile bowiem ład społeczny jest zawsze odzwierciedleniem norm etycznych panujących w tym czasie, o tyle nie można pominąć tej istotnej prawdy, że żadna epoka cywilizowanej Europy – począwszy od Średniowiecza – nie dokonała tak gwałtownej i całościowej zmiany w sposobie pojmowania rzeczywistości, jak właśnie Oświecenie. Żadna tak jednoznacznie nie zerwała z tradycją opartą o chrześcijańskie wartości oraz sojusz monarchii z Kościołem („tronu z ołtarzem”). Żadna nie postawiła w tak odmiennym świetle społecznej roli jednostki, jej możliwości, zakresu działania w życiu doczesnym i charakteru relacji duchowej i praktycznej pomiędzy Bogiem i człowiekiem. Tryumf Oświecenia oznaczał zatem akt rewolucyjnej zmiany dokonanej w obrazie chrześcijańskiej cywilizacji Europy. Nie można jednak na tej podstawie posunąć się do uznania jednorodności ideowej sławetnej Epoki Świateł. Trudno byłoby nakreślić wspólnotę etyczną właściwą tej epoce. Mimo istnienia czegoś na kształt „ducha Oświecenia”, środowisku oświeconych właściwy był raczej ferment ideowy, zrodzony na gruncie zwątpienia i zamętu aksjologicznego, typowego dla kryzysu wartości doby późnego baroku. Jak trafnie podkreślał Emanuel Rostworowski, światopogląd Oświecenia odrzucał nakazy religijne, a zarazem był zdominowany „sporem z religią i o religię, o jej miejsce w systemie uznanych prawd, wartości i dyrektyw.” Tylko w tym sensie i tylko z tych powodów stało się Oświecenie przyczyną wielkiej zmiany jaka na stałe od wieku osiemnastego zaczęła charakteryzować tzw. nowoczesność. Znaczenie tej zmiany (jako przyczyny) najlepiej wyjaśnił klasyk socjologii, Gustaw Le Bon:
„Istotne przewroty w dziejach ludzkości nie odbywały się ani gwałtownie, ani nie potrafią przykuć naszej uwagi swą wielkością. Decydujące bowiem zmiany, dzięki którym odnawiają się cywilizacje, zachodzą w ideach, pojęciach i wierzeniach. Najbardziej rzucające się w oczy wydarzenia historyczne to tylko dostępne dla badacza skutki niewidocznych zmian w sposobie myślenia ludów.”
U źródeł oświeceniowej mentalności kładzie się silna wiara w pojmowalność wszechrzeczy zwana racjonalizmem. Kartezjuszowskie „cogito ergo sum” rozwijają następcy. Nie ma świętości, która nie podlegałaby prawu empirycznego i racjonalnego poznania. Monteskiusz w dziele „O duchu praw” prawo poznania rozciąga również na Boga.
„Bóg jest w stosunku do wszechświata – pisze — jako jego stwórca i zachowawca. Prawa, wedle których go stworzył, są te same, wedle których go utrzymuje. (...). Niedorzecznością byłoby rzec, iż Stwórca bez tych prawideł mógłby władać światem, skoro świat nie mógłby trwać bez nich.”
Bóg — zwany przewrotnie w Oświeceniu Stwórcą, Dawcą Światła, Prapoczątkiem bądź Autorem Natury – staje się istotą pojmowalną i podporządkowaną obowiązującemu powszechnie prawu natury. Na swój sposób zostaje zniewolony, ograniczony w zakresie oddziaływania na doczesność. Dla oświeconych coraz częściej stanowi „zimną legalność” (Pierre Chaunu), coraz mniej mistyczną, coraz bardziej racjonalną.
Stąd tylko jeden krok do pojawienia się – używając słów wspomnianego badacza — „wulgarnego materializmu”, kwestionującego istnienie Absolutu. Zmierza w tą stronę wyraźnie Helwecjusz w swym dziele „O umyśle”. Podobna tendencja pojawia się także u Holbacha, w zbiorze jego pamfletów antyreligijnych pt. „System przyrody.” Szczytową formę osiąga on jednak w dziele nadwornego błazna króla Prus, Francuza La Metrie’go, który swe rozważania na temat natury ludzkiej opublikował pod wymownym tytułem „Człowiek – maszyna.” Od La Metrie’go we wszechświecie nie ma już rzeczy stałych, plastyczna jest także ludzka natura, uważana w chrześcijaństwie za niezmienną. Konsekwencji tego stwierdzenia nie sposób nie docenić. Wiara w zmienność natury ludzkiej, autorstwa La Metrie’go, stworzy fundament dla wszystkich systemów politycznych, z zasady ingerujących w życie jednostki (intencjonalnie w imię jej szczęścia) – od oświeconego absolutyzmu po totalitaryzm.
Jednocześnie jednak trzeba zauważyć, że droga, którą poszedł ówczesny racjonalizm — zrywający z jednoznaczną (absolutną) wykładnią aksjologiczną — skierowała obyczajowość człowieka Oświecenia na grunt relatywizmu moralnego. Dlatego konieczne i nieuniknione stało się pytanie o jego postawę wobec moralności. Jak wyglądał stosunek do tradycyjnych norm etycznych typowego przedstawiciela (o ile taki istnieje) tzw. Epoki Świateł? Jak rewolucyjne podejście do aksjologii chrześcijańskiej wpłynęło na kształt codziennego życia? Jaki był wpływ moralności Oświecenia na obraz i specyfikę stosunków społecznych, kulturowych i politycznych?
Już na pierwszy rzut oka oświeceniowa Europa przypominała wielkie pole walki z „ciemnotą i zabobonem”, rozumianymi jako synonim tradycji monarchicznej i katolickiej. Godne uwagi, że zadanie oddolnego upowszechniania idei Oświecenia – w tym oświeceniowej moralności – przyjęli na siebie nauczyciele, głównie francuscy libertyni, często pełniący w domach arystokracji europejskiej rolę nauczycieli – guwernerów. W oświeceniowej Rzeczypospolitej trudno byłoby wręcz znaleźć rodzinę magnacką bez guwernera znad Sekwany. Dla wielu z nich kwestią honoru było zagwarantowanie im zaszczytów i dalszej kariery na gruncie polsko-litewskim (przykładem może być kandydatura ks. Juliusza Chevaliera – protegowanego podkanclerzego Chreptowicza — do magistratu Starej Warszawy). Edukacja, którą prowadzili przybysze miała wszakże ambiwalentny charakter. Pozytywną stroną ich aktywności było niewątpliwie wzbudzanie poszanowania dla wiedzy, której zdobywanie stało się metodą doskonalenia jednostki, a zarazem celem samym w sobie. Cechą tego czasu stała się jednak także edukacja negatywna, objawiająca się w upowszechnianiu zepsucia moralnego bądź braku poszanowania dla tradycyjnych wartości oraz autorytetów. Tak wychowany człowiek Oświecenia miał mieć na względzie głównie cele własne i własne przyjemności (hedonizm). Łatwiej też było o deklaratywne głoszenie szczytnych haseł humanitaryzmu, i o manifestacyjną identyfikację z górnolotnymi ideami kosmopolitycznej jedności wszystkich ludzi (propagowanymi przez popularną wówczas masonerię), niż o rzeczywistą — a nie deklaratywną — troskę o dobro najbliższego otoczenia (np. rodzimej społeczności lub własnej rodziny).
Dosyć powszechna pośród młodych adeptów oświeceniowej edukacji była wreszcie otwarta fascynacja wzorcami obcymi, przekładająca się na sporą rzeszę „frankofilów” oraz „anglomanów”. Wielu, dzięki podróżom po Europie, istotnie przyniosło do Rzeczypospolitej powiew nowości i postępu (cywilizacyjnego i ekonomicznego), wprowadzając w swoich dobrach nowe rozwiązania gospodarcze lub też sprowadzając zachodnich literatów lub artystów. Znaczna część, z nauki tej zachowała jednak przede wszystkim krytycyzm wobec rodzimej tradycji i bezkrytyczny podziw dla wszelkich nowości, napływających nad Wisłę z Zachodu. Przed następstwami takiej edukacji wymownie przestrzegał biskup warmiński książę Ignacy Krasicki, pisząc w swoich „Satyrach”:
„Wojciech – mędrzec ponury, łapie młodzież żywą,(...) Za nic dawni pisarze, stare księgi – fraszki, Dzieła wieków to płonne u niego igraszki, (...) Z daleka od tej szkoły, z daleka, mój Janie!”
Jak widać, batalia o kształt oświeceniowej moralności prowadzona była przez obie strony, choć trudno byłoby posunąć się do stwierdzenia, że siły i proporcje wpływów były tutaj wyrównane.
Jedną z bardziej wyrazistych cech obyczajowości tej epoki stał się spadek popularności tężyzny fizycznej. Właściwą dotąd arystokracji, także dworom monarchów, skłonność do wypełniania wolnego czasu polowaniami na zwierzynę lub przejażdżkami konnymi, zastąpił modny racjonalizm, występujący pod płaszczykiem zamiłowania do książek oraz konwersacji naukowych i literackich. Miłośnikami tej dziedziny stali się niemal wszyscy monarchowie ówczesnej Europy, znani propagatorzy „nowości”. Czyni to król — filozof Fryderyk II Wielki, austriacki Józef II, Katarzyna II i nasz Stanisław August, słynący z organizacji „obiadów czwartkowych”. Wszędzie widoczne jest szczególne poszanowanie dla wiedzy i jej wielkie pożądanie. Dzięki temu, choć z dużym opóźnieniem, w czasach stanisławowskich miano miłośników wiedzy zyskują także Polacy. Obcokrajowcy z estymą notują, że mieszkańcy kraju nad Wisłą mają „smak wykształcony i sztukę lubią.”
Najbardziej bodaj zewnętrznym objawem oświeceniowych zmian na polu moralności stał się widoczny rozkład małżeństwa. Postępuje on równolegle z marginalizacją roli Kościoła i religii w życiu społeczeństwa. Coraz powszechniej przyjmowaną normą staje się utrzymywanie wolnych związków bądź kochanek (kochanków) obok oficjalnych małżeństw. Z takiego stylu życia znowu słyną niemal wszyscy ówcześni monarchowie (choć prym na tym polu niewątpliwie wiedzie caryca Katarzyna II). Dotyczy to także coraz szerszych kręgów oświeconego społeczeństwa. Znany podróżnik, Fryderyk Schulz, w czasie wojaży po Polsce zapisał, iż zwyczajem ówczesnych arystokratów warszawskich jest udawać się — bez szczególnej skrytości – w odwiedziny „do dziewczyny, albo utrzymywanej formalnie, albo li tylko przelotnie poznanej i za krótką przyjemność towarzystwa opłacanej; lub idzie się do „przyjaciółki”, jak tu zowią, która przyjaciela przyjmuje w łóżku albo przy toalecie.”
Ciekawie rysuje się w tej sferze także wpływ kosmopolityzmu. Zdaniem współczesnych obserwatorów „Polacy zawsze i w tym punkcie także cudzoziemki przenoszą nad swe rodaczki, gdyż do lepszego tonu należy i piękniej wygląda mieć za metresę Włoszkę lub Francuzkę, i dogadza próżności pochwalić się kochanką, z którą można zabawić się w obcym języku.(...) Polki są najmniej poszukiwane. (sic!)”
Trudno zaprzeczyć, że tak libertyńska moralność i obyczaje musiały wpływać na rzeczywisty rozkład pożycia małżeńskiego. Zresztą w elitach ma ono często bardzo formalny charakter i jest przykrywką dla interesów, w imię których doszło ono do skutku. W tej sytuacji, i przy powszechnie akceptowanych związkach pozamałżeńskich, naturalnym zjawiskiem staje się upadek zaufania pomiędzy mężem i żoną. Wymowne świadectwo pozostawia w tej kwestii wspomniany Fryderyk Schulz: „Jeżeli mąż chciałby czasem wiedzieć, gdzie się żona znajduje, dowiaduje się o to bez namysłu u teraźniejszego jej przyjaciela, od którego pewną dostaje wiadomość; toż samo i równie spokojnie czyni pani o męża pytając jego przyjaciółki, a czasem nawet męża jej pyta o swojego, lub mąż żony przyjaciela o własną żonę. Tę swobodę daje się i używa nawzajem.”
1 2 Dalej..
« Historia (Publikacja: 23-11-2008 )
Krzysztof Tracki Doktor historii, autor szeregu prac dotyczących polskiego Oświecenia, jest autorem książki
"Ostatni kanclerz litewski" opublikowanej w Wilnie. | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 6213 |
|