|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Etnologia
Ogołacanie z mitologii [1] Autor tekstu: Grzegorz Antosik
Skąd wiemy, że słowiańskiej mitologii nie było, albo, że była bardzo uboga, albo, że była, ale została zatracona i nic o niej nie wiemy i się już nie dowiemy? Wiemy to z naukowych opracowań pisanych przez historyków, językoznawców, antropologów… W takim razie, czy rzeczywiście wiemy, że prawie nic nie jest nam znane na temat słowiańskiej mitologii, czy też wmawia nam to pewna grupka osób? Istotna różnica. Na tyle istotna, że warto się nad nią zastanowić przynajmniej przez chwilę. Nad tym i nad rzeczywistą znajomością tematu osób, które tak twierdzą. Równolegle rodzi się ważkie pytanie warte przy tej okazji rozpatrzenia: czy rodzimą mitologię rzeczywiście odebrało nam bezpowrotnie chrześcijaństwo, czy może robią to… naukowcy. Poświęcili się studiom nad religią i mitologią Słowian; podjęli się trudu badania resztek przeszłości, aby ją dla nas odzyskać. Odzyskali? Nie bardzo, a wielu wprowadziło wręcz przekonanie, że naukowe podejście, to najbardziej obiektywne, powinno być pesymistyczne i negujące. Taki wniosek płynie nie z książek wydanych w Polsce dwa wieki temu, ale z tych, które ukazały się od lat 90-ych ubiegłego wieku do chwili obecnej.
Wina historyków: pobieżność i zaniedbania
Jeśli cokolwiek istniało – religia, mitologia, kult – to zostało całkowicie zniszczone przez chrześcijańską misję. Wielu znawców tematu powtarza za Stanisławem Urbańczykiem, że „historia badań nad religią Słowian to historia rozczarowań” [ 1 ]. Czyż nie jest to jeden z najpopularniejszych cytatów w pracach dotyczących rodzimej mitologii? Zaraz obok cytatu z Vatroslava Jagicia, który chciał oddać całe dotychczasowe badania za jedno nowe źródło [ 2 ]. Cytaty te zamieniły się już w utarte slogany, które kształtują nasze przekonania na temat wiary przodków (a właściwie jej braku).
Podniesiona kwestia wydaje się co najmniej kontrowersyjna. Oto ktoś waży się poddawać w wątpliwość kompetencje specjalistów a na dodatek robi to w sposób pachnący teorią spiskową. Uprzedzę więc fakty – spisku nie będzie, ale wyłożoną wyżej teorię wcale nie tak trudno udowodnić a przynajmniej znacznie uwiarygodnić. Właściwie naukowcy sami się podkładają.
Wprzódy rozprawmy się z Jagiciem. Kilka lat temu Leszek P. Słupecki wraz z Romanem Zaroffem triumfalnie obwieścili odnalezienie nieznanego tekstu o słowiańskim kulcie [ 3 ]. Oto w australijskiej bibliotece zachowały się przed wzrokiem badaczy „Gesta Regum Anglorum” Williama z Malmesbury. Autor, angielski mnich, opisał tam połabski kult bogini przedstawionej jako „Fortuna”. Badacze, dumni z tego, że oto odnaleźli tekst, którego tak bardzo spragniony był Jagić, niestety nie mieli pojęcia, jak na imię miałaby mieć naprawdę wymieniona słowiańska bogini. Szkoda, bo w starocerkiewnosłowiańskim przekładzie „Biblii” Fortuna wyraźnie jest rozumiana jako Rodzanica, co, w świetle bogactwa danych etnograficznych na jej temat, jest tezą mającą ręce i nogi. Słupecki wkrótce wycofał się z oświadczenia o przełomowości odkrycia tegoż tekstu, gdyż okazało się, że znał go już (aczkolwiek nie docenił) przynajmniej Petazzoni [ 4 ].
Ewenement? Ależ skąd! Takich „kwiatków” jest całkiem sporo, nie miejmy zatem do Słupeckiego szczególnych pretensji. Bez wątpienia chciał dobrze. Wątpliwości natomiast dotyczą wielu przedstawicieli środowiska naukowego, czy aby „chcieli dobrze”. Na próżno szukać w ich pracach jakiejkolwiek wzmianki o Swarogu poza „Powieścią lat minionych”. A przecież pisze o nim również Teofilakt z Ochrydy, jako o twórcy ognia. Na próżno szukać wzmianki o cennym posążku słowiańskiego Saturna zabranym przez margrabię Hermana w Stargardzie, o czym informuje Widukind. Choć mamy rozważania o antychrześcijańskich powstaniach wśród Słowian, to próżno szukać tam tekstu Konstantego Porfirogenety o serbskim plemieniu Pagan zdecydowanie odrzucającym chrześcijaństwo i posuwającym się aż do przyjęcia pogańskiego etnonimu.
Można te luki próbować uzasadnić brakiem tłumaczeń powyższych tekstów na polski, choć mało dobry to argument. No bo jak uzasadnić brak soczystego fragmentu z Thietmara o połabskim bogu Lutym i jego kulcie – miesiącu mu poświęconym, jego plemieniu, ofiarach „zewsząd znoszonych”, podziemnym rodowodzie, wreszcie antychrześcijańskim przywództwie. Wszak polskie wydania Thietmara walają się pęczkami po księgarniach, antykwariatach, że o bibliotekach już nie wspomnę. Nie trzeba być fachowcem, by znać treść tej kroniki. Gdzież, więc, ach gdzież, są wymienione cytaty ze średniowiecznych ksiąg, niewątpliwie dotyczące słowiańskiej religii i mitologii? Czemu po próżnicy szukać ich w najwybitniejszych polskich studiach napisanych przez Brücknera, Łowmiańskiego, Gieysztora?
Wygląda na to, że każdy kolejny naukowiec pisząc pracę o religii Słowian dokonuje „na nowo” przeglądu źródeł na podstawie przeglądu, którego dokonał jego poprzednik, a poprzednik dokonał przeglądu na podstawie przeglądu własnego poprzednika. Stąd błędne koło: brak nowych źródeł i skąpość starych, bo nikt ich nie szuka. Nie jest to jeszcze zarzut najważniejszy. Wszak to nie sromota nie znać starożytnej greki Porfirogenety, nawet jeśli jest się historykiem, czy językoznawcą. Wstyd to jednak, dysponując opiniotwórczym naukowym autorytetem, stwierdzać w sytuacji, gdy nawet nie poznało się dobrze podstawowych źródeł, że źródeł nie ma i więcej już nie będzie a co za tym idzie — nic więcej o religii Słowian powiedzieć nie można ponad to, co już zostało powiedziane.
Inną sprawą jest jakość już dokonanych tłumaczeń, którymi historycy się posługują. Wersje „Powieści lat minionych” opowiadającej mit o Swarogu i Dażbogu przytaczane w opracowaniach rozmijają się z oryginałem. Aleksandar Loma dowodzi, że tłumaczenie tekstu Prokopa o deus deorum nie jest wierne pierwotnemu wzorcowi, a przez to wzbudza niepotrzebne kontrowersje interpretacyjne [ 5 ]. Mało tego. Cytaty bywają wyciągane przez historyków z kontekstu tylko po to, by dopasować je do wcześniej założonej teorii. Tak robi np. Gieysztor z cytatem „Perun jest mnog” i na jego podstawie stwierdza, że jest to dowód jakoby Perun przybierał, zgodnie z jego teorią, wiele postaci – Świętowita, Rujewita, Jaryły (ilość słowiańskich bóstw zostaje w ten sposób sztucznie ograniczona) [ 6 ]. Tymczasem cytat w całości brzmi: „Ile jest niebios? Perun jest mnogi” i jest tylko potwierdzeniem skądinąd dobrze znanego faktu, że Perun był bogiem nieba, a niebios, według pogańskich wierzeń, było kilka (trzy, siedem, dziewięć…).
Wina językoznawców: zła wola
Jeśli powyższe fakty przynajmniej poddały w wątpliwość jakość dotychczasowych ustaleń historyków, to już wnioski językoznawców wołają o pomstę do nieba. Mamy tutaj nie tyle do czynienia z brakiem postępów, co z regresem, bo trudno inaczej określić najnowsze (1992 r.) książkowe opracowanie językoznawcze religii Słowian autorstwa Leszka Moszyńskiego – „Die vorchristliche Religion der Slaven im Lichte der slavischen Sprachwissenschaft” [ 7 ]. Dzieło tego wybitnego slawisty, profesora zwyczajnego i pracownika kilku polskich uniwersytetów nigdy nie zostało wydane w Polsce i co dzień z tego powodu żarliwie Bogu dziękuję, że oszczędził chociaż tego dopustu krajowi. Według Moszyńskiego nie było żadnej słowiańskiej mitologii, nie było pogańskich świątyń ani posągów, nawet nie wolno używać słowa „pogański” w stosunku do „przedchrześcijańskiej religii Słowian” (tak jakby mogła być nie pogańska). Dowodem braku posągów i świątyń jest stwierdzony przez Moszyńskiego brak ich rodzimych określeń. Nie przeszkadza mu, że archeolodzy tych posągów i świątyń trochę już odkryli. Moszyński nie widzi ich śladu w języku, czyli ich nie było i już. Tak samo odrzucił wszelkie dane etnograficzne – nie pasowały do teorii, więc żąda, by przyjąć jego autorytarne stwierdzenie, że absolutnie niczego nie dowodzą i już. Swoją drogą językoznawcy nie odkryli jeszcze *pie nazwy powiek, idąc więc drogą specyficznej logiki Moszyńskiego należy przyjąć, że Praindoeuropejczycy powiek nie mieli [ 8 ]. Niestety taką właśnie „logiką” jest książka Moszyńskiego wypełniona od pierwszej do ostatniej strony.
Można byłoby pominąć to milczeniem, gdyby nie fakt, że Moszyński zapoczątkował pewną szkołę językoznawczych wywodów nad słowiańską religią i mitologią. Jego kontynuator, Leszek Bednarczuk, uznał książkę Moszyńskiego za „ważny krok”, „wnikliwą analizę” i że „nie sposób w obszernym nawet omówieniu przedstawić poznawcze i metodologiczne walory pracy” [ 9 ].
Prawdziwą kontynuatorką stosowania logiki profesora okazała się Elżbieta Kowalczyk. Zjadliwość jej wystąpienia podczas konferencji „Człowiek, sacrum, środowisko” i epitety wysuwane wobec innych badaczy nadają się bardziej do felietonu prasowego niż naukowego wystąpienia [ 10 ]. Gęsto posiłkując się pracą Moszyńskiego złajała historyków i archeologów odwołujących się do danych językowych. Według niej „językoznawcy i toponomaści są całkowicie zgodni”, że „kącina to tyle co zakątek” i odrzuca przez to interpretacje tej nazwy i jej podobnych w kontekście sacrum. Pogromicielka „miernej wiedzy w dziedzinie religioznawstwa” nie wie, że sacrum (a właściwie według nowszego spojrzenia „nieoswojone”) pojawia się w miejscu granicznym między dwoma światami, dwiema płaszczyznami — co idealnie odpowiada kątowi i znajduje potwierdzenie nie tylko w nazwie „kąciny”, ale i w słowiańskich „świętych kątach” domu. Podobnie jak Moszyński, każe polegać na swojej opinii (ponoć „toponomaści nie mają wątpliwości”), kiedy stwierdza, że ślady kultu na Łysej Górze w Górach Świętokrzyskich są wymysłem badaczy. Nazwa góry Rowokół ma, według stwierdzenia Kowalczyk, „zdaniem językoznawców jednoznacznie skandynawski charakter” a jej kultowy charakter ponoć również nie znajduje najmniejszego potwierdzenia w archeologii. Pewność tych wypowiedzi graniczy z zadufaniem. Tymczasem archeolodzy widzą w otaczającym Rowokół wale typowe funkcje kultowe analogiczne do kilku innych przypadków, podobnie jak w umiejscowieniu na owej górze cmentarzyska, niezwykłego pochówku dziecka wyposażonego w kłódki a wreszcie w postawieniu na niej kaplicy w procesie chrystianizacji [ 11 ].
1 2 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] S. Urbańczyk, Dawni Słowianie – wiara i kult , Wrocław 1991, s. 125. [ 2 ] V. Jagić, “Zur slavischen Mythologie”, [w:] Archiv fur slavische Philologie, t. 37, 1920, s. 492-511. [ 3 ] L.P. Słupecki, R. Zaroff, “William of Malmesbury on pagan Slavic oracles: New sources for Slavic paganism and its two interpretations”, [w:] Studia Mythologica Slavica, n. 2, 1999, s. 9-20. [ 4 ] L.P. Słupecki, „William z Malmesbury o wyroczniach słowiańskich”, [w:] Ad fontes. O naturze źródła historycznego , Wrocław 2004, s. 251 i n. [ 5 ] A. Loma, “Procopius about the supreme god of the Slavs (Bella VII 14, 23): two critical remarks”, [w:] Zbornik radova Vizantoloshkog instituta, XLI, 2004, s. 67-70. [ 6 ] A. Gieysztor, Mitologia Słowian , Warszawa 2006, s. 136. [ 7 ] L. Moszyński, Die vorchristliche Religion der Slaven im Lichte der slavischen Sprachwissenschaft , Köln-Weimar-Wien-Böhlau 1992. [ 8 ] J. Diamond, Trzeci szympans , Warszawa 1998, s. 353; warte zapoznania się są również dalsze uwagi odnoszące się do badań lingwistycznych pomieszczone w rozdziale „Konie, Hetyci i historia”. [ 9 ] L. Bednarczuk, „W co wierzyli Prasłowianie? (W świetle badań prof. Leszka Moszyńskiego nad przedchrześcijańską religią Słowian)”, [w:] Kieleckie Studia Filologiczne, t. 10, 1996, s. 25-31. [ 10 ] E. Kowalczyk, „Sacrum. Z dziejów mitów toponomastycznych w archeologii”, [w:] Człowiek, sacrum, środowisko , Wrocław 2000, s. 27-36. [ 11 ] A. Kuczkowski, „Słowiańskie święte góry na terenie ziem polskich we wczesnym średniowieczu”, [w:] Slavia Antiqua, t. XLVIII, 2007, s. 101-102. « Etnologia (Publikacja: 18-02-2009 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 6364 |
|